7. To, odmieni wszystko...
Dobry wieczór!
Przepraszam za to, że tak długo musieliście czekać. Niestety nie byłam w stanie skończyć rozdziału wcześniej. Nie wygląda on tak, jak tego chciałam, ponieważ musielibyście czekać jeszcze dłużej.
Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Pov Cindy:
Gdyby nie Dima, stałabym niczym posąg lodowy. Blondyn jak gdyby nigdy nic, wyprostował się, po czym odchrząknął, strzepując z ramienia pozostałości po mące. Natomiast ja na zmianę wpatrywałam się to w Dragona, to w moją mamę.
Gdyby ktokolwiek powiedział mi, że Dragon tu z nią wejdzie, wybuchłabym śmiechem. Szanse na to, były takie same jak na zobaczenie latającej świni po niebie.
Przełknęłam z trudem, gdy ciemne tęczówki badały mnie oraz Dimę, który na pierwszy rzut oka zdawał się być niewzruszony.
— Chyba za wcześnie wkroczyliśmy na pole bitwy — powiedziała moja mama, posyłając w moją stronę delikatny, jak i ciepły uśmiech.
— Mamo — wypowiedziałam te słowa za cicho, jednak musiała je usłyszeć, gdyż uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Momentalnie ruszyłam w jej stronę, ignorując przeszywające spojrzenie Dragona, i rzuciłam się prosto w jej pieszczotliwe ramiona.
Zapach cynamonu, jak i pomarańczy zdawał się przypominać czasy, kiedy mieszkałam jeszcze z mamą. Zawsze pachniała tak samo, przez co czując ową woń — widziałam dom. Jej dłonie delikatnie gładziły moje plecy, przez co oczy zaczynały wręcz piec w reakcji na te drobne gesty.
Mrugałam w przyspieszonym tempie aby nie rozpłakać się z nadmiaru emocji, jakie właśnie powoli zaczynały się we mnie kumulować.
Mama wypuściła mnie z objęć, po czym chwyciła w dłonie moje policzki, ściskając moją twarz.
— Moja piękna córeczka.
Czułam jak moja buzia robi się z lekka czerwona, od tarmoszenia moich policzków, jak i od spojrzenia Dragona, którego za wszelką cenę starałam się uniknąć. Jednakże wiedziałam, że w końcu nadejdzie chwila, w której będę musiała się z nim zmierzyć.
— Mamo, wystarczy — jęknęłam, chwytając ją za nadgarstki, aby odciągnąć jej dłonie od mojej twarzy. — Co tu robisz tak wcześnie? — zapytałam, gdy moje policzki zostały w końcu oswobodzone.
— To dzięki Dragonowi — mama spojrzała w jego stronę, przez co i moje oczy niechętnie powędrowały w tą samą osobę.
Ich ciemność próbowała stłumić szalejące w nich uczucia, które pragnęły wydostać się na wierzch. Dragon nic nie powiedział, jedynie zacisnął szczękę, przez co jego mięsień delikatnie drgnął.
— Miałam się przejść, ale zobaczyłam go, pomachałam, i tak się stało że mnie podwiózł. Myślałam, że też go zaprosiłaś, ale był zaskoczony gdy powiedziałam mu o dzisiejszym wieczorze — mama dyskretnie zerknęła w stronę Dimy, którego nie miała jeszcze okazji poznać.
— Myślałam, że Dragon będzie zbyt zajęty żeby przyjść.
Na wydźwięk mojej odpowiedzi uniósł brew, jednak wciąż milczał, a milczenie z jego storny nie wróżyło niczego dobrego, i nie trzeba było być wróżką, aby wiedzieć, że ten wieczór będzie czymś, o czym będę chciała zapomnieć.
— To jest Dima — wskazałam na blondyna, na co podszedł, by następnie uścisnąć dłoń mojej mamie.
— Miło mi panią poznać — uśmiechnął się ciepło w jej stronę, a mama z lekka się uśmiechnęła.
— Isabel.
W powietrzu można było wyczuć niezręczność, którą szczerze nienawidziłam, jednak moje umiejętności kulinarne, a raczej ich brak w tym momencie był ocaleniem, gdyż ciszę, przerwała woda, która właśnie wykipiała z garnka.
Mama pomogła mi ugotować na nowo makaron, gdyż wcześniejszy został rozgotowany. Rogaliki z czekoladą zostały już wyjęte z piekarnika, i dzięki Bogu chociaż one ocalały, przez co jako pierwsze zostały podane do stołu, przy którym siedział Dragon z Dimą. Momentami zerkałam na nich przez ramię, aby dostrzec, iż cicho o czymś rozmawiają.
