bogsu ✫

- To nie tak miało być - Chenle trzymając w dłoni kartkę podszedł do baru - owoce mają stać też tutaj jako ozdoba, dlaczego ich nie ma?

Barman jedynie wzruszył ramionami, a Chińczyk westchnął ciężko obracając się na pięcie.

- Uważajcie na tę figurę, dżizas - Zhong podbiegł przestraszony do Jeno i Jaemina, którzy dość niebezpiecznie zachowywali się przy lodowej figurze. - Jak stracę włosy ze stresu, to oddacie mi swoje na perukę.

- Chenle, spokojnie, będzie dobrze - Jeno uśmiechnął się do chłopaka poprawiając jeszcze ostatnie dekoracje.

- Zaczynam się obawiać - chłopak uśmiechnął się sztucznie - muszę iść dalej. Błagam was, uważajcie.

Chenle wyminął dwójkę zwinnie, podchodząc do Doyounga i Jaehyuna, którzy właśnie weszli do klubu.

- Wow, wyglądacie okropnie - Zhong skrzywił się widząc w co są ubrani - z którego lumpa wzięliście te ciuchy?

- Z szafy Jaehyuna - Doyoung uśmiechnął się sztucznie - ty również masz całkiem niezłe wdzianko.

- Daj spokój - chłopak machnął ręką - to koszulka taty Jisunga, bo przecież ja nie noszę takich staroci i nawet nie miałem czasu żeby iść do sklepu - westchnął - ale nawet w czymś takim wyglądam jak sto dolców.

- Chyba jak milion - Jung zmarszczył brwi powstrzymując uśmiech.

- Aww, dziękuję, że tak myślisz - Chenle otarł wyimaginowaną łzę - Jisung, ta menda, powiedział, że nawet pół dolca by mi nie dał. Przez niego czułem, że wyglądam jedynie jak sto dolców, a nie milion.

- To wiele tłumaczy - Doyoung zaśmiał się pod nosem czując jak Jaehyun go do siebie przyciąga.

- Ty się tak Jaehyun nie trzymaj Doyounga, bo ty i Johnny musicie przenieść kanapę w miejsce, gdzie Donghyuck i Mark właśnie montują ściankę zdjęciową - Chińczyk wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu - a ty Doyoung, jako ten inteligentny i wyszukany, będziesz witał gości!

- S-słucham? - Kim otworzył szerzej oczy, a chwilę później stał już przy wejściu i czytał napis widniejący zaraz przy nim.

Witamy w świecie prawdziwych przyjaciół!

- Prawdziwych przyjaciół, ta - skomentował do siebie Doyoung i spojrzał na całą salę, po której nadal krzątali się chłopcy, co chwilę coś poprawiając, krzycząc do siebie, śmiejąc się i dokazując.

A może jednak coś w tym jest? Może oni naprawdę byli jednymi z tych, którzy doświadczyli prawdziwej przyjaźni?

~*~

- Hej - Doyoung uśmiechnął się do mężczyzn, których widział pierwszy raz na oczy. - Macie zaproszenie?

- A tak - jeden z chłopców uśmiechnął się szerzej ukazując swoje zęby i Doyoung musiał przyznać, że był naprawdę przystojny. - Jestem Junyoung, chociaż wszyscy mówią mi Jun. Jesteśmy przyjaciółmi Hansola. To Sehun - chłopak wskazał dłonią na farbowanego blondyna, na którym Kim zatrzymał swój wzrok na dłużej totalnie olewając resztę. Jednak nie dlatego, że Sehun wpadł mu w oko, wręcz przeciwnie, był bardzo dziwny. Bardzo szykowny, ale przy Junie wypadał dość słabo. Reszta w sumie wyglądała jak typowi studenci, nic nadzwyczajnego. - A ty?

- Co ja? - Doyoung wyrwał się z rozmyślań.

- Jak masz na imię? - Jun przejechał językiem po wargach wpatrując się w młodszego.

- D-doyoung - chłopak spuścił wzrok czując się dość niekomfortowo. W momencie, w którym poczuł czyjeś dłonie na swojej talii aż podskoczył.

