aheri ✫

Ten krzątał się po pokoju trzymając jedną dłonią komórkę przy uchu, a drugą odkręcał pudełko z tabletkami.

– Wszystko w porządku – Taj połknął tabletkę odkładając zamknięte pudełeczko z powrotem do szafki nocnej – nie martw się o mnie, naprawdę wszystko gra.

Zapewne Ten miał nadzieję, że jest na tyle wcześnie, że Taeyong będzie spał, ale chłopak przysłuchiwał się rozmowie mając nieco uchylone oczy, jednak na tyle delikatnie, by starszy nie mógł tego dojrzeć.

– Nie odpisałem wczoraj, bo zasnąłem – Taj usiadł na łóżku i wpatrywał się w swoje paznokcie – nie chciałem Cię martwić, wybacz. – Chłopak westchnął ciężko i wbił wzrok w podłogę. – Ja Ciebie też, mamo. Dbaj o siebie, papa.

Ten rzucił telefon na poduszkę i ziewnął, przeciągając się leniwie. Spojrzał na Taeyonga i widząc, że jeszcze śpi, sam również się położył. Właściwie przez myśl mu przeszło, że może dzisiaj poszedłby na zajęcia i spotkałby się z przyjaciółmi, ale leżenie w łóżku cały dzień wydawało mu się bardziej atrakcyjne.

– Śpisz? – Lee odezwał się nagle nawet się nie ruszając.

– Nie – starszy odpowiedział po chwili – ale zaraz idę.

– Na zajęcia? – Taeyong otworzył powoli oczy i spojrzał na niego.

– Spać – Ten odpowiedział tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, oczywiście, wywracając przy tym oczami.

Koreańczyk zwlekł się z łóżka zaścielając je za sobą. Przejechał językiem po wargach by je nawilżyć i westchnął ciężko.

– Wiesz, że jak będziesz opuszczać zajęcia to w końcu Cię wywalą – chłopak podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać w nadziei, że znajdzie coś, w co akurat będzie miał ochotę się ubrać.

– W tym momencie mam to gdzieś – starszy uśmiechnął się do siebie w głowie tworząc scenariusz. Taeyong wyjdzie, a on pozostanie sam na sam ze swoją kołdrą. Miał zamiar zakryć nią całe swoje ciało i spędzić pod nią każdą minutę tego dnia.

– Jak Cię stąd wywalą, to na pewno nie będziemy współlokatorami – młodszy wyciągnął w końcu jakąś czarną koszulkę i czarne rurki z dziurami na kolanach, co prawda babcia kiedyś prawie mu je zaszyła, ale udało mu się je uratować – może odziedziczę po tobie ten pokój. Z dwoja złego-

– W życiu nie oddam Ci tego pokoju na własność, prędzej umrę – Ten spojrzał na niego morderczym wzrokiem.

– Zła wiadomość jest taka, że remont mojego pokoju jeszcze się nie zaczął, ale ogólnie dobra wiadomość jest taka, że zaczęli w końcu coś tam robić – Lee podrapał się po głowie – podobno długo zajęło im osuszanie wszystkiego i szacowanie strat.

– Dobra zrozumiałem już, tak? – Taj uniósł brew. – Jestem tym złym.

– Nie miałem nic konkretnego na myśli – chłopak uśmiechnął się lekko patrząc na Taja, który jedynie wywrócił oczami, znowu. – Serio, Ten idź na zajęcia. Pełnij na nich rolę dekoracyjną. Wykładowcy to docenią.

– Nie mów mi jak mam żyć.

Ten nałożył kołdrę na głowę, a Taeyong w tym czasie poszedł do łazienki się przebrać. Ułożył włosy tak, aby wyglądały, jakby nawet ich nie dotykał i po chwili stał już w pokoju zbierając swoje rzeczy.

– Czyli jednak zostajesz?

