kerštas ✫


Gdy Taeyong się przebudził, pierwsze co zobaczył to twarz Tena. Odsunął się od niego mimowolnie, wstrzymując na chwilę oddech. Przez moment starał się sobie przypomnieć, czy stało się coś nieodpowiedniego, ale jedyne co miał w głowie to przebłyski dość miłych chwil z wczorajszego wieczoru.

Lee wpatrywał się w starszego analizując każdy element jego twarzy. Nigdy nie zwracał uwagi na te wszystkie szczegóły, bo nigdy nie byli aż tak blisko. Teraz widział dużo więcej, między innymi jego blizny na policzku, ilość kolczyków w uszach, czy jego pieprzyki. Czuł jak jego serce mocniej bije i w myślach ganił się za to. Ten był piękny. Ba! Był przepiękny, a każda jego niedoskonałość była wręcz idealna dla Taeyonga.

W momencie, w którym Ten zaczął się poruszać, Taeyong szybko naciągnął kołdrę na siebie i odwrócił się plecami do współlokatora udając, że wciąż śpi. Chittaphon delikatnie rozchylił powieki i rozejrzał się dookoła, uśmiechnął się lekko widząc obok siebie Koreańczyka. Ich relacja była naprawdę burzliwa i totalnie pojebana, ale kogo to obchodziło? Ważne, że Ten powoli odzyskiwał zaufanie Taeyonga. Właśnie teraz leżeli na jednym łóżku i Chittaphon mógł dotykać chłopaka, ile tylko chciał. Uniósł dłoń do góry i wyciągnął ją w jego stronę. Złapał za kołdrę i naciągnął ją pod samą szyję Lee. Nie chciał żeby Taeyong zmarzł, a nie są jeszcze na etapie, w którym może swobodnie się do niego przytulać.

Młodszy odwrócił się ponownie, tym razem będąc przodem do Tena i leniwie uchylił powieki. Przetarł dłońmi oczy i zamrugał nimi kilka razy. Gratulacje Taeyong, świetna gra aktorska.

- Co się dzieje? - Lee wychrypiał cicho patrząc na starszego.

- Oglądaliśmy film i zasnąłeś - Ten uśmiechnął się delikatnie opierając łokieć na poduszce, a głowę na dłoni, łapiąc kontakt wzrokowy z Taeyongiem. - Chciałem iść do siebie, ale złapałeś mnie za ramię przez sen i nie chciałem Cię budzić.

- Ah - Taeyong czuł jak jego policzki robią się czerwone, bo to było dość żałosne. Może nad sobą panować, gdy jest na jawie, ale najwidoczniej nie może sobie ufać, gdy śpi.

- Ale już idę do siebie.

Ten uśmiechnął się delikatnie i powoli zaczął się zbierać, jednak w tym momencie Taeyong złapał go za nadgarstek. Starszy zmarszczył brwi patrząc pytająco na chłopaka.

- Masz coś do zrobienia? - Lee wpatrywał się w Chittaphona, czując się już totalnie jak kretyn. Cofa to co wcześniej myślał. Nie może sobie ufać nawet jak nie śpi.

- Właściwie to nie, w ostatni dzień weekendu zazwyczaj zbieram siły na nadchodzący tydzień - Ten zaśmiał się cicho zdając sobie sprawę z tego, że kiedyś w ostatni dzień weekendu szedł na imprezę żałobną. Bo w końcu była to ostatnia impreza tygodnia i na drugi dzień zawsze czuł się jak trup.

- To może obejrzymy drugą część, co? - Taeyong uśmiechnął się nieśmiało. Czuł się jakby przynajmniej zapraszał go na randkę. Ale przecież na pierwszej randce nie ląduje się w łóżku. Poza tym, on nie chciał randkować z Tenem. To znaczy, może chciał, ale z drugiej strony to było chore. Taeyong ty powinieneś się leczyć, człowieku.

- Bardzo chętnie - Taj uśmiechnął się przebiegle - wezmę laptopa.

Chittaphon sięgnął po laptopa, a w tym czasie Taeyong usiadł opierając się plecami o ścianę. Przeczesał palcami swoje zmierzwione włosy i ziewnął, oczywiście nie zasłaniając przy tym ust.

