20

Elaine

Logan odwiózł mnie do domu. Podziękowałam mu za miłą randkę pocałunkiem w policzek. Mężczyzna życzył mi dobrej nocy i zostawił mnie, sam jadąc do swoich ukochanych dzieci.

Po randce zadzwoniłam do Edgara. Mój najdroższy przyjaciel przyjechał do mnie, gdy tylko dałam mu znać, że wróciłam do mieszkania. Był ciekaw, jak poszła mi moja kolejna randka w tym tygodniu. Ostatnia zakończyła się tragicznie. Wciąż drżałam na myśl o tym, że Loganowi coś się stanie. Wzięłam dwie tabletki uspokajające, aby nie zwariować i zaczekałam na przyjazd Edgara.

- Mała, dlaczego wyglądasz, jakby cię z krzyża zdjęli?

Edgar położył na stół tajskie jedzenie na wynos. Uwielbiałam w nim to, że zawsze wiedział, na co miałam ochotę. Był moim najlepszym przyjacielem i od lat znosił moje dziwactwa, ale nigdy mnie nie oceniał. Ja również nie oceniałam jego podbojów seksualnych. Nie było tajemnicą, że Edgar kochał kobiety i seks.

- Siadaj - powiedziałam, biorąc swoją porcję jedzenia i zajmując miejsce na kanapie. Tym razem Edgar nie usiadł na podłodze w moich nogach, ale zajął miejsce obok mnie na kanapie. Odwrócił się przodem do mnie i zaczął pałaszować jedzenie. Było dopiero po dwudziestej, dlatego mieliśmy sporo czasu na rozmowę. Edgar zwykle zmywał się ode mnie około północy, czasami później. Potrafił przespać się u mnie, aby następnego dnia wrócić do siebie.

Nie pomagało, że od przyszłego tygodnia Edgar miał zacząć pracę w mieście obok. Wiedziałam, że nie będę już mogła liczyć na jego pomocną dłoń w dowożeniu mnie do więzienia i odbierania mnie stamtąd. Edgar musiał wyjeżdżać do pracy już o szóstej trzydzieści rano, a ja nie chciałam stawiać się w więzieniu na półtorej godziny przed czasem pracy i wracać do domu przed dziewiętnastą. Wystarczyło mi kilka godzin z Laurentem jednego dnia.

Opowiedziałam Edgarowi o tym, co zrobiła żona Logana. Powiedziałam mu również o randce w parku oraz o tym, jak pocałowałam Logana.

- Jestem z ciebie dumny, Elaine. Postawiłaś się Laurentowi. Dzielna dziewczynka.

Taki komentarz zwykle sprawiłby, że uśmiechnęłabym się i spłonęła rumieńcem, ale w tej sytuacji było to niemożliwe.

- Boję się o Logana. Kocha swoje dzieci. Musi być dobrym ojcem, a nie będzie mógł tego zrobić, jeśli będzie martwy.

- Nie możesz tak się nakręcać, słonko. Logan to dorosły mężczyzna. Cokolwiek stało się Cassiusowi, nie możesz patrzeć na każdego faceta z taką dozą ostrożności. Masz prawo umawiać się z kim chcesz. Laurentowi nic do tego.

- Wariuję przez niego - wyznałam, chwytając się za głowę obiema rękami.

- Elaine, nie miej poczucia winy. Cassius nie żyje, ale to nie znaczy, że Logana spotka to samo.

- Nie wiesz tego.

- Owszem, nie wiem. Rozumiem, że martwisz się o Logana. Zależy ci na nim, a jemu zależy na tobie. Nie możesz jednak odtrącać jego zalotów. Logan przeżywa trudny czas i potrzebuje twojego wsparcia. Jesteś jego ratunkiem. Zgłosił się po pomoc do ciebie, co powinno dać ci do zrozumienia, że on faktycznie coś do ciebie czuje. Pozwól mu przy sobie być, słoneczko. Logana czeka rozwód i walka o dzieci. Wiem, że nie kręci cię bycie matką, ale czego nie robi się dla osób, na których nam zależy?

