35
Elaine
Gdy wróciliśmy do domu, na zewnątrz rozpętała się burza. Wydawało się, jakby nawet niebo opłakiwało tragiczne życie niewinnego chłopca. Pewnie wielu nie zgodziłoby się ze mną i nie nazwałoby życia Laurenta tragedią, ale ja widziałam to nieco inaczej. Ten biedny chłopiec, który w dzieciństwie nie zaznał miłości, stał się wrakiem samego siebie. Gdyby nie to, jak okrutnie traktowała go rodzina, Laurent mógłby mieć szansę być zwyczajnym chłopcem, który w przyszłości stałby się szanowanym człowiekiem i zarabiałby pieniądze legalnie, a nie mordując ludzi i handlując narkotykami.
- Chciałabyś się umyć przed snem, kochanie?
Nie tak dawno temu spaliśmy, ale wciąż czułam się zmęczona. Laurent nie wiedział, że bałam się burzy i zawsze, jak na dworze grzmiało, chowałam się do piwnicy domu rodziców, aby tam przeczekać złą pogodę. Byłam niemal absolutnie pewna, że nie zmrużę oka, dopóki nie przestanie sypać piorunami, ale nie chciałam prosić Laurenta o zbudowanie fortu z koców i poduszek. Z pewnością wyśmiałby mnie za ten dziecinny pomysł.
- W porządku. Możemy się umyć.
Laurent się uśmiechnął. Wyciągnął do mnie rękę, a gdy podałam mu swoją dłoń, zaprowadził mnie do łazienki na pierwszym piętrze. Byłam ciekawa, co znajdowało się w pozostałych pomieszczeniach na tym korytarzu, ale jak na razie miałam dość wrażeń.
Gdy znaleźliśmy się w środku, Laurent usiadł na brzegu wanny. Przechylił głowę w bok. Za każdym razem, gdy wykonywał ten gest w więzieniu, moje serce się kroiło. Laurent wyglądał wówczas tak beztrosko i bezbronnie, że nigdy nie pomyślałabym o nim jak o mordercy.
- Rozbierzesz się dla mnie, moja piękna królewno?
Przełknęłam ślinę. Wykręciłam palce dłoni.
- Laurencie...
- Nie musisz tego robić, kochanie. Po prostu chciałem na ciebie popatrzeć. Nie masz pojęcia, jak cię ubóstwiam, Elaine. Jesteś moją grecką boginią, a ja twoim niewolnikiem.
Zaśmiałam się cicho. Spojrzałam w oczy Laurenta.
- Naprawdę to ty jesteś moim niewolnikiem? Nie pomyliły ci się role?
- Ależ nie - rzekł stanowczo, wyciągając do mnie ręce. Chwycił mnie w biodrach i szarpnął do siebie. Zadrżałam, słysząc za oknem grzmot. Laurent jednak najwyraźniej tego nie zauważył lub sądził, że moja reakcja wywołana była jego dominującym dotykiem. - To ja pełzałbym u twych stóp, gdybyś mi rozkazała. Mimo, że z natury jestem dominatorem, dla ciebie mógłbym stać się uległym. Twoim niewolnikiem, służącym czy nałożnikiem. Cokolwiek zechcesz, moja królewno.
- Czyli twierdzisz, że byłbyś w stanie teraz przede mną uklęknąć? Niczym najprawdziwszy niewolnik?
Nie spodziewałam się, że Laurent zsunie się z brzegu wanny i uklęknie u mych stóp. Uniósł głowę, patrząc mi w oczy. Ten widok był jednocześnie porażający i piękny. A może po prostu porażająco piękny.
- Chcę, żebyś widziała we mnie swojego pana. Każdy pan jednak wie, gdy należy ugiąć kolana i pochylić się przed swoją uległą.
