15. ''Szczęście'' to moje drugie imię.
Dzień dobry!
Pov Cindy:
Odurzający zapach, siła, która nie równała się z moją, oraz dech, który mimowolnie ugrzązł w moich płucach. Miałam wrażenie, że wszystko dookoła stanęło, jakby czas chciał mnie zmaltretować. Wszystko działo się zbyt powoli, zbyt intensywnie. Stało niczym widmo i upiór w jednym, obezwładniając mnie moim krzykiem.
Krzyczałam, lecz miałam wrażenie, że zbyt cicho, bo siarczyste uderzenie w policzek, zdołało mnie ogłuszyć. Przez moment słyszałam piszczenie w lewym uchu, by następnie wypełnił je mój wrzask. Czułam jak twarz mi płonie, a kolorowe plamy z lekka zamazują moje pole widzenia. Szarpałam się na tyle, ile byłam w stanie. Moje tempe paznokcie jeździły po jego twarzy, do momentu, aż nie złapał moich dłoni i nie rzucił mnie na ziemię.
— Nie zapłaciłem za taki teatrzyk — zdenerwowany i zdyszany głos, wzmocnił moją siłę, mimo iż coś obwiązywało macki wokół mnie, zaciskając się na szyi.
Podczołgałam się do tyłu, próbując zignorować przeszywający mnie ból. Nie byłam nawet w stanie określić, co dokładnie mnie bolało, gdyż oddech z każdą chwilą był niezdolny do wydostania się. Obrazu już nie zamazywały kolorowe plamy, a łzy. Przez to wszystko zapomniałam, gdzie znajdował się ten pieprzony guzik, który miałam wcisnąć.
Gdy schylił się w moją stronę, wiedziałam, że jego ciężar nie pozwoli mi się wydostać. Zgniecie mnie całkowicie i nie będę miała siły już walczyć. Wstałam na równe nogi, mimo, iż kręciło mi się w głowie, a pokryty zaciekłością uśmiech na twarzy mężczyzny sprawił, iż coś zakuło mnie w lewej piersi.
Moja broń.
Dojście do tego, musiało zająć mi zbyt wiele czasu, zbyt wiele sekund, gdyż facet dopadł mnie i siłą powalił na fotel. Głowa odskoczyła mi do tyłu i coś zakuło mnie w plecach, przez moment czułam, jakby moje ciało stało się wiotkie. Masywna dłoń złapała mnie za gardło, ściskając je o wiele za mocno, przez co rozchyliłam wargi, chcąc zaczerpnąć powietrza.
Z odrazą patrzyłam na wściekłe, brązowe oczy, na spływającą po jego czole strużkę potu, jak i oblepiony żelem kosmyk włosów, opadający mu na oczy. Jedną dłonią chwyciłam jego nadgarstek, wbijając w niego tępe paznokcie, natomiast drugą, sięgnęłam do stanika. Plastik, założony na strzykawkę został w staniku, przez co igła była gotowa do zaatakowania. Starałam się zachować zimną krew. Czułam, jak jego druga dłoń sięga dolnej części bielizny, przez co jego oczy zabłyszczały i w tym samym momencie dotarło do mnie, że temu pojebowi to się podobało.
— Nie chciałem walczącej, ale nie ukrywam, że działa to zaskakująco fajnie — poluźnił uścisk, a wtedy puściłam jego nadgarstek, łapiąc go za szyję.
Zacisnęłam dłoń, wraz z zębami, by następnie wstrzyknąć mu to, co podał mi Nero. Igła zanurzyła się pod skórą, mężczyzna krzyknął, po czym odsuwając się ode mnie, złapał za miejsce, w którym został zraniony. Oderwał dłoń od ukłucia, patrząc na nią ze zdziwieniem. Sprawdzał to miejsce następne dwa razy, by spojrzeć to na mnie, to na strzykawkę, która opadła na ziemię.
— Ty kurwo, naćpałaś mnie?!
Ruszył na mnie, a ja nie wiedząc czemu, momentalnie ugrzęzłam w fotelu. Nie potrafiłam się ruszyć, a gdy już chciałam to zrobić, mężczyzna rzucił się na mnie.
— Nim tutaj padnę, to skatuję cię najbardziej jak tylko będę potrafił — warknął, uderzając tym razem w prawym policzek.
Głowa odskoczyła mi na bok, jednak nogi, jak i ręce walczyły z człowiekiem chcącym zrobić mi krzywdę. Podczas walki, czułam jak ramiączko stanika obniża się, a on z błyskiem w oku, ciągnie je jeszcze niżej, przez co usłyszałam dźwięk naddzieranej nitki. Moja noga zdołała kopnąć go w udo, jednak facet był jak ze stali. Jego odurzający zapach, materiał szorstkiej koszuli i brzuch, ocierały się o mnie, podczas gdy ja modliłam się w duchu, by to co mu wstrzyknęłam zaczęło działać.
— Będziesz męczył się w piekle za każdą wyrządzoną krzywdę — wysyczałam, między szarpaniną.
Nie słuchał mnie, a gdy jego dłoń sięgnęła ponownie dolnej części bielizny, pomiędzy szapraniną a moim krzykiem, usłyszałam jak drobny materiał drze się na moim udzie. Pochylił się nade mną, chcąc mnie pocałować i wtedy wszystko pomieszczenie przeszył huk. Drzwi trzasnęły o ścianę, a walczący ze mną mężczyzna zniknął w kilka sekund.