W tym momencie wolałabym wyskoczyć przez okno, niż usiąść przy jednym stole z tą dwójką, dołączając do tego moją mamę, która zje każdego z nas wypytując o wszystko, co tylko będzie chciała wiedzieć.
— Dlaczego nie zaprosiłaś Dragona?
No i zaczyna się... Wiedziałam, że mama nie kupi wcześniejszej odpowiedzi, której jej udzieliłam. Zaskoczona spojrzałam na nią, nakładając perfekcyjne ugotowany makaron na jeden z talerzy.
— Mamo...
— A ten blondyn? — ściszyła głos, unosząc z lekka brew. — Co to za chłopak?
— Kolega.
— Kolega — powtórzyła, bez krzty ciepła, jaki zawsze zdawała się w sobie mieć.
— Co złego jest w Dimie mamo?
— Nie znam go — wzruszyła ramionami. — Wygląda na dobrego chłopaka — odpowiedziała, patrząc to na mnie, to na moje dłonie, które właśnie nakładały kolejną porcję na talerz. — Jednak obawiam się, że to tylko powierzchowne.
— Co masz na myśli?
— To, że jest blondynem.
Moja dłoń zastygła, a twarz ukazała szok gdy spojrzałam na mamę.
— Mamo, o czym ty mówisz? — niemal prychnęłam, gdy ta pokiwała palcem w moją stronę.
— A o tym, że nie jestem przekonana do blondynów.
— Ale do wytatuowanych brunetów już tak?
Mama zerknęła w stronę stołu, przy którym siedzieli mężczyźni lekko się uśmiechając.
— Ten brunet przynajmniej nie udaje, że jest złotym chłopcem.
— Dima też go nie udaje, mamo. Poza tym tak jak wspomniałaś, nie znasz go.
— Masz dobre serce kochanie, i nawet nie wiesz jak jestem z tego dumna. Jednak nie daj go sobie odebrać, i zdeptać.
Gdyby tylko wiedziała, kto miał moje serce, i duszę, którą na zmianę ściskał i deptał, by następnie ponownie zacząć pielęgnować, aby nie zniszczyć jej doszczętnie. Gdyby tylko miała pojęcie, o kim właśnie mówiła.
Byłam niesamowicie ciekawa jak wtedy postrzegałaby Dragona, a jak Dimę? Z jednej strony totalnie nie rozumiałam, dlaczego Dima aż tak bardzo nie przypadł jej do gustu. Gdybym spotkała tych dwóch mężczyzn w tym samym momencie, blondyn byłby pierwszym człowiekiem, któremu zdołałabym zaufać.
— Dima jak każdy ma swoje demony, jednak jest dla mnie dobry. Naprawdę mamo.
Mama chwyciła dwa talerze, jednak nim ruszyła aby podać je do stołu, powiedziała cicho;
— Ten olbrzym zdobył moją sympatię, bo to co w nim dobre, skrywa dla kogoś kto będzie wart tego wszystkiego i wiem, że gdyby mnie zabrakło, byłby tym, który zrobiłby wiele aby zapewnić ci bezpieczeństwo. Twój tata też taki był.
Makaron prawie wpadł mi na podłogę, co mama zdołała zauważyć i posłała w moją stronę spojrzenie, którego nie byłam w stanie odczytać.
Gdy wspominała o tacie, zawsze mówiła ciepło, z uczuciem. Ale nie wiedziałam, czy porównując go do Dragona nie poszła o krok za daleko.
— Idę nalać jeszcze wina — dodała, rzucając mi znaczące spojrzenie.
Nie miałam pojęcia co Dragon powiedział mojej mamie, jednak wiedziałam, że ktoś zabawia się moją laleczką Voodoo, i świetnie się przy tym bawi.
Dragon do perfekcji zagadywał moją mamę. Oczarowywał ją, jakby miała być jego dzisiejszą zdobyczą, jednak mimo wszystko mama poświęcała czas również mi, jak i ku mojemu zaskoczeniu Dimie. Ulżyło mi, że robiła wszystko aby pokazać się z jak najlepszej strony i poznać go, bez powierzchownego oceniania.
— A więc Dima — zaczęła moja mama — Skąd jesteś? — zapytała, na co oczy Dragona powędrowały w stronę blondyna.
— Z Rosji — odpowiedział, jednak w jego głosie dało wyczuć lekkie spięcie.
Mama nerwowo poruszyła się na krześle, upijając lampkę wina, która kupiła w drodze na kolację.