- Wszystko w porządku, skarbie? - Jaehyun uśmiechnął się delikatnie przyciągając młodszego do siebie.

- T-tak - Doyoung uśmiechnął się lekko czując, że zaraz się spali. - To przyjaciele Hansola.

- Miło poznać - Jung uśmiechnął się w stronę grupki - ja jestem Jaehyun, przyjaciel Yuty i przyszły mąż Doyounga. - Jung poczuł jak Kim się spina, więc posłał jedynie szerszy uśmiech chłopakom. - Czujcie się jak w domu.

- Taki mamy zamiar - Jun uśmiechnął się szerzej po czym razem z przyjaciółmi ruszył w stronę reszty osób.

- Chodź, już nie musisz nikogo witać, ugadałem się z Chenle i przez tydzień będę musiał robić mu za nosiciela plecaka - Jaehyun złapał Doyounga za dłoń i splótł z nim swoje palce uśmiechając się przy tym bardzo uroczo.

- Jesteś najlepszy - Kim uśmiechnął się delikatnie po czym musnął ustami jego policzek. Nie chciał pytać o to co Jaehyun przed chwilą powiedział. Może tylko się przesłyszał? Zacisnął mocniej ich dłonie patrząc na nie przez moment.

To zdecydowanie był jeden z piękniejszych widoków dla niego. Na co dzień tego nie doceniał, ale Jaehyun zdecydowanie był jego wymarzonym chłopakiem.

~*~

Taeyong wszedł na salę rozglądając się dookoła. Wszystko wyglądało wręcz obłędnie. Chenle zdecydowanie miał do tego wszystkiego głowę. Chłopak ubrał się zgodnie z tematem przewodnim i starał się przekonać sam siebie, że wygląda dobrze. Jednak patrząc na wszystkich zgromadzonych, nie odstawał od nich, a na tym najbardziej mu zależało.

- Taeyongie!

Doyoung przytulił swojego przyjaciela spłaszczając przy tym jego twarz.

- Dusisz mnie - Lee ledwo wykrztusił z siebie słowa.

- Przepraszam - Kim uśmiechnął się przepraszająco - tęskniłem za Tobą.

- Wybaczam - na twarzy Taeyonga pojawił się prawie niewidoczny, delikatny uśmiech.

- Taeyongas! - znikąd nagle pojawił się Chenle, który przez te ubrania wyglądał jakby był już na emeryturze. No cóż, zawsze to lepsze niż studia. - Martwiłem się, że już nie przyjdziesz.

- Doyoung chyba by mnie zabił - Lee spojrzał na przyjaciela, który z poważną miną przytaknął głową.

- Widziałem, że Ten już też się pojawił, więc dlatego się zmartwiłem, bo myślałem, że przyjdziecie razem - Zhong wzruszył ramionami, a Doyoung zmarszczył brwi.

- Przecież nie łączą ich żadne więzy małżeńskie, nie muszą wszędzie razem chodzić - Kim urwał na chwilę - w ogóle nie muszą nigdzie razem chodzić.

- A to Ty już z Jaehyunem po ślubie jesteś, że nawet do kibla chodzicie razem? - Chińczyk uniósł brew uśmiechając się przy tym łobuzersko.

- Nie chodzimy razem do kibla - Doyoung odburknął pod nosem po czym spojrzał na Taeyonga. - Mam nadzieje, że dołączysz do nas.

- Oczywiście, ale najpierw idę do baru.

- Boże tak! - Chenle wydarł się powodując tym samym, że wszyscy na nich spojrzeli przy okazji machając Taeyongowi na przywitanie. - Polecam Ci wziąć wredną sukę! No po prostu kładzie na kolana.

Chińczyk spojrzał na Taeyonga, który wpatrywał się w niego jakby przynajmniej mówił do niego po chińsku.

- Drinki nazwane są kultowymi tekstami z serialu, masakra - Chenle westchnął teatralnie, wachlując się dłonią.

- Okej - Lee zmarszczył brwi - to do zobaczenia później.

- Jak coś to wiesz, gdzie jestem! - Doyoung jeszcze krzyknął na odchodne, ciągnąc ze sobą Chenle.

