9

Laurent

Kiedy Elaine wyszła, do mojej celi wszedł Jackson. Uśmiechnąłem się kpiąco do strażnika.

- Znowu wykorzystałeś urok osobisty, aby kobieta przed tobą uklękła?

- Znasz mnie, kumplu. To była tylko kwestia czasu.

Jackson prychnął. Uwolnił mnie z kajdan, po czym wyszedł z celi i wraz ze swoim kolegą poszedł dalej, dając mi chwilę prywatności.

Podszedłem do zakratowanego okna. Spojrzałem w dół, na więzienny spacerniak. Pewnie za kilka chwil przyjdzie po mnie Logan, który ostatnimi czasy pełnił rolę osobistego ochroniarza mojej Elaine. Nie podobało mi się, że strażnik tak się do niej zbliżał. Logan miał żonę i dzieciaki, więc nie zabiłbym go. Wielokrotnie opowiadał mi, jak to kocha swoją żonę. Przesiadywał na krzesełku przed moją celą na nocnych zmianach i gdy nie potrafiłem zasnąć, mówił mi o swoim życiu. Wiedział, że nie powinien tego robić, gdyż mogłem wykorzystać zasłyszane informacje przeciwko niemu, ale Logan myślał, że skoro siedzę w celi, moje życie ogranicza się do egzystencji w tym miejscu. Tylko ja wiedziałem, że prawda była inna.

Położyłem się na plecach w łóżku. Zsunąłem spodnie wraz z bokserkami do kolan. Zamknąłem oczy, jedną ręką chwyciłem się wezgłowia, a drugą objąłem swojego kutasa. Poruszałem na nim dłonią lekko, aby z czasem przyspieszyć ruchy.

Wyobrażałem sobie spętaną jak zwierzę Elaine, z kneblem w ustach i korkiem analnym w tyłku. Oczyma wyobraźni widziałem ją leżącą na podłodze, błagającą mnie wzrokiem o litość. Spuściłbym się na jej brzuch i piersi, zostawiając tam swoją spermę tak długo, aż wypieprzyłbym Elaine na wszystkie możliwe sposoby.

Nie musiałem długo czekać na upragniony orgazm. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy moja sperma pociekła między moimi palcami i powoli spływała na mój brzuch.

Poczułem się zaspokojony, choć wiedziałem, że była to jedynie chwilowa ulga. Już niebawem Elaine miała do mnie wrócić. Wiedziałem, że to zrobi. Elaine stała się moją niewolnicą. Mogłaby uciec na drugi koniec kraju, ba, może nawet na inny kontynent, ale nigdy nie uwolniłaby się ode mnie. Przypieczętowała swój los w chwili, w której zdecydowała się na pracę w więzieniu w Kansas.

Po części było mi żal Elaine. Widać po niej było, że potrzebowała wsparcia, dobroci i dotyku drugiego człowieka.

Było mi tak cholernie dobrze, kiedy przede mną klęczała. Cieszyłem się jak dziecko, gdy Elaine ze łzami w oczach mi uległa. Dzielnie ze sobą walczyła, kiedy wstała i próbowała uciec z mojej celi, ale na szczęście opanowałem ją swoją historią z dzieciństwa. Nie było mi łatwo opowiedzieć o pierwszej imprezie BDSM, w której wziąłem udział jako ośmiolatek, ale jakby nie patrzeć, gdyby nie tamto przyjęcie, pewnie nie byłbym tak zainteresowany wiązaniem, chłostą i dominacją.

Potrzebowałem się wyżyć. Z czasem praktyki BDSM przestały na mnie działać. Widok posiniaczonych tyłków spętanych przeze mnie kobiet już mnie nie podniecał. Zacząłem szukać rozrywek w innych przyjemnościach.

Uważałem się za pieprzonego superbohatera ratującego świat przed złem. Dowiadywałem się o praktykach handlarzy ludźmi, narkotyków oraz innych badziewstw. Obierałem sobie takich ludzi za cel, a później ich porywałem, torturowałem, aby na koniec pozbawić ich życia.

Może tortury nie były dla mnie podniecające, ale przynajmniej miałem zabawę. Po tym, jak bracia i rodzice mnie zdradzili, zostałem sam. Nie chciałem przesiadywać całych dni w domu, gdzie oglądałbym pornole i walił sobie konia do obrazu zakneblowanych kobiet z opaskami na oczach. Dlatego zacząłem parać się zabijaniem, co sprawiało mi niebywałą satysfakcję.

Moja chęć do dominacji nigdy we mnie jednak nie osłabła. Wiedziałem, że pewnego dnia spełnię swoje pragnienie i znajdę uległą, której będę mój podporządkować cały swój świat. Której będę mógł się bezgranicznie poświęcić, nauczyć ją manier i kochać ją całym swoim poranionym sercem.