Zesztywniała i zdyszana, patrzyłam na Dragona, którego furia przeszywała na wskroś. Mężczyzna, który jeszcze chwilę temu ze mną walczył, został rzucony o ścianę. Coś chrupnęło, a następnie jego ciało opadło na ziemię, tuż obok rury na której miałam zatańczyć. Wytatuowana dłoń zaciśnięta w pięść uderzała raz za razem, a ja wciąż siedziałam w tym samym miejscu, nie próbując go powstrzymywać.
Odgłosy kroków, jak i licznych głosów, otrzeźwiły mnie. Zamrugałam, patrząc na Nero i Fabio, którzy odciągali Dragona. Zerknąwszy na mężczyznę, a głównie na jego zakrwawioną twarz, przełknęłam z trudem ślinę, by następnie uwolnić oddech — drżący, pełen emocji oddech.
Coś ścisnęło się w środku mnie, oczy zaszły mgłą, gdy wszystko do mnie dotarło. Niewidzialne macki zacisnęły się ponownie dookoła szyi, a ściany zaczęły się skurczać, zaczynając przybliżać do mnie każdego, stojącego w tym pomieszczeniu.
Myślami wróciłam do momentu, gdy leżałam na brudnym materacu, tuż obok Samanty. Obie leżałyśmy z nadzieją na ratunek, którego nie otrzymałyśmy w czasie, gdy nas krzywdzono. Wtedy go wołałam, lecz się nie pojawił, tym razem wparował niczym huragan.
Teraz widziałam go tutaj, za zamglonym spojrzeniem. Jego tatuaże na szyi i dłoniach, które popadały w czerwone plamy były tuż obok mnie. Wtedy krzyczałam, teraz milczę, Słyszę jego głos, i mimo iż widzę wszystko niewyraźnie, dostrzegłam jego twarz. Kucnął tuż przede mną, a jego czarne oczy patrzyły z nieopanowanym gniewem w moje.
— Cindy? — Niski, chrapliwy głos, był naprawdę nieziemsko przyjemny. Ledwo do mnie docierał, ponieważ mój wzrok skupił się na mężczyźnie za nim. Leżał nieruchomo, a jego twarz przypomina bardziej czerwoną plamę, niż ludzką część ciała.
— Zabierzcie go — głos Nero powoli mnie otrzeźwiał.
Dragon wciąż kucał przede mną, jednak moją uwagę wciąż pochłaniał wynoszony mężczyzna. Patrzyłam na jego roztrzaskaną twarz, jak i wiotkie ciało, które ciągnęli jacyś ludzie. Słyszałam jak oddycham, a wrzask Dragona sprawił, iż po raz pierwszy ożyłam. Drgnęłam, zaszczycając go tym razem swoją uwagą.
— Wszyscy wynocha! A z wami — wskazał palcem na osoby, stojące tuż za fotelem. — Z wami kurwa policzę się później.
— Dragon, posłuchaj — usłyszałam głos Nero, przez co miałam ochotę krzyknąć, że to zrobiłam, że wstrzyknęłam mu truciznę, jednak wściekły Bruno, kucający tuż przed fotelem, powstrzymał mnie przed tym.
— Wyjdź Nero i to w tej chwili, ty też Fabio! — odkąd się znamy, nie słyszałam u niego takiego tonu głosu. Nigdy nie mówił do mnie w ten sposób, przez co zamrugałam, wyostrzając pole widzenia.
Odwróciłam głowę w ich strony, a widok postrzępił moje serce. Poczochrane włosy u obu z nich, potargane koszule, jak i spojrzenia szepczące ciche ''przepraszam''. Wymuszony uśmiech, który im posłałam, musiał być tym z najgorszych, jednak chciałam im pokazać, że naprawdę mogą iść, dla dobra swojego, jak i mojego.
Jabłko Adama Nero poruszyło się, przez dłuższą chwilę patrzył na mnie wraz z Fabio, by następnie rzucić Dragonowi spojrzenie, nie należące do tych najmilszych. Gestem ręki zaprosił Fabio do wyjścia wraz z sobą. Wykrzywione drzwi praktycznie wcale się nie zamknęły. Wyłamany zamek, skrzywiona klamka, jak i ich zgnieciona powierzchnia nie były zdolne do całkowitego oddzielenia nas od reszty.
Dźwięki ze świata zewnętrznego zaczynały do mnie w końcu docierać. Muzyka wciąż grała w klubie, lecz z pewnością słyszałam ją przez uszkodzone drzwi. Przełknęłam z trudem, by następnie spojrzeć w czerń, wypełnioną gniewem. Dragon wciąż kucał przed fotelem, na którym siedziałam. Dopiero teraz zdołało do mnie dotrzeć, że się na nim kuliłam, próbując zasłonić przed każdym.
— Cindy, słyszysz mnie? — jego chrapliwy, niski głos, wciąż ujawniał nutę złości, którą starał się zdusić.
Patrzyłam na niego oniemiała, z walącym sercem i z oddechem, który tym razem znacznie swobodniej wydostawał się spomiędzy moich warg.
Tym razem się pojawił, przerwał to i mnie uratował. Dragon zapobiegł temu, co mogło się wydarzyć.
