51
Elaine
Dopiero gdy Rocco wyszedł, strach ze mnie uleciał. Oczywiście nie całkowicie, ale w takim stopniu, że poczułam ból każdego mięśnia swojego ciała.
Najbardziej bolała mnie kobiecość. Nie byłam pewna, jak długo byłam nieprzytomna, toteż nie potrafiłam stwierdzić, kiedy kochałam się z Laurentem. Sądziłam jednak, że nie upłynęło aż tak dużo czasu. Zanim jeszcze Rocco we mnie wszedł, czułam w sobie wielkość i ciężar mojego ukochanego. Było mi wstyd, że nie walczyłam z Rocco i nie przeciwstawiłam mu się, gdy mnie gwałcił, ale wizja posiadania w sobie narkotyków sprawiła, że byłam gotowa zrobić wszystko, aby nie pozwolić podać sobie tych śmiertelnych substancji.
Próbowałam wyrwać nadgarstki z kajdanek, ale im mocniej się szarpałam, tym bardziej bolała mnie skóra. Gdy zauważyłam czerwone pręgi na nadgarstkach, odpuściłam. Nawet gdyby jakimś cudem udało mi się wyrwać z kajdanek, nie potrafiłabym stąd uciec. Te miejsce, czymkolwiek było, nie było bezpieczne. Znajdowało się tutaj wiele niebezpiecznych mężczyzn, którzy gdyby nie to, że byłam własnością Rocco, z pewnością momentalnie by mnie zgwałcili.
Rozejrzałam się po pokoju. Leżałam na łóżku, na którym były ślady spermy. W rogu pokoju znajdowała się otwarta skrzynia, z której wylewały się łańcuchy, kajdany oraz najróżniejsze bicze. Byłam pewna, że głębiej znajdowało się więcej zabawek, których Rocco miał zamiar na mnie użyć.
W pomieszczeniu znajdowała się również metalowa komoda, w której z pewnością znajdowało się coś nielegalnego. Nie wierzyłam, że Rocco nie brał narkotyków. Ten człowiek sprawiał, że nogi uginały mi się w kolanach ze strachu, gdy tylko na niego patrzyłam. Brzydziłam się sobą, że jego penis we mnie był. Starałam się o tym nie myśleć przesadnie, aby nie zwariować.
Drgnęłam, gdy usłyszałam, jak drzwi pokoju się otwierają. Wstrzymałam oddech, spodziewając się kolejnego ataku mojego gwałciciela. Tym razem jednak do pomieszczenia nie wkroczył blondyn z tatuażami pokrywającymi połowę twarzy i muskularną pierś.
Ujrzałam barczystego faceta o ciemnych włosach do ramion. Miał na twarzy zadbany zarost. Ubrany był w elegancką koszulę i spodnie od garnituru. Nie wyglądał jak mężczyźni, których widziałam wcześniej w pokoju, w którym Rocco odebrał mi coś, co nie należało do niego.
Gardło zacisnęło mi się ze strachu. W pierwszym odruchu chciałam prosić nieznajomego o pomoc, ale on musiał wiedzieć, że gdyby mi pomógł, zesłałby na siebie śmierć. Ten człowiek mógł sprawiać wrażenie dobrego, ale skoro wszedł na teren tego przybytku, musiał trzymać z niebezpiecznymi facetami posiadającymi bezbronne niewolnice.
Patrzyłam, jak brunet o piwnych oczach kładzie na komodę skórzaną torbę. Wyciągnął z niej strzykawkę, a ja otworzyłam oczy szerzej.
- Nie, proszę! Nie podawajcie mi narkotyków! Będę grzeczna, ale nie róbcie tego!
Mój krzyk zaalarmował Rocco. Blondyn wkroczył do pokoju, w którym leżałam naga i bezbronna. Spodnie zwisały mu nisko na biodrach. W ustach trzymał niezapalonego papierosa. Uśmiechnął się do mnie i podszedłszy do łóżka, położył dłoń na moim czole.
- Nie wierzgaj cię, maleństwo. To nic nie da.
- Obiecałeś, że nie podasz mi narkotyków, panie!
Czułam gorycz na języku, nazywając go swoim panem, ale nie miałam wyjścia. Jeśli to miało mnie chronić przed gniewem Rocco, byłam w stanie tak się poniżyć.
- To nie narkotyki, śliczna Elaine. To zastrzyk chroniący cię przed ciążą.
- Co?! - krzyknęłam, patrząc błagalnie to na Rocco, to na bruneta ze strzykawką gotową do użycia.
- Nie bój się. Nic ci nie grozi. Dziś będziesz musiała odpoczywać, ale od jutra zaczniemy na nowo zabawę w pana i niewolnicę. Będę pięknie cię szkolić na to, abyś była moją posłuszną suczką.
