hakmarrje ✫

Poranki nie zawsze należą do najprzyjemniejszych. Dzisiejszy poranek dla Taeyonga był zdecydowanie jednym z najgorszych jakie miał okazję przeżyć w swoim życiu. Gdy po jakichś pięciu minutach walki samego ze sobą otworzył jedno oko, od razu tego pożałował. Słońce wręcz wypalało mu gałkę oczną, co nie było nowością, więc w miarę szybko zakrył twarz kołdrą i westchnął ciężko. Nie był do końca pewien, czy miał do głowy przywiązany jakiś ciężar czy to po prostu kac. A raczej dwa kace, bo moralniaka miał tak wielkiego, że jego wnuki będą go odczuwać.

Ściągnął powoli kołdrę ze swojej twarzy i mając jeszcze nieco przymrużone oczy rozejrzał się wokół. Jedno było pewne, nie leżał u siebie w łóżku, ale przynajmniej był w swoim pokoju. Zawsze to jakieś pocieszenie. Spojrzał na miejsce obok i w głębi modlił się, aby wcale nie leżał tam Ten. No cóż, nie wszystko można mieć w życiu.

- Wstałeś już - Ten uśmiechnął się delikatnie patrząc na chłopaka.

- Yhm - Taeyong burknął cicho czując, że zaraz zwymiotuje. Jego żołądek właśnie bił rekord w ilości przewrotów, a jego głowa wciąż robiła za dudniące pudło.

Lee już miał wstać z łóżka, gdy nagle poczuł jak zrobiło mu się zimno. Spojrzał na swoje półnagie ciało i zamrugał kilka razy oczami.

Nie. To się nie mogło stać.

- Spokojnie - Chittaphon uśmiechnął się leniwie - do niczego takiego nie doszło. Skończyło się tylko na kilku czerwonych śladach, zadrapaniach i namiętnych pocałunkach. Dość szybko zasypiasz.

Ten przejechał językiem po dolnej wardze uśmiechając się w taki sposób, że Taeyong już nie wiedział czy ma się z tego powodu cieszyć, czy żałować, że skończyło się tylko na tym. Przez to w pokoju zapanowała cisza.

- Nie wiem jak to się stało - Koreańczyk wychrypiał. - Straciłem nad sobą kontrolę, wybacz.

- Nie gniewam się - Ten uśmiechnął się szeroko i przewrócił się na bok opierając łokieć na poduszce, a głowę na dłoni. - Nawet rzekłbym, że bardzo mi się to podobało i mógłbyś częściej tracić kontrolę.

- Co to ma znaczyć? - Lee zmarszczył brwi patrząc na chłopaka. Zakrył kołdrą linię ramion i położył się na plecach, jednak ciągle wpatrywał się w starszego.

- Po prostu - Ten wzruszył ramionami - podobasz mi się taki trochę szalony. Miło Cię takiego zobaczyć.

- Oj nie chciałbyś mnie widzieć szalonego - Taeyong wziął kilka głębszych wdechów powoli zapominając o tym, że jeszcze pięć minut temu miał ochotę puścić pawia.

- Mam nadzieje, że jednak zobaczę - chłopak uśmiechnął się delikatnie i sięgnął dłonią w stronę współlokatora. - Ubierz się, bo zmarzniesz.

- A ty? - młodszy uniósł brew. - Nie ubierasz się?

- Ja się nie trzęsę z zimna.

Ten uśmiechnął się delikatnie po czym przysunął się bliżej Taeyonga, który automatycznie przesunął się bliżej ściany. Taj przygryzł dolną wargę, a młodszy przymknął oczy. Właściwie nie wiedział, dlaczego uciekał przed Tenem, nie panował nad tym. Jego mózg chyba nadal mu nie ufał.

- Nie zrobię Ci krzywdy, Yongie.

Chittaphon delikatnie objął ręką Koreańczyka i przejeżdżając wręcz niewyczuwalnie palcami po jego brzuchu, ostatecznie zatrzymał je na jego boku. Drugą rękę skierował w stronę szyi chłopaka. Palcami leciutko musnął czerwone ślady, które tej nocy sam zrobił. Przejechał językiem po wargach, widząc jak Taeyong mruży oczy pod wpływem jego dotyku. Wędrował palcami wzdłuż szyi młodszego, przez obojczyki po jego ramiona.

