23. Macie nam coś do powiedzenia?
Niall POV
Kolejna moja pobudka była koło godziny 15.00, moja mama obudziła nas na zmierzenie temperatury i podanie kolejnej dawki leków. O ile moja temperatura spadła do 37 stopni to Nes dalej trzymała się na poziomie 38,5, czuła się fatalnie i aż trzęsła się z zimna, mimo że była opatulona kołdrą i grubym kocem. Niechętnie zjadła trochę obiady, podczas gdy ja sam zjadłem wszystko i wzięliśmy kolejną dawkę leków. Mama Nes zdążyła przyjść z rzeczami spakowanymi dla niej, nasze rodzicielki oparły się o biurko z założonymi rękami.
- Macie nam coś do powiedzenia? - zaczęła moja mama.
- Nawet nie wiecie jak się o Was martwiłyśmy, gdy dostałyśmy telefon od kierownika wycieczki, że zgubiliście się gdzieś w lesie. - pokręciła głową pani Nole.
- Niall... - spojrzała gniewnie moja mama.
- To było nieporozumienie. - westchnąłem.
- Konkrety Niall. - poleciła.
- Wkurzyłem się, jak się potem okazało niepotrzebnie i poszedłem ochłonąć do lasu, tak się stało, że się trochę zgubiłem, a Nes wieczorem poszła mnie szukać i oboje się zgubiliśmy. - bawiłem się nerwowo palcami.
- Chyba choroba i siedzenie w domu będzie dla Was i tak wystarczającą karą, do końca tygodnia nawet nie wytkniecie nosa z tego pokoju. - westchnęła moja mama, a pani Nole jej przytaknęła i wyszły z mojego pokoju.
- Zimno Ci? - spojrzałem na Nes.
- Bardzo. - chrypnęła.
-Może weź gorący prysznic, a ja poszukam termofora i jeszcze jednego koca? - zaproponowałem.
- Dziękuję. - posłała mi lekki uśmiech.
Nes wzięła dresy ze swojego plecaka i oczywiście zabrała mi kolejną koszulkę, poszła do łazienki, a ja zabrałem się za poszukiwania. Koc znalazłem chwila moment i położyłem na łóżku, po termofor musiałem zejść do kuchni.
- Niall miałeś nie wychodzić z pokoju. - westchnęła moja mama.
- Nes jest zimno i pomyślałem o termoforze. - odparłem.
Moja mama nastawiła wodę w czajniku i wyjęła termofor z szafki, wlała do niego gorącą wodę i oddała mi przypominając oczywiście o nie wychodzeniu z pokoju bo roznoszę zarazki. Gdy wszedłem do pokoju, dziewczyna już leżała w łóżku przykryta kołdrą i dwoma kocami, podałem jej termofor który włożyła pod kołdrę. Położyłem się obok niej i patrzyłem jak ciężko oddycha, przeze mnie się tak rozchorowała, gdyby nie moje głupie wyskoki siedzielibyśmy na wycieczce razem z naszą paczką.
***
Dwa dni później moja choroba praktycznie całkowicie ustąpiła, za to z Nes było tylko gorzej, jej kaszel nasilił się, a gorączka dalej trzymała ten sam poziom. Próbowałem namówić ją na wizytę u lekarza, jednak ona twardo stała przy swoim, że już lepiej się czuję choć widzę, że kłamie.
- Potrzebujesz czegoś? - spytałem przeczesując jej włosy.
- Wody. - szepnęła i znowu zaczęła kaszleć.
Podałem dziewczynie butelkę z wodą, ale jej kaszel nie chciał ustać, zobaczyłem że zaczyna pluć krwią co mnie kompletnie przeraziło.
- Nes jedziemy do szpitala. - poderwałem się.
- Niall nic mi... - chrypnęła, ale jej przerwałem.
- Nie ma "nic mi nie jest", bez gadania. - postanowiłem - Mamo! - krzyknąłem.
- Co jest Niall? - weszła do pokoju i spojrzała się na duszącą się Nes - Boże dziecko co Ci się dzieje?
- Od dobrych pięciu minut ma napad kaszlu i pluje krwią. - powiedziałem przejęty.
- Jedziemy do szpitala natychmiast, idę do samochodu, zejdźcie jak najszybciej. - poleciła i wyszła z pokoju.
Szybko przebrałem się i wziąłem nową butelkę wody, podałem ją dziewczynie, pomogłem jej założyć buty po czym wziąłem Nes na ręce.
- Niall mam nogi. - jęknęła.
- Jesteś osłabiona nie pozwolę, żeby coś Ci się stało. - westchnąłem.