– Jaki ty jesteś irytujący – chłopak zrzucił z siebie kołdrę, po czym niechętnie wstał z łóżka i podszedł do szafy. Wyciągnął swój, tak zwany strój awaryjny, czyli ubranie, które będzie na nim dobrze wyglądało niezależnie od jego humoru i powędrował do łazienki. Przebrał się szybko, umył zęby i wrócił do pokoju rzucając ubrania do spania na łóżko. Podszedł do lustra i zrobił kredką kreskę na powiece oraz przejechał nią po linii wodnej oka, robiąc tym samym dość ciemny makijaż, ale jak na Tena, naprawdę delikatny. Psiknął się kilka razy perfumami i wziął głęboki wdech. – Idę na zajęcia, bo i tak miałem to zrobić, okej. Nie dlatego, że ty mi tak mówisz.

Ten złapał w przelocie swoją torbę ładując do niej telefon, portfel, ipoda, jakiś notatnik, kilka długopisów, kosmetyczkę, chusteczki mokre i suche, skarpetki na zmianę, słuchawki i kilka innych pierdół.

– Skarpetki? – Taeyong uniósł brew pytająco.

– To podstawowa rzecz, powinieneś mieć je zawsze przy sobie. – Ten westchnął ciężko przeczesując palcami włosy. – Idę, do zobaczenia później. Pa.

Taj wyminął chłopaka i po chwili zniknął za drzwiami. Taeyong stał w pokoju i uśmiechał się do siebie. Zapowiadał się interesujący dzień.

~*~

Doyoung od samego rana miał jakiś dziwny humor. Niby wszystko było w porządku, z Jaehyunem się już nie kłócił, z Johnnym tym bardziej, wszyscy byli dla niego mili i przyjemni. To właśnie mu nie pasowało. Wszedł na salę zajęciową i przywitał się ze znajomymi po czym zajął, tak jak zawsze, swoje miejsce w przedostatniej ławce. Co prawda nikt nigdy nie określił, gdzie dokładnie siedzi w trakcie zajęć, ale ludzie mają to do siebie, że nie lubią zmian. Dlatego każdy student, dokładnie jak w szkole, miał swoje niepisane miejsce i zawsze je zajmował.

Po chwili do środka wszedł Taeil razem z Taeyongiem. Podeszli do Doyounga i zajęli miejsca po obu jego stronach.

– Już myślałem, że będę sam – Kim burknął pod nosem patrząc na Taeila, który westchnął cicho.

– No ale nie jesteś – Lee uśmiechnął się do niego delikatnie wyciągając duży zeszyt w kolorowe wzory i piórnik w kształcie mleka. Kto powiedział, że na studiach trzeba być poważnym?

– Wszystko w porządku, Taeyong? – chłopak uniósł brew wpatrując się w przyjaciela.

– Ze mną? – Taeyong wskazał palcem na siebie unosząc brew. – Jak najbardziej.

– Jesteś pewien? – Kim uniósł swoją brew, patrząc na przyjaciela oceniająco.

– Na sto procent – Lee puścił oczko w jego stronę.

– Jesteś jakiś – Doyoung przerwał szukając odpowiedniego słowa – odmieniony, odkąd to się stało.

– Co się stało? – Lee uniósł jeden z kącików ust w dość cwaniackim uśmieszku.

– No ta sytuacja z Tenem.

– W sensie, że odkąd się przespałem z Tenem, tak? O to Ci chodzi? – chłopak już nie powstrzymywał prześmiewczego uśmiechu po czym zaśmiał się cicho. – Nie wierzę.

– Zapomnijmy o tym, dobra. Może mi się wydaje – Doyoung wzruszył ramionami czując się urażony.

– Ty z Jaehyunem też sypiasz i zanim mi powiesz, że to inna sytuacja, to dodam tylko, że mnie i Tena też coś łączy – Taeyong podparł brodę dłonią wpatrując się w przyjaciela.

– Zacznijmy od tego, że to absurdalne porównanie – Kim zmarszczył brwi – mnie Jaehyun nigdy nie chciał zgwałcić, nie bił mnie i ostatecznie nie przeleciał by wygrać jakiś zakład.

– No dobra, faktem jest, że nasze początki były – przerwał drapiąc się po głowie – trudne i totalnie pogmatwane, ale to juz przeszłość.

Przez chwilę między chłopakami panowała cisza, bo ogólnie w całej sali panował rumor. Dziewczyny robiły sobie zdjęcia, chłopcy rzucali czymś w siebie, jeszcze inni spali na ławkach, a następni śmiali się z jakichś historyjek, które sobie opowiadali.

