techihhila ✫

Mijały dni, a relacja Taeyonga i Tena stawała się coraz bardziej zażyła. Chłopcy spędzali ze sobą praktycznie każdą minutę dnia i nocy. Właściwie byli wręcz przyklejeni do siebie, ale tylko na osobności. Wśród ludzi nadal nie pokazywali się razem, a jeśli już, to na pewno nie tak jak robili to w swoim pokoju.

- Musimy pójść znowu na wrotki - Taeyong usiadł na łóżku Tena krzyżując nogi i patrząc na chłopaka, który już tam leżał.

- Nie dzięki, mam uraz - Taj wywrócił oczami sięgając po paczkę, w której były suszone morele.

Taeyong patrzył jak Ten z całej siły pragnie dosięgnąć do paczki leżącej na szafce nocnej. Zaśmiał się cicho po czym pochylił się w stronę szafki i ściągnął z niej paczkę z suszonymi owocami. Uniósł ją do góry i uśmiechnął się szeroko patrząc na chłopaka, który teraz marszczył brwi.

- Daj mi - Ten zrobił z ust dzióbek w taki sposób ukazując swoje niezadowolenie.

- Co się mówi? - Lee uniósł brew.

- Daj mi? - statrszy również uniósł brew.

Chłopcy zastygli w bezruchu i pozostali tak na może jakieś trzydzieści sekund, po czym Ten wywrócił oczami i westchnął ciężko.

- Okej rozumiem, nie powinienem jeść - Taj wydął dolną wargę po czym odwrócił się plecami do młodszego, kładąc się na boku.

Taeyong westchnął cicho i mentalnie walnął się w pysk. Położył paczkę suszonych moreli przed twarzą Tena po czym położył się za nim i przerzucił rękę przez jego talię, tak aby jego dłoń mogła swobodnie zwisać.

- Właśnie powinieneś jeść więcej - Lee przysunął się bliżej chłopaka tak, że między nimi zostało bardzo mało wolnej przestrzeni.

- Dobra, nieważne - Ten przykrył twarz poduszką i czuł jak ręka Taeyonga wręcz przepala jego skórę, mimo że nawet jej nie dotykała.

- Ważne - Koreańczyk ściągnął poduszkę z twarzy chłopaka i zmrużył oczy widząc, że on ma je zamknięte. - Porozmawiamy?

- O czym? - Ten odburknął wciąż nie otwierając oczu.

- O nas - Taeyong zacisnął mocniej wargi.

Taj otworzył oczy i spiął się delikatnie, po czym obrócił się przodem do chłopaka, który teraz zaciskał dłoń na jego koszulce.

- O nas? - starszy powtórzył pytającym tonem, a na jego twarzy pojawił się chwilowy uśmiech.

- Powinniśmy chyba być ze sobą szczerzy? - Lee uniósł brew opierając głowę na dłoni, a łokieć na poduszce.

- Ja jestem - Ten przysunął się bliżej chłopaka i wyszeptał - a ty?

Taeyong przejechał językiem po dolnej wardze starając się ukryć uśmiech.

- Ja również - młodszy przysunął swoją twarz jeszcze bliżej po czym uśmiechnął się delikatnie. - Od jakiegoś czasu nie bierzesz już rano tabletek. Na co były? - Lee poczuł jak ciało chłopaka się spina po raz kolejny, jednak chwilę później się rozluźnia.

- Na zatoki - Ten uśmiechnął się zawadiacko - mam problemy przez ten wielki nos.

- Jesteś pewien? - chłopak uniósł brew.

- No chyba wiem na co się leczę, kretynie - Taj spoważniał od razu zachowując pewien dystans. Nie podobało mu się takie szpiegowanie.

- Na zatoki? - Taeyong wpatrywał się znacząco na starszego.

- Nie wkurwiaj mnie - Ten zacisnął mocniej wargi odsuwając się trochę od chłopaka.

- Wybacz - Lee wytknął język w jego stronę powoli przesuwając dłoń po boku chłopaka i delikatnie podwijając jego koszulkę. Chwilę póżniej na jego dłoni wylądowała ta Tena.

- Nie zapędzaj się tak - Taj zrzucił dłoń chłopaka ze swojego ciała.

- Nic nie robię - Koreańczyk uśmiechnął się uroczo unosząc rękę do góry w geście obronnym.

Ten zaśmiał się widząc reakcję Taeyonga, a Taeyong zaśmiał się, bo śmiech Tena był naprawdę zaraźliwy. Leżeli obok siebie, ramię w ramię śmiejąc się jeszcze przez chwilę po czym starszy ujął dłoń Lee w swoją i delikatnie bawił się jego palcami.