- Wyglądasz jak mały lew - Ten zaśmiał się cicho patrząc na Taeyonga - uroczo.

- Dz-dzięki - Lee czuł się tak, jakby miał gorączkę. To by tłumaczyło wszystkie jego omamy.

Ten ustawił laptopa na łóżku puszczając film. Usiadł obok młodszego i uśmiechnął się do niego szeroko.

- Jakbyś się bał albo chciał popłakać, to moje ramię oczywiście służy pomocą - Taj puścił oczko do chłopaka, który zabijał go wzrokiem.

- A w razie, gdybym chciał Ci przyłożyć, to tez służysz ramieniem? - Taeyong uśmiechnął się chamsko w jego stronę machając swoją pięścią w górze.

- Oczywiście - Ten położył swoją dłoń na jego kolanie - służę Ci całym moim ciałem, Taeyong.

Koreańczyk poczuł, jak robi mu się gorąco i jak świat się wokół niego zakręcił. To brzmiało tak ohydnie, a jednocześnie tak cudownie. Dlaczego Ten był tak cholernie dobry w tym wszystkim. Jego słowa, jego czyny, jego uśmiechy, wszystko sprawiało, że Taeyong powoli tracił rozum.

- Nieważne - Lee machnął ręką starając się nie pokazywać Tajowi, że w ogóle ruszają go takie teksty. - Teraz bądź cicho, bo oglądam.

- Tak jest, panie - Ten puścił do niego oczko, a Taeyong jedynie wywrócił swoimi oczami.

Chittaphon czuł się naprawdę dobrze widząc to jak Lee zachowuje się w jego towarzystwie. To miłe wiedząc, że działa się na kogoś w taki sposób.

Taj przez większość filmu wpatrywał się w Taeyonga, wydawał mu się ciekawszy niż cała ta produkcja.

~*~

- Mam nadzieje, że nie będzie tego debila - Yuta westchnął ciężko idąc wzdłuż korytarza.

- Chciałbym go poznać - Hansol spojrzał na Japończyka, który zmarszczył brwi. - Ciekaw jestem po prostu co to za typ.

Ji wzruszył ramionami, a Nakamoto wziął głębszy wdech. Podszedł do drzwi i nacisnął na klamkę mając nadzieje, że drzwi się nie otworzą. Ku jemu niezadowoleniu, otworzyły się. Wszedł do środka i pierwsze co zobaczył to Sichenga stojącego przed szafą.

Yuta postanowił unikać Chińczyka, więc nie odezwał się do niego nawet słowem. Podszedł do swojej szafy i otworzył ją na oścież. Spojrzał na Hansola, który nadal stał na korytarzu i przywołał go dłonią. W momencie, w którym starszy wszedł do pokoju, Sicheng się odezwał.

- Jeśli masz zamiar zabawiać się tu ze swoją nową zdobyczą, to nie licz na to, Yuta.

Chińczyk odwrócił się na pięcie i widząc Japończyka z wysokim chłopakiem zmarszczył brwi uśmiechając się przy tym tajemniczo.

- Nie chcę się już z tobą kłócić, Sicheng - Yuta westchnął cicho - daj mi się w spokoju spakować i nie rzucaj żadnych uwag.

Nakamoto wyciągnął walizkę spod łóżka i otworzył ją, powoli wrzucając tam ubrania z szafy. W tym momencie Hansol podszedł do Sichenga uśmiechając się przy tym delikatnie.

- Jestem Hansol - wyciągnął dłoń w kierunku Chińczyka - chłopak Yuty.

Sicheng spojrzał na dłoń wyższego i uśmiechnął się perfidnie.

- Nie obchodzi mnie to, za kilka dni pewnie inny typ będzie się przedstawiał jako jego - Chińczyk spojrzał na Yutę, który cały czas pakował do walizki rzeczy - chłopak.

- A możesz mi przypomnieć, jak masz na imię? - Hansol uśmiechnął się tajemniczo wzrokiem badając Chińczyka.

- Nie muszę tego robić - chłopak westchnął teatralnie po czym odwrócił się i podszedł do swojej szafy zamykając ją.