— Oo to bardzo daleko. Co się przywiało do naszego Grand City?
— Praca proszę pani.
— Pracujesz razem z Dragonem?
— Zgadza się.
— Czyli wszyscy jesteście wspólnikami? — zapytała mama, zerkając na każdego z nas.
— Tak — odpowiedziałam za Dimę, jak i Dragona.
— Cindy tak właściwie dostała awans — zaczął Dragon, na co momentalnie uniosłam na niego spojrzenie i kopnęłam go pod stołem w łydkę.
Walczyłam z dłonią, która miała ochotę zamachnąć się każdym naczyniem w pobliżu mnie, wprost w jego twarz, na której malował się delikatny, jak i cwaniacki uśmiech.
Jeśli świętowaliśmy zostanie pokojówką w jego domu, to było to świetnie przebranżowienie się z pracy w firmie, do składania sukienek Rosity, jak i wycierania popiołu z cygar Dragona.
— O matko słońce dlaczego nic nie mówiłaś?!
Może dlatego, że nie miałam o tym nawet pojęcia — odpowiedziałam w myślach.
Dzisiaj z pewnością zbiję jakąś lampę na głowie tego cwanego buraka.
— To świetnie! — mama z zaskoczenia otworzyła szerzej oczy, unosząc z lekka lampkę wina ku górze. — W takim razie za awans!
— Mamo, daj spokój...
— Za awans słońce!
Wraz z mamą uniosłam lampkę wina. Dragon z Dimą pili wodę. Zakładałam, że powód był ten sam: oboje byli kierowcami.
— Dima, tak właściwie to gdzie dokładnie się urodziłeś? — zapytała, patrząc z napięciem na Dimę, który starał się z całych sił być uprzejmy dla mojej mamy.
— Mikhaylov.
Mama upiła kolejny łyk wina, przyglądając się Dimie.
— Może więcej rogalików? — zapytałam, posyłając jej znaczące spojrzenie.
Cokolwiek chodziło jej po głowie, nie byłam w stanie zrozumieć co sprawiło, że zmieniła się nie do poznania. Mama nigdy taka nie była wobec żadnego z moich znajomych, czy nawet pierwszego chłopaka.
— Właściwie to będę się zbierać — mama posłała przepraszający uśmiech, dopijając ostatni łyk wina. — Tylko pomogę ci tu troszkę posprzątać.
— Nie mamo, nie trzeba — wstałam razem z nią, zabierając od niej talerz. — Nie mam tu zbyt wiele do ogarnięcia, poza tym...
— Ja jej pomogę — wtrącił Dragon, na co z zaskoczenia rozchyliłam usta. — Dima panią odwiezie.
Moje dłonie zacisnęły się w pięść, próbując dać upust złości która stopniowo we mnie narastała. To, że Dima miał odwieźć moją mamę, oznaczało tylko jedno — że, nie muszę w tym momencie sprzątać talerzy, bo wszystkie przydadzą mi się do celniejszego rzutu.
Mama posłała w stronę Dimy znacznie cieplejszy uśmiech, przez co nieco się zmieszałam. Już nie wiedziałam, czy powinnam się martwić o to, że nie wyceluję w Dragona, i będę musiała z nim tu zostać sam na sam, czy też o Dimę, który będzie odwoził moją mamę, która ewidentnie nie była dziś w dobrym nastroju.
Albo Dragon rzucił na nią jakiś czar, albo działo się coś, czego totalnie nie potrafiłam zrozumieć.
Mama po dziesięciu minutach wyszła z Dimą, z którym nawet się nie żegnałam, gdyż wiedziałam, że za chwile tu wróci. Niebieskie tęczówki rzuciły mi krótkie spojrzenie, mówiące abym na siebie uważała, a gdy tylko oboje zniknęli za drzwiami, atmosfera zgęstniała.
Powietrze było na tyle gęste, że mogłam ciąć je nożem. Dragon jak gdyby nigdy nic usiadł na krześle, a ja momentalnie podeszłam do stołu i opierając się rękoma o blat, pochyliłam się z lekka w jego stronę.
Teraz ciemność, która obezwładniała jego tęczówki, zaczynała powoli rozświetlać złość. Były to drobne iskry, lecz wiedziałam, że w końcu z tych iskier wybuchnie pożar, przed którym trzeba będzie w uciec.
— Dlaczego to zrobiłeś?! — warknęłam, próbując nie oderwać spojrzenia od jego przystojnej twarzy.
— Co takiego zrobiłem? — zapytał nad wyraz spokojnie, unosząc z lekka swoją ciemną brew.
