23. To ona ją zabiła.
Cindy:
— Gdzie on jest? — Wypaliłam, do stojącego na podwórku Lorenzo, rozmawiającego z dwoma innymi mężczyznami, którzy słysząc moje pytanie spojrzeli jedynie na niego, po czym odeszli jakby wyczuwali kłopoty.
— Możesz iść dręczyć dupę komuś innemu? Jestem zajęty.
— Właśnie widzę. Normalnie nie masz w co rąk włożyć. — Zjadliwy ton był tym, którym zawsze się posługiwaliśmy.
Był moim ostatnim wyborem. Pierwszy - czyli Fabio, spał pijany w swoim pokoju, a drugim był Dima, który wyszedł nad ranem i do tej pory nie wrócił. Wysłał mi jedynie smsa, że wieczorem zaprasza na mini kolację i nawet gdyby tu był, nie miałam pojęcia czy zdołałabym zapytać go o Dragona. Zawsze czułam się dziwnie, gdy padał jego temat, a żadnym zaskoczeniem było to - że każdy nienawidził niezręczności.
— Gdzie jest Dragon? — Powtórzyłam pytanie, na co mięsień w jego szczęście drgnął. Ta reakcja nie wróżyła niczego dobrego. Podskórnie czułam, że Lorenzo nie zna odpowiedzi. — Nie wiesz tego, prawda?
Mięsień w jego szczęce drgnął, a ja już wiedziałam, wiedziałam że nie ma pojęcia gdzie przepadł. Można było zgubić komórkę, zwierze również mogło gdzieś uciec, ale na litość boską, żeby zgubić faceta wielkości góry lodowej?
— Wiem tyle co ty, Cindy.
— Na pewno wiesz gdzie był ostatnio, przecież nie mógł przepaść jak kamień w wodzie. — Syknęłam. — Ciągle gdzieś znikacie, dzieje się coś złego? Coś nie tak z Nero?
Miałam nadzieję, że tym razem schowa nasz spór do kieszeni tak jak zrobiłam to ja – chociażby ze względu na niego. Dragon nie dał znaku życia od cholernych trzydziestu dwóch godzin.
— Na pewno nic mu nie jest. Wiesz, że czasami różne sprawy się przeciągają.
Zmrużyłam oczy.
— Chcesz mi powiedzieć, że od trzydziestu dwóch godzin topi kogoś głowę w kiblu? A może każe kopać doły jakimś dłużnikom?!
— Myślę, że to drugie.
Wiedziałam, że załapał każdy z moich sarkazmów, jednak gdy odpowiedział mi tym samym tonem zdołało mnie do rozjuszyć.
— Po prostu nie chcę aby coś mu się stało Lorenzo.
Westchnął ciężko, a następnie po prostu milczał, lustrując z uwagą moją twarz.
— Pojechał na granice, gdzie coś było nie tak z towarem. Musiało go coś zatrzymać, takie rzeczy zawsze sporo trwają. — Odezwał się a reakcja na jego słowa wytworzyła się w moim brzuchu. Supeł z lekka się zacisnął, przez co przełknęłam z trudem ślinę.
Widziałam wszystko w ciemnych kolorach i wolałam to tak ująć, niż mówić samej sobie, że jest to jedynie czarny. Jeśli, ktoś zrobił Dragonowi krzywdę, a oni wszyscy tak po prostu tu stali, myśląc, że nic się nie wydarzyło – to będę pierwszą do tego by ich ukatrupić, zaraz po Nero gdy się przebudzi.
— Sprawdzimy to i dam ci znać, w porządku?
Skinęłam niechętnie głową. Nie podobało mi się to, jak wyglądała cała sytuacja, a przede wszystkim zachowanie Lorenzo. Coś było nie tak i on o tym wiedział i albo sprowadzi go tutaj sam, albo to ja pojadę go szukać.
Byłam kłębkiem nerwów. Żaden z pracodawców nie odpowiedział na moje cv, Dragona nie było kolejny dzień, przez co nie byłam w stanie spać i zachowanie każdego w domu doprowadzało mnie do stanu, w którym chciałam siedzieć jedynie w pokoju.
Przez bezsenność krzątałam się po mieszkaniu, napotykając w kuchni kilkukrotnie Rositę, pochłaniającą z lodówki same słodkie przekąski. Nikt poza mną, oraz Nero nie jadłał tyle słodyczy. Zachowywała się dziwnie i nie mówiłam jedynie o nocnym podkradaniu jedzenia. Okazywała znacznie więcej uczuć, była milsza dla Dimy i wspierała Carlę jak tylko mogła. Spacerowała z nią po ogrodzie, do którego ja nie miałam odwagi wejść ani razu.
