24. Gorzkie kłamstwo.
Dobry wieczór!🖤
Cindy:
Silne szarpnięcie, a następnie roztrzęsiony głos docierający do mojej wciąż śpiącej głowy, zaczynał powoli wyrwać mnie ze snu. Uchylając ciężkie powieki, momentalnie je zmrużyłam, gdy światło gwałtownie uderzyło w moje oczy.
— Wstawaj Cindy! — Alex wstrząsnęła mną po raz ostatni, by następnie ruszyć w stronę szafy. Skrzypiące drzwiczki, dźwięk rozpinanej walizki a następnie odgłos uderzających o jej dno ubrań, sprawiło, że z wciąż zmrużonymi oczami usiadłam na łóżku.
— Cindy nie mamy czasu!
— Alex, co się dzieje? — To jak zachrypniętym głosem zadałam to pytanie, było niczym w porównaniu do tego, z jaką siłą w moją twarz została rzucona bluza wraz z dresowymi spodniami.
— On wie Cindy. On wszystko do kurwy wie!
Podczas gdy ona pakowała wszystko do torby, ja siedziałam na łóżku, wbita w materac ciężarem słów, które właśnie wypowiedziała. "On wie"
Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego, nie w taki sposób i nie z ust Alex. Jej reakcja świadczyła jedynie o tym, że stało się to, czego obawiał się każdy z nas. Zamiast walizki, mogłam łapać w dłonie łopatę i kopać głęboki dół, bo to jedynie co mi pozostało.
— Ruszaj się! — Załzawione oczy i trzęsące się dłonie, które próbowały zapiąć przepełnioną walizkę, sprawiły że w końcu się ocknęłam. Zrywając się z łóżka, założyłam jedynie bluzę, podchodząc wprost do Alex.
— Powiedz mi wszystko — byłam równie roztrzęsiona co ona, a odgłosy dobiegające zza drzwi wcale nie pomagały w racjonalnym myśleniu.
— Nie teraz Cindy. Musimy uciekać. — Alex usiadła na walizce, ocierając mokre policzki. — Spróbuj ją zamknąć.
— Wezmę wszystko na siebie — Kucnęłam i chwyciwszy zamek, zorientowałam się, iż moje dłonie drżały tak samo jak jej.
— Nawet tak nie mów, rozumiesz?! Nie pozwoliłabym ci w tym momencie zostać z tym człowiekiem. To nawet nie diabeł, coś w niego wstąpiło Cindy, rozumiesz? On nas wszystkich pozabija.
Ledwo zdołałam dopiąć walizkę, jednak nie zważając na to, pomogłam jej wstać, po czym chwyciłam w dłonie jej twarz.
— Oddychaj Alex, nikomu nic się nie stanie.
Sama nie wierzyłam w to co mówiłam, jednak starałam się za wszelką cenę ją uspokoić. Wiedziałam jaki jest Dragon i co może się wydarzyć, gdy sam pozna prawdę, tymczasem brnęłam w to wraz ze wszystkimi ignorując to, co mogło się wydarzyć — a raczej to, co nas czekało.
— Lorenzo pakuje Lukę — Jej warga drżała, a czerwone od łez oczy lustrowały moją twarz. Moje serce na moment zamarło, a oczy wypełniły się znanym, piekącym uczuciem, które próbowałam odgonić szybszym mruganiem. Gula w gardle również zaczynała dawać o sobie znać, a całe piekące połączenie sprawiło, iż obraz się zamazał a pierwsza łza popłynęła po policzku. — On nas zabije Cindy. Wszystkich — dodała szeptem, gdy na korytarzu rozległ się krzyk Fabio.
— Ty nic nie rozumiesz Dragon!
Obie otworzyłyśmy szerzej oczy, Alex zamarła a jej dolną warga zaczęła uderzać mocniej o górną. Odruchowo rozejrzałam się po znajomym mi otoczeniu, szukając czegoś do obrony. Mógł mi zrobić krzywdę, ale nie jej.
