27





Kiedy obudziłam się następnego ranka, czułam się już o wiele lepiej, nawet pomimo tego,że pierwsza myśl jaka dotarła do mojej świadomości dotyczyła Aiden'a.
Chciałam, żeby ta sytuacja okazała się tylko złym snem, ale dokładnie wiedziałam, że jest najprawdziwszą prawdą.

Leniwie przeciągnęłam się na łóżku, odwracając głowę od oślepiającego światła, wydobywającego się zza niezasłoniętych rolet.
Na moją twarz niekontrolowanie wpłynął delikatny uśmiech, na wspomnienie wczorajszego popołudnia i wizyty Shawn'a w moim domu. Byłam tak zmęczona, że przespałam ponad dwanaście godzin, nie rejestrując wyjścia bruneta. Zapamiętałam tylko jego zachrypnięty głos wypowiadający moje imię i delikatny pocałunek, który złożył na moim czole, chwilę przed wyjściem.

Przy nim czułam się jak w bajce. Sprawiał, że moja skóra pod wpływem jego dotyku drżała, a gdy na niego patrzyłam, nie mogłam oderwać wzroku od wyraźnie zarysowanej szczęki, błyszczących oczu i delikatnych, pełnych ust.
Dla mnie Shawn Mendes był uosobieniem człowieka idealnego.
Czułam się przy nim niesamowicie. Jego obecność powodowała, że na mojej twarzy automatycznie pojawiał się uśmiech. Potrafił rozbawić mnie do łez i pocieszyć w złej sytuacji. Pomimo tego, że znaliśmy się krótko byłam wręcz pewna, że nie chciałbym aby nasza znajomość zakończyła się na przyjaźni. Wiedziałam, że on również nie tego oczekuje.

Powoli wstałam z łóżka, wkładając na stopy cieplutkie kapcie. Spojrzałam na godzinę i uśmiechnęłam się delikatnie, wiedząc, że na przygotowanie się do szkoły mam więcej czasu niż zazwyczaj.

Byłam pewna, że moi rodzice jeszcze śpią, jednak nic bardziej mylnego. Oboje krzątali się po kuchni, rozmawiając i śmiejąc się na przemian. Oparłam ramię o futrynę, przypatrując się temu pięknemu obrazkowi.

- Sky, kochanie! - pisnęła uśmiechnięta mama. Rzuciła ściereczkę na blat, po czym podeszła bliżej, czule mnie obejmując. - Jak Ci się spało? - spytała miłym tonem, spoglądając na tatę, którego mina automatycznie zrzedła.

- No właśnie kochanie, jak Ci się spało? Czyżby śnił Ci się ten przemiły młodzieniec, który opuścił nasz dom nad ranem? - spytał z przekąsem.

- Richard! - mówi moja mama, lekko unosząc ton.

- Co skarbie? To chyba normalne, że martwię się o córkę - wzruszył ramionami.

- A więc poznaliście Shawn'a. - stwierdziłam, czując lekkie zawstydzenie.

Od czasu związku z Aiden'em nie przyprowadziłam do domu żadnego chłopaka, nawet w kontekście kolegi. Zwyczajnie nie miałam wtedy zaufania do płci przeciwnej i starałam się trzymać od niej jak najdalej to możliwe.

Tata uwielbiał Aiden'a.
Kiedy rodzice byli w domu, nie wyobrażali sobie niedzielnego obiadu bez niego. Blondyn stał się ulubieńcem mojego taty, gdy okazało się, że oboje są fanami koszykówki. Często spędzali wspólnie godziny przed telewizorem, śledząc mecze NBA i obżerając się popcornem.
Aiden zawsze pomagał tacie w garażu, gdyż sam niesamowicie interesował się motoryzacją. Uwielbiali wspólnie majstrować przy starym aucie mojego dziadka.
Kiedy tata dowiedział się, o tym, co zrobił mi Aiden, był wściekły ale równocześnie zawiedziony. Nie dziwiłam mu się. Często powtarzał, że zawsze chciał mieć córkę i syna, jednak nie było mu to dane. Aiden w pewien sposób spełniał jego marzenie. Był dla niego niczym syn, a tata dla niego jak często powtarzał blondyn - był drugim ojcem.

- A więc ten uroczy chłopiec ma na imię Shawn! - rozradowała się mama.

