9. Kłamca.
Dobry!🤍
Pov Cindy:
Na scenie wybrzmiały pierwsze słowa, jak i nuty, a wraz z nimi moje serce, które uderzało w przyspieszonym rytmie. Sądziłam, że będzie to nieco łatwiejsze, jednakże jak mogłoby być cokolwiek proste, skoro chodziło o Dragona.
Ruszyłam w przód. Każdy swój krok liczyłam w głowie, jakby to miało mnie w jakiś sposób uspokoić, a w efekcie końcowym stresowało jeszcze bardziej. Wkraczając powoli na scenę, lustrowałam otoczenie — te same toczenie, którym mimo wszystko się zachwycałam.
Im bliżej środka byłam, tym reflektor dał popalić moim oczom. Z lekka mnie oślepił, jednak powstrzymałam odruch wykrzywienia twarzy, gdy spojrzałam na niego, siedzącego z szeroko rozstawionymi nogami i wyczekującymi oczami. Scena z tej perspektywy wydawała się mniejsza, gdyż to on był tu czymś największym. Czymś, co przykuwało uwagę.
Pośród luksusowego wnętrza klubu, z niecodziennym oświetleniem, siedział mężczyzna, który roztaczał wokół siebie mroczną aurę, nie do przebicia, a jego cienie, jak i demony z pewnością ukryły się w zakamarkach klubu, aby delektować się moim upadłym tańcem. Mimo lecącej już piosenki zastygłam na scenie, na której znajdowały się licznie rury do tańczenia. Z całej siły dusiłam w sobie wszystko, co chciało wypłynąć na powierzchnię. Chciałam utopić wszystko co złe, i nauczyć się pływać, tak jak kiedyś zasugerował mi Dragon.
Odetchnąwszy głęboko, stanęłam nieco dalej od rury, po czym chwyciłam ją jedną ręką. Starałam się wrócić pamięcią do lekcji z Rebe, jednak nie było to wcale takie proste. Bijące serce, jak i mokre dłonie nie szły w parze z moimi zamiarami. Przymknęłam na moment oczy, próbując udawać, iż Dragon wcale tam nie siedzi, że jego ciemne oczy, wcale nie przedzierają się przez różowy reflektor, niemal mnie paraliżując. Ale w końcu sama tego chciałam.
Zaczynając od nogi wewnętrznej, zrobiłam trzy kroki, po których puls przyspieszył. Chwytając rurę drugą ręką na wysokości bioder, modliłam się w duchu, abym nie ześlizgnęła się przez spocone dłonie. Nadszedł w końcu ten moment. Wypchnęłam z lekka biodra, po czym wybiłam się z nogi znajdującej się przy rurze, robiąc zamach nogą zewnętrzną. Zawirowałam wokół rury, robiąc przysłowiowe ''krzesełko''. Czerwony materiał sukienki z lekka się uniósł, odsłaniając moją większą część ud. Zwalczyłam chęć obsunięcia jej w dół i zamiast tego, odwróciłam się do Dragona tyłem, zaczynając poruszać biodrami. Robiłam to powoli, starając się wpasować w rytm piosenki. Na ciele czułam spływająca kroplę potu, która wędrowała z karku, kierując się w dół pleców i nie była to wina wysiłku fizycznego, czy też reflektora z którego zaczynało bić ciepło. Była to wina intensywnego spojrzenia, którego w tym momencie unikałam.
Gdybym tylko spojrzała mu w oczy, upadłabym i do tego stchórzyła. Z każdej możliwej tryskającej ze mnie siły starałam się skupić na muzyce, jak i na tańcu, który mógłby się w nią wpasować. Każdy ruch bioder, czy zejście niżej wykonywałam w powolnym tempie. Jedynie figury takie jak ''Karuzelę'' oraz ''Front Hook'', których uczyła mnie Rebe, zrobiłam nieco szybciej. Znałam kilka innych, jednak nie czułam się na siłach aby je wykonać, i nie byłam również pewna czy pamiętałabym dokładnie jak to zrobić.