Pokiwałam przecząco głową. Nie podobało mi się, że Laurent nieustannie wspominał o uległości. Rozumiałam, że pociągała go perspektywa zdominowania mnie, ale do diabła, nie sądziłam, że kiedykolwiek byłabym w stanie uklęknąć przed nim gotowa mu służyć. Czym innym było klęczenie u jego stóp, gdy opowiadał mi o swojej przeszłości w pokoju znajdującym się w piwnicy. Nie dało się ukryć, że gdy Laurent prezentował mi przedmioty z szuflady, bałam się niemiłosiernie. Uklękłam przed nim, aby pokazać mu, że byłam tam z nim i go wspierałam, ale klęczałam tam również dlatego, że się go obawiałam. Uznałam, że pokazując mu swoją uległość, udobrucham go na wypadek jego ewentualnego wybuchu złości.
- Nic nie musisz mówić, moja Elaine - wyznał, gładząc dłońmi moje łydki. - Rozumiem, że wciąż się wahasz, ale zapewniam cię, że niebawem uczynię z ciebie idealną uległą. Nie zatracisz się w tym świecie, a wręcz rozwiniesz się. Pokażesz mi swoje skrzydła, a ja będę tym, który uniesie cię wysoko i sprawi, że uwierzysz w to, jak piękna i niesamowita jesteś.
Po tych słowach Laurent chwycił moją dłoń i złożył na jej wierzchu pocałunek. Był to tak nietypowy gest dla tego dominującego mężczyzny. Prędzej spodziewałabym się, że brunet powali mnie na podłogę, zwiąże mi ręce paskiem, a później zaknebluje mnie i zrobi mi palcówkę.
Być może Laurent nie był taki zły, choć musiałam mieć się na baczności.
Kąpiel wzięliśmy wspólnie. Podobnie jak podczas wcześniejszej kąpieli, siedziałam na udach Laurenta okrakiem. Gąbką myłam jego twardą i pobliźnioną pierś, a on sporo uwagi poświęcił moim piersiom.
- Kocham cię, księżniczko. To, co zrobiłaś dla mnie w ogrodzie, było nieziemskie.
- Chciałam, abyś uwolnił się od złych wspomnień - odparłam, wspominając płonące artefakty uzbierane przez Laurenta na przestrzeni lat.
- Dokonałaś tego, aniele. Elaine, dlaczego tak zaciekle unikasz mojego wzroku, gdy z tobą rozmawiam? Aż tak trudno ci patrzeć na moją paskudną twarz?
Laurent odłożył gąbkę na brzeg wanny. Palcami wskazującymi musnął moje sutki. Wstrzymałam oddech, pokonana tym niezwykłym doznaniem.
- Wcale nie masz paskudnej twarzy, Laurencie. Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że jesteś przystojnym mężczyzną.
- To tylko opakowanie, Elaine. Wiesz, czego nie rozumiem we współczesnym świecie? Ludzie z taką łatwością zakochują się w sobie na podstawie wyglądu. Często nie zwracają uwagi na wady partnera, gdyż uważają, że ich wygląd wszystko im zrekompensuje. Nie rozumiem tego, kochanie. Ludzie powinni być bardziej uważni i powinni staranniej dobierać sobie osoby, z którymi będą chcieli spędzić resztę życia. Kiedyś sam zanadto zwracałem uwagę na wygląd, ale jakby nie patrzeć, nie szukałem kobiety na całe życie, tylko dziwki na noc do wyruchania. Sam poleciłem Edgarowi, aby znalazł dla mnie jakąś uległą blondynkę, ale niech mnie, nigdy nie przypuszczałem, że spotka mnie coś tak dobrego. Jesteś wspaniała. Kocham cię, Elaine.
W oczach Laurenta widziałam silne uczucie, gdy zwierzał mi się. Palcami błądził po moim policzku.
Zamknęłam oczy. Usłyszałam kolejny potężny grzmot. Poczułam, jak na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka.
- Elaine?
- To nic - odparłam, nie chcąc, aby Laurent się o mnie zamartwiał.
- Czy to, że mówię, iż cię kocham, wprawia cię w dyskomfort?
