6. Tacy jak my go nie czują.
Dobry wieczór!
Pov Cindy:
Powstrzymywałam chęć cofnięcia się i podsłuchania, o czym tak właściwie będą rozmawiać. Ściskając mocniej koszyk w dłoni, przekroczyłam próg sypialni Dragona. Przez moment zamarłam. Była zupełnie taka, jaką ją zapamiętałam.
Rozejrzawszy się dookoła, spostrzegłam to samo wielkie łóżko i lustro, w którym tak często zdołałam dostrzec swoje odbicie. Balkon, z którego uciekałam, i wejście do znienawidzonej przeze mnie do garderoby, przez którą trzeba było przejść, aby dostać się do łazienki.
Przełknęłam z trudem, podchodząc powoli do wymienionego wcześniej pomieszczenia. Poczułam skurcz w dłoni, gdy zacisnęłam ją jeszcze mocniej na uchwycie koszyka. Podmuch deja vu uderzyło w moją głowę, a zimny dreszcz zatrzymał się na dole kręgosłupa, wspinając się ponownie ku górze. Czułam zimny pot, lecz prócz tego ciężkie odmęty przeszłości.
Zapaliłam światło ledowe, które rozświetliło całą garderobę. Jej prawa strona tonęła w garniturach Dragona, natomiast lewa... lewa zdawała się być pusta.
Odstawiając koszyk na komodę, ruszyłam w głąb garderoby. Zamrugałam wielokrotnie, próbując przekonać siebie samą, że to nie sen, a rzeczywistość. Znów tu stałam, tyle że bez goniącego mnie Dragona, jak i Eleny starającej się wydostać nas obie z rąk potwora, którym zdawało się, że już nie był.
Bo tak właściwie już nic, nie było jak dawniej.
Fala zdenerwowania uderzała ze zdwojoną siłą, gdy chwyciłam za swoją dawną szufladę, i ją odsunęłam. Dawna bielizna wciąż się w niej znajdowała, jednak nie pamiętałam czy pozostała nietknięta. Moje oczy momentalnie zlustrowały róg szuflady, w której schowałam przeprosinowy prezent dla Dragona.
Przełknęłam z trudem, po czym drżącą dłonią odgarnęłam warstwę bielizny, by zobaczyć pod nią pudełeczko. Automatycznie kącik moich ust z lekka drgnął, gdy zrozumiałam, że nikt tu tak naprawdę nie zaglądał, nawet sam Dragon, co zdołało wprawić mnie w zaskoczenie.
Chwyciłam je w dłonie. Było niewielkich rozmiarów. Jego czarny kolor, ozdabiała złota wstążka, w którą został zapakowany. Pamiętałam wieczór, w którym powiedziałam Dragonowi zbyt dużo. Wiedziałam, że w głębi siebie, i na jakiś swój popaprany sposób kochał własną mamę, a ja tego wieczora poszłam o krok za daleko.
Choć nie powinnam, tak delikatny, jak i nostalgiczny uśmiech utrzymywał się na mojej twarzy, gdy przypomniałam sobie znaczenie tego prezentu. Fabio musiał się naprawdę wysilić, aby go znaleźć, i jeśli miałam być szczera, nie wiedziałam jak to zrobił.
Już chwytałam za wstążkę, aby odpakować zawartość, jednak wtem usłyszałam trzask drzwi od gabinetu Dragona. Drgnęłam w miejscu, i pospiesznie schowałam pudełko, ponownie zakopując je pod bielizną. Zamknęłam szufladę i popędziłam w stronę koszyka ze środkami czystości. Jeśli wejdzie tutaj Dragon, nie może wiedzieć, że gdziekolwiek szperałam, doskonale pamiętałam, iż tego nienawidził, z kolei jeśli chodziło o Rositę, nie chciałam aby wtykała nos w nieswoje sprawy.
Po zaledwie dwudziestu minutach wyszłam z sypialni Dragona, do której finalnie nikt nie przyszedł. Nie było zbyt wiele do sprzątania, gdyż należał on do tej grupy mężczyzn, którzy nienawidzili nieporządku.
Chcąc, czy też nie, zajrzałam do pokoju Rosity, u której jak się spodziewałam nie było zapchanego odpływu — a nawet gdyby był, nie ruszyłabym palcem aby cokolwiek z tym zrobić. Natomiast w przeciwieństwie do Dragona miała porozrzucane sukienki po podłodze, a na mojej dawnej toaletce pełno kosmetyków znanych marek, o których mogłam jedynie pomarzyć.
Z zagryzionymi zębami posprzątałam co należało, obiecując sobie, że następnym razem nie popuszczę jej, jeśli spróbuje w taki sposób mnie upokorzyć.
Czułam drobną ulgę po tym, jak wyszłam z jej pokoju, schodząc na sam dół. Wiedziałam, że nawet pracując codziennie nie odpłacę się Nero za to co dla mnie zrobił, jednak chciałam choć w drobnej mierze odwdzięczyć się, i pomóc w domu.