Dzisiejszej, świątecznej nocy stoczyłam walkę z potworami, z którymi wcześniej chciał mi pomóc pokonać Dragon. Tańczyłam nie dla samego Dragona, ale dla jego demonów, które z pewnością obserwowały mnie z każdego kąta, pragnąć wyłapać każdą, najdrobniejszą pomyłkę, zawahanie... i nieszczerość. Jednak to wszystko... to wszystko co przed nim robiłam było jak najbardziej szczere. Chciałam to zrobić, i nie uczyniłam tego aby go udobruchać, odwrócić jego uwagę, czy też go skrzywdzić. Zrobiłam to, ponieważ tego chciałam. Dziś, chciałam mu dać wiele szczerych emocji, zapominając o kluczowej prawdzie. Chciałam skupić się na uczuciu, które starałam się zrozumieć, a przede wszystkim upewnić się, czy jest ono prawdziwe abym wiedziała, że chcę walczyć.
Słowa, jak i muzyka zakończyły się, a ja stałam oświetlona na scenie, z przyspieszonym oddechem, jak i trzęsącymi się mięśniami. Miałam wrażenie jakbym przebiegła maraton, jednakże, gdy w końcu to zrobiłam... gdy w końcu spojrzałam w te czarne, płonące, piękne oczy wiedziałam, że nie jestem na żadnym maratonie. W owym momencie właśnie uczyłam się pływać. Bez żadnego koła ratunkowego, jakim było możliwość ucieczki do pokoju, bez dmuchanego pontonu, jakim było dogryzanie mu, aby się wyżyć za wszystko co zrobił i schować swoje uczucia. Dzisiaj naprawdę pływałam.
Gdyby był żywiołem z pewnością już dawno wszystko by spłonęło, łącznie ze mną. Teraz widziałam tylko piękną twarz, której nie nie rozpalały emocje, może poza jedną, tą nieznaną i nieokiełznaną w jego oczach.
Piosenka włączyła się ponownie, a ja stałam, nie wiedząc co dalej zrobić. Obawiałam się, że jak tylko zejdę ze sceny i do niego podejdę, to się sparzę zbyt mocno, niż mogłabym tego oczekiwać.
Gdyby wykonał jakikolwiek ruch... delikatnie się uśmiechnął, czy też coś powiedział, byłoby mi łatwiej, jednak teraz nie wiedziałam czy zrobiłam z siebie idiotkę, czy jednak w jakimś stopniu mu się to podobało. Dostrzegłszy moją niepewność, przejechał swoim wytatuowanym palcem po dolnej wardze, po czym przechylił z lekka głowę.
— Podejdź.
Przełknęłam z trudem, robiąc krok w przód. Z zawahaniem, jak i z dozą ulgi stawiałam kolejne kroki, schodząc powoli ze schodów, które znajdowały się po bocznej stronie sceny. Brzuch ściskał się z nerwów, uciskając również motyle, które powoli budziły się do życia. Byłam sparaliżowana do tego stopnia, że nie zważałam na swoją sukienkę, która przez licznie wykonywane ruchy, zejścia w dół, czy przez figury zdołała podwinąć się praktycznie do samej pupy. Dotarło to do mnie w momencie gdy przed nim stanęłam. Czułam, jak makijaż topi się pod temperaturą, jaką wytwarzał on sam. Wyciągnął do mnie swoją dłoń, na którą wpierw spojrzałam a następnie chwyciłam ją bez wahania. Chciałam się uśmiechnąć, lecz zamiast tego spomiędzy moich warg, wydostał się lekki okrzyk, gdy pociągnął mnie w swoją stronę, sadzając na swoich kolanach.
Jeśli podczas tańca myślałam, że serce bije mi jak oszalałe, to gdy czułam je teraz, wiedziałam iż naprawdę grubo się myliłam. Wygodnie usadowiłam się, i kładąc dłonie na jego twarzy, nieśmiało się uśmiechnęłam.
— Teraz mogę powiedzieć, Wesołych Świąt Dragon — głos drżał mi na równi z ciałem, co z pewnością zdołał to spostrzec.
Wciąż się nie uśmiechał. Jedynie przyglądał się mojej sukience, twarzy i włosom, które z pewnością były poczochrane. Jego dłonie spoczęły na moich udach, a ich szorstka skóra wywoływała gęsią skórkę, gdy powoli zmierzał to w górę, by następnie zjechać w dół.
— To przeprosiny princesa? — jego głos był tym czego w tym momencie potrzebowałam. Niski, znajomy, przepełniony tym samym, co kryło się w jego oczach.
— Nie — z uśmiechem lekko pokręciłam głową, zaczynając gładzić kciukami jego policzki. — To prezent, którego jako jedyny ode mnie nie otrzymałeś.
Dragon uniósł brew, jednak nim coś powiedział, ja zdołałam go wyprzedzić.