– Bolało Cię? – Doyoung wyszeptał cicho nawet nie patrząc na przyjaciela.

– Ale co? – Taeyong pochylał się nad zeszytem i spojrzał na Doyounga marszcząc brwi. Jednak zanim tamten zdążył odpowiedzieć, nad głową Taeyonga rozbłysła na żółto żarówka. – Chodzi Ci o seks – powiedział to bardziej do siebie – może na początku trochę tak, później to już kwestia przyzwyczajenia no, ale chyba nie muszę już reszty mówić. Sam wiesz jak to jest.

Lee uśmiechnął się delikatnie patrząc wciąż na przyjaciela, który przez cały ten czas wpatrywał się w swój zeszyt. Przejechał językiem po wargach i Taeyong już dokładnie wszystko wiedział.

– T-ty nie wiesz – Lee wyszeptał cicho – nie spałeś z Jaehyunem.

Chłopak zrobił większe oczy wpatrując się w przyjaciela niedowierzająco. To totalnie nie miało sensu.

– Nie mieliśmy do tego warunków, okej – Doyoung burknął pod nosem.

– Wywaliliście Johnny'ego do Taeila, mieliście pokój tylko dla siebie – Taeyong zaśmiał się cicho – jakich warunków?

– Daj mi spokój, dobra, związek to nie tylko seks.

– Sugerujesz, że jestem łatwy? – Lee uniósł brew.

– Boże, sugeruje, że mi nie zależy na seksie – Kim westchnął ciężko, a między chłopakami zapanowała cisza – nie jestem gotowy, dobra.

– W porządku, każdy ma do tego prawo, ale wow – Taeyong przerwał po czym zwrócił się do Taeila – spałeś już z Johnnym?

– Po pierwsze – Moon odezwał się marszcząc przy tym nos, brwi, praktycznie całą twarz – co ja mam niby wspólnego z Johnnym? A po drugie – chłopak wziął głęboki wdech – za kogo ty mnie masz?

– To tylko pytanie, wystarczyłoby jedno słowo w ramach odpowiedzi, tak albo nie – Taeyong uśmiechnął się delikatnie trzepocząc przy tym rzęsami. – Ale w życiu bym się nie spodziewał, że będę pierwszy, wow.

– Taeyong, może poprowadzisz wykład za mnie? – profesor Ju spojrzała na chłopaka uśmiechając się do niego miło.

– Może kiedy indziej – Lee odesłał jej taki sam uśmiech.

Coś w nim było nie tak, ale Doyoung nie do końca wiedział co. To nie był jego Taeyong, nawet nie wyglądał jak on. Jego ubiór, który mógłby się dla innych wydawać normalny, nie pasował Doyoungowi. Pamiętał, jak Taeyong powtarzał, że to tylko uczelnia i nie musi się na nią stroić. No, ale okej. Może zmienił poglądy.

Jednak najbardziej niepokoiły go jego oczy. Rozbiegane, oceniające wszystkich, inne.

~*~

Ten już nawet nie pamiętał kiedy był ostatnio na zajęciach. Właściwie mógłby na nie chodzić, ale po co? I tak niczego się na nich nie uczył, a za każdym razem jak tylko siadał przy ławce to jego powieki stawały się ciężkie i prędzej czy później jego oczy się zamykały.

Tym razem jednak postanowił zaszczycić wszystkich swoją obecnością, niech znają łaskę króla. Wszedł na salę zajęciową, która od razu wypełniła się półszeptami, jak i głośnymi uwagami dotyczącymi tego, że się pojawił. Ten był tak teatralną osobą, że nawet wejście do pomieszczenia od razu zamieniał w plan filmowy, na którym to on był najważniejszą osobą.

Uśmiechnął się tak jak miał to w zwyczaju i podszedł do ławki, przy której siedział, jak już bywał na zajęciach. Ku jego uciesze siedziała tam cała trójka jego najbliższych przyjaciół. Yuta prawie spadł z krzesła, gdy Ten położył swoją torbę na miejscu obok niego.

– Witam – Taj uśmiechnął się delikatnie zajmując miejsce obok Japończyka.

– No hej – odpowiedział Yuta wgapiając się w ekran komórki.