Po południu zadzwoniła do mnie mama. Była znacznie promienniejsza, odkąd ból nogi przestał jej dokuczać. Ucieszyłam się, gdy tylko usłyszałam anielski głos. Jak zawsze był ciepły, co przypominało mi o momentach, których nigdy nie chciałam wypędzać z mojej głowy, gdyż to jedynie one starały się mnie czynić lepszym człowiekiem.
Jednak gdy wspomniała o tym, iż chciałaby mnie odwiedzić, uśmiech mi zrzedł. Alex co prawda miała tutaj swoje mieszkanie, jednak w dalszym ciągu nie zdołałam donieść tam rzeczy, aby wyglądało na to, że pomieszkujemy tam razem.
Jednak jak na mnie przystało zgodziłam się, licząc na to, iż Alex pomoże mi w przeniesieniu tam kilku drobiazgów. Po zakończeniu rozmowy przeglądałam pocztę, czekając na maila od firmy, która chciała podjąć ze mną większa współpracę. Jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi zwrotnej.
Westchnęłam ciężko, i biorąc przykład z Alex, zaczęłam przeszukiwać internet w poszukiwaniu drobnych prezentów. Zbliżały się święta, i choć mój budżet nie pozwalał mi na zbyt wiele, tak postanowiłam, że postaram się znaleźć drobne upominki dla swoich bliskich.
Prezent dla mamy znalazłam najszybciej. Była ogromną fanką ciepłych szlafroków, swetrów, czy narzutek, a świąteczny szlafrok w stylu ''Grincha'' był dla niej idealnym wyborem. Z kolei Alex, kochała makijaż, i doskonale wiedziałam, jak często polowała na błyszczyk, który teraz był na promocji.
Jednakże, gdy tylko zobaczyłam reklamę naszyjnika, zrezygnowałam z wcześniejszej pozycji. Był droższy, ale nawiązywał do przeszłości mojej — jak i Alex. Kliknęłam w ofertę, zachwycając się widokiem naszyjnika wykonanego ze stali chirurgicznej, która imitowała złoto. Wisiorek przedstawiający pszczółkę był delikatny, tak samo, jak i jego łańcuszek. Nazywała mnie tak, gdy pracowałam jeszcze w barze u Boba, jak i w momencie gdy chodziłyśmy do szkoły.
Prezent dla Nero był czymś gorszym, jednak w końcu doszłam do tego, co mogłoby mu sprawić radość. Płyta Pitbulla nawiązywała do momentu, w którym śpiewał jego piosenkę po pijaku, a sweter z reniferem, którego nos, jak i rogi pokryte światełkami świeciły się, miały być wspomnieniem tego, jaki był kiedyś. Znacznie weselszy i pełen życia blondyn zgasł, przytłoczony nadmiarem obowiązków, które należały do Dragona.
Byłam pewna, że nikogo tak naprawd nie spotkam w te święta. Cała ich grupa z pewnością spędzą je razem, a ja raczej nie widziałam się w tym gronie. Tym bardziej wraz z Rositą. Liczyłam bardziej na święta z Alex oraz mamą, dlatego też nie wiedziałam, czy muszę szukać coś dla każdego. I nawet gdybym chciała, tak musiałam uważać na swój budżet, który jedynie chwilowo został odbudowany.
Po trzech godzinach poszukiwania prezentów zwątpiłam. Nie byłam najlepszym Świętym Mikołajem. Nie dość, że byłam biedna, to do tego kreatywność w ostatnim czasie upadła na ziemię, i o dziwo nie potrafiłam jej znaleźć, by odzyskać z powrotem.
Alex jedynie wysłała mi wiadomość, że nie da rady do mnie wpaść, ponieważ nie czuła się najlepiej. Przygryzłam wargę, gdy poczułam zakłopotanie. Mama miała zamiar mnie niebawem odwiedzić, i jeśli wszystkiego nie przygotuję, a ona będzie chciała zrobić mi niespodziankę — nie wywinę się z tego tak łatwo.
Mama nie wiedziała o tym, że tu mieszkam, i nie chciałam aby to do niej dotarło. Gdyby dowiedziała się o czymkolwiek co było związane z Dragonem oraz z naszą przeszłością, z pewnością nie wybaczyłaby sobie tego. Obwiniałaby się o wszystko i mogłaby powiedzieć rzeczy, przez które Dragon mógłby jej coś zrobić.
Ja:
Potrzebujesz czegoś?
Alex:
Chęci do życia, i braku Samuela obok.
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym wstukałam w klawiaturę:
Ja:
Ciężko być dla ciebie pomocnym...
Alex:
Wierzę w twoje siły, pszczółko.
Ja:
Poproś Jaszczura, on na pewno coś wykombinuje.
Alex:
Ty nawet nie musiałabyś prosić. Wystarczyłoby jedno spojrzenie, a cały świat miałabyś u stóp.