- Powinniśmy powiedzieć wszystkim, że jesteśmy oficjalnie razem? - Taeyong uniósł brew.

- A jesteśmy oficjalnie razem? - Ten również uniósł brew drażniąc się z chłopakiem.

- No chyba tak - Lee ułożył usta w podkowę wzruszając mimowolnie ramionami.

- Nie zapytałeś mnie czy zostanę twoim chłopakiem - starszy spojrzał na ścianę wzdychając teatralnie.

- Naprawdę? - Taeyong ściągnął brwi patrząc na starszego zastanawiając się, czy właściwie ma potraktować to poważnie.

- No tak - Taj wciąż wpatrywał się w ścianę, bo gdyby spojrzał na swojego współlokatora to znów zacząłby się śmiać. To nie tak, że Taeyong miał śmieszną twarz, chociaż może trochę tak.

- W takim razie - Lee złapał dłoń Tena - zostaniesz moim chłopakiem - uniósł brew - oficjalnie?

- Oh - Ten drugą rękę położył na środku klatki piersiowej udając zaskoczenie - oczywiście, że tak.

- To wspaniale - Taeyong uśmiechnął się szeroko po czym ucałował chłopaka w czoło. - Dziękuję, że się zgodziłeś.

- Stop Taeyong - Taj zaczął się śmiać - to okropne, nie róbmy tego nigdy więcej.

- Zgadzam się - młodszy położył się obok niego z powrotem i objął go ramieniem, tym samym przysuwając bliżej siebie.

Ten obrócił się na bok i przyległ do torsu chłopaka. Położył rękę na jego klatce piersiowej po czym złapał go za jego dłoń i powoli splótł ich palce razem.

- Nie myśl, że będzie tak zawsze - chłopak przejechał językiem po dolnej wardze, przygryzając ją po chwili.

- Co masz na myśli? - Koreańczyk uniósł brew wpatrując się przez cały czas w niego.

- To wszystko - Ten uśmiechnął się słabo.

- Jesteś bardzo tajemniczy - Taeyong westchnął cicho zastanawiając się co chłopak miał na myśli.

- Po prostu nie otwieram się tak szybko jak niektórzy - Taj uniósł ramiona i wydął dolną wargę.

- Nie martw się, mam czas.

Młodszy zaśmiał się cicho wplatając palce drugiej dłoni we włosy Tena. Było naprawdę cudownie. Mogłoby być tak już wiecznie.

Mogłoby, prawda?

~*~

Yuta miał mieć dzisiaj piękny dzień. Dlaczego? Bo tak sobie postanowił. Właśnie szedł w stronę swojego wydziału pod rękę ze swoim mężczyzną życia i po wspólnie zjedzonym śniadaniu, nic już nie mogło zepsuć mu humoru.

- Ale słońce dzisiaj przyjemnie świeci - Hansol uśmiechnął się delikatnie wolną dłonią obejmując dłoń Japończyka.

- To prawda - Yuta uśmiechnął się szeroko - już nie mogłem się doczekać takich dni. Ostatnio było za zimno.

- Zawsze mogłem pomóc Ci się rozgrzać, ale nadal nie chcesz - starszy westchnął ciężko mrużąc oczy przez promienie słoneczne, które go oślepiały.

- Jak będę na to gotowy to Ci powiem, dobra? - Yuta wywrócił oczami. To nie tak, że nie chciał sypiać z Hansolem, bo go nie kręcił. Wręcz przeciwnie, pragnął go jak cholera, ale bał się, co było dość głupie, ale po prostu się bał.

- Yuta, muszę Cię o coś spytać. - Hansol spoważniał.

- Słucham? - Japończyk przełknął ślinę z trudem bojąc się, że zaraz usłyszy, że to koniec, czy coś w tym stylu.

- Moi rodzice chcą żebym przyszedł w niedzielę na obiad - Koreańczyk zwilżył językiem wargi.

- Nie ma problemu, razem z Sehunem, Junem i Kunem ugotujemy coś sobie albo pójdziemy do restauracji - Yuta odetchnął z ulgą uśmiechając się szeroko.

- Chcą żebym przyszedł z tobą.

W tym momencie Yuta poczuł jakby dostał czymś w głowę. Czy to w ogóle możliwe?

- T-twoi rodzice chcą - młodszy wziął głębszy wdech - mnie poznać?

- Tak - Ji przytaknął patrząc na niższego.

- Nie wiem czy to dobry pomysł - Yuta puścił ramię chłopaka i założył ręce na klatce piersiowej.

- Dlaczego? - Hansol uniósł brew obawiając się takiej reakcji.

- Bo tak? - Nakamoto czuł jak zbierają się łzy w jego oczach. - Bo to ja?