— Tobie jako jedynemu nie potrafiłam nic znaleźć, choć miałam kilka większych pomysłów. Obawiałam się, że jeśli coś dla ciebie kupię, to ci się to nie spodoba. W końcu możesz mieć wszystko, co wyjątkowego mogłabym ci dać?
— Uważasz, że to było czymś wyjątkowym dla mnie?
W tym momencie moje kciuki zamarły, a uśmiech zbladł.
Oczywiście, że mogło być to dla niego nic wyjątkowego, w końcu widzi te wszystkie piękne kobiety na co dzień. Ale prócz tańca, chciałam się przed nim otworzyć. Dać mu do zrozumienia, że to on zachęcił mnie do walczenia z kompleksami, że to jego dotyku się nie obawiam, mimo tego wszystkiego.
— Odpowiedz — ścisnął z lekka mocniej moje uda, w reakcji czego głośno nabrałam powietrza.
— Sądziłam, że tak — powoli zaczynałam spuszczać wzrok, jednak Dragon zareagował na to w błyskawicznym tempie.
— Patrz na mnie Cindy.
Teraz byłam na siebie wściekła. Miałam się nie uginać, a paląca gula zaczynała piec mnie w gardło. Nie mogłam się teraz rozpłakać. Czy w tym momencie demony Dragona wychodziły z cienia, aby dołączyć do niego i oglądać to z bliska?
Westchnęłam cicho, lecz ciężko, aby odgonić łzy, po czym spojrzałam na na Dragona ponownie. I nie zrobiłam tego dlatego, że mi kazał, zrobiłam to dlatego, że obiecałam sobie walczyć.
Zaskoczenie uderzyło momentalnie, gdy kącik jego ust z lekka drgnął ku górze. Wpatrywałam się w ten drobny gest, jak w świąteczny cud.
— Jestem z ciebie dumny princesa.
Oniemiałam, gdy założył bujne pasmo blond włosa za ucho. W owym momencie nie czułam nawet swojego oszalałego serca, gorąca, czy dreszczy. Czułam jedynie motyle, które trzepotały swymi skrzydłami po moich wnętrznościach. Lubieżnie zlustrował materiał sukienki, jak i jej cienkie ramiączka. Wciąż masując moje uda przybliżył nieco swoją twarz ku mnie, aby następnie delikatnie ucałować moje ramię.
— Przełamałaś się i na domiar wszystkiego zrobiłaś to przede mną, wyglądając piękniej niż kiedykolwiek. Nie mogłem dostać lepszego prezentu cukiereczku, niż to — szepnął, całując tym razem mój obojczyk.
Zrozumiał.
Zrozumiał to, co chciałam mu przekazać. Lekkość w sercu, nie dorównywała chaosowi w brzuchu. Zamrugałam, ponownie się uśmiechając.
Zrozumiał...
— A teraz odwróć się.
Nie brzmiał jakby chciał mnie ukatrupić, tak więc niedbale wstałam z jego kolan, i z wciąż jeszcze bardziej podwiniętą sukienką, która tym razem znajdowała się na podbrzuszu usiadłam na kolanach, tyłem do niego. Przed sobą miałam scenę na której tańczyłam. Z głośników wciąż leciała muzyka, a moje pośladki idealnie wyczuwały ciepło jego ud, jaki wybrzuszenie w spodniach. Czułam jak się porusza i sięga po coś do kieszeni. Zapragnęłam się odwrócić, jednak coś mnie powstrzymało. W skupieniu czekałam na to co planował, nie obawiając się, że skończę martwa.
— Przetrzymaj włosy princesa.
Chwyciwszy w dłonie kręcone, nieco poplątane włosy, uniosłam je ku górze, odsłaniając plecy, szyję, jak i obojczyki. Coś zimnego musnęło na moją skórę, otarło o moją szyję, a następnie opadło na dekolt. Z lekko zmarszczonymi brwiami, dotknęłam owe miejsce, wyczuwając pod dłonią naszyjnik. Spuściłam głowę w dół i chwyciwszy w dłoń zawieszkę, patrzyłam na nią z zaciekawieniem.
Cierniste, brylantowe łodygi róży obejmowały serce, które nie wyglądało tak, jak zawsze rysowaliśmy je jako dzieci, czy nawet dorośli. Model w odcieniu złota, przedstawiał serce, które biologicznie miał każdy z nas, a jego komory powoli przekształcały się z koloru złotego, w lekki róż.
