49

Elaine

Rocco przypiął smycz do mojej obroży. Pociągnął mnie za sobą do drzwi. Kroczyłam za nim na czworakach, nie wierząc w to, że zostałam pojmana przez seryjnego gwałciciela.

Kiedy wyszliśmy na korytarz, do moich nozdrzy dotarł zapach zioła. Moi znajomi ze studiów czasami palili marihuanę, więc znałam jej zapach. Sama nigdy jednak jej nie próbowałam. Wolałam trzymać się z dala od substancji uzależniających. 

Spoglądałam na kroczące u stóp swoich panów niewolnice. Nie miałam pojęcia, co to było za miejsce. Sądziłam, że Rocco zamknął mnie w miejscu, w którym oprócz nas nie było nikogo innego, ale najwyraźniej się myliłam. 

Patrzyłam na bezwzględnych mężczyzn, którzy szarpali swoje niewolnice za włosy. Pokoje na korytarzu były w większości otwarte, więc mogłam patrzeć na to, co działo się w środku. Obserwowałam, jak faceci uderzali biczami, pejczami i kańczugami niczego nieświadome dziewczyny. Widziałam, jak panowie kazali swym uległym wypinać się w najróżniejszych miejscach, aby później je wypieprzyć. Miałam wrażenie, że znalazłam się w nielegalnym burdelu. Wszystko tu było nie na miejscu. 

Rocco pociągnął mnie bezlitośnie, aż obroża wbiła mi się w szyję. Syknęłam z bólu i musiałam zmusić się do szybszego kroczenia na czworakach. Nie chciałam się przydusić. Ogarnęło mnie otępienie i przerażenie, ale głęboko w sercu czułam, że musiałam być silna. Miałam w końcu dla kogo być silna. 

- Chodź, maleństwo. Pokażę cię moim kolegom. 

Mój porywacz siłą zaciągnął mnie do szarego od dymu papierosowego pokoju. Na miejscu rozkaszlałam się, zwracając na siebie uwagę siedzących tu mężczyzn. Wszyscy mieli przy sobie nagie niewolnice. Nie zwracałam nawet uwagi na prawie niewidoczną bieliznę zniewolonych kobiet. Tego, co miały na sobie, nie można było nawet nazwać bielizną. Były wystylizowane na bezwstydne dziwki, które miały służyć swoim panom. Ich oczy były rozbiegane i jakby zasnute mgłą, co dało mi do zrozumienia, że wszystkie kobiety były pod wpływem narkotyków.

Ogarnęło mnie przerażenie. Modliłam się w duchu, aby Rocco nie podał mi narkotyków. Niejednokrotnie na studiach rozmawialiśmy o osobach uzależnionych od substancji nielegalnych. Człowiek będący na głodzie narkotykowym nie potrafił siebie kontrolować. Największą wartością było znalezienie narkotyków, aby zaspokoić pragnienie. 

Rocco pociągnął mnie do wolnego fotela. Usiadł tam. Zrobił mi miejsce między swoimi rozkraczonymi nogami. Pociągnął smycz tak, aby zmusić mnie do wpełznięcia między jego nogi.

Uklękłam na czarnym szorstkim dywanie. Włosie wbijało mi się w kolana, a ja wiedziałam, że będę miała po tym ślady. 

Rocco położył dłoń na mojej głowie. Rozmowy w pokoju ucichły. Słychać było jedynie mlaskanie niewolnic, które obciągały swoim właścicielom.

- Czyżby to była dziwka Laurenta Randalla? - spytał głęboki głos. Nie odważyłam się odwrócić. Mogłam jedynie pochylić głowę i wierzyć w to, że Laurent po przebudzeniu zrozumie, że zostałam uprowadzona i przyjdzie mi na ratunek. Przecież musiał mi pomóc. Laurent, ze swoimi licznymi znajomościami w przestępczym świecie, nie miał możliwości nie znalezienia mnie.

Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że to miał być nasz koniec. Teraz, gdy w pełni oddałam Laurentowi swoje serce, miałam zostać od niego na wieki odseparowana? Już nigdy miałam nie uklęknąć u jego stóp? Miałam zostać niewolnicą Rocco, który gdy się mną znudzi, zabije mnie w bestialski sposób lub sprzeda mnie innemu mężczyźnie?

- Teraz to moja dziwka - warknął Rocco, wplatając palce w moje włosy tak, że zabolało.

- Całkiem ładna. Myślisz, że mógłbym ją wypróbować? 

- Nic z tego. Nie dzielę się swoimi rzeczami.

Zapłakałam cicho. Moje ramiona pokryła gęsia skórka. 

Z każdą kolejną chwilą uzmysławiałam sobie, że to stało się naprawdę. Przez nieostrożność Laurenta i Edgara, Rocco wślizgnął się na teren posiadłości. Wszedł do domu, gdy wszyscy spaliśmy, po czym wstrzyknął mi środek nasenny i mnie uprowadził. Zabrał mnie od mojego kochającego pana. Walczył ze swoim męskim ego. Mógł przecież porwać dowolną dziewczynę na świecie, ale on koniecznie chciał odebrać mnie Laurentowi. Ubzdurał sobie, że skoro nie dane było mu dokończyć palcówki w więzieniu, musiał wziąć odwet i zrobić to, co do niego należało. 