Na swojej drodze życiowej nigdy jednak nie spotkałem odpowiedniej kobiety. Takiej, z którą byłbym gotów stworzyć związek oparty na dominacji i uległości. Kobiety, z którymi się spotykałem, były dziwkami w pełnym tego słowa znaczeniu. Zachowywały się jak suki. Ocierały się o mnie, lizały mnie swoimi językami i całowały ustami wypełnionymi botoksem. W tych czasach trudno było znaleźć dobrą kobietę, która byłaby chętna poddaniu się treningowi na uległą.

Mój świat stanął na głowie, gdy zobaczyłem Elaine. Z chwilą, w której weszła do mojej celi, wiedziałem. Wiedziałem, że będzie ona moją uległą, choćby miało mnie to kosztować wiele nerwów i potu oraz krwi.

Elaine była moja. Moje imię zostało wyryte w jej krwi. To była moja dziewczynka, której chciałem w pełni się poświęcić.

- Randall?

Usłyszałem głos Jacksona. Poderwałem się z łóżka, z fiutem w dłoni. Strażnik uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo.

- Zaproponować ci kąpiel? - spytał, nie przestając się uśmiechać.

- Byłoby miło, kumplu. Dzięki.

Elaine

- Pięknie wyglądasz. Proszę, to dla ciebie.

Cassius pojawił się przed moimi drzwiami punktualnie. Ubrał się w elegancki garnitur i przyniósł mi żółte róże. Z uśmiechem podziękowałam mu za podarunek i pozwoliłam, aby pomógł mi zejść po schodach. Ubrana byłam w czerwoną sukienkę do kolan i pozłacane szpilki z paseczkiem na kostce. Edgar mówił, żebym koniecznie ubrała właśnie te buty. Oznajmił, że Cassiusowi opadnie szczęka, gdy mnie w nich zobaczy.

- Gotowa, mała?

Skinęłam głową. Cassius pomógł mi wsiąść do swojego audi. Nie znałam się na modelach samochodów, ale pojazd wyglądał naprawdę dobrze. Najwyraźniej praca w więzieniu przynosiła mężczyźnie dobre zarobki. Sama nie mogłam się doczekać pierwszej wypłaty, choć praca z Laurentem tak mnie absorbowała, że będąc z nim nie myślałam nawet o pieniądzach.

Cassius zawiózł nas do restauracji Balein. Podawali tutaj najlepsze owoce morza w Kansas. Przynajmniej w Ellsworth.

- Zapraszam, moja damo.

Cassius zachowywał się jak najprawdziwszy dżentelmen. Okazało się, że zrobił rezerwację na swoje nazwisko. Przy stole odsunął dla mnie krzesło i pomógł mi usiąść.

Cieszyłam się z tego spotkania. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy byłam na randce z kimś innym niż z Edgarem. Ceniłam sobie moją relację z nim, gdyż kochałam Edgara jak brata. Ufałam mu bezgranicznie i byłam wdzięczna, że los mi go zesłał. Gdyby nie on, moje życie byłoby smutne i pozbawione kolorów. Edgar był moim słońcem, a ja odwdzięczałam mu się jak mogłam, gdy potrzebował pomocy. Kochaliśmy się jak rodzeństwo.

- Opowiedz mi o swoich pierwszych wrażeniach w pracy, Elaine.

Kelner nalał nam do kieliszków szampana. Cassius wzniósł toast, a ja uśmiechnęłam się do niego, napawając się jego urodą. Był niezwykle przystojnym mężczyzną i mimo, że nie ugięły mi się nogi w kolanach na jego widok, gdy ujrzałam go po raz pierwszy, to cieszyłam się, gdyż Cassius naprawdę się starał i byłam pewna, że gdybym lepiej go poznała, byłabym w stanie się w nim zakochać.

- Praca z Laurentem nie jest łatwa, ale przynajmniej jest ciekawie.

- Słyszałem, że dziś płakałaś. Logan mi mówił.

Byłam zła, gdyż nie sądziłam, że strażnik powie Cassiusowi o moim wybuchu.

- To nic. Po prostu zrobiło mi się przykro. Laurent nieustannie mówi, że należę do niego. Powtarza, że jestem jego własnością, a mi się to nie podoba. Uznałam, że na czas terapii pozwolę mu zwracać się do mnie w taki sposób, ale nie jest mi z tym dobrze.

- To zrozumiałe - odparł, mieszając okrężnym ruchem dłoni szampan w swoim kieliszku. - Laurent to niecodzienny przypadek. Ma wysokie IQ. Wiem, że nie powinienem tego mówić, ale szkoda mi gościa. Gdyby nie zabijanie, mógłby być kimś wysoko postawionym.

- Czy mi się wydaje, czy mu współczujesz?