Dragon dał mi serce.
Z zapartym tchem przyglądałam się biżuterii, by po dłuższej chwili odwrócić głowę w stronę Dragona. Ku zaskoczeniu napotkałam jego twarz, jaki oczy, które uważnie mi się przyglądały.
— Jest piękny — szepnęłam, uśmiechając się znacznie szerzej. — Ja... ja nic takiego dla ciebie nie mam...
Nawet nie chciałam myśleć jak bardzo musiał wykosztować się Dragon, dając mi coś takiego.
Jego ręce objęły mnie w pasie, by następnie przyciągnąć bliżej siebie. Gdy tylko moje plecy zetknęły się z jego klatką piersiową, momentalnie poczułam jego zapach, co wzburzyło jeszcze bardziej motyle, które i tak już szalały w moim brzuchu, jak i podbrzuszu.
— Dostałem znacznie więcej, niż myślisz princesa — szepnął wprost do mojego ucha, po czym delikatnie je musnął. — A teraz wezmę jeszcze troszeczkę.
Jego ręce oderwały się ode mnie, by następnie pchnąć mnie z lekka do góry. Uznałam to za znak, abym wstała, tak więc też uczyniłam, lecz gdy tylko z powrotem odwróciłam się w stronę Dragona, on nie pozwolił mi wrócić na jego kolana. Oboje patrzyliśmy na siebie, a ja nie ukrywałam, że nie potrafiłam zrozumieć co tak właściwie miał na myśli.
— Jeśli to za dużo, musisz mi o tym powiedzieć.
Rozchyliłam wargi, gdy pochylił się całując moje odsłonięte uda.
— Chcę, żebyś się przede mną rozebrała cukiereczku.
Zduszone powietrze wydostało się spomiędzy moich warg. Ten przydomek... Używał go bardzo dawno temu. Przez moment przeszły mnie ciarki, na myśl, iż mógł mnie pamiętać, pamiętać cokolwiek... Ale przecież gdyby tak było, nie siedziałby tu tak spokojnie, prawda? Zamrugałam oniemiała, starając się nie dać po sobie poznać jak duże wrażenie na mnie to wywarło.
Oniemiała wciąż patrzyłam na Dragona, próbując zignorować przezwisko i skupić się na reszcie zdania. Wiedziałam, że nie chodzi mu tylko o seks, chodziło tu o coś znacznie więcej i chciał, abym zrobiła to w swoich 100%. Musnęłam opuszkiem palca naszyjnik, po czym spuściłam głowę w dół, wprost na swoją sukienkę, która w tym momencie robiła za moją bluzkę. Czułam na sobie ciężkie spojrzenia, mimo, iż był tu tylko Dragon. Moje potwory powstawały po tym, jak odważyłam się dla niego tam zatańczyć pokonując sytuację z porwania, pokonując swoje kompleksy. Teraz chciały się odegrać i zrobić wszystko, abym zrezygnowała.
— Zrobię to — odpowiedziałam, kiwając głową.
Dragon przez moment przestudiował moją twarz, jednakże w efekcie końcowym rozsiadł się wygodnie na krześle, nie próbując ukryć zwycięstwa.
Powoli zsunęłam z ramienia cienkie ramiączko, które znacznie szybciej opadło niżej. Nie odrywając uwagi od czerni, spuściłam drugie w dół, sprawiając tym samym, iż bariera jaką tworzył ten materiał opadł na ziemię, tuż u moim stóp. Gęsia skórka zaczynała pojawiać się wpierw na moich nogach, zaczynając iść w górę. Trzepoczące motyle same zamarły, jakby nie wiedziały co się dzieje, a różowy reflektor, stał się ciemniejszy, zupełnie jak jego oczy.
Jedynie uśmiech, jaki mi posłał wszystko rozjaśnił. Szczery, a zarazem cwaniacki uśmiech, od którego niemalże zmiękły mi kolana. Dragon w tym momencie wyglądał jak chłopiec, bądź łobuz, który poderwał dziewczynę i po raz pierwszy widzi ją w samej bieliźnie.
— W porządku? — chrapliwy głos, rozdmuchał w tym momencie wyobrażenie chłopca, ukazując niebezpiecznego mężczyznę, siedzącego tuż przede mną.
— Tak — zapewniłam go, by następnie sięgnąć do zapięcia stanika bez ramiączek. On również opadł na ziemię, a do niego, jak i sukienki dołączyła dolna część mojej bielizny.