— ''Co takiego zrobiłem?'' — zacytowałam kąśliwie jego słowa, chwytając powoli za talerz. — Wykorzystałeś moją mamę! — głos zadrżał mi ze złości, i nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia uniosłam brudne naczynie.
— Nie radzę.
— Mam w dupie co mi radzisz, a czego nie — syknęłam, i cisnęłam talerzem tuż obok jego głowy.
Naczynie uderzyło o ścianę, tuż przy drzwiach wyjściowych, rozbijając się na drobne kawałeczki. Spudłowanie było celowe. Byłam zbyt blisko, by nie trafić i Dragon doskonale o tym wiedział. Byłam też wściekła, lecz nie na tyle, by zabić go na tym krześle.
Kącik Dragona z lekka się uniósł, a głowa pokręciła w niedowierzaniu. Nad nami w tym momencie pojawiały się ciemne chmury i zaledwie sekundy dzieliły nas od ulewnego deszczu, jak i piorunów, które będą w nas ciskać.
— Uciekaj princesa — powiedział chłodno, wygodnie rozsiadając się na krześle. — Bo kiedy wstanę, nie będę tak łaskawy jak ty.
— Jesteś psychopatą — warknęłam, chwytając za nóżkę kieliszka.
Dragon po owych słowach wstał na równe nogi, jednak nie ruszył w moją stronę. Przystanął, gdy tylko podniosłam na wpół pełne naczynie, i chlusnęłam mu w twarz jego zawartością.
Później zarejestrowałam jedynie pojedyncze obrazy, takie jak wycieranie twarzy dłonią przez Dragona, jak jedno machnięcie ręką, a cały stół, łącznie z zastawą runął na ziemię, roztrzaskując wszystko co się na nim znajdowało oraz silne przerzucenie mnie przez ramię.
Teraz leżałam z nim na kanapie. Wisiał tuż nade mną, zasłaniając swoją sylwetką całe pomieszczenie. Siłowałam się z nim, próbując zepchnąć go z siebie. I mimo, iż ewidentnie chciał wygrać, nie przygniótł mnie swoim ciężarem.
— Bardziej wolę określenie socjopata.
— A ja wolę, żebyś nie wykorzystywał mojej mamy przeciw mnie!
Po kilkusekundowym szarpaniu się, Dragon chwycił moje nadgarstki, i umieszczając je nad moją głową, skutecznie je unieruchomił. Ciężko dyszałam, podczas gdy jego twarz zdobił ten sam uśmiech, który jeszcze chwilę temu widziałam, gdy siedział przy stole.
— Szkoda, że nie podzielasz sympatii twojej mamy.
— Szkoda, że wykorzystujesz Dimę do tego, by zostać tu ze mną sam na sam.
Kącik Dragona wciąż wskazywał delikatny uśmiech, jednak oczy mówiły całkiem co innego. I nie musiałam nic mówić, by wiedzieć, że za chwilę wybuchnie.
Pochyliwszy się nade mną ścisnął dłoń, która wzmocniła uścisk na moich nadgarstkach. Z lekka się skrzywiłam, jednak gdy tylko czubek jego nosa delikatnie smagnął czubek mojego, przymknęłam oczy, próbując odnaleźć wewnętrzny spokój.
— W tym momencie to dla twojego dobra, jak i twojej mamy to właśnie Dima ją odwozi — powiedział to cicho, spokojnie, jakbym właśnie przed chwilą wcale nie chlusnęła mu w twarz winem.
— Dla mojego dobra wyszedłbyś stąd Dragon.
Jego twarz w tym momencie znalazła się tuż nad moją. Przez kilka sekund nic nie mówił. Jedynie patrzył na moją twarz, która starała się tylko okazać złość, a nie to, że serce zaczynało bić mi w szybszym tempie, gdy tylko spoglądałam na jego twarz, tatuaże, czy oczy.
Musiałam myśleć już nie tylko o sobie, a o reszcie. Ciężko było mi się przyznać do kilku rzeczy, ale do tego, że zawaliłam sprawę z Dragonem — przyznawałam się, nawet patrząc w lustro. Nie było żadnych wątpliwości, że wszystko powinno potoczyć się inaczej. Dragon powinien mnie nienawidzić, a raczej nie mieć ze mną styczności, a tymczasem był tu ze mną. Ja ratowałam go, on ratował mnie... i teraz miałam wrażenie, że pragnie mnie przeczytać jak książkę.
Gdyby cokolwiek wiedział... Z pewnością zabiłby wszystkich na moich oczach, bym musiała patrzeć na swój największy błąd.