W momencie gdy moje oczy zapiekły, zorientowałam się, iż przestałam mrugać, a usta rozszerzały się w lekkim uśmiechu. Przez głowę przeszła mi jedna myśl. Mogłam zawsze to sprawdzić, i pomóc Alex, chociaż z drugiej strony, spędzenie czasu sam na sam, z synem Lorenzo nie wydawało się być dobrym pomysłem.
Przez kilka następnych minut biłam się z myślami, tocząc wojnę z wszystkimi ''za'' i ''przeciw''. Mogłam w końcu upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Ja:
Wiesz gdzie mogę znaleźć Samuela? Albo masz do niego jakiś kontakt?
Alex:
Niestety nie.
Westchnęłam ciężko.
Ja:
Zobaczę co da się zrobić. Ale niczego nie obiecuję.
Alex:
Jesteś wielka, pszczółko.
W jej oczach może i byłam wielka, ale gdy tylko stanęłam ponownie przed drzwiami do gabinetu Dragona, dłonie niemiłosiernie mi się spociły. Zagryzałam wargę, układając w głowie odpowiednie słowa. Zaczynałam dzień od tego miejsca, i zakończę go również tutaj.
Odetchnęłam głęboko, bawiąc się nerwowo rękami. Nie szłam tam na żadną wojnę, jednak czułam, że spotkanie z tymi czarnymi oczami będzie dla mnie ciężką walką. Od momentu powrotu z Hiszpanii były znacznie bardziej przenikliwe. Starał się nimi zaglądać jeszcze głębiej niż zwykle. Wpatrywał się długo i intensywnie, przez co niepokój wzrastał znacznie szybciej.
Z ciężkim biciem serca wytarłam spoconą dłoń o bluzkę, po czym chwyciłam za klamkę nie kłopocząc się z pukaniem. Nie robiłam tego, gdyż chciałam pokazać Dragonowi jak bardzo irytowało mnie, gdy on również wchodził bez uprzedzenia. W głębi duszy, miałam nadzieję, że nie zastanę tam żadnego obrazu, który mógłby mi się przewijać przez następne kilka dni.
Moje serce nieco się uspokoiło, gdy dostrzegłam jak odchylony na oparciu fotela przeglądał coś na ekranie. W jednej sekundzie zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy siedział tutaj cały dzień. Dragon jedynie zerknął na mnie, by ponownie wrócić spojrzeniem do monitora. Nie kłopotał się z tym aby skarcić mnie za to jak tu weszłam, choć czułam, że chciał to zrobić.
— Czymże zasłużyłem na tę wizytę? — zapytał prześmiewczo, na co wywróciłam lekko oczami.
— Mam sprawę.
Starałam się brzmieć beznamiętnie, i chłodno, zupełnie tak, jakby moje dłonie nie pociły się na samą myśl wejścia tutaj, a moje serce na dudniło jak po przebiegnięciu maratonu.
— Masz sprawę do mnie? — zapytał, wciąż wpatrując się w ekran.
Środkowym palcem wciskał prawą strzałkę na klawiaturze, a oczy uważnie śledziły obraz, bądź tekst, który mógł mieć przed sobą.
Nie pytałabym o to Dragona, gdyby Nero był w domu. Zanim weszłam tu na górę, moją pierwszą myślą był właśnie on. Jednak brak jego obecności, i odzewu gdy dzwoniłam i pisałam, zmusił mnie abym przyszła do faceta siedzącego za biurkiem.
— Chciałam zapytać o pozwolenie.
Dragon w końcu oderwał spojrzenie od monitora, kierując uwagę ciemnych tęczówek na mnie. Uniósł brew, czekając na dalszą część mojej wypowiedzi.
— Chciałabym zapytać o wypożyczenie jednego z twoich goryli. No w sumie może nie od razu taki goryl, ale myślę, że warto zapytać.
— Do czego jest ci potrzebny jeden z moich goryli, bądź nie goryli?
— Mam sprawę do załatwienia.
— Jaką?
Podeszłam bliżej, próbując powstrzymać odruch, w postaci nerwowego wykręcania dłoni.
— Muszę przenieść kilka rzeczy.
— Cindy chyba nie zamierzasz bawić się w kotka i myszkę. Powiedz wreszcie, o co ci kurwa chodzi?
— Wiesz co? Mogłam to zrobić bez pytania, i nawet byś się nie dowiedział.
Oczywiście, że mogłam. Gdybym tylko wiedziała gdzie mógł się znajdować Samuel, albo gdyby Nero odebrał telefon. Jednak mimo wszystko na uwadze miałam to, iż był synem Lorenzo, a przez Alex nie miałam pojęcia czego mogę się po nim spodziewać.
— Co ty kombinujesz?
— Dragon — westchnęłam ciężko, po czym przysiadłam na krześle naprzeciw niego. — Przyszłam tu, żeby zapytać cię o zgodę. Gdybym coś knuła, zrobiłabym to za twoimi plecami. Czy to nie oczywiste?