— Dotknę cię, dobrze? — Mimo, iż zapytał, dla mnie nie brzmiało to jak pytanie, a jak coś oczywistego, coś, co musi zrobić.
Zdjął swoją marynarkę, by następnie zarzucić ją na moje plecy i okryć mnie. Tym razem owiał mnie przyjemny zapach, kojarzący się właśnie z nim. Z tą jego dobrą wersją, która uczyła mnie walczyć z potworami, przy której pokazałam się z innej strony, przy której pokonałam pierwsze traumy, a nie tego, który nie liczył się ze mną więżąc mnie w swoim domu.
Pociągnęłam nosem, przez co zorientowałam się, że płakałam. Twarz, ciało, jak i oczy płonęły, a wyraz twarzy Dragona wskazywał na to, że idealnie było to widać. Niepewnie, zakrwawionym kciukiem potarł mój policzek. Delikatność tego gestu, przełamała tamę, o której nie miałam pojęcia. Załkałam, na co Dragon zacisnął szczękę, przez co mięsień w jego policzku delikatnie drgnął.
— Zrobił ci coś?
Rozchyliłam wargi, chcąc odpowiedzieć, jednak nie potrafiłam. Pokręciłam jedynie głową, próbując powstrzymać szloch.
— A to na twojej twarzy? — pogładził mój prawy policzek, ten który płonął nieco mocniej.
— Nie poddałabym się bez walki — wychrypiłam. Głos mi drżał, zupełnie jak dłonie, które chwyciły materiał jego marynarki, szczelniej się okrywając.
Dragon ciężko westchnął, przymykając swoje oczy. Czułam, iż był to gest, którym próbował opanować szalejące w nim demony. Spuścił na moment głowę, po czym ponownie ją uniósł, patrząc wprost na mnie.
— Co tu się do kurwy stało? — próbował powstrzymać gniew, który mimo walki, z lekka nim targał. — Dlaczego tutaj jesteś i dlaczego do jasnej cholery weszłaś do tego pieprzonego pokoju?! — uniósł z lekka głos, przez co łza spłynęła po moim policzku. Wyznaczała powoli wilgotny szlak, który przyjemnie łagodził pieczenie.
— Dziękuję, że tu przyszedłeś — tylko to potrafiłam wykrztusić w tym momencie, będąc wciąż oszołomioną.
Dragon przetarł zakrwawioną dłonią twarz, a na policzkach zdołały odcisnąć się niewielkie plamy krwi, gdyż znaczna większość zdołała już zaschnąć.
— Nie bądź na nich zły — szepnęłam, nie mogąc wydusić nic głośniej. — To była moja decyzja — dodałam, wypuszczając ciężki wydech.
Dragon patrzył na mnie w milczeniu i mimo iż nic nie mówił, jego mimika, postawa, jak i oczy, w których szalał gniew mówiły znacznie więcej. Rozejrzał się dookoła, by następnie wstać. Pochyliwszy się nade mną, na moment zamarł, by następnie powiedzieć;
— Wezmę cię teraz na ręce, dobrze?
To nie mogło dziać się naprawdę. Dragon po raz pierwszy od tak długiego czasu, okazał mi tyle delikatności. Oszołomiona przytaknęłam, momentalnie obejmując jego wytatuowaną i szeroką szyję. Gdy tylko mnie chwycił, dbając o to, aby jego marynarka się ze mnie nie zsunęła, przeszedł mnie dreszcz, który mrowił aż w stopy.
Trzymał mnie mocno, a jego ciepło stawało się coraz przyjemniejsze. Obezwładniało dreszcz, który paraliżował moje mięśnie, jak i zdolność mówienia. Otworzywszy drzwi, wyszedł z pomieszczenia. Gwieździsty korytarz, stłumiona muzyka i tatuaże na jego szyi, na których w tym momencie się skupiałam. Nie chciałam widzieć niczego dookoła, nie chciałam widzieć ciekawskich spojrzeń, które przybiłyby mnie jeszcze bardziej. Chciałam się schować, bo to co zrobiłam, również sprowadzi mnie do piekła. Nie byłam już niewinną kobietą, byłam tą, która zemściła się za swoje krzywdy, jak i za krzywdy innych. Dałam się ponieść zemście i nie próbowałam powstrzymać Dragona, jak wtedy gdy bił Colina.
Dragon wszedł po schodach, a następnie zamknął drzwi, które tym razem efektywnie oddzielały nas od otoczenia. Pamiętałam biuro, które kiedyś mi pokazał z szybą, przez którą widziałam cały klub, łącznie z dziewczynami, które tańczyły na scenie.
Z niepodobną do siebie delikatnością, położył mnie na kanapie, wciąż troszcząc się o to, aby marynarka nie zsunęła się z moich ramion. Podszedł do stolika, na którym stały dwie puste szklanki, jak i jedna wypełniona na wpół bursztynowym płynem. Chwycił kolejne naczynie, nalewając mi tym razem jak zdołałam dostrzec po plastikowej butelce, wody. Jego masywne kroki zdołałabym usłyszeć, nawet będąc w innym pomieszczeniu. Przykucnął tuż przy kanapie, podając mi szklankę.
— Wypij.
Serce waliło o żebra, a drżąca dłoń chwyciła naczynie, po czym nachyliwszy ją ku ust, zaczęłam pić jej zawartość. Woda okazała się czymś, czego potrzebowałam. Zwilżyła moje gardło, przez co złapałam znacznie bardziej rześki oddech.
