XIII


Kylo

Po wyjściu z pokoju Rey, szybko zamknąłem się w swojej kajucie od środka. Nie mam ochoty nikogo widzieć i z nikim rozmawiać. Po co ja to zrobiłem? Po cholerę ją dotykałem? Mogłem się powstrzymać. 

Teraz jestem wściekły. Na Rey. Na siebie. Na wszystko co istnieje. Czemu ja nadal jestem taki słaby? Przecież zniszczyłem Bena. Czemu on powraca w takich momentach? Muszę jakoś się uspokoić, wyżyć się na czymś. Nie chcę demolować Niszczyciela. Hux znowu by się wydzierał. Worek treningowy będzie lepszy.

Wparowałem do sali. Nawet nie zastanawiałem się nad obwiązaniem dłoni bandażem. Uderzam. Raz, drugi, trzeci. Bije na oślep. Nie zwracam uwagi na technikę. Po prostu biję. 

Po jakiś czasie, czuję jak knykcie zaczynają pękać. Jak krew ścieka po moich przedramionach i skapuje na ziemię. Nigdy nie doprowadziłem się do takiego stanu.

Pot leje się ze mnie strumieniami. Miesza się z krwią. Ale ja nie przestaję. Uderzam w worek coraz mocniej. Myślę o swoich słabościach. Uczucia. Śmierć ojca. Po co jeszcze o tym myślę? Zabiłem go i tyle! Nie moa go już! Nie ma!  Kolejne uderzenie. Akademia. Miałem być Jedi. Miałem być najlepszy, a mistrz, mój mistrz, chciał mnie zabić. Zamiast mi pomóc, postanowił pozbyć się problemu. Kolejnego uderzenia, worek już nie wytrzymał. Zerwał się z liny i poleciał na ścianę. Upadłem na kolana. Klęczałem w kałuży z krwi, potu i jeszcze czegoś. Czegoś słonego, wypływającego z moich oczu. Łzy. Dlaczego nie potrafię być silny?


Rey

Po wyjściu Kylo, jeszcze przez chwilę siedziałam bez ruchu. Nie rozumiem. Jego zachowanie jest dziwne. Raz mnie pociesza, a potem na mnie krzyczy i mnie poddusza. Potem normalnie ze mną rozmawia i nagle bierze go na jakieś czułostki i przeprosiny. Myślałam, że to ja mam problemy z emocjami. Myliłam się. Gdzieś w głębi poczułam, że Kylo potrzebuje pomocy. A ja mogę mu pomóc. Tylko jak? Zwykła rozmowa wystarczy? Nie mam pojęcia, ale warto spróbować. Tylko najpierw się przebiorę.

Zdecydowałam się na obcisłe spodnie i przylegającą bluzkę. Wszystko oczywiście w czarnym kolorze. Włosy związałam w koński ogon. Przejrzałam się w lustrze. Wydaje się być dobrze, więc mogę iść. Zatrzymałam się przed drzwiami. Kylo był zmęczony. Było to po nim widać. Pewnie śpi. Nie powinnam mu przeszkadzać. Możemy przecież porozmawiać po treningu. Prawda?

Z racji, że nie miałam co robić, postanowiłam, że pomedytuję. Jeszcze na Jakku słyszałam, że użytkownicy mocy medytują, żeby lepiej ją zrozumieć czy coś takiego. W sumie czemu miałabym nie spróbować? Usiadłam w siadzie skrzyżnym na podłodze i zamknęłam oczy. Nie wiedziałam co zrobić dalej, więc wyobraziłam sobie morze. Tak jak na Jakku. Jednak to morze, było inne niż to, które widziałam w swojej głowie, kiedy byłam na pustynnej planecie. Wcześniej, była to delikatnie błękitna tafla wody. Prawie w ogóle się nie poruszała. Jednak to morze, które miałam przed oczami teraz, było wzburzone. Ciemne i spienione fale odbijały się od ostrych skał. W powietrzu szalał wiatr. Zaczęłam się stresować. Przecież medytacja powinna wyciszać. Co się dzieje? Z transu wybudziła mnie chłodna faja, rozpryskująca się na mojej twarzy. Mokra, upadłam na plecy. Raczej nie tak wygląda medytacja.


Poe

Plan nie podobał mi się od samego początku. Lubię ryzyko, ale włamanie się na okręt wroga, nie jest już ryzykiem. To głupota i pewna śmierć. Niestety Finna nie dało się przegadać. Uparł się, że uratuje Rey. Dlatego też, siedzę teraz za sterami Sokoła i lecę na Niszczyciela. 


Kylo

Udało mi się pozbierać. Co jak co, nie ważne jak bardzo jestem załamany, ja zawszę się podnoszę. Tak też zrobiłem teraz. Otarłem łzy. Starłem krew z podłogi. Zawiesiłem worek. Wyszedłem z sali treningowej. Znowu byłem Kylo Renem. 

