14. Ktoś dzisiaj umrze.

Dobry wieczór🤍

Pov Cindy:

— Musisz zacząć od nogi zewnętrznej Cindy — pouczyła mnie Rebe, ściszając z lekka muzykę, którą puszczała z komórki.

Nie byłam się w stanie skupić, ciągle mając w głowie słowa Dragona, przez co przygotowania do występu szły gorzej niż opornie. Czułam się, jakby ktoś wsadził mi w tyłek kołek, przez co każda pozycja, czy ruch w tańcu wykonywałam zbyt sztywno. Układ nie był trudny, a zważywszy na mój udział w nim wiele kroków zostało zmienionych. Nie byłam tak giętka i wyćwiczona jak dziewczyny, które robiły to od lat. Nie zrobiłabym szpagatu, czy figur na rurze, wymagających znacznie więcej doświadczenia i siły. Potrafiłam zrobić tylko nielicznie. Zmiana niosła za sobą niezadowolenie grupy, dlatego piorunujące mnie spojrzenia, a w szczególności te od Hailey, zniechęcały mnie do ćwiczeń na sali, wraz z całą grupą.

— Wiem, przepraszam. Zacznijmy jeszcze raz — zaczęłam, po czym odetchnąwszy ponownie złapałam dłońmi za rurę.

— Poczekaj, usiądź i odpocznij — Rebe przysiadła na ziemi, po czym wyciągnęła ręce ku górze przeciągając się.

Dołączyłam do niej i siadając po turecku, delikatnie kręciłam głową na boki, czując jak z każdym ruchem moje zastałe kości wręcz trzeszczały.

— Nie musisz się tak stresować, dziewczynom już przeszło. Tylko Hailey jest kąśliwa, ale wydaje mi się, że to nie z powodu zmiany układu.

Zmarszczyłam brwi i trzymając głowę w pozycji bocznej, spojrzałam na Rebe z widocznym zaskoczeniem.

— Więc jak brzmi inny powód?

— Scelta to jej miejsce — wyjaśniła. — I rości sobie jakieś chore przywileje co do Dragona. Jest po prostu zazdrosna, że nigdy nie będzie na twoim miejscu.

Próbowałam zignorować uczucie, które zaczynało kiełkować po jej słowach i wrzynać się w moje żyły, niczym trucizna. Przełknięcie goryczy, która niosła za sobą wiele złych słów, była ciężka do stłamszenia. Pamiętałam ich razem, pamiętałam w jakiej sytuacji zastałam ich razem, a myśl, że mogłoby to się powtarzać po tym, jak przespałam się z nim, wywoływała we mnie odrazę.

Świadomość, że Dragon mógłby ją dotknąć, jak i również ona jego... że mogłaby patrzeć na to co ja i doświadczać tych samych słów, budziła we mnie najgorsze z uczuć. Próbując udać, że tak naprawdę jej słowa nic dla mnie nie znaczyły westchnęłam z irytacją, poprawiając niesforne kosmyki włosów, które zdołały wydostać się spod upięcia.

— Nie sądzisz, że to trochę niesmaczne?

Prychnęła w odpowiedzi, kręcąc z lekka głową.

— To ona jest niesmaczna Cindy. I mówiąc ci, że ''rości sobie prawa do niego'' nie żartowałam. Lepiej uważaj na tą psychiczną babę. Za jego uwagę dałaby sobie odciąc palca, albo wyciąć kawałek tatuażu, który dla niego zrobiła.

— Zrobiła dla niego tatuaż?! — zacisnęłam dłoń w pięść, próbując w nawet najmniejszy sposób nie dać ponieść się zazdrości, która właśnie we mnie rosła.

— Smoka, i to na pół pleców.

Rozchyliłam z lekka wargi, otwierając szeroko oczy. Czy to właśnie tamtego wieczoru Dragon go podziwiał?

— Widział go?

— Cindy...

— Widział go, czy nie?

Jej wzrok, który zjechał z lekka w dół, odpowiedział na moje pytanie. Widział, i z pewnością dobrze mu się przyjrzał.

— Mam nadzieję, że chociaż mu się spodobało — w owym momencie byłam z siebie dumna i z tego jak zdołałam ukryć wściekłość, która powoli dołączała do zazdrości.