– Sto lat minęło chyba odkąd ostatnio te ściany Cię widziały – Johnny uśmiechnął się słabo, a Ten westchnął ciężko. Atmosfera była tak grobowa, że chyba nawet umarły by wstał żeby rozruszać towarzystwo.

– Jaehyun – Ten wstał od ławki i minął dwójkę przyjaciół by stanąć tuż za swoim celem.

– Czego chcesz? – chłopak odburknął.

– Pogadać – niższy uśmiechnął się delikatnie wpatrując się w plecy przyjaciela. Widział jak ciężko oddychał i wiedział, że jest na wygranej pozycji.

– Słucham – Jaehyun odwrócił się łapiąc kontakt wzrokowy z Tajem – o czym chcesz ze mną rozmawiać?

– O tej sytuację z Taeyongiem – Ten wydął dolną wargę – nie chciałem żebyś miał problemy z Doyoungiem.

Jung wstał mrużąc oczy.

– Jakie problemy?

– No nie chciałem żebyście się kłócili czy coś – Taj westchnął cicho – nie wiem dlaczego zrobiłem to w taki chamski sposób. To było naprawdę wredne z mojej strony.

– Zraniłeś nie tyle mnie czy Doyounga, ale Taeyonga przede wszystkim – Koreańczyk zmarszczył nos drapiąc się po karku.

– Wiem – przerwał – ale Taeyong ostatecznie mi wybaczył i nie jest zły. Sam powiedział, że chciał się ze mną przespać, więc no, nie bądź już wkurzony.

Yuta uniósł wzrok znad telefonu i spojrzał na Johnny'ego, który wzruszył ramionami.

– Naprawdę myślisz, że to wystarczy? – Jaehyun oparł się pośladkami o ławkę i założył ręce na klatce piersiowej.

– Wybacz mi Jaehyun – Ten skrócił dzielący ich dystans i ściszył głos – wiesz, że nie jestem taki.

Przez chwilę między chłopakami panowała cisza po czym Jaehyun po kilku westchnięciach, mentalnych kopnięciach się w jaja i łańcuszku wyzwisk, wyciągnął ręce w stronę Tena i przyciągnął go do siebie, od razu zamykając w szczelnym uścisku.

– Tęskniłem za Tobą – Jaehyun westchnął po raz kolejny – nie odwalaj już więcej.

– Aw, rodzinka w komplecie – Johnny wstał i przytulił obu na raz, dając przy okazji każdemu buziaka w czubek głowy.

– Ludzie na was patrzą, jak zawsze robicie siarę – Yuta skrzywił się odkładając telefon na ławkę, wzdychając przy tym ciężko.

– Ja Ciebie też, Yuta – Ten puścił oczko w jego kierunku, a on jedynie wywrócił oczami. – No naprawdę – Taj podszedł od tyłu do przyjaciela i nachylił się nad nim obejmując go ramionami. Położył głowę na jego ramieniu i po chwili dał mu soczystego buziaka w policzek. – Tęskniłem za twoim pyskiem.

– No, no, ja za twoim też – Nakamoto spojrzał na niego kątem oka i objął dłońmi jego dłonie, które wisiały bezwładnie na jego klatce piersiowej.

– Dobra, siadamy wszyscy – Johnny zajął miejsce po drugiej stronie Jaehyuna, bo miejsce pomiędzy Jaehyunem a Yutą zawsze zależało do Tena.

Taj usiadł na krześle przyciągając do siebie torbę i wyciągnął z niej jakiś zeszyt i długopis. Tak, czasem nosił takie rzeczy przy sobie.

– W ogóle powiem wam, że seks mi się już chyba znudził. – Ten westchnął ciężko zaczynając kreślić jakieś bliżej nieokreślone wzory na kartce.

– Czemu tak nagle? – Yuta zmarszczył brwi patrząc na przyjaciela niezrozumiale. Chyba Ten naprawdę wrócił do siebie.

– No nie wiem – chłopak wzruszył ramionami – nie nudzi was to?

Między chłopakami zapanowała cisza. Yuta wpatrywał się w telefon, Jaehyun tępo patrzył w tablicę, a Johnny bawił się długopisem.

– Dlaczego nie chcecie ze mną rozmawiać, przecież to normalne, że rozmawiamy o wszystkim, tak? – Taj spojrzał na każdego z osobna robiąc smutną minę. – Wiem, że zjebałem ostatnio, ale kto jak kto, ale wy powinniście to zrozumieć.