- No właśnie to ty - Hansol położył dłonie na ramionach chłopaka stojąc przed nim i nachylając się w jego stronę. - Dlatego chcą Cię poznać.

- Zawiodą się. Nie wyglądam tak jakby pewnie tego chcieli.

- Widzieli Cię - Hansol wzruszył ramionami - wysyłałem im nasze wspólne zdjęcia na grupie.

- Jakiej grupie? - Yuta uniósł brew.

- Rodzinnej - Ji uśmiechnął się delikatnie. - Gdybym mógł wstawiałbym te zdjęcia różnym ludziom w komentarzach chwaląc się tobą.

- Jesteś durny - Yuta uniósł jeden kącik ust w półuśmiechu.

- Zakochany - Hansol puścił do niego oczko - w takim małym Japończyku, który ma niską samoocenę, mimo że jest najlepszy.

- Zamknij się - Yuta wtulił się w jego ciało, a jego łzy, które spłynęły po jego policzkach od razu zajęły koszulkę chłopaka. - Co ja zrobiłem w poprzednim życiu takiego dobrego, że mi Cię zesłano?

- Zadaję sobie to pytanie odkąd Cię poznałem - starszy objął go mocniej - i wtedy przypominam, że spadłeś mi z nieba.

- Z baru - Yuta zachichotał cicho po czym oderwał się od ukochanego - nie potwierdzaj jeszcze nic. Przemyślę to.

- Do niczego Cię nie zmuszam, oni po prostu chcą poznać miłość mojego życia.

- No czarować to ty umiesz - Japończyk zmrużył oczy po czym zrobił kilka kroków w tył - do zobaczenia później, Hansol.

- Będę czekał na Ciebie po zajęciach z niecierpliwością, jak zawsze.

- Skup się na nauce, bo inaczej twoi rodzice zabiją mnie szybciej niż ja sam siebie - młodszy uśmiechnął się słabo.

- Yuta - Hansol spojrzał na niego surowo, marszcząc brwi.

- Muszę lecieć, buziak.

Japończyk wysłał buziaka w powietrzu do chłopaka i pomachał w jego kierunku po czym odwrócił się i ruszył w stronę budynku, w którym znajdowała się stołówka. Mimo że jedyne o czym myślał, to o tym, aby zwymiotować swoje wnętrzności.

~*~

- Mam wrażenie, że Johnny chce mi coś przekazać - Doyoung poprawił torbę spadającą z jego ramienia.

- To znaczy? - Taeil uniósł brew udając, że go to w ogóle obchodzi.

- Nie wiem - Kim uniósł wzrok patrząc w niebo - patrzy na mnie dziwnie i co jakiś czas rzuca w moim kierunku kąśliwe uwagi. Może już mnie nie lubi?

- Może jesteś przewrażliwiony? - Moon uśmiechnął się sztucznie. - Johnny jest najbardziej nieszkodliwy z całej tej porąbanej paczki.

- A Chenle? - Doyoung uniósł brew patrząc na niższego.

- On zawsze sprowadza nowych, za niedługo nie będę pamiętał wszystkich imion - Taeil westchnął ciężko rozglądając się po kampusie. Dzisiaj słońce wyszło zza chmur i ogrzewało delikatnie ich twarze. W takie dni nawet chciało się żyć.

- Fakt, a Renjun może kiedyś wbić Ci pałeczkę w oko - Kim wzruszył mimowolnie ramionami przez co znów musiał poprawić spadający pasek od torby.

- Albo gdzieś indziej - chłopak wybauszył oczy robiąc przerażoną minę.

Szli obok siebie w ciszy kierując się do budynku. Właściwie mieli spotkać się z resztą tej pokręconej paczki w ich ulubionym miejscu - na stołówce. Jednak po chwili do ich uszu doszedł czyjś głos wskazujący na to, że właściciel owego głosu, dość znanego im zresztą, miał kłopoty.

- Ale to nie ja, przysięgam! - chłopak krzyknął starając się złapać przy tym czyjąś uwagę.

- Czy to nie jest-

Taeilowi nie było dane dokończyć, bo do miejsca, z którego dochodził owy głos od razu skierował się Doyoung.

- Co wy tu robicie? - Kim rozejrzał się patrząc na trójkę chłopaków znęcających się nad innym.

- Bawimy się tylko - jeden z trójki odezwał się uśmiechając się przy tym chamsko.

- Jakoś nie widzę, żeby on się dobrze bawił - Doyoung syknął w jego stronę - Hwall.

- Oj daj spokój Doyoungie, poskarżysz się swojemu chłoptasiowi? - chłopak uniósł brew uśmiechając się kpiąco.

- Nie muszę - Kim uśmiechnął się szeroko - Kevin pewnie zrobi to pierwszy.