Bezsilność i zazdrość to najgorsze co mogłoby spotkać człowieka. To drugie ma w sobie tak wielką siłę, że rozrywa od środka, dusząc nas. Zamazuje wiele granic, przez co jesteśmy zdolni do najgorszego. Wysysa nas ze wszystkiego, z prawdziwej miłości, szczęścia, dobroci, zostawiając na dnie, które jest zimne, przepełnione ciemnością i nienawiścią.

— Ty mu się podobasz Cindy. Hailey mogłaby wytatuować sobie jego twarz na dupie, a Dragon i tak to oleje, ale wyobraź sobie jakby zareagował, gdybyś to ty, zrobiła dla niego coś takiego.

— Ja i tatuaż na pół pleców? — uniosłam brew, ukazując cień uśmiechu.

— Oczywiście! Wyglądałabyś jak pieprzona bogini. Wiesz, nie musisz od razu robić czegoś takiego jak ona. Może... — wydęła usta w zamyśleniu — Może na przykład smocze skrzydła? Albo, coś związanego z wami?

— Myślę, że to nie byłby dobry pomysł. Poza tym nie ma niczego związanego z ''nami''

Momentalnie zapragnęłam dotknąć naszyjnika, który od niego dostałam, jednak powstrzymałam ten odruch, gdyż zazdrość i złość wciąż we mnie buzowała. Rebe przegryzła wargę, a następnie przybliżyła się do mnie, zniżając swój głos do szeptu;

— Dalej cię nie pamięta?

Na owe słowa rozejrzałam się dookoła pomieszczenia, wiedząc, iż i tak tu nikogo nie ma.

— Wciąż bez zmian.

— Myślisz, że naprawdę zapomniał? Dla mnie to popieprzone.

— Dla mnie też Rebe, ale takie są fakty — szepnęłam, przełykając z trudem ślinę.

— Mówię ci, Dragon rucha was w tyłek i to bez mydła.

Rebe zdołała powiedzieć to, o czym myślałam przez ostatnie trzy dni. Podświadomie czułam, że coś jest nie tak, jednak fakty i rzeczywistość mówiły co innego. Jakim cudem by nie zareagował? Dragon z pewnością nie byłby w stanie tego przetrawić w ciszy. Próbowałam znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie tego wszystkiego, jednak nie potrafiłam.

Jeśli z nami grał, to z pewnością był ponad nami. I to on miał tu asy w rękawie...

— Wracamy do treningu?

Skinęła głową, po czym jako pierwsza podniosła się do góry.

— Ale pamiętaj, że i tak będziesz musiała w końcu poćwiczyć z całą grupą, na scenie, na której będziesz występować. Właściwie to... dlaczego ty?

Dołączyłam do niej, podciągając z lekka krótkie spodenki.

— Po prostu chce wynagrodzić Nero to, że tu mieszkam i to, że mi pomógł. To tylko jedna noc.

— Zawsze mógł wejść ktoś inny. Przecież jak Dragon się dowie.

Próbowałam powstrzymać odruch wywrócenia oczami. Na każdym kroku, każdy wspominał Dragona, jakby tylko i wyłącznie to on mógł decydować o każdej decyzji podjętej w moim życiu.

— Dragona to nie obchodzi — wzruszyłam ramionami. — Poza tym, to nie jego sprawa. Naprawdę, to tylko jeden wieczór.

— Cindy, coś kręcisz — zmarszczyła nos, jakby kłamstwo, które właśnie wyczuła wywołało niesmak w jej buzi.

— Kiedyś o tym porozmawiamy, okej?

Nie zamierzałam spowiadać jej się z tego dlaczego to robiłam. Nawet Alex o tym nie wiedziała, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że odwiodłaby mnie od tego pomysłu i przywiązała do łóżka, nie pozwalając mi nawet wyjść do toalety.

— Czuje, że będzie naprawdę grubo.

Ciężko westchnęłam, po czym stanęłam tuż przy rurze i chwyciwszy ją w dłoń, przyjęłam odpowiednią pozycję.

— Zaczynamy?

~ . ~

— Jesteś tego pewna? — zapytał Nero, gdy jako jedyna siedziałam w szatni dziewcząt. Przyszłam tu jako pierwsza, aby przyszykować się do występu jak najszybciej.

Dla nich był to jak każdy dzień, który tu przeżywały, dla mnie dzisiejszy wieczór, wywoływał dreszcz i odruch wymiotny.