- Jesteś pewien - Ji założył ręce na klatce piersiowej - Winwin?

W tym momencie Chińczyk zastygł w bezruchu. Jego oczy zaczęły mrugać szybciej, a jego oddech przyspieszył. Odchrząknął, po czym starając się utrzymać uśmiech, odwrócił się w stronę Hansola.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Ta, na pewno - starszy podrapał się po karku.

- Co się dzieje? - Yuta trzymając jedną z koszul w dłoniach podszedł do Hansola i wpatrywał się w Sichenga.

- Poznaliśmy się kiedyś na imprezie, nie pamiętasz? - Hansol uniósł brew wpatrując się w Chińczyka, który zrobił się dość nerwowy.

- Nie przypominam sobie.

- No cóż, ja owszem. - Ji uśmiechnął się mimowolnie. - Co prawda byłeś już nieźle nawalony, ale Junyoung nalegał, żebym poznał jego Winniego.

- Kto to Junyoung? - Nakamoto zmarszczył brwi totalnie nie rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi. To było jakieś porąbane.

- Junyoung to mój przyjaciel, chodzimy razem na studia. A poza tym to chłopak - wskazał palcem na Sichenga - Winwina.

- To jest Sicheng - Yuta zmrużył oczy - i jest chłopakiem Kuna.

- Najwidoczniej Sicheng jest również Winwinem i chodzi z moim przyjacielem, nieprawdaż?

- Zamknij mordę - Chińczyk warknął zaciskając dłonie w pięści - jeśli piśniesz chociaż słówko na ten temat Junowi, to przysięgam, że to będzie ostatnie co zrobisz.

Hansol zaśmiał się cicho, a Yuta niedowierzając temu co się właśnie wydarzyło wrócił do pakowania. Chciał stąd jak najszybciej wyjść.

- Ja mu tego nie powiem - Ji uniósł ręce w geście obronnym, a następnie skierował palec w kierunku Sichenga - ty mu o tym opowiesz.

- W twoich snach - Chińczyk syknął - to nie twoja sprawa.

- Junyoung to mój najlepszy przyjaciel, jeśli myślisz, że pozwolę na to, aby jego ukochany Winnie przyprawiał mu rogi, to się mylisz.

Yuta zapiął walizkę i podszedł z nią do swojego chłopaka. Wziął głębszy wdech i spojrzał na Sichenga przygryzając dolną wargę.

- Śmieszny jesteś - Nakamoto uśmiechnął się delikatnie - jeśli ja jestem kurwą, to ty nie wiem kim jesteś. Jakimś podludziem. Jesteś ohydny i przysięgam, że nie zasługujesz na Kuna, a co za tym idzie, na pewno go stracisz.

- A ty jebana ściero się nie odzywaj - Sicheng poprawił palcami swoje włosy.

- Takie rzeczy możesz mówić do swojego odbicia w lustrze, Sichengie, a może raczej - Yuta uśmiechnął się chamsko - Winnie.

Sicheng podszedł do Japończyka i zamachnął się by wycelować w jego policzek, jednak dłoń Hansola dość mocno oplotła jego przedramię.

- Nie nazywaj Yuty tak nigdy więcej, nie staraj się go krzywdzić i przestań oceniać ludzi w sposób, w jaki to robisz. Nie wyżywaj się na innych, bo pamiętaj, że to wszystko wróci do Ciebie dwa razy mocniej.

Chińczyk zacisnął mocniej wargi wyszarpując rękę z uścisku Hansola. Już chciał coś powiedzieć, gdy Yuta mu przerwał.

- Po prostu uważaj na siebie - Nakamoto uśmiechnął się delikatnie do Sichenga po czym wziął do ręki torbę i walizkę, wychodząc z pokoju.

Hansol jeszcze ostatni raz spojrzał na Chińczyka kręcąc niedowierzająco głową i wyszedł za swoim chłopakiem. Szybko zabrał mu z dłoni torbę, która była dość ciężka, a drugą ręką go objął.

- To naprawdę chłopak twojego przyjaciela? - Yuta wyszeptał ciągnąc za sobą walizkę.