- Strasznie schudłeś - Ten westchnął ciężko - nadal jesteś piękny, ale chyba muszę zacząć Cię karmić.

- Głupi jesteś jakiś - Taeyong zmroził chłopaka wzrokiem po czym wywrócił oczami. - Nie jestem ani chudy, ani gruby. Jestem przeciętny.

- Oj nie - Taj uniósł dłoń - jesteś zdecydowanie przeciwieństwem przeciętności. Jesteś zajebiście piękny i cholernie seksowny.

- Daj spokój - Lee nasunął sobie kołdrę na twarz czując, że zaraz spłonie. Dłonie Tena dotykały jego nagiej skóry, a słowa wychodzące z ust starszego pieściły jego uszy.

- Nie chowaj się - Chittaphon ściągnął kołdrę z twarzy chłopaka - lubię patrzeć na twoją twarz.

- To miłe - Lee przygryzł delikatnie dolną wargę i chwilę później poczuł jak Taj delikatnie drapie go po talii. - Nie sądzisz, że musimy porozmawiać?

- O czym? - chłopak uniósł brew wpatrując się w towarzysza.

- O tym co się wydarzyło - urwał - o nas.

- O nas - Ten powtórzył uśmiechając się przy tym zawadiacko.

- T-tak, o nas.

- A o czym, o nas? - Chittaphon uniósł brew.

- O tym co się wydarzyło i - Lee przełknął ślinę - o przyszłych rzeczach.

Ten zachichotał melodyjnie kierując jedną z dłoni na włosy chłopaka, którymi od razu zaczał się bawić.

- Chciałbym żeby nasz związek nie wyszedł na światło dzienne - starszy uśmiechnął się słabo. - Oboje wiemy, że Doyoung gdyby się dowiedział to wyrwałby mi flaki, a później padł na zawał. Jaehyun musiałby to posprzątać i widząc zwłoki Doyounga pewnie sam by zawału dostał. Johnny jest silny, ale nie aż tak. Dlatego chciałbym żeby to wszystko pozostało między nami.

Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Taeyong bawił się jakąś nitką, którą znalazł przy poszwie.

- Zgadzam się z tym - Lee przeniósł swój wzrok na starszego - nie chcę im o tym mówić. Niech to będzie naszą tajemnicą.

Chittaphon uśmiechnął się szerzej, przez co jego oczy stały się teraz śmiejącymi się półksiężycami, a na policzkach Taeyonga pojawiły się rumieńce.

- Fajnie, że nazwałeś naszą relację związkiem - Lee urwał - podoba mi się to.

- Mówisz? - Ten uniósł brew uśmiechając się przy tym cwaniacko.

W tym momencie starszy wdrapał się na Taeyonga i usiadł na jego kroczu. Spowodowało to to, że Koreańczyk leżał bez przykrycia i Ten mógł podziwiać jego półnagie ciało i wszelkie ślady po nocy, które on sam zrobił.

- Kurde, czemu tu jest tak zimno? - Lee zmarszczył brwi.

- Bo od wczoraj jest otwarte okno, a dzisiaj mamy chłodniejszy dzień, mój drogi.

- Może jeszcze powiesz mi ile dokładnie jest stopni i w którą stronę wieje wiatr, jak już taki mądry jesteś? - Taeyong wytknął język w jego stronę.

- Ohoho, jakiś ty wyszczekany - Taj nachylił się nad nim tak, że ich twarze dzieliły milimetry. - Nie wystawiaj języka, bo to nieładnie.

- Mówisz? - Taeyong uniósł brew i uśmiechnął się cwaniacko. Chyba właśnie znalazł swoją ulubioną rzecz. Droczenie się z Tenem.

Chittaphon przygryzł wargę chłopaka delikatnie dłońmi obejmując jego twarz. Kciukami gładził jego policzki patrząc mu przy tym głęboko w oczy.