Chwyciłam pędzelek, zaczynając poprawiać makijaż. Brązer, który nakładałam, idealnie wyszczuplał moją twarz, jednak telepiąca się dłoń utrudniała cały proces wykonywania jakiegokolwiek ruchu.

— Nie ma odwrotu Nero — Odłożywszy pędzelek, spojrzałam na niego w odbiciu lustra, po czym zwróciłam się w jego stronę. — Nie mogę się wycofać, chociaż nie ukrywam, że mogę popuścić w majtki, gdy skończy się występ.

Nero przetarł nerwowo twarz, po czym odetchnął głęboko.

— Wszystko jest zaplanowane, ale doskonale wiesz, że zawsze istnieje ryzyko, że coś może pójść nie tak.

— Wiem — mój głos brzmiał jakby był wyprany z każdej możliwej emocji, choć w owym momencie targało mną ich wiele. — Ale chcę to zrobić Nero, jednak nie zamierzam ukrywać, że naprawdę się boję.

— Będziemy czekać Cindy na sygnał. Musisz tylko zrobić to, co ustaliliśmy.

Przygryzłam wargę, rzucając mu spojrzenie spod sztucznych rzęs.

Po pożegnaniu z Dragonem, omawialiśmy plan z Nero przez dłuższy czas. Później dołączył do nas Fabio, który ewidentnie coś zwęszył, gdyż patrzył na mnie z dziwnym uśmiechem. Aby wszystko zostało zatuszowane, musieliśmy poczynić wyjątkowe kroki, o których zostali również poinformowani goście. To był akurat jeden z ryzykownych ruchów, gdyż każdy mężczyzna, musiał podpisać zgodę na wejście z mniejszą gwarancją bezpieczeństwa. Scelta cieszyła się naprawdę dobrą opinią i mogliśmy ją zszargać w jeden wieczór, narażając interes Dragona na upadłość, dlatego też wpadliśmy na pomysł awarii.

Owa ''Awaria'' miała potrwać około pięciu dni. Dziś mijał ostatni dzień, w którym kamery miały być uszkodzone, a co za tym również szło? Pokoje, które wykupili poszczególni goście również ją posiadały. Nero wykręcił się problemem elektryką, która miała nas uchronić przed niepotrzebnym skandalem.

Za drzwiami słyszałam stłumioną muzykę, przez co serce zaczynało bić mi w przyspieszonym tempie. Ludzie powoli się schodzili, tak więc występ i to co najgorsze, miało się dopiero wydarzyć.

— Może pójdziesz ze mną na górę?

Posłałam Nero delikatny uśmiech, po czym z lekka pokręciłam głową.

— Dam sobie radę. I tak niedługo tam będę.

— Lorenzo musiał się porządnie napracować aby zająć Alex, wiesz?

— Chociaż raz się do czegoś przydał.

Nero zaśmiał się, po czym ruszył w stronę drzwi.

— Alex nie odpuści tak łatwo Cindy, wiesz o tym?

— Wiem to lepiej od każdego z was.

Chwycił klamkę, jednak zatrzymał się na moment. Nie spojrzał na mnie, przez co widziałam jedynie jego plecy, jak i tył głowy.

— Cokolwiek tam się wydarzyło Cindy, to wiedz, że jesteś silna. Nigdy nie nalegałem byś mi o tym opowiedziała, bo rozumiem, że to twoja walka. Ale musisz wiedzieć, że nie jestem ślepy, nikt nie jest. — Zerknął na mnie, a niebieskie oczy stały się znacznie ciemniejsze. — Dostaną to, na co zasłużyli Cindy.

Nero nie czekał na moją odpowiedź, po prostu wyszedł zostawiając za sobą mgłę w moich oczach, przez co zamrugałam kilkurotnie, aby odpędzić gromadzące się łzy. Dzisiejszy wieczór z pewnością miał mnie rozłożyć na łopatki i wdeptać w ziemię, jak najgorszego karalucha.

A ja naprawdę nie znosiłam karaluchów i pająków...

Garderoba z każdą kolejną minutą zaczynała się zapełniać, a jej wnętrze przesiąkało zapachem lakieru do włosów oraz perfum. Niosące się głośnie i energiczne rozmowy dziewczyn, zaczynały mi uświadamiać, że to juz niedługo.

