Rozdział 2

**Rey**
Lekcję minęły mi szybko . Dzisiaj nie musiałam na szczęście iść do pracy .
Kiedy wychodziłam ze szkoły zobaczyłam trening szermierki . Ben wygrywał z wszystkimi . Sama czasami ćwiczyłam szermierkę . Byłam samoukiem . Patrzyłam się tak długo , że podszedł do mnie trener .
- Ty też na trening ? - zapytał .
- Ja znaczy nie . Co ? Tak - nie wiedział co powiedzieć . Trener odszedł . Popatrzyłam na Bena . Miał inny kask niż wszysty . Był czarny z szarą siatką , wyglądała trochę jak robot .
Trener znów do mnie podszedł i dał mi strój.
- Masz męski  , bo damskich na razie nie ma - powiedział . Już chciałam powiedzieć , że tylko obserwuje , ale miałam ochotę zmierzyć się z Kylo .
Wzięłam strój i poszłam do szatni .
Stanęłam przed lustrem , wyglądałam jak chłopak .
Ubrałam się i poszłam na sektor .
Ben właśnie zdejmował maskę tak to nazywałam .
- Dobra kto teraz ? - zapytał .
Nikt się nie zgłosił , tylko ja podniosłam rękę .
- Nowy , dawaj - chłopak się sztucznie uśmiechnął  i założył maskę .
Zaczęliśmy walkę .  Dotknął mnie pierwszy raz , potem drugi . Nie mogę z nim przegrać . Następnie ja dotknęłam go dwa razy . Walczyliśmy o ostatni punkt . Chłopak się potknął i zgarnęłam ostatni punkt . Na końcu przejechałam mieczem po miejscu na twarzy gdzie chłopak miał bliznę . Zobaczyłam że wszysty zaczęli klaskać . Nawet trener , który przyszedł na koniec . Solo zdjął maskę i popatrzył na mnie z zdziwieniem .
Zrobiłam to samo i pomachałem włosami .  On tylko otworzył usta .
Wszysty stali jak wryci . Dziewczyna pokonała sławnego Kylo Rena .
- Jednak nie jesteś najlepszy - powiedziałam i podałam mu rękę .
On tylko wstał i popatrzyłam na mnie że złością .
- To co może zostaniesz z nami - spytał trener.
- Chyba podziękuję - powiedziałam .
- Zastanów się jeszcze - powiedział .
- Zostanę dziś do końca - popatrzyłam się na Bena . Chwilę potem trener gdzieś zniknął . Walczyłam jeszcze z jakimś chłopakiem i wygrałam . Potem resztę treningu razem z Benem patrzyłam . Zadzwonił dzwonek . Koniec treningu . Wszysty zaczęli się zbierać do szatni . Nagle poczułam , że nie stoję na ziemi . Kylo przerzucił mnie przez ramię i niósł w kierunku szatni . Zaczęłam go bić po plecach i się wiercić , jednak to nic nie pomogło .
- Pamiętasz o naszej umówię ? - odparłam w końcu   .
- Tak , ale to ty odezwałaś się pierwsza - powiedział . Byliśmy już pod szatnią damska więc chłopak mnie odstawił  .
- Drugi raz mnie nie pokonasz - uśmiechnął się zadziornie i poszedł do swojej szatni . Ja się przebrałam i oddałam strój trenerowi .

Nie mam zamiaru mówić nikomu i tym , że wygrałam z Benem . Sama bym nie chciała , aby cała szkoła wiedziała , że mieszkam w domu dziecka . Położyłam się na łóżku .
Jeszcze tylko miesiąc do mojej osiemnastki.  Rodzice zostawili mi w spadku mieszkanie i trochę pieniędzy . Nie miałam zamiaru hucznie świętować osiemnastki . Chciałam zrobić tylko trzy rzeczy . Odebrać dowód , odebrać klucze do mieszkania i zaadoptować psa . To ostatnie chciałam zrobić najbardziej . Kocham zwierzęta i rośliny . Często włączam się w akcję pomagające ziemi . Niedługo w szkole ma być sadzenie drzew . Zapisałam się jako pierwsza . Rozmyślanie przerwało mi pukanie do drzwi .
- Rey ktoś do ciebie - powiedział opiekun.
- Już idę - wstałam z łóżka i ubrałam sweter . Pewnie to Poe i Finn . Tylko oni  wiedzą gdzie mieszkam . Ku mojemu zdziwieniu nie byli to oni .
- Witaj Rey - powiedział mężczyzna i mnie przytulił . Był to Luke Skywalker . Przychodził czasami do sierocińca . To on nauczył mnie szermierki .
- Dzień dobry - odpowiedziałam .
- Słyszałem , że wygrałaś z Benem - popatrzył na mnie .
- Owszem , ale skąd ? - zapytałam zdezorientowana. 
- A no tak , Ben to mój siostrzeniec - powiedział . Świetnie moja szefowa i mój mentor to rodzina Kylo.  Może się jeszcze okaże , że Poe i Finn to jego kuzyni .
- Naprawdę  powiedział panu ? - spytałam .
- Niechętnie , ale powiedział - uśmiechnął się . Czyli jednak nie jest zadufanym w sobie dupkiem .
- A jak tam u ciebie ? - zapytał .
- Dobrze - odpowiedziałam . Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i wróciłam do budynku.

**Ben**
Szedłem właśnie do szatni . Jak to możliwe , że ona mnie pokonała . Jednak nie jestem najlepszy.  Jestem wściekły . Nie na nią , leć na siebie . Jakaś część mnie nie pozwala mi się na nią gniewać.  Zauważyłem Rey jak idzie do swojej szatni . Nie wiem dlaczego , ale postanowiłam , że wezmę ją na ręce . Przerzuciłem ja przez ramię. Dziewczyna zaczęła bić mnie po plecach i się wyrywać . Nie dałem za wygraną.
-  Pamiętasz o naszej umówię ? - spytała .
- To ty odezwałaś się pierwsza - odpowiedziałem i postawiłem ja na ziemi. Uśmiechnołem się i poszłem w stronę swojej szatni .
- Drugi raz mnie nie pokonasz - odparłem w jej stronę .

Po treningu udałem się prosto do domu . Kiedy wszedłem do domu  poczułem zapach pieczonego kurczaka .
- Hej synku . Właśnie zrobiłam obiad. Zjesz z nami ? - spytała moja mama .
W kuchni siedział wujek Luke . Ojca jak zwykle nie było .
- Witaj Ben . Jak tam w szkole ? - zapytał kiedy usiadłem koło niego .
- Normalnie - odparłem chłodno .
- A trening jak ? - kobieta właśnie położyła kurczaka na stole.
- Dobrze - odpowiedziałem i popatrzyłem się na ścianę , aby uniknąć kontaktu wzrokowego .
- Znów pokonałeś wszystkich ? - dodała . Nie umiem i nie lubię jej okłamywać . Z ojcem nie mam takiego problemu .
- Prawie . Wygrała że mną tylko Rey - odpowiedziałem.  Mama i Luke wymienili spojrzenia i się uśmiechnęli .
- Wiesz , że Rey pracuję w Rebeli* ? - zapytała .
- Tak , wiem - na tym skończyła się rozmowa o mnie . Zjedliśmy obiad rozmawiając i słuchając historii wuja.

Poszedłem na górę i odrobiłem lekcję . Oczywiście oprócz chemii . Na przerwie przepisze od Huxa . Odszedłem od biurka i zaczełem uderzać w worek treningowy . Musiałem rozładować złość .

* Kawiarnia nazywa się Rebelia .

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top