31
Elaine
Po kolacji zaproponowałam, że pozmywam naczynia. Laurent odparł, że nie ma mowy i sam posprząta po jedzeniu, a ja w tym czasie miałam siedzieć i odpoczywać.
Wpatrywałam się w pracujące mięśnie na jego plecach. Laurent z pewnością celowo nie założył koszulki, aby mógł wywrzeć na mnie wrażenie swoją budową ciała. Musiałam przyznać, że Laurent miał piękne ciało i cudowną twarz, ale wciąż nie pojmowałam jego osobowości. Nie zanosiło się na to, żebym w najbliższym czasie miała go zrozumieć.
Starałam się odeprzeć paraliżujący strach na bok. Aby nie zwariować, musiałam przynajmniej dać szansę mojemu porywaczowi. Brzmiało to irracjonalnie, jednak będąc zamkniętą z nim pod jednych dachem, w miejscu, z którego nikt nie mógł mnie uratować, nie miałam innej opcji jak się poddać i zobaczyć, jak to wszystko się potoczy.
Po tym, jak brunet pozmywał naczynia, podał mi rękę. Niepewnie podałam mu swoją dłoń i pozwoliłam, abyśmy spletli nasze palce.
Ku mojemu zdziwieniu, Laurent zaprowadził mnie na zewnątrz. Usiadł na schodkach przed domem i pociągnął mnie w dół, abym zajęła miejsce obok niego.
Kiedy usiadłam obok Laurenta, poczułam ciepło jego ciała na swoim boku. Przyciskał się do mnie lewą stroną.
Laurent wyglądał tak spokojnie w świetle zachodzącego słońca. Wpatrywał się z wdzięcznością w swój ogród, w którym znajdowało się wiele pięknych i kolorowych kwiatów, a także liczne drzewka iglaste i liściaste. Dom zdawał się być zamknięty w kokonie stworzonym przez otaczający nas las. Gdzieś dalej, w głębi tego prywatnego lasu, znajdowała się brama, która była moim jedynym możliwym wyjściem z tego więzienia. Byłam jednak pewna, że Laurent odpowiednio zadbał o to, aby ucieczka nigdy nie przyszła mi do głowy. Wystarczyło, że raz obił moje pośladki, a ja już wiedziałam, że pogrywanie z nim nie mogło skończyć się niczym innym jak bolesną karą i uczuciem poniżenia.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, moja Elaine.
Wstrzymałam oddech. Odruchowo zacisnęłam mocniej palce na dłoni Laurenta, co wywołało grymas na jego przystojnej twarzy.
Oczami wyobraźni widziałam, jak lada moment Laurent wręczy mi łopatę i każe wykopać sobie grób w swoim lesie. Być może nie miałam być jego pierwszą ofiarą w tym miejscu. Co, jeżeli w tym lesie była również zakopana Emma, pierwsza ofiara Laurenta Randalla? Czy były tu pochowane jeszcze inne kobiety? A może mężczyźni, o których śmierci czytałam w jego aktach?
- Edgar zna twoich rodziców, prawda?
Przełknęłam ślinę. Skinęłam głową, patrząc w zimne oczy mojego oprawcy.
- Twój były przyjaciel poinformował twoich rodziców o waszym wspólnym wyjedźcie na Hawaje, Elaine. Niebawem twoi rodzice otrzymają wiadomość, że zginęłaś w nieszczęśliwym wypadku, kiedy wchodziłaś na wulkan i przerzuciło cię przez barierkę. Okaże się, że wpadłaś do wody, a twoje ciało wyłowiono w okrutnym stanie, gdyż spadając, uderzyłaś głową o dno. Nie będzie to trudne dla Edgara, aby znaleźć takie ciało. Jeśli będzie to jednak stanowiło problem, Edgar sam wrzuci jakąś nieszczęśliwą dziewczynę do wody, a później zniszczy jej ciało tak, żeby nie dało się jej poznać. W Ellsworth zostanie zorganizowany twój pogrzeb, na który zostaną zaproszeni twoi pogrążeni w żałobie rodzice i Logan, którego pocałowałaś bez mojej zgody. Edgar przekona twoich rodziców, że sam zajmie się twoim martwym ciałem, aby oszczędzić rodzicom budzących grozę widoków. Wszyscy z czasem pogodzą się z twoją śmiercią. Nie będą cię szukać, a ja będę spokojniejszy.
Odwróciłam głowę w bok. Zamknęłam oczy, walcząc z całej siły z napływającymi łzami. Nie potrafiłam jednak poradzić sobie z nagromadzonymi emocjami i nienawiścią do Laurenta.