— Macie godzinę Fabio — Warknął Dragon.
— Popełniasz błąd, nie próbując z nikim tego wyjaśnić!
— Niby czego? Że łgasz z całą resztą jak pieprzony wąż?!
— Nie zrozumiesz, póki nie wysłuchasz wyjaśnień.
— Wypieprzajcie z mojego domu, albo każdy nawzajem będzie kopał sobie doły. I to bez wyjątku Fabio.
Słowa miały drugie dno i czułam, że miał na myśli Rositę a po chwilowej ciszy, utwierdziłam się w tym przekonaniu. Momentalnie odrywając się od Alex ruszyłam w stronę drzwi.
— Cindy nie! — Usłyszałam za sobą głos Alex, lecz było za późno. Chwyciłam za klamkę a moim oczom ukazały się unoszące się w górę i w dół plecy Fabio, oraz twarz Dragona, która sprawiła, że przez moment zamarłam.
Teraz wiedziałam jak czują się ludzie, którzy spotykają go po raz pierwszy, bądź ci, którzy w jakiś sposób zaczęli wojnę nie z tym, z kim trzeba. Rozumiałam to, jak ludzie pragnęli jego szacunku, bo jego spojrzenie w tym momencie wbijało sople lodu w każdą niezagojoną ranę.
Dziwnie uczucie oplątało moją szyję, oraz brzuch a załzawione oczy patrzyły w te czarne pełne furii i zdrady. Wyglądał podobnie jak wtedy gdy znalazł mnie i Elenę w tym budynku. Czuł się zdradzony i to napędzało jego liczne demony.
— A ty Cindy, uciekaj najszybciej — lodowaty ton sprawił iż przebiegający dreszcz po moich plecach chwycił mnie za gardło. — Bo jeśli cię znajdę, to obiecuję, że będziesz zakopywać każdego z nich, patrząc im prosto w oczy.
Chciałam coś powiedzieć, jednakże moje wargi jedynie niemo drgnęły, a oczy wpatrywały się z czystym szokiem. To co właśnie się w nim obudziło, było każdym wypowiedzianym kłamstwem w jego stronę. Było moją karmą, pokutą i klątwa. Było wszystkim, na co zasłużyłam, myśląc, że jakoś go poskromię.
Zrobiłam krok w przód, jednak nieruchome ciało Fabio i jego sztywne plecy, nie pozwoliły mi ruszyć dalej. Lodowiec jakim był Dragon w każdej sytuacji już dawno stopniał. Teraz mogłam śmiało przyrównać do go wulkanu, który groził erupcją.
— Dragon... — Mój głos drżał z rozpaczy i... strachu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że się go boję.
Zawsze byłam pewna, że jest zdolny do wielu rzeczy, ale nie skrzywdziłby mnie w fizyczny sposób — teraz zaczynałam w to wątpić. Patrzenie na niego bolało, kuło i piekło. Każde z tych uczuć kumulowało się wewnątrz mnie i za żadną cenę nie mogłam ich opanować.
— Zabierz rzeczy Cindy — Głos Fabio, przedzierał się przez chaos, który zaczął panować na dole.
Wszyscy uciekali, nie tylko my...
Zapłakana Carla wybiegła nagle z sypialni. Miała na sobie koszulę nocną i szlafrok, który spadał z jej ramienia. Blada skóra, podkreślała cień padający na jej zapadniętych policzkach. Byłam pewna, że przez całą sytuację schudła jakieś sześć kilo w zbyt szybkim tempie.
— Nie wyjadę bez Nero — Mimo swych słów, trzymała w dłoni torbę, z której niechlujnie wystawały ubrania.
Dragon zastygł, jakby zapomniał o jednym człowieku, który nie był w stanie zrobić niczego. Miałam nadzieję, że to choć w drobnym stopniu zmiękczy go i zdecyduje się na rozmowę, jednak moje nadzieje, zostały szybko rozwiane jak się pojawiły. Dragon powoli odwrócił głowę w jej stronę, a następnie powiedział coś, przez co niemal ugięły się pode mną kolana.