— Co tam się stało princessa?
— Przyszedłeś w porę, więc nic — głos mi drżał. Miałam ochotę nazwać go moim rycerzem, ale z jakiś dziwnych przyczyn nie potrafiłam tego zrobić.
Bez wątpienia nim był, jednak to przezwisko zawsze niosło za sobą jakąś dozę uśmiechu, tym razem zabiłam człowieka z premedytacją, i nie było we mnie nawet krzty radości z tego powodu.
— Nie powinno cię tu być, doskonale o tym wiesz.
— Wiem Dragon.
— Więc powiedz mi do chuja dlaczego?! Dlaczego tańczyłaś na tej pieprzonej scenie i byłaś z nim w pokoju?! Przecież gdybym tam nie wszedł... — zatrzymał się na moment, by ponownie kontynuować — mógłby ci naprawdę zrobić krzywdę Cindy.
— To moja wina, zapomniałam gdzie jest przycisk — szepnęłam spuszczając głowę w dół. Nerwowo zaciskałam dłonie na szklance, która wciąż była na wpół pełna.
— O czym ty pieprzysz?! Jaki przycisk Cindy? Ciebie nie powinno tu w ogóle być! I nie myśl sobie, że ci odpuszczę bo się popłakałaś. Zostaniesz tutaj póki nie dowiem się o co tu kurwa chodzi, a na Nero i Fabio też przyjdzie pora.
Na owe słowa uniosłam głowę, otwierając nieco szerzej oczy.
— To nie jest ich wina.
— Nie?! A czyja do kurwy, hy?! Sama tu weszłaś, znalazłaś pokój i znałaś układ, który tańczą dziewczyny na scenie? — Dragon wstał, zaczynając chodzić po pokoju w jedną i w drugą stronę. — Masz mnie za idiotę?
— Bardziej za mojego — słowa opuściły moje usta nim zdołałam zrozumieć co powiedziałam.
Ja zamarłam, natomiast on zatrzymał się, marszcząc z lekka brwi. Nie miałam wątpliwości, że oboje nie byliśmy w stanie uwierzyć w to co usłyszeliśmy, jednak tym razem nie zamierzałam się wycofać.
— Wyjaśnię ci wszystko, ale muszę ochłonąć — błądziłam wzrokiem po brzegach szklanki, gdyż nie chciałam teraz na niego spojrzeć. Wiedziałam, że rozpłakałabym się, opowiadając mu o wszystkim.
— Nie dam ci się spotkać ani z Nero, ani Fabio.
Klęska spotkała mnie szybciej, niż myślałam. Momentalnie uniosłam głowę, podrywając się do siadu. Marynarka z lekka osunęła się z mojego ramienia, ukazując nadszarpnięte ramiączko. Dopiero po sekundzie poczułam wodę, którą się ochlapałam.
— Niby dlaczego?
— Dlatego Cindy, że nie dam wam omówić wspólnej wersji. Albo wyszczekacie całą prawdę, albo dowiem się sam, a ostrzegam, że gdy to zrobię, wyciągnę dwa razy gorsze konsekwencje.
Przełknęłam z trudem, próbując nie pokazać, jakie wrażenie wywarły na mnie jego słowa. Starałam się odepchnąć dzisiejsze wydarzenie, chcąc skupić się na tym co działo się teraz, na opanowaniu Dragona. W środku wciąż cała drżałam. Szarpanina migała mi przed oczami jak urywki z filmu, jednak odpychałam je, próbując skupić się na tym co jest tu i teraz.
Tu i teraz — powtarzałam.
Czy to po raz pierwszy czas na szczerość?
Przygryzłam wargę, nie wiedząc co tak naprawdę zrobić. Jak pomóc Nero i Fabio? Nie pomyślałam o tym, że realizując nasz plan może to się skończyć w ten sposób. Dragona miało nie być w tym momencie w Grand City, a jednak się zjawił i zapobiegł temu, co mogło się wydarzyć.
Odstawiłam szklankę na stolik obok kanapy. Oczy piekły mnie na samą myśl, że będę musiała wrócić do jednej, jak i drugiej sytuacji, która ciąży na mnie do tej pory. Odetchnąwszy głęboko, spojrzałam na Dragona zaszklonymi oczami i ze ściśniętym gardłem szepnęłam;
— Zabiłam człowieka, który maczał palce w moim porwaniu — samo wypowiedzenie owych słów, wywołało drżenie, przez co objęłam się ramionami, zaciągając zapachem jego marynarki.
Odpowiedziała mi cisza i przez dłuższą chwilę postanowiłam dać jej królować. Każde słowo, każdy dech i chęć spojrzenia na niego, wyrywała ze mnie kawałek po kawałku. Nie bałam się go, bałam się wspomnień, do których musiałam sięgnąć, i bałam się przede wszystkim tego, czego dziś dokonałam.
Zabiłam człowieka i to z premedytacją.
Moim oczom ukazały się jego buty, a następnie zakrwawione dłonie chwyciły moją twarz. Teraz każda z moich obaw się potwierdziła. Strach przejął nade mną kontrolę, oczy pokryły się mgłą, a warga zaczęła drżeć.