Stałam przed nim naga, a Dragon nawet nie próbował udawać, że nie patrzy. Lustrował każdą część ciała, aż w końcu zatrzymał się na naszyjniku, który mi podarował. Moje serce zalała ciepła fala, gdy otrzymałam od niego kolejny uśmiech. Gdy tylko wstał, poczułam na plecach zimny dreszcz. Chciałam spojrzeć do góry, aby móc w dalszym ciągu podziwiać jego szczery uśmiech, ale mi na to nie pozwolił. Jeden ruch, a znalazłam się na krześle, w którym siedział Dragon. Uklęknął tuż przede mną, a czas wręcz się zatrzymał. Nawet piosenka, która leciała w zapętleniu przestała być słyszalna. W moich uszach wybrzmiewał jedynie oddech, a w oczach istniał tylko jego uśmiech, oraz głowa, która właśnie znajdowała się między moimi nogami. Wilgotne i delikatne pocałunki po wewnętrznej stronie ud wyznaczały ścieżkę, którą na zmianę podgryzał i lizał. Ciepło wzbierało w całym ciele, a gdy tylko poczułam oddech na najczulszym miejscu, przymknęłam oczy wypuszczając spomiędzy warg ciche westchnienie. Dragon musnął wzgórek, idąc coraz wyżej. Całował podbrzusze, brzuch, żebra aż w końcu dotarł do piersi. Otworzywszy oczy, dostrzegłam jego ciemne włosy, rzęsy oraz opaloną skórę, a następnie język, który lubieżnie przejechał wzdłuż sutka. Jęknęłam, na owy gest przez co kącik jego warg się uniósł.
— Powinnaś częściej nosić sukienki w tym kolorze — wyszeptał między liźnięciami. — Ale jeszcze częściej, powinnaś być w tym wydaniu tylko dla mnie.
Jęknęłam, lecz gdy złapał sutek w zęby, delikatnie go zagryzając, wplotłam dłonie w jego miękkie i gęste włosy, próbując odsunąć jego głowę. Cichy, męski rechot sprawił kolejną falę ciepła na moim sercu. Słyszałam to na tyle rzadko, że teraz wiedziałam, iż muszę zapamiętać ten piękny dźwięk.
— Zrób to jeszcze raz — poprosiłam, na co ugryzł mnie jeszcze mocniej.
Krzyknęłam, zaciskając nogi i tym samym z lekka go przyduszając.
— Zaśmiej się. Chcę to zapamiętać.
Dragon zamarł z sutkiem w ustach. Gdy tylko go puścił, nieco się uniósł i bez wahania, jego usta zaatakowały moje. Nie opierałam się, gdy jedną ręką błądził po każdym zakamarku ciała, by drugą przetrzymać chwiejące się krzesło. Miękkie wargi ocierały się o moje, język tańczył wraz z moim, a serce, biło razem z jego. Miałam wrażenie, że je słyszę i czuję. Tego wieczoru czułam go całego. Od ciepła, po szczęście, którym mnie obdarzył. Coś elektrycznego przebiegało między naszymi ciałami, sprawiając, że było mi jeszcze bardziej gorąco. Oboje dyszeliśmy, gdy Dragon oderwał swoje usta i cicho się zaśmiał. Dźwięk, podziałał niczym pieszczota. Był zaraźliwy, przez co i ja ukazałam na swojej twarzy uśmiech.
— Pływam — odezwałam się, się jako pierwsza i doskonale zdawałam sobie sprawę, jak absurdalnie to brzmi.
Przez moment odczułam jakby nie zrozumiał o co chodzi, lecz po chwili jego intensywność w oczach mówiła co innego.
— Pływasz cukiereczku — niski tembr głosu trafił wprost do podbrzusza, przez co niespokojnie się poruszyłam.
Zaskoczył mnie gdy wziął mnie na ręce i wyprostował się razem ze mną. Odruchowo objęłam jego szyję, zaciągając się jego zapachem. Uwielbiałam to robić. Tak samo, jak patrzeć na jego tatuaże, oczy i uśmiech, który widziałam tak rzadko. Niósł nas na scenę i gdy tylko stanęliśmy na środku, różowy reflektor podkręcił temperaturę.
— Nie zatańczę drugi raz. Tym bardziej nago. To za dużo na dziś, jak dla mnie.
— Nie zatańczysz — potwierdził, po czym przykładając usta do mojego ucha, szepnął — Bo mam zamiar przelecieć cię w tym miejscu.