— Więc znajdź kogoś, kto pomoże ci z tymi maszynami Carla, masz godzinę jak cała reszta.
— Nie zrobisz tego! — Wyrzuciłam zza pleców Fabio, który wciąż nie dopuszczał abym zbliżyła się chociażby na jeden krok do Dragona, a on bez słowa odwrócił się do nas tyłem i zaczął tak po prostu opuszczać korytarz jak gdyby nigdy nic. Dźwięk jego oddalających się kroków obijał się o moją głowę. Brzmiały ciężko, jakby one same miały powalić mnie na ziemię. — Dragon zaczekaj! To nasza wina, rozumiesz?! Nasza wspólna!
Ujrzałam jedynie jego potężne plecy znikające na piętrze schodów, piących się w górę, następnie twarz Fabio pojawiła się tuż przed moją, gdy się odwrócił. Jego dłonie spoczęły na moich ramionach, tym samym każąc mi spojrzeć na siebie.
— Nie ma czasu Cindy, idź się spakuj. — Niebieskie, roztrzęsione oczy maszerowały po całej mojej twarzy, a dłonie z lekka się zacisnęły.
— Nie możemy tak tego zostawić. — Powiedziała ledwo słyszalnie.
Chciałam patrzeć na Fabio, jednak ciało Carli które oparte o drzwi sunęło powoli w dół, zdołało zwrócić moją uwagę, a bolesny przy tym płacz zaczynało rozdzierać serce. Spodziewałam się czegoś ciężkiego do okiełznania, ale nie tego. Mój scenariusz bardziej opierał się na tym, że to ja mówię mu prawdę, a cały gniew jest skierowany w moją stronę, a nie w każdego z tutaj obecnych.
— Spakuj się.
— Jak się dowiedział? Kto mu powiedział? — Alex podbiegła do Carli, próbując podnieść ją na równe nogi, ja natomiast stałam nieruchomo przed Fabio, pragnąć jedynie wierzyć w to, że to koszmar z którego za chwilę się wybudzę. — I co z Nero? Jeśli jego sugestia była prawdą... to.. — Zawahałam się, przełykając z trudem ślinę. — Nie możemy go zostawić.
Fabio również podzielał moje zdanie, lecz mimo tego stał twardo przy innej wersji i nie wiedząc czemu, nie potrafiłam przekierować go na swoją stronę.
— Nie mamy na to czasu Cindy. Zabierz najpotrzebniejsze rzeczy.
Momentalnie chwyciłam go za dłoń, gdy zaczął powoli odchodzić.
— Ty to wiesz i ja też to wiem Fabio — Szepnęłam tak, by Carla nie zdołała wyłapać ani słowa.
W oczach Fabio rozgrywała się wojna, którą ciężko było mu rozegrać. Wtem przymknął oczy, po czym odetchnąwszy otworzył je z powrotem. Dziki bój został okiełznany, a lód w jego oczach niemal zgrywał się z ich kolorem.
— Rób to co powiedziałem Cindy, masz pięć minut.
Nie potrzebowałam aż tylu, gdyż to Alex zdołała wcześniej spakować w walizkę wszystko czego potrzebowałam. Teraz siedziałam na tylnym siedzeniu wraz z Alex i Luca, który płakał na jej kolanach, przykładając swoją małą dłoń do szyby. Patrzył na Samuela, który z dłońmi w kieszeniach utkwił beznamiętnie spojrzenie w nasze odjeżdżające auto.
Samuel został z Dragonem, wziął jego stronę i mimo, że Alex mi o tym nie wspomniała, usłyszałam i zbyt dobrze zapamiętałam co powiedział jej zaraz przed wyjściem z domu pogrążonym w smutku, strachu i chaosie. ''Obiecuję, że gdy on was znajdzie, będę tym którego zobaczysz po raz ostatni''.