— W samochodzie mam dwa trupy princesa.
Czułam jak moje usta niekontrolowanie rozchyliły się, a otworzyły się szerzej w ewidentnym szoku.
— Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
— Że co?
— Wiozłeś moją mamę tutaj, mając w samochodzie martwych ludzi?! — wysyczałam ze słyszalną wściekłością w głosie.
— Wtedy był jeden, i zachowywał się naprawdę cicho.
— Ty pieprzony psychopato! — wraz z owymi słowami, podjęłam walkę, a jednocześnie próbę oswobodzenia moich nadgarstków z jego uścisku.
Dragon z widocznym uśmiechem na twarzy, zerkał to na moją twarz, która wykrzywiała się z wysiłku, jak i na dłonie, które próbowały w każdy możliwy sposób wyślizgnąć się z uścisku.
— Chciałem odmówić, ale mam słabość do obu panienek Fox.
Choć chciałam wciąż walczyć, udając, że owe słowa nie wywołały uczucia trzepoczących motyli w brzuchu, tak zastygłam, tonąc w tęczówkach, do których mimo głębokiego mroku, miałam słabość, i których jednocześnie się obawiałam, jak i nienawidziłam.
— Wiozłeś moją mamę z nieboszczykami Dragon — syknęłam. — Poza tym, nas ktoś tu przywiózł. Dima nie miał auta — zmarszczyłam brwi, upajając się momentem znikania drażniącego uczucia w brzuchu. — Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że on odwozi moją mamę twoim autem?!
— Napisaliśmy do chłopaków, jak szykowałyście jedzenie. Nie mogłem jej odwieźć swoim. Chyba, że nie miałabyś nic przeciwko.
Poruszyłam nogą, pragnąc go kopnąć, jednak jego ciało było zbyt ciężkie abym wykonała jakikolwiek ruch.
— Jakbym wytłumaczył to, że przywiozłem ją jednym samochodem, a odwiózł bym ją drugim?
W tym wypadku miał rację, jednak prędzej spłonęłabym w ogniu piekielnym, niż bym mu ją przyznała.
— Gratulację wielki umyśle — syknęłam. — Ale to nie zmienia faktu, że wiozłeś moją mamę z...
Nie dokończyłam, gdyż głowa Dragona pochyliła się niżej, a jego wargi opadły na moje. Pocałunek nie był delikatny, a zaborczy. W tym krótkim, i drobnym geście dało się wyczuć znacznie więcej, niż mogłabym pomyśleć.
— Byłaś tu z nim sama — wybrzmiał szorstkim tonem głosu, gdy tylko oderwał usta od moich.
Znów poczułam te niepokojące uczucie, które rozkwitało w moim brzuchu, gdy tylko mówił cokolwiek na mój temat. Próbowałam nie myśleć o tym, jak przyznał się do tego — że ma do mnie słabość.
Motyle zatrzepotały na owe wspomnienie, a serce uderzyło nieco szybciej. Twarz zamarła, a oddech stał się szybszy, i nieco cięższy, co zwróciło jego uwagę.
— Gdzie uśmiech, który dałaś Dimie, hy? W niego też rzucasz talerzami, i chlapiesz alkoholem prosto w twarz?
Teraz do tego wszystkiego doszły wyrzuty sumienia. Wciąż patrzyłam na jego twarz, nie mogąc znaleźć dobrego wytłumaczenia.
— Przepraszam.
Mimo, iż wiedziałam, że Dragon należał do tych, którzy zabiliby staruszkę, gdyby było to koniecznie, to i tak moje sumienie tego potrzebowało. Potrzebowało upustu, gdyż nie chciałam krzywdzić tego człowieka. Wiedziałam czego się dopuściłam, a dokładając do tego kolejne sytuację, budowałam potężny ciężar na barkach sumienia, serca, jak i głowy.
Dragon zdawał się nie być zadowolony z mojej odpowiedzi. Nie potrafiłam tego odczytać, gdyż wyraz jego twarzy stał się zimny. Nie wyglądał już na uszczypliwego, ani na takiego, którego bawiła ta sytuacja.
— Kupię ci rzutki, skoro twoje zamiłowanie się nie zmieniło — powiedział sucho, oswobadzając moje dłonie, jednak zamiast wstać, pochylił się, szepcząc do mojego ucha — Chyba że... wolisz pistolet princesa.
Dreszcz przebiegł po moich plecach. Starałam się zachować zimną krew, jednak poczułam niepokój, mieszający się z chorą ekscytacją.