Posadziłem ją na tyle samochodu i usiadłem obok niej, wtuliła się we mnie ponieważ dalej jej było zimno, po jakiś dwudziestu minutach byliśmy w szpitalu. Jakaś pielęgniarka zrobiła z Nes wywiad przy rejestracji i została skierowana do lekarza na pierwsze badania, moja mama zadzwoniła do pani Nole, ponieważ musi jak najszybciej przyjechać, Nes jest niepełnoletnia i nie mogą jej zrobić żadnych poważniejszych badań bez zgody osoby dorosłej. Siedziałem w poczekalni jak na szpilkach, gdy w końcu przyjechała mama Nes od razu skierowali ją do odpowiedniej sali, po jakiś dziesięciu minutach wyszła i usiadła obok nas.
- Dziękuję Niall, że ją tu zaciągnąłeś. - odparła kobieta.
- Coś już wiadomo? - spytałem.
- Podpisałam zgodę na badania, za jakieś pół godziny mam wrócić po wstępną diagnozę. - odparła.
Moja mama wróciła do domu, ja natomiast uparłem się żeby zostać, siedziałem z panią Nole w kawiarence szpitalnej popijając kawę. Po jakiś czterdziestu minutach przyszedł lekarz i poprosił mamę Nes do siebie, a mi pozostało znowu czekanie, w końcu kiedy kobieta wyszła do mnie poderwałem się na równe nogi i spojrzałem na nią pytająco.
- Zapalenie płuc, nie jakieś bardzo ciężkie, ale ona to kiepsko znosi, przenoszą ją na oddział pulmonologiczny i będą ją inhalować, ale kolejne dwa tygodnie na pewno spędzi w szpitalu. - odparła.
- Można do niej pójść? - zapytałem.
- Na razie ją przenoszą, ale podobno możemy pójść już na oddział i poczekać, czwarte piętro sala 432. - poinformowała mnie.
Tak też zrobiliśmy, krzesełka w korytarzu były wybitnie niewygodne, a mnie aż nosiło od kolejnego czekania, mój umysł na domiar złego włączył trym obwiniania się, gdybym nie poszedł do tego pieprzonego lasu Nes nie leżałaby tutaj, oparłem ręce o kolana i schowałem twarz w dłoniach oddychając głęboko. Niedługo później - choć dla mnie to była wieczność - przyszedł lekarz i wytłumaczył, że Nes leży w oddzielnej sali i musimy ubrać specjalne fartuszki oraz maseczki i dodatkowo umyć ręce, ponieważ chcą ograniczyć do minimum możliwość zarażenia nas oraz zminimalizować dostanie się kolejnych bakterii i zarazków do organizmu dziewczyny. Czasu też nie mieliśmy dużo, więc weszliśmy razem, Nes była podpięta do urządzenia z tlenem, wyglądała na naprawdę słabą, dziękowałem sam sobie, że nie dałem jej się przekonać do zostania w domu. Jeszcze w czasie naszej wizyty dziewczyna zasnęła, wyszliśmy z sali i wyrzuciliśmy jednorazowe ubrania, pani Nole zaproponowała odwiezienie mnie do domu, więc skorzystałem z tego.
- Jeszcze raz dziękuję Niall. - uśmiechnęła się słabo kobieta zatrzymując samochód pod moim domem.
- Nie ma za co dziękować, zdrowie Nes jest najważniejsze. - odparłem.
- Ta dziewczyna jest taka uparta, dobrze jej robi Twoje towarzystwo, od kiedy wróciłeś do Los Angeles stała się taka pełna życia. - stwierdziła - Byłby z ciebie dobry zięć. - zaśmiała się.
- Dobranoc. - uśmiechnąłem się i otworzyłem drzwi samochodu.
- Dobranoc Niall. - rzuciła.
Uśmiechnąłem się pod nosem, nasze mamy dalej nie wiedzą, że ja i Nes jesteśmy razem, ale jak widać mama Nes nie miałaby nic przeciwko. Wszedłem do domu, gdzie od razu zostałem zasypany pytaniami przez mamę, opowiedziałem jej wszystko i poszedłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic i położyłem się na łóżku. Próbowałem zasnąć, ale za bardzo martwiłem się o moją księżniczkę, która leży kompletnie sama w tym okropnym szpitalu, noc zleciała mi na przeglądaniu internetu, słuchaniu muzyki i gdzieś się przewinął także jakiś film.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Biedna Nes :(
Co u Was? :D
Zapraszam do moich innych prac:
- Smile of fate || N.H. (zakończone)
- You are my therapy || Niall Horan ( zakończone)
- You are my wonderwall || Niall Horan ( Kontynuacja YAMT)
- Fall in love with stranger || Niall Horan ( nowość!)
Love ya! ♥
aleks9506 xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top