Pochyliłam głowę. Przejechałam dłońmi po jego umięśnionej piersi, rozkoszując się tymi pagórkami mięśni i ciepłem jego ciała.
- To miłe, że tak chcesz się o mnie troszczyć, ale...
Kolejny grzmot. Zarzuciłam ręce na szyję Laurenta i wcisnęłam twarz w jego ramię.
- Kochanie? Czyżbyś bała się burzy?
Pokiwałam głową w jego ramię. Laurent przycisnął mnie mocniej do siebie. Jego nagi penis otarł się o mój brzuch. Kutas Laurenta znajdował się teraz między naszymi brzuchami i siłą rzeczy oboje go ściskaliśmy.
- Kiedy byłam mała, w moje piąte urodziny rozpętała się burza. Mój kotek był wówczas na zewnątrz. Bawił się w ogródku, gdy rozpętała się ulewa. Prosiłam tatę, aby poszedł do ogrodu i zabrał go bezpiecznie do domu, ale tata się uparł, że kotek pewnie się schowa. Kiedy burza ustała i przestało padać, wyszłam do ogrodu w poszukiwaniu mojego zwierzątka. Znalazłam go martwego. Poraził go piorun.
- Kurwa, tak mi przykro, Elaine.
- To były moje najgorsze urodziny. Wiem, że to niedojrzałe, aby w moim wieku bać się burzy, ale nic na to nie poradzę. Ogarnia mnie strach, gdy słyszę grzmoty. Zawsze chodziłam spać do rodziców, gdy w nocy okropnie grzmiało, ale gdy miałam dwanaście lat, kazali mi przestać zachowywać się dziecinnie. Nie rozumieli, że strata kotka była dla mnie traumą. Nieraz tata się śmiał, że zachowuję się jak dziecko, a nie dorosła kobieta. On jednak nie stracił jedynego przyjaciela w wieku pięciu lat, i to w swoje urodziny. Czy to czyni ze mnie dziecinną osobę, Laurencie? To, że boję się burzy, choć mam ponad dwadzieścia lat na karku?
- To wcale nie jest dziecinne, królewno - wyznał surowo, obejmując dłonią mój kark. - Kochałaś tego kotka, a twoi rodzice zlekceważyli twój strach. Na pocieszenie powiem ci, że dziś nie będziesz musiała spać sama.
Uśmiechnęłam się w jego ramię. Skinęłam głową i pozwoliłam, aby Laurent umył mi plecy, gdy tak się do niego tuliłam.
- Elaine, jeśli ci to pomoże, możemy spać dziś w pokoju zabaw w piwnicy.
Nie spodziewałam się, że w najbliższym czasie tam wejdę. Pokój zabaw Laurenta sprawiał, że przechodziły mnie ciarki. Owszem, mężczyzna miał trochę zabawek erotycznych również w swojej sypialni na pierwszym piętrze, ale to na dole, w lochach, znajdowało się serce jego mrocznych przyjemności.
- Oczywiście nie będę się z tobą zabawiał. Choć nie ukrywam, że tego pragnę.
- Dziękuję, Laurencie.
- Elaine...
- Tak? - spytałam, wyczuwając w jego głosie błaganie.
- Wiele bym dał, aby pewnego dnia usłyszeć, jak z własnej woli nazywasz mnie swoim panem.
Laurent
Po kolejnej tego dnia kąpieli ubrałem Elaine w swoją koszulkę i krótkie spodenki. Mogłem dać jej coś z jej domowej szafy, ale coś się we mnie działo, gdy nosiła moje ubrania. Wolałbym, aby chodziła po domu nago, ale nie potrafiłem zmusić się do bycia tyranem wobec niej. Elaine była dla mnie taka otwarta i dobra, że nie zasługiwała na powalanie jej na kolana na każdym kroku i biczowanie jej obolałego tyłeczka.