Taeyong westchnął ciężko i skierował się w stronę baru. Usiadł na barowym stołku i zamówił drinka, którego polecał mu Chińczyk. Generalnie nie przepadał za wódką, ale podobno to dobrze. Jak się polubi z wódką, to nic dobrego z tego nie wyjdzie.

Wpatrywał się przez cały czas w ściankę z alkoholami będąc całkowicie zamyślonym. Nie chciał przychodzić na imprezę, ale z drugiej strony chciał tu być. Chciał spędzić jakiś dzień poza pokojem, wśród ludzi, których lubił. Jednak czuł się jakoś dziwnie.

Nagle poczuł jak czyjaś ręka ląduje na jego talii. Odwrócił się gwałtownie w przeciwnym kierunku i odetchnął z ulgą.

- Nie bój się - Ten uśmiechnął się szeroko zajmując miejsce obok niego.

Złapał Taeyonga za udo i pociągnął go w swoją stronę, powodując, że krzesło, na którym siedział zostało obrócone.

- Jeszcze ktoś to zobaczy - Lee powiedział cicho biorąc do ręki ozdobną szklankę z drinkiem.

- Ciebie z drinkiem? - Ten uniósł brew.

- Raczej mnie z Tobą - Koreańczyk uśmiechnął się lekko, chociaż, gdyby się przyjrzeć, był to dość smutny uśmiech.

- To chodź ze mną do loży, jest tam na końcu sali, chyba w najbardziej oddalonym i przyciemnionym miejscu w tym pomieszczeniu - Taj zachichotał cicho po czym wstał ze stołka. Zamówił jeszcze butelkę jakiegoś alkoholu, ale Taeyong się na tym nie znał, więc po prostu sącząc swojego drinka przez słomkę ruszył w stronę loży.

~*~

Co prawda impreza już trochę trwała, solenizanta nadal nie było, ale Donghyuck już się dość porządnie wstawił.

- Co to za urodziny - chłopak podszedł do Kuna i uśmiechnął się szeroko - jak nie ma solenizanta.

- Zaraz przyjdzie - Chińczyk uśmiechnął się delikatnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że z pijanymi ludźmi trzeba rozmawiać jak z dziećmi.

- A ty jesteś? - Donghyuck zmrużył oczy zwracając się do chłopaka siedzącego po drugiej stronie stolika. - Halo, pytam o coś!

Lee zrobił zamieszanie, przy okazji szturchając nieznajomego palcem, by zwrócić na siebie jego uwagę.

- Jak masz na imię, bo normalnie pierwszy raz na oczy Cię widzę - Donghyuck zmarszczył brwi wciąż wpatrując się w, jeszcze, nieznajomego.

- Junyoung - chłopak uśmiechnął się delikatnie i cholera, był niesamowicie pociągający - a ty?

- Donghyuck - Lee uśmiechnął się zawadiacko - ale nie możemy być razem, mówię od razu. No chyba, że mój chłopak do końca tego miesiąca się nie przyzna do naszego związku - urwał. - Czekaj, ty jesteś Jun?

- Ym, no tak? - chłopak zmrużył oczy patrząc podejrzliwie na młodszego.

- Ale jaja - Donghyuck wyszeptał - to jest Jun. Kun - Lee zwrócił się do Chińczyka - to jest Jun. Chłopcy podajcie sobie rączki, przywitajcie się, jesteście bratnimi duszami, uwierzcie mi na słowo.

- Donghyuck jesteś pijany, idź poszukaj Marka - Kun uśmiechnął się przepraszająco w stronę Juna - wybacz, już trochę wypił i bredzi.

- Sam bredzisz Kuniasty - Lee oburzył się po czym wziął dłoń Juna i położył ją na tej Kuna - łączy was naprawdę wiele.

- Donghyuck - Kun zacisnął zęby starając się zabrać rękę.

- O czym ty mówisz? - Jun się zaśmiał. - On jest jakąś wróżką? - zwrócił się do Kuna.

- On jest jedynie zdrowo popieprzony - Kun uśmiechnął się nieśmiało, a Jun parsknął śmiechem.

- A wy - Lee nachylił się nad nimi podpierając się biodrami o stół - dzieliliście jednego faceta.