Dragon zamilkł. Zmrużył z lekka oczy, po czym opuszkiem palca potarł swoją dolną wargę.
— Jestem twoim ostatnim wyjściem princessa, czyż nie?
Przełknęłam, próbując nie dać mu poznać po sobie, że ma rację.
— Ale zastanawia mnie, dlaczego tu przyszłaś z tak błahego powodu. Gdybyś poprosiła kogokolwiek o przysługę, nikt by ci nie odmówił.
— Chcę poprosić Samuela.
Dragon na moment zamilkł. Przyglądał mi się, jednak jak miał to w zwyczaju, nie okazał ani zaskoczenia, ani kategorycznego nie.
— Po co ci akurat Samuel do tej przysługi?
— Bo nie jest to nic wymagającego, a przy okazji chcę go poznać.
Dragon uniósł brew, a wyraz jego twarzy świadczył tylko o tym, iż nie przekonały go moje słowa.
— Uważasz, że zostanie z nim sam na sam to dobry pomysł?
— To młody chłopak. Nic mi nie zrobi — odparłam, poprawiając się niepewnie na krześle.
— Myślę, że nie zdajesz sobie sprawy z tego jak ciężki okres teraz przeżywa. Stracił matkę, a na domiar wszystkiego blondwłosa żmija przypałętała się i o dziwo, nie wygląda na to, jakby miała odejść.
— Tylko nie żmija — syknęłam, próbując powstrzymać resztę cisnących się na mój język słów.
— Ale myślę, że doskonale o tym wiesz, skoro przyszłaś aż tutaj — dokończył, ignorując moją odpowiedź.
— I co? zasztyletuje mnie?
— Alex z chęcią by wypatroszył.
Zacisnęłam dłonie na podłokietnikach, wpatrując się w hipnotyzujące, czarne oczy.
Gdyby ktokolwiek skrzywdził Alex, byłabym gotowa schować swoje własne sumienie pod głębokie, tony piasku i ziemi, by móc się zemścić. Jednak nie to zamierzałam powiedzieć.
— Dlatego chciałabym przy okazji postarać się z nim porozmawiać.
Widziałam, że Dragon chce coś powiedzieć, jednak w efekcie końcowym wrócił do poprzedniej czynności, rzucając suche:
— Lepiej weź kołek, na wypadek gdyby mu odbiło.
~ . ~
Następnego ranka zadzwoniłam do Alex, uprzedzając ją że wpadnę do jej mieszkania, które rodzice kupili jej na własność. Gdy tylko dowiedziała się, że zabieram ze sobą Samuela, jej głos nabrał przyjemniejszej barwy.
Przekazała mu klucze do mieszkania, a ja czekałam już przy samych drzwiach, z niewielką walizką. Próbowałam zignorować wspomnienie porannego widoku, w postaci Rosity, mizdrzącej się do Dragona, jak i jego samego, który okazywał jej dość sporo zainteresowania.
Byłam pewna, iż Samuel miał prawo jazdy, jednak gdy podjechał z nim inny mężczyzna, nieco zmarszczyłam brwi. Drzwi ze strony pasażera otworzyły się, by po chwili wyszedł z nich nieco wyższy ode mnie chłopak. Przełknęłam z trudem ślinę, patrząc na twarz, która niemalże łudząco przypominała mi Lorenzo. Ciemne oczy, brązowe włosy, które nie były kręcone tak jak te Luki, sylwetka, oraz jego dawny sposób poruszania się. Zauważyłam, iż Lorenzo po wypadku z lekka kulał, przez co nie uczestniczył już w akcjach chłopaków tak często, jak kiedyś. Na oko mógł mieć z siedemnaście, osiemnaście lat, jednak nie byłam tego w stu procentach pewna. Tak właściwie nie miałam nawet pojęcia ile miał w tym momencie sam Lorenzo.
Próbowałam to jakoś wyliczyć w głowie, gdy podszedł do mnie Samuel, wyciągając w moją stronę dłoń.
— Dzień dobry, jestem Samuel — miał przyjemny głos, jak na łobuza, jakim pisała go Alex.
— Cindy, bardzo mi miło — uśmiechnęłam się, ściskając jego dłoń.
W momencie gdy usłyszał jak mam na imię, jego przyjemny uśmiech nieco się zmniejszył, a oczy zdawały się oceniac każdy, nawet najmniejszy centymetr mojej twarzy, jak i ciała.
— Po to było ci potrzebne aż dwóch facetów? — zapytał, kiwając głową w stronę stojącej obok mnie czarnej, niezbyt dużych rozmiarów walizki. — Żeby przedźwigać jedną małą walizeczkę? Naprawdę po to musiałem wstawać tak wcześnie?
Sympatię do mnie z pewnością odziedziczył po tatusiu.
Ktoś odchrząknął tuż za mną, i wtedy oczy Samuela powędrowały w górę, tuż nade mną. W jednej sekundzie znacznie się wyprostował. Jego powieki zastygły w bezruchu, a język nerwowo zwilżył spierzchniętą, dolną wargę, gdy wpatrywał się w punkt ponad moją głową.