- Skądże. Dostał to, na co zasłużył. Każdego, kto robi złe rzeczy, spotyka kara. Kiedy dowiedziałem się o torturach, jakie Laurent zesłał na jednego z chicagowskich biznesmenów, przeszły mnie ciarki. Nie umiałem spać.

- Opowiesz mi o tym więcej?

Cassius westchnął ciężko. Wyciągnął nad stołem rękę. Podałam mu swoją dłoń i pozwoliłam, aby zacisnął na niej swoje długie palce.

- Naprawdę chcesz rozmawiać o Laurencie? Dzisiaj?

- Obiecuję, że jak opowiesz mi o torturach, zostawimy temat Laurenta w spokoju.

Mężczyzna uśmiechnął się. Wolną ręką przeczesał palcami swoje ułożone włosy.

- Dyrektor Perrington pokazał mi kiedyś taśmę. Laurent nagrał tortury na wideo i wysłał nagranie rodzinie zamordowanego. To manipulant, który lubi bawić się ludzkimi emocjami. Nie dość, że wysłał zmasakrowane szczątki do żony tego faceta, to jeszcze podrzucił im te przeklęte nagranie.

Nie byłam pewna, czy chciałam o tym słuchać, ale czułam, że musiałam się dowiedzieć, o co chodziło. Laurent był moim obiektem badań i musiałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Najcenniejsze informacje uzyskiwałam od niego, ale skoro miałam pod nosem źródło, nie mogłam z niego nie skorzystać. Może rozmawianie o torturach na randce z Cassiusem nie było tym, czego pragnął mężczyzna, ale skoro już zasiał we mnie niepewność, musiał wyznać mi na ten temat coś więcej.

- Laurent rozłożył nagie ciało swojej ofiary na metalowym stole. Przywiązał nogi i ręce gościa do haków umieszczonych w rogach stołu. Rozciągnął maksymalnie tego mężczyznę, po czym wziął do ręki piłę i odrąbywał mu palec po palcu. Później oblał ciało gościa benzyną, ale zanim je spalił, odciął ofierze penisa. Kuźwa, Elaine. To było straszne. Kiedy o tym mówię, znów mam ciarki. Jakby tego było mało, wsadził do ust mężczyzny sztucznego kutasa i kazał mu go ssać. Laurent to mistrz tortur. Gdy znudziła mu się zabawa, podpalił ciało mężczyzny i patrzył, jak płonie. Zostawił szczątki, aby mieć co wysłać rodzinie. To była jedna z wielu taśm. Dyrektor ma ich więcej w swoim gabinecie, ale wątpię, żeby maniakalnie je oglądał. To, czego dopuszczał się Laurent, było karygodne, ale taki już jest. Jeśli raz się zabije, ponoć kolejny raz to czysta finezja. Człowiek się od tego uzależnia i nie potrafi bez tego żyć.

Cassius miał rację. Moja ciekawość była czymś, czego nie potrafiłam zwalczyć. Wiedziałam, że po tym, co usłyszę, nie będę miała już ochotę na kolację, ale nie chciałam robić mojej randce przykrości. Cassius w końcu nie opowiedział mi tej historii z własnej woli. Niejako go do tego namówiłam, a teraz musiałam żyć z konsekwencjami tej decyzji i obrazami w głowie.

Przez resztę spotkania rozmawialiśmy o życiu mężczyzny, o mojej przeszłości i studiach na lokalnym uniwersytecie. Cassius był przemiły. Dowiedziałam się, że mieszkał z mamą, gdyż jego ojciec wyprowadził się z kochanką kilka lat temu. Zostawił syna wraz ze schorowaną mamą, a Cassius pracował w więzieniu dla niej. Musiał zarabiać dobrze, aby pomagać mamie utrzymać dom i pomóc w leczeniu, więc podjął się dobrze płatnej pracy w miejscu, w którym mało kto chciał pracować.

Po spotkaniu Cassius odwiózł mnie do domu. Było przed północą. Oboje musieliśmy stawić się jutro o ósmej w pracy. Mogłabym zaproponować, aby Cassius przenocował u mnie, ale czułabym się nieswojo, mając go pod swoim dachem.

Był dobrym i miłym mężczyzną, ale nie byłam kobietą, która miała przygody na jedną noc. Nie twierdziłam, że niebawem nie spotkam się znów z Cassiusem, ale na dziś musiał wystarczyć niewinny pocałunek w policzek.

- Dziękuję za randkę. Było naprawdę miło.

- Nie ma sprawy, Elaine. Mam nadzieję, że niedługo pozwolisz zaprosić się na kolejną.

- Z pewnością - odparłam, po czym pomachałam Cassiusowi i z okna swojego mieszkania patrzyłam, jak wsiada do samochodu i jedzie do bezpiecznego domu, w którym czekała na niego ukochana mama.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top