Chłopak o imieniu Hwall złapał swoją ofiarę za koszulkę i przyciągnął bliżej siebie, w tym momencie Doyoung stanął między nim, a jego kozłem ofiarnym.

- Zostaw Donghyucka w spokoju, bo połamię Ci ręce, czaisz? - Kim uśmiechnął się dość przerażająco przekrzywiając przy tym głowę.

- Ojej - Hwall położył dłonie na ustach udając przerażonego - zejdź mi z drogi, to sprawa między mną, a nim, nie tobą.

- Tak się składa, że to mój przyjaciel, skoro ty możesz być ze swoimi to on również.

Donghyuck złapał koszulkę Doyounga chowając się za nim z tyłu. Nie spodziewał się, że ktokolwiek mu pomoże, a tym bardziej Doyoung.

- Doyoung, serio, spierdalaj - Hwall wywrócił oczami wręcz warcząc na chłopaka.

- Bo co?

- Bo - chłopak przybliżył się do Doyounga kładąc palec na jego klatce piersiowej - rozpierdolę Ci łeb o ścianę, a później to samo zrobię z Donghyuckiem.

- Próbuj - Kim uśmiechnął się zawadiacko.

Ogólnie Doyoung w głębi duszy właśnie prawdopodobnie zsikał się ze strachu, ale na zewnątrz wyglądał na naprawdę twardego. Nigdy nie pozwoli na to, aby ktoś krzywdził jego przyjaciół. W momencie, w którym widział jak Hwall bierze zamach, zamknął oczy. To był po prostu odruch. Jednak po kilku sekundach nadal nie czuł uderzenia, a może było tak mocne, że od razu umarł?

- Czy ty naprawdę jesteś taki głupi?

Do uszu Doyounga doszedł głos tak znany, że prawie się rozpłakał. Otworzył oczy i zobaczył jak Jaehyun trzyma nadgarstek Hwalla w swojej dłoni.

- Nie wierzę - chłopak zaśmiał się pod nosem - śledzisz go czy jesteście jakoś magicznie połączeni umysłami?

- Chuj Cię to obchodzi - Jung wzmocnił uścisk, czując jak kości chłopaka przeskakują pod jego palcami. - Jeszcze raz podniesiesz rękę na mojego chłopaka albo któregoś z moich przyjaciół to - przybliżył swoją twarz do tej jego - ujebię Ci ją przy samej szyi. - Jaehyun ściszył głos uśmiechając się przy tym diabelsko.

Jung puścił jego nadgarstek po czym spojrzał na pozostałą dwójkę chłopaków.

- Jacob spodziewałem się po tobie czegoś więcej - przeniósł wzrok na ostatniego - a Ciebie Kevin to chyba do reszty pojebało. Jak nie macie co robić to pilnujcie swojego przyjaciela, żeby nie stawał na drodze moim przyjaciołom, okej?

Jaehyun uniósł brew lustrując ich jeszcze wzrokiem po czym złapał Doyounga za dłoń i objął ramieniem Donghyucka ruszając w stronę budynku.

- Pierdol się, Jaehyun. A z Tobą Donghyuck jeszcze się spotkam.

Chłopak postanowił jednak zignorować okrzyk Hwalla i spojrzał na Doyounga, a następnie na Donghyucka.

- Zaraz mi wszystko opowiecie, bo to będzie bardzo ciekawa opowieść.

- Wybacz - Doyoung westchnął ciężko - gdzie Taeil?

- Kiedy ty - Jaehyun mocniej zacisnął swoją dłoń na jego - postanowiłeś się bić, on szybko biegł w stronę stołówki, a ja akurat stanąłem mu na drodze. Powiedziałem mu, żeby poszedł do środka i powiedział Johnny'emu, że jak za dziesięt minut nie wrócimy to ma przyjść nas rodzielić.

- Poradziłbym sobie - Doyoung wywrócił oczami patrząc na Donghyucka, który wyjątkowo był cichy i skupiony.

Gdyby był taki cały czas, to może nawet by go polubił.

~*~

- Witamy poszkodowanego.

Odezwał się Chenle, gdy tylko do pomieszczenia weszli Jaehyun, Doyoung i Donghyuck.

- Stary już miałem iść - Johnny wstał podchodząc do przyjaciela i przybijając z nim piątkę.

- Właściwie to kazałem mu iść od razu, ale mówił, że jak mówisz dziesięć minut, to dziesięć minut - Chenle patrzył jak jego przyjaciele zasiadają przy stole - sam już chciałem iść, ale mnie złapał i trzymał. - Wydął dolną wargę.

- Znam go - Johnny uśmiechnął się szeroko - wiem, że da sobie radę, zawsze dawał.