Alex drżała, przytulając mocniej do swojej piersi syna Lorenzo, a jego brązowe loki chłonęły jej łzy, które spływały kaskadą po policzkach, ja natomiast utkwiłam spojrzenie w domu, którego w większości pochłaniała ciemność, a jedyne światło, które można było dostrzec było zapalone w gabinecie Dragona.
Niepewność ściskała gardło, a głowa podsuwała wszystko co mogłam zrobić, a czego nie uczyniłam. Przełykałam gorycz i narastającą gulę, odwracając spojrzenie od domu. Ostatnim razem również opuszczałam go w pośpiechu w strachu i z tym samym uczuciem w środku, które od siły uścisku miażdżyło moje wnętrzności. A temu wszystkiemu towarzyszył ogień i kobieta, której w tym momencie już z nami nie ma.
Starałam się nie patrzeć na przerażonego malca, który rozdarty był między pozostawieniem ukochanego brata, a taty, oraz Alex, której serce z pewnością już dawno wyskoczyło z klatki piersiowej. Samuel w tym momencie z pewnością by je katował na wiele różnych sposobów. Brał przykład z Dragona i zrobił dokładnie to, co on... zasiał w niej strach jedynie słowami.
— Co z resztą? — Zdołałam w końcu zapytać, gdy posesja i wszystko co ją otaczało zniknęło z pola widzenia.
— Fabio jest razem z Rositą i Carlą.
Zmarszczyłam brwi.
— Rositą?
Dłonie Lorenzo zacisnęły się na kierownicy, a strumień światła z lampy ulicznej padł na jego twarz, uwidaczniając mięsień drgający w jego policzku.
— Niestety.
— Myślałam... — Zaczęłam, jednak Lorenzo momentalnie mi przerwał.
— To źle myślałaś. Ktoś musi zapanować nad Carlą.
— A moja mama Lorenzo? — Serce na moment zabiło szybciej, przez co oddech przyspieszył. — Muszę jechać po moją mamę.
— Nie zrobi jej krzywdy.
Otworzyłam szerzej oczy, oburzona pewnością z jaką to powiedział. Wracając do chwili, w której patrzyłam w oczy Dragona śmiałam w to wątpić. Poczucie zdrady i wyraźna sugestia na to, aby zabrał ze sobą ciężarną Rositę i to, że mógłby odebrać życie Nero.
— Żartujesz? To moja mama Lorenzo, musisz po nią pojechać!
— Nie mamy czasu Cindy. — Syknął.
Gniew, podsycał panikę na myśl, że ktokolwiek mógłby skrzywdzić moją mamę – kobietę, która była definicją dobra i wszystkiego co kochałam.
— Zatrzymaj się, wysiadam. — Wypowiedziałam te słowa przez zaciśnięte zęby, próbując powstrzymać krzyk. Siedzący Luka na kolanach Alex był jedynym powodem, który powstrzymywał mnie przed rzuceniem się w jego stronę i wydrapaniu mu oczu.
— Cindy... — Westchnęła błagalnie Alex, którą zignorowałam.
— Zatrzymaj się. — Powtórzyłam z większym gniewem.
— Uspokój się konusie. — Syknął. — Ktoś po nią pojedzie. Nie możemy zawrócić, rozumiesz? Nie zdążymy.
Zamrugałam, próbując odgonić łzy, które pragnęły zatopić moje oczy.
— Przysięgasz? — Z jakiegoś powodu mu nie wierzyłam. Obawiałam się, że były to jedynie słowa, które miały mnie uspokoić.
— Przysięgam.
— Jeśli coś jej się stanie Lorenzo... Jeśli dowiem się, że nikt po nią nie pojedzie.. to... — Ściszyłam głos. — Przysięgam, że cię zatłukę, rozumiesz? I nie będę patrzeć na Alex, ani Lukę. — Dodałam, a nasze zacięte spojrzenia utkwiły w odbiciu lusterka.
— Masz szczęście, że oni tutaj są. Bo gdyby było inaczej...
— Stop. — Przerwała nam Alex, zaznaczając jako kolejna obecność Luki.