Przypominało mi to o rzeczach, które na co dzień staram się zdusić i wcisnąć w najciemniejszy i najgłębszy kąt wewnątrz mnie. Pamiętałam, gdy te piękne róże pochłaniał ogień, podczas gdy my po prostu wraz z Eleną uciekałyśmy. Nie było tego w planach i do tej pory, nie miałam pojęcia jak to się stało. Teraz róże jakby odżyły na nowo. Ogrodnik zawsze o nie dbał, ale pamiętałam jak Dragon wspominał o swojej mamie i o tym, że kochała te kwiaty bardziej niż kogokolwiek. Nie wiedziałam o niej zbyt wiele, nawet nie pamiętałam jej imienia, gdyż Dragon niechętnie mówił o swojej rodzinie.
Zważywszy na Antonia, którego poznałam i Esther, zastanawiałam się jaka była jego mama. Rita wspominała, że była dobrą kobietą, ale dlaczego tak właściwie nie było jej tutaj z nami? Czy okazała choć odrobinę miłości Dragonowi? Czy była dla niego dobra?
Wraz z Alex leżałyśmy w salonie. Cisza spowiła każdy zakamarek domu, przez co było słychać jedynie bajkę lecącą w telewizorze. Luka spał wtulony w jej pierś. Brązowe loki rozsypały się nieco po pogrążonej również we śnie twarzy mojej przyjaciółki. Wyglądali razem cudownie i nie potrafiłam zrozumieć dlaczego Samuel nie chciał dać temu szansy.
Wpatrywałam się ślepo w latające smoki na ekranie. Luka uparł się, że chce oglądać ''Jak wytresować smoka'' i nie potrafiłam mu odmówić. W trakcie wyboru bajki, Alex posłała mi znaczące spojrzenie i doskonale wiedziałam co chodzi jej po głowie. Dragon był niemalże wszędzie.
Bezsenność dawała o sobie powoli znać. Powieki powoli opadały, gdy usłyszałam zamek w drzwiach. Nie podniosłam się, lecz gdy usłyszałam ciężkie kroki po cholernych czterech dniach odczułam ulgę. Gdy tylko znalazł się w polu mojego widzenia, zaraz za nim pojawił się również Samuel. Dragon rzucił na nas jedynie okiem i byłam pewna, iż myślał, że wszyscy śpimy. Zmrużonymi oczami patrzyłam na Samuela, którego oczy pokrywały się furią.
— Do pokoju Samuel. — Ostry ton, jakim wypowiedział jego imię wywołał gęsią skórkę na moich rękach.
Gdy oboje zaczęli odchodzić, rozchyliłam szerzej powieki, przez co dech na moment ugrzązł mi w piersiach. Samuel, równie jak Dragon znaleźli się w bardziej oświetlonej części domu, przez co czerwień odznaczała się na ich skórze, nawet na tatuażach Dragona.
Leżałam oniemiała, czując jak całe moje ciało się rozpływa. Miałam rację, coś się stało, ale świadomość, że on był cały, podtrzymywała mnie na duchu. Usłyszałam stłumione zamknięcie jednej pary drzwi i wiedziałam, że był to pokój Samuela, gdyż Dragona znajdował się na samej górze. Powoli wstałam, starając się nie budzić Alex. Przyciszyłam jedynie telewizor, ruszając wprost do jednego miejsca – jego pokoju. Każdy krok stawiałam w skupieniu, jak i ciszy obawiając się, że ktoś mnie usłyszy. Po kuchni o dziwo nie krzątała się Rosita, przez co czułam nieco ulgę, choć istniało ryzyko, że natrafię na nią na górze. Zawsze gdy byłam na najwyższym piętrze, dostawałam w twarz wspomnieniami, które nie należały do najlepszych. Żyłam tu na uwięzi, pod ciągła kontrolą i strachem, a teraz? Jestem tutaj dobrowolnie, przechadzając się po miejscu,z którego uciekłam i miałam nadzieję nigdy nie wrócić.
Szłam przez korytarz, mijając jego gabinet, pokój Eleny, aż w końcu przystanęłam przy jego sypialni. Zerknąwszy na drzwi naprzeciw, starałam się upewnić iż nie dochodzą stamtąd żadne odgłosy. Nacisnęłam z lekka klamkę, a następnie wślizgnęłam się do pokoju.
