15.
Michael westchnął zanim wszedł do szpitala i zgasił butem papierosa. Normalnie starał się nie sięgać po używki, ale cała ta sytuacja skutecznie wepchnęła go w jedną paczkę szlugów, która swoją drogą powoli się kończyła, sprawiała, że znalazł ukojenie w dymie. Przeczesał palcami włosy, mając nadzieje, że to miejsce w końcu będzie tym właściwym. Odkąd zabrali Red do szpitala, szukał jej w każdej możliwej placówce, ale zawsze odprawiano go z kwitkiem. Nigdzie nie było brunetki, która odpowiadałaby rysopisowi nastolatki, który podawał w recepcji. Chociaż nie był z rodziny, to udawało mu się wyciągać potrzebne informację, która jednak były nic nieznaczące.
– Spróbujmy – mruknął sam do siebie, po czym ustawił się w niewielkiej kolejce, która prowadziła do pielęgniarki siedzącej przy recepcji. Nie musiał długo czekać na swoją kolej, bo dziewczyna wyglądała na młodą i bardzo sumiennie wykonywała swoje obowiązki. Odchrząknął, aby zwrócić jej uwagę na siebie i podgryzł wargę.
– W czym mogę pomóc? – spytała miło, po czym założyła kosmyk włosów za ucho.
– To jest bardzo dobre pytanie – westchnął, po czym rozejrzał się po korytarzu. – Szukam pewnej dziewczyny. Zabrali ją ze szkoły w karetce około czterech dni temu i nie mam pojęcia, do którego szpitala.
– Jesteś kimś z rodziny? – uniosła brew, nachylając się do niego, jakby rozmawiali o nie wiadomo jakiej tajemnicy. Michael niepewnie pokręcił głową, nie wiedząc jeszcze, czy będzie tego żałował, czy nie.
– Podoba mi się i po prostu chciałbym wiedzieć, co się dzieje – przyznał szczerze, po czym westchnął i schował dłonie do kieszeni spodni. – Martwię się odkąd tylko się dowiedziałem.
– Jaki uroczy – rozczuliła się, po czym zachichotała. – A jak się nazywa ta twoja Julia?
– Red – wypalił od razu, czując, że w końcu los się do niego uśmiechnął. – Red Davenport.
– Red Davenport... – wymamrotała, po czym sięgnęła do listy przyjętych pacjentów i przeleciała przez nią wzrokiem. – Mamy ją tutaj. Leży w sali na drugim piętrze. Zaprowadzę cię – dodała, po czym rozejrzała się dyskretnie po korytarzu i poprowadziła go najpierw do windy, a potem pod właściwe drzwi.
– Dziękuje, naprawdę dziękuje – uśmiechnął się szczerze do dziewczyny, a ona puściła mu oczko i wróciła do swoich zajęć.
Michael wziął oddech, po czym niepewnie nacisnął klamkę. Po chwili znalazł się już w pomieszczeniu, po czym rozejrzał się dookoła. Łóżko, na którym leżała Red stało pod oknem, poza tym w pomieszczeniu nie było zbyt wielu mebli. Kwiatek doniczkowy, który stał w kącie, szafka nocna i taborek, który można było swobodnie przestawiać z miejsca na miejsce. Nastolatek ostrożnie przystawił go do łóżka i zajął miejsce, mając przy tym nadzieje, że nie obudzi brunetki, która spała.
Przyjrzał się jej uważniej, mając nadzieje, że wszystko jest dobrze i ta wizyta w szpitalu nie potrwa długo. Musiała wrócić już nie tylko ze względu na to, że wychodził z siebie i stawał obok przez to, że się martwił. Po prostu zaczynało jej brakować i obawiał się, że Will w końcu z niej zrezygnuje, a tego nie chciał i nie miał zamiaru na to pozwolić. Z drugiej jednak strony był bardzo zaintrygowany tym, przez co wylądowała w szpitalu. Przecież przez omdlenia nie wiezie się pacjenta na izbę przyjęć i to na sygnale. Coś musiało się stać, nie miał tylko pojęcia co. Wtedy jednak wystarczyła mu zupełnie świadomość, że po prostu ma ją przed sobą w jednym kawałku. Mógł odetchnąć z ulgą i zrobił to. Niepewnie dotknął dłoni brunetki i wziął ją w swoje dwie i ostrożnie musnął wargami jej skórę. Powoli poruszyła palcami, ale nie obudziła się. Jedyne, co zauważył na jej twarzy to fakt, że zmarszczyła nos, a potem powoli odwróciła się na drugi bok.
━━━━━ ❀ ━━━━━
– Byłem u niej – oznajmił Clifford, gdy zostali z Willem sami. Próbował jakoś przygotować się do tego, co chciał mu przekazać. Sam nie otrząsnął się jeszcze z tego, co zobaczył na karcie pacjenta i z tego, co usłyszał od lekarza prowadzącego.
– I jak? – spytał Will. Spojrzał na nastolatka, odkładając na jakiś czas nuty, aby skupić się w pełni na rozmowie. Michael jednak długo nie odpowiadał. – Mów, bo takie stanie w niepewności nie jest fajne.
– Red ktoś zgwałcił. Znaleźli ślady biologiczne, w dodatku ma całe uda w siniakach i inne oznaki, które na to wskazują – przyznał w końcu, po czym niepewnie zerknął na nauczyciela. – Pielęgniarka podpytała dla mnie jej lekarza. Mówił, że z takimi obrażeniami dziwił się, że tak długo wytrzymała. Podejrzewa przemoc domową.
– O mój Boże...
– Nie wiedziałem, co mam powiedzieć - Michael pokręcił głową i schował później twarz w dłoniach. – Po prostu byłem i jestem w szoku.
– To wszystko zaczyna układać się w sensowną całość – przyznał Will, gdy w końcu ocknął się w patrzenie w jeden punkt. Miał się za co obwiniać i to robił. Nie mógł uwierzyć w to, że Red padła ofiarą przemocy domowej, ale przynajmniej teraz wszystko stało się jasne i fakt, że nie chciała korzystać z pomocy pedagoga dało się wytłumaczyć. – Rozmawiałeś z nią?
– Spała, nie chciałem jej budzić – westchnął, przeczesując palcami włosy. – Pójdę jeszcze raz w sobotę. Mam nadzieje, że będzie się już lepiej czuć. I że ktoś jej wytłumaczy, co się stało i dlaczego jest w szpitalu. Na pewno będzie skołowana tym, o ile już nie jest.
– Nie mogę uwierzyć, że tyle wycierpiała – Will pokręcił głową i zacisnął dłonie na krawędziach fortepianu. – Chyba zrobimy sobie przerwę od prób, a przynajmniej do momentu, do kiedy Red nie wróci. To nie będzie fair wobec niej.
– Myślę, że to całkiem dobry pomysł – Michael skinął głową i westchnął pod nosem. – Zaraz mam lekcję. Muszę iść. Ale dziękuje, że mnie pan wysłuchał.
– Nie ma za co, Mike. Od tego tu jestem. Nie możemy jej już zawieźć, o czym dobrze sam wiesz. Musimy się wspierać, a przede wszystkim musimy być oparciem dla niej samej. Na pewno przeżywała traumę. Nie wiemy tylko od jak dawna i co dokładnie się działo.
– Nie rozumiem, dlaczego zawsze to co najgorsze spotyka ludzi, którzy na to nie zasługują, bo nie zrobili niczego złego. I chyba nawet nie chce rozumieć.
━━━━━ ❀ ━━━━━
jak wam mija dzień?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top