24
Elaine
Zsunęłam się z kolan Laurenta. Padłam przed nim na kolana. Znalazłam się w takiej samej pozycji, jak początku lotu.
Płacząc przeraźliwie głośno, uklękłam między rozszerzonymi nogami Laurenta i oparłam czoło o podłogę. Ręce założyłam za plecy, w geście całkowitej uległości i poddaństwa.
Mój tyłek piekł niemiłosiernie od klapsów. Jakby tego było mało, Laurent postanowił mnie upokorzyć, robiąc mi palcówkę w tyłek. Było mu mało, że wylizał moje piersi i kobiecość w magazynie chwilę po porwaniu mnie przez Edgara. Laurent miał dość mojego nieposłuszeństwa i krzyku na niego, dlatego dał mi karę i pokazał, czego mogę się spodziewać, jeśli będę niegrzeczna.
- Przepraszam, panie!
Nie kontrolowałam swojego zachowania i swoich słów. Czułam się jak zmanipulowana marionetka. Tak okropnie bałam się tego, co Laurent zrobi, że straciłam zmysły. Przez to, że na polecenie Laurenta Edgar zabił Cassiusa, mogłam spodziewać się po nim wszystkiego. Rozumiałam już, że mój oprawca nie rzucał słów na wiatr i był gotów zabić moich najbliższych, do czego nie mogłam dopuścić.
- Błagam o litość, panie - zaszlochałam.
Laurent podniósł mnie z podłogi. Znów otarłam sobie boleśnie czoło o samolotową wykładzinę, ale ten ból był niczym w porównaniu z katuszami, jakie cierpiały moje pośladki.
Mężczyzna posadził mnie bokiem na swoich kolanach. Przyciągnął moją głowę do swojej piersi i pocałował mnie w czubek głowy. Bolał mnie tyłek od siedzenia mu na kolanach, ale nie odważyłam się poprosić, aby mi ulżył.
- Musiałem cię ukarać, moja Elaine. Nakrzyczałaś na mnie i zachowałaś się karygodnie, odzywając się do mnie bez szacunku. Starałem się być dla ciebie uprzejmy, ale najwyraźniej zignorowałaś moje próby bycia dobrym człowiekiem. Kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej, ale musisz pojąć, gdzie jest twoje miejsce.
W tej chwili żałowałam, że gdy Edgar mnie złapał, nie walczyłam z nim. To była moja ostatnia szansa na wolność. Mogłam uciekać i dobiec do posterunku policji, gdzie poprosiłabym o pomoc. Być może Edgar strzeliłby mi w ramię czy w łydkę, aby mnie spowolnić, ale przynajmniej nie stałabym się niewolnicą mordercy.
Czułam się skołowana i bezbronna. Laurent pokazał mi, że dla niego przemoc była czymś naturalnym. Pośladki mnie piekły, a tylna dziurka pulsowała, podobnie jak moja cipka, która wciąż nie doszła do siebie po orgazmie wywołanym przez język Laurenta.
Postanowiłam zamilczeć. Straciłam szansę na wolność w chwili, w której wsiadłam na pokład samolotu lecącego nie wiadomo gdzie. Moje życie leżało w rękach mężczyzny, który ubzdurał sobie, że mnie kocha. Znalazł sobie uległą, o której marzył i zamierzał wytresować mnie na swoją posłuszną zabawkę, czego nie chciałam za nic w świecie.
Płakałam w pierś Laurenta, gdy gładził mnie po policzku. Bujał mnie delikatnie w ramionach. Szeptał, że wszystko się ułoży, ale ja mu nie wierzyłam. Laurentowi nie można było ufać.
W więzieniu, gdy był skuty, a ja byłam pilnowana przez strażników, czułam się o wiele bezpieczniej. Laurent nie mógł mnie dotknąć, a ja, choć coś mnie do niego przyciągało, nie czułam się tak bezbronna. W tej chwili wystarczyło jedno słowo, które nie spodobałoby się "mojemu panu", a ja zostałabym ukarana. Zapewne w o wiele bardziej bolesny sposób niż chwilę temu.
- Chciałabyś, abym ci o czymś opowiedział, moja Elaine? Może kolejna historia z moich akt, która cię zaciekawi?
Jego głos był łagodny i kołyszący do snu. Mogłabym zatopić się w jego ramionach i przysnąć na moment, ale musiałam być czujna. Jeśli chciałam żyć, musiałam zwalczyć zmęczenie i zwracać uwagę na zachowanie Laurenta.
Pokiwałam twierdząco głową. Mężczyzna przycisnął usta do czubka mojej głowy, po czym zaczął opowiadać o tym, co zrobił po zabójstwie prostytutki.