— A co z Nero? I Dimą? — Zapytałam z trudem.
Myśli o mamie i o tym, co widziałam w oczach Dragona, nie pozwalały mi zachować spokoju. Wierciłam się, bawiłam palcami i zagryzłam wargę na zmianę. Czułam jakby robaki oblazły moją skórę i próbowały się pod nią dostać.
— Dima wie co się dzieje i dotrze do nas sam.
Na moment zamilkł z nadzieją, że ta odpowiedź mi wystarczy – jednak nie wystarczyła.
— A odpowiedź na pierwsze pytanie?
Nasze spojrzenia spotkały się kolejny raz w lusterku, a jego brązowe oczy ukazały to samo co oczy Fabio... jedną, wielką niewiadomą. Przełknęłam z trudem, zerkając za siebie. Głowa Luki wciąż spoczywała na piersi Alex, jednak zapłakane oczy tylko mrugały, nie okazując senności.
Nie mogłam zapytać o wszystko przy Luce, był zbyt mały by zrozumieć co się dzieje, a wystarczająco nawaliłam gdy poruszyłam temat mamy. Sfrustrowana przeczesałam dłonią włosy, zagryzając nerwowo wargę.
— Tato, dlaczego Sami nie pojechał z nami? — Pociągnął nosem Luka, zastępując moje pytanie swoim.
— Ma dużo pracy. — Odparł ze słyszalnym drżeniem w głosie.
Lorenzo zawsze w moich oczach pozostanie niepohamowaną świnią, ale nie mogłam mu odebrać tego, że był dobrym ojcem dla Luki, a przynajmniej starał się nim być mimo tym, czym się zajmował na co dzień.
— A kiedy będzie miał jej mało?
— Nie wiem Luca.
— A wujek Dragon?
— Też ma dużo pracy Luca. — Tym razem to zirytowanie górowało w głosie Lorenzo, przez co spojrzałam na malucha, posyłając mu najcieplejszy uśmiech na jaki tylko było mnie stać.
— Mają dużo pracy słońce, ale jestem pewna, że na pewno się jeszcze zobaczycie.
Wiedziałam jaką wagę mają te słowa, ale zamierzałam udźwignąć ich ciężar, ponieważ wiedziałam, że zrobię wszystko aby Luca, jak i cała reszta mogła wrócić do swoich żyć bez strachu i wojny jaką rozdmuchało nasze kłamstwo i zapartość.
~ . ~
Dom do którego dotarliśmy z trudem pomieścił naszą obecną siódemkę. Czekaliśmy jeszcze na moją mamę oraz Dimę. Nie wiedziałam co moglibyśmy zrobić w sprawie Nero. Dragon miał lojalnych ludzi, jednak Fabio miał w sobie znacznie więcej empatii, którą zdobywał podczas wspólnych imprez — i tak dzięki temu miał podgląd tego, co dzieje się w danym momencie.
Nie mógł wiedzieć o wszystkim, nie mógł tak po prostu zadzwonić – gdyż nie mógł ryzykować, by Dragon się dowiedział. Dostawaliśmy skrawki informacji o tym, co dzieje się w Grand City, będąc zaledwie 6km od miasta, w domu zmarłej ciotki Fabio, który wymagał ogromnego remontu.
Skrzypiąca podłoga posiadała w niektórych miejscach ubytki. Linoleum pokrywało podłogę w łazience, jak i toalecie. Salon z czerwoną obdartą kanapą, jak i fotelami, łączył się z kuchnią, której pojedyncze szafki zaczęły trzymać się na jednym zawiasie, a dwie z nich straciły czarne, okrągłe klamki. Na górze mieściły się 4 pokoje, które zdawały się być najporządniejszymi pomieszczeniami. Dwa z nich posiadały łazienkę, a masywne łóżka, komody, oraz komody nie wyglądały aż tak odstraszająco, jak wystrój na dole.