- Tak - Hansol westchnął ciężko - szkoda, że nie pokazałeś mi nigdy jego zdjęcia.

- Wow - Nakamoto zrobił większe oczy - on ma tak jakby dwie osobowości. To pojebane.

- Trochę - Ji przygryzł dolną wargę - szkoda mi Juna, naprawdę jest w nim zakochany.

- Kun też - Yuta spojrzał w górę by móc dojrzeć twarz Hansola. - Powiesz mu?

- Gdybym nie powiedział, to nie mógłbym nazwać się jego przyjacielem.

Nakamoto westchnął cicho przełykając ślinę z trudem. Nie lubił Sichenga, naprawdę go nie lubił, ale teraz mu współczuł, mimo że w ogóle nie powinien. Przecież to co zrobił było po prostu świństwem.

- Cieszę się, że jesteś - Yuta uśmiechnął się delikatnie, a chwilę później poczuł jak Hansol całuje jego głowę.

- A ja cieszę się, że Cię mam - Ji objął jeszcze mocniej Japończyka uśmiechając się do niego lekko.

Yuta zdecydowanie był teraz szczęśliwy. Chyba w końcu odnalazł kogoś, dla kogo nie będzie musiał nikogo udawać. Z kim będzie mógł odkrywać siebie i nie będzie przejmować się opinią innych.

Czy to się nazywa miłość?

Prawdopodobnie.

~*~

Doyoung siedział na krześle i wpatrywał się w swojego hibiskusa z pustym wyrazem twarzy. Właśnie złapał tak zwaną zawiechę.

Jaehyun natomiast leżał na łóżku i grał w jakąś grę na telefonie, która oczywiście po dziesięciu minutach grania stała się już nudna, więc odrzucił komórkę na bok i mimochodem spojrzał na Doyounga. Zmarszczył brwi i pomachał w jego kierunku.

- Doyoung - powiedział stanowczo, jednak chłopak nadal był w stanie zawieszenia. - Doyoungie, chyba coś zepsułem, pomocy! - Jaehyun wydarł się jak nienormalny, jednak to podziałało. Kim spojrzał na niego marszcząc brwi.

- Mówiłeś coś? - młodszy uniósł brew wpatrując się w Junga.

- Tylko, że mam seksowny tyłek - Jung uśmiechnął się zawadiacko, a Doyoung wywrócił oczami.

- Na zewnątrz pada, jest chłodniej, a zaraz mam kółko matematyczne, zabij mnie - Kim wbił wzrok w sufit, a chwilę później owy widok zasłoniła mu twarz Jaehyuna.

- Wstawaj, ubieraj się i wychodź - Jung uśmiechnął się szeroko, przez co jego dołeczki w policzkach się ukazały. Doyoung chyba nigdy nie był aż tak blisko jego twarzy, a wydawała mu się ona taka znana. Te dołeczki, te oczy, totalnie jakby znał go od zawsze.

Kim wstał z krzesła i podszedł do swojej szafy, w tym momencie Jaehyun położył się znów na swoim łóżku i obserwował jego ruchy, co nawet nie było aż tak krępujące dla Doyounga.

- Nie wiem jaką kurtkę założyć - Kim wydął dolną wargę - mogę wziąć tę twoją dżinsową z nadrukami i Krzykiem Muncha na plecach?

- Nie musisz pytać, bierz co chcesz - Jung uśmiechnął się szeroko - co moje, to twoje.

- To dobrze - Doyoung westchnął ciężko po raz kolejny - dzisiaj chcę pokazać ludziom, że jestem przeszyty bólem egzystencjalnym.

- Wszystko w porządku, Doyoungie? - Jaehyun podparł się na łokciach wpatrując się w młodszego.

- Tak, po prostu, dzisiaj ta pogoda źle na mnie wpływa - Kim wzruszył ramionami po czym wyciągnął kurtkę Jaehyuna ze swojej szafy oczywiście, bo ostatnio dość dużo ubrań Jaehyuna było w jego szafie i właściwie nawet nie wiedział dlaczego. Wcale aż tak często nie chodził w jego ubraniach, więc prawdopodobnie Jung mylił szafy.

Doyoung założył kurtkę na siebie i rozłożył ramiona patrząc na przyjaciela.