Momentami rzucały mi ciekawskie spojrzenia, a ja jak gdyby nigdy nic udawałam, że tego nie widzę i cholera, naprawdę wolałam nie wiedzieć. Każde spojrzenie wbijało mi drobne szpilki i każda kolejna kuła coraz bardziej. Wpatrywałam się w ekran telefonu odpisując Alex na wiadomości.

Musiałam skłamać po raz kolejny, gdyż wiedziałam, że mnie powstrzyma, a ja naprawdę musiałam to zrobić. Dla siebie, dla Samanty i dla każdej kobiety, którą skrzywdzili i mieli w zamiarze to zrobić.

— Hailey! — krzyknęła jedna z nich, na co uniosłam spojrzenie znad telefonu, Jednak nie spojrzałam prosto na nią. Wzrok utkwiłam w lustrze, w którym dostrzegłam jej odbicie.

Stała tyłem, w takim samym stroju jak ja. Nie miała na sobie szlafroka, jak większość dziewcząt, dzięki czemu dostrzegłam to, co miał okazję podziwiać Dragon. Wielki smok, jakby ożył. Wijąc się na jej plecach rozglądał się po pomieszczeniu, aby zniszczyć wszystko dookoła. I chyba w tym momencie byłabym mu wdzięczna, gdyby otworzył swoją paszczę i pozwolił mi spłonąć.

— To tylko błyszczyk Kels. Nie przesadzaj, przecież ci go nie zjem.

Dziewczyna, do której mówiła, podniosła się, po czym wyrwała jej z dłoni kosmetyk.

— Używasz go już kolejny raz. Smok nie zafundował ci podwyżki? — rzuciła kąśliwie wracając na swoje miejsce.

Spojrzenie Hailey zaczynało palić jak ogień, który w mojej wyobraźni roztaczał smok, na jej plecach.

— Myślisz, że zrobiłam to dla awansu?

— Myślę, że masz narąbane w głowie — zatrzymała się, aby ostentacyjne odkręcić błyszczyk, i pomalować nim dolną, czerwoną wargę — A Dragon ma zbyt wysokie standardy, by przelecieć kogoś z czymś tak kiczowatym na plecach.

Hailey zacisnęła wargi, na co dziewczyna uśmiechnęła się, po czym pomalowała górną wargę.

— A to nie tak, że sama ubiegałaś się o jego względy? — postukała się palcem w usta, jakby właśnie wyjęła z głębi umysłu sytuację, której tak uporczywie szukała.

— Nie Hailey, ja po prostu pracuję a nie grzmocę się w trójkątach z Nero i Fabio, wyobrażając sobie Dragona na ich miejscu.

Tym razem nie zdołałam udać że niczego nie usłyszałam. Otworzywszy szeroko oczy, rozchyliłam usta, próbując przeanalizować to, co właśnie usłyszałam.

Nero zdradzał Carlę?

— A ty co się patrzysz? — warknęła w moją stronę. — Myślisz, że jesteś lepsza? Że nikt nie wie, że pieprzyłaś się z nim a w efekcie końcówym i tak skończyłaś na śmieciach razem z nami?!

Uwaga każdego w tym momencie spoczęła na mnie jak i na Hailey, która zdołała znaleźć okazję do zaczepki, mimo, iż nawet nic nie powiedziałam.

Uniosłam brew i udając niewzruszoną, patrzyłam prosto w jej oczy, które pochwyciłam w odbiciu lusterka.

— Podziwiam twoją jaszczurkę na plecach.

W tle można było usłyszeć liczne śmiechy dziewczyn, na co Hailey zrobiła krok w przód.

— I myślę, że pieprzenie się z wolnym mężczyzną, a z zaręczonym to cholerna różnica.

Złość powoli przejmowała kontrolę nad językiem. Na myśl, że dotykała Dragona i Nero, który był zaręczony z Carlą... Dragon nie mógł mnie okłamać w sprawie Rosity, przez co znacznie śmielej zarzuciłam Hailey, sypianie z zajętym mężczyzną.

— Wiesz... — zaczęła, po czym podchodząc do mojej toaletki pochyliła się, aby spojrzeć w to samo lustro co ja.

Ocierałyśmy się o własne ramię, a jej kwiatowy zapach zdawał się zbyt duszący, zupełnie jak jej osobowość.