Skąpana w mroku sypialnia, wpuszczała do pomieszczenia drobny snop światła, padający z garderoby. Nie znosiłam tego miejsca. Doskonale pamiętałam jak Lorenzo próbował wyciągnąć tam ze mnie kłamstwo, jak Dragon przypiął mnie kajdankami do tej cholernej kanapy i jak spał przy drzwiach do łazienki, waląc w nie, gdy zastałam go w tamtym domku.
Mimo to ruszyłam w tym kierunku. Odgłos lecącej wody, oznajmił mi, iż Dragon musiał brać prysznic. Jeszcze niedawno walczyłam z nim o tym, by nauczył się pukać, ale tym razem była to inna sytuacja.
Wystarczyło, że przeszłam przez garderobę, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Mijając kanapę, w oczach widziałam każdą sytuację która się na niej odgrywała. Jak Dragon nurkował pod moją koszulką, jak rozmawiał ze mną na niej i to, jak przypiął mnie do niej na cały wieczór a następnie zafundował mi lodowaty prysznic.
Przymknęłam na moment oczy, oddychając nieco głębiej. Czułam, że starcie z nim w takim stanie nie będzie należeć do łatwych wyzwań. Chwyciwszy klamkę, otworzyłam drzwi. Zapach żelu pod prysznic, wypełniał całe pomieszczenie, lecz prócz niego w powietrzu wisiało coś gęstego. Zerknęłam na jego ubrania, wokół których wytworzyła się czerwona plama przez co miałam wrażenie, że śmierć stoi w każdym kącie, oglądając wszystko z boku. W końcu Dragon z pewnością dzisiaj dostarczył jej kilku nędzników i kto wie, czy ja nie byłam następna?
— Dragon? — Zapytałam cicho i niepewnie. Pot spłynął mi po plecach i nie wiedziałam, czy dlatego, że dopadł mnie stres, czy też dlatego, że zaczynało mi być naprawdę gorąco.
Nie odpowiedział. Mięśnie jego nagich ramion napięły się, gdy stał pochylony tuż nad deszczownicą. Zbliżałam się powoli, jakby bojąc się, że gdy zrobię to za szybko rozzłoszczę go. Zdjęłam przez głowę koszulkę, jak i zsunęłam z nóg spodenki pozostawiając jedynie dolną część bielizny.
Otwierając przeszklone drzwi, uderzyła mnie fala chłodu. Nienawidziłam zimnego prysznica, gdyż kojarzył się ze wszystkim co złe. Nawet jeśli rozsądek podpowiadał mi bym się wycofała, tak serce i sumienie kazało zamknąć drzwi i tak też zrobiłam.
Wytatuowane i masywne plecy unosiły się w górę i w dół, a poza odgłosem lecącej wody, nie było słychać niczego. Po raz pierwszy nie zareagował na moją obecność, nawet mnie nie wygonił i mimo iż czułam się jak nieproszony gość, to i tak zrobiłam to, co czułam.
Schylając się weszłam między jego ręce i dopiero teraz spojrzałam w dół, na wodę która z głębokiej czerwieni, zamieniała się w blednący róż i spływała w kratki odpływu. Przełknęłam z trudem, lustrując jego ręce, klatkę piersiową, a później twarz. Miał wciąż spuszczoną głowę, przez co długie i gęste rzęsy opadały na jego policzki. Siniak na prawej brwi, na której miał rozcięcie powoli rozkwitał, równie jak ten na policzku z tej samej strony.
Z zawahaniem delikatnie musnęłam opuszkiem palca zasinione miejsce, zimna woda moczyła moją twarz jak i ciało, przez co gęsia skórka wyłoniła się na całej skórze. Moja szczęka zaczęła powoli drżeć, a dolne zęby uderzały o te górne. Spiął się, jednak wiąż nie uniósł głowy. Zawsze świdrował mnie spojrzeniem na wylot i zawsze miałam mu to za złe, ale teraz jakaś dziwna część mnie tego pragnęła. Czułam się nieswojo, wiedząc, że nie ma ochoty na skarcenie mnie, czy chociażby zasugerowanie że nie powinno mnie tu być. Milczenie u Dragona oznaczało coś niepoczytalnego, coś na co każdy czający się demon chował się w najciemniejszych zakamarkach.