— Zabiłam człowieka Dragon i choć czuję się okropnie, to ta zła część przekonuje mnie do tego, że zasłużył, że zrobiłam dobrze — pociągnęłam nosem, mrugając powiekami. Łzy które się w nich zgromadziły opadły na policzki, mocząc również dłonie Dragona.
Nie zapytał mnie w jaki sposób to zrobiłam, gdyż z pewnością widział strzykawkę na ziemi.
— Dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś? — w głosie słyszałam krztę oskarżenia. Był na mnie zły, gdyż zawsze chciał walczyć u mojego boku.
Wtem, słowa Nero stanęły tuż obok, i powoli zaczynały wnikać w głąb mnie.
— To była moja walka Dragon — szepnęłam, gdyż drżąca warga i zaciśnięte gardło nie pozwalało mi rozmawiać normalnie.
— Pomógłbym ci. Nigdy nie doszłoby do tego, co miało miejsce chwilę temu. Dlaczego kurwa nigdy mi o niczym nie mówisz?
Nie krzyczał na mnie, mówił znacznie milszym tonem, jednak wciąż przed oczami migała mi jego furia, którą widziałam w pokoju. Na skórze poczułam szorstki, a zarazem delikatny dotyk. Poprawił rozszarpane ramiączko, zakrywając je swoją marynarką.
— Dotknął cię — gorzkie stwierdzenie, nasiąknięte było i również dozą złości. — I do tego uderzył. Wiesz co bym z nim zrobił, gdybyś go nie zabiła?
Położyłam drżącą dłoń na jego, która w tym momencie wciąż spoczywała na moim policzku. Patrzyłam w jego oczy, gładząc kciukiem zabrudzoną skórę. Oboje byliśmy naprawdę zepsuci i nie rozumiałam co we mnie dostrzegał, skoro miał do wyboru tyle innych kobiet.
Mógł mieć każdą. Taką, która nie zabijała ludzi, taką z normalną przeszłością, uśmiechającą się, z sercem, które nie było zmiażdżone i bez bagażu kłamstw, które z każdym dniem odciskały na sobie piętno. A stał tuż przede mną, przed kobietą, która miała najgorszy pakiet do zaoferowania.
— Przyszedłeś po mnie, a to i tak dla mnie zbyt wiele.
Dragon oparł swoje czoło o moje, po czym ciężko westchnął.
— Gdy zobaczyłem jak schodzisz ze sceny, a później nie mogłem cię znaleźć w żadnym pokoju... — zatrzymał się, z lekka kręcąc swoją głową. — Miałem w głowie najgorsze. Myślałem, że nie zdążę i gdyby zrobił ci coś więcej, Cindy... ja zrobiłbym coś okropnego i to na twoich oczach. Nigdy nie spojrzałabyś już na mnie tak samo, bo nie potrafiłbym się powstrzymać. Sama myśl, że cię dotykał, że cię uderzył, rodzi we mnie takie emocje, że nie jesteś sobie w stanie tego pojąć.
Pociągnęłam nosem, wsłuchując się w jego słowa. Nie wiedziałam co takiego zrobiłam, że na nie zasłużyłam, przecież byłam kłamcą. Obrzydliwym kłamcą, a on wskakiwał dla mnie w ogień, nie ważne gdzie byłam.
Serce zabiło mi szybciej, a ciepło wypełniło moje ciało, odpędzając zimne, jak i nieprzyjemne dreszcze. Siedząc tu z Dragonem, stykając się z nim czołem i trzymając dłoń na jego — czułam się bezpiecznie.
— Możemy jechać do domu? Możesz na mnie krzyczeć, ale tam, nie tutaj.
Dragon wstał bez słowa i pochyliwszy się, wziął mnie na ręce, tak jak zrobił to wcześniej.
— Więc pokrzyczę na ciebie w domu.
~ . ~
Minęły trzy dni. Dragon od momentu, w którym położył mnie do łóżka, nie przyszedł do mnie. Nie wiedziałam czy mnie unika, czy się mnie brzydzi za to co zrobiłam, czy po prostu nie miał czasu. Rozmawiałam o wszystkim z Nero i Fabio i choć zapewniali mnie, że wszystko jest w porządku, to podskórnie czułam, że kłamią, choć może to po prostu moja bujna wyobraźnia, która wszystko od razu widzi w tych szarych barwach?
Alex gdy tylko się o wszystkim dowiedziała, zbeształa mnie spojrzeniem, ale później przytuliła i po godzinie milczenia, wszystko z siebie wydusiłam. Jej pierś była cała mokra od moich łez, a ciało trzęsło się jak galareta, mimo iż leżałam pod kocem.
Nadchodził sylwester, a to oznaczało huczną imprezę. Nie było nawet mowy, żebym szła na jakiekolwiek przyjęcie, co doskonale dotarło do mojej przyjaciółki, natomiast Carla nie przyjmowała odmowy. Jej genialny pomysł połączenia imprezy sylwestrowej z przyjęciem zaręczynowym był ponad wszystko.
Obowiązywały wcześniejsze zaproszenia, tak więc szłam wyszykowana na imprezę wraz z Dimą i jego śliwkowym garniturem. Alex zadbała o to, bym przypominała kobietę, a nie wrak człowieka, który gnił przez ostatnie dni w łóżku. Satynowa sukienka w koloru pudrowego różu, ciągnęła się prawie do ziemi. Była prosta i skromna. Bez odważnych wycięć, co prawda miałam odsłonięte plecy, jak i dekolt w kształcie ''V'', lecz nie wyglądało to wulgarnie.