- Znośnie? - Kim uniósł brew.

- Nawet bardzo znośnie - Jung zaśmiał się cicho wciąż wpatrując się w chłopaka.

- Tylko wyjmę twoje śmieci z kieszeni, bo nie potrzebuje ich ze sobą, a pewnie coś z tych rzeczy przyniosłoby mi wstyd, gdyby wypadło przy takim Donghyucku - Kim włożył ręce do kieszeni, które, mimo że nie wyglądały, były naprawdę pojemne.

- Nie musisz tego robić.

Doyoung uniósł jedną z brwi jakby chciał powiedzieć ironiczne „serio?", po czym wyciągnął wszystko co mógł za jednym razem i położył na łóżku chłopaka. Zanurkował dłońmi do kieszeni raz jeszcze i wyciągając je spojrzał na znaleziska.

W tym momencie zrobiło mu się słabo. Zakręciło mu się w głowie i przełknął z trudem ślinę.

- Coś się stało? - Jaehyun natychmiast spoważniał. Co z jego śmieci mogło spowodować taką reakcję Doyounga? Czyżby znalazł swoje zdjęcie? Przecież Jung nie nosił jego zdjęcia przy sobie. A może czegoś nie pamięta? Kurwa.

- Skąd to masz? - Doyoung zrzucił z dłoni wszystkie śmieci pomijając jedną, dość małą, kolorową bransoletkę. - Ukradłeś ją? Znalazłeś? Gdzie?

Jaehyun odetchnął z ulgą uśmiechając się przy tym delikatnie.

- Mój przyjaciel z dzieciństwa mi ją dał, a raczej, daliśmy sobie razem na znak naszej nieskończonej przyjaźni. W sensie, on miał taką samą. - Jung przywołał chłopaka dłonią do siebie, jednak Kim nawet nie drgnął. - To znaczy, trochę się różniła. Ja mam jeden koralik z literką „D" jak pierwsza literka jego imienia, a on-

- Z „Y"? - Doyoung spojrzał na Jaehyuna, który zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co właściwie chodzi w tej sytuacji.

Kim wziął głębszy wdech po czym podszedł do swojej szafki nocnej i chwilę później na jego dłoni leżała dokładnie taka sama bransoletka.

- O kurwa - Jaehyun otworzył usta po czym zakrył je dłonią.

Doyoung usiadł na swoim łóżku czując, że już dłużej nie ustoi. Wpatrywał się wciąż w zszokowanego Jaehyuna i sam nie wiedział co ma zrobić. Czuł się jakby dostał w pysk. Łopatą. Albo nawet dwiema.

- Nie rozumiem - Jung złapał się za głowę wpatrując się w Doyounga.

- Jesteś Yoonoh, tak? - Kim wyszeptał cicho właściwie nie wiedząc jakiej odpowiedzi oczekiwać, która będzie lepsza. Tak? Nie? Żadna z nich nie wydawała się być dobrą opcją.

- Dongyoung? - Jaehyun uniósł brew czując jak każdy jego narząd wewnętrzy się trzęsie. Właśnie przechodził swoje własne, osobiste trzęsienie ziemi.

- Jestem przerażony - Doyoung wpatrywał się w swoje trzęsące się dłonie, a raczej w to, co na nich było.

- Dlatego od samego początku, gdy tylko Cię zobaczyłem, czułem jakbym znał Cię całe swoje życie - Jung przerwał. - Gdy pierwszy raz zobaczyłem Cię na stołówce, na początku tego roku, pomyślałem, że jesteś niesamowity i tajemniczy.

- Jaehyun, nie czas teraz na wyznania - Doyoung rozejrzał się dookoła - czuję się jak w jakimś filmie albo fanfiction. To przerażające.

- Trochę - Jung uśmiechnął się lekko - ale to by tłumaczyło, dlaczego pozwalałem Ci się na siebie wydzierać i mogłeś się do mnie odzywać chamsko. Bo generalnie właśnie, przez Dongyounga miałem fiksa na tym punkcie i bardzo nie lubiłem jak ktoś młodszy ode mnie mówił mi co mam robić. Do tej pory pamiętam, jak zaczął na mnie krzyczeć w piaskownicy, bo przez przypadek zdeptałem jego foremkę do piasku.