— Jak mogę ci pomóc? — Głos mi drżał, lecz nie ze strachu a z zimna. Lodowata woda z początku była niczym drobne kawałki szkła, które opadały na moje ciało, teraz zamieniły się po prostu w krople wody.
Wtedy spojrzał na mnie spod byka i zaczęłam karcić się za to, że mogłam pomyśleć o zatęsknieniu za jego oczami. Przełknęłam z trudem ślinę, próbując opanować szczękanie zębami. Unosząc z lekka głowę, przyglądał mi się z milczeniem, gorszym niż jakikolwiek krzyk. Stawiając temu czoła, ponowiłam swój gest. Gładziłam jego obity policzek, próbując nie zwracać uwagi na wciąż spływającą krew z jego ciała. Patrzyłam w głęboką czerń jego oczu, a nie na krew, gromadzącą się u naszych stóp.
Zamiast zadawać kolejne pytanie, czy cokolwiek mówić, postanowiłam coś zrobić. Odwróciwszy się, zmieniłam lodowatą wodę na nieco cieplejszą, chwyciłam z półki żel do kąpieli i otwierając go, wylałam zawartość na dłonie, która później wylądowała na jego ciele.
Moje dłonie błądziły po całym jego ciele, rozprowadzając pianę. Delikatnymi i okrężnymi ruchami, masowałam spięte mięśnie, wsłuchując się w coraz to szybszy oddech Dragona. Tatuaże zaczęła pokrywać nie biała, a czerwona piana, która po sekundzie ulatniała dzięki wciąż płynącej wodzie z deszczownicy. Krew powoli znikała, lecz wyraz jego twarzy pozostawał niezmienny.
Przez cały czas przyglądał się mojej twarzy, podczas gdy ja po prostu go myłam. Byłam świadoma, iż właśnie przykładałam cegiełke do zbrodni, próbując zmyć ją z jego ciała i może wchłonęłam znacznie więcej od Dragona, niż myślałam, ale on w tym momencie był ważniejszy.
— Puedes decir la verdad* — Wtedy oderwałam spojrzenie od tatuaży zdobiących jego klatkę piersiową i spojrzałam wprost w jego twarz.
Powietrze momentalnie ulotniło się z moich płuc, gdy dotarł do mnie jego ton, jak i dostrzegłam jego spojrzenie. Nie potrafiłam go odczytać. Nie wiedziałam, czy jest wściekły na mnie, czy na sytuację, która doprowadziła go do tego stanu.
Nie miałam pojęcia co do mnie powiedział i zawsze w takich sytuacjach potrafiłam obrócić to w żart, lecz nie byłam pewna czy należy tak zrobić teraz. Zawsze dało się wyczuć, gdy Dragon próbował zaczepić mnie jak kot, ale było też widać, kiedy może ugryźć jak pies. Nie potrafiłam tego zignorować, być może był w szoku i nie wiedział w jakim języku do mnie mówi. Co jeśli powiedział mi coś ważnego, a ja to zignoruję?
— Obiecuję, że nauczę się w końcu hiszpańskiego, by móc zrozumieć i odpowiedzieć w tym samym języku.
Mięsień w jego szczęce drgnął, a oczy nie przestały lustrować twarzy. Nie wiedziałam, czy to dobry znak, ale gdy odgarnął mokre kosmyki włosów z mojego czoła, jak i policzka poczułam drobną nadzieję i posłałam mu lekki uśmiech, myśląc że ostudzi to, co właśnie w nim drzemało i nie chciało opuścić.
— Wyjdź Cindy. Dzisiaj nawet twój uśmiech niczego nie złagodzi.
Wyprostowałam się, starając się być gotową na konsekwencje, które poniosę jeśli tego nie zrobię.
— Ty byś nie wyszedł.
— Ale ja to co innego.
Jego odpowiedź naprawdę mnie zirytowała, jednak starałam się nie dać tego po sobie poznać. Miałam zamiar być nieustępliwą, przynajmniej do momentu w którym nie przesadzi.
— Nawrzeszczysz na mnie? Czy wyrzucisz mnie stąd siłą?
— Uważasz, że użyłbym wobec ciebie siły? — Nachylił się z lekka, przez co jego twarz znalazła się bliżej mojej. Wciąż głowę miałam zadartą do góry, gdyż Dragon był znacznie wyższy i większy i gdyby użył siły, to on musiałby obmywać krew ze mnie.