— Dragonowi bardzo podobała się moja ''jaszczurka'' — zacytowała, po czym spojrzała na moją twarz w odbiciu lustra — Podziwiał ją intensywnie, szczególnie jak brał mnie od tyłu. A wyobraź sobie, że Nero nie wspomina o swojej narzeczonej, kiedy zabawiam się między jego nogami.

Miałam ochotę ją zamordować. Walczyłam z chęcią dyszenia niczym byk, bo gdybym się na nią w tym momencie rzuciła, wszystko bym zepsuła. Cały plan posypałby się jak domek z kart i z pewnością nie byłabym w stanie tego odkręcić.

— Jeszcze do tej pory nie usłyszałam niczego tak obrzydliwego, jak to — nie kryłam w swoim spojrzeniu odrazy, jaką szczerze darzyłam tę kobietę.

— Chciałabym aby to przedstawienie wciąż trwało, ale same musimy odegrać swoje role na scenie, więc podnoście tyłki — odezwała się dziewczyna, która jako pierwsza wszczęła bójkę słowną z Hailey.

Wszystkie dziewczyny jak rój pszczół zrzuciły szlafroki i ruszyły do tylnego wyjścia, które połączone było z kulisami. Ja również wstałam, podczas gdy Hailey stała nieruchomo.

— Spójrz na siebie. Wiesz, że nie pasujesz do niego nawet wizualnie? — odezwała się, gdy wszystkie z dziewcząt opuściły pomieszczenie. — Elena była jedyną kobietą, która zawróciła mu w głowie — uniosła wyżej brodę, prostując plecy. W owym momencie patrzyła na mnie z góry, jakby właśnie urosła o kolejne centymetry po tym, co mi powiedziała. — Do tej pory przyprowadzają mu rude dziewczyny z kształtną figurą, a z tego co widzę — zmierzyła mnie spojrzeniem z góry na dół. — Nie wyglądasz na kogoś, kto przypominałby choć w najmniejszym stopniu Elenę.

Hailey wyszła i wymijając mnie, szturchnęła mnie ramieniem.

Miałam ochotę krzyczeć i zdemolować całe pomieszczenie. Wspominanie Eleny w takim momencie było ciosem prosto w serce, które powoli zaczynało zwalniać, jakby rzeczywiście zostało zranione. Do końca życia będę ciągnęła za sobą poczucie winy, poczucie, że to ona powinna żyć, a nie ja.

Z trudem przełknęłam gulę w gardle, która wypalała moje oczy, nos jak i twarz. Zaczynałam płonąć cała i chcąc się uspokoić, zaczęłam nabierać głębokie wdechy, jak i wydechy. To z lekka uspokajało lawę, która zaczynała wypalać moje żyły.

Przymknęłam oczy, starając się oddychać spokojnym rytmem. Serce powoli zaczynało bić, a piekąca gula, jak i łzy zgasły. Odetchnąwszy ostatni raz zrzuciłam z siebie okrycie, po czym ruszyłam za dziewczynami, ustawiając się na swoim miejscu. Nie patrzyłam na żadną z nich, podczas gdy ich spojrzenia wypalały dziurę w moich plecach. Stałam na czele, wraz z Hailey, którą miałam ochotę rozszarpać gołymi rękoma.

Każda z nas miała na sobie te same stroje, w czerwonych barwach. Skąpe body, jak i diamentowa podwiązka, buty zwane ''szklankami'', mocne makijaże oraz wyrazista biżuteria. Czerwień również pokrywała nasze usta, dzięki czemu naprawdę nie znosiłam tego looku.

Za chwilę miała odsłonić się kurtyna, a przede mną mieli znaleźć się mężczyźni, którzy będą pożerać nas wzrokiem. Dla mnie znaczenie miał tylko jeden facet — ten, który miał dziś zginąć.

Na scenie wybrzmiały pierwsze dźwięki piosenki '' Imagine Dragons — I'm So Sorry''. Kurtyna rozsunęła się, a światła zabłysły na scenie. Ciężkie spojrzenia, szepty rozmów i przechadzające się kobiety, które w skąpych strojach podawały drinki.

Każdy krok starałam się wykonywać tak jak należało. Liczne wymachy nogą, wypinanie się, figury na rurach, czy wyuzdane pozycje, których normalnie nigdy bym nie wykonała. W głębi siebie, miałam nadzieję, że nikt na mnie nie patrzy. Wiedziałam na co się piszę, ale nie potrafiłabym spojrzeć Nero, Fabio a nawet Lorenzo w oczy w takim stroju, po tym co robiłam tu na scenie. Z pewnością byli na górze i wolałam wierzyć w to, że po prostu nie oglądali występu.