Donghyuck zaśmiał się melodyjnie po czym, gdy Jun i Kun spojrzeli na niego jak na debila, westchnął teatralnie.

- Wcale się nie dziwię, że Sicheng albo Winwin, czy inny Stefan - chłopak machnął ręką - mógł was tak robić na szaro, bo normalnie idiotami jakimiś jesteście.

- Czekaj - Jun spojrzał na Kuna i Donghyuck zdecydowanie widział jak pracują mu w mózgu trybiki. - Jesteś Kun?

- No ja pierdole, Sherlock! - Lee klasnął w dłonie i w tym momencie ktoś złapał go za biodra.

- Pozwolicie, że go zabiorę, bo mi się zgubił - Mark uśmiechnął się przepraszająco w stronę Kuna i chłopaka, którego nie znał. - Czy narobił sobie wstydu?

- Nie - Kun uśmiechnął się delikatnie - właściwie to, powiedzmy, że nawet nam się przydał.

- No widzisz Mark, ja się ludziom przydaje - Donghyuck przejechał językiem po wargach ściągając je później w dzióbek - szkoda, że ty tego nie doceniasz.

- Jeszcze raz, wielkie sory - Mark wysilił się na uśmiech po czym pociągnął chłopaka w swoją stronę i ruszył z nim w stronę łazienki.

- Ty już mnie nie kochasz, nie potrzebujesz, prawda? To już koniec, już nie ma nas, już - Donghyuck zaczął zanosić się płaczem - to już przeszłość. Pingwiny wyginęły.

- Hyuckie, o czym ty gadasz, co? - Mark westchnął cicho. - Znowu się nawaliłeś i to jeszcze przed tą właściwą imprezą.

- Przepraszam - chłopak wysunął dolną wargę i zrobił większe oczy - to się więcej nie powtórzy.

- Ehe - Mark przysunął się bliżej tak, aby móc jak najmocniej go trzymać - do następnego razu.

- I tak mi wybaczysz - Donghyuck zachichotał cicho obejmując chłopaka w talii i wtulając głowę w jego szyję, przymknął oczy.

- I tak Ci wybaczę - Mark westchnął cicho opierając policzek o głowę chłopaka.

Donghyuck zawsze dla innych był wredny i sarkastyczny, ale w obecności Marka stawał się potulny i milutki. Czego to miłość nie zrobi z ludźmi.

~*~

- Yuta idzie!

Chenle krzyknął i w tym momencie każdy zajął swoje miejsce. Światła przygasły, muzyka przycichnła, a rozmów nie było w ogóle słychać. W tym momencie do środka wszedł Yuta.

- Hej - Japończyk rozejrzał się po sali i pomachał Johnny'emu, jedynej osobie, którą widział. - Gdzie reszta? Gdzie Hansol?

Seo uśmiechnął się jedynie i w tym momencie ktoś zakrył oczy Nakamoto. Chłopak spiął się delikatnie, jednak, gdy położył swoje palce na owych dłoniach, od razu wiedział, że to Hansol.

- Niespodzianka!

Głosy wszystkich rozeszły się po sali i gdy Hansol zabrał swoje dłonie, Yuta wręcz osłupiał. Wszystko było przepiękne, totalnie inne niż sobie wyobrażał. Nie wiedział, że jego impreza ma jakiś temat, że cała sala będzie wyglądała właśnie tak i że wszyscy najważniejsi ludzie będą tu z nim. Myślał, że połowy zaproszonych nie będzie, bo praktycznie nikt nie potwierdził obecności.

Yuta stał w miejscu przygryzając wargę i starając się nie rozpłakać. To wszystko było po prostu zbyt idealne. Zdecydowanie nie zasługiwał na takich ludzi w swoim życiu.

- Wszystkiego najlepszego, kochanie - Hansol wyszeptał mu cicho do ucha po czym odsunął się i stanął w kole, które utworzyło się z gości.

- Nadjeżdża tort! - Chenle wykrzyczał, a Jaemin pchał stolik na kółkach, na którym stał dość dużych rozmiarów tort.

Zhong podbiegł do Yuty i ręką przywołał do siebie Johnny'ego, aby zrobił im zdjęcie. Tak, Johnny był fotografem, a Chenle chciał być na większości zdjęć.

- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - Chińczyk uśmiechnął się do niego szeroko - ale nie mów na głos!

Jak Chenle powiedział, tak Yuta zrobił. Chwilę później wszyscy już krzyczeli i klaskali. Japończyk pokroił tort i przywitał się z każdym z osobna. Wszyscy podchodzili do niego z prezentami i życzeniami, wszystko było takie... urocze i spokojne.

- Hej - nagle zniknąd stanął przed nim Ten - pewnie myślałeś, że nie przyjdę?

- Przyznam, że się nie spodziewałem, że jednak tu będziesz - Yuta uśmiechnął się delikatnie i przekrzywił lekko głowę wpatrując się w przyjaciela.

- Chciałbym Ci życzyć tak po prostu wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń - Ten spojrzał na kilku chłopaków stojących niedaleko nich i uśmiechnął się zawadiacko po czym przeniósł swój wzrok z powrotem na przyjaciela - no i oczywiście jedynej, niepowtarzalnej miłości.

- Um - Yuta przygryzł dolną wargę i dziękował za to, że w sali panował półmrok, bo jego policzki właśnie go paliły - d-dziękuję. Naprawdę dziękuję.

- Tęskniłem za Tobą - Ten westchnął ciężko czując jak ulatuje z niego stres.

- Ja też - Nakamoto uśmiechnął się słabo.

Przez chwilę panowała między nimi cisza, po prostu stali i wpatrywali się w siebie.

- Otwórz to dopiero jak będziesz w stu procentach szczęśliwy - Taj wyciągnął pudełeczko i włożył je do kieszeni luźnych spodni Japończyka.

Yuta westchnął cicho, a chwilę później był już zamknięty w dość stalowym uścisku Tena.

- Kocham Cię, Ten - Nakamoto położył dłonie na plecach chłopaka, głowę na jego ramieniu i przymknął delikatnie oczy.

- Ja Ciebie też, Yuta - Taj wyszeptał cicho - i przepraszam za wszystko.

Pewnie dla ludzi, którzy im się przyglądali, wyglądali dość interesująco, ale dla nich to była naprawdę ważna chwila. W końcu zawsze byli nierozłączni i tak miało być do samego końca.

Dopóki śmierć ich nie rozłączy, czy jakoś tak.

~*~

- Jaehyun - Kim podrygiwał w rytm muzyki razem z chłopakiem śmiejąc się przy tym i wygłupiając - muszę iść się napić.

- Idź, zaraz do Ciebie dołączę.

Doyoung uśmiechnął się szeroko po czym podszedł do baru i zamówił lampkę wina. Wypił dość szybko kilka łyków i jego oddech zaczął się uspokajać. Jednak taniec nie był jego mocną stroną.

Chwilę później gwar na sali ucichł, a zastąpiła je muzyka i czyjeś uderzenia w klawisze. Doyoung siedział oparty łokciem o bar i popijał wino wsłuchując się w cudowną, dla jego uszu, muzykę. W momencie, w którym usłyszał głos osoby śpiewającej prawie wypluł wszystko co miał w ustach na blat.

Mógłby przysiąc, że to Jaehyun.

Wstał z krzesełka barowego i ruszył w stronę sceny, na której stał DJ, keyboard i wszystko co było związane z puszczaniem muzyki. W momencie, w którym zobaczył swojego chłopaka stanął jak wryty. To naprawdę był Jaehyun.

Jung właśnie kończył śpiewać refren i wstał od keyboardu głową dając znać DJ-owi, że oddaje mu pałeczkę. Zszedł po schodkach i podszedł do Doyounga, a z głośników zaczęła lecieć ta sama piosenka, jednak tym razem śpiewał ją John Legend, nie Jaehyun.

- All of me, to piosenka dedykowana Doyoungowi - głos Hyungwona, czyli ich DJa rozszedł się po sali - żeby nigdy nie zapominał, że ma kogoś kto kocha go bardziej niż on sam siebie.

Kim zakrył usta dłonią i czuł jak zaczyna się trząść. Prawdopodobnie ilość alkoholu w jego krwi mu w tym wcale nie pomagała.

