ROZDZIAŁ 3
°°°Kylo
Szukanie tego droida było trudniejsze niż myślałem na początku, a gorące powietrze jak i temperatura tego nie ułatwiały. Szliśmy już dość długi czas, slońce powoli zachodziło i trzeba będzie szukać jakiegoś schronienia na mroźną noc.
- Słońce zachodzi trzeba będzie gdzieś przenocować. - Odezwała się nagle Erin wyprzedzając przy tym mnie.
-Może w tym starym AT-AT? - Odpowiedziałem pokazując rozpadającą się maszynę.
- Może być. - Stwierdziła krótko. Odkąd dowiedziała się, że jesteśmy na planecie Jakku zachowywała się dziwnie inaczej. Nie odzywała się tak często jak zawsze i była pzygaszona oraz pogrążona w swoich myślach. Pewne było to, że nie chciała tu być. Nie wiedziałem co się stało ale musiało to być nie miłe przeżycie.
Ruszyliśmy w kierunku złomu w którym mieliśmy spędzić noc. Droga nie była też jakoś długa ale co jakiś czas zapadaliśmy się w gorących i na szczęście nie groźnych piaskach ruchomych. Paręnaście chwil puźniej byliśmy już prawie na miejscu gdy dziewczyna obok mnie się odezwała cicho.
- Nie...- Szepnęła tak cicho, iż ledwie co ją usłyszałem.
- Co "nie"? - Zapytałem nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Nie wejdę tam. - Stwierdziła stanowczo. Teraz nie rozumiałem nic.
- A to dlaczego niby? - Zadałem spokojnie pytanie. Zatrzymała się gwałtownie i starsznie długo się nie odzywała co mnie trochę zaniepokoiło, to nie było do niej wogule nie podobne, ona taka nie była nigdy.
- Po prostu nie. Wolę już spać na zewnątrz. - Powiedziała z mocą. Nie wiedziałem co miałbym teraz niby zrobić. Zostawić ją? Nie, Mistrz by mnie zabił i przy okazji ona by nie przeżyła nocy, a ja nie chce wracać z trupem. Zaciągnąć ją do środka siłą? To też odpada, chce jeszcze pożyć. To co miałem zrobić? Tego nie wiem.
- Wiesz, że noce są tu bardzo chłodne? A ja nie chcę się narażać twojemu ojcu, więc jeśli będę zmuszony to zaciągnę Cię tam siłą. - Mówiąc to wskazałem na nasze tymczasowe lokum.
- Nie ma szans, że znowu tam wejdę. - Warknęła w moją strone czym mnie zdziwiła ale jeszcze bardziej zdziwiło mnie to co powiedziała.
- Znowu? - Zapytałem coraz bardziej zdziwiony jej słowami. Ona tylko zacisneła usta w wąską linię uświadamiając sobie co powiedziała. Wzięła głęboki wdech i po chwili wypuściła powietrze ze świstem z płuc.
- Nieważne. - Mruknęła cicho nie chcąc udzielić mi odpowiedzi. Jej mur nie pozwolił mi odczytać jej faktycznych emocji ale wydawała się być zmieszana swoimi słowami, jak i całą tą sytuacją, a to nie był częsty widok.
Niepewny ruszyłem w kierunku wejścia do starego AT-AT. Dziewczyna jednak się nie ruszyla i dalej stała w tym samym miejscu gdzie się zatrzymała. Zaczynała mnie swoim zachowaniem irytować. Zachowywała się jak dziecko. Żaden Ren nie powinien się tak zachowywać, a w szczególności córka Najwyższego Wodza, gdyby tylko ktoś widział jej zachowanie wyśmiałby ją, Snoke i cały Najwyższy Porządek oraz przy okazji zakon, co było po prostu niedopuszczalne.
- Wchodzisz dobrowolnie czy mam Ci w tym pomóc? - Zapytałem niby od niechcenia, jednak w moim głosie miżna było usłyszeć złość.