— Uważam, że powinieneś ze mną porozmawiać.
— Doprawdy Cindy? — Po jego oczach mogłam dostrzec, że naprawde był zły. — Dobrze, więc porozmawiajmy. Ale każde kłamstwo równa się z dniem milczenia.
Wciągnęłam powietrze na myśl, iż mógłby zadać pytanie na temat przeszłości, a ja musiałabym ponownie skłamać mu prosto w oczy. Byłabym zdolna o to zagrać, ale nie kosztem wszystkich.
Widząc moje niezdecydowanie, po prostu wyszedł z kabiny, oplatając się ręcznikiem wokół bioder. Jego dezaprobata była czymś znacznie gorszym, niż to jakby podniósł na mnie głos.
— Teraz możesz wyjść Cindy, bo chyba nie chciałabyś żebym zrobił i jedno i drugie, które zasugerowałaś.
Nie zamierzałam sprawdzać jego cierpliwości. Jedyne czego chciałam to mu pomóc, jednak okazywanie jakiegokolwiek serca, kłóciło się z kłamstwem którym każdy z nas go karmił. Nie wzięłam jego groźby na poważnie, wiedziałam, że chciał abym wyszła i tak też po prostu zrobiłam.
Po cichu zamknęłam drzwi od jego sypialni, włożenie na siebie ubrań zajęło mi kilka sekund, jednak włosy równie szybko zmoczyły bluzkę, jak i spodenki. Szłam w ciszy przez korytarz, gdy nagle dobiegł mnie dźwięk z pokoju Rosity. Zatrzymałam się, wsłuchując się w to co działo się za jej drzwiami. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to odruchy wymiotne.
Nie zważając na to, że właśnie drżałam z zimna, cicho zapukałam do jej sypialni, jednak nie usłyszałam ''proszę'' a kolejną serię wymiotów. Wiedziałam, że po raz kolejny tej nocy będę zmuszona zmierzyć się z czymś nieposkromionym. Chwyciłam klamkę i po prostu weszłam do pokoju, zastając pustkę, wtedy po raz kolejny wstrząsnęły nią torsje przez co podbiegłam do łazienki.
Widok klęczącej Rosity przy muszli klozetowej wywołał na mojej twarzy czysty szok. Otworzyłam szerzej oczy, przykładając dłoń do ust, jak i nosa. Zapach, który panował w łazience przywoływał o zawrót głowy i sama miałam ochotę zwymiotować.
— Rosita?
Jej włosy spływały po jej plecach, a szlafrok nieco osunął się wraz z ramiączkiem od piżamy na jej ramieniu.
Naprawdę nie wiedziałam dlaczego to robię, ale po prostu podeszłam do niej i przykucając przy niej, zebrałam ciemne i gęste włosy w dłoń, by ich nie pobrudziła. Wtedy ujrzałam jej twarz, nieco bladą, z podkrążonymi oczami bez grama makijażu. Nie spojrzała na mnie dopóki nie przestała wymiotować.
Powoli zaczynało do mnie wszystko docierać. Nocne podjadanie, nie było zwykłymi zachciankami, a delikatność Fabio w jej stronę, również nie była przypadkowa. O mój Boże... Czy sytuacja, która wydarzyła się na przyjęciu... Czy Rosita? Czy ona...?
— Rosita? — Powtórzyłam ponownie jej imię w pytającym tonie. Ciężko oddychała, a następnie spojrzała na mnie ciemnymi oczami znad muszli klozetowej.
— Wygrałaś.
Nie zwróciła nawet uwagi na moje mokre włosy, jak i już przemoczone ubrania. Jedynie sięgnęła ręką do spłuczki, w celu pozbycia się tego co z siebie wyrzuciła.
— Nie rozumiem.
— Rozumiesz. — Nie spojrzała na mnie, jakby wstydziła się zaistniałą sytuacją. Wpatrywała się w jeden punkt przed sobą, kontynuując — I to zbyt dobrze, Cindy. Koniec jakiejkolwiek walki. To co się wydarzyło... Tego już nie ma. Nie ma mnie i Dragona i nie będzie.
Milczałam, oniemiała i jeszcze bardziej zszokowana.
— Ale jesteś ty i Fabio? — Zapytałam niepewnie, a wypowiedzenie jego imienia sprawiło iż w końcu zwróciła się ku mnie. Wyswobodziłam jej włosy, czując nagły niepokój jej bliskością.
Skinęła głową.