- Trochę jak na dyskotece szkolnej, na której nigdy nie mieliśmy okazji razem być - Jaehyun uśmiechnął się szeroko przypominając Doyoungowi jedną z rozmów, które odbywali nad ranem, często przy wschodzie słońca.

- Gorzko! Gorzko! - Chenle, czyli główny organizator jak zwykle znalazł się w centrum zainteresowania. Gdzie coś się dzieje, tam musi być Chenle.

Wszyscy wokół również zaczęli skandować i Doyoung chciał naprawdę zapaść się pod ziemię. Właśnie z tego powodu, nigdy nie chce brać ślubu z dużą ilością gości.

Jaehyun objął jedną dłonią chłopaka w talii, a drugą pogładził go po policzku i nawet nie czekał na żadne pozwolenie, po prostu złożył czuły pocałunek na ustach Doyounga, który delikatnie zacisnął dłonie na jego koszulce.

- Ale oni są słodcy - Chenle uśmiechnął się szeroko.

- Do porzygu - Jisung wywrócił oczami i upił łyk napoju ze szklanki.

- Co ty pijesz? - Zhong wyrwał mu szklankę z ręki i upił łyk. - Przecież to jest cola z whisky. Ty nie możesz alkoholu gówniarzu pić.

- Ty tak serio? - Park uniósł brew po czym wywrócił teatralnie oczami.

- Renjun, on pije - Chińczyk złapał Jisunga pod rękę i razem z Renjunem skierowali się w stronę siedzeń, bo Chenle miał zamiar właśnie przeprowadzić wykład na temat picia mocnego alkoholu.

W tym czasie Doyoung już wtulony w Jaehyuna napawał się całym tym wydarzeniem. Nie spodziewał się, że Jaehyun będzie do czegoś takiego zdolny. Czuł się naprawdę wyjątkowo.

- Wiesz co, Doyoungie? - Jung wtulił młodszego mocniej w swoje ciało i złożył delikatny pocałunek na czubku jego głowy.

- Słucham? - Kim uniósł głowę i przejeżdzając językiem po wargach odsunął się od niego trochę.

- Przysięgam, że nigdy Cię nie zostawię, nic nas nie rozłączy - chłopak złapał jego dłoń w swoją i przyłożył ją do ust, składając na jej wierzchniej części lekki pocałunek.

- A jeśli będę chciał odejść? - Kim uśmiechnął się łobuzersko.

- Zrobię wszystko żebyś nawet przez sekundę o czymś takim nie pomyślał.

Jaehyun złapał młodszego za szlufki od spodni i przysunął do siebie po czym złączył ich usta w namiętnym pocałunku.

Zdecydowanie wierzył w to, że na świecie każdy ma swoją bratnią duszę, osobę, która dopełnia cały sens istnienia, która jest jego przeciwieństwem, ale jednocześnie rozumie się z nią bez słów. Tą osobą był Doyoung.

~*~

Ten wrócił do loży niosąc w ręce kolejne drinki dla siebie i Taeyonga. Lee siedział na kanapie i sprawiał wrażenie urażonego, jednocześnie dopijając ostatniego drinka.

- Coś taki nie w sosie? - Taj spojrzał na chłopaka, kładąc przed nim kolejną, pełną szklankę.

- Tęskniłeś za Yutą? - Taeyong uniósł brew, a Ten uśmiechnął się łobuzersko.

- O to Ci chodzi - Ten usiadł obok Koreańczyka i położył dłoń na jego udzie - tęskniłem.

W tym momencie ciało Taeyonga się spięło, w głowie mu się zakręciło i ostatnie czego chciał to nadal być na tej imprezie.

- Nie w takim sensie, głupku - starszy westchnął ciężko - mimo wszystko, czy to akceptujesz czy nie, chcę aby Yuta był w moim życiu. Jego chłopak też będzie musiał to zaakceptować. Oboje wiemy, że nasze relacje były - urwał i uniósł wzrok ku górze - skomplikowane, ale to nie sprawi, że zerwiemy ze sobą kontakt. Jesteśmy jak bracia.