– Ten, rozumiemy to – Jaehyun uśmiechnął się słabo – ale po prostu nie wiem co mam odpowiedzieć.

Taj zmarszczył brwi po czym po krótkiej chwili położył dłoń na ustach patrząc na Jaehyuna.

– Nie spałeś z Doyoungiem? – Ten wypowiedział te słowa na głos, przez co Yuta i Johnny również od razu zaczęli patrzeć na Jaehyuna.

– No nie – Jung oparł się plecami o oparcie krzesła i założył ręce na klatce piersiowej wzdychając ciężko. – Nie wiem o co chodzi.

– Wywaliliście mnie z pokoju na dwa tygodnie – Johnny spojrzał na przyjaciela marszcząc brwi – i nic nie zrobiliście? Czuję się urażony. Zostałem wywalony i to bez żadnego powodu.

– Mieliście sami pokój i – Ten przerwał – nic?

– Nic – Jaehyun przejechał językiem po wargach. – Mam wrażenie, że nie pociągam Doyounga w ten sposób.

– A może po prostu Doyoung nie jest gotowy? – Yuta uniósł brew patrząc na przyjaciół.

– Do czego? – Seo spojrzał na Yutę uśmiechając się łobuzersko.

– No a o czym rozmawiamy? – Japończyk uniósł brew. – Nie wszyscy są od razu na wszystko gotowi i od razu wskakują innym do łóżka. Nawet jeśli są już ze sobą jakiś czas.

– Yuta – Jaehyun oparł policzek na dłoni, a łokieć na ławce – czy ty też nie, no wiesz, nic?

Nakamoto spiął się nieco patrząc to na Tena, to na Jaehyuna, zaciskając przy tym mocniej wargi.

– Wiem, że masz kogoś – Ten uśmiechnął się delikatnie, wpatrując się uporczywie w Japończyka.

– Okej – Yuta zwilżył językiem wargi – nie uprawiałem z nim jeszcze seksu – wzruszył ramionami.

– Co? – Johnny zrobił większe oczy. – Jesteś dziewicą?

– Serio, Johnny – Ten burknął patrząc na niego jak na idiotę. Czyli właściwie, jak zawsze.

– Czy możemy skończyć ten temat? – Yuta wywrócił oczami biorąc do ręki komórkę. Chwycił za nią tak jakby tonął, a ona była jego kółkiem ratunkowym.

– A ty, Johnny? – Taj uśmiechnął się szeroko. – Słyszałem, że bujasz się z kumplem Doyounga, no i Taeyonga też.

– Nic z tych rzeczy – Seo uniósł ręce będąc bezbronnym – my tylko spędzamy razem czas.

– Ja z Doyoungiem też tylko spędzam czas – Jaehyun uśmiechnął się cwaniacko wkładając długopis między zęby i przygryzając go lekko.

– Taeil nawet nie pozwala się złapać za rękę, ty chociaż dotarłeś do drugiej bazy.

– Potwierdzam, widziałem malinki na szyi i obojczykach Doyounga, jakoś się z tym nie kryjecie zbytnio – Yuta uśmiechnął się łobuzersko w stronę Junga.

– Zdecydowanie powinniśmy zakończyć ten temat – Jaehyun pokiwał głową patrząc na wchodzącego do sali profesora.

– To miłe patrzeć na was zakochanych – Ten uśmiechnął się wesoło, kładąc płasko dłonie na ławce.

– Na Ciebie też – Seo popatrzył na Taja, który przygryzł dolną wargę.

– Johnny, ja się nigdy nie zakocham, mówiłem Ci już kiedyś, mam – puknął się pięścią mniej więcej na środku klatki piersiowej – serce z lodu.

– Które zaczyna się roztapiać – Yuta mruknął pod nosem.

Ten udawał, że tego nie słyszał. Często tak robił, tak było wygodniej. Nie chciał już nic mówić, mimo że i tak wyszłoby na jego.

Bo przecież, gdy serce z lodu się roztopi, co zostanie?