— Będziesz wstawać jeszcze wcześniej Samuel jeśli tego tak bardzo chcesz — głos Dragona dotarł aż pod moją skórę. Poczułam ciarki, mimo, iż nie była to nawet groźba w moją stronę.
— Daj spokój Dragon — odezwałam się, chcąc załagodzić sytuację i odwróciwszy się w jego stronę, spostrzegłam nieco zmęczone spojrzenie, przez co zmarszczyłam brwi. Bez zawahania lustrowałam jego twarz, próbując rozgryźć co się stało.
— Zanieś walizkę Samuel, i pamiętaj co ci mówiłem — posłał chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie, jednakże poza nim nie wykonał żadnego innego gestu.
— Coś się stało Dragon?
— Martwisz się? — uniósł zadziorne brew, na co szturchnęłam go w pierś.
— Mówię poważnie. Czy coś cię trapi?
Dragon niepewnie zerknął w stronę Samuela, po czym ponownie obdarzył mnie uwagą swoich ciemnych tęczówek.
— Nie martw się princesa, nie wpędzisz mnie tak łatwo do grobu — mrugnął w moją stronę, po czym dodał — Nie żartowałem z Samuelem. Jeśli coś będzie się działo, zadzwoń.
Skinęłam głową, po czym niepewnie odwróciłam się, ruszając w stronę tylnych drzwi samochodu.
Samuel ku mu mojemu zaskoczeniu, siedział z tyłu, tuż obok mnie. Skupiał swoją uwagę na telefonie, podczas gdy ja z lekka mu się przyglądałam. Nie pamiętałam Diany, lecz mogłam wyłapać drobne podobieństwa, na przykład takie, jak lekko krzywawy nos.
— Gapisz się — odezwał się chłopak, nie odrywając spojrzenia od telefonu.
— To prawda — powiedziałam, nie czując o dziwo ani krzty zażenowania.
Samuel jeszcze przez moment przejeżdżał opuszkiem palca po ekranie, by następnie go zablokować, i skupić tym razem uwagę na mnie.
Zmarszczył swoje ciemne brwi, taksując mnie z góry na dół.
— Dragon cię lubi — powiedział ściszonym, jak i z lekka niepewnym głosem.
Powstrzymałam swój uśmiech, udając zaintrygowaną jego słowami.
— Naprawdę?
— Patrzył na ciebie inaczej. I nawet się uśmiechnął.
— Więc to chyba dobry znak.
Samuel podrapał się z tylu głowy, po czym wzruszył ramionami.
— Nie wiem. Wcześniej też chyba lubił inną kobietę — zmrużył z lekka oczy, marszcząc przy tym brwi — Ale nie pamiętam jej tak właściwie, bo nie bywałem tu aż tak często. Jedyne co kojarzę, to czerwone włosy. Lubił ją, a teraz jej nie ma.
Przełknęłam z trudem na wspomnienie Eleny. Serce uderzyło mocniej, i jakby obijając się o żebra, pozostawiło za sobą bolesny ślad. Nie sądziłam, że nawet rozmowa z młodym chłopakiem, doprowadzi mnie do odmętów przeszłości. Do śmierci Eleny, i ich relacji nim poznałam Dragona.
— Szkoda, że Dragon nie przepada za Alex — dodał, gdyż milczałam przez dłuższą chwilę.
— Dlaczego tak uważasz?
— Bo to widzę. Poza tym Capo nie może pokazywać każdemu sympatii. I słyszałem jak ze sobą rozmawiali. Jestem pewny, że gdyby nie mój ojciec, Alex byłaby martwa, lub pracowałaby już jako prostytutka w klubie za to co powiedziała.
Próbowałam nie wybuchnąć, zważając na słowa Dragona odnośnie ciężkiego okresu chłopaka. Ostrzegał mnie przed Samuelem, i musiałam sobie z tym poradzić jak na dorosłą kobietę przystało, jednakże gdyby powiedział to Dragon, wiedziałam że w tym momencie rzucałabym mu się do gardła.
— A co powiedziała mu Alex?
Samuel przyjrzał mi się, po czym zwilżając dolną wargę lekko się uśmiechnął.
— Że będzie gotowa mu urwać jaja, jeśli „ją" skrzywdzi — zacytował. — Nie padło żadne imię, więc nie wiem o kogo chodziło. Poza tym słyszałem wiele. Jest z moim ojcem, a Dragon szanuje go, dlatego ta blond szmata ma jeszcze język, by mieć coś do powiedzenia.
— Wiesz, że to niemiłe?
— Niby co?
— Twoje słowa. Chciałbyś usłyszeć takie słowa o kimś z twoich bliskich? — zapytałam, zwracając się ciałem w jego stronę.
— Gdyby ktoś tak powiedział o kimś z mojej rodziny, miałby poderżnięte gardło.