- Już nie siostry? - Lee uniósł brew, a Taj zaśmiał się melodyjnie.

- Nie - Ten przejechał nosem po szyi Taeyonga, który wystawił się w jego stronę - i nie rozmawiajmy już o tym, bo to dla Ciebie drażliwy temat.

- Dziwisz mi się? - młodszy wyprostował się i spojrzał w oczy chłopaka.

- Ani trochę - Ten przejechał językiem po wargach.

- To masz szczęście - Taeyong wypił praktycznie całego drinka za jednym zamachem i wziął głębszy wdech, gdy poczuł jak w głowie mu dosłownie wiruje. - Pocałuj mnie.

- Słucham?

Taj rozejrzał się dookoła po czym zatrzymał wzrok na Taeyongu, który wręcz rzucił się na starszego. Złączył ich usta w dość zachłannym pocałunku. Ten nie pozostawał mu dłużny, bo usta młodszego były naprawdę wyjątkowe.

- Chcę stąd iść - Lee nagle oderwał się od Taja i wydął dolną wargę.

- Gdzie chcesz iść?

- Spać - chłopak westchnął ciężko - zaczyna mnie boleć głowa.

Ten położył dłoń na czole młodszego i zmarszczył brwi.

- Jesteś gorący.

- A dziękuję - Lee zachichotał cicho, a serce Tena chyba właśnie zaczęło bić trochę za szybko. To było dla niego naprawdę za dużo. Dlaczego on musiał być tak cholernie uroczy?

- Wracamy, Yuta na pewno się nie obrazi.

Ten złapał Taeyonga za dłoń, a on praktycznie natychmiast splótł z nim swoje palce. Można by rzec, że wyszli wręcz niezauważeni. Taj cały czas patrzył na młodszego, w międzyczasie zarzucając na jego ramiona swoją kurtkę. Jeszcze mu tego brakuje, żeby się znowu rozchorował.

- Kocham noc - Taeyong uśmiechnął się szeroko i podbiegł do pierwszego lepszego drzewa od razu się do niego tuląc - zrób mi zdjęcie.

Jak Taeyong chciał, tak Ten zrobił. Wycelował w niego komórką i zrobił kilka, a może kilkanaście zdjęć i schował telefon z powrotem do kieszeni.

- Chodź Yongie, jesteśmy już niedaleko.

Ten wyciągnął w jego kierunku dłoń, a Koreańczyk wręcz od razu złapał go za nią i uśmiechnął się uroczo. Chłodne powietrze sprawiało, że w głowie kręciło mu się już mniej i wydawało mu się, że jest już praktycznie trzeźwiutki.

Chwilę później wchodzili już do akademika i czekali na windę, o dziwo, w ciszy.

Będąc już w windzie Taeyong również nie odezwał się ani słowem. Stał naprzeciwko Tena i uśmiechał się delikatnie. Czuł jak jego serce szybko bije i zastanawiał się, dlaczego tak było. Czy to przez alkohol? A może-

- Taeyong, wysiadamy - Ten uśmiechnął się lekko stojąc jedną nogą w windzie, a drugą na piętrze.

- Oj, zamyśliłem się.

Koreańczyk zaśmiał się cicho po czym szybko wyskoczył z windy i ruszył rytmicznym krokiem w stronę drzwi pokoju. Stanął przed nimi i czekał, aż Ten je otworzy.

Taj sięgnął po kluczyk od pokoju i przekręcił nim zamek w drzwiach, które po chwili otworzył. Taeyong wszedł do środka, Ten zrobił to samo i gdy tylko zamknął drzwi westchnął ciężko. Czuł, że znowu zaczyna się to samo. Znowu toczył w środku walki sam ze sobą. Pokręcił głową i uśmiechnął się łobuzersko sam do siebie.

Odwrócił się na pięcie i spojrzał na Taeyonga, który stał dosłownie kilka centrymetrów przed nim. Po chwili Lee zrzucił z siebie kurtkę Tena i podszedł jeszcze bliżej. Nic nie powiedział, jedynie wpił się namiętnie w wargi starszego. Ten objął go w talii tym samym przyciągając go jeszcze bliżej siebie.