Wziąłem dziewczynę na ręce, po czym zaniosłem ją na dół, do piwnicy. Elaine tuliła się do mnie za każdym razem, gdy słyszała grzmot. Uważałem jej zachowanie za urokliwe, ale nie dziecinne czy żałosne. Elaine przeżyła tragedię jako mała dziewczynka, gdy w swoje urodziny straciła ukochanego zwierzaka. W umyśle człowieka potrafiły wytworzyć się najdziwniejsze rzeczy, gdy był świadkiem tragedii. Mógł reagować w przyszłości negatywnie na dany dźwięk lub na dane słowo, kojarzące się z chwilą tragedii. Elaine bała się burzy i nawet ja się czegoś bałem, ale o tym nie miałem zamiaru mówić Elaine w najbliższym czasie. Najlepiej nigdy. Wolałem, gdy widziała we mnie nieustraszonego mężczyznę, który niczego się nie bał. Tak powinno było zostać.
Drzwi pokoju zabaw były uchylone. Kopnąłem je lekko, a one ustąpiły. Położyłem Elaine na łóżku, w otoczeniu mnóstwa zabawek erotycznych.
- Masz zamiar czegoś wypróbować, kochanie?
Zadałem pytanie żartobliwie, z góry wiedząc, że Elaine na nic się nie zgodzi. Miałem twardo w spodniach, gdy patrzyłem na bicze i korki analne, ale kuźwa, musiałem się powstrzymać.
Elaine uniosła się na łokciach. Jej pierś falowała, gdy oddychała ciężko i zaciekawiona rozglądała się po niecodziennym pomieszczeniu. Na świecie pełno było mężczyzn i kobiet podobnych do mnie. Wiedziałem, że w wielu domach można było zobaczyć kajdanki i delikatne zabawki, ale niektórzy, tacy jak ja, mieli specjalne pokoje dedykowane ich sekretnym grzechom.
Blondynka wstała. Widziałem, jak jej twarde sutki rysowały się na materiale mojej koszulki. Dobry Boże, pragnąłem zedrzeć z niej koszulkę i owinąwszy ją sobie wokół fiuta, trzepać sobie tak długo, aż zalałbym podłogę.
Nie uprawiałem seksu od dawna i rozpaczliwie potrzebowałem ujścia. Byłem gotów nawet ocierać się kutasem o materac, aby tylko się spuścić i w końcu się odprężyć.
Patrzyłem, jak Elaine podchodzi do przeszklonej gabloty z zabawkami. Obserwowanie jej tak zaciekawionej i zarumienionej stanowiło dla mnie torturę. Wolałbym, aby ktoś obłożył moje ciało rozgrzanymi pogrzebaczami niż patrzeć na jej delikatne, anielskie piękno i nie móc się spuścić.
- Mogę to otworzyć?
Skinąłem głową.
Elaine otworzyła gablotę i sięgnęła po czarne skórzane kajdanki. Miały krótki łańcuszek łączący bransolety i były od środka wysadzane futerkiem, aby mojej uległej było wygodnie.
- Chciałbyś mi je założyć?
- Nie drocz się ze mną, Elaine - rzekłem surowo, chwytając się za obrzmiałego kutasa w bokserkach. - Jeśli nie chcesz, abym doszedł na twoich piersiach, nie baw się ze mną.
- Potrzebujesz tego, Laurencie.
Zmarszczyłem brwi. Czy dobrze słyszałem? Czy Elaine właśnie zaproponowała, że pozwoli mi zakuć się w kajdanki, abym mógł spuścić się na jej piersi? Czy była aż tak dobra, aby sobie na to pozwolić?
- Kochanie, nie wiesz, o co mnie prosisz.
- To będzie nasz test. Jeśli nie zgwałcisz mnie, gdy będę skuta, będę wiedziała, że mogę ci ufać. Jeżeli jednak dokonasz tego brudnego czynu, będę wiedziała, że ze mną koniec. Nie mam do stracenia już nic, Laurencie. Zróbmy to, aby się przekonać, czy możemy sobie ufać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top