- Mogę Cię pocałować? - Ten zamrugał oczami, a Taeyong nieśmiało pokiwał głową, w tym samym momencie kierując swoje dłonie na plecy starszego.

Taj przejechał powoli językiem po wargach Taeyonga i chwilę później złączył ich usta w czułym pocałunku. Ich oddechy mieszały się ze sobą, a dłonie błądziły po ciele, aby na końcu spleść ze sobą palce. Chittaphon co chwile uśmiechał się pomiędzy pocałunkami, czując, że miał już wszystko co chciał.

Miał już Taeyonga.

~*~

- Kun, naprawdę cieszę się, że do nas dołączyłeś - Doyoung uśmiechnął się przyjacielsko przytulając do siebie teczkę.

- Ja również się cieszę - Chińczyk odwzajemnił uśmiech.

- Doyoung, chodź jeszcze na chwilę - głos Taeila rozszedł się po sali.

- Muszę iść - Kim zacisnął wargi po czym odwrócił się na pięcie i skierował w stronę Taeila, profesora i kilku innych osób.

Kun właściwie naprawdę cieszył się z tego, że dołączył na stałe do kółka matematycznego, bo przez związek z Sichengiem zapomniał, jak to jest robić coś dla siebie. A matematyka zdecydowanie jest czymś czemu Kun chciałby się poświęcić.

- Hej Kun - Donghyuck uśmiechnął się szeroko - jak tam?

- W porządku? - Kun uniósł jedną brew, a drugą zmarszczył.

- To dobrze - chłopak poklepał Kuna po ramieniu. - A nie czujesz się źle z powodu zerwania z Winwinem?

- Z kim? - Chińczyk zmarszczył brwi uśmiechając się przy tym pytająco.

- Donghyuck, Mark Cię woła - nagle znikąd pojawił się Doyoung.

- Serio? - chłopak uniósł brwi będąc nieco zszokowanym. - Właśnie rozmawiałem z Kunem o-

- Mark. Cię. Woła. - Kim uśmiechnął się sztucznie pokazując oczami, gdzie są drzwi.

- Nie widzę go nigdzie - Donghyuck podparł się dłońmi na biodrach.

- To popatrz w stronę drzwi - Doyoung wskazał palcem w daną stronę. - Znikaj już, bo Cię znowu zawieszę.

- Aha, a co ma jedno do drugiego, co?

- Donghyuck, ruszaj dupe! - głos Marka rozszedł się po pomieszczeniu, a chłopak jedynie westchnął teatralnie.

- Do zobaczenia, Kun.

- Do zobaczenia, D-donghyuck.

Chińczyk przełknął ślinę patrząc jak chłopak odchodzi po czym przeniósł wzrok na Doyounga.

- Kim jest Winwin? - Kun uniósł brew starając sobie przypomnieć czy kojarzy kogoś takiego.

- A co z nim?

- No właśnie nie wiem czy dobrze zrozumialem, ale Donghyuck pytał się mnie jak się czuję po jego zerwaniu?

- Aa - Doyoung zaśmiał się nerwowo - to pewnie ktoś z serialu. On tak ma, że bierze wszystko na serio. W sensie, ktoś zrywa w serialu i podchodzi do mnie, i pyta, jak się czuję, że ktoś tam z kimś tam zerwał. Zazwyczaj zadaje te pytania w taki sposób, żebyś poczuł się jakbyś to ty z tą osobą zerwał, żebyś mógł się wczuć. Rozumiesz?

- Ch-chyba tak - Chińczyk podrapał się po głowie.

- To się nie zadręczaj tym i rób dużo zadań, a teraz muszę lecieć. Do zobaczenia!

- Tak, do zobaczenia Doyoung!

Kim uśmiechnął się miło po czym odwrócił się na pięcie, a jego twarz od razu przybrała ostry wyraz. Zabije Donghyucka przy najbliższej okazji. Rozetnie jego tętnice i będzie z chorą satysfakcją patrzył jak uchodzi z niego życie.

Może wtedy przestanie gadać.

~*~

Yuta wszedł do mieszkania i ściągnął buty w przedpokoju po czym ruszył w stronę sypialni.

