19



kto czeka na 13 powodów tak jak ja? mój ulubiony bohater ever ❤️

Przeciągnęłam się na łóżku, a moja ręka wyładowała niebezpiecznie blisko policzka blondyna. Odetchnęłam, widząc, że chłopak nadal śpi. Wiedziałam, że był zmęczony całym tygodniem szkoły, dlatego nie miałam serca, aby go budzić. Było dopiero po dziesiątej, co oznaczało, że spałam jakieś pięć godzin. Byłam nadzwyczaj wypoczęta i gotowa do działania. Przyzwyczaiłam się do spania po kilka godzin lub wcale, poprzez problemy z Aiden'em. Zdążało się, że nie spałam w ogóle, czekając aż zadzwoni i powie, że wszytko z nim dobrze. Pomimo tego, że się martwiłam, on nigdy nie dzwonił. A następnego dnia musiałam iść do szkoły jak gdyby nigdy nic, nakładając tony korektora pod napuchnięte oczy.

Cichutko wstałam z łóżka, delikatnie kładąc stopy na panelach. Wzięłam z fotela wcześniej przygotowane ubrania i zeszłam z nimi na dół, ostrożnie pokonując każdy stopień. Przebrałam się w dresowe spodenki i koszulkę brata Victorii, którą dziewczyna zostawiła u mnie podczas naszego ostatniego spotkania, które swoją drogą od początku było przez nią zaplanowane na nockę. Była wygodna i pachniała pięknymi perfumami, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że podczas tej niezwykle luźnej soboty chcę mieć ją na sobie. Związałam włosy w koka, ponieważ dzisiaj zdecydowanie nie współpracowały, niemiłosiernie się kręcąc i plątając. Postanowiłam zrobić nam na śniadanie ulubione tropikalne smoothie Leo. Zawsze, gdy do mnie przychodził, najpierw sprawdzał moją lodówkę, a następnie zamrażarkę, szukając w niej mrożonych owoców tropikalnych. Gdy po raz pierwszy zaserwowałam mu to smoothie, podczas pierwszego łyku, blondyn ( jak sam przyznał) doznał ,cudownej eksplozji smaków, która sprawiła, że jego język zaczął tańczyć z radości'. Pomimo tego, że wczoraj powitał mnie w niezbyt przyjemny sposób, postanowiłam odwdzięczyć mu się za wysłuchanie moich obaw i plotkowaniu ze mną przez całą noc. Zdecydowanie zasłużył. Dodałam odpowiednie składniki oraz lód i włączyłam blender, krzywiąc się na odgłos kruszonych kostek lodu.

Nie bałam się, że obudzi to blondyna, ponieważ zamknęłam za sobą drzwi, a chłopak przekręcił się wtedy na drugi bok, co oznaczało, że smacznie śpi.

Wyszłam z kuchni, nie mogąc znieść tego odgłosu. Stojąc w przedpokoju, niespodziewanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Na początku stwierdziłam, że mi się przesłyszało, kto w końcu miałaby odwiedzać mnie w sobotę? Jednak dzwonienie nie ustawało. Pomyślałam, że to być może zmartwiona Reene szukająca Leo lub Victoria, która nie może doczekać się, aby dowiedzieć się, jak było na randce.

Nie przejmując się swoim aktualnym wyglądem, otworzyłam drzwi.

- Hej - uniosłam wzrok, widząc uśmiechniętego  bruneta. - To dla Ciebie - oznajmił, podając mi duży bukiet złożony z róznokolorowych goździków.

- Um, hej Shawn - odwzajemniałam uśmiech bruneta, przyjmując kwiaty. - To kochane, dziękuję - uniosłam kącik ust i poczułam jak się rumienię.

- Mówiłaś,  że goździki to twoje ulubione kwiaty, trafiłem? - posłał mi łobuzerski uśmiech.

- W dziesiątkę - oznajmiłam, lekko odchrząkując.

- Cholera, nawet o tym nie pomyślałem. Obudziłem Cię? - spytał zmartwiony, a na jego twarzy pojawił się grymas.

- Nie, coś ty! - powiedziałam od razu. - Niedawno wstałam, właśnie robię smoothie.

- To wyjaśnia, dlaczego słyszę niepokojące dźwięki z twojej kuchni - oznajmia brunet, po czym oboje parskamy śmiechem. - Mogę wejść?

- Cholera, tak, przepraszam, oczywiście - plączę się, wpuszczając go do środka gestem dłoni. - Naprawdę przepraszam, chyba jeszcze nie przebudziłam się do końca - uśmiechnęłam się niewinnie i pokierowałam bruneta w stronę kuchni.

- Cholera, Sky, skarbie mogłabyś do kurwy nędzy wyłączyć to gówno? - usłyszałam donośny głos i gwałtownie spojrzałam w stronę schodów, po których, dokładnie tak jak mi się wydawało schodził zaspany Leo, przecierając zmęczone oczy. - Próbuję jakby spać, wymęczyłaś mnie w nocy - mówi niczego nieświadomy blondyn żartobliwym tonem.
Stawia stopy na panelach i unosi głowę, by spojrzeć najpierw na mnie, a już chwilę później na zdezorientowanego Shawn'a.

Chłopak stoi obok mnie bez ruchu. Po chwili odwraca głowę, a ja patrzę mu prosto w oczy, widząc w nich okropny smutek i żal.

- Oh, Shawn - wydusza z siebie blondyn, a jego twarz tężeje.

- Mogłaś powiedzieć, że przeszkadzam - mówi brunet, przełykając ślinę. - Nie wiedziałem, że masz gościa, pójdę już - oznajmia brunet i ostatni raz na mnie patrzy, kierując następnie swój wzrok na półnagiego Leo. Odwraca się na pięcie i wychodzi, nie  pozwalając mi nawet wytłumaczyć tej sytuacji.

- Shawn, poczekaj! - krzyczę, próbując zatrzymać bruneta. Wychodzę na zewnątrz, ale on właśnie wsiada do auta, by chwilę późnej odjechać z piskiem opon.

xxx

jakaś drama musi być, no nie?
+ następny rozdział pewnie dopiero za dwa tygodnie, wybaczcie skarbeńki, ale mam teraz sporo na głowie :(
buzi x luvmyshawnmendes

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top