- Ostro się z nią zabawiłeś - oznajmił jeden z facetów, a mi stanęło serce. - Krew i sperma na jej udach? Proszę, proszę. Nasz dawny Rocco powrócił.

- Tak się składa, że to nie moja sperma - rzekł wściekły Rocco, szarpiąc mnie za smycz, jakbym to ja była winna temu, że to nie on mnie rozdziewiczył. - Wciąż nosi na sobie ślady Randalla, ale nie na długo. Zaraz rozdziewiczę ją na swój sposób.

- Błagam, nie!

Rocco wstał. Stanął nade mną taki silny, muskularny i niebezpieczny. Wpatrywał się we mnie jak w swoją ofiarę

Ktoś podał mu strzykawkę z płynem wewnątrz. Rocco posłał mi krzywy uśmiech. 

- Proszę, będę grzeczna! Błagam, nie wstrzykuj mi nic! Panie, proszę!

- Tak szybko się poddałaś, maleństwo? - spytał mężczyzna z błyskiem w oku. Wolną dłonią chwycił moją szczękę w dłoń. Zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej, aż poczułam jego oddech na skórze.

- Zrobię wszystko, tylko nie podawaj mi narkotyków, panie - poprosiłam, czując na policzkach spływające łzy.

- Uzgodnijmy sobie jedno, niewolnico. Jeśli grzecznie zniesiesz to, co zaraz ci zrobię, nie podam ci narkotyków. Jeżeli jednak choć raz usłyszę od ciebie protest, uzależnisz się od dragów szybciej, niż ci się wydaje. 

Pokiwałam twierdząco głową. Wolałam, aby mężczyzna skrzywdził mnie fizycznie niż podał mi narkotyki. Byłam słabego zdrowia i nie byłam pewna, jak przyjęłabym do organizmu nieznane substancje. Nie uśmiechało mi się umierać, choć trafiłam do niewoli. Wierzyłam w lojalność Laurenta i w to, że mnie znajdzie. Musiałam trzymać się mojej ostatniej deski ratunku. 

Mogłam nazywać Rocco swoim panem, aby przetrwać, ale w swoim sercu miałam miejsce dla tylko jednego mężczyzny. Był nim Laurent, któremu oddałam się zeszłej nocy. Byłam wdzięczna za to, że zdążył odebrać mi dziewictwo, zanim zrobił to Rocco. Nie darowałabym sobie, gdybym się wahała i nie pozwoliła Laurentowi odebrać tego, co należało do niego. 

Rocco szarpnął mnie za smycz. Musiałam wstać. Gdy stałam już na obu nogach, podszedł ze mną do brudnej od krwi ściany.

- Ręce na ścianę, maleństwo. Pochyl się i rozszerz nogi dla swojego właściciela. Pokażę ci, do kogo należysz.

Niechętnie wykonałam jego rozkaz. Ułożyłam dłonie na ścianie w miejscu, gdzie było najczyściej. Wypięłam się w stronę blondyna. Usłyszałam czyjś gwizd uznania, gdy znalazłam się w tak kompromitującej pozycji. Zapłakałam cicho, ale na szczęście Rocco tego nie usłyszał. Mógłby uznać ten cichy dźwięk za objaw niesubordynacji. Musiałam wziąć się w garść i być posłuszna, aby nie zostać potraktowana dawką narkotyków.

Pisnęłam, gdy poczułam mocnego klapsa na pośladku. Rocco kopnięciem rozszerzył moje nogi. Usłyszałam dźwięk sprzączki. Kątem oka zobaczyłam, jak mężczyzna zdejmuje spodnie. Jego naprężony penis wyskoczył ze środka, pokazując mi się w pełnej krasie. Był już gruby i sztywny, a ja okropnie się bałam, że będzie bolało. Dopiero kilka godzin temu straciłam dziewictwo. Bolało, ale dzięki temu, że był przy mnie Laurent, który na każdym kroku zapewniał mnie o swojej miłości do mnie, potrafiłam się odprężyć. 

Ta sytuacja była zgoła inna. Obserwowało mnie kilku bezlitosnych mężczyzn, którzy rżnęli swoje niewolnice na różne sposoby. Nie chciałam na to patrzeć, dlatego skupiłam wzrok na ścianie i starałam się przygotować swoje ciało na to, co miało nadejść. 

Rocco chwycił brutalnie moje piersi. Ugniatał je, a kciukami męczył moje sutki. Chciałam zrobić się szybko mokra, aby łatwiej znieść wtargnięcie mężczyzny. Jego dotyk jednak nie wywoływał u mnie podniecenia. 

Gdyby Laurent tylko musnął palcem moją łechtaczkę, zrobiłabym się dla niego mokra w mgnieniu oka. Żałowałam, że nie wykorzystałam spędzonego z nim czasu w pełni. Moja nienawiść do Laurenta przewyższyła to, co ważne. Byłam szczęśliwa, że pocałowaliśmy się i kochaliśmy zeszłej nocy, ale to było za mało.