- Hej Sehun - odezwał się do chłopaka, który właśnie pakował jedzenie do torby.

- O witam - chłopak skinął głową - pamiętaj, że musisz dbać o swoje organy. Nie spiesz się nigdzie i nie pij za dużo kawy.

- Znowu się spóźnileś na zajęcia? - Japończyk uniósł brew zatrzymując się na moment.

- Już jestem spóźniony jakieś piętnaście minut, może uda mi się być chociaż na ostatnich pięciu i wpisać na listę - Sehun zacisnął mocniej wargi - powodzenia dla mnie.

- Powodzenia dla Ciebie.

Yuta zaśmiał się i wszedł do pokoju.

- Witam pana - Hansol uśmiechnął się szeroko i wyciągnął ręce w stronę swojego chłopaka.

- Hansol, co ty tu robisz? - Yuta uniósł brew po czym odrzucił torbę w kąt i od razu złapał dłonie starszego by po chwili zostać przez niego przyciągniętym i zamkniętym w żelaznym uścisku.

- Mam odwołane zajęcia - Ji uśmiechnął się delikatnie składając pocałunek na głowie chłopaka.

- To dobrze - Yuta wtulił się w jego tors - dzisiaj wyjątkowo bardzo Cię potrzebuję.

- Coś się stało? - Hansol uniósł brew patrząc podejrzliwie na Japończyka.

- Moje urodziny się stały - Nakamoto westchnął ciężko - muszę je zorganizować.

- Dlaczego musisz?

- Bo inaczej moi przyjaciele mi nie dadzą żyć, oni tylko szukają pretekstu do imprezy - urwał - a poza tym, w sumie trochę chcę je zrobić.

- No to pomogę Ci ze wszystkim. Goście, klub, jedzenie, alkohol, damy radę.

- Tutaj wynika pewien problem - Japończyk przygryzł wargę - mały, wredny problem.

- Ten - Hansol westchnął cicho.

- Nie wypada żebym go nie zaprosił, ale-

- Ale boisz się, że wtedy może mnie poznać? - Hansol uniósł brew, a Yuta nie odezwał się ani słowem. - Nie rozumiem, czemu tak bardzo się go boisz.

- To nie o to chodzi - Nakamoto zwiżył językiem wargi - po prostu nie znasz go. On zniszczy wszystko.

- Co to znaczy?

- Eh - Yuta podrapał się po głowie - Ten lubi mieć osobę na własność, nie chce się nią dzielić, będzie w stanie zrobić wszystko żeby nas rozdzielić. Jest zdolny do naprawdę szalonych rzeczy. Może wysłać Ci jakieś moje zdjęcie i napisać, że właśnie ze sobą spaliśmy. Może też pozorować to, że byliśmy razem tak żeby to wyglądało jakbym Cię zdradzał. On nawet może Ciebie uwieść, bylebym tylko został sam.

- Wow - Ji pokiwał głową - nie demonizujesz go trochę? W końcu to twój przyjaciel.

- Nie, wiem jaki jest - Japończyk przełknął głośno ślinę. - Dlatego tak się boję, bo kurde, pierwszy raz w życiu naprawdę się w kimś zakochałem i mógłbym za tę osobę oddać życie. Cholernie się boję, że mógłbym Cię stracić Hansol. To jest powodem, dla którego trzymałem Cię z daleka od moich przyjaciół.

- Yuta - Hansol uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął chłopaka bliżej siebie - nigdy Cię nie zostawię, zrozum to. Cieszę się, że powiedziałeś mi o czymś takim, wiem, że nawet gdyby próbował zrobić coś takiego, nie byłoby to prawdą. I wbij sobie wreszcie do głowy, że będziesz musiał mnie wykopać ze swojego życia, bo z własnej woli nigdy z niego nie wyjdę.

- Aww - Nakamoto uśmiechnął się uroczo - jesteś słodziutki. W takim razie muszę mu kupić zaproszenie, bo smsem to tak nie wypada, a prosto w oczy to ja nie chce z nim rozmawiać jeszcze.

- Jak tylko sobie życzysz.