- Tak - uśmiechnęłam się delikatnie - Kiedy dokładnie wychodził?

- Jakąś godzinę temu - oznajmił tata. - Chyba się mnie przestraszył, bo gdy spytałem co robi tu o szóstej nad ranem, wybiegł jak poparzony - tata wzruszył ramionami, układając usta w grymas.

- Shawn ma poranne treningi w każdą środę, widocznie się spóźnił - powiedziałam z przekąsem.

- Mam nadzieję, że zaprosisz tego swojego Shawn'a do nas na kolację - uśmiechnęła się nieśmiało mama - Chcielibyśmy go poznać.

- Wcale nie - zaprzeczył tata, a mama posłała mu tylko karcące spojrzenie, po czym pochwyciła z blatu wcześniej rzuconą tam ściereczkę i trzepnęła tatę po ramieniu.

- A to za co? - popatrzył na nią z wyrzutem.

- Dobrze już wiesz za co.

- Oj, no dobrze - skrzywił się tata. - Niesamowicie chciałbym poznać tego Sean'a, Shawn'a czy jak mu tam - oznajmił, machając ręka w geście obojętności. Widziałam, jak mama przewraca oczami i miałam ochotę zaśmiać się na ten gest - Jeszcze ustalimy co i jak, a ty szykuj się do szkoły, podwiozę Cię - oznajmia, wskazując palcem na moją osobę.

- Nie musisz tato, pojadę z Leo - oznajmiłam, posyłając obojgu lekki uśmiech i całując ich kolejno w policzki.

- No już dobrze -odwzajemnił mój uśmiech - Jak te dzieci szybko dorastają - powiedział nostalgicznym tonem, gdy wchodziłam po schodach do swojego pokoju.

Od razu skierowałam się w stronę łazienki, ponieważ moje ciało wręcz błagało o prysznic. Zdjęłam wczorajsze ciuchy w których spałam i weszłam do kabiny prysznicowej, odkręcając ciepłą wodę. Natychmiastowo poczułam ogromne rozluźnienie.

Przebrałam się w wygodne ubrania i wysuszyłam włosy w ciągu kilkunastu minut. Zrezygnowałam z makijażu, postanowiłam tylko spiąć włosy w wysoki kucyk, aby mi nie przeszkadzały.

Kiedy usłyszałam podwójny klakson, momentalnie nałożyłam na stopy białe air force a na ramiona narzuciłam kurtkę. Ubierałam się zbyt luźno jak na obecną pogodę w Kanadzie i byłam pewna, że odbije się to na mnie chorobą. Jednak w tym czasie niewiele myślałam. Pożegnałam się z rodzicami głośnym ,cześć' , a oni odpowiedzieli mi podobnie, życząc miłego dnia w szkole.

Na samą myśl pojawienia się w szkole przełknęłam ślinę. Tak bardzo chciałam odciąć się od problemów, jednak nie było mi to dane. Musiałam być twarda i pokazać mu, że jestem ponad nim. Nie mogłam chować się po kątach do końca życia.

- Cześć - powiedział cicho Leo, a ja odpowiedziałam mu tym samym.

Przez resztę drogi się nie odzywał. Dzisiejszego dnia było mi to wyjątkowo na rękę.
Musiałam dokładnie przemyśleć sobie co powiem Aiden'owi. Bo coś musiałam.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, natychmiastowo wysiadłam z auta blondyna.

Idąc w kierunku głównego wejścia, zauważyłam stojącego przy drzwiach bruneta. Rozmawiał z Brian'em, a jego mina była nietęga.

Widząc Craigen'a i Shawn'a razem, miałam ochotę zawrócić i jechać do domu najbliższym autobusem. Miałam tylko nadzieję, że Brian mnie nie pozna. Lub w ogóle oboje mnie nie zauważą. Nie miałam na sobie makijażu jak tego dnia, gdy się poznaliśmy, więc istniała taka możliwość.

- Sky - powiedział brunet, szeroko się uśmiechając. Odepchnął się od ściany i ruszył w moją stronę, a ja w tym samym czasie poczułam na sobie spojrzenie Craigen'a.

- Ta Sky? - powiedział pytającym tonem, patrząc mi prosto w oczy. Shawn posłał mu zdezorientowane spojrzenie - To kurwa jakieś żarty.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top