Odłożyłam białe pudełko po tajskim jedzeniu na stolik. Wtuliłam się w Edgara. Zamknęłam oczy, czując się bezpiecznie w jego ramionach.

- Możesz na mnie zawsze liczyć, Elaine. Jesteś moją przyjaciółką. Moją dziewczynką, o którą będę się troszczył, a gdy nadejdzie ten dzień, będę dumnie kibicował ci na twoim ślubie.

- Nie zapędzaj się, dobrze?

Zaśmiałam się, wyobrażając sobie swój ślub. Nie byłam pewna, kiedy ani czy w ogóle wyjdę za mąż, ale stwierdziłam, że przyszłość z Loganem byłaby całkiem ciekawą perspektywą.

- Zobaczysz, że wyjdziesz za mąż szybciej, niż ci się wydaje, słonko.

***

Nad ranem obudził mnie telefon. Spojrzałam na zegarek stojący przy łóżku. Była druga w nocy, co uznałam za dziwną porę do skontaktowania się ze mną.

- Elaine?

Przetarłam oczy. Myślałam, że być może był to sen, gdyż nie spodziewałam się usłyszeć głosu Vlada Perringtona, dyrektora więzienia, w swojej słuchawce.

- Tak? Czy coś się stało?

Byłam zmęczona po siedzeniu z Edgarem przed telewizorem do północy. Mój przyjaciel zwinął się przed pierwszą w nocy, co znaczyło, że spałam około godziny.

- Posłuchaj mnie uważnie, Elaine.

Usiadłam na brzegu łóżka. Moje serce zaczęło bić nierównomiernie, gdy usłyszałam przerażenie w głosie mojego pracodawcy.

- Laurent Randall uciekł z więzienia przed północą.

Zamarłam. Zaczęłam pocić się niewyobrażalnie. Położyłam dłoń na sercu, aby upewnić się, czy nie uciekło z mojej piersi.

- Musisz uciekać z miasta, Elaine. Laurent może wiedzieć z twojej umowy o pracę, gdzie mieszkasz. Wpadł do mojego gabinetu przed ucieczką. Włączył się alarm, gdy przekroczył drzwi mojego gabinetu. Zanim strażnik zdążył go złapać, Laurentowi udało się uciec. Okazuje się, że od dawna przygotowywał się do ucieczki. Podkopał się pod bramą. Słyszysz mnie, Elaine? Uciekaj. Weź ze sobą telefon. Zadzwonię do ciebie, gdy czegoś się dowiem.

Rozłączyłam się, nie żegnając się z dyrektorem.

Wstałam z łóżka. Założyłam na majtki krótkie spodenki, pierwsze lepsze, jakie miałam pod ręką. Miałam na sobie cienką koszulkę. Byłam pewna, że na zewnątrz było zimno, ale nie miałam czasu na przekopywanie swoich ubrań w celu znalezienie bluzy.

Dyszałam ciężko. Serce waliło mi w piersi zbyt szybko.

Założyłam buty, nie kłopocząc się wiązaniem sznurówek. Chwyciłam klucze ze specjalnego wieszaka i ściskając w dłoni telefon, zbiegłam na dół.

Wypadłam z budynku. Rozejrzałam się dookoła, jakby obawiając się, że Laurent mógł na mnie czyhać.

Musiałam jak najszybciej dostać się na stację kolejową. Moje życie było zagrożone. Nie chciało mi się wierzyć, że Laurentowi udało się uwolnić z tak dobrze strzeżonego więzienia. Miałam w głowie tysiąc myśli na minutę, a musiałam ochłonąć. Nie powinnam pozwolić obłędowi się pochłonąć. To, co się ze mną działo, było trudne do opisania, ale wiedziałam jedno.

Musiałam uciekać, aby przeżyć.

Biegłam przed siebie. Do stacji kolejowej miałam piętnaście minut drogi samochodem, co znaczyło, że przy szybkim biegu mogłam tam dotrzeć w około dwadzieścia minut.

O tej porze nikogo nie było w mieście. Wszyscy grzecznie spali, bezpieczni w swoich domach, z rodziną u boku.