— W porządku Cindy? — zapytał Dima, gdy dojeżdżaliśmy do miejsca, w którym odbywała się cała uroczystość.
— Tak, dlaczego pytasz?
— Bo telepiesz się jak galareta. Jest ciepło.
Otarłam nerwowo swoje dłonie o kolana, po czym posłałam mu niepewny uśmiech.
— Na pewno będzie dużo ludzi.
— I to cię stresuje?
Skinęłam głową, choć nie tylko to miałam w głowie. Po raz pierwszy miałam spotkać się tam z Dragonem, a co gorsza wiedziałam kto będzie u jego boku. Ona. Jego przyszła, bądź i nie przyszła żona.
Ale, przecież nie mógł mnie okłamać w tej kwestii. Mi było cholernie głupio odmówić Dimie, gdyż zgodziłam się już na to wyjście jakiś czas temu, on z pewnością też jeśli chodziło o Rositę, lecz mimo to, i tak będę musiała zdusić chęć patrzenia na nich, a co gorsza zdeptać myśl o tym, że nigdy nie będziemy tak wyglądać, nigdy nie będziemy tworzyć tak pięknej pary jak oni.
Dima chwycił moją dłoń w swoją, a jego niebieskie oczy były czymś w rodzaju przyjemnego powiewu wiatru.
— Wyglądasz dziś pięknie Cindy. A twoje piękne włosy, powalą ich na kolana!
Tym razem spomiędzy moich warg wydostał się cichy, lecz szczery śmiech. Odkąd tylko Dima mnie zobaczył, non stop komplementował włosy, które tym razem nie były burzą loków, a gładkimi, jasnymi blond falami, które sprawiły, że były jeszcze dłuższe niż się spodziewałam.
— Będziesz gwiazdą.
Miłe słowa Dimy, choć na moment sprawiły, że odetchnęłam z ulgą, lecz nie uwierzyłam w nie. Jedyną gwiazdą która będzie tam świecić to ona, u jego boku, zdjęta żywcem z instagrama, z każdą perfekcyjną krągłością, jak i idealnie, symetryczną twarzą.
Samochód się zatrzymał. Dima wyszedł od swojej strony, by następnie otworzyć drzwi mi. Jego obecność naprawdę dawała mi kopa i gdyby nie on, z pewnością poprosiłabym kierowcę żeby zawrócił i odstawił mnie do domu, gdzie mogłabym zostać w łóżku.
Chwyciłam dłoń, którą wystawił w moją stronę i powoli wysiadłam z samochodu. Tuż zanim, ukazał się ogromny, czteropiętrowy dom, z balkonem większym niż mieszkanie moje jak i mamy. Z zachwytem patrzyłam na pięknie oświetlenia, na kolumny, które jakby trzymały cały dom na powierzchni, oraz na kryształowy żyrandol, który było można już dostrzec z tej odległości. Świecił tak, jak dzisiaj miała świecić ona.
Odgarnęłam włosy na plecy, strzepując diabła, który siedział na moim ramieniu i szeptał wszystko, bylebym tam nie weszła. Lecz gdy ochroniarze otworzyli drzwi, a moja stopa przekroczyła próg tego domu, diabeł niespodziewanie usiadł na drugim ramieniu, śmiejąc mi się wprost do ucha.
~ . ~
Nalewałam sobie już trzeci kieliszek wina. Nie zniosłabym tego na trzeźwo, zważywszy na to, jak widziałam ich razem. Jak patrzyła na niego, stała obok, słuchała jak rozmawia z innymi, a co gorsza, mogła go dotknąć. I to robiła. Jej dłoń zawsze spoczywała na ramieniu, bicepsie, jej biodro przylegało do jego ciała, a piersi ocierały się w momencie gdy odwracała się do kogoś, aby się powitać.
Czerwieniałam. Coś wewnątrz mnie buchało i potrzebowałam jedynie benzyny by puścić wszystko z dymem. Siedziałam przy stoliku wraz z Alex, Lorenzo, Dimą, jak i Fabio oraz jego partnerką. Dziewczyna była naprawdę urocza i zyskała moją miłość gdy tylko wspomniała o tym, jak uwielbia The Walking Dead.
— Już się napiłaś, teraz idziemy potańczyć gwiazdo — Dima wstał, wyciągając w moją stronę rękę, na co chwyciłam ją bez wahania.
Ignorując minę naburmuszonego Lorenzo, wstałam z krzesła ruszając na parkiet. Na sali wybrzmiewała piosenka ''Depeche Mode - Enjoy the Silence'' i nie zamierzałam ukrywać, że nie wyobrażałam sobie do niej tańczyć, jednak to jak poprowadził mnie Dima, było zaskakujące. Wykonywał obroty, wymachy, a lekkie kroki niosły nas przez cały parkiet. Dopiero pod koniec piosenki, cała zdyszana zrozumiałam, że się uśmiechem i to szeroko.
— Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć?
— Fabio mnie nauczył.
Na jego beztroską odpowiedź zaśmiałam się zbyt głośno jak na mnie, przez co momentalnie poczułam na sobie palący wzrok. Czułam go przez cały taniec, ale nie miałam odwagi spojrzeć w oczy, które wypalały we mnie dziurę.
