XX


Kylo

Dzisiejsze obrady były strasznie nudne. Próbujemy znaleźć bazę Ruchu Oporu. Z bardzo marnym skutkiem. Nie udzielałem się. Słuchałem tych idiotów. Hux wymyślił jakiś radar. Nawet się na tym nie skupiłem. Wiedziałem, że to nie ma sensu. Wyszedłem przed końcem.

Zaraz ma przyjść do mnie Jack. Ma opowiedzieć mi o przebiegu szkolenia Rey. Widziałem kilka jej treningów. Jak na taki krótki czas, idzie jej naprawdę nieźle. Mimo, że jeszcze z nikim nie wygrała, widać postępy.

Przejeżdżam dłonią po mojej bliźnie na twarzy. Jednak kogoś pokonała. Uśmiecham się delikatnie na tą myśl. Wtedy się z nią bawiłem. Sprawdzałem. I się przeliczyłem. Była lepsza, niż przypuszczałem. Rozmyślanie przerywa mi pukanie do drzwi.

-  Wejść!- Do mojego pokoju wchodzi Jack.- I jak jej idzie?

- Przecież wiesz. Byłeś na jej treningach.- Przytakuję.- Całkiem dobrze. Ale musi być szybsza. Nigdy nie dorówna siłą mężczyźnie i to może ją zabić. Jest drobna i zwinna, ale za wolna.- Urywa i przez chwilę siedzimy w milczeniu.- Dzisiaj... Dzisiaj było inaczej.

- W jakim sensie?- Nie spodobał mi się sposób w jaki to powiedział.

- Była jakaś rozkojarzona. W ogóle nie szła jej walka. Więc zabrałem ją na przesłuchanie. Ten rebeliant się niedawno obudził. Trzeba go było sprawdzić. Pytała się czy będziemy go torturować. To trochę, do niej nie podobne.- Przytaknąłem.- Ale to nie o to chodzi. 

- A o co?- Trochę się tego obawiałem.

- Ona go znała. A on ją. Wydaje mi się, że całkiem dobrze. Ona go... Delikatnie mówiąc nienawidzi. A on... No cóż... Chyba, kocha ją.- Nie za bardzo do mnie to docierało. Kto?- Sama chciała z nim rozmawiać. Wiem, że nie powinienem, ale pozwoliłem jej. Jak wyszła byłą zła. Ona była piekielnie zła. Ale dowiedziała się czegoś ciekawego. Skywalker przyłączył się do Ruchu Oporu.- Czyli starzec wylazł z nory.- Ale ten... Ten chłopak. Jak go wyciągnęli to krzyczał.

-  Co?

- Że ją kocha. Że to nie jest ona. A Rey nic sobie z tego nie robiła. No wiesz, myślałem, że ją to trochę poruszy. Ale nie. Kiedy spytałem się o co mu chodziło, to powiedziała, że to idiota. I, że go nienawidzi.

- Ciekawe, kto to był.

- Bardzo. Ale raczej nie powie. Nie chciała potem o tym rozmawiać. 

- Dobrze, może ja spróbuję.- Spojrzał na mnie zaskoczony.

- A już nie jest obrażona?

- Nie, raczej nie. Pogadam z nią.

- Dobra, to wiesz. Jak coś byś się dowiedział, to mi powiedz.- Przytaknąłem a Jack wyszedł. Teraz muszę porozmawiać z Rey.


Poe

Finn wszedł do celi zapłakany jakoś...dawno. Milczał. Leżał na pryczy plecami do mnie i milczał. Nie reagował na zaczepki. Dopiero za którymś razem, udało mi się do niego dostać.

- Finn. No dawaj. O co cię pytali?- Już byłem zmęczony, próbami dotarcia do przyjaciela.

- Ona tam była.- Odparł cicho. Jednak usłyszałem.

- Jaka znowu ona? Wszędzie masz kochanki, czy jak?- Wstał i usiadł na ziemi, na przeciwko mnie.

- Nie Poe. Ona. Rey.- To się nie spodziewałem.

- Czyli ją znaleźliśmy. Super. Misja udana. Można wracać.- Spojrzał na mnie z mordem w oczach.

- Przestań się wygłupiać. Ona mnie nie kocha! Zrobiłem dla niej wszystko! Dałem się dla niej pojmać! A ona powiedziała mi prosto w twarz, że nie jestem dla niej nikim więcej, niż przyjacielem.- Chyba zaraz znowu się rozpłacze.

