Wpis #28
Lucy
-Hej, umm.. Mam niespodziankę-w drzwiach od mojego pokoju stał Jeff.
-Jaką?-spojrzałam na niego.
-Zabiorę Cie gdzieś-podrapał się po karku.-Czekam na dole.
Moje usta same otworzyły się ze zdziwienia.
Jeszcze niedawno mnie nienawidził, a teraz... Zabiera mnie na randkę?! Nie, Lucy, ogarnij się. To napewno nie randka.
Szybko zaczęłam się ubierać.
Wybrałam jakiś czerwony sweter i czarne rurki przetarte na kolanach. Zarzuciłam czarną bluzę, wsunęłam na nogi czerwone glany z czarnymi sznurówkami i zbiegłam na dół.
Jeff stał już ubrany i na mnie czekał.
Z wielkim uśmiechem na twarzy wyszłam z nim z rezydencji.
Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić mnie coraz głębiej w las.
Drzewa rosły coraz bliżej siebie. Potem coraz dalej, aż w końcu zniknęły całkowicie.
Doszliśmy na wielką, całkowicie pustą polanę. No, prawie pustą.
Centralnie na środku leżał koc w czarno-czerwoną kratę i koszyk, podejrzewam z jedzeniem.
-Wow, Jeff-moje usta po raz kolejny rozchyliły się ze zdziwienia.-Sam to zrobiłeś?
-E.J mi pomógł, ale tak-uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę w stronę jedzenia.
Usiedliśmy na kocu. Jeff otworzył koszyk i wyciągnął z niego kilka kanapek, serce (podejrzewam, że ludzkie), wątrobę (także ludzką), płuco (myślę, że również ludzkie), gofry, sernik i nerki (ludzkie).
-Mówiłeś, że E.J Ci pomagał, nie wspomniałeś, że każdy po trochu-uśmiechnęłam się.
-Heh, śmiesznie wyszło-zaśmiał się.
Zajrzałam do koszyka i zauważyłam, że coś jeszcze zostało.
Sięgnęłam po to i wyciągnęłam czarne, krucze piórko. Z obrzydzającą myślą o Raven rzuciłam je za siebie, a ponieważ (jak to pióro) było lekkie, opadło mi na czubek głowy.
-Pfe-szybko je zrzuciłam.
-Co się stało?-spytał wyraźnie rozbawiony Jeff.
-To nie śmieszne!-udawałam oburzoną, ale w po chwili i tak wybuchnęłam śmiechem.
W końcu zaczęliśmy jeść.
Byłam strasznie głodna, i jak zauważyłam Jeff też, więc pochłonęliśmy całe jedzenie.
-Chodźmy już, bo zaczyna się ściemniać-wstałam z koca.
-A co, boisz się?-też wstał i śmiejąc się mnie objął.
-Nie.
-Jasne-wystawił mi język.
Spędziliśmy tam około godziny, a weszliśmy do rezydencji akurat na kolację. Od razu skierowaliśmy się do jadalni.
-Ehm, ja nie jem-mruknęłam z uśmiechem do Slendera.
-Ja też nie-Jeff wyszczerzył zęby w uśmiechu i obejmując mnie w talii pociągnął w stronę naszych miejsc przy stole.
Raven usiadła naprzeciwko nas. Cały czas lekko się uśmiechała.
Puppeter usiadł obok niej i zaczął z nią rozmawiać. Odpowiadał jej coś, intensywnie gestykulując, a ona tylko mu przytakiwała. Spojrzałam na jej usta, które były pomalowane czerwoną szminką, a potem na długie, gęste rzęsy lekko zawijane przy końcach i nagle miałam wielką ochotę ją zabić, za to, że jest taka ładna. Udało mi się z Jane, więc z nią też mi się uda. Mhm, chciałabyś nędzna kobietko.
-Co sądzisz o ziemniakach w mundurkach?-zapytał ją nagle Puppeter, a ona przez chwilę patrzyła na niego zdziwiona zadanym pytaniem.
-Co?-zaczęła się śmiać.-Lubię robić z nich kulki i rzucać wrednym sukom we włosy-tu spojrzała na mnie z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
-Ja też!-oboje zaczęli się śmiać.
Nagle Raven wzięła trochę ziemniaków z talerza, zrobiła z nich kulkę i po chwili miałam ją we włosach. Puppeter zrobił to samo. Byłam obrzucana kulkami z ziemniaków, a Jeff patrzył i się śmiał. Nagle się do nich dołączył.
-JEFF!-wrzasnęłam wycierając oczy z kulek.-Co Ty robisz?!
Ciepłe łzy zaczęły zalewać moje policzki. Wybiegłam z jadalni i usłyszałam jeszcze jak Slender na nich krzyczy.
Weszłam do łazienki w moim pokoju i zaczęłam zmywać jedzenie z włosów i twarzy wciąż płacząc.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam mocniej płakać.
Poczułam na ramieniu czyjąś rękę.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Slendera stojącego nade mną.
Usiadł obok mnie i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.
Przy nim czułam się bezpieczna i taka... Kochana...
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Raven
Spojrzałam na Jeff'a siedzącego naprzeciwko mnie i lekko się uśmiechnęłam.
Wstałam i usiadłam pomiędzy nim, a Ben'em.
Blondyn przesunął się żeby zrobić mi więcej miejsca.
Jeff cały czas na mnie patrzył.
Przysunęłam się bliżej niego i połączyłam nasze usta w pocałunku.
_____________
Krótki rozdział, wiem, ale od poniedziałku to się zmieni! Będę miała ferie=Więcej czasu=pisanie rozdziałów dla Was, długich i często (możliwe nawet, że codziennie ^^) mam nadzieję, że nie jesteście źli, że tak rzadko ostatnio dodaję, ale no wiecie... Szkoła :c
Przepraszam.bardzo. bardzo. Bardzo :c
Po raz kolejny dziękuję, tym razem za 8 tyś wyświetleń. Omg, aż nie wierzę. *-* Kocham Was ❤❤❤
Jeżeli to czytasz, proszę skomentuj, a jeżeli się spodobało zostaw też gwiazdkę. Z góry dziękuję, do następnego ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top