41


In your eyes

Stałam pod drzwiami swojego domu, a poziom mojego stresu sięgał zenitu. Uspokajał mnie jedynie fakt, że mam obok siebie Shawn'a. Gdyby nie on, zapewne nie zdecydowałabym się na rozmowę z Aiden'em. Chłopak potrzebował leczenia, był niebezpieczny i bałam się, że może zrobić mi krzywdę, dlatego obecność Shawn'a gotowego do pomocy w ewentualnej sytuacji zagrożenia sprawiała, że czułam się pewniej.

Brunet posłał mi pokrzepiający uśmiech, układając swoją ciepłą dłoń na dole moich pleców. Odwzajemniłam uśmiech, po czym obdarowałam go krótkim pocałunkiem.

Delikatnie pociągnęłam za klamkę, otwierając drzwi. Niepewnie rozejrzałam się po wnętrzu mieszkania, spodziewając się zastać tam istny harmider, jednak pozytywnie się zaskoczyłam, widząc wszystko na sowim miejscu.

W stylu Aiden'a było ukazywanie swojej frustracji poprzez niszczenie wszystkiego, co stało mu na drodze.
Nie jestem w stanie stwierdzić, ile rozbitego szkła posprzątałam po nim w czasie naszego związku. Wtedy jeszcze uważałam, że każdy ma prawo się zdenerwować, a to, że Aiden ukazuje wściekłość w taki sposób było całkowicie normalne.
Jednak z czasem przestałam obawiać się o swoje wazony i inne szklane ozdoby, a zaczęłam martwić się o siebie. O to, że gdy chłopak podczas swojego ataku furii nie znajdzie na swojej drodze niczego, co mógłby zniszczyć, w końcu uderzy mnie.

Weszłam do środka, niepewnie stawiając kolejne kroki na drewnianych panelach. Shawn podążał tuż za mną.

Aiden'a zastaliśmy w salonie. Siedział na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach. Wydawało mi się, że płakał.
Moje przypuszczenia potwierdziły się, gdy brunet gwałtownie wstał z sofy, słysząc nasze kroki. Jego policzki były załzawione, miał przekrwione oczy i czerwone usta, zapewne od ciągłego ich przegryzania.
Aiden uwielbiał się karać w ten sposób. Często przegryzał wnętrze policzka, albo wargi aż do krwi. Nie lubiłam tego i nie chciałam żeby robił sobie w ten sposób krzywdę, ale moje błagania na nic się nie zdawały.

- Sky - szepnął brunet, patrząc mi prosto w oczy. Przeraziłam się. Były tak lodowate, puste.

- Aiden, już wszystko jest dobrze, okey? - oznajmiłam, delikatnie unosząc kącik ust, aby dodać mu otuchy - Porozmawiajmy.

- Tak, powinniśmy - potwierdził, a jego wzrok na moment przeniósł się na stojącego za mną bruneta. Jednak w żaden sposób nie skomentował jego obecności, jedynie przesunął się na kanapie, wskazując, abyśmy oboje usiedli obok niego. Niepewnie ruszyłam w stronę siedzącego na kanapie bruneta.
Shawn delikatnie złapał moją dłoń, po czym wskazał, abym usiadła po drugiej stronie kanapy. Sam usiadł pomiędzy mną, a Aiden'em.
Nieobecny wzrok Smith'a na chwilę spoczął na naszych złączonych dłoniach. Trwało to dosłownie sekundę, po której jego spojrzenie ponownie utkwiło w przestrzeni przed nim. Sprawiał wrażenie smutnego i zawiedzionego.

- Zdecydowałem, że pójdę się leczyć - oznajmił, niesamowicie mnie przy tym zaskakując. - Mam problem i wiem o tym, ale do tej pory wypierałem to ze swojej świadomości. Pójdę do lekarza, zrobię to dla ciebie, Sky - powiedział ochrypłym głosem, odwracając się w moją stronę. Jego wzrok zatrzymał się na moich ustach, jednak uniósł go, aby spojrzeć mi w oczy - Przed tym, chce zadać Ci tylko jedno pytanie, Sky. I proszę o szczerą odpowiedz - oznajmia, a ja pospiesznie kiwam głową.

Shawn jeszcze mocniej ściska moją dłoń, czując, że moje ciało zaczyna delikatnie się trząść. Stresuję się.

- Kochasz mnie? - pyta cicho, a ja na moment zamieram. W jego głosie dostrzegam nutkę błagalnego tonu. Chce, abym to potwierdziła.

Potrzebuje tego, szczególnie teraz, gdy w końcu zdecydował się na leczenie. Potrzebuje miłości, zapewnienia, że jeszcze komuś na nim zależy, że ma dla kogo walczyć.

Bo Aiden Smith już dawno przepadł. Zagubił się, zapominając walczyć o siebie. Zawsze walczył dla kogoś. Teraz potrzebował zapewnienia, że gdy wróci, ktoś jeszcze mu zostanie. Że zawsze będzie miał czyjąś miłość.

Nie mogłam odebrać mu tej pewności. Bo nie ważne co mi zrobił, był moją pierwszą, prawdziwą miłością. O takich ludziach się nie zapomina.

- Aiden, zawsze będę Cię kochała, rozumiesz? - oznajmiłam - Może nie w ten sposób w jaki kochałam Cię, gdy byliśmy w związku, ale będę kochała Cię jako przyjaciela. Przeżyliśmy razem wiele, sprawiałeś, że miałam uśmiech na twarzy, pokazałeś mi, co to miłość, kochałeś mnie i to było prawdziwe uczucie, wiem to. Pomimo tego, że sprawiłeś mi wiele krzywdy, kocham Cię - powiedziałam pewnym tonem. - Ale dla Nas nadszedł już czas. Czas żeby ruszyć do przodu. Ja to zrobiłam, teraz nadeszła kolej na ciebie.

Wyraz jego twarzy ukazywał zrozumienie. Miałam wrażenie, że w tamtej chwili Aiden pogodził się z faktem, że to już koniec, a on musi iść do przodu. Delikatnie kiwnął głową.

- Ja rownież zawsze będę Cię kochał, Sky. Zawsze. - potwierdził, posyłając mi lekki uśmiech. - Rozumiem twój wybór i akceptuję go. - Teraz wyjadę, ale nigdy o Tobie nie zapomnę - ułożył dłonie na kolanach. - Zadzwoniłem do ojca. Wyjął mi hotel, a razem z matką właśnie tu lecą. Znaleźli dla mnie jakiś ośrodek w Los Angeles - oznajmił.

- To świetnie, Aiden - stwierdziłam, posyłając mu delikatny uśmiech.

Zdecydowałam, że to już ten moment. Moment pogodzenia się z przeszłością.
Dlatego wstałam z kanapy, niepewnie kierując się w stronę bruneta. Ten, wiedząc, co chce zrobić, również wstał, z uśmiechem rozkładając ręce. Przytuliłam go, układając głowę na jego ramieniu.

I to właśnie był definitywny koniec Skyler i Aiden'a.













Koniec Sky i Aiden'a, a początek Sky i Shawn'a moi drodzy

buziaczki, luvmyshawnmendes x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top