— Chcesz mi kupić prezent na święta? — głos mi zadrżał, gdy nerwowo przełknęłam ślinę.
Albo obrócę to w żart, albo popadnę w paranoję, i oszaleję.
— Jeśli dostanę tym razem zaproszenie.
Jego głowa odsunęła się, by ponownie uważnie mi się przyjrzeć.
— Myślę, że przez to, jak podrywasz moją mamę, to ona zaprosi cię jako pierwsza.
Liczyłam na uśmiech, a w zamian dostałam pocałunek. Ciężki pocałunek, który miażdżył moje usta. Byłam nieco zaskoczona, i mimo dłoni które zostały oswobodzone — nie odepchnęłam go.
Przyjmowałam je, starając się iść ramię, w ramię z Dragonem. Sprzeczne uczucia walczyły ze sobą, jednak wygrywały jak zwykle te, które nie powinny. Tym razem to ja wykazałam się inicjatywą, obejmując go w pasie nogami, w reakcji czego, spotkałam się z nieco bardziej lubieżnym pocałunkiem.
Nasze wargi ocierały się o siebie, a języki przyjęły wspólny, lecz nieco chaotyczny rytm. Wplatając dłonie w jego włosy u nasady głowy, zaczynałam za nie delikatnie ciągnąć, jakbym oczekiwała że to przerwie.
Jednak nie zrobił tego, i nie byłam wcale zaskoczona. Z każdą sekundą pocałunek się pogłębiał, a z lekka szorstka dłoń, złapała za moje udo, układając nogę pod takim kątem, by być bliżej. Przyległ do mojego ciała nieco mocniej, przez co ciepło spod jego ubrań zaczynało być bardziej wyczuwalne. Po raz pierwszy od tak długiego czasu pomyślałam o tym, że chcę ściągnąć jego koszulę, i dotknąć jego skóry pokrytej tatuażami, jak i licznymi bliznami.
Dragon przegryzał momentami moją dolną wargę i przejeżdżał po niej językiem, by następnie wrócić do pocałunku. Jedna z jego dłoni utrzymywała jego ciężar, natomiast druga w powolnym tempie wsuwała się pod materiał bluzki. Niekontrolowanie westchnęłam między pocałunkami, kiedy usuwał ją pod gumkę bielizny.
Czułam jak całe moje ciało budzi się do życia, a pulsujące ciepło zbiera się w dole brzucha. W tym momencie byłam pewna, że czarne chmury nad nami zawisły, i pioruny nie strzelają w nas, a jedynie we mnie.
Gdy w końcu przerwaliśmy pocałunek, jego usta wciąż znajdowały się tuż nad moimi. Czułam jak prąd wędruje przez każdy nerw, a jego oczy chłonęły każde uczucie, które we mnie wywoływał.
— Podrywałbym inną panienkę, ale ona odrzuca moje zaloty.
Teraz czułam się jak nastolatka, która zakochała się jedynie w złym chłopcu, a nie miała pieprzoną słabość do zabójcy bez sumienia. Coś wewnątrz mnie zrobiło salto, mimo iż tego nie chciałam.
— Więc musi być z ciebie słaby podrywacz — odpowiedziałam zaczepnie.
Patrząc głęboko w moje oczy, wsunął dłoń pod bieliznę, a delikatne drgnięcie jego warg, wznieciło uczucie w podbrzuszu. Poruszyłam się niespokojnie, a ciepło rozpaliło moją szyję, zatrzymując się na policzkach. Świadomość, że widział to tak dobrze, w tym momencie mnie stłamsiła.
Zachowywałam się jak prawdziwa, niedoświadczona dziewczyna, podczas gdy Dragon sycił się tym, jak potężne uczucia we mnie rozbudzał.
Jego dłoń w końcu zniknęła pod materiałem moich spodni, jak i bielizny, a jeden z palców delikatnym, jak i powolnym ruchem, zaczął wędrować wzdłuż mnie. Głośno wciągnęłam powietrze, licząc na to, iż ostudzi rumieńce wypalające moją skórę na twarzy, jednak to jedynie wznieciło dane uczucie.
Drażnił się ze mną, błądząc palcem, by następnie zatrzymywać się na łechtaczce, i zataczać delikatnie kółka. Uniosłam biodra, które zdarzyły się z wybrzuszeniem w jego spodniach i to powinno mnie otrzeźwić, i dać znać wystarczający znak abym przestała.
— Czy to Dima? — zapytał chrapliwie, masując miejsce, przez które z moich ust wydostało sie pojedyncze, ciche jęknięcie. — Czy to Dima? — powtórzył chłodno gdy nie otrzymał odpowiedzi, napierając palcem nieco mocniej.