Zbliżyłam nieco głowę, po czym pochylając się cicho szepnęłam;
— Ja zawsze noszę pistolet na wypadek, gdybym musiała się obronić, albo jakkolwiek zareagować — odsuwając się, moje tęczówki mierzyły się z jego, do momentu, aż ponownie opadłam plecami na oparcie siedzenia.
Okłamałam go. Nie miałam niczego w torebce. Jedynie blefowałam, aby miał z tyłu głowy, że ja również mam swoje pole do manewru.
— Grozisz mi? — zapytał, a ja nie wiedząc czemu spojrzałam w lusterko, w które już wpatrywał się kierujący samochodem mężczyzna.
— Uświadamiam ci jedynie, jak wygląda to z drugiej strony — oderwawszy spojrzenie od lusterka, ponownie spojrzałam na Samuela. — Nie odbieraj komuś szczęścia tylko dlatego, że nie jesteś wstanie odnaleźć własnego.
— Tacy jak my go nie czują.
W tym momencie nie próbowałam ukryć zmartwienia na twarzy. Samuel, był młodym chłopcem, a już zaczynał być, jak Dragon, i cała reszta. Zaczął chłonąć, i żyć tak, jak ludzie, którym często się przyglądał.
— Czujecie, a nawet bardziej. Tyle, że skrycie, Samuel.
Chłopak do końca drogi nie zamienił ze mną ani słowa. Gdy tylko weszłam z nim do niewielkiego mieszkania, odłożył walizkę na środku pomieszczenia. Zgodnie z moimi instrukcjami, umieszczał przedmioty w łazience, szafkach, oraz salonie, który łączył się z kuchnią.
Mieszkanie nie było duże. Składało się ono jedynie z dwóch małych sypialni, łazienki, toalety, oraz sporych rozmiarów salonu, który łączył się wraz z kuchnią. Przestronność, dopełniały jasne kolory, oraz lustra, które czyniły pomieszczenie większym.
— Gdzie położyć to? — zapytał, wskazując na spoczywający w dłoni kubek z Elsą, oraz bałwanem Olafem.
— Postaw w kuchni na stojaku.
Chłopak wykonał polecenie, po czym przystanął, rozglądając się po pomieszczeniu.
— Mieszkasz tu?
— Można tak powiedzieć — odpowiedziałam, układając na półkach w salonie książki. Przyjrzałam mu się przez moment, dostrzegając, iż wygląda na nieco speszonego.
— Wszystko w porządku?
— Tak — skinął głową.
— Może jesteś głodny?
— Nie, ale dzięki — nie wiedząc czemu, czułam, że coś go gryzie, jednak nie miałam pojęcia, jak mogłabym go o cokolwiek zapytać, by nie uznał tego za wścibskość, czy też atak.
Mężczyzna, który nas tu przywiózł ciągle siedział w aucie. Samuel po kilku minutach jakby się rozluźnił, gdy zaczęłam go pytać o rzeczy nie związane z Alex, Lorenzo, czy Dragonem. Rozmawiałam z nim o szkole, o jego znajomych, jak i o rzeczach które lubił robić. Dzięki temu dowiedziałam się, iż ma zaledwie piętnaście lat i przerażało mnie to, ile mroku znajduje się w chłopcu. Między wierszami dało się wyczytać, jak bardzo kochał Dianę, i jak boli go jej śmierć. To, jak podziwiał Dragona, i miał żal do Lorenzo za to, że związał się z kimś innym.
— Dziękuję za pomoc — posłałam w jego stronę uśmiech, zamykając pustą już walizkę.
Rozglądałam się dookoła, sprawdzając, czy aby na pewno nie pominęłam żadnego szczegółu. Mieszkanie miało wyglądać na zamieszkałe, dlatego trzeba było tchnąć w nie nieco w nie nieco więcej życia.
— Dlaczego to zrobiliśmy? — rozejrzał się dookoła, przyglądając się książce, która spoczywała na stoliku.
Westchnęłam ciężko, po czym powiedziałam:
— Czasami robimy dla innych głupie rzeczy, aby ich chronić i zadbać o ich szczęście.
— Tworzysz wtedy bańkę, w której żyją. Co jeśli ktoś ją przebije? Jak wtedy sobie poradzisz z niszczeniem tego pięknego i pierdolonego szczęścia, bo będziesz musiała powiedzieć prawdę? — Samuel zrobił krok w przód, a jego twarz z lekka wykrzywiała złość.
— Wtedy stawię jej czoła. To nie tak, że musisz wszystkich dookoła okłamywać, bo nie o to tu chodzi. Po prostu niektóre rzeczy dla dobra innych powinny pozostać w wyznaczonych kręgach.
Samuel prychnął, po czym schował dłonie do kieszeni.
— Pieprzenie — syknął. — To właśnie takich jak ty Dragon łamie na kawałki. Bo potraficie tylko szukać dobra w kłamstwach, którymi się karmicie.