— I ono. — Jej uwaga trwała chwilę, gdyż ponownie wróciła do tego samego punkty.
Serce zaczęło bić mi szybciej. Stan Fabio, nie był winą jedynie sytuacją z Nero, on miał zostać ojcem. Szok, który mną zawładnął sprawił, iż oniemiałam. Nierealnym było dla mnie to, że facet, który tryskał czystą energią, związał się z wampirem, który wyssie z niego wszystko.
Czyżby o to był zły Dragon? Przez to poczułam dziwną potrzebę zapytania jej o to. Skoro byłby zły, mogłoby wskazywać to na to, że mu zależy.
— Czy Dragon o tym wie?
Pokręciła przecząco głową.
— Zabije Fabio, jeśli się dowie. I obie wiemy, że tu nie chodziłoby o mnie. Ta sytuacja może go ośmieszyć w oczach reszty i przez to Fabio poniesie za to karę i to surową.
Przełknęłam z trudem. Dragon o niczym nie wiedział...
— Nie wierzę w to, że mógłby mu zrobić krzywdę. Przecież doskonale wiesz jak jest dla niego ważny.
— Sama nie wierzysz w to co mówisz. — Zaczesała opadające włosy na jej twarz to tyłu, po czym ciężko odetchnęła.
— Nie pozwolę skrzywdzić Fabio.
Prychnęła.
— Chciałabym być w tym momencie na twoim miejscu i nie zdawać sobie sprawy z tego, co może się wydarzyć. Nie będziesz bohaterką Cindy — spojrzała na mnie z zrezygnowaniem w oczach. — Fabio będzie musiał robić za przykład przed wszystkimi a my będziemy mogły się jedynie temu przyglądać o ile nam na to pozwolą.
Nie mogłam uwierzyć w to co mówiła. Dragon nie mógłby skrzywdzić Fabio, po prostu nie mógłby.
— Nie skrzywdzi go Rosita. — Mój głos ociekał powątpiewaniem, ale również odrobiną zaciętości. — Nie w momencie, gdy wszystko jest już przesądzone.
Dragon:
Odłożyłem słuchawkę, czując dozę ulgi jaka dotarła do mojego wnętrza. Stan Nero był dobry i powoli chcieli przystąpić do jego przebudzenia. Wpatrując się w swoje dłonie wciąż widziałem krew, którą zmywała ze mnie Cindy tamtego wieczoru. Gdyby miała tylko pojęcie, do kogo ona należała...
Gdy usłyszałem co wydarzyło się podczas jej porwania, wpadłem w szał. Znałem każdy detal, nawet to jak ją potraktowali pod prysznicem, to jak na kolanach musiała iść po jedzenie i co jej zrobili. Tamtej nocy przyszedłem po nią, nie wiedząc co mogła przejść i kim dla mnie właściwie była. W dalszym ciągu nie jestem tego pewien, ale wiedziałem jedno – zemsta była naprawdę, kurewsko smaczna. Pełna czerwieni i krzyków, które wspominałem do dzisiaj. Jednak to nie ich krzyki nie dawały mi spać, a ten jeden, istotny, rozdzierający pozostałości mojej duszy – należący do Cindy. Wciąż wyobrażałem sobie jak mnie woła, a ja się nie zjawiam.
Byłem na siebie kurewsko zły, a przede wszystkim na każdego kto wiedział, a wściekłość dopadała mnie jeszcze bardziej ze świadomością, że nikt nie powiedział mi prawdy, bym mógł temu zapobiec. Jednak to zawód w stronę Cindy był silniejszy, bo milczała. Czułem, że coś się u niej wydarzyło. Pamiętałem, że nie znosiła czuć na sobie ciężaru i już wiem dlaczego – przez niego.
Dowiedziałem się wszystkiego, gdy facet którego złapali chłopaki zaczął śpiewać. Sypał nazwiskami, adresami a nawet opisywał twarze i tak dotarłem do momentu, w którym Fabio szukał Amira. Już nie musiał szperać, jego głowa wisiała w jego apartamentowcu zamiast żyrandola z brylantami, który sobie powiesił. Jednak zanim się to stało i zanim jego język spłonął na jego własnych oczach, dotarło do mnie znacznie więcej niż kiedykolwiek i ktokolwiek mógłby mi powiedzieć. Człowiek, który był w Scelcie poznał Cindy i mieli zamiar po nią wrócić i to nie dlatego, że ten pieprzony pojeb miał chorego bzika na jej punkcie. Miał bzika na punkcie pieniędzy, które słono za nią zapłacił Aronowi.