Erin nie odezwała się tylko głośno westchneła spoglądając na wejście. Z jej ciemno zielonych oczu nie mogłem nic wyczytać, wsumie jak zawsze. Jej oczy od naszego pierwszego spotkania były puste i tylko gdy ona tego chciała ukazywały emocje, najczęściej była to złość lub kpina. Panowała nad nimi perfekcyjnie, nie jedna osoba by tak chciała, a ona wyglądała jakby się z tym po prostu urodziła i miała to wrodzone, aniżeli nabyte.
Po chwili dziewczyna podeszła bardzo powoli w stronę wejścia spowrotem zatrzymując się w miejscu. Pokrętła przecząco głową i już miała się wycofać gdy się odezwałem.
- Tchórzysz? - Zapytałem zaczepnie i to chyba zadziałało ponieważ postawa jej ciała zmieniła się na bardziej pewną oraz stanowczą.
- Nigdy...- Mruknęła i na bezdechu weszła pośpiesznym krokiem do środka.
Wszedłem zaraz za nią zamykając za na mi prowizoryczne drzwi, które były zrobione z blachy. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu.
Pomieszczenie nie było jakoś duże ale dało się to znieść. W rogu pomieszczenia znajdowało się zrobione z desek, jakiś blach i mocy łóżko, była tam też mała skrzynka obrucona na odwrót, spodem do góry imitując stolik, na samym środku znajdował się mały czarny okrąg będący zapewne po wcześniejszym rozpaleniu ogniska. Wszystko tam wyglądało jakby ktoś tam mieszkał lub przynajmniej nocował, zapach zdechlizny i grzyba nie był przyjemny dla nosa.
Moja towarzyszka podeszła wolnym krokiem w stronę posłania i ściągając powoli jeden z kocy. Pod materiałem znajdował się jeszcze jeden, wyglądem były takie same lecz ten który leżał na łóżku miał dużą ciemną plamę na środku zapewne z zaschniętej już krwi. Na ten widok Erin wciągnęła gwałtownie powietrze przez nos i przełykając głośno ślinę wpatrywała się w tamto miejsce. Najwidoczniej wiedziała co tam się wydarzyło.
Postanowiłem rozpalić ognisko by pomieszczenie zaczęło się już ogrzewać. Podczas wcześniejszego rozglądania się zauważyłem skrzynię pod którą były jakieś deski, na pierwszy rzut oka niewidoczne. Drewno mimo lekkiej wilgoci dało się rozpalić. I właśnie w takich momętach cieszę się, że zawsze jestem przygotowany mając w kieszeniach płaszcza jakiś ogień, nóż czy choćby mały bukłak z wodą lub czymś innym do picia.
Dziewczyna cały czas stała w takiej samej pozycji jak na początku, była cała blada. Podeszłem wolnym krokiem w jej kierunku stając od niej na wyciągnięcie ręki gdyby miała zemdleć.
- Erin? - Nie odpowiedziała na moje pytanie, wogóle nie zareagowała. Złapałem ją delikatnie za ramię żeby ją ocucić i zwrócić jej uwagę na mnie ale ta wyrwała swoją rękę i popatrzyła na mnie z przerażeniem w oczach. Oddychała strasznie szybko, jakby nie mogła złapać oddechu.
Wyglądała jak w jakimś amoku, nie wiedząc co się dzieje wokół niej. Musiałem ją uspokoić zanim wpadnie w panikę i zrobi mi, a co gorsza sobie krzywdę. Powolnym krokiem podeszłam do niej starając się jej jeszcze bardziej nie przestraszyć. Erin zareagowała automatycznie się dodając do tyłu pod ścianę sięgając dłonią w kierunku miecza. Była czymś tak przerażona, że nie zwracała uwagi na nic innego jak tylko ucieczka i obrona przed każdym, nawet jeśli nie stanowi dla niej faktycznego zagrożenia.
Moja reakcja była szybka, wyrwałem jej z dłoni miecz rzucając go gdzieś w kąt i przyciągając do siebie dziewczynę, obejmując ją w tali oraz chwytając jej nadgarstki w taki sposób żeby nie mogła się wyrwać wykorzystać innej broni którą napewno miała przy sobie, ta natomiast zaczęła próbować się wyrwać.