— Nie wiedziałam, że Fabio jest takim dobrym tancerzem i nauczycielem w jednym.
— Na szczęście nie musisz go prosić nawet o lekcje, jestem pewien, że idealnie przekaże ci zdobytą wiedzę.
— Ooo doprawdy? A czego jeszcze mógłbyś mnie nauczyć?
Nie chciałam tego robić, lecz było to znacznie silniejsze niż wszystko inne. Moje spojrzenie pochwyciło nagle Rositę i Dragona, którego dłoń w tym momencie spoczywała na jej plecach. Szli w stronę szklanych dwudrzwiowych, przeszklonych drzwi. To, co właśnie poczułam, omal nie ugięło pode mną nóg.
Słyszałam słowa Dimy jak przez mgłę i było mi niesamowicie głupio, że go nie słucham, gdyż jedyne do czego byłam teraz zdolna to odtwarzanie scenariuszy w których oboje grają główne role.
— Odbijany — odezwał się Fabio, automatycznie przerywając mi pracę reżysera.
Dima bez wahania zwolnił mu miejsce. Fabio położył jedną rękę na mojej tali, by następnie chwycić w swoją dłoń moją. Muzyka była spokojna, za co byłam niesamowicie wdzięczna. Odetchnąwszy, położyłam rękę na jego ramieniu, zaczynając poruszać się z nim w jednym rytmie.
— Cindy, przestań, bo za chwilę spłoniesz mi tutaj.
Mimowolne kącik ust drgnął ku górze, jednak oczy zjechały z lekka w dół.
— Nie jestem ślepy, i Alex też nie. Uwierz, wysłuchałem całej litanii o tym jakim Dragon jest parszywym gadem i jaszczurem.
Tym razem uśmiech się pogłębił. Jak mogłabym pomyśleć, że Alex niczego nie zauważy? Zawsze wiedziała, gdy coś było nie tak, zupełnie jakby miała jakiś radar.
— Bardzo ci współczuje Fabio.
— Hej blondi, popatrz tu na mnie.
Uniosłam głowę, patrząc w jego niebieskie oczy. Fabio jak zawsze posłał mi czarujący uśmiech, od którego kobiety padały na kolana, ja niestety tego nie zrobiłam, choć wolałabym te, od czarnych, w których tonę co rusz.
— Jesteś gwiazdą Cindy, dla niego też. Przez cały wieczór gapi się na ciebie gdy tylko ma na to okazję. A z Dimą możesz się pożegnać, bo z pewnością dostanie taką robotę, żeby tylko być z dala od siebie.
— Matko Fabio o czym ty mówisz?
— A nie zauważyłaś, że Dimy praktycznie ciągle nie ma?
Miał rację. Rzeczywiście, Dima coraz rzadziej do mnie wpadał, przez co coraz mniej ze sobą rozmawialiśmy.
— Nie mów, że robi to specjalnie?
Fabio prychnął.
— Oczywiście, że robi to specjalnie, a po tym co dzisiaj widział, będzie robił to dalej. Cindy, myślałem, że oderwie mu łeb i z pewnością to zrobi, jeśli się od ciebie nie odwali.
— Ale ja i Dima jesteśmy tylko przyjaciółmi.
— Przyjaciel, który pożera cię wzrokiem i czaruje uśmiechem, to nie przyjaciel.
— Dima wie, że to tylko przyjaźń.
— Dima wie, że z Dragonem nie ma szans pod tym względem.
— O matko, Fabio stop!
Odwróciłam od niego wzrok, rozglądając się po sali. Usłyszałam jego cichy chichot, i wiedziałam, że w duchu miał rację. Tyle, że z Dragonem nikt nie miał szans, byłam tak zepsuta i tak zatruta, że tylko on był w stanie to strawić.
— Nie tknął jej Cindy, ani razu, mimo, że ona tego chciała i uwierz, że wolałby być tu o wiele bardziej z tobą, niż z nią.
— To dość niezręczne.
— Daj spokój, myślisz, że nie wiem o niczym? Cindy, tylko kretyn by się nie domyślił. Od początku byłem przeciw temu wszystkiemu, ale przegłosowali mnie. Teraz musimy udźwignąć ciężar tego, co spoczywa na każdym z nas.
— Tyle, że ja już powoli pękam Fabio... chciałabym mu powiedzieć o wszystkim i gdyby nie wy — przerwałam, by odetchnąć. Z niewiadomych przyczyn dosłownie poczułam, jakby całe powietrze uleciało mi z płuc. — Gdyby nie wy, zrobiłabym to już dawno — dokończyłam.
— Wiem Cindy. Jesteś mądra i do tego piękna, wierze, że postąpisz słusznie.
— Nie próbujesz nawet zaprzeczyć bym nic nie mówiła? Lorenzo już dawno zaszyłby mi buzię.
— Lorenzo to kaleka, niech siedzi lepiej cicho.
Spojrzałam na Fabio, posyłając mu tym razem szeroki uśmiech.
— W końcu to dzięki tobie poznał Alex.
— Niestety — wywróciłam oczami, próbując powstrzymać grymas jaki cisnął się na moją twarz.
— Cokolwiek byś nie zrobiła, pomogę ci Cindy.