~*~

– Myśleliście kiedyś o tym, że na innej planecie może być ktoś taki jak wy, no i on też może mieć swoich znajomych, może nie lubić pizzy hawajskiej i mieszkać w akademiku z przyjaciółmi? – Chenle wpatrywał się przed siebie opierając się plecami i łokciami o ławkę.

– Leczysz się? – Jisung uniósł brew wpatrując się w Chińczyka.

– Może gdzieś tam daleko – Zhong spojrzał w niebo – żyje jakiś Chenle, nazywa się – przerwał, myśląc przez moment – Lechen, no wiecie, na odwrót. Wyjechał z Chin, u nich z Inch i wiedzie samotne życie-

– Dostałeś piątkę z filozofii, tak, wszyscy wiemy – Renjun wywrócił oczami wzdychając cicho.

– No a dziwisz się? Jestem urodzonym filozofem – Zhong uśmiechnął się szeroko.

– Ostatnio byłeś urodzonym logikiem – Jeno zmarszczył brwi.

– To było, jak dostał piątkę z logiki – Jisung westchnął cicho.

– No bo logicznie na to wszystko patrząc-

Jednak Chenle nie dokończył swojej wypowiedzi, bo w zdanie wtrącił mu się Jaemin.

– Czy to nie przypadkiem Kun idzie?

– Faktycznie, może go zawołamy? – Chenle już wyrywał się, aby zawołać przyjaciela, jednak Donghyuck ostudził jego entuzjazm.

– Czy mnie wzrok nie myli? Czy ja naprawdę widzę Juna?

– Oni chyba na serio są razem – Mark przygryzł patyczek od lizaka.

– No chociaż oni – Donghyuck burknął pod nosem patrząc na Marka, który wywrócił oczami.

– Ale to dziwne – Chenle wpatrywał się w uroczą scenkę, w której Jun zatrzymuje się w połowie drogi, obejmuje Kuna i razem z nim idzie w stronę budynku – przecież Jun jest z wydziału Hansola. To kawałek stąd.

– Głąbie, Hansol do Yuty też czasem przychodzi – Renjun zacisnął wargi. – A ich wydział nie jest po drugiej stronie miasta, jakieś piętnaście minut pieszo niezbyt szybkim krokiem.

– A ty skąd to wiesz? – Jeno uniósł brew patrząc na przyjaciela.

– Siedzę z wami przy stole, czasem was słucham. Yuta o tym mówił – Huang skrzywił się wzdychając cicho. Jakby ktoś popatrzył na niego z boku, mógłby stwierdzić, że przebywanie w ich obecności sprawia mu ból.

– Ale to śmieszne, że Jun i Kun są razem, nie wiem, to jakieś irracjonalne – Chenle wydął dolną wargę – chociaż mega słodko razem wyglądają.

– No połączyła ich miłość do jego faceta – Mark zmarszczył nos.

– Chyba nienawiść – Donghyuck uśmiechnął się uszczypliwie machając przesadnie rzęsami tuż przed twarzą Marka.

– Chciałbym kiedyś przeżyć taką miłość – Chenle westchnął przeciągle wbijając wzrok w trawę.

– Przeżyjesz – Jeno poklepał go po ramieniu uśmiechając się przy tym delikatnie.

– Nadal jestem w szoku, że chłopak Yuty istnieje – Renjun odezwał się nagle.

– W sumie to prawda – Chenle zmarszczył brwi patrząc na przyjaciela – do samego końca myślałem, że to jakiś wynajęty typ.

– Na początku myślałem, że on go sobie wymyślił – Donghyuck wbił wzrok w swoje paznokcie. – Ale jest mega przystojny.

– Zgadzam się – Jeno wyciągnął palec w kierunku Donghyucka – ma świetne proporcje.

– Jest bardzo miły – Zhong uśmiechnął się weseło – na początku wygląda na zimnego i takiego twardziela, ale to jest urocza kluska.

– Serio – Jisung zmarszczył brwi – do samego końca rozmowy się go bałeś.

– No i co z tego? To było wtedy – Chenle wzruszył ramionami. – Ma bardzo ładne oczy.

– I świetny tyłek – Jeno położył głowę na ramieniu Jaemina, który miał dość zagadkowy wyraz twarzy.

– A widziałeś jego uda? – Jaemin uśmiechnął się mając mocno zacisnięte usta.

