25.
Centrum handlowe tętniło życiem. Niezależnie od pory dnia, roku czy też innych czynników, które mogły na to wpływać. Gdzie by tylko nie spojrzeć, wszędzie było pełno ludzi, którzy biegali od sklepu do sklepu w poszukiwaniu prezentów. Święta zbliżały się wielkimi krokami, więc trzeba było powoli przymierzać się do zaplanowania się wszystkiego, co było niezbędne na ten okres. Choć Red nie miała na to najmniejszej ochoty, bo święta nigdy nie kojarzyły jej się z czymś przyjemnym, to dała się namówić Michaelowi na wypad do galerii. Wiedziała, że jeśli już do niej wejdą, to pewnie szybko nie wyjdą z powrotem, ale i tak nie było jakoś tragicznie. A przynajmniej tak jej się wydawało. Poza tym krążyli pomiędzy sklepami od niecałych dwóch godzin i mieli już większość rzeczy w torbach. Michael uparł się, że będzie je wszystkie nosił, przez co Red miała lekkie wyrzuty sumienia, ale nie pozwolił ich jej potrzymać nawet na chwilę.
– Gdzie teraz? – spytała, gdy wyszli ze sklepu, gdzie głównie dominowały gadżety do wyposażenia wnętrz. Kupiła babci nowy obrus do salonu na stolik, który tak bardzo chciała i miała nadzieje, że ją tym zaskoczy. Michael natomiast wybrał jakieś ozdobne świeczniki dla swojej mamy. Obydwie kobiety były zakręcone na punkcie upiększania wnętrza domu, więc przynajmniej z tym nie było problemu i bardzo szybko wybrali swoje prezenty.
– Nie mam pojęcia, ale jestem głodny – przyznał, gdy odsunęli się z korytarza na bok, aby nie torować przejścia. – Może pójdziemy coś zjeść?
– Myślisz, że gdzieś znajdzie się jakieś wolne miejsce? – uniosła brew, choć szczerze mówiąc miała taką nadzieje. Sama czuła jak jej żołądek ściska się z głodu i miała ochotę na jakieś śmieciowe jedzenie.
– Myślę, że jak dobrze poszukamy, to wszystko się znajdzie – przyznał, po czym przełożył zakupy do jednej dłoni i podał jej tą wolną. Red splotła jego palce ze swoimi i ruszyli powoli przed siebie. Rozmawiali o planach na przerwę świąteczną i o tym, co ich czeka w szkole, gdy już do niej wrócą.
Udali się do jakiejś pizzerii, która była na pierwszym piętrze centrum handlowego i w której o dziwo nie było tłoku. Zajęli jeden stolik w głębi lokalu i najpierw zamówili coś ciepłego do picia. Michael wiedział, że Red będzie chciała herbatę, więc nawet o to nie pytał, a sam poprosił o kawę. Nie wyspał się zeszłej nocy i był przez to trochę markotny, ale obecność brunetki skutecznie poprawiała mu humor. Wiedział, że nawet gdyby był na nogach przez ponad dwadzieścia cztery godziny to i tak cieszyłby się z tego, że ma ją obok.
Następnie wybrali pizzę. Michael postawił na coś bardziej popularnego, a Red zamówiła swoją ulubioną z suszonymi pomidorami i rukolą. Blondyn zawsze śmiał się z niej, że jadła jakieś zielsko zamiast wybrać coś normalnego jak salami czy oliwki. Zawsze wtedy dostawał od niej w kostkę pod stolikiem i nigdy nie udawało mu się uniknąć tego ciosu. Brunetka, gdy chciała, potrafiła działać z zaskoczenia i zawsze dawał się jej tak zaskoczyć. W prawdzie prawie w ogóle go to nie bolało, ale czasem udawał, aby dać jej tę satysfakcję z tego, że pokazała, kto tu rządzi.
━━━━━ ❀ ━━━━━
Wrócili obładowani i zmęczeni, ale szczęśliwi i najedzeni. Ellie w prawdzie nie była zadowolona z tego, że zjedli na mieście, bo wolała, aby jedli to co przygotowała u siebie w kuchni, ale uznała, że taka okazja jak zakupy świąteczne zdarza się raz do roku i nie będzie tego komentować. Red zaniosła wszystkie torby do siebie do pokoju, aby schować prezenty dla wszystkich i dopiero po tym dołączyła do Michaela i babci na dole. Kobieta zrobiła im herbatę, którą z wdzięcznością wypiła, bo ostatnio często marzła. Miała tylko nadzieje, że się nie rozchoruje, bo nie miała zamiaru leżeć w domu z zatkanym nosem, bolącym gardłem i gorączką.
Po herbacie i rozmowie ze starszą kobietą, brunetka z powrotem zniknęła z blondynem na górze. Choć ostatnio filmy i seriale im się znudziły, to i tak bardzo dużo czasu spędzali po prostu leżąc na łóżku i tuląc się do siebie. Ewentualnie Michael próbował nie zasypiać, a brunetka czytała w spokoju książkę. Wróciła do czytania i podeszła do tego na poważnie. Odkąd nie było Jacoba i już nie zastraszał jej do tego stopnia, że nie była w stanie wydobyć z siebie głosu, normalnie korzystała z publicznych bibliotek, czy kupowała je przez internet i była szczęśliwą nastolatką. A Michael był jeszcze bardziej szczęśliwy.
- Może obejrzymy coś świątecznego? - zapytał Michael, gdy zauważył, że Red nie ma nastroju na czytanie i po prostu leży obok niego. Bawiła się jego nieśmiertelnikiem. Obracała go w palcach, przekręcała z jednej strony na drugą, czy też zawijała na palcu łańcuszek, na którym wisiał.
- Wszystko, tylko nie Kevina, proszę - zaśmiała się, a potem sięgnęła po laptopa, który leżał na szafce nocnej. Poczekała, aż się włączy i oddała go blondynowi, aby znalazł coś sensownego. Jeśli chodziło o filmy, to nigdy nie potrafiła znaleźć niczego, co by przykuło jej uwagę. Z książkami było natomiast odwrotnie. Zawsze znalazła to, co jeszcze nigdy wcześniej nie wpadło jej w ręce, a zarazem było intrygujące.
- Dobrze, nie zrobię ci tego - zaśmiał się, po czym pokręcił głową. Włączył jakiś spis filmów o tematyce świątecznej, czy czegoś w tym rodzaju i zaczął szukać czegoś, co by się nadawało. Czytał opisy i przeglądał oceny, a brunetka w tym czasie przeczytała kilka rozdziałów z książki, która spoczywała niedaleko łóżka. Zawsze czytała przed snem i po przebudzeniu. Nie było to nie wiadomo co, bo kilka stron, czy rozdziałów, ale zawsze coś. W końcu wybrał jakąś komedię, która może i nie powalała swoją fabułą, ale ludzie w komentarzach przyznawali, że się uśmiali podczas oglądania, więc nie mogło być tak źle.
Zeszli jeszcze na dół, aby przygotować jakieś przekąski, choć i tak skończyło się na paczce chipsów i popcornie, który był tym z rodzajów do zrobienia w pięć minut w mikrofalówce. Potem wrócili na górę i zaczęli swój seans, któryś wieczór z kolei. Ten rytuał się powtarzał i choć powoli im się nudził, to jednak nie chcieli z niego zrezygnować. W zaciszu pokoju, obok osoby, którą darzyło się sympatią i z jedzeniem wszystko nigdy się nie nudziło.
━━━━━ ❀ ━━━━━
ostatni! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top