Poczułam ciepło, nie te, które wypalało mnie z zazdrości, ale te z rodzaju przyjemniejszych. Te, które budziło się we mnie, gdy dostrzegałam mamę.
— Dziękuję Fabio, za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nawet nie wiesz jak wiele ci zawdzięczam.
— Bo się rozpłacze — Fabio zamrugał powiekami, jakby rzeczywiście miał to za chwilę zrobić.
Muzyka w tyle ucichła, a mój pęcherz poczuł ilość wina jaką wypiłam.
— Lecę, moja partnerka czeka. Ty też leć Cindy, bo twój partner gdzieś się zgubił.
Zerknąwszy w stronę stolika, spojrzałam z dezorientacją na odchodzącego ode mnie Fabio.
— Ale Dima siedzi tam!
— Nie tego.
Nie zdążyłam nawet zareagować, gdyż odwrócił się tyłem do mnie, ruszając w kierunku swojej partnerki. Ja również się odwróciłam, kierując się ku drzwi, którymi wyszli Dragon wraz z Rositą. Spiesząca się obok kobieta, zaczepiła bransoletką o moją sukienkę, gdy szukała czegoś w torebce. Rozerwany materiał i prędkie słowa przepraszam, to jedyne na co mogłam liczyć. Zero spojrzenia, jakbym była duchem. Spojrzałam na sukienkę, przeklinając na głos.
Była podarta w szwie pod pachą, przez co zmuszona byłam ją trzymać. Teraz nie musiałam iść tylko do toalety, ale również znaleźć coś, co naprawi sukienkę chociaż na ten wieczór.
Wiedziałam, że toaleta była na parterze, ale nie znałam dokładnych drzwi, przez co sprawdzałam każde. Większość była zamknięta, lecz na końcu długiego korytarza w końcu znalazłam to, czego szukałam.
Zaraz po wyjściu umyłam dłonie, napotykając przy umywalce starszą kobietę, która zmierzyła rozdarcie sukienki z niesmakiem i nawet nie byłam zdziwiona, gdyż przed to wystawało mi pół piersi.
Mimo to, postanowiłam zaryzykować i uśmiechając się do niej, zapytałam;
— Przepraszam, czy wie pani może, czy znajdę tu coś, co mogłoby naprawić sukienkę?
Normalnie wyszłabym na głupią, ale widziałam obrazy, czy też zdjęcia obcych mi ludzi. Być może dom był zamieszkały i mogłam znaleźć chociażby agrafkę.
Kobieta przez moment zmrużyła oczy, a jej granatowa suknia zabłyszczała od żyrandola w toalecie, gdy zwróciła się w moją stronę.
— Na górze może pani czegoś poszukać, proszę zapytać najlepiej kelnerek. To dom Cortezów, więc na pewno coś się znajdzie.
— Dziękuję bardzo — odpowiedziałam z uprzejmością, mimo, iż ton kobiety nie był zbyt miły.
Trzymając uszkodzoną część sukienki, ruszyłam w stronę sali, jednakże zerknąwszy na salę, nie dostrzegłam tam żadnych pań o których wspomniała kobieta z toalety. Postanowiłam sama udać się na poszukiwania w nadziei, że spotkam kogoś kto mi pomoże.
Szłam po schodach, gdy usłyszałam kroki, zbliżające się kroki. Były szybkie, a wraz z nimi pobrzękiwały szklanki. Przyspieszyłam, a moim oczom nagle ukazała się dziewczyna, schodząca z tacką kieliszków.
Nie kryłam zdziwienia, w końcu kto zasuwa z takimi szklankami po takich schodach?
— Przepraszam — zagadnęłam, na co zdyszana dziewczyna przystanęła, patrząc na mnie tak, jakbym wyrosła dopiero co spod ziemi.
— Tak?
— Szukam czegoś, co pomogłoby mi naprawić chociaż w małym stopniu sukienki, czy macie tu może jakieś agrafki?
— Proszę iść na górę. Po prawej stronie jest pokój gościnny, tam może pani coś znaleźć — rzuciła, po czym zbiegła na dół, poświęcając uwagę kieliszkom stojącym na tacy.
Ruszyłam we wskazane miejsce i dyszałam tak, jakbym przebiegła maraton. Serce biło mi w przyspieszonym tempie i nawet nie kłopotałam się trzymaniem sukienki. Poza mną, jak i zapalonymi światłami, świeciła tu pustka, której towarzyszyła cisza.
Weszłam do pokoju, w którym już paliło się światło. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu zlustrowałam wielkie, drewniane łoże, stolik nocy z lampą, która świeciła, oraz ogromną szafę, stojącą po lewej stronie, zaraz od wejścia. W pokoju nie było tak cicho, coś szumiało zza drzwi na prawo. Brzmiało to jakby ktoś odkręcił wodę. Ze wszystkich pomieszczeń w domu, akurat tutaj ktoś musiał wejść? Chyba że.. chyba, że ta kelnerka była tu z tym kimś. Niepewnie zbliżyłam się do drzwi, które jak się okazało, były z lekka uchylone. Przez moment nie wiedziałam co mam zrobić, jednak gdy ujrzałam osobę w łazience, momentalnie przeszył mnie dreszcz. Otworzyłam drzwi, zapominając o rozdartej sukience. Patrzyłam jak w amoku na Dragona i jego ręce, które obmywał z krwi.
Do następnego, Buziole <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top