– Cały jest fajny – Jeno uniósł kąciki ust w uśmiechu – gdybym nie miał już swojego ideału, a Hansol nie byłby z Yutą, to bym się za niego brał.

– Obok Jaehyuna, chyba jest najbardziej reprezentatywnym członkiem naszego gangu – Chenle pokiwał energicznie głową sam sobie przytakując.

– Zgadzam się, świetny z Hansola typ – Yuta usiadł na ławce za plecami przyjaciół.

– I mega uroczo wygląda z Yutą, on taki ułożony, spokojny, a Yuta roztrzepany i w ogóle – Chińczyk podrapał się po głowie.

– Nie jestem roztrzepany – Nakamoto włożył do ust suszonego banana od razu go gryząc.

– Yuta! – Chenle o mało nie spadł z ławki. – Jak długo tu siedzisz?

– Chyba jakoś od momentu, że Hansol nie istnieje – spojrzał na Jeno, który zaśmiał się cicho. – Przekażę mu wasze komplementy.

– Aaa, przepraszam – Zhong wydął dolną wargę – miałeś tego nie słyszeć.

– Przecież się nie gniewam – Yuta zaśmiał się melodyjnie jedząc kolejnego suszonego banana.

– Po prostu widzieliśmy Kuna i Juna razem i jakoś tak temat zszedł na resztę par, zaczęliśmy od was – Chenle uśmiechnął się wesoło.

– Cieszcie się, że nie obgadywaliście Jaedo i nie przyłapał was na tym Doyoung, on to ma jakiegoś hopla.

– Fakt – Jeno spojrzał na Chenle. – Wtedy musiałbyś się zamienić z Lechenem planetami.

– Jeno – Renjun wbił w niego swój morderczy wzrok – nie zaczynaj.

– A o co chodzi? – Yuta spojrzał na przyjaciół, którzy od razu automatycznie pacnęli się dłońmi w czoło albo chowali całkowicie twarz w dłonie.

– No to uwaga, zaczynam.

Chenle uśmiechnął się triumfalnie, rozpoczynając swój wywód z teorią, którą starał się jakoś udowodnić.

Reszta w tym czasie zajęła się czymś innym. Nawet czytanie książki na zajęcia wydawało się ciekawsze.

~*~

Taeyong siedział na łóżku i przeglądał różne strony internetowe w celu znalezienia sobie zajęcia, ale jakoś nic nie mógł wymyslić. Grał w jakieś głupie gry, by po chwili siedzieć na stronie z quizami i sprawdzać jakim rodzajem pizzy jest. Wyszło mu, że hawajską bez ananasa.

Po dość dłuższej chwili drzwi od pokoju otworzyły się i do środka wszedł Ten. Rzucił plecak w stronę łóżka, a po chwili sam rzucił siebie, ale na łóżko.

– Trudny dzień? – Taeyong spojrzał na niego zza laptopa.

– Nic nie mów, nie odzywaj się najlepiej – Ten wziął głębszy wdech leżąc tak przez kilka minut. W całkowitej ciszy.

Lee w tym czasie położył laptopa przed sobą odpalając jakiś film. Nawet nie czytał opisu. Wszedł w kategorię z komediami i kliknął na pierwszy lepszy.

– Chcesz obejrzeć ze mną film? – Taeyong uniósł brew patrząc na Taja.

– Nie – starszy uniósł się na łokciach wbijając wzrok w Taeyonga. Po jakichś dwóch minutach zmarszczył brwi. – Oglądasz beze mnie?

– No powiedziałeś, że nie chcesz oglądać – Lee wzruszył ramionami obojętnie.

– Powinieneś zapytać jeszcze raz – Ten zrobił z ust dzióbek, będąc dość zniesmaczony tą sytuacją.

– Nie będę się prosił – Taeyong uśmiechnął się do niego łobuzersko.

– Aha – Ten wstał z łóżka i ściągnął z siebie dżinsową kurtkę. Rzucił ją na fotel i spojrzał na Taeyonga, który cały czas się w niego wpatrywał. – Co się tak lampisz?

– Chcesz obejrzeć ze mną ten film? – Lee uniósł brew przejeżdżając językiem po wargach.

– Tak.

– To może przebierz się w coś wygodniejszego? – Taeyong zatrzymał film patrząc przez cały czas na Taja.