Mężczyzna mocniej zacisnął palce na mojej dłoni. Kciukiem gładził jej wierzch, jakby chciał mnie uspokoić i zapewnić mnie, że był tu ze mną i mogłam na niego liczyć.
Zaszlochałam cicho. Wolną ręką zakryłam usta i zacisnęłam powieki tak mocno, jak umiałam. Byłam na siebie zła, że znowu płakałam, ale nie potrafiłam nad sobą zapanować. Moje ciało broniło się przed strachem płaczem, a ja mogłam to albo zaakceptować, albo z tym bezskutecznie walczyć.
- Kochanie, tak mi przykro. Wiedziałem, że będziesz smutna, ale czułem się w obowiązku, aby ci o tym powiedzieć.
Pokiwałam przecząco głową. To nie mogło dziać się naprawdę.
- Nienawidzę cię - wycharczałam, płacząc głośniej.
- Elaine, proszę. Proszę, uspokój się. Nic ci tu nie grozi księżniczko.
Nie wytrzymałam. Wyrwałam rękę z uścisku Laurenta i stanęłam nad nim. Wiedziałam, że zachowywałam się nieracjonalnie i moje nieposłuszeństwo zostanie ukarane, ale miałam dość zachowania Laurenta.
- Pojawiłeś się w moim życiu z dnia na dzień! Zniszczyłeś mnie doszczętnie! Chciałam zacząć pracować w więzieniu, aby pomagać takim, jak ty! Pragnęłam nieść pomoc więźniom, a nie pracowałam nawet tydzień! Przez kilka lat studiowałam, aby coś z tego mieć, a ty to zaprzepaściłeś! Upozorujesz nawet moją śmierć?! Jak śmiesz to robić?! Rozumiem, że nie masz szacunku do innych ludzi, ale ja naprawdę chciałam ci pomóc! Tak bardzo chciałam ci pomóc, a ty traktujesz mnie jak najgorszego wroga!
- Kochanie, błagam...
Laurent wyciągnął do mnie rękę, aby chwycić mnie za nadgarstek. Odskoczyłam w tył, kiwając przecząco głową. Mężczyzna spuścił dłoń i zacisnął usta, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
- Edgar porwał mnie z ulicy w biały dzień! Mój przyjaciel, człowiek, któremu ufałam całym sercem, oszukał mnie! Pracował dla ciebie i traktował mnie wyłącznie jak zadanie, a ja mówiłam mu o wszystkim! Kiedy mnie uprowadził, zamknął mnie w zimnym magazynie, w którym wylizałeś mnie i ssałeś moje piersi jak wygłodniałe zwierzę! Później, w samolocie, wsunąłeś mi palec do tyłka i obiłeś moje pośladki tak, że do teraz ledwo na nich siedzę! Co ja ci takiego zrobiłam, Laurencie?! Dlaczego mnie tak karzesz?!
Nogi się pode mną ugięły. Padłam na kolana na trawie, tuż przy stopach mężczyzny.
Poczułam dłoń Laurenta na głowie. Chciałam ją strząsnąć, ale jego dotyk sprawiał, że zaczęłam się uspokajać.
- Nie zrobiłam nic, aby zasłużyć sobie na zniewolenie - ciągnęłam słabym głosem, chowając zapłakaną twarz w dłoniach. - Tak mnie to boli. Nigdy nie będę przy tobie spokojna. Nigdy nie poczuję się tu bezpieczna. Do diabła, nawet nie wiem, czy wciąż jesteśmy w Stanach czy wywiozłeś mnie do innego kraju, gdzie sprzedasz mnie, jak ci się znudzę.
Laurent przycisnął usta do czubka mojej głowy. Położył dłonie na moich ramionach i gładził mnie delikatnie. Kołysał mnie leciutko, a ja wciąż płakałam, drżąc na całym ciele.
- Przyjdziesz do mnie na kolana, moja Elaine?
- Laurencie...
- Proszę, kochanie. Będzie ci przyjemniej.
Niezdarnie wdrapałam się na kolana Laurenta. Próbowałam wygodnie umościć się na jego kolanach, ale nie udało mi się to. Miałam gdzieś, co pomyśli sobie o mnie Laurent. Rozpaczliwie potrzebowałam bliskości czyjegoś ciała, dlatego w końcu usiadłam na nim okrakiem. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam twarz w zagłębienie między jego ramieniem a szyją, po czym zaczęłam płakać, mocząc łzami jego nagą pierś. Laurent gładził mnie delikatnie po plecach, zataczając koła na mojej skórze. Podwinęłam palce u stóp. Mimo, że był już wieczór, nie czułam zimna. Z pewnością znajdowaliśmy się daleko od Kansas, ale nie chciałam wiedzieć, gdzie byłam. Wolałam żyć w nieświadomości niż wiedzieć, gdzie jestem. Gdybym bowiem dowiedziała się, gdzie byłam, zrobiłabym wszystko, aby uciec. Teraz jednak miałam wrażenie, jakbym znajdowała się w świecie zawieszonym w odrębnej rzeczywistości. Tak łatwiej było mi znieść to, że stałam się więźniem psychopatycznego mordercy o upodobaniach do brutalnego seksu.