Z każdą minutą zaczynałam tracić zmysły. Chodziłam po pokoju w tą i z powrotem, drażniąc tym samym siedzącego przy stole Lorenzo. Byliśmy sami, gdyż Alex leżała z Luką na górze, Rosita, opiekowała się Carlą, a Fabio przebywał na tyłach domu.
— Możesz w końcu usiąść na tyłku? — Warknął, nie poświęcając mi nawet chwili uwagi. Wpatrywał się jedynie w komórkę, w którą non stop stukał palcami.
— Usiądę, jak zobaczę tu swoją mamę i Dimę. — Nie próbowałam być już miła. Stres, że żadne z nich nie odbiera moich telefonów potęgował moje zmartwienie. — Nikt nie odbiera, rozumiesz? Mama zawsze ode mnie odbiera.
Lorenzo spojrzał na mnie znad ekranu.
— Cindy czy ty uważasz, że Dragon w tym momencie zajmowałby się twoją nieświadomą sytuacji mamą? Przecież wiedział, że ona nie ma pojęcia.
— Z nim wszystko jest teraz możliwe.
— Jest, ale Dragona nie bawi dręczenie kogoś słabszego.
— Myślę, że nie pogardziłby teraz moją krzywdą wiedząc, co zrobiłam.
Westchnął ciężko, odkładając telefon na blat.
— Trafiłaś w sedno. — Te słowa sprawiły, że jedzenie niemal podeszło mi do gardła. Pamiętałam co Dragon zrobił Aronowi, jeśli moja mama miałaby podzielić jego los... — Ale wyobraź sobie, że Dragon ma awersje do krzywdzenia starszych kobiet i dzieci.
Chciałam w to wierzyć, ale w dalszym ciągu coś nie dawało mi spokoju.
— A Dima?
— O niego prędzej bym się martwił.
— Myślisz, że coś się stało?
Na moment zamilkł, a po chwili zerknął za siebie jakby upewniając się, że nikogo tu nie ma poza nami.
— Zdążył Cindy, po prostu oboje wiemy dlaczego było go znacznie mniej.
— Przeze mnie... — Pytanie brzmiało jak pytanie i stwierdzenie w jednym.
— Ostrzegałem, że to się źle skończy.
— Nie możesz mi teraz tego wytykać Lorenzo. Nie byłam w tym sama. To nie tak, że robiłam wszystko by być jak najbliżej.
— Ale byłaś blisko.
Zagryzłam wargę, spuszczając na moment wzrok. Tym razem nie zamierzałam brnąć w kłamstwo. Moje milczenie, oznaczało poddanie się jak i przyznanie mu racji. Nie mogłam sprzeczać się z tym, że wiedziałam co mnie czeka, czułam jakie mogą być konsekwencje tego, gdy spałam z Dragonem, rozmawiałam z nim, czy się drażniłam.
— Daj spokój. — Fabio brzmiał tak samo, jak w momencie gdy stał twarzą w twarz z rozwścieczonym Dragonem. — Wszyscy nawaliliśmy, przestań ją obwiniać.
— Gdyby jej nie było...
— To co? — Fabio wszedł do domu, zamykając za sobą drzwi na taras. — Myślisz, że by sobie nie przypomniał?
Spojrzałam to na Fabio i Lorenzo, dostrzegając po raz pierwszy na twarzy tego drugiego kapitulację. Po raz pierwszy odpuścił, nie walczył, ani nie próbował zmieszać mnie z błotem.
Odetchnąwszy głęboko, ścisnęłam w dłoni telefon, który wciąż milczał. Ani jednego powiadomienia równało się z zerową odpowiedzią.
— Jadę po nią. — Chwyciłam z blatu stołu kluczyki, ruszając w stronę drzwi, lecz mocny chwyt wokół mojego brzucha powstrzymał dalsze kroki. W pierwszej chwili myślałam, że był to Fabio, ale później dotarło do mnie, iż były to ręce Lorenzo. — Puść!
— Nie możesz teraz wyjść Cindy.
