11


Wieczór spędzam samotnie, oglądając romantyczne filmy i obżerając się popcornem.

Właśnie tak wyglądały całe moje wakacje. Zero kontaktów z ludźmi, tylko jedzenie i filmy.

Kiedy jeszcze miałam znajomych w poprzedniej szkole, praktycznie nie zdarzało się żebym zostawała w domu w weekendy lub w zwyczajne popołudnia. Przyjaciółki zabierały mnie na imprezy przystojnych chłopców z drużyny lacrosse'a, a mój chłopak zawsze mógł liczyć na moją obecność na bankietach, które organizowali jego rodzice. Byli zapracowani tak samo jak moi, dlatego często zostawałam w domu Aiden'a przez cały tydzień, gdyż jego rodzice nie mieli nic przeciwko temu.

Ja i Aiden byliśmy ze sobą bardzo blisko. Łudziłam się, że już zawsze będziemy razem i nie mogłam uwierzyć w jego zdradę, nawet kiedy zobaczyłam ją na własne oczy. Ten widok złamał moje serce. Dwie najbliższe mi osoby zniszczyły mi życie.
Oboje przepraszali, mówiąc, że bardzo żałują tego co się stało, ale tym razem nie dałam się nabrać. Nie potrafiła bym już im zaufać.

- Beng! - usłyszałam głośny krzyk i gwałtownie podskoczyłam, niemiłosiernie krzycząc - To tylko ja, spokojnie! - usłyszałam głośny śmiech Leo.

Przysięgam, że w tamtym momencie miałam ochotę uderzyć go nowo zakupionym wazonem mojej mamy. Powstrzymał mnie tylko fakt, że sama chciałabym jeszcze żyć, a jeżeli rozbiłabym ten wazon byłoby po mnie.

- Jesteś pojebany! - warknęłam, uderzając go jednym z kolorowych czasopism walających się po stoliku - Skąd masz cholerne klucze!?

- Woah, spokojnie - uniósł ręce w geście obronnym i przeskoczył przez zagłówek kanapy, aby usiąść obok mnie - Twoi rodzice dali je moim na wszelki wypadek, ale stwierdziłem, że mi przydają się bardziej - uśmiecha się szeroko.

- Prawie dostałam zawału! - warczę, czochrając jego włosy, ponieważ wiem, że tego nienawidzi.

- Właśnie, jak mogłaś nie zauważyć! - prycha chłopak, wskazując na swoje rozczochrane włosy - Zmieniłem kolor! - ekscytuje się. W pokoju jest ciemno, a jedyne światło jakie na niego pada jest zbyt słabe, by ujrzeć nowe oblicze Leo. Wstaje z kanapy i zapalam światło, po czym piszczę, widząc platynową fryzurę chłopaka.

- Wyglądasz cudownie! - ekscytuje się, układając dłoń w jego miękkich włosach.

- Ma się ten urok - delikatnie wzrusza ramionami i puszcza mi dyskretne oczko - I tak wiem, że wolisz brunetów skarbie - staierdza, rozkładając się na kanapie - I to najlepiej takich z brązowymi oczami, niesamowitym ciałem i czarującym uśmiechem - unosi lekko oba kąciki ust - Shawn Mendes ma wszystkie te cechy! Napisałaś do niego?

- Coś ty, jeszcze nie zwariowałam - krzywię się, podnosząc z podłogi pilot od telewizora i zatrzymując film.

- No nie! - unosi się blondyn - Chłopak daje Ci pieprzony numer, ponieważ
c h c e  żebyś do cholery do niego napisała, czego się boisz?

Uczucia. Bólu po stracie. Odrzucenia. Upokorzenia.

- Nie boję się, Leo - wzdycham głęboko.

- W takim razie ja do niego napiszę - chłopak podstępnie się uśmiecha i łapie mój telefon. Próbuje mu go odebrać, ale blondyn ucieka do łazienki i zamyka za sobą drzwi.

- Kurwa, Leo! - krzyczę, próbując przemówić blondynowi do rozsądku - Nawet się nie waż!

- Jesteś idiotką, więc muszę brać sprawy w swoje ręce - odkrzykuje chłopak - Tak kurwa, właśnie załatwiłem Ci pieprzoną randkę! - mówi podekscytowany, po czym otwiera drzwi łazienki i z uśmiechem na ustach oddaje mi telefon.

- Zabiję Cię - uśmiecham się fałszywie i pędzę po schodach, goniąc przerażonego blondyna.

Chłopak nie przejmując się, że nie ma butów wybiega na ulicę i ucieka do domu naprzeciwko, wiedząc, że ma mnie na ogonie.

- Mamo! Musisz mnie chronić, Skyler zwariowała! - słyszę przerażony głos blondyna, dochodzący z kuchni. Wchodzę do pomieszczenia i prycham, widząc wysokiego blondyna, próbującego ukryć się za drobnym ciałem roześmianej Reene.

- Powinnam Cię zabić - stwierdzam - Jednak odpuszczę Ci, jeśli zrobisz mi pancakes'y.

- Deal!

Do Shawn: Hej, masz ochotę spotkać się jutro po szkole?

Od Shawn: Hej Sky :) oczywiście, jutro o 16 w Santa de Luca, przyjadę po ciebie.

Skąd on do cholery wie, gdzie mieszkam!?

Od Shawn: Widziałem Cię ostatnio, gdy biegałem, więc wiem, gdzie mieszkasz ;)

Cholera.

Shawn Mendes widział mnie, kiedy biegał w mojej okolicy.

Przez moment zastanawiałam się, czy oby nie robiłam ostatnio nic głupiego na zewnątrz i z grymasem na ustach powróciłam do wczorajszego popołudnia, kiedy biegaliśmy z Leo cali mokrzy po trawniku, oblewając się wężem ogrodowym.

Czułam, że już dostatecznie się upokorzyłam, a przez myśl przeszło mi, czy oby nie odwołać owej 'randki'. Ostatecznie wybrałam jeszcze większe upokorzenie, ponieważ zdecydowałam, że nie mogę zmarnować szansy na rozmowę z przystojnym brunetem i postanowiłam zaryzykować, odpisując mu krótkie 'okey'.

xxx

Dziesiąty rozdział za nami! Co sądzicie? Macie jakieś domysły, co do randki Shawn'a i Sky?

luvmyshawnmendes x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top