XXII

Rey

To był naprawdę wymagający tydzień. Mimo, że nie miałam treningów fizycznych i moje mięśnie w końcu odpoczęły, to umysł był na skraju wytrzymałości. Trenowałam "chowanie wspomnień" jak to chłopaki nazwali. Było to ciężkie, ale w mojej nadchodzącej wielkimi krokami misji, bardzo potrzebne. 

W końcu udało nam się ułożyć w miarę logiczny i sensowny plan. Muszę, o ironio, zbliżyć się do Finna. Oszukać go w najgorszy sposób. Mam mu wyznać miłość. I, co mocno zaznaczył Jack, nie unikać kontaktu fizycznego. To mogło by zaprzepaścić misję, a tego nie chcemy. Będę musiał przeboleć kilka tygodni. Jakoś sobie poradzę. 

Bałam się, że jak już będę w bazie Ruchu Oporu, to On wróci. Tam nie będzie Kylo. To jest mój największy problem.

Kolejny, tyczy Lukea Skywalker. Zapewne będzie mnie uczył jasnej strony. Przez ten tydzień dużo myślałam. I stwierdziłam jedno- nie jestem cholerną zdrajczynią. Znaczy jestem, ale dla Ruchu Oporu. Nie dla Najwyższego Porządku. Teraz to jest mój dom. Za bardzo się do niego przyzwyczaiłam, żeby teraz zrezygnować.

Kylo

Rey jest gotowa. Teraz musi dowieść lojalność. Trochę się tego obawiam. Niby uczy się ciemnej strony i nie sprzeciwia się jej naukom, ale gdzieś z tyłu głowy męczy mnie niepewność. Zaraz mam ją rozwiać. Albo potwierdzić. W dodatku, to ja będę ją sprawdzał. Jackowi coś wypadło i musiał niezwłocznie lecieć do akademii.

Rey czekała na mnie w swoim pokoju. Stwierdziłem, że tak będzie "mniej boleśnie".  Kiedy zobaczyłem ją siedzącą na łóżku i machającą nogami, które nie sięgały do ziemi, zorientowałem się, że nie będę jej widział przez pewien czas. A może to być bardzo długo. Spojrzała na mnie dużymi orzechowymi oczami. Gdzieś tam, w ich głębi, zobaczyłem nutę smutku.

- Będzie bolało, prawda?- Przytaknąłem, przygryzając wnętrze policzka. Nie chciałem robić jej krzywdy. - Zrób to szybko. Proszę.

- Dobrze.- Starałem się, jak najbardziej ukryć drżenie mojego głosu. - Postaraj się o niczym nie myśleć. Oczyść umysł. Tak jak podczas medytacji.- Przytaknęła i usiadła w sadzie skrzyżnym. Położyła ręce na kolanach. Zamknęła oczy.- Gotowa?- Jak można być gotowym na coś takiego?

- Tak.- Zacząłem.

Powoli wchodziłem do jej świadomości. Przedzierałem się przez gąszcz wspomnień aby dotrzeć do nici myśli. Na razie szło gładko. Co jakiś czas, przed oczami pojawiało mi się jakieś mniej lub bardziej ważne wspomnienie Rey. Jednak, nie na tym miałem się skupić. Jej nitka myśli była splątana. Wszystko było w nieładzie. Zdaje mi się, że to, czego szukam, jest w centrum "kłębka". To nie będzie dla Rey przyjemne.

Rey

Na początku nie było najgorzej. Po prostu dzieliłam się z Kylo wspomnieniami. Ale on sięgał głębiej. I czym głębiej mojego umysłu się znalazł, tym bardziej doskwierał mi ból. W pewnym momencie, po prostu musiałam krzyknąć. Już nie dawałam rady. Łzy, lejące się po moich policzkach, skapywały na ziemię. Starałam się skupić na tym dźwięku. Kapanie. Krople uderzające o metal. Jednak nie potrafiłam przechytrzyć bólu.

Kylo

Trochę to trwało, ale dokopałem się. Dzięki naszemu połączeniu, czułem ból Rey. Nie do wytrzymania. Musi przechodzić straszne katusze. Dlatego musiałem się pospieszyć. Żeby cierpiała najmniej, jak to możliwe. W końcu znalazłem co chciałem. Odpowiedź bardzo mnie ucieszyła. Szybko wyszedłem z głowy dziewczyny.

Nie siedziała już w pozycji do medytacji. Leżała na boku. Ciężko oddychała. Od płaczu miała czerwona twarz. Jej oczy, były mocno zaciśnięte, jakby to miało pomóc przy walce z bólem. Cicho łkała. 

Ukucnąłem przy niej i delikatnie pogłaskałem po policzku.

- Rey. Już koniec.- Otworzyła oczy. Było w nich tyle cierpienia.- Już po wszystkim.- Pociągnęła nosem i ociężale usiadła, prawie spadając przy tym z łóżka. Złapałem ją i mocno przytuliłem. 

Nie wiem ile trwaliśmy w uścisku, ale nie zamierzałem jej puścić dopóki się nie uspokoi. Poza tym, trzymała się mnie kurczowo. Miałem dużo czasu na przemyślenie pewnej sprawy. Mam jej nie widzieć przez dłuższy okres czasu. A ona, ma wtedy udawać uczucie do kogoś, kogo nienawidzi. Boję się jednego. Rey tak bardzo pragnie bliskości, że może przestać go nienawidzić. A ja, złapałem się na tym, że... powoli się w niej zakochuje. Chcę, żeby była moja, a ona ma być kogoś innego. 

Już nie płakała. Muszę to zrobić. Chcę jej pokazać, że jest dla mnie ważna. Jednocześnie nie chcę, aby się spłoszyła. Odsunąłem ją od siebie na długość przedramion. Powoli zbliżyłem się do jej twarzy. Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Teraz nic mnie nie powstrzyma. Połączyłem nasze usta w pocałunku. Odwzajemniła go. Ten był inny. Pełen emocji. Pogłębiłem go bardziej, na co Rey mi pozwoliła. Zarzuciła mi ręce na szyje i przyciągnęła bliżej siebie. W końcu, oderwaliśmy się od siebie aby zaczerpnąć powietrza. Znowu poczułem to okropne, piekące uczucie w klatce piersiowej. Tym razem było inaczej. Nie uciekłem. Rey się delikatnie zarumieniła i uśmiechnęła. Idealna.

- Wróć do mnie.- Szepnąłem.

- Wrócę.- Odpowiedziała jeszcze ciszej.- Obiecuję.

Piekący ból zniknął.

- Powinnaś odpocząć.

- A...zostaniesz?- Spojrzała błagalnie.

-Tak.

Hejka!

No to teraz zaczyna nam się prawdziwe reylo. Moment, na który wszyscy czekali. A tu akurat Rey musi lecieć na pierwszą misję.

Jak sobie poradzi? Czy dotrzyma obietnicy?

Tego dowiecie się w następnym rozdziale!

Ale reklama mi wyszła haha. Normalnie zwiastun.

Trzymajcie się mocno i niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top