Zacisnęłam wargi i zamknęłam oczy. Rocco pogładził mnie knykciami po policzku. Wciąż nie rozumiałam, jakim cudem potrafił być dla mnie taki delikatny. Rocco był w końcu seryjnym gwałcicielem, który został skazany na dożywocie za swoje przestępstwa. Został zamknięty w więzieniu stanowym w Kansas, a po tym, jak przycisnął mnie do krat swojej celi i zrobił mi palcówkę, zamknięto go w izolatce.
Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy to był spisek. Skoro Vlad Perrington, dyrektor więzienia, działał w zmowie z Laurentem, mógł być w spisku również z Rocco.
Zrobiło mi się gorzko w ustach na samą myśl o tym, że to mogła być prawda. Chciałam odegnać od siebie te myśli, ale im więcej się nad tym zastanawiałam, tym większy sens mogło to mieć.
Poczułam, jak Rocco przekręca mnie na bok, tyłem do mężczyzny ze strzykawką. Zacisnęłam dłonie w pięści, wbijając sobie w skórę paznokcie.
Jęknęłam cicho, gdy igła wbiła się w mój prawy pośladek. Spod powiek wypłynęły mi łzy rozpaczy. Nie wierzyłam w to, że ten zastrzyk nie miał w sobie narkotyków. Rocco mógł podać mi cokolwiek pod pretekstem tego, że był to zastrzyk antykoncepcyjny.
- Już po wszystkim, maleństwo. Chyba nie było tak strasznie, co?
Rocco wycisnął soczysty pocałunek na moim czole. Po zastrzyku odwrócił mnie na brzuch, dzięki czemu mój tyłek był na widoku obu mężczyzn. Rocco skorzystał z okazji i dał mi siarczystego klapsa w lewy pośladek. Zdusiłam krzyk dzięki poduszce.
Słyszałam, jak Rocco rozmawia z brunetem. Mężczyźni mówili między sobą po hiszpańsku. To dało mi do myślenia, że znajdowałam się w Meksyku. Nie byłam pewna, czy była to prawda, ale zarówno mój oprawca jak i facet, który podał mi zastrzyk, wyglądali na Meksykanów. Rocco może i miał pofarbowane na blond włosy, ale kolor skóry i rysy jego twarzy jasno wskazywały na to, skąd pochodził.
Żyjąc w Kansas, w malutkim miasteczku Ellsworth, zdawałam sobie sprawę z tego, że Meksyk był jednym z największych ośrodków zajmujących się handlem ludźmi. Porywano tutaj turystki z Europy i ze Stanów, a następnie sprzedawano je bezwzględnym mężczyznom. Nawet na studiach co nieco się o tym uczyliśmy, ale zważając na to, że ten temat zawsze wywoływał we mnie poczucie bezbronności, starałam się w niego nie zagłębiać.
Kiedy mężczyzna wyszedł, zamknął za sobą drzwi. Zostałam sama z Rocco.
- Proszę, proszę. Nareszcie mogę cię pieprzyć bez strachu o to, że będziesz miała bachora.
Rocco klepnął mnie w pośladek. Zacisnęłam odruchowo tyłek, bojąc się, że mężczyzna nie dotrzyma obietnicy i będzie mnie dzisiaj znów pieprzył.
Niespodziewanie poczułam, że Rocco zdejmuje mi kajdanki.
- Na podłogę, Elaine. Klękaj przed swoim właścicielem.
Niechętnie zsunęłam się z materaca. Rocco siedział na brzegu łóżka. Rozchylił nogi, a ja wpełzłam między nie i uklękłam tam. Ułożyłam dłonie wierzchem do góry na udach. Łzy znów polały się po mojej twarzy, gdy przypomniałam sobie, jak w takiej bezbronnej pozycji nie tak dawno temu klęczał przede mną Laurent.
- Ssij mnie, maleńka.
Rocco zsunął spodnie dresowe i bokserki. Moim oczom ukazał się jego penis w pełnej erekcji.
Spojrzałam błagalnie w zielone oczy Rocco. Blondyn uniósł wyżej obie brwi, patrząc na mnie wyczekująco.
- Mogę tresować cię w mniej przyjemny sposób, Elaine. To od ciebie zależy, czy będzie ci przyjemnie, czy na twojej dupie wyląduje bicz. Jestem sadystą i widok krwawych pręg na twoim tyłku sprawiłby mi satysfakcję, ale biorąc pod uwagę to, jak obolała jesteś, chciałem ci dzisiaj tego oszczędzić.
- Dlaczego ja?
Mój głos był łamliwy. Łzy płynęły strumieniem po moich policzkach. Nie mogłam w takim stanie obciągnąć Rocco. Zadławiłabym się jego fiutem. Nie mając możliwości oddychania przez zatkany przez katar nos, musiałabym się zgodzić na śmierć przed uduszenie.