Laurent
oczami osiemnastolatka
Po zabójstwie Emmy przeprowadziłem się do innego miasta. Dokładniej, do Santa Fe w Nowym Meksyku.
Tam ułożyłem sobie życie od nowa. Znalazłem pracę w miejscowym sklepie informatycznym, aby mieć przykrywkę, gdyby gliny kiedykolwiek mnie złapały. Za dnia zajmowałem się handlem narkotykami od miejscowych dilerów. Miałem z tego całkiem niezłą kasę. Wieczorami natomiast chodziłem do nocnego klubu Azteca, w którym pieprzyłem dziwki tak, jak lubiłem. Większość nie opierała się, gdy chciałem je wiązać i chłostać. Dawałem im sporo kasy za możliwość robienia z ich ciałami brudnych rzeczy, a one uwielbiały ssać mojego kutasa i błagać na kolanach o więcej.
Mieszkałem w Santa Fe już pięć miesięcy, gdy pewnego dnia pojawiła się możliwość zarobienia sporej gotówki. Richie, mój kolega diler, zaproponował mi udział w napadzie na bank.
Cieszyłem się jak dzieciak. Za kilka miesięcy miałem skończyć dziewiętnaście lat. Planowałem później przeprowadzić się do innego stanu. Uważałem, że życie było za krótkie, aby spędzić je w jednym miejscu, a po wpływie gotówki z napadu na bank mogłem ustawić się nawet w Las Vegas.
Tego dnia ukradłem pięć milionów amerykańskich dolarów z lokalnego banku. Przebrałem się w czarny luźny strój i maskę kościotrupa. Richie zastrzelił dwóch ochroniarzy, ale nikt więcej nie ucierpiał. Nie lubiłem patrzeć na śmierć i choć nie miałem nic przeciwko torturom, zabijanie niewinnych ludzi nie weszło mi jeszcze w krew.
- Kurwa, możemy za to kupić sobie prywatne dziwki - oznajmił Richie, wachlując się forsą.
Po napadzie na bank udaliśmy się do jego małego mieszkanka na obrzeżach miasta, gdzie mieszkał wraz ze starszym bratem, który nie miał nic do zapędów młodszego braciszka. Miałem nadzieję, że Stevenowi pewnego dnia się nie odwidzi i nie pójdzie nakablować glinom na Richiego i na mnie. W tym biznesie zaufanie było fundamentem, jednak jak się wiele razy okazywało, nawet najbardziej zaufani ludzie mogli moczyć palce w naszej klęsce.
- Wolałbym mieć codziennie inną - odparłem, układając pieniądze w ładne stosiki.
Zerwaliśmy się z foteli w chwili, w której do piwnicy wkroczył Terrence. Był on szefem Richiego i miał czterdzieści osiem lat. Nie chciałem oficjalnie nazywać go również swoim szefem, gdyż nie lubiłem mieć nad sobą kogokolwiek. Sam byłem sobie szefem i choć miło było mieć znajomych, nie chciałem nawiązywać żadnych przyjaźni.
- Mamy robotę, chłopcy.
Terrence nakazał nam gestem dłoni usiąść. Razem z Richiem zajęliśmy miejsce w fotelach i patrzyliśmy na naszego szefa.
Mężczyzna nalał sobie whisky do kieliszka. Wypił wszystko za jednym razem. Skrzywił się nieznacznie i odłożył puste naczynie na szklany stolik.
- Ranchez Felipe z Meksyku to mój dobry przyjaciel. Jutro wieczorem przywiezie do Santa Fe trzynaście porwanych dziewczyn, które sprzedamy w naszym klubie motocyklowym. Odbędzie się tam aukcja. Ranchez przekaże nam sporo kasy za udostępnienie lokalu na czas aukcji. Prosiłbym, abyście byli jutro w klubie, gotowi do pomocy. Dziewczyny będą zamroczone narkotykami, ale niektóre mogą być pyskate i stawiać opór. Wiecie dobrze, jak zachowują się takie suki, gdy czują się zagrożone.
Moje serce na myśl o uprowadzonych dziewczynach zabiło szybciej. Sam chętnie kupiłbym sobie dziwkę. Nagle myśl o własnej niewolnicy wydała mi się oszałamiająco ekscytująca. Mógłbym spętać taką sukę i pieprzyć ją do utraty tchu, a gdybym wychodził z mieszkania, przywiązywałbym ją do kaloryfera, kneblował i zostawiał włączony wibrator w jej cipce, aby myślała o mnie, gdy nie byłoby mnie przy niej.