Hansol splótł ich palce u dłoni razem i dał buziaka w czoło młodszemu. Bardzo chciałby, aby Yuta w końcu zaczął się doceniać, bo chyba nadal nie zdawał sobie sprawy z tego jak wspaniałym jest człowiekiem.

~*~

- Czy komuś byłoby przykro, gdybym na przykład, zabił Donghyucka? - Doyoung uniósł brew patrząc na Taeila, w międzyczasie nakładając sobie jedzenie na tackę.

- Ja to w sumie nawet bym się nie przejął - Moon wzruszył ramionami poprawiając talerz i biorąc puszkę z colą. - A co znów zrobił?

- Chciał powiedzieć Kunowi, tak po prostu, że Sicheng prowadził podwójne życie - Kim westchnął cicho. - Ja wiem, że Kun powinien o tym wiedzieć, ale czy na pewno musi się tego dowiedzieć akurat od Donghyucka i to zaraz po jakimś kółku naukowym? Nie znamy go aż tak dobrze, żeby wiedzieć jak zareaguje.

- To prawda - Taeil przytaknął i po chwili oboje skierowali się w stronę stołu, przy którym siedzieli już niektórzy z ich paczki.

- Witam moje mózgi najukochańsze - Chenle wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

- O czym rozmawialiście? - Doyoung uniósł brew zajmując miejsce obok Jaehyuna.

- O urodzinach Yuty - Jung uśmiechnął się delikatnie kładąc przed Doyoungiem puszkę z malinową fantą.

- Myślałem, że już się skończyły - Kim zrobił większe oczy po czym spojrzał na Jaehyuna z szerokim uśmiechem.

- Wziąłem dla Ciebie - Jung zrobił się dumny jak paw - ostatnią.

- Zaraz rzygnę - Jisung wywrócił oczami.

- Jisung, zachowuj się - Renjun zmarszczył brwi - i nie odzywaj się tak brzydko.

- Jestem od was młodszy o rok, nie jestem przedszkolakiem - Park westchnął teatralnie.

- No właśnie, jesteś młodszy - Chenle puścił mu oczko - dzieciaczku.

- Najwidoczniej jestem mądrzejszy od was wszystkich, skoro posłali mnie szybciej do szkoły - Jisung uśmiechnął się sztucznie.

- Nie, nadal jesteś połgłówiem - Donghyuck uśmiechnął się szeroko i usiadł między Jisungiem, a Markiem.

- Robimy Yucie imprezę niespodziankę, co kupujemy na prezent, czy Ten i Taeyong też będą? Muszę wszystko wiedzieć - Chenle wyciągnął z torby notatnik i ołówek.

- Dobra japa, bo Nakamoto idzie - Johnny powiedział półszeptem całkowicie poważnie.

- Hejka - Japończyk uśmiechnął się lekko rozglądając się po sali - czy wy też uważacie, że dzisiejsze żarcie to jakaś porażka?

- Zdecydowanie - Jaemin skrzywił się patrząc na swoje nietknięte jedzenie na talerzu.

- Kun! - Zhong nagle wyskoczył jak z procy i chwilę później przy ich stoliku stał już razem z chłopakiem. - Kun dołączy do naszego stolika, prawda?

- Jeśli to nie problem - Chińczyk uśmiechnął się delikatnie.

- Co za różnica, jeden łeb więcej czy mniej - Renjun wzruszył ramionami mieszając pałeczką w kleiku ryżowym, bo ryż był tak rozgotowany, że inaczej się tego nazwać nie dało.

- Siadaj - Chenle uśmiechnął się szeroko ciągnąc Kuna za rękę, aby usiadł, co też po chwili zrobił.

Chłopcy robili to co zwykle, rozmawiali dość energicznie, śmiali się na pół sali, rzucali kąśliwe uwagi w swoje strony, sprzeczali się o najmniejsze rzeczy i zabijali nawzajem wzrokiem. W końcu tylu facetów przy jednym stole nie mogło zwiastować niczego spokojnego.