- Fakt, że pomyślałaś, iż mogę cię sprzedać, jest dla mnie uwłaczający. Za kogo ty mnie masz, Elaine? Uważasz, że po tym, co dla ciebie zrobiłem, mógłbym oddać cię w ręce jakiegoś seryjnego gwałciciela, który kazałby ci całować ziemię, po której by stąpał?
Pokiwałam przecząco głową, naiwnie wierząc, że Laurentowi taki pomysł nigdy nie przyjdzie do głowy.
- Nigdy cię nie uprzedmiotowię, Elaine. Jesteś moją kobietą, o którą będę dbał. Wszyscy dominujący, którzy robią to profesjonalnie, doskonale wiedzą, aby traktować swoje uległe z szacunkiem. Ważne jest poczucie bezpieczeństwa, które powinna czuć uległa, będąc przy swoim panu. Dlaczego nawet nie spróbujesz dać mi szansy? Czy ciągle będziesz mi się stawiać?
- Nie wiem, co mam robić, Laurencie. Czuję się zagubiona i bezbronna. Tak mi wstyd, że z tobą nie walczyłam, gdy mnie porywałeś. Mogłam próbować.
- Mogłaś, ale co by to dało? Jedynie mocniej bym cię skrępował, co nie byłoby dla ciebie komfortowe. Kochanie, siedzę w tym biznesie nie od dziś. Doskonale wiem, jak wiązać człowieka, aby go unieruchomić. Wiem też, jak wiązać kobiety, które pragnę pieprzyć. Wiem doskonale, jak krępować, aby skrzywdzić i tak, aby nikogo nie narazić na szwank.
- Gdybym spróbowała stawić opór, przynajmniej nie miałabym do siebie żalu.
- Och, Elaine.
Laurent położył prawą dłoń na moim karku. Całkowicie się załamałam, gdy tak czule mnie dotykał. Czułam się jak księżniczka zdana na łaskę czarnego charakteru. Niczym Persefona zdana na Hadesa, który się w niej zakochał i uprowadził ją do podziemi. Z tą jednak różnicą, że Persefona mogła przez pół roku widywać się z matką, a resztę czasu spędzać z mężem, a moi rodzice mieli niebawem się dowiedzieć, że dla świata umarłam.
- Nigdy nie czuj się jak niewolnica, Elaine. Jesteś moja, ale to nie czyni cię niewolnicą. Jesteś moją kobietą i moją uległą, ale nie pieprzonym przedmiotem. Niejednokrotnie widziałem, co robili mężczyźni z kupionymi od nas dziewczynami. Ciebie nigdy tak nie potraktuję.
- Mógłbyś mi o tym opowiedzieć?
- O tym, jak były traktowane te dziewczyny?
Skinęłam głową w jego ramię. Laurent mocniej zacisnął dłoń na moim karku, ale nie tak mocno, aby zrobić mi krzywdę.
- Mogę ci o tym opowiedzieć, ale nie wiem, czy chcesz mieć koszmary przed nocą.
- Proszę, opowiedz mi coś. Kiedy mówisz o swojej przeszłości, czuję się bezpieczna. Mam wrażenie, że znajduję się w jakiejś bańce, w której nic, oprócz twoich słów, nie może mnie skrzywdzić. Myślisz, że dałbyś radę mi o tym opowiedzieć?
Laurent pochylił głowę. Oparł czoło na moim ramieniu.
To było dziwne uczucie. Czułam się z nim jak jedność. Nigdy nie byłam tak blisko z Laurentem, jeśli chodziło o emocjonalność. Odnosiłam wrażenie, że coś w nam pękło i Laurent nie udawał już bezlitosnego pana i władcy. Gdy opowiadał mi o swojej przeszłości, zsuwały się z niego kolejne warstwy. Byłam ciekawa, co znajdowało się pod spodem, najbliżej jego serca. Z każdą kolejną historią byłam coraz bliżej jego jestestwa i choć jego opowieści były mroczne i brutalne, były częścią jego przeszłości.
Skoro miałam być częścią przyszłości Laurenta, musiałam najpierw poznać w pełni jego przeszłość. Nie ważne, jak bolesna ona była.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top