Efekty specjalnie, jak i dziewczyny, które tańczyły na szarfach robiły duże wrażenie. Występ byłby naprawdę niesamowity, gdyby nie co poniektóre pozycje, jak i to, co miało się wydarzyć zaraz po nim.

Z całych sił próbowałam wypatrzyć mężczyznę o innej nacji, jednak układ jaki wykonywałyśmy mi na to nie pozwalał. Gdy w końcu występ się zakończył, a kurtyna zaczynała zasuwać, posłałam każdemu z mężczyzn uśmiech, licząc na to, że widziała go moja dzisiejsza ofiara.

Uśmiechnę się do niego, gdy będzie umierał i wiedziałam, że po raz pierwszy nie będę miała wyrzutów sumienia. Nie mogłam ich po prostu mieć.

Każda z kobiet prędko zeszła ze sceny aby jak najszybciej się odświeżyć. Nero zapoznał mnie z tym popieprzonym stylem klubu, gdyż naprawdę zapomniałam o tym wszystkim, bądź mój umysł po prostu wyrzucił coś tak niedorzecznego.

Dziewczyny nie przejmowały się tym, że były nagie i każda jak najszybciej starała się odświeżyć. Tego wieczoru wyjątkowo nie musiałyśmy zakładać bielizn z kolorem pokoi, który tym razem się nie świecił. Drzwi był zawsze podświetlane odpowiednio do usług, które świadczyły dziewczyny, a awaria wciąż trwała, i miała trwać aż do momentu otrucia mężczyzny.

W każdym pomieszczeniu znajdował się guzik bezpieczeństwa i gdy tylko nacisnęła go jedna z pracownic, ochroniarze zjawiali się najszybciej jak było to tylko możliwe. Kolor biały, oznaczał jedynie taniec dla klienta. Kobieta mogła się rozebrać, jeśli tylko chciała, jednakże mężczyzna nie mógł jej dotknąć. Czerń, była odważniejszym kolorem, tutaj taniec, niósł również za sobą usługę seksualną, natomiast czerwień była najgorszą barwą, przekleństwem dla kobiety, która wylosowała go w danym tygodniu. Przed świadczącą usługą, pracownica wypełniała kartę, w której zaznaczała na co się zgadza, a na co nie. Tam, działy się o wiele gorsze rzeczy i usługi jakie tam wykonywały, wykraczały poza moje granice.

Dragon raz zabrał mnie, jak i Elenę do takiego pokoju i nigdy więcej nie byłabym w stanie tam wejść.

Miałam niesamowite szczęście, że mężczyzna, który maczał palce w moim porwaniu wybrał kolor biały, bo mimo, iż nie odziewałyśmy kolorów, to zasady odnośnie ich wciąż były aktualne. Świadomość, że nie będzie mógł mnie dotknąć podnosiła mnie na duchu, ale nie ukrywałam, że sam jego widok z pewnością zmiażdży moje płuca.

Każde z pracownic Dragona gotowe do wyjścia, opuszczały garderobę, wraz z Hailey, która również w przyspieszonym tempie ją opuściła, rzucając mi jedynie niepokojące spojrzenie. Czułam suchość w gardle, gdy stawiałam pierwsze kroki poza pomieszczenie. Kolana, jak i ręce trzęsły mi się, gdy chwyciłam kartę z numerem pokoju 23, które zostały wyjątkowo nadane, po przez awarię.

Serce waliło szybciej, niż stawiałam kroki, a oddech ugrzązł w płucach przez suchość w gardle, jaką czułam z każdym kilometrem. Szłam przez długi, gwieździsty korytarz, co zdołało pobudzić delikatny zalążek niepokoju. Pokój, był naprawdę daleko... Gdyby cokolwiek się działo, chłopaki musieliby sporo biec. Mimo wahania, ruszyłam przed siebie, zerkając na dziewczyny, które wchodzą do środka swoich wyznaczonych pokoi.