- No wybacz - Kim wzruszył ramionami - Yoonoh po prostu zawsze był nieogarnięty, nieco irytujący i musiałem mu mówić co ma robić, mimo że był starszy. Z drugiej strony zawsze miałem za kim się schować i był takim moim ochroniarzem. - Doyoung przerwał na moment. - To dziwne, mówimy o sobie, a jednocześnie jakby o obcych ludziach. Podwójnie przerażające.

- Dlaczego zmieniłeś imię? - Jaehyun wpatrywał się w Doyounga.

- Po prostu - młodszy uśmiechnął się - tylko ty mówiłeś do mnie Dongie albo Dongyoungie, nawet mój brat i moi rodzice wołali do mnie Doyoung. Gdy tylko mogłem postanowiłem zmienić imię oficjalnie na Doyoung. - Kim przerwał zwilżając językiem wargi. - Dlaczego wyjechałeś tak bez słowa?

- Dowiedziałem się o tym z dnia na dzień, miałem siedem lat, nie mogłem robić nic wbrew rodzicom, a oni powiedzieli, że wszyscy o tym wiedzą - Jung westchnął ciężko - nawet nie mogłem się pożegnać.

W pokoju zapanowała chwilowa cisza, jednak Jaehyun od razu ją przerwał.

- A imię zmieniłem, bo już pierwszego dnia w nowej szkole zaczęli wołać na mniej Jay, a to jest bardziej podobne do Jaehyun, niż Yoonoh.

I znowu cisza. Oboje siedzieli i wpatrywali się w siebie nawzajem, a na ich twarzach pojawiały się delikatnie uśmiechy.

- Nie mówmy o tym nikomu - Kim zaczął - jeszcze nie.

- Johnny tym bardziej nie może się dowiedzieć - Jaehyun zaśmiał się cicho.

- To przeznaczenie, to musi być przeznaczenie - Doyoung wpatrywał się w przyjaciela, który przytaknął głową. - Chce mi się śmiać, to chyba normalne, co?

- Chyba tak - Jaehyun zaśmiał się cicho po czym zabrał z dłoni Doyounga swoją bransoletkę - jest moja.

- Cieszę się, że jednak się spotkaliśmy po latach, Yoonoh - Kim uśmiechnął się szerzej.

- Ja również Dongyoungie - starszy usiadł obok chłopaka i złapał go za dłoń splatając ich palce razem. - I obiecuje już nie wyjeżdżać nigdy więcej.

- No chyba, że zabierzesz mnie ze sobą - Kim przekrzywił głowę uśmiechając się szeroko.

- Nie ma innej opcji.

Jaehyun zacisnął ich dłonie mocniej, a Doyoung cały czas wpatrywał się w usta starszego. Że też wcześniej się nie zorientował, skąd je kojarzył.

~*~

- Czy mówiłem już jak bardzo nienawidzę czwartków? - Taeyong trzasnął drzwiami i wszedł w głąb pokoju czując, że jak się położy na łóżku to do jutra już nie wstanie.

- Chyba nie wspominałeś - Ten odrzucił swoją komórkę patrząc na chłopaka, który wyglądał jakby przejechał go traktor.

- Cały dzień na zajęciach to zdecydowanie za długo - Lee westchnął ciężko - nawet jak dla mnie.

- Bez sensu, że akurat kiedy ja mam jedynie dwie godziny, to ty masz cały dzień - Ten wydął dolną wargę obserwując cały czas Koreańczyka.

Taeyong zrzucił plecak z ramienia i syknął czując ból. Położył dłonie na odcinku lędźwiowym i wygiął się czując, jak przeskakują mu kręgi.

- Wszystko w porządku? - Chittaphon uniósł brew patrząc na chłopaka.

- Trochę mnie łamie w kościach - Lee zaśmiał się cicho - a po tym jak dzisiaj musiałem ściągnąć jakąś książkę z najwyżej półki to chyba sobie coś naciągnąłem.

- Mogę Ci zrobić masaż jak chcesz - Ten uśmiechnął się delikatnie, a Taeyong zmarszczył brwi starając się przeanalizować to co właśnie usłyszał. - Możesz być ubrany.