Docieram do swojego pokoju. Potrzebuję prysznica. Zimnego. Zrzucam z siebie ubrania. Wchodzę pod strumień lodowatej wody. Chłód sprawia, że przestaje myśleć o wszystkim. O wszystkim tylko nie o Niej. Rey nie opuszcza moich myśli ani na minutę. Jest zemną zarówno teraz, jaki i była ze mną na sali treningowej. Udawałem, że o niej zapomniałem. Okłamywałem tylko samego siebie. Nie był bym w stanie o niej zapomnieć. 

Z rozmyślań wyrywa mnie pieczenie kostek u dłoni. Wychodzę spod prysznica. Patrzę na poranione knykcie. Nie zamierzam się nimi zajmować. Może ból fizyczny chodź trochę odwiedzie mnie od myślenia. Zakładam świeże ubranie. Na dłonie nasuwam rękawiczki. Odczuwam ból i dyskomfort ale nie powstrzymuję mnie to. Nie zdejmę ich. Mogę pokazać słabość przed samym sobą, ale nie przed innymi. 

Jest już osiemnasta. Nie śpię od dwóch dób. Nie jest to najlepsze dla mojego organizmu, ale wystarczy mi medytacja. Mam niecałą godzinę. Tyle mi wystarczy.


Rey

Nie wiem ile tak leżałam, ale moje ubrania zdążyły wyschnąć. Za dziesięć minut wybija dziewiętnasta. Muszę się ogarnąć, przestać myśleć o próbie medytacji. Może spytam się mistrza co to było? Kuszące, jednak czuję, że zadaję mu za dużo pytań. To może poczekać. Najpierw chcę porozmawiać o tym, co ostatnio się z nim dzieje. 

Przebieram się w leginsy i obcisłą bluzkę z krótkim rękawkiem. Tak powinno być mi wygodnie. Poprawiam fryzurę. Chcę w niej coś zmienić. Przez całe życie, czesałam się w charakterystyczne trzy koki. Ostatnio stwierdziłam, że są zbyt dziecinne. Jednak koński ogon wydaje się być taki nudny. Poprawiam kucyka i sięgam po drugą gumkę. Czeszę warkocza. Moje włosy są na tyle długie, że warkocz sięga mi za łopatki. Oglądam nową fryzurę s każdej strony. Podoba mi się. Mogę iść trenować. 

Idziemy z Kylo w milczeniu. Widać, że pomimo całego wolnego dnia, nie spał. Nie nosi przy mnie maski, przez co mogę przyglądać się jego twarzy. Robię to bardzo dogłębnie. Poza zmęczeniem, wydaje się być zestresowany. Przygryza niespokojnie policzek od środka. Nie spodziewałam się, ze zobaczę go kiedyś w takim stanie. Kylo Ren coraz bardziej mnie zaskakuje. Teraz już wiem czemu nosi maskę. Wszystkie emocje, wyraźnie widać na jego twarzy. Ciekawe czym się stresuje? Może to przez to, co stało się nad ranem? O tym porozmawiamy po treningu.

Na sali treningowej również się do siebie nie odzywamy. Słychać tylko syk zderzających się mieczy treningowych. Co jakiś czas Kylo mnie poprawia. Ja przytakuję i kontynuujemy sparing dalej.

Po godzinie ćwiczenia, czuję każdy mięsień w ciele. Dzisiaj jest ciężej. Teraz widzę, że Kylo dawał mi fory. Gdyby walczył tak na Starkiller, teraz byłabym martwa. Podnoszę się z ziemi po raz kolejny. I znowu przegrywam, poparzona w łydkę. Znowu trzymałam rękę za wysoko. 

- Wystarczy. Jutro o szóstej.- Mówi Kylo i wychodzi. Nie tak to miało wyglądać. Zbieram się z podłogi i pomimo piekącego bólu, wybiegam z sali. Nie odszedł zbyt daleko. Podbiegam do niego, a on patrzy na mnie ze zdziwieniem. 

- Chciałam porozmawiać.- Wysapuję.

- O czym?

- O dzisiejszym poranku.

- Nie mamy o czym rozmawiać. Dobranoc Rey.- Nawet nie zauważyłam jak doszliśmy do swoich pokoi. Trochę zdziwiła mnie jego odpowiedź, jednak ja się tak łatwo nie poddam. Wchodzę do swojej kajuty i padam zmęczona na łóżko. Nie mam siły brać prysznica. Zasypiam w przepoconych ubraniach.



Hejka!!!!!!!!!!!

Jakoś tak mnie dzisiaj wzięło na napisanie rozdziału w trochę innym stylu. Co o tym myślicie?

Standardowo zachęcam do komentowania.

Widzimy się w następnym rozdziale

Niech Moc będzie z Wami

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top