Muzyka cichła w centralnej części klubu, od której coraz bardziej się oddalałam. Rósł we mnie niepokój, ale wcale mnie to nie dziwiło. Przyłożyłam kartę do panelu obok, na którym zapaliła się zielona dioda. Pchnęłam drzwi, a moim oczom ukazał się pokój. Ledy świeciły na biało, jak w każdym pomieszczeniu w tym momencie. Mężczyzna siedzący na czerwonym, welurowym fotelu lustrował mnie z góry na dół, jakby zastanawiał się, czy aby na pewno weszła tu odpowiednia dziewczyna.

Był znacznie większej postury, z nieco wystającym brzuchem, miał ciemniejszą karnację i włosy zaczesane zbyt dużą ilością żelu do tyłu. Marynarkę zdążył już ściągnąć i zawiesić na oparciu fotela, przez co mogłam dostrzec zbyt ciasną koszulę, która opinała jego ciało w niezbyt smaczny sposób.

Więc tak wyglądał ten parszywiec.

Powstrzymałam chęć skrzywienia się i zamiast tego, posłałam w jego stronę wymuszony uśmiech. Ruszyłam ku magnetofonu, nie próbując nawet nawiązywać z nim rozmowy. Nie potrafiłam go poznać, ani stwierdzić po posturze, że był to człowiek, który mi to zrobił. Mała strzykawka, skryta w push-upie stanika z lekka uwierała mnie w lewą pierś, lecz była to jedyna rzecz, która w owym momencie trzymała mnie trzeźwo na nogach.

Była to moja jedyna broń.

Włączyłam odtwarzacz i próbując się wsłuchać w muzykę, miałam zamiar się odwrócić, gdy poczułam za sobą woń intensywnej wody kolońskiej. Nim zdążyłam zareagować, mężczyzna owinął rękę wokół mojej tali obracając mnie w swoją stronę. Wspomnienia z przeszłości gwałtownie uderzyły do mojej głowy. Przez moment widziałam ciemność, przez którą zamarłam, lecz gdy poczułam oddech mężczyzny na swojej szyi, zaczęłam walczyć, tak jak wtedy.

Pov Dragona:

Roko siedział tuż przy mojej nodze, gdy wyciągałem walizki Rosity z bagażnika. Przez cały, długi lot tutaj, zachowywała się tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło co nie do końca mi odpowiadało. Z jednej strony cholernie cieszyłem się, że wróciła, bo musiałem zacząć działać, a z drugiej — jej obecność potrafiła doprowadzić mnie na skraj cierpliwości.

Carla już biegła w naszą stronę, a z ust Rosity wyleciał piskliwy krzyk, przez który Roko szczeknął. Dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona, podczas gdy ja wyjmowałem już trzecią — i ostatnią walizkę.

— Jak dobrze cię widzieć — powiedziała Carla z zachwytem, dusząc ją w swoich objęciach.

— Też się cieszę, że mogłam tu wrócić.

Nie odezwałem się ani słowem, jedynie czym je obdarzyłem to zimnym wyrazem twarzy.

— Zjesz z nami? — zapytała Rosita, patrząc na mnie z głęboką nadzieją w oczach.

— Wątpię, mam jeszcze trochę pracy.

Rosita chciała coś powiedzieć, jednak nie umknęło mi to, jak dłoń Carli dała jej znać, aby nawet nie próbowała. Po raz pierwszy ten owad zachował się tak, jak należy.

— A teraz chodź — Rosita rzuciła mi jedynie spojrzenie zza ramienia, po czym ruszyła wraz z Carlą do środka.

Pod samochód podszedł jeden z ochroniarzy o imieniu Sam, który dzisiaj pilnował monitoringu w domu i chwyciwszy walizki, które wyjąłem z bagażnika zapytał;

— Gdzie zanieść?

— Sam zaniosę, wstąpie przy okazji do Nero.

Sam zmarszczył brwi.

— Nie ma nikogo, są w dzisiaj w Scelcie. Prócz Dimy. Dima robi obchód.

Jedynie przytaknąłem, gdyż nie zdawało się być to dziwnie. Często tam przebywaliśmy, a w szczególności Nero i Fabio. Wziąłem walizki Rosity, wnosząc najpierw dwie na samą górę, po czym zszedłem po ostatnią, robiąc przystanek na piętrze Nero. W ich sypialni niosły się głosy dziewczyn, które energicznie o czymś rozmawiały, jednak nawet nie przyswajałem o czym rozmawiają. Kierowałem się do ostatnich drzwi, za którymi mieściła się sypialnia Cindy. Otworzywszy drzwi bez pukania, zastałem jedynie ciemność i ciszę, której ona nie znosiła.