- Co to znaczy? - Doyoung uniósł brew patrząc na Jaehyuna.

- Siła argumentów - Jung uśmiechnął się złośliwie puszczając do niego oczko.

- Co żeś narobił znowu? - Jeno zmarszczył brwi patrząc na Donghyucka, który przykładał sobie chusteczkę do nosa.

- Nic takiego - odburknął wbijając wzrok w stół.

- Coś jednak było na rzeczy i też chcę wiedzieć - Doyoung spojrzał na Donghyucka, który westchnął ciężko wtykając sobie kawałek zwiniętej chusteczki do nosa.

- Dowiedziałem się - chłopak zaczął - że Hwall zdradza swoją dziewczynę - wziął glębszy wdech - z dwiema innymi.

- Wow - z ust Jaemina uszła cicha oznaka zszokowania.

- I za to chciał Cię pobić? - Doyoung uniósł brew chyba nie do końca rozumiejąc sytuację.

- Powiedziałem jej o tym - Donghyuck schował twarz w dłoniach - przez przypadek.

- Wow - Jaemin ułożył dłoń w pięść i przyłożył ją do ust starając się schować uśmiech.

W tym momencie na stołówkę wszedł Mark. Zajął miejsce obok Donghyucka, tak jak zawsze i spojrzał na niego marszcząc brwi.

- Czy znowu się przewróciłeś?

- Dostał w pysk - Johnny spojrzał znacząco na Marka - ale nie od schodów.

- Od kogo? - Mark wpatrywał się intensywnie w pobitego chłopaka.

- Nieważne - Donghyuck wzruszył ramionami odwracając wzrok.

- Kurwa, Doyoung - Mark zmarszczył brwi patrząc na przyjaciela - tego się po tobie nie spodziewałem.

- Ekstra, stanąłem w jego obronie i zostaję oskarżony - Kim skrzywił się patrząc na Marka spod byka.

- Stanąłeś w jego co? - chłopak zmarszczył jedną brew, a drugą uniósł.

- W jego obronie, dobrze słyszysz - Kim odburknął zakładając ręce na klatce piersiowej. - Powiedz mu Donghyuck.

- Powiedziałem - chłopak wywrócił oczami - nieważne.

- Dla mnie ważne - Mark ujął palcami jego podbródek i skierował jego twarz tak, by móc ją zobaczył w całości - kto mi Cię tak poturbował?

- Hwall i jego kumple - Doyoung odezwał się pierwszy - dokładnie Jacob i Kevin.

- Oni? - Mark zrobił większe oczy. - Chyba im się klepki w mózgach poprzewracały.

Przez chwilę przy stole panowała cisza. Była to bardzo wyjątkowa chwila zważając na to, że przy tym stole praktycznie nie było momentu, aby ktoś właśnie nie mówił albo nie krzyczał, albo nie robił jednego i drugiego jednocześnie.

- No i kto Ci ostatecznie uratował skórę, Doyoung, serio? - Mark cały czas wpatrywał się w chłopaka.

- Doyoung - Donghyuck spojrzał na osobę, o której mówił - aż byłem w szoku. Nadal jestem. Dlatego nic nie mówię.

- A powinieneś - Kim zrobił z ust dzióbek opierając się o Jaehyuna.

- Szczerze mówiąc to bardziej bym się spodziewał, że Doyoung stanie po ich stronie - Jaemin zaśmiał się cicho patrząc na Doyounga, który patrzył na niego teraz morderczym wzrokiem.

- Ja też bym się tego bardziej spodziewał - Donghyuck oparł brodę na butelce - ale dziękuję Ci Doyoung. Nie musiałeś.

- Musiałem - Kim przejechał językiem po wargach - bądź co bądź jesteś moim przyjacielem i tylko ja mogę Cię szturchać i mówić złe rzeczy.

- Dzięki - Donghyuck uśmiechnął się słabo - doceniam.

- No kurwa nie dam rady - Renjun nagle wstał - mam już dość tego żarcia. Czy oni chcą nas otruć? Równie dobrze zamiast tej papki, która prawdopodobnie jest tą papką, która była tydzień temu, mogliby mi dać wymiociny mojego psa na talerzu. Nie różni się dokładnie niczym. - Chińczyk oddychał miarowo. - Jestem, kurwa, głodny. Staram się coś z tego wybrać, ale się nie da, zaraz skoczę z okna. Do tego wy ciągle wprowadzacie nerwową atmosferę. Wykończę się.

Zapadła cisza.

Po raz drugi tego dnia. Od razu widać, że dzisiejszy dzień należał do naprawdę wyjątkowych.

- Spokojnie Renjun - Taeil uśmiechnął się delikatnie.