— Też byś to zrobił. — Szarpałam się z jego dłońmi, walcząc równocześnie z bijącym sercem, które próbowało wyskoczyć z klatki piersiowej i samo ruszyć w stronę ludzi, których kochało.
— Ale wiem, że byś mnie powstrzymała, tak samo jak reszta. — To zdanie wypowiedział ciszej, jakby obawiał się, że stojący wciąż w tym samym miejscu i przyglądający się nam Fabio to usłyszy.
— Jeśli coś im się stanie, będziemy temu winni, rozumiesz? — Szepnęłam.
— Nie odłączy go od maszyn Cindy. — Odezwał się Fabio. — Nie będzie do tego zdolny. Dima niedługo powinien być.
— A moja mama? — Zapytałam, wciąż tkwiąc w uścisku Lorenzo.
— Ona o niczym nie wiedziała Cindy, poza tym on nigdy by się do tego nie przyznał, ale uwielbiał twoją mamę. Włos jej z głowy nie spadnie.
Wtedy to do mnie dotarło...
— Nikogo po nią nie wysłaliście prawda?
Lorenzo wzmocnił uścisk, a Fabio ewidentnie spojrzał na niego tak, jakby zadawał mu nieme pytanie.
— Ty kłamco! — Krzyk przepełniony żalem, był niczym w porównaniu do tego co czułam wewnątrz. Bezsilność rozrywała mnie na kawałki, a kłamstwo jakby przybrało ludzką postać i śmiało mi się w twarz.
Mój krzyk pokrył się z głośnym uderzeniem w drzwi. Lorenzo wciąż trzymając mnie w rękach momentalnie odszedł do tyłu, stając tuż przy Fabio. Kolejny dźwięk przypominający bardziej uderzenia czymś w drzwi, niż zwykłego pukania sprawiło, sprawił iż Lorenzo wypuścił mnie z uścisku, a następnie wykonał bliźniaczy ruch jak Fabio wysuwając broń zza paska.
Głośne i liczne kroki stóp dobiegały ze schodów, po których z pewnością zbiegały dziewczyny.
Wtedy czas na moment stanął w miejscu. Drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem. Pierwsze, co mogliśmy dostrzec to Dimę z uginającymi się kolanami. Poturbowane ubranie i twarz, przez którą usłyszeliśmy pisk dziewczyn, stojących na schodach.
Miał zamknięte oczy, a było to możliwe do dostrzeżenia tylko dzięki jednej stronie twarzy, gdyż jego druga strona, a dokładnie ta prawa była poparzona. Głośny świst powietrza wydostał się spomiędzy ust Fabio, Lorenzo stał jak sparaliżowany, natomiast moje usta, jak i oczy uformowały się w wielką literę ''o'' i przez moment zamarły.
Ktoś pchnął Dimę do przodu, przez co jego bezwładne i wycieńczone ciało, runęło na posadzkę, w reakcji czego moje stopy ruszyły jako pierwsze. Mózg nawet nie zdołał tego zakodować, gdy uklękłam, próbując go obrócić na plecy.
Łzy ciekły mi po policzkach, gdy usłyszałam znajomy głos, ten sam, który groził Alex nim wsiadła do samochodu.
— To ostrzeżenie od Dragona. — Spojrzałam w górę, patrząc wprost na Samuela, który posyłał swojemu ojcu szeroki, a zarazem kąśliwy uśmiech. — Lepiej biegajcie szybciej niż blondas i z dala od Grand City.
Delikatny ruch ciała Dimy, przykuł całą moją uwagę. Pomogłam mu obrócić się na plecy, a widok który pochłonęły moje oczy zmroził mi serce. Mimo chęci ucieczki, która momentalnie pojawiła się niechciana w mojej głowie, chwyciłam jego policzek, gładząc nieoszpeconą część twarzy.
— Dima... — Szepnęłam, patrząc jak z lekka otwiera jedno oko.
Słyszałam w tle rozmowy, a raczej kłótnie, jak i głośny odgłos krzyków i płaczu, jednak ja widziałam w tym momencie tylko Dimę, a ogromny ból który czułam, doskonale wiedział kto mu to zrobił.
