Returning Home#5

Niby nie piłam u Shelbych, dużo, ale i tak dziwnie się czuję dzisiaj, ale absolutnie nie mam kaca bo nie piłam nie wiadomo ile. W przeciwieństwie do braci którzy, zapewne teraz odsypiają, przynajmniej pewnie niektórzy...

Musiałam się zebrać i pojechać do fabryki gdzie miałam podpisać umowy i sprawdzić czy aby nikt mi jakiś żartów nie zrobił ze sprzętem itd. Poszłam pod prysznic, a potem ubrałam się: Białą bluzkę bez rękawów, czarne spodnie, jako obuwie założyłam czarne szpilki, na bluzkę założyłam czarny krótki płaszcz ze złotymi guzikami i czarnym paskiem ze złotą klamrą

- Teraz biżuteria- Podeszłam do szuflady i wysunęłam ją

Wybrałam dwie cienkie złote bransoletki które, założyłam na prawy nadgarstek, a do tego złoty zegarek, dwa złote pierścionki

Na koniec perfumy, a potem wzięłam swoją torebkę, teczkę z dokumentami i opuściłam swój apartament. Podeszłam do swojego samochodu który, następnie otworzyłam, a potem wsiadłam do środka, założyłam swoje czarne przeciwsłoneczne bo słońce dawało po oczach. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam przed w wiadomym mi kierunku...

Fabryka nie była jakoś daleko, ale na tyle daleko, że pieszo bym tam szła kilkadziesiąt minut, a w szpilkach, po ulicach Birmingham to nie byłby najlepszy pomysł się poruszać...

Po paru minutach dojechałam na miejsce, zaparkowałam samochód pod fabryką, zabrałam torebkę i teczkę, a potem wysiadłam z samochodu. Zamknęłam go i poszłam w stronę wejścia do budynku...

Gdy otworzyłam drzwi i weszłam do środka, stukot moich szpilek odbił się echem od podłogi

- No! To bardziej wygląda na jakąś fortece, a nie fabrykę- Serio to wyglądało zajebiście

- Panno Lovett, dzień dobry- Przywitał się ze mną dyrektor wykonawczy

- Dzień Dobry- Odpowiedziałam- Jak idą prace?

- Świetnie, musimy jeszcze jedynie dobudować ścianki po tamtej stronie, a jak dobrze pójdzie to tydzień, najdalej za dwa będzie Pani mogła organizować otwarcie

- Super, właśnie o to mi chodziło- Pochwaliłam ich

- Jest jednak jeden mały problem

Oj tego nie chciałam słyszeć

- Jaki?- Zapytałam

- Hala musi być wystarczająco duża, żeby pomieściła wystarczającą ilość Alembików, a z tego co mi wiadomo Pani chciała, żeby było ich...- Spojrzał na dokument- Osiem

- Zgadza się

- W takim razie musielibyśmy pociągnąć tamtą stronę jeszcze dalej co bardziej wysunie się w stronę pola, a na to zgody nie mamy- Poinformował mnie

Zawsze musi się coś spierdolić!
No zawsze coś musi się totalnie spierdolić!!

- Czyja zgoda byłaby potrzebna, żeby można było dobudować lub pociągać dalej budynek?- Pytam, bo inaczej mocno się wkurwię

- Właściciela ziemi do której, sięga potrzebny nam teren

- Wiadomo kto nim jest?

Podał mi jakąś czarną teczkę aktową, a ja ją otworzyłam, a gdy przeczytałam nazwisko jakie tam widniało... myślałam, że szlak mnie trafi w tej chwili

- Kurwa- Przeklnęłam- Przepraszam, ale w sytuacjach stresujących dużo bluźnię

- Nic się nie stało. Co Pani ma zamiar z tym zrobić? Bez zgody niestety nie możemy nic zrobić

Kurwa, nie dość, że oni mieli się o niczym nie dowiedzieć o moich interesach tym bardziej, to teraz muszś prosić się o zgodę na poszerzenie mojej fabryki. Nienawidzę się tak poniżać. No ja pierdole!

- Zdobędę tą zgodę bo tak się składa iż znam właściciela- Przyznałam się

Dyrektor na mnie spojrzał zaskoczony

- Przyjaciel z dawnych lat

- Trzymam kciuki, żeby się udało

Uśmiechnęłam się w geście podziękowania, a potem opuściłam fabrykę, wsiadłam do samochodu i szybko odjechałam spod budynku. Najlepiej załatwić to od razu i nie pierdolić się w niepotrzebne rozmówki...

Podjechałam pod siedzibę gdzie miał gabinet, wysiadłam z samochodu, a potem go zamknęłam i weszłam do środka. Gdy już byłam w budynku rozejrzałam się dookoła...