- Wreszcie ktoś to powiedział - Johnny westchnął ciężko - Jung ruszaj dupę idziemy na zakupy, kupimy żarcie i będziemy świętować.

- Co? - Jeno uniósł brew.

- To, że się nie pozabijaliśmy jeszcze, ani nikt inny nie zabił Donghyucka - Seo wzruszył ramionami, tak jakby to co powiedział było czymś oczywistym.

- Zgłaszam się na ochotnika, muszę ochłonąć - Mark uniósł rękę ku górze. - Zostaniesz z nimi na chwilę? - Zwrócił się do Donghyucka.

- Jasne - chłopak uśmiechnął się delikatnie - tylko uważaj na siebie.

- To ja zostanę, weźcie jeszcze Taeila - Jaehyun objął Doyounga i zatrzepotał rzęsami patrząc na Johnny'ego.

- Dobra - Johnny wywrócił oczami, a chwilę póżniej razem z Markiem i Taeilem opuścił stołówkę.

Renjun ponownie usiadł i właściwie każdy z nich zajął się rozmową. Rozmawiali dosłownie o wszystkim i o niczym, jak to zwykle bywało.

- Zróbmy sobie w weekend wszyscy maraton filmowy, co wy na to? - Chenle uniósł brew kładąc płasko dłonie na stole.

- Harry Potter? - Doyoung spojrzał na chłopaka uśmiechając się znacząco.

- No raczej - Zhong uniósł dłoń i zrobił nią dziwny znak w powietrzu. - Od początku do końca.

- I znowu będziecie się kłócić o to, który dom jest lepszy - Jeno westchnął ciężko. - A i tak wszyscy wiedzą, że Ravenclaw.

- No chyba nie srałeś - Chenle zmarszczył brwi - tylko Slytherin.

- Hufflepuff - Doyoung uśmiechnął się łobuzersko - no proszę was, to oczywiste.

- Gryffindor jest najlepszy - Jaemin zaśmiał się cicho - mamy Pottera i nie ma tam Donghyucka.

- No dzięki - chłopak wywrócił oczami - i tak nie chciałbym być tam gdzie ty. Nawet Jeno wybrał inny dom.

- To dom wybrał mnie - Jeno odpowiedział kładąc dłoń na środku klatki piersiowej.

- Slytherin jest najlepszy - Jaehyun uśmiechnął się zawadiacko obejmując Doyounga w pasie i kładąc dłoń na jego biodrze, przysunął go bliżej siebie.

- W Slytherinie są same węże - Doyoung spojrzał na swojego ukochanego i uśmiechnął się sztucznie, marszcząc przy tym nos. - O proszę, no idealnie, że akurat to twój dom.

- Ej, mój też - Chenle zrobił z ust dzióbek marszcząc przy tym brwi. - Tiara musiała się pomylić co do mojej osoby, chcę się przepisać.

- Nie możesz - Renjun spojrzał na niego wzdychając ciężko - umrzesz jako ślizgon.

- Nie chce umierać jako obślizgłon - Chenle zadrżała dolna warga.

- Ślizgon, debilu - Huang wywrócił oczami robiąc zniesmaczoną minę.

W tym momencie Doyoung poczuł jak wibruje mu tyłek. A dokładniej telefon, który zapomniał wyciagnąć z tylnej kieszeni. Od razu jednak sięgnął ręką do niej i wyjął z niej komórkę, naciskając zieloną słuchawkę. Co jak co, ale od Taeila zawsze odbierał. Zatkał palcami jedno ucho, a do drugiego przysunął telefon. Zawsze tak robił jak odbierał w tej dziczy, zwanej stołówką.

- Tak? - Kim zmarszczył brwi kiedy usłyszał głos Taeila, a po chwili jego mózg starał się przetworzyć informacje. - Co? Ale jak to? Dlaczego? Wszystko w porządku? Nie to głupie pytanie, nie jest w porządku.

Jaehyun spojrzał na Doyounga i zmarszczył brwi słysząc jego słowa.

- Dobra, to będziemy na was czekać. No pa.

Kim nacisnął czerwoną słuchawkę i zmarszczył brwi bijąc się z myślami. Wszyscy zwrócili swoje oczy na niego, a on jedynie westchnął cicho.

- Mark jest na komisariacie - Kim starał się pohamować uśmiech, który mimo wszystko chciał się pojawić na jego twarzy. To wszystko było dla niego absurdalnie śmieszne.

- Jak to? - Donghyuck zrobił większe oczy patrząc na chłopaka. - Co się stało?

- Taeil powiedział mi tylko tyle, zaraz tu będzie z Johnnym i wszystko nam wyjaśnią.

- Musimy tam jechać - Donghyuck wstał od stołu jednak dłoń Jaehyuna szybko ponownie posadziła go na ławce.