Pokręciłam głową, wypuszczając ciężkie tchnienie. Zaczynało mi się robić naprawdę gorąco, a wiszący nade mną Dragon, robiący to wszystko w żadnym stopniu nie pomagał.
— Więc kto aniołku?
Jego chrapliwy głos, świadczył o tym, iż z trudem zachowuje zimną krew. Jego palce zwiększyły nacisk, pocierając, jak i zataczając na zmianę kółka. Niekontrolowanie chwyciłam go za bicepsy, wbijając w nie paznokcie.
— Rycerz w zbroi — szepnęłam, z wymownym uśmiechem na twarzy.
Patrzyłam na niego spod przymkniętych powiek z głową lekko odchyloną w tył, lecz mimo to widziałam, jak mięsień w jego szczęce drgnął, co wywołało kolejną falę gorąca. Jego palce przyspieszyły, a ja gwałtownie wygięłam plecy w łuk, zamykając oczy. Jęk, który wydostał się z mojego gardła, z pewnością mógłby obudzić trupy, leżące w samochodzie Dragona.
I dopiero ten jęk uświadomił mi co tak właściwie robię. Gorąc wciąż pochłaniał moje ciało, a intensywne uczucie wywołanie przez palce Dragona pogłębiało się z każdą sekundą. Zastygłam, by następnie wyprostować się i z wielkim bólem złapać za nadgarstek Dragona.
— Stop Dragon — syknęłam.
Głos był z lekka zachrypnięty, a twarz z pewnością poczerwieniała, jednak teraz zaczynała być czerwona z innego powodu. Nie byłam już zła za to co zrobił. Za to jak wykorzystał moją mamę, i za to w jakich warunkach ją przywiózł — byłam zła na siebie.
— Masz narzeczoną Dragon — podjęłam próbę odsunięcia jego dłoni, jednak on ani drgnął.
— Rozmawialiśmy już o tym, ale widzę, że nie zmieniłaś zdania.
— I nie zmienię.
— Nic mnie nie łączy z Rositą. Nie jest do kurwy moją narzeczoną. Nie wiem, ile jeszcze razy będę musiał to powtórzyć.
— Ona myśli inaczej.
— Ty princesa też.
Powoli zaczynałam czuć jego ciężar coraz intensywniej. Ogień został opanowany, dzięki czemu skóra zaczęła stygnąć.
Zachowałam się nie jak na kobietę przystało. Powinnam od samego początku odepchnąć Dragona i nie pozwalać mu się całować. Tymczasem ja, jak nastolatka rzuciłam się na niego, jakby wcale nie miał kogoś innego.
Pozostając w tej samej pozycji patrzył na mnie, a jego spojrzenie ciążyło na mnie niczym głaz. Wiedziałam, że ta rozmowa może pociągnąć mnie na dno, gdyż powoli mnie przekonywał.
— Myślisz, że kiedykolwiek dotykałem ją tak, jak ciebie? — powiedział to tonem, który jasno sugerował mi, że jest z tego powodu zły. — Czy widziałaś pieprzony pierścionek Cindy? Nie? — odpowiedział za mnie, chwytając w dłoń moją twarz. — Zrozum, że to co mnie z nią łączy to umowa naszych ojców, której nie potwierdziłem, a nie uczucia. Między nami ich nie ma, a ona jest tu tylko i wyłącznie ze względów bezpieczeństwa, a nie dlatego, że mam w planach dać jej pierścionek.
Nawet gdybym chciała przyznać, że powoli mnie przekonuje, to nie mogłam tego zrobić. To wszystko z Rositą było dla mnie dobrym kubłem zimnej wody. Sprawy skomplikowały się tylko i wyłącznie z jednej przyczyny. Naszego pieprzonego kłamstwa.
W głowie wyobrażałam sobie sceny, jak Dragon przypomina sobie o wszystkim. Widok, jaki ukazywał mi się w głowie był wręcz nie do zniesienia. Każdy człowiek, którego znam pozbawiony tchu. Poraniona skóra, jak i karmazynowa ciecz, pokrywająca twarze, jak i ciała.
Nie zniosłabym śmierci tych wszystkich ludzi, a tym bardziej tego, że to wszystko zaczęło się od kłamstwa, które mogłam powstrzymać na samym początku.
Słowa, które wypłynęły z moich ust zakuły mnie w gardle, powodując skurcz serca.