Prawda była taka, że wywróciłabym cały świat do góry nogami, i oszukała każdego na swojej drodze, aby zadbać o dobro mojej mamy. O jej szczęście, i spokój. Samuel mógł mnie za to karcić, jednak nie robiłam tego dla siebie, a dla niej. Usłyszenie czegoś takiego, mogłoby ją zniszczyć do końca życia, a ja nie potrafiłabym jej naprawić, będąc sama złamaną.
Jednak kwestia Dragona była inna. Z każdym dniem było coraz ciężej brnąć w to, co ustalili Nero i cała reszta. Ciężar jego spojrzenia, zawsze dokładał kolejne tony na moje barki, przez co powoli się ukruszałam. Podświadomie czułam, że coś jest nie tak, i najgorsze było w tym wszystkim to, że nie wiedziałam jak mam stawić temu czoła.
Gdyby to zależało tylko ode mnie, i konsekwencje odbiłyby się na mnie... powiedziałabym mu. Potrafiłabym się pogodzić z jego gniewem, z nienawiścią do mnie, zaakceptować wszystko, jednak tu nie chodziło tylko o mnie, co komplikowało sytuację.
— Więc niech mnie łamie — odparłam, unosząc z lekka podbródek do góry.
Ale swojej mamy, nie pozwolę nikomu tknąć — dokończyłam w myślach.
Ze względu na jego młody wiek, nie chciałam poruszać tematu swojej mamy. Mogło to być dla niego bolesne, zważywszy na jego sytuację. Poza tym obawiałam się, iż będzie pytał o więcej, a ja nie miałam ochoty opowiadać mu o wszystkim od początku.
Samuel posłał w moją stronę dziwnie spojrzenie. Przechodząc tuż obok, zatrzymał się w półkroku, po czym unosząc kącik ust w niezbyt ciepłym uśmiechu, szepnął:
— A ja chętnie złamie ją, żeby przypadkiem nie uwierzyła w tą pierdoloną bańkę szczęścia z moim ojcem i Lucą. — Samuel ruszył do drzwi, jednak przystanął, nim chwycił za klamkę — Myślę, że już nie jestem ci potrzebny.
— Nie jesteś — odpowiedziałam, a na owe słowa chłopak opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samą z kolejnym ciężarem...
Nie pomogłam Alex w żadnym stopniu...
~ . ~
Z uwagą czytałam listę zakupów, podczas gdy głos Alex non stop uderzał do mojej głowy. Próbowałam się skupić, aby niczego nie zapomnieć do przygotowania ciasta, podczas gdy Alex wypytywała o wczorajsze spotkanie z Samuelem.
— Czy ten mały diabeł niczego ci nie zrobił?
— Nie Alex — odpowiedziałam nieco zamyślona, czytając ponownie listę.
— Jak się zachowywał? Był dla ciebie miły?
Zerknęłam znad telefonu, patrząc na nieco zmartwioną twarz Alex.
W tym momencie nie wiedziałam, czym mogłabym się z nią podzielić. Byłam świadoma tego, iż mogłam podzielić się z nią wszystkim, lecz gdy dostrzegłam błysk nadziei w jej oczach, przypomniałam sobie o rozmowie z Samuelem, i o tej pięknej bańce szczęścia, którą za wszelką cenę chciał przebić.
— Samuel... to ciężki chłopiec — dodałam, krzywiąc się z lekka.
— Wiedziałam. Mały gnojek — syknęła, wstając z wściekłością z łóżka.
— Alex, musisz zrozumieć jedno. On nie zdążył pogodzić się ze śmiercią swojej matki. Do tego sama widzisz, jakimi ludźmi się otacza. Może brakuje mu zrozumienia, miłości, rozmowy?
Alex chodziła w jedną, i w drugą stronę, przeczesując bezradnie włosy do tyłu.
— Ale co ja mam zrobić Cindy? On nie chce ze mną rozmawiać.
— Więc może na razie odpuść. Schodź mu z drogi, i nie próbuj inicjować rozmowy? Bądź miła, nawet jeśli on nie należy do tych przyjemnych. Złam go uprzejmością, ale nie próbuj być też zbyt potulna. Po prostu znajdź umiar słońce.
Jej niebieskie tęczówki spojrzały na mnie, i wraz z ciężkim westchnieniem ponownie opadła na łóżko.
— Naprawdę chciałabym mu pomóc sobie z tym uporać. Nie chce mu zastąpić jego mamy. Chcę być dla niego dobra.
— Jestem po twojej stronie i staram ci się pomóc. Bądź uprzejma i cierpliwa. Daj mu czas, może sam w końcu zrozumie?
Alex zagryzła wargę, po czym przymknęła oczy, wypuszczając spomiędzy warg ciężkie tchnienie.
— To będzie naprawdę ciężkie...
— Ale do zrealizowania — uśmiechnęłam się lekko, by następnie delikatnie pocałować ją w czoło. — A teraz wybacz, zapomniałam kupić jajek, a mama będzie wieczorem. Muszę wszystko przygotować.
— Dasz sobie radę?