Lee usiadł na swoim łóżku i w głowie odbył właśnie kłótnie z sobą samym. Mózg mówił stanowcze nie, jednak jego ciało mówiło stanowcze tak.

- Moja ciotka ma gabinet masażu, więc mniej więcej wiem co i jak.

- Dobra - Taeyong najpierw powiedział, później pomyślał - niech będzie. Ale nie ściągam koszulki ani żadnej innej części garderoby.

- Nie nalegam - Chittaphon przeniósł się ze swojego łóżka na łóżko Taeyonga i uklęknął za nim. Położył swoje dłonie na jego ramionach i delikatnie zaczął wbijać palce w jego ciało, co od razu było skomentowane syknięciem Taeyonga. - Jesteś strasznie napięty, postaraj się rozluźnić.

Ten uderzył dość mocno w jego ramiona i mimo że na początku było to bolesne, po jakiejś chwili Taeyong czuł ukojenie. Taj cały czas maltretował jego ramiona, barki, kark i szyję, naciskając wrażliwe punkty, co chwilę mocno rozmasowując najbardziej spięte miejsca. Później przeniósł się z naciskaniem na linię wzdłuż kręgosłupa, a z ust młodszego co chwila wydobywało się jakieś stęknięcie czy jęk. Chittaphon dokładnie wiedział, gdzie ma docisnąć mocniej, a gdzie uderzyć, tak by dać drugiej osobie jak najlepsze doznania. On sam lubił, gdy ból przeistaczał się w ulgę.

- Teraz byłoby dobrze, gdybyś się położył.

Ten nie musiał długo czekać. Taeyong wręcz jak zahipnotyzowany położył się od razu. Taj może i nie musiał, ale przełożył jedną nogę na drugą stronę ciała młodszego i delikatnie usiadł na jego tyłku. Dłonie trzymał cały czas na żebrach chłopaka, więc poczuł, jak się spina.

- Rozluźnij się, Taeyong - Ten nachylił się nad chłopakiem szepcząc mu prosto do ucha - na początku może boleć, a później będzie przyjemnie. Obiecuje.

Ten przez cały czas masował jego plecy co chwila zahaczając palcami o jego koszulkę. Taeyong nawet nie wiedział kiedy dokładnie dłonie Chittaphona zaczęły jeździć po jego skórze. Chciał się tym przejąć, bo nie podobało mu się to zbytnio, ale nie miał siły. Czuł się zmęczony i wydawało mu się, że mimo że może myśleć, to nie może ruszyć ręką. Coś na wzór snu na jawie.

- Nie myśl o niczym konkretnym - delikatny głos Tena rozszedł się po pokoju - albo o tym, że jesteś na jakiejś wyspie, otaczają Cię same piękne widoki, masz zanurzone stopy w przejrzystej wodzie, a w ręku trzymasz drinka.

Chittaphon już nie utrzymywał swojego ciężaru ciała całkowicie siadając na tyłku Taeyonga, który według Tena już odleciał. Cały czas jeździł palcami po jego skórze, wcześniej odsuwając koszulkę do góry. Co chwila zahaczał paznokciami, zostawiając na jego białej skórze, czerwone ślady.

Ten chciałby zostawiać takie ślady zdecydowanie częściej i to nie tylko na jego plecach.

I nie tylko za pomocą masażu.


✵ ✵✵

Hejka! Jak zauważyliście (albo i nie), ostatnimi czasy, rozdziały dodawane są albo w soboty, albo w niedziele i tak już zostanie. Powiedzmy, że teraz nie będziecie pewni kiedy nowy rozdział zostanie dodany. ;-p

Jestem zszokowana (pozytywnie oczywiście) tym ile reakcji jest pod poprzednim rozdziałem. Przysięgam, że uwielbiam czytać wasze komentarze, często poprawiacie mi humor, a czytając wasze teorie uśmiecham się pod nosem. ;-) Dlatego dziękuję wam za nie, tak jak również za gwiazdki i wyświetlenia!

Na dzisiaj to tyle, do zobaczenia w następnej części! :-D


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top