Z szeroko otwartymi oczami, jak i ustami wpatrywałam się w Dragona, który z szerokim uśmiechem położył mnie na ziemi.
— Ale nie będzie słodko i romantycznie, więc albo popłyniesz szybciej, albo nurkujesz ze mną.
Rozsunęłam nogi, między które wszedł Dragon. Jego twarz zawisła nad moją, dzięki czemu miałam perfekcyjny widok. Czubkiem tępego paznokcia przejechałam po jego gardle, zwilżając swoje wargi.
— Nie umiem nurkować — powiedziałam, z uwagą śledząc ruchy własnego paznokcia, który błądził po konturze tatuażu na Jabłku Adama.
Wpatrywałam się uporczywie w jego szyję, aby oderwać choć na chwilę uwagę od jego twarzy. Nie zamierzałam wychodzić przed nim na jego psychofankę. Szorstka dłoń błądziła po moich udach, biodrach, brzuchu, aż w końcu znalazła się w miejscu, które zawsze odpowiadało za mój stan otępienia. Odetchnąwszy głęboko wciąż nie oderwałam spojrzenia od swojego paznokcia. Mimo, iż czułam, że mi się przygląda i czeka, aż zrobię to samo.
Jego palec zaczął delikatnie pocierać najczulsze miejsce, przez co spięłam palce u stóp. Różowy reflektor rzucał swoje światło, które jednak ciało Dragona je przysłaniało, gdyby nie był tak taki duży, z pewnością by mnie oślepiło.
Nasza cicha walka wciąż trwała. On wykonywał każdy najdrobniejszy ruch, od pocierania, po powolne kółeczka, abym tylko na niego spojrzała, a ja tłumiąc swoje jęki, wciąż patrzyłam na jego szyję. Gdy wsunął drugi palec do środka, wciąż zataczając kółka na najczulszym miejscu — wygrał bitwę. Spojrzałam na niego, z wyraźnym jękiem, który wydostał się spomiędzy moich warg. Triumf na jego twarzy nawet mnie nie zdenerwował, wręcz rozbawił, jednak nie potrafiłam się śmiać, gdy wykonywał każdy ruch, który sprowadzał mnie na skraj.
— Zdejmij koszulę — poprosiłam, błądząc dłońmi po jego szerokich ramionach.
— Ty ją zdejmij — oboje momentalnie się podnieśliśmy. Każdy guzik jaki odpinałam był udręką, lecz nagroda jaką otrzymałam później, zamieniała wszystko w lawę.
Chciałam się tym pozachwycać. Jego pięknym ciałem, jak i tatuażami, które je pokrywało, jednak nie zdążyłam. Dragon momentalnie odwrócił mnie na brzuch, po czym chwycił za biodra unosząc je do góry. Wpatrywałam się w podłogę, wypięła do niego, czując jedynie go za sobą, jak i nad sobą. Szmer zamka spowodował, że podparłam się na łokciach, próbując uspokoić swe oszalałe wnętrze. Moja pupa została obdarzona miękkimi i licznymi pocałunkami, bym po chwili poczuła jego dłoń, która na nią opadła z głośnym plaskiem. Pieczenie, i szok to pierwsze odczucia, jakie mi towarzyszyły.
— To za to, że mnie wygoniłaś princesa — syknął, uderzając dłonią w drugi pośladek.
— Auć! — spojrzałam gniewnie przez ramię, jednak on nawet na to nie zareagował.
— A to, za to, że dałaś mu się dotknąć — warknął.
Jego klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół, a ja przyglądałam się jej jak zahipnotyzowana. Jego ciepły czubek przejechał wzdłuż mnie, sprawiając, iż odetchnęłam. Przyjemne, kojące uczucie zaczynało władać moim ciałem. Rozluźniłam się, wciąż nie spuszczając wzroku z obrazu który miałam przed oczami. Delikatnie pchnął biodrami, na co zagryzłam dolną wargę.
Dłonie zacisnęły się, formując w pięści, gdy powoli zaczął poruszać biodrami. Lekki dyskomfort, powoli zaczynał przemieniać się w przyjemność. Jego dłonie chwyciły moje biodra, a mój jęk przebił się przez muzykę, której z pewnością nikt z nas już nie słuchał.
Każdy ruch zdawał się być coraz intensywniejszy i szybszy, a wraz z tempem przyspieszał mój oddech. Słyszałam również Dragona, jego westchnienia, czułam jak zaciska dłonie i coraz bardziej przyspiesza.