— Powinieneś przystać na umowę Dragon. Oboje kogoś mamy i nie powinniśmy tego psuć — to pieprzone kłamstwo odbiło się echem w mojej głowie, gdyż w środku czułam jedynie pustkę.
Mięsień w jego szczęce drgnął, przez co czułam, że albo ledwo nad sobą panuje, albo właśnie intensywnie nad czymś myśli.
Delikatnie go odepchnęłam, by móc wstać. Lekki opór z jego strony był jedynie chwilowy, gdyż po chwili podniósł się, pozwalając również na to mnie.
Poprawiłam ubranie, mrugając kilkukrotnie w celu powstrzymania łez. Wypowiedziane wcześniej słowa wpuściły wewnątrz mnie truciznę, która wywoływała pieczenie. Miałam ochotę zalać się łzami i w tym momencie powiedzieć mu o wszystkim, i z pewnością gdyby tu chodziło jedynie o mnie — zrobiłabym to.
Poprawiłam nerwowo włosy i gdy miałam się odwrócić, do mieszkania wszedł Dima. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, zatrzymał spojrzenie na stole, który leżał w morzu potłuczonego szkła.
Uśmiechnęłam się z lekka w jego stronę, pragnąc zakomunikować mu, że wszystko w porządku, tymczasem on sprawiał wrażenie, jakbym go wcale nie przekonała. Zerknął na Dragona spod byka i nie spuszczając z niego oka, zapytał:
— Wszystko w porządku Cindy?
Moja odpowiedź nie zdołała nadejść tak szybko jak Dragona. Uprzedzając mnie ruszył do przodu, i łapiąc Dimę za koszulę, przysunął go bliżej siebie.
— A co miałoby niby nie być w porządku, hy?! — wysyczał, nerwowo wstrząsając Dimą.
— Dragon, przestań! — krzyknęłam, nim dopadłam do niego.
Wiedziałam, że nie rozdzielę ich tak łatwo, a przede wszystkim wiedziałam, że Dima nie uderzyłby Dragona.
— Puść go — syknęłam, wbijając paznokcie w jego biceps.
Nawet na mnie nie spojrzał. Patrzył hardo w oczy Dimy, a Dima w jego. Tym razem zamiast szarpać jedynie Dragona, próbowałam rozdzielić ich oboje. Odpychałam Dragona jedną dłonią, drugą natomiast Dimę, jednak owe ruchy były nadaremno.
To było jak pchanie ściany z muru. Byłam wściekła, ale moja złość była znacznie słabsza od przerażenia. W tym momencie nie byłam w stanie przewidzieć co wydarzy się dalej.
— Co miałeś na myśli?!
Dima zacisnął szczękę, i ku mojemu zaskoczeniu nie milczał.
— Stół — oboje w dalszym ciągu walczyli na spojrzenia, podczas gdy ja spojrzałam na wymieniony wcześniej mebel.
Rozszerzyłam delikatnie oczy, gdy Dragon wstrząsnął nim mocniej.
Dragon postawił krok w przód, wciąż trzymając Dimę za koszulę. Podczas gdy Dragon próbował zapędzić Dimę z kozi róg, ja starałam się ich nadaremnie rozdzielić.
— I myślisz, że co zrobiłem? — syknął. — Że rzuciłem nią o ten stół? — ton zabrzmiał bardziej wrogo, przez co otworzyłam szerzej oczy.
— Przestańcie! — dopiero gdy krzyknęłam, zorientowałam się jak mocno drżał mój głos. — Wyjdź stąd Dragon, proszę.
Mówiłam tak, jakbym była bez sił. Wola walki opuściła mnie, gdyż wiedziałam, że nie miałam z nimi najmniejszych szans. Jednak spojrzenie czarnych tęczówek, zgniotło mnie dziś najbardziej.
W tym momencie to ja wbijałam szpilki w swoje własne serce i sumienie. Darłam swoje uczucia na kawałeczki, jak kartkę papieru, w której źle zapisałam dane słowa.
Bijące z głębokiej czerni poczucie zdrady niemal rzuciło we mnie kamieniem. Zamrugałam, próbując się nie rozpłakać. W tym momencie chciałam go przytulić. W tym momencie widziałam wszystko, od czarnego koloru, po biały, widziałam każdą dobrą chwilę, próbując zapomnieć o tej złej. Jak próbował opanować moje demony, jak mnie chronił — w sposób, z którego nie do końca byłam zadowolona.
Teraz ten kamień turlał się po moim sercu, wgniatając je w resztki moich podartych uczuć. Dragon zrobił to o co prosiłam. Wyszedł, i czułam, że przejście przez ten próg w tej sytuacji odmieni wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top