– Nie mów mi jak mam żyć – Ten zmarszczył brwi podchodząc do szafy. Otworzył ją i chwilę się wahając wyciągnął w końcu dresy. – Będę wyglądał okropnie.

– Dlaczego?

– Bo nie wyglądam dobrze w dresach – starszy wydął dolną wargę.

– Jak dla mnie we wszystkim jesteś piękny.

Taeyong uśmiechnął się, delikatnie przekrzywiając głowę i cały czas patrząc na Tena. Taj nie czuł się zbyt pewnie, więc wzruszył jedynie ramionami i szybko skierował się do łazienki. Wziął kilka głębszych wdechów po czym przebrał się w dresy. Stanął przed lustrem i spojrzał sobie w oczy.

– Ogarnij się – wyszeptał sam do siebie.

Wziął kolejne kilka wdechów i z uśmiechem na twarzy wyszedł z łazienki. Rzucił ciuchy na fotel i usiadł obok Taeyonga.

– Nie lepiej by było, gdybyś włożył je od razu do szafy? – Lee uniósł brew patrząc na starszego.

– Jeśli chcesz to wstań i to zrób – Ten przekrzywił głowę uśmiechając się słodko. – Ale tylko spróbuj dotknąć mojej szafy a – Taj przybliżył swoją twarz bliżej Koreańczyka – urwę Ci ręce przy samej dupie.

Taeyong uśmiechnął się lekko po czym przygryzł dolną wargę. Odwrócił się od chłopaka i włączył film.

– Rób co chcesz – Lee oparł się o ścianę wpatrując się w ekran laptopa.

– To własnie robię – Ten wyszeptał cicho bezwiednie przysuwając się bliżej młodszego.

– A jak było na zajęciach? – Taeyong spojrzał na Taja, który wzruszył ramionami.

– Bez szału – chłopak zwilżył językiem wargi – to znaczy, profesor Song prawie dostał szału, bo ponoć cały czas rozmawiałem, ale nie zgadzam się z tym. Ja po prostu byłem aktywny.

– Lubisz jeździć na łyżwach? – Lee zapytał nagle, uniósł brew uśmiechając się delikatnie.

– Nie – Ten spojrzał na niego poważnie, starając się urwać temat, jednak po chwili w końcu i tak się odezwał. – Ale lubię jeździć na wrotkach.

– Wrotki? Nie rolki? – Taeyong uśmiechnął się delikatnie drapiąc się po udzie.

– Wrotki też mają cztery kółka, ale są rozłożone w lepszy sposób – Taj zacisnął mocniej wargi po chwili zwilżając je językiem – utrzymają każdego.

– Co to znaczy? – młodszy zmarszczył brwi, nawet nie wiedząc kiedy dłoń Tena leżała na tej jego.

– Nieważne – Ten uśmiechnął się delikatnie, prawie niewidocznie. – Ale i tak najbardziej lubię leżeć w łóżku i nic nie robić.

Taeyong zaśmiał się słysząc odpowiedź starszego. Wrócili do oglądania filmu i po kilku wymianach zdań na temat tego, jak głupi jest ten film, Taj po prostu zasnął oparty na ramieniu Koreańczyka. Lee uważał to za dość urocze, bo Ten z kapturem na głowie i rękami na jego udach wyglądał bardzo niewinnie. Do tego miał lekko uchylone usta, a nogi złożone po turecku.

Nawet nie zdawał sobie sprawy, że przez cały czas wpatrywał się w Tena. W tej odsłonie był naprawdę najlepszy.

Mały, bezbronny Ten. Czego chcieć więcej?


  ✵✵✵  

Hejka!! Witam was w kolejnej części. Jak wam się podoba? ;p

Zapomniałam i nie wiem, czy pisałam, że owy Jun to nie kto inny tylko Jun z U-Kiss/UNB, więc jak coś to już wiecie. ^^

Ahh, dziękuję wam za aktywność, każdą gwiazdkę, wyświetlenie, każdy wasz komentarz sprawia, że się uśmiecham. Wasze teorie często mnie zaskakują! 

Właściwie to nie mam chyba nic więcej do dodania. Jeśli macie jakieś pytania, to jestem oczywiście otwarta. :-)

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale! :-D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top