15
night we met by Lord Huron
Victoria poprawia mój makijaż, nakładając mi kolejną warstwę pudru, po czym poprawia wiązania na moich butach, a ja wstaję, by po raz ostatni przejrzeć się w lusterku i przygładzić sukienkę.
Zaciskam dłonie w pięści, co daje mi swojego rodzaju ulgę. Victoria oznajmia, że gdybym źle czuła się w towarzystwie bruneta i ewentualnie chciała wrócić do domu to jest pod telefonem przez całą noc. Kiwam głową i prztulam ją, głęboko oddychając.
Blondynka lekko popycha mnie w stronę drzwi wyjściowych a ja przełykam ślinę.
Schodzę po schodach najostrożniej jak mogę, co w tych butach nie wydaje się łatwe. Stawiam stopę za stopą powoli, nie chcąc skręcić kostki jeszcze przed wyjściem z domu.
Widzę bruneta po raz pierwszy kiedy stawiam stopę na ostatnim schodku. Ma na sobie standardowo czarne jeansy i śliczną koszulę z kwiecistym wzorem. Przez chwilę patrzy na mnie z otwartymi ustami, a gdy je zamyka, po chwili na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Skyler - mówi cicho.
- Shawn - uśmiecham się, po czym lekko rumienię - Cześć.
- Wyglądasz cudownie - oznajmia i podchodzi bliżej, po czym całuje mój policzek. Jestem lekko oszołomiona tym gestem, ale staram się ponownie nie zarumienić. Czuję jego piękne perfumy, w których zakochałam się już gdy na niego wpadłam.
- No lećcie już kochani, bo się spóźnicie - cmoka Leo, praktycznie wypychając Nas za drzwi. Blondyn puszcza mi dyskretne oczko i unosi kciuk w górę. Uśmiecham się na ten gest i wsiadam do auta Shawn'a, po tym jak brunet otwiera drzwi, patrząc mi prosto w oczy.
Głęboko oddycham, próbując opanować przyspieszony oddech.
Cholera, jak on na mnie działa.
- Mam nadzieję, że spodoba Ci się niespodzianka - mówi brunet, odpalając auto - Cholera, muszę powiedzieć to jeszcze raz - zaciska ręce na kierownicy , po czym spogląda w moje oczy - Wyglądasz cudownie Sky.
- A ty wyglądasz zabójczo, Shawn - odwzajemniam jego uśmiech i zapinam pasy.
Droga minęła nam przyjemnie. Zajęliśmy się rozmową oraz nawzajem komentowaliśmy gust muzyczny Shawn'a, który swoją drogą bardzo mi się spodobał. Chłopak słuchał Rolling Stones, Gun's roses, Nirvany oraz Imagine Dragons. Sama słuchałam tego typu muzyki, więc od razu się dogadaliśmy.
- Myślisz, że będzie padało? - pytam, gdy zatrzymujemy się pośrodku nicości w samym środku jakiegoś lasu. Patrzę na zachmurzone niebo i lekko się krzywię.
- Oby nie - brunet również się krzywi, ale maskuje to po chwili szerokim uśmiechem - Pewnie zastanawiasz się gdzie my do cholery jesteśmy, co? - śmieje się, a ja kiwam głową patrząc mu w oczy. Trochę zastanawia mnie co robimy w tym miejscu, ale wiem, że mogę ufać brunetowi, dlatego nie zadałam mu tego pytania.
- To moje ulubione miejsce - oznajmia - Nie konkretnie ten las - śmieje się, a ja mu wtóruję - Ale to, co znajduje się kawałek dalej - mówi i niepewnie chwyta moją dłoń - Mogę?
- Oczywiście - kiwam głową i wzmacniam uścisk - Przecież nie chcę zgubić się w tej dziczy - śmieje się lekko. Brunet chichocze i pociąga mnie za sobą do przodu. Żałuję teraz, że wzięłam szpilki, ponieważ non stop wbijają mi się one w piasek, przez co nie czuje się komfortowo. Brunet zauważa to i proponuje, że weźmie mnie na barana. Śmieje się na tą propozycję, ale ostatecznie na nią przystaje, nie chcąc opóźniać bruneta. Wskakuję mu na plecy, a on szybko i pewnie porusza się do przodu. Dotykam dłońmi jego ramion i jestem pod wrażeniem tego jak bardzo są umięśnione.
Chłopak przez całą drogę zadaje mi pytania oraz opowiada o drużynie koszykówki. Zauważam, że bardzo zależy mu na chłopakach z zespołu i grze. Mówi o tym z wielką pasją i zaangażowaniem. Mój podbródek opiera się na jego głowie. Nie patrzę przed siebie, ponieważ jestem zbyt zachwycona jego włosami i nie mogę przestać patrzeć na zakręcone końcówki. Dopiero gdy chłopak gwałtownie się zatrzymuje, spoglądam wprost. W ciszy spoglądam na jezioro przede mną. Zeskakuję z pleców bruneta i w milczeniu z otwartymi ustami przemierzam drewnianą kładkę, na której zakończeniu widzę trzy drewniane łódki. Unoszę wzrok i patrzę przed siebie. Na środku jeziora znajduje się niewielka wysepka, gdzie stoi mała, drewniana altanka. Brunet chwyta moją rękę i pomaga mi wejść do łódki. Bierze wiosła i uśmiecha się widząc moją zachwyconą minę. Dopływamy do brzegu wysepki w przyjemnej ciszy. Rozkoszuje się wilgotnym powietrzem i pięknym zapachem rosnących wokół altanki kwiatów, których woń czuć bardzo mocno. Brunet pomaga mi opuścić łódkę i łapie mnie w talii kiedy oboje stawiamy stopy na lądzie.
- Nie powiedziałaś ani słowa odkąd tu jesteśmy - mówi brunet, spoglądając mi prosto w oczy.
- Zwyczajnie jestem w szoku - oznajmiam, a brunet podchodzi jeszcze bliżej. Praktycznie stykamy się nosami, ale wcale się nie stresuję. - Tu jest cudownie, Shawn. Dziękuję.
- Jesteś pierwszą osobą której pokazałem to miejsce - mówi z lekką chrypą, a ja czuję na twarzy jego miętowy oddech. - Mam domek letniskowy po drugiej stronie tego jeziora. Pomyślałem, że może Ci się tutaj spodobać.
- Miałeś rację - uśmiecham się, patrząc mu prosto w oczy, a kiedy jego usta niebezpiecznie zbliżają się do mojej twarzy, gwałtownie się odsuwam - Hm - odchrząkuję.
- Powinniśmy wejść do środka - mówi po chwili lekko się uśmiechając. W jego oczach widzę zawód, chociaż nie jestem do końca pewna dlaczego.
Wchodzimy do altanki w ciszy, a brunet zapala lampki. Wygląda to niesamowicie i od razu robi się bardziej klimatycznie.
Widzę jak brunet wyciąga koszyk leżący pod jedną z ławek.
- Przygotowałem dla Nas taki mini pilnik - unosi kącik ust. - Może wyjedziemy na zewnątrz i rozłożymy koc na trawie obok molo?
- Świetny pomysł - kiwam głową i szeroko się uśmiecham, widząc jak bardzo się postarał.
xxx
w końcu!
luvmyshawnmendes x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top