Gdy złapał złapał za moje włosy i pociągnął za nie, krzyknęłam w zaskoczeniu. Ciepło wypełniało całe moje ciało, a pchnięcia, odgłosy, jak i jego dotyk to wszystko pogłębiało. Dragon przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Była nieco morka, zupełnie jak ja, przez co oboje się do siebie przykleiliśmy. Moje plecy stykały się z jego torsem, a głowa opadła na twarde, umięśnione ramię. Ścisnął moją pierś, nie przestając poruszać biodrami.
— Mi más dulce mentiroso* — przegryzł moje ucho, gdy tylko wyszeptał te cztery słowa.
Nie skupiłam się nawet na tym co powiedział, bo podczas gdy jedna z jego dłoni ugniatała moją pierś, druga zjechała między moje nogi, wracając do początkowych ruchów. Delikatne pocieranie, zataczanie kółek, wszystko robił tak, jakby zapamiętał nasze wcześniejsze razy.
Dragon wzmacniając pchnięcia, jak i okrężne ruchy palcem, puścił moją pierś, po czym objął dłonią moją szyję. Oczy wywróciły mi się w głąb czaszki gdy poczułam pierwsze, intensywne uderzenie przyjemniej fali.
— Po tym co tu zaszło Cindy, jesteś na mnie skazana.
Gdyby tylko wiedział, ile racji było w tych słowach, jak głębsze znaczenie miało one dla mnie i ile bólu się za nimi kryło...
— Ja tylko zatańczyłam — zaczęłam kąśliwie. — To nie była propozycja ślubu. Nie żenimy się.
— Jesteś tego taka pewna? — wysyczał, między mocnymi pchnięciami.
Oboje dyszeliśmy, gdy Dragon wykonał w końcu ruch, przez który niemal się zapadłam. Chwycił mnie mocniej, prowadząc przez uczucie, wypełniające jak i obezwładniające moje ciało, a po kilku mocnych pchnięciach, jak i gardłowym, niskim westchnieniu, wiedziałam, że zakończyło się coś, co zapoczątkuje coś wielkiego...
Pov Dragon:
Pokój wypełniał kurz, który niemal osiadł warstwami na półkach. W dłoni, trzymałem szminkę, której złociste opakowanie odbijało światło z zewnątrz. Znajdujące się tam litery czytałem w kółko, a patrzyłem na nie na tyle długo, że z zamkniętymi oczami mogłem napisać szyld firmy kosmetycznej, której używała. Yves Saint Laurent.
Było tego mnóstwo. W łazience, na toaletce, podłodze. Cały bałagan, który tu zostawiła przed ucieczką pozostał nienaruszony, jedynie jej wspomnienie było czymś przeciwnym.
Po powrocie ze Scelty, odstawiłem Cindy do domu. Zostałem, do momentu aż w końcu zasnęła. Przez dłuższy czas patrzyłem jak śpi. Na jej spokojną, piękną twarz i rozchylone usta, próbując nie wyobrażać sobie prezentu, jaki od niej dostałem, choć wciąż czułem jej paznokcia na swojej szyi, jak i słyszałem odgłos jęku. To, że byłem z niej dumny, było mało powiedziane. Byłem naprawdę, cholernie dumny, że zawalczyła z tym co ją pożerało i to do tego stopnia, że przysłoniła to wszystko, co czułem zanim tam przyjechaliśmy. Mój gniew zmalał, gdy tylko wyszła na scenę i zatańczyła tylko dla mnie.
Mogłem być już w Hiszpanii, gdyby nie telefon od Fabio, który okazał się być fałszywym alarmem. Teraz nie byłem pewien, czy powinienem był mu podziękować, czy też zatłuc go gołymi rękoma jako pierwszego.
Ten wieczór zmienił wszystko, a głównie moje zamiary, które obmyśliłem zaraz po wyjeździe do Hiszpanii. Legły one w gruzach w jednej chwili — w chwili usłyszenia pierwszych słów piosenki „Snowman" i jej pierwszego ruchu. Codziennie przebywając tam myślałem tylko o jednym; jakie są powody tego całego gówna?