I tak teraz widniała przede mną teczka z jego nazwiskiem oraz zdjęciem, które przygotował dla mnie kiedyś Nero. Przyglądam się jej od dwóch dni, unikając każdego z domowników, gdyż nikt o niczym nie wiedział, jednak ciężko jest ukryć prawie dziewiętnasto godzinny lot do Dubaju w jedną stronę, ale wiedziałem, że nikt nie sypnie pary, póki nie pozwolę – nawet Samuel.
W teczce Arona nie było żadnej informacji odnośnie tego, że znał Cindy. Nie było słowa o tym, że zarąbałem go również ze względu na nią. Wiedziałem, że to przez niego mój ojciec nie żyje, ale nie byłem świadom, że był zamieszany w całą sprawę z Cindy.
Byłem zdziwiony, że koszula nie stanęła w płomieniach, gdyż czułem rozprzestrzeniający się ogień pod jej materiałem. Wszystko się we mnie gotowało i jeśli się tego nie pozbędę, to pozbędę się całej reszty. I tak właśnie przemierzałem ostatni stopień na schodach, gdy usłyszałem dźwięk, dobiegający z toalety na samym dole.
Przystanąłem, przysłuchując się mu i już wiedziałem, kto w niej siedzi. Podchodząc do drzwi przymkniętych drzwi z lekka je uchyliłem dostrzegając Rositę. Klęczała przy toalecie, zwracając zawartość żołądka wprost do muszli klozetowej.
Wszedłem do środka, a dźwięk moich kroków sprawiło, iż zamarła. Jej odsłonięte plecy ewidentnie się spięły, przez co przez moment poczułem się... winny? Po raz pierwszy nie chciałem jej stresować, gdyż wiedziałem, że pod jej sercem rośnie wcielenie Fabio i w przyszłości ten mały człowiek będzie siał spustoszenie, bez względu na to czy będzie to dziewczyna, czy też chłopiec.
Stanąłem obok, po czym przykucając tuż obok, chwyciłem jej włosy. Były chętniejsze do współpracy, niż te Cindy, które były wręcz nie do ujarzmienia — zupełnie jak ich właścicielka.
— To chyba coś nieświeżego, co? — Absurd płynący z moich ust sprawił, że spojrzała na mnie kątem oka.
Z trudem powstrzymała odruch wymiotny, próbując nie dać po sobie poznać, że moja obecność jej przeszkadzała.
— Nie krępuj się, przyszedłem pomóc jak prawdziwy dżentelmen.
— To nic nieświeżego i dobrze o tym wiesz. — Wycedziła, nie patrząc na mnie. Przymknęła oczy, jakby szukając w sobie jakiejś cząstki spokoju.
Czyżby Rosita była tu jedyną osobą, która postanowiła powiedzieć prawdę?
— Dobrze o tym wiem? — Powtórzyłem, na co otworzyła oczy.
— Tak Dragon. Jesteś wygrany, zupełnie jak ona. Jest tak, jak tego chciałeś. — Zmrużyłem oczy, puszczając jej włosy. — To zabawne, że ona robiła to samo. — Spojrzała w końcu na mnie szklistymi, oraz ciemnymi oczami. — Trzymała mi włosy, gdy rzygałam. Ona też wie, że wygrała, tylko jeszcze nie wie co. — Syknęła.
— Nie graliśmy w nic Rosita.
— Masz rację. Ja tylko byłam po to, by mieć dobre stosunki z moim ojcem.
— Byłaś tu dlatego, że w Hiszpanii było niebezpiecznie Rosita. Twój ojciec prosił mnie o pomoc – to ma się nijak do naszych stosunków. Był pomocnikiem Antonia, więc byłem mu coś winien.
— Oboje wiemy, że nie tylko to mnie tu sprowadziło.
Prychnąłem.
— Uważasz, że to by wypaliło?
— Uważam, że potraktowałeś to jak rozgrywkę. Dobrze czujesz się z tym, że przyglądałam się jak wasza miłość kwitła, podczas gdy ja zostałam spychana na boczny tor?
Rosita musiała mieć spaczone pojęcie ''miłości'' skoro tak nazywała moją relację z Cindy. To nie była miłość. Sam kurwa nie wiedziałem co to było. Nienawiść i złość, mieszała się z uczuciem potrzeby chronienia jej. Na samą myśl, że ktokolwiek mógłby zrobić jej krzywdę, czułem jak kostki mi sztywnieją przez zaciśnięte pięści.
