26



Czuję się okropnie, wiedząc, że mój najgorszy koszmar właśnie się spełnia.

Powrót Aiden'a. Jak o sobie wyobrażałam? I czy w ogóle wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek jeszcze go zobaczę?
Otóż tak, bardzo często, szczególnie zaraz po naszym rozstaniu. W mojej głowie roiło się od myśli o praktycznie tej samej treści - że kiedyś zrozumie swój błąd. Zrozumie i przeprosi za wszytkie krzywdy które mi wyrządził.

Ale aktualnie się na to nie zapowiadało.
Znałam Aiden'a i potrafiłam przejrzeć go na wylot. Już w chwili gdy spojrzał na mnie po raz pierwszy, wiedziałam, że nie ma dobrych intencji. Szyderczy uśmieszek na jego twarzy tylko mnie w tym utwierdził.

Wiedział. Byłam pewna, że został powiadomiony o nowym miejscu mojego zamieszkania. Nie byłam  tylko pewna przez kogo, ale w dobie internetu można przecież odnaleźć wszytko. To zależy tylko i wyłącznie od chęci.
Wiedział i perfidnie wykorzystał tą wiedzę. Po to aby ponownie mnie zniszczyć. Zrównać z ziemią i zmieszać z błotem.

Kiedy opuszczałam budynek szkoły w trakcie drugiej lekcji, łzy zakrywały mi już praktycznie całą widoczność. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, zakopać pod ciepłym kocem i usłyszeć, że wszytko będzie dobrze. Że to tylko koszmar.

Ale on był rzeczywistością.

Narzuciłam kaptur ciemnej bluzy na głowę, nie chcąc niepotrzebnie wzbudzać sensacji wśród starszych, plotkujących pań w autobusie.
Zatopiłam się we własnym smutku, opierając głowę o szybę i wbijając wzrok w podłogę. Tak było po prostu łatwiej. Udawać, że wszytko nadal jest w porządku.

Nie byłam pewna, co powinnam zrobić dalej. Powiedzieć rodzicom o ponownym pojawieniu się Aiden'a, czy nie zadręczać ich swoimi problemami? Poinformować o wszystkim Leo, czy pozwolić aby nadal żył w błogiej niewiedzy, będąc pewnym, że przeniosłam się do Toronto tylko ze względu na pracę rodziców?

W myślach bez zastanowienia w obu przypadkach wybrałam drugą opcję.

Nawet nie spostrzegłam momentu w którym minęłam swój przystanek.
Wysiadłam kilka ulic dalej niż planowałam, ale miało to też swoje plusy. Mogłam przespacerować się na świeżym powietrzu i się dotlenić, co zdecydowanie teraz było mi potrzebne.

Na szczęście rodziców nie było w domu. Naprawdę ogromną ulgą była świadomość, że jestem sama w domu i nikt nie będzie pytał, dlaczego płaczę bądź czemu wróciłam ze szkoły tak wcześnie.

Potrzebowałam teraz tylko świętego spokoju i poduszki w którą mogłabym się wypłakać.

Wstałam z łóżka po dobrych kilku godzinach, słysząc niezmiernie denerwujący dzwonek do drzwi. Ociężale podniosłam głowę z poduszki, wydając cichy jęk na widok mojej białej poduszki umazanej tuszem do rzęs i resztkami podkładu, które pozostały na mojej twarzy. Wiedziałam, że wyglądam okropnie, ale nie miałam siły nawet zmyć resztek makijażu na mojej twarzy.

Powolnym krokiem zeszłam na parter, poprawiając w drodzę bluzę i zakładając swoje milutkie kapcie. Dzwonienie do drzwi nie ustawało, co powoli zaczynało mnie irytować. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że może to być Aiden, ale nieznacznie odetchnęłam, wiedząc przed sobą bruneta o czekoladowych teczówkach. Miał na sobie luźne dresy i bluzę z kapturem, co oznaczało, że przybył ty prosto z treningu. Pomimo tego, że gdzieniegdzie na jego twarzy znajdowały się jeszcze kropelki potu, dla mnie wyglądał jak wyciągnięty prosto z okładki Vogue'a.

- Sky - zaczął, a na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech, gdy zdałam sobie sprawę, że zazwyczaj w ten sposób się ze mną wita. - Skarbie - powiedział cicho, podchodząc bliżej mnie i kładąc dłoń na policzku. W moich oczach pojawiły się łzy, gdy uniósł moją głowę i cichutkim głosem poprosił, abym na niego spojrzała.

Było mi niesamowicie trudno nie odwrócić wzroku. Nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie. W rozsypce, z rozmazanym makijażem i widocznymi śladami łez na policzkach.

O nic nie spytał. Zwyczajnie zrobił to, czego bardzo potrzebowałam.
Przyciągnął moje zdrętwiałe ciało do swojego i zamknął je w szczelnym uścisku. Nie miałam już łez, aby się rozpłakać, ale byłam pewna, że w tamtym momencie by się to stało.

Chwilę później znajdowałam się już w jego ramionach. Bez większego wysiłku zaniósł mnie do pokoju po czym delikatnie ułożył na łóżku, po czym ku mojemu zaskoczeniu, powoli się wycofał.

- Nie idź, proszę - wychrypiałam, próbując go zatrzymać. Naprawdę potrzebowałam teraz jego obecności.

- Spokojnie, zamknę tylko drzwi i zabiorę torbę. Za momencik do ciebie wracam, spróbuj zasnąć, w porządku?

- Tak.

Chwilę później brunet opuścił pokój, by wrócić do niego już minutę później. Delikatnie ułożył się obok mnie, ale nie dostatecznie blisko.
Uniosłam dłoń, po czym ułożyłam ją na jego talii. Przesunęłam się jeszcze bliżej, układając głowę na jego piersi. Poczułam, jak szybko bije jego serce.

I tamtego dnia spałam spokojnie, wiedząc, że mam obok siebie osobę na której mi zależy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top