Gdyby wszyscy wiedzieli dlaczego tak długo byłem poza Grand City, czy chociażby Vegas... To, że nie działo się dobrze w Hiszpanii, nie było żadną tajemnicą. Od śmierci mojego ojca, jak i sfingowanej swojej własnej, ludzie częściej się buntowali i pozwalali na zbyt wiele. Pod moją nieobecność Bernardo radził sobie nad wyraz dobrze. Mieliśmy kontakt praktycznie non stop, przez co będąc z dala od Hiszpanii, wiedziałem co się dzieje i byłem na bieżąco.
Prócz zamieszek, moim powodem pobytu w Hiszpanii była sytuacja z cmentarza. To ile musiałem zdusić w sobie emocji, by odstawić Cindy do domu i wyjść niepostrzeżenie, kosztowało mnie naprawdę, kurewsko wiele. Zbyt wiele, niż myślałem. Ochroniarz, który miał wartę, jak i człowiek odpowiedzialny za monitoring zadbali o to, aby wszystko pozostało zatuszowane. Zawsze myślałem w przód, a zważywszy na to, iż nie wiedziałem ile z tego będzie pamiętać Cindy, musiałem być ostrożny.
To ile krwi i gniewu wylałem w tamtym czasie, nie mogło igrać z niczym innym. To ile ludzi zostało pozbawionych życia w najokrutniejsze sposoby jakie znałem, nie mogło równać się z niczym. Byłem naprawdę cholernie wkurwiony i zdezorientowany jak nigdy, i wiedziałem, że gdybym wtedy był w Grand City, zginęliby wszyscy.
Zginąłby Nero, Fabio, Lorenzo, Dima... a na końcu Cindy. Kazałbym jej na to patrzeć, tylko po to, by upewnić się, czy aby na pewno chciałem by zginęła, czy jednak gorszym wyjściem dla niej było żyć z takim gównem na sumieniu?
Serce Cindy nie zdołałoby tego unieść i dobrze o tym wiedziałem, wiedziałem że gdyby doświadczyła tego, co chciałem im wszystkim zrobić, złamałbym ją i nie zdołałaby się pozbierać, a co gorsza ja nie miałbym czego zbierać. Cholernie ciężko było mi przyznać przed samym sobą, że myśl o tym, jak mógłbym złamać tą kobietę doszczętnie i bezpowrotnie rzuciła na moje barki ciężar, który zaczynałem odczuwać dzień w dzień.
Nie chciałem jej łamać, bo myśl, że bez jej zadziornych zaczepek, kokosowego zapachu, obrzydliwych, znoszonych koszulek, jej pięknej twarzy i cudownych oczu, z których buchała wola walki, świat byłby dla mnie tylko szary i czarny, była naprawdę chujowa. Świat bez ludzi, z którymi walczyłem za wszystko, też zdawał się być gorszy, ciężki do przejścia dalej. Ale świat z kłamcami był jeszcze gorszy. Świat z ludźmi, którzy cię oszukują, nie jest miejscem, gdzie byłbym w stanie żyć, a właśnie w takim żyłem teraz.
Zacisnąłem w dłoni szminkę, czując jak pojedyncze kostki strzeliły. Przymknąłem oczy, próbując uspokoić oddech, który bez opamiętania chciał przyspieszyć.
Aniołku, Cukiereczku... pamiętałem.
Teraz wiedziałem wystarczająco wiele. Wiedziałem, że Elena i Cindy to dwie różne kobiety. Pamiętałem blond włose kosmyki, uśmiech, jej zapach i dotyk... Pamiętałem jej zapłakane, szaro-zielone oczy, jednak nie byłem w stanie przypomnieć sobie więcej, i to mnie tak cholernie wkurwiało. Nie miałem pojęcia skąd się wzięła, jak poznała Elenę, chłopaków... Nie potrafiłem przypomnieć sobie jak zniknęła z mojego życia, i właściwie dlaczego to zrobiła?
Ale wiedziałem jedno... Ona, jak i cała reszta wbijała mi nóż w plecy, a ja mimo to, nie potrafiłem jej zabić, a co gorsza nie wiem czy bym potrafił. Dlatego wyjechałem do Hiszpanii, aby każdy mógł przeżyć. Byłem gotów grać w ich grę, sprawdzając ich czujność, jak i granice, które mogłem powoli badać. Teraz to ja ostrzyłem noże na nich wszystkich. Niech wygra lepszy, a zginie najsłabszy.
Niech zginie kłamca.
Mi más dulce mentiroso — Mój najsłodszy kłamca.
Zapraszam na:
Twitter: glosnosza
Instagram: glosnosza
TikTok: glosnosza
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top