/075/Something
Natasha, siedziała na kanapie w mieszkaniu Clinta. Nie opuszczała domu od jakiś dwóch tygodni. Na szczęście Fury pozwolił jej pracować z domu. Przynajmniej dopóki nie, wyleczy się z Rogersa. Sięgnęła po leżący na stoliku zegarek. Była trzynasta. Skończyła już wszystko, co zlecił jej Fury. Chciała rzucić się w wir pracy , żeby zapomnieć o Carter, Rogersie i wszystkim, co z nimi związane. Niestety wszyscy skutecznie jej to uniemożliwiali. Usłyszała pukanie do drzwi.
-Wejdź!- krzyknęła
Do pomieszczenia weszła Wanda. Przyjaciółka starała się jej pomagać jak tylko mogła. Często ją odwiedzała, nawet jeśli Natasha nie zawsze tego chciała.
- Jak się czujesz?- spytała
Natasha nie lubiła tego pytania, jak miał się czuć. Miała być szczęśliwa, że człowiek którego kochała zdradził ją.
-Lepiej- kłamstwo,
Nie czuła się lepiej z każdym dniem było gorzej nie mogła przestać myśleć o Steve, dalej go kochała, ale nie potrafiła mu wybaczyć. Próbowała wziąć się w garść.
-Nie okłamuj mnie- powiedziała Wanda, niemalże świdrując ją wzrokiem
- Nie kłamie. Jest lepiej zrozumiałam,że nie byliśmy sobie przeznaczeni. Niech będzie szczęśliwy z Carter - kolejne kłamstwo
-Nie rób tego- powiedziała kiedy zobaczyła, że oczy przyjaciółki zmieniają barwę na charakterystyczną czerwień*
-To powiedz prawdę - nalegała
- To jest prawda, czuje się lepiej
-Natasha nie okłamuj mnie
Nagle do pokoju, wszedł Faraon- kot Clinta, głośno mrucząc.
-O, kochanie -Natasha wzięła kota na ręce i delikatnie pogładziła
Faraon, często domagał się pieszczot z jej strony. W końcu to ona zostawała z nim w domu cały dzień i poświęcała mu wiele uwagi. Faraon zaczął mruczeć z aprobatą.
-Natasha wiem, że jest ci ciężko, ale nie powinnaś się odcinać od całego świata - zaczęła delikatnie Wanda
-Nic, nie wiesz. Ciebie nikt nie potraktował jak śmiecia, jak tą gorszą opcje - niemal wykrzyczała przyjaciółce w twarz Natasha
- Jesteś teraz wściekła, i rozumiem to, ale nie wyładowuj się na mnie
-To nie bądź taka denerwująca. Nikt cię tu nie zapraszał- powiedziała Natasha
-Chciałam, tylko sprawdzić jak się czujesz- wyszeptała Wanda
-Już, wiesz jak zajebiście, nie widać. Tak wspaniale, że mam ochotę skakać ze szczęścia. Także, możesz już iść- krzyknęła
-Natasha, przepraszam. Nie chciałam cię zdenerwować- próbowała zacząć Wanda
-Wyjdź, po prostu wyjdź- po tych słowach Wanda opuściła mieszkanie Clitna, pozostawiając Natashe samą z jej myślami
...
Wanda, wyszła z mieszkania Clinta ze łzami w oczach. Nie lubiła kłócić się z Natashą. Wiedziała, że jest jej ciężko po tym jak Steve ją zdradził. Wanda chciała jej pomóc, ale Natasha cały czas ją odrzucała. Niemal każda jej wizyta, kończyła się w ten sam sposób. Otarła łzy i delikatnie poprawiła makijaż. Zamówiła taksówkę, a aplikacja w telefonie pokazywała, że musi czekać jeszcze tylko kilka minut. Co chwila, sprawdzała telefon. Na szczęścia taksówka pojawiła się wcześniej, niż pokazywała aplikacja. Weszła do pojazdu.
-Dzień dobry- przywitał ją kierowca
-Dzień dobry- odpowiedziała
Droga do jej apartamentu, upłynęła w milczeniu. Co ją ucieszyło, bo ostanie czego dzisiaj chciała to niezręczna rozmowa z kierowcą taksówki. Kiedy znaleźli się pod jej mieszkaniem, szybko podziękowała i wyszła z pojazdu. Kiedy weszła do budynku,z uśmiechem powitał ją. Przy windach znajdowała się grupka ludzi. Postanowiła, pójść schodami. To tylko cztery piętra, pomyślała. Kiedy w końcu udało jej się dostać do mieszkania z przerażaniem odkryła, że drzwi były otwarte. Na szczęście z mieszkania, nic nie zniknęło oraz nigdzie nie było śladów włamania. Skierowała się do sypialni, gdy otworzyła drzwi zobaczyła, że na fotelu w sypialni siedział Loki. Z przerażania krzyknęła.
-Aż, tak się cieszysz na mój widok- zakpił
-Co ty tu robisz? - spytała, próbując się uspokoić
-Przyszedłem, odwiedzić przyjaciółkę - wstał z fotela i podszedł do niej
Patrzył, prosto w jej oczy.
-Bo, tym jesteśmy. Przyjaciółmi. Prawda?- zaczął
Delikatnie się nad nią pochylił i schował pasmo jej włosów za ucho po czym pogładził ją po policzku. Poczuła, że nie jest w stanie nic powiedzieć. Nagle odszedł kilka kroków od niej.
-W każdym razie, ja muszę już iść- stwierdził po czym szybko wyszedł z jej apartamentu pozostawiając ją zdezorientowaną
*W tym ,,opowiadaniu" Wanda mam swoje moce, ale wiedzą o tym tylko wybrane osobo, a ona nie chce, żeby inni o tym wiedzieli
No, to tak. Wiem, że zajęło mi to bardzo dużo czasu. Mam nadziej,że było warto. Jak wam się podoba? Liczę, że nie jest źle.
Panda
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top