- Ej słuchajcie, mam wam coś do powiedzenia - Nakamoto pacnął dłonią w blat stołu. - Chciałbym was zaprosić do Niebieskiego Krokodyla w sobotę. Początek imprezy będzie mniej więcej o dziewiętnastej, ale jak przyjdziecie później to nic się nie stanie.

- Czyli nici z imprezy niespodzianki - Chenle wydął dolną wargę po czym skreślił coś w swoim notatniku.

- Wow, to najlepszy klub - Johnny zrobił większe oczy - już się nie mogę doczekać.

- A Taeyong też jest zaproszony? - Doyoung uniósł brew.

- Oczywiście, miałem nadzieje, że wszyscy tu będziecie, ale no Taeyongowi najwyżej sam powiesz na zajęciach.

- A Ten? - Johnny wypalił oczywiście nieproszony.

- Um - Yuta przejechał językiem po wargach - też będzie zaproszony.

Na chwilę zapanowała cisza, ale dosłownie, na chwilę.

- My na pewno będziemy - Jaehyun uśmiechnął się szeroko, a rumor przy ich stoliku zyskał na skali. Gdy padało słowo impreza, zachowywali się tak, jakby nigdy na żadnej nie byli, a to była ich pierwsza w życiu. Czyli jak totalne stado podjaranych nastolatków.

- Jisung, musimy już iść - Chenle zrobił zniesmaczoną minę.

- My też - Jeno westchnął ciężko na myśl nadchodzących zajęć.

- Ja właściwie też, muszę iść do profesora Kim, bo coś mu się nie zgadza w moich ocenach.

- No to idziemy - Renjun wstał od stołu i zabrał tackę. - Jeszcze się zgadamy co i jak.

- Powodzenia - Johnny uśmiechnął się szeroko i gdy szóstka chłopaków odeszła spojrzał na Donghyucka i Marka. - Wy nie idziecie?

- Nie - Donghyuck zmarszczył brwi - nie wygonisz mnie tak łatwo, jak oni wygonili Ciebie.

- Że co? - Seo uniósł brwi patrząc na młodszego. W ogóle nie wiedział o co mu chodzi.

Taeil starał się zahamować uśmiech, ale szło mu to dość trudno. Doyoung prawie zakrztusił się przełykając napój, a Jaehyun razem z Yutą wpatrywał się tajemniczo w Donghyucka.

- No przecież wiem, że śpisz u Taeila, bo tamta dwójka Cię wkręciła, że wasz pokój nie jest do użytku - Donghyuck uśmiechnął się cwaniacko. - Ale dziwnym trafem widziałem jak dzisiaj z niego, we dwójkę, wychodzą.

Doyoung poczuł jak krew w żyłach zaczyna się w nim gotować. Donghyuck był taką gadułą, że wcale się nie zdziwi jeśli kiedyś ktoś obetnie mu język. Być może sam to zrobi.

- To nieprawda - Johnny zmarszczył brwi - prawda?

- Daje Ci pięć sekund - Doyoung uśmiechnął się sztucznie - inaczej Mark będzie musiał szukać twoich kawałków w rzece.

- Mnie w to proszę nie mieszać - Lee uśmiechnął się szeroko po czym wstał od stołu. - Ale żeby Doyoung nie musiał iść do więzienia, zabiorę go stąd.

- Ale ja nie chce i-

- Zabiorę. Go. Stąd. - Mark uśmiechnął się partykuując każde słowo i wręcz przewiercając wzrokiem Donghyucka na wylot.

- Do zobaczenia - chłopak burknął pod nosem po czym wstał od stołu i będąc trzymanym za ramię przez Marka, został wręcz wyproszony ze stołówki.

Johnny podrapał się po głowie, bo przy stole zapanowała aktualnie dość dziwna atmosfera.

- Co robiliście w pokoju? - Seo uniósł brew patrząc na dwójkę przyjaciół.

- My, to znaczy, byliśmy-

- Johnny, chyba coś mi wpadło do oka, możesz zobaczyć? - Taeil obrócił starszego w swoją stronę i przystawił twarz do tej jego. Palcem naciągnął powieki tak, aby można był dojrzeć czy czegoś nie ma. W duchu przeklinał Doyounga i już zaczął myśleć, w jaki sposób chłopak mu się odwdzięczy.