- Erin! - Starałem się ją jakoś uspokoić, moją ostatecznoscią było pozbawienie jej przytomności ale nie chciałem tego robić ze względu na okoliczności. Gdyby nagle ktoś lub coś nas zaatakowało, a ona była by niepzytomna nie mogłaby się w tedy bronić co było zbyt ryzykowne, nie był to jedyny powód dla którego odsuwałem od siebie ten pomysł to był on głównym.
- Puść! Zostaw mnie! - Krzyknęła nadal przerażona. Nie wiedziałem co zrobić żeby się w miarę uspokoiła.
- Uspokuj się. - Cały czas wydawała się mnie nie słyszeć.
W pewnym momęcie poczułem dość mocne kopnięcie w kolano przez co zachwiałem się i zacząłem upadać w raz z dziewczyną na ziemię. Puściłem ją żeby zamortyzować zderzenie z twardą ziemią. Erin wykorzystała sytuację i uciekła jak najdalej ode mnie, wyciągając przy okazji mały czarny nóż. Patrzyła na mnie przestraszona.
Czekałem na jakiś ruch z jej strony ale ona tylko tam stała z wyciągniętym w drżącej dłoni nożem i uważnie mnie obserwowała, jakby chciała przewidzieć moje kolejne posunięcie. Niepewnie oraz powoli wstałem na proste nogi, cały czas patrząc na reakcję dziewczyny naprzeciw mnie. Wyciągnąłem w jej kierunku swoją dłoń w czarnej rękawiczce, robiąc mały krok w tamtą stronę.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię. - Zapewniłem cicho by ją nie spłoszyć bardziej. Dziewczyna pomrugała szklistymi od łez oczami i spojrzała w moje już odrobinę spokojniejsza, niż chwilę wcześniej. Następnie przeniosła swój wzrok na nóż w swojej dłoni, po czym popatrzyła na moją rękę skierowaną w jej kierunku.
Powolnym ruchem opuściła ostrze które ostatecznie spadło na ziemię. Wykorzystując oszołomienie Erin podeszłem do niej, odsówając nóż stopą w przeciwny róg pomieszczenia na wypadek gdyby jednak znów postanowiła mnie zaatakować lub zrobić krzywdę sobie.
Erin zaczęła rozglądać się dookoła siebie, robiła to dość niepewnie tak jakby nie wiedziała gdzie się znajduje i co się wokół dzieje.
- Jaa... Ja... - zająkała się, po czym dodała już pewniej. - Ja muszę się przejść.
I nie patrząc na nic wybiegła ze starego AT-AT. Po chwili zoriętowałem się w tym co tak naprawdę się tam zdarzyło. Zobaczyłem momęt słabości Ren i jednocześnie córki samego Snoke, a to nie powinno mieć żadnego miejsca. Miała prawo być wściekła, zdezorientowana i zawiedziona. Poniekąd rozumiałem ją, sam też nienawidziłem gdy ktoś widział moje słabsze momęty, a tym bardziej jeśli był to członek zakonu.
Odwruciłem się i zobaczyłem, iż dziewczyna nie zabrała że sobą ani miecza, ani noża. Zebrałem je z ziemi i położyłem na pryczy obok siebie. Zastanawiało mnie tylko za ile i czy wogule wróci do środka.
Erin była dość specyficzna. Nie dało się jej rozgryść, za każdym razem zaskakiwała coraz to nowszą wersją siebie ale zawsze była pewna swojego, nie pokazywała strachu, a to co się zdarzyło było do niej tak nie podobne. Zdawała się być całkowicie inną osobą, niż pokazywała na treningach, zakonie i przy ojcu. Ona sama miała tyle masek, że nie dało się odgadnąć jej prawdziwej twarzy. Co w tym wszystkim było najdziwniejsze to, że ona miała sumienie. Przez jeden krótki momęt podczas ataku jej bariera opadła, a nie które wątpliwości i wyrzuty sumienia którymi się zadręczała były na wyciągnięcie dłoni. Widziałem i słyszałem je. Pewne było to, że ona nawet tego nie zauważyła. Miałem na nią chaka. Erin Ren córka Najwyższego Wodza miała sumienie.