- Jak, panowie? Zgadzacie się?
- Pewnie - odparł Richie, nazbyt ochoczo.
- Oczywiście - dodałem, choć było oczywiste, że się zgodzę.
Nazajutrz czekałem z Richiem za klubem motocyklowym lokalnego gangu, którego Ranchez Felipe był szefem. Gość miał wpływy i znajomości w całym Nowym Meksyku. Uciekano od niego wzrokiem, gdy mijało się go na ulicy, ale faceci tacy jak ja, pewni siebie i zdeterminowani, aby osiągnąć w życiu sukces, lgnęli do ludzi sobie podobnych jak ćmy do światła.
- Jaram się. Zaraz zobaczymy związane i półnagie dziwki, stary.
Uśmiechnąłem się na słowa Richiego, kiwając głową.
- Sam chętnie bym jakąś wypieprzył, ale Ranchez urwałby mi głowę, gdybym dotknął towaru.
Wciąż miałem nadzieję, że tego dnia nam się jakoś poszczęści i oprócz popatrzeć na półnagie suki, będziemy mogli skorzystać z ich usług.
Punktualnie o dwudziestej drugiej trzydzieści pod klub podjechała nieoznakowana furgonetka. Ranchez pojawił się obok nas, aby pomóc wyprowadzić z pojazdu naprute narkotykami dziewczyny. Moje oczy wychodziły z orbit, gdy patrzyłem na te piękności, w większości dziewice. Były cholernie seksowne, a fakt, że nie miały na sobie nic oprócz bielizny, podniecał mojego fiuta.
Weszliśmy do klubu za mężczyznami prowadzącymi dziwki jak na rzeź. Ranchez szepnął coś Richiemu na ucho, co sprawiło, że chłopak się zarumienił jak dorodny burak.
- Będziemy mogli przetestować dwie dziwki, Laurent. Czaisz to? Możemy je wyruchać, bo już nie są dziewicami!
Uśmiechnąłem się krzywo. Potarłem dłonią szczękę.
- Kiedy ma to nastąpić?
- Za kilka minut. Chłopie, ale będzie jazda!
Richie, podobnie jak ja, lubił dominować w łóżku. Pieprzył dziwki umiejętnie i chłostał je pejczem, gdy się na to zgadzały. W przypadku uprowadzonych Meksykanek nie musieliśmy jednak pytać ich o zgodę. Były tylko towarem, który miał zostać sprzedany za kilkadziesiąt tysięcy dolców, a niektóre suki szły nawet za kilkaset tysięcy. Ważne było, aby miały zachowane dziewictwo. Dziewice szły za najwyższe sumy.
Zgodnie z obietnicą, Ranchez przyprowadził do pokoju dwie dziwki. Jedna miała blond włosy do pasa, a druga ciemne włosy, o wiele krótsze. Richie znał moje upodobania, a ja znałem jego preferencje. Momentalnie rzuciłem się na blondynkę, a on na brunetkę.
- Na kolana i ssij fiuta swojego pana.
Usiadłem wygodnie w fotelu. Obserwowałem, jak zamroczona dragami dziewczyna klęka przede mną. Jej twarde sutki prześwitywały przez czarny koronkowy stanik, który miała na sobie. Na dupce miała czarne stringi, prezentujące jej kształty.
Dziewczyna mogła być niewiele starsza ode mnie. Narkotyki sprawiły, że straciła nad sobą kontrolę i z łatwością się mi poddała.
Jej usta owinęły się wokół mojego kutasa jak imadło. Nawinąłem sobie włosy dziewczyny na dłoń i pieprzyłem ostro jej usta. Richie w tym czasie rżnął od tyłu brunetkę, która jęczała rozkosznie i wypinała tyłek w stronę mojego kolegi.
Zanim doszedłem, wyjąłem penisa z ust blondynki i klapsem pogoniłem ją, aby przełożyła się przez oparcie fotela. Wsunąłem się między jej uda i mocnym ruchem wszedłem w jej cipkę. Posuwałem ją, aż doszedłem. Nie przejąłem się tym, czy ona osiągnęła orgazm. Najważniejsza była moja przyjemność, którą dostałem.
Stanąłem prosto. Założyłem spodnie i zapiąłem rozporek. Richie posuwał w usta swoją dziwkę, a gdy skończył, spuścił jej się na piersi okryte czerwonym stanikiem.
- Zabawę czas zacząć, młody - rzekł Richie, podchodząc do mnie. Poklepał mnie po plecach, a ja zaciągnąłem za włosy moją małą suczkę do naszego szefa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top