Mój gabinet jest ładniejszy

- W czymś pomóc?- Zapytała jakaś dziewczyna, spojrzałam na nią i już wiedziałam kim jest, zresztą jej twarz mówiła wiele

- Ja do szefa- Powiedziałam wprost

- Co Pani sobie myśli, że do szefa można tak wejść z ulicy? Najpierw trzeba się umówić na spotkanie, a dopiero potem...- Przerwałam jej bo wystarczająco miałam chujowy dzień

- Słuchaj laluniu, ja nie będę się umawiać na spotkania bo nie muszę, a poza tym wiem, że szef jest u siebie, więc po prostu tam wejdę- Wyminęłam ją i poszłam w stronę gabinetu

- Ale tam nie można!- Krzyknęła, ale ją olałam i gdy podeszłam do drzwi już miałam chwycić klamkę gdy nagle one się otworzyły, a nich stanął Tommy. O mało co nie wpadłam na niego

- Liv- Powiedział ewidentnie zdziwiony moją obecnością

- Mówiłam, że jesteś zajęty, ale ona nie słuchała

Odwróciłam się i popatrzyłam się na nią...

- Ona? Nie jestem z tobą na Ty

- Liv, co Cię do mnie sprowadza?- Zapytał

- Interesy, moglibyśmy porozmawiać? Bez publiki?

- Tak, zapraszam- Wskazał na swój gabinet

Ja weszłam do środka, a Tommy, zamknął drzwi...

- Przyznam szczerze, że jestem nieco zaskoczony tym, że chcesz rozmawiać ze mną o interesach- Stwierdził siadając na fotelu

- A co w tym dziwnego? To, że jestem kobietą to znaczy, że nie mogę prowadzić własnych interesów?- No teraz to mnie rozwalił

- Oczywiście, że nie, ale nie sądziłem, że prowadzisz swoje interesy

- Prowadzę, ale nie martw się. Nie jestem konkurencją dla Ciebie- Zapewniłam go

- Napijesz się?

- Dziękuję, ale jestem samochodem. Przejdźmy do rzeczy, bo nie mam czasu na pogaduchy

- Też nie mam czasu na pogawędki bo dowiedziałem się, że jakiś idiota kupił fabrykę- Powiedział wprost

- A co? Chciałeś ją przejąć?- Dopytałam bo byłam ciekawa co mi odpowie

- Możliwe. Zresztą ten cienias musiałby poszerzyć fabrykę, a właścicielem jestem ja- Odparł dumnie

- A co byś zrobił, gdybym powiedziała, że to ja kupiłam fabrykę i to ja chcę Twojej zgody na pociągnięcie jej terenu dalej?- Chwila prawdy, zaboli go to jego ego czy nie?

W całym gabinecie zapanowała cisza, patrzył na mnie jakby nie wierzył, to w co właśnie usłyszał...

- Co?

- To co słyszałeś. To ja kupiłam fabrykę i to ja jestem jej właścicielem- Przyznałam się

- Po co Ci ona? Co Ty prowadzisz za interesy?

- Jestem właścicielką destylarni
Whisky Emporium - Jestem pewna, że w tej chwili ta informacja spadła na niego jak grom z jasnego nieba- Chcę wstawić tam osiem alembików, ale nie mogę bo brakuje mi jedynie dziesięciu metrów

- Dziesięć metrów?- Dopytał- Za dużo ode mnie wymagasz

- Słucham? To tylko głupie dziesięć metrów, a tak się składa, że jeśli ich nie będę miała to mój interes pójdzie w chuj

- Dlaczego akurat Birmingham? Co Ty sobie zaplanowałaś? Wygryźć mnie? I to jeszcze po tej jakże sfingowanej śmierci- Podniósł się z fotela- Gratuluję Liv, stałaś się nieprzewidywalną suką

- Coś Ty powiedział?- Podeszłam do niego- Ty śmiesz mnie obrażać? Tak to sobie mów do swojej sekretarki, o ile ona tylko jest sekretarką, bo po Tobie to wszystkiego można się spodziewać, ale nie do mnie i powiem wprost. Jeśli nie dasz mi tej zgody to będę zmuszona wejść z Tobą na ścieżkę wojny- Dałam mu do zrozumienia- A tego raczej byś nie chciał- Uśmiechnęłam się kpiąco

- Liv, grozisz mi?- Zaśmiał się- Nie zapominaj kim jestem

- Dobrze wiem kim jesteś, w tej chwili jesteś chujem bo uważasz mnie za zagrożenie dla swoich interesów którym, nie jestem

- Tego nie wiem, bo chociaż znamy się odkąd pamiętam to w tej chwili nie wiem czy mogę Ci ufać. Nadszarpnęłaś mojego zaufania Liv, ubolewam nad tym, ale nie masz mojej zgody- Usiadł sobie jakby nigdy nic

Uśmiechnęłam się kpiąco...

- Bardzo dziękuję, ale miej świadomość tego, że od tej chwili Ty i ja jesteśmy wrogami, a wierz mi- Oparłam ręce po obu stronach biurka i nachyliłam się w jego stronę- Puszczę Cię z torbami- Zagroziłam mu

- Nie odważysz się

- Przeciwnie. Tak się odważę, że będziesz do usranej śmierci żałował, że nie dałeś mi tej zgody- Odsunęłam się, a potem opuściłam jego gabinet


...................................................
.......................

Rozdział V.
........................
Szykuje się wojna? Lovett vs Shelby?
...........................
Jedno jest pewne
...............................
Liv, od teraz na każdym kroku będzie utrudniała życie Tommy 'emu 🤭

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top