- Ten - Taeyong odchylił szyję czując jak chłopak składa na niej mokre pocałunki - zróbmy to.

- Jesteś tego pewien? - Taj wyszeptał cicho do jego ucha, składając na nim kolejny pocałunek.

- Tak.

Czy Ten potrzebował czegoś więcej? Otóż nie. Złapał go za pośladki i zaczął kierować się z nim w stronę łóżka. W międzyczasie pozbyli się z siebie butów, jednak najważniejszą częścią było to, że ich usta nie odrywały się od siebie nawet na sekundę. Tak jakby ktoś im dał ostatnią chwilę przed rozstaniem na zawsze.

- Taeyong, ale wiesz, że już nie będzie odwrotu? - Ten włożył dłonie do kieszeni jego spodni na tyłku sprawiając, że ich krocza się o siebie otarły.

- Wiem - Lee jęknął cicho czując, że zaraz coś go rozsadzi.

Taj włożył swoje jeszcze nieco zimne palce pod koszulkę młodszego, co spodowało, że wydał z siebie, piękne dla jego uszu, syknięcie. Ten dość zwinnie pozbył się garderoby z Koreańczyka, jednak Taeyong nie pozostawał mu dłużny. Właściwie sam nie wiedział kiedy był już w samych bokserkach. Jedyne co sprawiało, że nie czuł stresu to fakt, że w pokoju jedyne światło jakie było to te z girland, które Taeyong zrobił z cotton ballsów.

Chwilę później, gdy pokonali już całą drogę od drzwi, Taeyong leżał na łóżku, a Ten składał delikatne pocałunki na jego całym ciele. Doskonale wiedział co Taeyongowi może się spodobać.

- Ten - Lee nagle odezwał się łamiącym głosem - jest pewien problem.

- Powiedz to, Taeyong, ja naprawdę do niczego Cię nie namawiam, więc-

- Jeszcze nigdy tego nie robiłem.

Taeyong uśmiechnął się nieśmiało czując jak policzki go palą, prawdopodobnie z zażenowania, podniecenia i pijaństwa. Wszystkiego na raz.

- O to się nie martw - Ten przejechał palcami po linii jego slipek uśmiechając się zawadiacko.

Podciągnął się nieco do góry i zaczął składać mokre pocałunki na jego obojczyku, co chwilę przygryzając skórę, co powodowało krótkie syknięcia z ust młodszego. To była najpiękniejsza melodia dla jego uszu.

- Taeyongie - Ten złożył kilka buziaków na jego twarzy cały czas resztą ciała ocierając się o niego - muszę to wiedzieć tak na sto procent. Czy na pewno tego chcesz?

- Mam Ci na kartce napisać, że chce z Tobą uprawiać seks, czy jak? - Lee spojrzał prosto w oczy Taja i Ten mógłby przysiąc, że to było najseksowniejsze co Taeyong mógł powiedzieć.

- To mi wystarczy.

Ten uśmiechnął się łobuzersko i przejechał językiem po jego wargach chwilę później wpijając się w nie zachłannie. Błądził dłońmi po jego nagim ciele i wtedy zdał sobie sprawę, że cholernie go pragnie. Pragnie Taeyonga tak samo, jak Taeyong jego. Taj przygryzł dość mocno dolną wargę młodszego, a z jego ust uszło ciche stęknięcie. Starszy poczuł metaliczny smak na swoich wargach i przymknął oczy wzdychając cicho. Lee przejechał paznokciami po plecach starszego, gdy poczuł jak Ten wsuwa dłoń w jego majtki.

Taeyong naprawdę wiedział czego chciał.

A Ten naprawdę, z wielką przyjemnością, chciał spełnić to jedno życzenie Taeyonga.

I je spełnił.


✵✵✵

Hejka!! Witam w nowym rozdziale, który w końcu się pojawił, uf! Jak wrażenia? ; - D

Um, ogólnie to przepraszam was za to, że te rozdziały pojawiają się tak chaotycznie, ale niestety teraz tak to będzie. :-(

Co jeszcze mogę napisać? Mam nadzieje, że wam się podobało!! ^.^

Do zobaczenia w następnej części (kto wie, czy już nie jednej z ostatnich?), hm... :-)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top