- Nawet nie wiemy gdzie - Doyoung westchnął cicho patrząc pokrzepiająco na chłopaka.

- Wow - Chenle odezwał się - mieszkam w pokoju z kryminalistą.

- I z Markiem - Renjun uśmiechnął się szatańsko.

- Mieszkam z dwoma kryminalistami - Zhong wytknął język w stronę Chińczyka i westchnął cicho.

- Myślałem, że pierwszy za kraty pójdzie Doyoung - Yuta odezwał się po raz pierwszy dzisiaj.

- Wow, zapomniałem, że tu jesteś - Kim zmarszczył brwi - i dzięki za wiarę we mnie.

- Bez problemu - Nakamoto zasalutował i puścił do niego oczko.

W tym momencie do pomieszczenia wszedł Johnny z Taeilem, w rękach trzymając reklamówki z jedzeniem.

- Gdzie Mark? Co z nim? - Donghyuck od razu zaczął zadawać pytania, nawet nie czekając, aż chłopcy zajmą miejsca przy stole. - Będzie żył?

- Tak, z tego co rozmawiałem z policjantem muszą go przesłuchać i sprawdzić kamery - Seo odstawił reklamówki na stół, do których od razu dorwał się Renjun w poszukiwaniu czegoś normalnego do jedzenia.

- Ukradł coś? - Jeno uniósł brew.

- To już wiem kto mi kradnie żel pod prysznic - Chenle zrobił zniesmaczoną minę.

- To akurat ja - Renjun uśmiechnął się sztucznie przegryzając właśnie kawałek sera.

- Co on zrobił? Powiedzcie coś - Donghyuck patrzył błagalnie to na Taeila, to na Johnny'ego.

- Pobił się z typem w sklepie - Taeil wzruszył ramionami - akurat jak się odwróciliśmy.

- To znaczy wybieraliśmy słodycze i nagle było słychać jak jakaś kobieta krzyczy no i poszliśmy zobaczyć co to za zamieszanie i w tym momencie ochroniarze odciągali od siebie dwóch chłopaków. Jednym z nich był Mark, a drugi to - Johnny spojrzał na Taeila - kto to był?

- Ten typ od Donghyucka - Moon zacisnął wargi.

- Hwall? - Jaehyun uniósł brwi będąc nieco zszokowanym.

- No i Mark mu trochę twarz uszkodził, krew gdzieś mu się tam polała i ojeju, wielkie zamieszanie - Johnny wywrócił oczami. - Nie raz ktoś sobie w pysk da.

- Oni rozwalili półki i to co na nich było - Taeil sięgnął do reklamówki i wyciągnął z niej wodę. - Ale w szoku jestem nadal.

- Czułem, że dzisiejszy dzień się źle skończy - Donghyuck oparł łokcie na stole, a twarz schował w dłoniach.

- W ramach przypomnienia - Japończyk uśmiechnął się delikatnie - dzień się dopiero zaczął. Najgorsze przed nami.

- Dzięki Yuta - Donghyuck uśmiechnął się sztucznie - wiesz jak podnieść człowieka na duchu.

Każdy siedzący przy stole zajął się reklamówkami i po chwili już nic w nich nie zostało. Donghyuck cały czas myślał o Marku, ale ufał chłopakom. Teraz tylko czekał aż zobaczy Marka i skopie mu tyłek.

~*~

Szybkie bicie serca. Jeszcze szybsze bicie serca. Szum w uszach. To wszystko towarzyszyło Tenowi w drodze na stołówkę.

- Boisz się? - Taeyong uniósł brew i uśmiechnął się delikatnie patrząc na starszego.

- A czego mam się bać? - Taj spojrzał na chłopaka pytająco.

- Tak pytam - Lee wzruszył mimowolnie ramionami.

- Oni i tak wiedzą, że coś jest na rzeczy - Ten przejechał językiem po wargach również wzruszając ramionami.

- Być może - młodszy uśmiechnął się szerzej i po chwili już otwierał drzwi prowadzące do stołówki.

Weszli do środka obok siebie, ramię w ramię. Dokładnie tak jak zazwyczaj robią to przyjaciele. Ten czuł jak wszyscy z ich stolika się na nich wpatrują. Ba, robili to nawet ludzie, których nie znał. Czuł na sobie spojrzenie dosłownie wszystkich, nawet sprzątaczek. Starał się jednak udawać, że nic go to nie obchodzi, mimo że czuł się totalnie nagi i odkryty.

Gdy podchodzili do stolika poczuł jak Taeyong chwyta go za dłoń i splata z nim palce. Na początku chciał odrzucić uścisk, jednak z drugiej strony po co? Uśmiechnął się jedynie i podrapał po głowie.