Automatycznie wyjąłem telefon, wybierając jej numer:

DO : Princesa

Gdzie się schowałaś mi cielo? Przyszedłem po buziaka.

Zamykając drzwi, chwyciłem z powrotem walizkę, ruszając na górę. Moje przeczucie mówiło mi, że coś było nie tak, i albo byłem kurwa paranoikiem, albo jebanym jasnowidzem. Odstawiając ostatni już bagaż, sięgnąłem do kieszeni, aby sprawdzić chat. Wiadomość nie została nawet wyświetlona, co naprawdę kurewsko mi się nie spodobało.

Przejechałem dłonią po brodzie, na której mogłem wyczuć delikatny zarost, nie ogoliłem się przez ganianie za motocyklistami. Biłem się z myślami, czy jechać do Scelty, czy też zachować się jak na mnie przystało i zacząć jej szukać? Z jakiś dziwnych przyczyn pomyślałem, że może być z Alex. W końcu cholernie często spędza z nią wieczory, a nie zamierzałem zostać tu z Rositą, która przez cały pobyt w Hiszpanii próbowała wskoczyć mi do łóżka, więc decyzja była jasna.

To w jak szybkim tempie dotarłem do klubu, było zaskakujące. Ludzie stojący na bramkach rozstąpili się, gdy tylko znalazłem się przy drzwiach, które momentalnie otworzyli. Głośna muzyka, mieszanina perfum, alkoholu i potu, uderzyła w moje nozdrza. Spojrzenie pochłaniało kelnerki, jak i gości, którzy popijali drogi alkohol, podziwiając przy tym co działo się na scenie.

Skinąłem głową do barmana, kierując się na górę. Miałem przylecieć za trzy dni, na sylwestra, który ma zamiar zorganizować Carla i przy okazji pochwalić się wszystkim swoim zaręczynowym pierścionkiem.

Gwieździsty sufit, był coraz wyżej, gdy wchodziłem po schodach do biura, a gdy tylko chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi, wszystkie pary oczu zostały skierowane w moją stronę.

— O kurwa — sapnął pod nosem Fabio, a Nero patrzył jakby właśnie zobaczył ducha.

— Co za entuzjazm — odparłem i zamknąwszy za sobą drzwi, podeszłem do stolika z alkoholem.

— Wielu by tak zareagowało, myśląc, że widzą ducha — odezwał się Nero, z nieco nerwowym tonem głosu.

Kącik moich ust uniósł się z lekka do góry, a dłoń chwyciła butelkę z burbonem, by następnie nalać ją do szklanki.

— Już dawno nim nie jestem, na ich nieszczęście.

Nero opadł na kanapę, opierając głowę o zagłówek. Patrzył w sufit i wyglądał jakby właśnie odmawiał paciorek. Natomiast Fabio stał osłupiały w tym samym miejscu, patrząc jak odstawiam butelkę, by następnie unieść szklankę na wysokość swoich ust.

— Czy ktoś dzisiaj umarł? — zapytałem, by następnie nachylić szklankę do ust, jednak gwałtownie zastygłem, zerkając kątem oka w stronę sceny.

Szklanka omal nie wypadła mi z dłoni, gdy moje spojrzenie pochwyciły kręcone i bujne, blond włosy. Przeszklona szyba, tworząca lustro weneckie pozwalała pozostać nam niezauważonymi, jednak my widzieliśmy wszystko. Zacisnąłem szczękę, odwracając się twarzą do szyby. Wciąż trzymając szklankę przy ustach zacząłem powoli ją opuszczać. Mój wzrok wciąż pochłaniał kobietę w czerwieni, która uśmiechem żegnała widownię.

Stałem jak wryty, gdy kolorowe plamy pojawiały mi się przed oczami. Furia z każdą sekundą rosła, a mięsień w szczęce drgnął, gdy patrzyłem jak jej sylwetka znika za zasuwająca się kurtyną.

Chyba ktoś rzeczywiście dziś umrze.

Korzystając z okazji, pragnę zaprosić was do nowej opowieści, którą zaczęłam już powoli pisać! „Pick Your Poison" to nieco inny klimat, choć wciąż mroczny! Nie pojawi się tam nic wspólnego z mafią, ale nie twierdzę, że będzie to kolorowa książka🌚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top