Rocco się zaśmiał. Wsunął palec w kółeczko znajdujące się z przodu obroży, którą nosiłam. Przysunął mnie do siebie tak blisko, aby ustami musnąć moje wargi.
- Dlatego, że nie byłaś łatwym celem, Elaine. Lubię wyzwania.
- Nie można zniewalać niewinnego człowieka. To niepoprawne.
- Kto przejmowałby się tym, co poprawne? Jestem przestępcą, maleństwo. Mam w dupie to, co moralne. Dziki seks sprawia mi radość. Nigdy nie złamałem tak niewinnej dziewczynki, jak ty. Laurent myślał, że będziesz należała do niego, ale to nie miało prawa się udać. Jeśli ustanowię sobie jakiś cel, będę robił wszystko, aby do niego dążyć. To byłaś moim celem, a teraz jesteś moja. Wszystko ułożyło się tak, jak sobie tego zażyczyłem.
- Błagam, uwolnij mnie, Rocco - poprosiłam najłagodniej, jak potrafiłam. Wiedziałam, że tą prośbą skazywałam siebie na jego gniew, ale musiałam spróbować. Wolałam spróbować i ponieść klęskę niż nie spróbować w ogóle.
Rocco krótko się zaśmiał. Wsunął język między moje wargi i brutalnie penetrował moje usta. Przytrzymał dłoń na tyle mojej głowy, abym od niego nie uciekła.
Przyjęłam ten obrzydliwy pocałunek z godnością. Gdy Rocco w końcu się ode mnie oderwał, przyciągnął moją głowę do swojego uda. Oparłam o nie policzek, marząc o tym, aby mężczyzną siedzącym na przeciwko mnie był nie kto inny jak Laurent Randall.
- Nigdy cię nie uwolnię, suczko - warknął, szarpiąc moje włosy tak, abym znalazła się w idealnej pozycji do ssania jego penisa. - Teraz przystąp do działania. Nie będę miły, gdy nie zaspokoisz mnie w porę.
Nie chciałam otworzyć ust. Nie potrafiłam się na to zdobyć.
Rocco nie cackał się jednak ze mną. Dwoma palcami ścisnął mój nos, abym nie mogła oddychać. Próbowałam się szarpać, jednak w końcu niedotlenienie dało o sobie znać.
Gdy otworzyłam usta, aby rozpaczliwie zaczerpnąć choć odrobiny powietrza, Rocco wsunął między moje zmęczone wargi swojego grubego kutasa. Pchał mocniej, uderzając czubkiem o tylną ścianę mojego gardła.
Wbiłam paznokcie w jego uda. Łzy nie chciały się zahamować. Oddychałam głęboko przez nos, przyjmując to, co robił mi ten potwór.
- Kurwa, właśnie tak! Wytresuję cię na porządną sukę, Elaine!
Nie chciałam tego słyszeć. Nie mogłam pozwolić mu, aby mnie zniszczył.
Ssałam go najlepiej, jak umiałam. Miałam nadzieję, że gdy pokażę mu, jak potrafię sprawić mu przyjemność, na chwilę odpuści.
Nie myliłam się. Gdy Rocco doszedł w moich ustach, zmusił mnie do połknięcia swojej spermy. Zrobiłam to z wielką niechęcią. Siłą musiałam powstrzymywać się przed odruchem wymiotnym, który narastał we mnie niechcianie.
Po tym mężczyzna uniósł mnie i położył plecami na łóżku. Wpełzł między moje rozkraczone nogi, po czym musnął językiem moją obolałą kobiecość. Kiwałam przecząco głową, wczepiając się palcami w pościel. Próbowałam powstrzymać to, co miało nadejść. Moje naiwne ciało nie słuchało się mózgu.
Z moich ust wydarł się mimowolny jęk, gdy Rocco przygryzł moją łechtaczkę. Poczułam jego śmiech na udzie, gdy całował mnie po skórze. Bez sprawdzania, jak wilgotna byłam, wsunął we mnie dwa palce. Rozpychał się nimi we mnie, jednocześnie dręcząc mnie swoim językiem i zębami.
- Proszę, panie! Nie zniosę tego dłużej!
- Jeszcze chwila, maleńka. Chwila, a dojdziesz dla swojego pierdolonego właścicela.
Gdy Rocco powędrował dłońmi do moich piersi i uszczypnął moje sutki, moje ciało się spięło. Krzyczałam wniebogłosy, ale nikt nie przyszedł mi na pomoc. Na korytarzy słyszałam nawet kilka męskich śmiechów.
To nie mogła być prawda. To nie mogło być prawdziwe życie.
Doszłam z językiem Rocco na swojej cipce. Moim ciałem targały spazmy. Stałam się obolała i bezwładna. Moje kończyny odmawiały posłuszeństwa, gdy próbowałam nimi ruszyć. To był mój koniec. Najbardziej poniżający i nieludzki koniec, na który zdecydowanie sobie nie zasłużyłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top