- Hm, nic tu nie widzę - Seo poważnie podszedł do sprawy, tak jakby Taeil miał zaraz stracić wzrok. - Chodź pójdziemy do łazienki, przemyjesz oko.

Taeil przytaknął głową i wstał od stołu, co również zrobił Johnny.

- Do zobaczenia - Seo uśmiechnął się do przyjaciół po czym objął ramieniem Taeila, który jeszcze na chwilę odwrócił się w stronę Doyounga niemo mówiąc mu, że ma u niego dług. Doyoung jedynie wypowiedział ciche "dziękuję" i składając ręce jak do modlitwy skłonił głową. Po chwili Johnny razem z Taeilem zniknęli za drzwiami.

- Naprawdę go wyrzuciliście z pokoju? - Yuta uniósł brew hamując śmiech.

- To Jaehyunowi coś odwaliło - Kim burknął pod nosem.

- Tak - Jung wywrócił oczami - i wszyscy wiemy jaki będzie zły, jak się o tym dowie.

- Może jednak nie będzie aż tak źle - Nakamoto uśmiechnął się szerzej - mam wrażenie, że jest mu to na rękę.

- Ale Taeilowi chyba nie do końca - Doyoung zaśmiał się cicho. Doskonale wiedział, jak Taeil na to narzekał, bo Johnny jest typem osoby, która jest jak mucha, która przykleja się do lepa. W tym przypadku lepem był Taeil.

- Też już lecę - Nakamoto schował telefon do kieszeni - a wam gołąbeczki radziłbym, abyście wynajęli sobie mieszkanie albo powiedzieli Johnny'emu co tak naprawdę między wami się dzieje.

- Ale między nami nic-

- Doyoung - Yuta przejechał językiem po wardze - widać Ci dość sporych rozmiarów malinkę na szyi.

Nakamoto puścił oczko w jego stronę po czym wziął tacę do ręki i odkładając ją na odpowiednie miejsce, wyszedł z sali.

- Zapomniałem o tym - Kim pacnął się w czoło po czym od razu zaczął podsuwać sobie koszulkę pod szyję.

- No cóż - Jaehyun starał się powstrzymać łobuzerski uśmiech - przed niektórymi nic nie ukryjesz.

Jung złożył szybki pocałunek na policzku młodszego i zaczął wstawać od stołu. Doyoung jedynie westchnął ciężko i również zaczął się zbierać.

- Ale to też wygląda jak siniak, prawda?

Jaehyun jedynie się zaśmiał i pokręcił niedowierzająco głową. Zdecydowanie czuł, że Doyoung to jego bratnia dusza, to osoba, dla której mógłby poświęcić całego siebie.

~*~

Ten wszedł do pokoju i zmarszczył brwi widząc białą kopertę na podłodze przy drzwiach. Podniósł ją z podłogi i widząc, że jest zaadresowana do niego szybko ją rozerwał wyciągając środek. Przeczytał kartkę i uśmiechnął się pod nosem. Odłożył całość na półkę i pokręcił głową. Zrzucił z siebie bluzę i odłożył ją na fotel. Nadal był pod wrażeniem, że Yuta zaprosił go na swoją imprezę, wydawało mu się, że Japończyk już o nim zapomniał i wymazał ze swojego życia.

W tym momencie do pokoju wszedł Taeyong, który od razu rzucił swój plecak w kąt.

- Mam dość - Lee spojrzał na Chittaphona, który wpatrywał się w niego zagadkowo. - Nie mam dzisiaj po prostu ochoty nawet już myśleć o nauce.

- Mogę coś na to poradzić - Ten uśmiechnął się szeroko - przebierz się w wygodne ciuchy i zapraszam do mojego królestwa.

- Przyjmuje zaproszenie - Taeyong puścił oczko w jego kierunku po czym szybko zabrał dresy i poszedł przebrać się do łazienki. Chittaphon pokręcił głową i sam zaczął powoli się przebierać. W momencie, w którym nakładał luźne spodnie na tyłek, wszedł Taeyong, który od razu odwrócił wzrok.