— Jasne, że tak.
Od godziny chodziłam po sklepie. Weszłam tu tylko po jajka, by wyjść z górą słodyczy oraz sokiem pomarańczowym. Na zewnątrz czekał jeden z ludzi Nero. W dalszym ciągu obawiał się wypuszczać mnie samą, a ja nie protestowałam, gdy ktoś z nich mnie obserwował.
Byłam naiwna, ale nie do tego stopnia, by po raz kolejny się narazić. Wciąż nerwowo się rozglądałam, licząc na niespodziewane. Jednak nic się nie wydarzyło. Ekspedientka skasowała już ostatni produkt, przez co zbliżyłam telefon aby zapłacić za zakupy.
Siatka była pełna i gdy tylko chwyciłam ją w dłoń, poczułam jak ciężar spycha mnie na sam dół.
— O cholera — syknęłam, po czym spięłam mięśnie, ruszając w stronę wyjścia.
— Ciężkie co? — drgnęłam, na dźwięk głosu, który wybrzmiał tuż obok mojego ucha.
Momentalnie zerknęłam za siebie, dostrzegając uśmiechniętego Dimę, który powolnym ruchem zabierał ode mnie siatkę.
— Ani trochę — zażartowałam, bez wahania oddając mu ciężką torbę.
— Więc chyba zjawiłem się w porę.
— I z zaskoczenia.
Oboje się zaśmialiśmyi wychodząc ze sklepu ruszyliśmy w stronę samochodu.
— Dzisiaj stałeś się moją nianią?
— Zgadza się.
— Ostatnio chyba ta funkcja została ci odebrana.
— Odzyskałem ją, więc oboje chyba powinniśmy się cieszyć.
Gdy tylko oboje dotarliśmy do pojazdu, Dima skinął głową w stronę kierowcy, po czym otworzył bagażnik, wkładając siatkę do środka.
— Co się stało, że tyle czasu się nie było?
— Mamy dużo roboty. Vegas nie daje nam czasami spać — skrzywił się nieco, trzaskając klapą bagażnika.
— To dlatego wyglądacie jak zombie.
Dima prychnął, otwierając mi drzwi z tyłu.
— Dziękuję za komplement.
— Polecam się — odparłam, wsiadając do pojazdu.
Do mieszkania Alex, dojechaliśmy nad wyraz szybko. Dima ku mojemu zaskoczeniu wszedł ze mną do środka, pomagając mi rozpakować zakupy, oraz przyrządził ze mną ciasto, które niestety nam nie wyszło, jednakże cała tą katastrofę zatuszowaliśmy rogalikami z czekoladą, które właśnie piekły się w piekarniku.
— Nie wiedziałem, że pieczesz — powiedział z szerokim uśmiechem Dima, strzepując z swoich garniturowych spodni mąkę.
— Ja też nie wiedziałam — wzruszyłam ramionami, sprzątając kuchenny blat. — Ale jak sam widzisz, kucharka ze mnie marna. Mam nadzieję, że chociaż makaron ze szpinakiem wyjdzie tak jak powinien.
Dima zerknął do garnka, mieszając gotujący się z nim makaron.
— Myślę, że mama zje z zachwytem.
— Aha, czyli nie będziesz chciał spróbować? — uniosłam zadziornie brew, na co Dima pokręcił w niedowierzaniu głową.
— Nie śmiałbym się wpraszać.
— Przyznaj, że boisz się tego spróbować — zmrużyłam oczy, odkładając ścierkę na blat.
Dima uniósł dłonie w obronnym geście i nim cokolwiek powiedział, nabrałam mąki w dłoń, rzucając nią w jego stronę. Biały puch rozniósł się w powietrzu, a opadając, pobrudził podłogę, włosy, koszulę, oraz garniturowe spodnie Dimy.
Blondyn na moment zamarł, po czym spojrzał na mnie spod byka, posyłając w moją stronę ostrzegawczy uśmiech.
— Ładnie ci w białym Cindy, wiesz?
Prychnęłam śmiechem nabierając w dłoń kolejną porcję mąki.
— Tobie też blondasie.
— Nawet nie próu... — ostrzegł mnie skinieniem palca, jednak nim dokończył zdanie, kolejna porcja mąki została rzucona w jego stronę.
— Dobrze zabarykaduj się w łazience!
Powoli zaczęłam się wycofywać nie spuszczając z oczu Dimy, który zbliżał się z każdym krokiem.
Nim zdołałam się odwrócić mężczyzna dopadł mnie, i przyciągając mnie do siebie, mocno objął, wcierając we mnie resztki mąki, jaka na nim pozostała. Oboje szarpaliśmy się, głośno przy tym śmiejąc. Mąka niemal brudziła całe moje włosy, jak i ubranie, gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
Oboje momentalnie zamarliśmy w swoich objęciach, gdy zza nich wyłoniła się moja mama, a tuż za nią, postawny Dragon, którego spojrzenie unicestwiało mnie od środka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top