— Nie płacz Cindy. — Odezwał się ledwo słyszalnie.
Łzy spływały mi po policzku, gdy mogłam tylko patrzeć, a poczucie winy uderzało do głowy ze zdwojoną siłą. ''Nie pomogłaś mu''
— Dzwoniłam... — Powiedziałam drżącym głosem. — Czułam, że coś się stało... — Oczy, które wypełniała uciążliwa mgła oderwały spojrzenie od poranionej twarzy Dimy i spojrzały na Samuela. — Przekaż swojemu mędrcowi, że jest pieprzonym tchórzem — Syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Zamrugałam, dzięki czemu moja ostrość się poprawiła. Mgła dała upust, gdy łza spływała jedna za drugą. Czułam w sobie gorycz i chęć doskoczenia do niego, jednak to osłabione i pokiereszowane ciało Dimy trzymało mnie na dole.
— Myślę, że niechętnie wysłucha wiadomości, ale warto spróbować.
— Uciekaj Samuel.— Warknął Fabio. — Bo w tym momencie nie jesteś u siebie.
Uniósł wyżej podbródek, posyłając wpierw uśmiech mnie, a następnie Fabio.
— Oczywiście. Gwarantuję, że będę szybszy, niż Pan leżący na ziemi.
Wtedy jakby wszystko ustalo. Ciągnące mnie uczucie w dół odpuściło, dzięki czemu momentalnie wstałam, rzucając się w stronę Samuela. Dłoń zaciśnięta w pięść uderzyła w jego usta, powodując tym samym ogromny ból. To nie byłam ja, a wściekłość, która buzowała od samego początku, gdy tylko wszystko wymknęło się spod kontroli.
Tą wściekłość zatrzymał Fabio, który odciągnął mnie od faceta, którego chciałam w tym momencie ukatrupić. Drobna stróżka krwi, cieknąca z jego wargi, zniknęła za jednym pociągnięciem opuszka palca.
— Cindy. — Słyszałam swoje imię wypowiedziane wielokrotnie do mojego ucha w celu uspokojenia mnie, jednak to nie działało. Nic nie mogło sprowadzić mnie na ziemię.
Pierwszy raz od tak długiego czasu zrobiłam to – dałam niepohamowany upust złości. Nigdy nie chciałam nikogo krzywdzić, a tym bardziej używać przemocy, lecz dziś wszystko się przelało. Kielich kłamstwa właśnie się wylał, podlewając rosnący we mnie gniew jak i gorycz.
Wtedy poczułam delikatnie dłonie, które przejęły moje rozjuszone ciało i mocno objęły.
— Nie rób tego. — Szepnęła Alex. — Ten gnojek nie jest tego wart. — Słyszałam, że sama płakała i trzęsła się równie jak ja.
Drzwi trzasnęły, pozostawiając za sobą powiew ostrzeżenia, które czuł każdy z nas. Fabio wraz z Lorenzo podnieśli Dimę, którego nogi bezwładnie sunęły po ziemi.
— Widzisz co oni mu zrobili? — Szepnęłam.
Alex skinęła głową.
— Czuję, że to moja wina... — Dodałam. — Moją winą jest to, co się wydarzyło Alex...
— To jest wina każdego z nas Cindy.
Zerknęłam na Lorenzo, którego twarz zdawała się być bez wyrazu, lecz wtedy po raz pierwszy ujrzałam zaszklone oczy i wiedziałam, że Dima nie był tego powodem, a jego własny syn, który sprawił mu ból.
Lorenzo również czuł się zdradzony...
— Nie wiem co mam robić Alex...
— Ja też...
Być może będzie mała zmiana planów dotyczących rozdziałów, a raczej tego ostatniego. Możliwe, że podzielę go na dwie części, aby nie było zbyt dużo rzeczy na raz i nie był zbyt długi, ale to okaże się w praniu! 💁🏼♀️
BUZIOLE I DO NASTEPNEGO!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top