Chciałam spędzić z nim resztę życia. Chciałam mieć z nim dzieci. Chciałam wyjść za niego za mąż. Do diabła, chciałam nawet, aby założył mi na szyję obrożę i pokazał mi, jak dobrą uległą mogłabym dla niego być!

Łkałam cicho, gdy Rocco rozsmarowywał moją wilgoć na mej łechtaczce. Myślenie o Laurencie pomogło, abym stała się mokra. Starałam się sobie wyobrazić, że to jego palce mnie dotykały. Rocco był bardziej brutalny i bezwzględny, ale musiałam pofantazjować, aby łatwiej znieść to, co los miał zesłać na mnie za kilka chwil.

- Jesteś gotowa, maleństwo?

Wyłączyłam umysł. Pozwoliłam sobie odlecieć gdzieś daleko, gdzie nie było bólu. 

- Tak, panie - wyszeptałam, a Rocco nie czekając ani chwili dłużej, wbił się we mnie swoim ogromnym kutasem. 

Mężczyzna wczepił się w moje piersi. Ugniatał je, pieprząc mnie bezlitośnie. Wchodził we mnie gwałtownymi pchnięciami, po czym na moment wychodził, aby rozepchać mnie jeszcze bardziej i przygotować na kolejne wtargnięcie. Pocałunkami obdarowywał moją szyję. Lizał mnie po karku. Nieustannie szczypał moje wrażliwe sutki.

Kiedy zjechał jedną ręką niżej, zaczął pieścić moją łechtaczkę. Jego penis był już tak głęboko we mnie, że słyszałam plaśnięcia jego jąder o mój tyłek. 

Próbowałam siłą się rozluźnić, aby czuć mniej bólu, ale to, co robił mi Rocco, nie było ani trochę przyjemne. Starałam się odpuścić świadomość tego, że byłam gwałcona. Wiedziałam, że nigdy więcej  nie spojrzałabym na siebie w lustrze, mając świadomość tego, że zostałam zgwałcona. Ten czyn był okrutny i niemoralny, lecz zrozumiałam, że znalazłam się w samym sercu świata handlującego ludźmi. Tutaj kobiety były jedynie towarem na sprzedaż, który gdy się zużywał, zostawał zastąpiony nowym. 

- Za chwilę dojdę w twojej ciasnej cipeczce, maleństwo. Przygotuj się na spermę swojego pana.

Rocco wykonał tak mocne pchnięcie, że zdawało mi się, jakby miał rozerwać mnie na pół. Krzyknęłam z bólu, gdy uderzył mnie w tyłek. Palcami zataczał szybciej kółeczka na mojej łechtaczce. Nie chciałam dochodzić. Kiwałam przecząco głową, próbując zmusić swoje ciało do zachowania spokoju, aby nie dać Rocco satysfakcji. Mężczyzna jednak wbijał się we mnie tak długo, abym doszła. 

- Nie - wyszeptałam sama do siebie, nie chcąc pozwolić swojemu ciało na osiągnięcie rozkoszy. Nie miałam prawa czuć tego w obecności seryjnego gwałciciela. 

- Dojdź dla mnie, moja piękna własności. Dojdź.

Wygięłam plecy w łuk, gdy poczułam, jak wybucham. Rocco doszedł chwilę po mnie, wypełniając mnie swoim spełnieniem. Modliłam się w duchu o to, aby nie zajść w ciążę. Nie przeżyłabym, nosząc w sobie dziecko takiego potwora. Rocco prędzej by mnie zabił niż pozwolił mi donosić ciążę, dlatego miałam aż dwa powody, aby prosić o to, aby nie począć niewinnego dziecka.

Rocco wyszedł ze mnie. Upadłam na kolana i wrzasnęłam żałośnie. Schowałam twarz w dłoniach, trzęsąc się niemiłosiernie. Było mi potwornie zimno, a strach wszedł na wyższy poziom. 

- Maleństwo?

Krzyknęłam, gdy poczułam dłonie Rocco na swoich ramionach. Mężczyzna pogładził mnie czule, zupełnie jakby to nie on mnie dotykał. Taki troskliwy dotyk nie mógł być częścią Rocco. On nie był troskliwy, do diabła!

- Proszę - wyszeptałam, sama nie wiedząc, o co prosiłam. Byłam w takim stanie, że nie kontrolowałam swojego ciała ani swojego głosu. 

- Już dobrze. Byłaś bardzo dzielna. Pozwól, że pomogę ci się umyć.

Rocco wziął mnie na ręce. Kątem oka spojrzałam na pozostałych mężczyzn znajdujących się w pokoju. Żaden z nich nie zwracał już na nas uwagi. Gdy przedstawienie dobiegło końca, wszyscy zajęli się na nowo swoimi niewolnicami, podczas gdy ja zrozumiałam, że mimo, iż wciąż żyłam, moje życie dobiegło końca. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top