- Wow - Chenle odezwał się robiąc większe oczy - coś mnie chyba ominęło.

- Chyba nie tylko Ciebie - Yuta spojrzał na Tena marszcząc brwi.

- No właśnie - Jaehyun zlustował wzrokem stojącą przed nimi parkę - nie tylko Ciebie.

- Już się napatrzyliście? - Taeyong uniósł brew po czym usiadł obok Chenle na ławce po chwili pomagając zająć miejsce Tenowi obok siebie.

- Ja jeszcze nie - Doyoung uśmiechnął się słabo. Czuł się dziwnie, to na pewno.

- Od kiedy oni są razem? - Jaehyun nachylił się nad uchem Doyounga szepcząc do niego cicho.

- Nie wiem - Kim wzruszył ramionami patrząc na Taeyonga.

- Ale fajnie, że jesteście razem po tym wszystkim - Chenle uśmiechnął się szeroko podając Taeyongowi colę, a następnie to samo podając Tenowi.

- Trzeba dawać sobie drugie szanse, prawda? - Taeyong uniósł brew uśmiechając się szeroko. Chociaż w oczach Jaehyuna był to zbyt cwaniacki uśmiech.

Jung wstał od stołu i podszedł do Taeyonga nachylając się między nim, a Tenem.

- Ten, pozwolisz, że go na chwilę porwę? - Jaehyun uśmiechnął się sztucznie, po czym nie czekając na odpowiedź złapał Taeyonga za nadgastek i mimo oporu chłopaka, ruszył z nim w stronę wyjścia.

- Czy coś się stało? - Chenle spojrzał na Doyounga, który jedynie westchnął ciężko i wzruszył ramionami.

- Jak za pięć minut nie wrócą, to będę interweniował - Johnny uniósł rękę do góry patrząc jak dwójka znika za drzwiami.

- W co ty pogrywasz, Taeyong? - Jung uniósł brew puszczając chłopaka wolno na korytarzu.

- Nie rozumiem o co Ci chodzi - Lee strzepał wyimaginowany kurz z ramienia po czym założył ręce na klatce piersiowej.

- Nie baw się Tenem - mięśnie na twarzy Jaehyuna się napięły.

- Nie bądź śmieszny - Taeyong uśmiechnął się pod nosem. - Nie mieszaj się do niczego, bo ostatnio skończyło się to dość - przerwał unosząc wzrok na sufit - niefajnie i to z twojej winy.

- Dobrze wiesz, że Ten ma problemy - Jung odetchnął ciężko dając sobie mentalnie w pysk. Oczywiście, że ostatnio nawalił, ale Ten jest jego przyjacielem, a szatański błysk w oczach Taeyonga nie był dla niego zbyt przyjemny w odbiorze.

- Zajmij się swoimi problemami i Doyounga - Lee przejechał językiem po wargach po chwili czując jak jego plecy zderzają się z zimną ścianą. Uśmiechnął się jedynie przymykając oczy.

- Jeśli go skrzywdzisz to ja również skrzywdzę Ciebie i nie obchodzi mnie to, że jesteś przyjacielem Doyounga - Jung trzymał ręce na ramionach chłopaka - chociaż ostatnio chyba już nie.

- Jaehyun - Taeyong strzepał jego dłonie ze swoich ramion - odpierdol się ode mnie raz na zawsze, bo zacznę myśleć, że masz jakąś obsesję na moim punkcie. Najpierw sam mnie wywalasz z pokoju wprost do jaskini lwa, a teraz mi grozisz? Nie uważasz, że to pojebane?

- Ostrzegam Cię jedynie, skrzywdź Tena, a ja skrzywdzę Ciebie.

Taeyong położył palec na jego klatce piersiowej i zwiększył na niego nacisk.

- Uważaj, żebym to ja nie zrobił Ci krzywdy. Już nie jestem taką pizdą jak wtedy.

Lee uśmiechnął się łobuzersko, by po chwili jak gdyby nigdy nic skierować się z powrotem do środka, zostawiając Jaehyuna samego.

Fakt, Jaehyun wtedy zjebał i wiedział, że Ten skrzywdził chłopaka, ale nie mógł pozwolić na to, żeby teraz Taeyong skrzywdził Tena, a wydawało mu się, że właśnie to w głowie miał Taeyong.

A zemsta nie zawsze jest słodka.


✵✵✵

Hejka! Witam w kolejnym rozdziale! Jak wrażenia? :>

Jak zawsze dziękuję za to, że jesteście i dajecie mi kopa do tego, żeby pisać i żeby wszystko było na czas. ^^

Chyba nie ma po co przedłużać, do zobaczenia w następnej części! : D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top