°°°
Ren wróciła jakieś pół godziny puźniej. Nie było po niej widać, że miała atak. Znów wyglądała groźnie i przerażająco ale ja wiedziałem swoje. Zadręczała się, widziałem to po wyrazie jej twarzy. Była zamyślona, pochłonięta w swoich myślach.
Weszła do środka powolnym krokiem, dłonie miała schowane w połach płaszcza.
- Gdzie mój miecz i nóż? - Zapytała chłodno, czyli jak zwykle. Nie odpowiedziałem tylko podałem jej własność, schowała je na swoje miejsce.
Bez słowa usiadła obok mnie i popatrzyła w płomienie ogniska nadal pogrążona w swoich przemyśleniach. Wziąłem łyk wody którą miałem ze sobą, po czym wystawiłem ją w stronę dziewczyny która zabrała ode mnie bukłak i napiła się z niego. Zabierając go spowrotem zauważyłem na jej dłoni plamkę krwi. Zaciekawiło to mnie bo gdy wychodziła nie miała żadnych obrażeń więc nie wiedziałem skąd ta krew znalazła się na jej ręce.
- Skąd ta krew? - Zapytałem wskazując na plamę na dłoni.
- Nie wiem. - Wzruszyła ramionami odpowiadając na pytanie. Erin nie starła jej tylko schowała rękę spowrotem w swoim płaszczu.
Cały czas zastanawiałem się nad tym co tu się stało i czemu Ren tak zareagowała. Nie chciałem przerywać ciszy więc nie pytałem o nic. Zawsze mogłem też zapytać kiedy indziej.
- Możemy zapomnieć o tej sytuacji dzisiaj? - Głos zabrała dziewczyna.
- Tak. - Odpowiedziałem i spojrzałem na nią dodając. - A czemu tak zareagowałś?
- Nieważne. - Powiedziała po dłuższej chwili ciszy, gdy miałem powtórzyć swoje pytanie.
Znowu zapanowała cisza, była ona w miarę przyjemna ja zacząłem obmyślać dalszy plan działania, a Erin dalej pogrążyła się w swoich myślach patrząc w płomienie ognia z niewielkiego ogniska które cały czas się paliło.
Po dłuższym czasie Ren zasnęła. Siedzieliśmy w poprzek łóżka więc żeby zrobić trochę miejsca dla siebie musiałem obrócić swoją towarzyszkę.
Jedną ręką złapałem pod jej kolanami, a drugą za jej plecy. Gdy tylko ją odwruciłem jej dłonie opadły bezwładnie obok jej ciała i to co zobaczyłem wyjaśniało krew na jej prawej dłoni. Jej lewy nadgarstek był cały zakrwawiony i obwinięty nieudolnie bandarzem.
Musiałem obmyć ranę, a później na nowo zabandażować niestety tym samym bandarzem co wcześniej. Zacząłem delikatnie rozwiązywać opatrunek.
Po chwili zakrwawiony materiał na posłaniu obok dziewczyny. Rana była dość głęboka. Ustawiłem rękę dziewczyny tak oby woda i krew spływały na ziemię. Gdy jej nadgarstek był czysty było dokładnie wiadome skąd wzięła się rana. Erin się cieła i to dość długo patrząc na to, iż nadgarstek pokrywały blizny jak i nowe rany. Przemyłem też materiał i zacząłem obowiązywać prostą linię bandarzem.
Po skończonym opatrywaniu Ren położyłem się obok niej i przymykając oczy zasnąłem z myślą, że następnego ranka jak zwykle obudzę się przez dręczące mnie koszmary.
°°°°
Hej!!!
Już myślałam, że mi się nie uda i rozdział który jest dziś będzie jutro ale jest. Udało się.
Co o nim sądzicie? Mam nadzieję, że się podoba.
Do następnego i miłego wieczoru _Vi_Vi_123!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top