- Nie maż się. Tak się zdarza. Nic w tym dziwnego. A po za tym, mówiłeś, że to fajna laska. Może znalazła sobie jakiegoś Rena, albo coś.

- Przestań!- Krzyknął przez łzy.- Najgorsze jest to, że chyba masz racje. Była z jakimś chłopakiem. A on nie był chętny, żeby zostawiać ją samą ze mną. Rozumiesz?! Wybrała sobie jakiegoś śmiecia! Mordercę! Ona, Rey. Taka dobra Rey...- Wybuchł płaczem jak mała dziewczynka. Wniosek jest jeden. Zaciągnął mnie tu, żeby odbić dziewczynę, która ma go w dupie. Ekstra.


Rey

Po głowie krążyły mi słowa Finna. Nie było mi go szkoda. Ale było mi źle. Jak on mógł? Czemu nie zachował tego dla siebie?

Leże na łóżku i patrzę się w sufit. Ktoś puka do drzwi. nie mam ochoty się z nikim widzieć. Ignoruję pukanie. Jednak osoba po drugiej stronie, jest bardzo niecierpliwa. Wchodzi bez pozwolenia. Nawet bez patrzenia, wiem kto to. Kylo. Wyczuwam jego moc.

- Rey. Co się stało.- Staje przy łóżku. Czuje na sobie jego wzrok.- Jack mi powiedział. Kto to był?- Wiem, że mi nie ustąpi. Taki jest. Zrobi wszystko, aby się dowiedzieć. Więc po co mam to przedłużać?

- Finn. Uciekłam z nim z Jakku.

- Nie wiem kto to.- No tak. Szturmowcy nie mają imion tylko dziwne numerki.

- Uciekł z Najwyższego Porządku z pilotem z Ruchu Oporu.

- A. FN-2187. Zdrajca.

- Tak to ten.- Odpowiadam. Milczymy. Kylo intensywnie się nad czymś zastanawia.- Nad czym tak myślisz?- Spoglądam na niego. Usiadł na brzegu łózka.

- Kim on dla ciebie był?- Pyta, marszcząc przy tym nieco brwi.

- Był moim przyjacielem. Ale wszystko zepsuł. 

- W jakim sensie.- Spogląda mi w oczy.

- Kiedy miałam lecieć do Skywalkera, powiedział coś. Myślał, że nie usłyszałam. Ale się mylił. Przez niego nie poleciałam na Ahch-To.

-To tam się ukrywał? Nie wpadł bym na to.

- Pewnie dlatego się tam ukrył.- Teraz mnie już nie obchodziło czy znajdzie Skywalkera i go zabije. Może nawet zabić Finna. Ulżyło by mi.

- To co ci powiedział? Ten cały Finn?- Oczywiście musi wiedzieć wszystko. Z jednej strony mnie to wkurza, ale z drugiej, pokazuje, że mnie słucha. 

- Że mnie kocha.- Milczy.- Ja jego nie. I czułam, że powinnam. Bo jeśli nie, to nikt mnie nie pokocha.- Po moim policzku spłynęła samotna łza.- Że dla nikogo nie będę ważna.- Kylo starł łzę kciukiem.

- Nie mów tak. Jestem pewien, że ktoś cię pokocha. Skąd wiesz, że już ktoś tego nie robi?- Wzruszyłam ramionami. Jakoś mi się lepiej zrobiło.- Muszę już iść, ma trochę papierów. Jak coś to wiesz, gdzie mnie szukać.- Przytaknęłam.

Kylo wyszedł, a ja nadal leżałam i rozmyślałam o naszej rozmowie. " Skąd wiesz, że już ktoś tego nie robi?". O co mu chodziło? Teraz jestem zbyt zmęczona, żeby o tym myśleć.


Hejka!

Witam wszystkich w nowym rozdziale. To już dwudziesty. Ale to szybko idzie.

Dziś niestety ostatni dzień maratonu. Wracam do normalności. W przyszłym tygodniu postaram się wrzucić jakieś trzy rozdziały, bo potem nie wiadomo jak to będzie. Na pewno jak wrócę do szkoły, to rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Ale będą się pojawiać.

Planuję co jakiś czas robić takie maratony. Wydaje mi się, że to nawet fajne i można się nieźle wkręcić.

Do następnego i niech Moc będzie z Wami!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top