- Spokojnie, mam majtki - Ten zaśmiał się cicho po czym podszedł do okien i pozasłaniał rolety. Zaświecił swoją lampkę nawową, zapalił świeczkę o zapachu świeżego prania i dłońmi zaprosił Taeyonga na swoje łóżko.

Młodszy usiadł na łóżku swojego współlokatora i wział głębszy wdech napawając się jednym ze swoich ulubionych zapachów. Chwilę później obok Taeyonga siedział już Ten, który w międzyczasie przygotował projektor i włączył odpowiedni film.

- To jest jakiś durny film, który nosi tytuł Nieodebrane połączenie, ale nie mam ochoty na żadne ckliwe historyjki - Chittaphon uśmiechnął się prawie niewidocznie.

Taeyong oparł się o ścianę prostując nogi, a po chwili na jego udach wylądowała głowa Tena. Na początku poczuł się trochę dziwnie, jednak szybko mu przeszło i zaczął bawić się włosami chłopaka.

- Dostałem zaproszenie na urodziny od Yuty - starszy zaczął - ale nie wiem, czy chcę tam iść.

- O - Lee wplótł palce w jego włosy delikatnie drapiąc go po głowie - też dostałem zaproszenie.

- Naprawdę? - Ten nagle się ożywił uśmiechając się szeroko. - W takim razie, jeśli pójdziesz, to ja też pójdę.

- Na pewno pójdę, bo Doyoung mnie o to prosił - młodszy uśmiechnął się delikatnie.

- No to jesteśmy umówieni - Taj przejechał językiem po wargach - przynajmniej będę tam miał co robić.

- Nadal nie rozmawiałeś z Yutą? - Taeyong uniósł brew.

- Nie - Chittaphon westchnął ciężko.

- To będzie świetna okazja - Lee uśmiechnął się prawie niewidocznie. Chyba poczuł sie trochę zazdrosny.

- Zobaczymy. Na razie nie rozmawiajmy o tym - Ten uśmiechnął się leniwie, przymykając przy tym oczy.

Dla Taeyonga wyglądał właśnie jak milion dolarów. Półmrok, który panował w pokoju sprawiał, że kolorowa lampka rzucała naprawdę piękny cień na twarz chłopaka, jego lekko rozchylone usta były niczym zakazany owoc, a jego blask w oczach był najpiękniejszy na świecie.

Lee nawet nie wiedział kiedy nachylił się nad chłopakiem i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. To było silniejsze od niego, chęć dotknięcia Tena, przejechania językiem po jego wargach. Bycie przy nim.

Taeyong po prostu chciał mieć go przy sobie i chciał wiedzieć, że Ten czuł to samo. 


  ✵✵✵

Hejka! Na samym początku chciałabym się z wami po prostu przywitać po dość długiej nieobecności i równocześnie was za to przeprosić. :-(

Jak już niektórzy z was wiedzą, moja podróż do Korei była dla mnie bardzo szczęśliwa, bo m.in. mogłam zobaczyć naszych wspaniałych chłopców z NCT i przyznaję się, że po powrocie nie miałam ochoty kompletnie na nic. Jednak wasze pytania o nowy rozdział sprawiły, że w końcu zebrałam się w sobie! Naprawdę, ten rozdział powstał dzięki waszemu uparciu, haha i bardzo za to dziękuję! Ogólnie dziękuję za to, że nie zapomnieliście o mnie, o tym ff i przez cały czas tu jesteście. Doceniam to, naprawdę baaardzo to doceniam!

No i tutaj kolejna sprawa, która może się wam mniej spodobać. Wróciłam na studia, co oznacza, że oprócz pisania ff, muszę pisać jeszcze mnóstwo innych rzeczy, będę się naprawdę bardzo starać, aby rozdziały zostawały dodawane tak jak zazwyczaj. Jednak liczę, że gdy będę miała tydzień poślizgu, nie będziecie na mnie źli. :-)

Uf, długa notka, ale musiałam to wszystko wam napisać. W razie pytań, nie krępujcie się. Odpowiem, na tyle, na ile będę mogła.

Do zobaczenia w następnej części! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top