W każdej kobiecie szukałem odrobiny Cindy i prawda była taka, że nie wbijała we mnie pazurów, jak próbowała to zrobić Rosita. Po prostu uwielbiałem jej serce i to jakie dla mnie było. Uwielbiałem wszystko – to jak się ze mną drażniła, jak jeździła palcami po moich tatuażach i to, jak jej pachnące włosy łaskotały moją twarz.
— Wmówiłaś to sobie Rosita i teraz snujesz scenariusze, godne tych samych telenowel, które ogląda Esther.
Po raz pierwszy zobaczyłem jej oblicze. Nie wstydzące powiedzieć się prawdy, wściekłe i pozbawione maski i nie miałem tu na myśli braku makijażu.
— A wiesz co jest najlepsze w takich nowelach? — Zapytała zjadliwie, zwracając się nieco w moją stronę. — Dramaty — warknęła. — Na przykład to, jak kochanice spadają ze schodów.
Mięsień w mojej szczęce z lekka drgnął, gdy zrozumiałem aluzję.
— Na twoje nieszczęście takie rzeczy możesz oglądać tylko w telewizji.
Prychnęła gorzko.
— Ty możesz zobaczyć to na żywo Dragon.
— Nie igraj ze mną Rosita. — Ostrzegawczy ton sprawił, iż jej nozdrza z lekka zadrżały.
Gdybym zobaczył chociażby ślad na jej skórze, wybuchłbym równie tak samo, jak po konfrontacji z Amirem. Nie byłem w stanie znieść uczucia, że ktoś ją kurwa dotyka.
Gromadzące się w jej oczach łzy sprawiły, że powoli miękłem, ale nie ze względu na nią, a na Fabio i to, z jakim potworem idzie mu się zmierzyć.
— Taki z ciebie wspaniały reżyser co? A uwzględniłeś może kłamstwo, którym się codziennie dławisz? Hy?! — Dopiero po wypowiedzianych słowach otworzyła szerzej oczy, a jej wargi z lekka się rozchyliły.
Na moment znieruchomiałem. Rosita wiedziała, wiedziała co się tu kurwa wyprawia i nie zamierzałem tego odpuścić.
— Mów dalej.
— Źle się czuję. — Wstała, jednak nim wyszła z łazienki zagrodziłem jej przejście.
— Mów.
— Niech twoja blondi ci powie w końcu. Jestem ciekawa, czy darzy cię takim samym uczuciem, jakim kłamstwem karmi.
— Nie mam cierpliwości na potyczki z tobą Rosita.
— No tak, z nią zawsze masz. Nie ważne gdzie by była. Mogłaby się wyprowadzić do pieprzonego Dubaju, a ty i tak znalazłbyś sposób żeby tam być.
Fakt, że wspomniała o tym mieście naprawdę mnie wkurwił. Jeśli miała cokolwiek wspólnego z tym co się wydarzyło, nawet dziecko Fabio jej nie uratuje. Zrobiłam krok w przód, na co ona się cofnęła zadzierając głowę ku górze.
— To, że nosisz jego dziecko do niczego cię nie upoważnia Rosita — Warknąłem. — I albo mi powiesz, albo przekonasz się jakiego męża tatuś chciał ci podać na tacy.
Rozszerzyła oczy, a jej dłoń spoczęła na brzuchu. Odruchowo spojrzałem w to miejsce, wiedząc, że naprawdę nie mógłbym jej zrobić krzywdy.
— Zawsze byłam dla ciebie tą najgorszą. Tą, dla której liczą się tylko pieniądze i twoja pozycja. — warknęła. — Ale to nie ja zapolowałam na tego rudego pomiota.
— O czym ty kurwa mówisz?! — Wytatuowana dłoń automatycznie złapała ją za szczękę. Odcienie naszej skóry były niemalże takie same, tyle że jej o ton bledsza.
— Uciekły przed tobą. — Wysyczała, gdy moja dłoń zacisnęła się mocniej. — To ona zabiła tą rudą. Cindy zabiła twoją Elenę.
Puedes decir la verdad* – Możesz powiedzieć prawdę.
Moi drodzy historia, powoli dobiega końca... dzieli nas jeden bądź dwa rozdziały do epilogu. Nie wiem jak wy, ale ja nie czuje się...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top