Ja byłam sama. Moi rodzice byli na Florydzie, a siostra w Nowym Jorku. Nie przypuszczałam, że mieszkanie w tak spokojnym miasteczku jak Ellsworth okaże się moją zgubą.

Nie byłam przyzwyczajona do uprawiania sportów, dlatego mój oddech stał się szybki po kilku minutach intensywnego biegu. Moje łydki płonęły z bólu. Żałowałam, że zamiast skupiać się w pełni na pracy, nie ćwiczyłam pływania lub biegu. Gdybym miała lepszą kondycję, dotarłabym na stację szybciej.

Skręciłam w uliczkę po prawej. Zwykle omijałam tę dzielnicę Ellsworth, gdyż mieszkało tutaj wielu bezdomnych. W tej chwili nie widziałam walających się na ziemi śpiworów, ale i tak byłam bardziej wystraszona, niż biegnąc przed bezpieczniejsze ulice chwilę wcześniej.

- Zatrzymaj się, Elaine.

Jeśli w tej chwili nie miałam dostać zawału serca, to nie wiem kiedy miało to nastąpić.

Nie odwróciłam się. Byłam tak wystraszona, że nawet nie potrafiłam zidentyfikować, czy odzywająca się do mnie osoba była zła czy spokojna.

- Nikt cię tu nie odnajdzie. Uklęknij, nie odwracając się do mnie.

- Nie...

- Elaine...

- Nie!

Odwróciłam się przodem do sprawcy zamieszania, po czym zamarłam w bezruchu.

Przede mną stał Edgar. Mój najlepszy przyjaciel trzymał pistolet wymierzony we mnie. Przeładował broń, która była gotowa do użytku.

- Co to ma znaczyć?

Edgar posłał mi spojrzenie pełne współczucia. Nie poznawałam go. Co się stało z tym miłym i kochającym chłopcem, którego znałam od lat?

- Nie powiem ci, dopóki nie wykonasz mojego polecenia. Odwróć się do mnie tyłem i uklęknij, Elaine.

- Nie mogę...

- Zrób to, kurwa!

Przestraszyłam się na nie żarty, gdy Edgar wystrzelił kulę, która drasnęła ziemię przy moich stopach.

Odwróciłam się, unosząc ręce nad głowę. Uklękłam, pochylając głowę.

Rozpłakałam się, gdy poczułam, jak Edgar chwyta moje ręce w nadgarstkach i skuwa je na moich plecach kajdankami. Nogi związał mi w kostkach sznurem. Mogłam płakać i krzyczeć i pewnie powinnam wrzeszczeć, ile sił w płucach, ale strach i brak zrozumienia sprawiły, że nie mogłam do siebie dojść.

- Otwórz usta. Muszę cię zakneblować.

- Edgar, proszę...

W chwili, w której mówiłam, Edgar wsunął mi do ust knebel z kulką i paskiem z tyłu. Ta zabawka służyła bardziej do zabaw erotycznych niż do krępowania zakładników, ale kim ja właściwie teraz dla niego byłam?

Kiedy Edgar mnie związał i zakneblował, podszedł do mnie od przodu. Schował broń za pasek spodni. Objął mój policzek dłonią i posłał mi współczujące spojrzenie.

- Zabiorę cię do twojego pana, Elaine.

Zapłakałam. Gdyby nie knebel, zaczęłabym wołać o pomoc. Oprzytomniałam na tyle, że zaczęłam się szarpać, ale nie potrafiłam się uwolnić z kajdanek i sznura na nogach.

- Uspokój się, słoneczko. Przykro mi, że tak się stało, ale teraz już wiesz, kto stoi za zabójstwem Cassiusa.

Patrzyłam na Edgara z niedowierzaniem. Czy to naprawdę on zamordował mojego kolegę z pracy?

- Och, Elaine. Byłaś przeznaczona Laurentowi już od lat. Współpracowałem z nim i jego szajką handlarzy żywym towarem. Tym zajmowałem się siedząc w domu. Moja wyprawa do miasta w poszukiwaniu pracy była kłamstwem, aby zmydlić ci oczy. Wiedziałem, że nie domyślisz się, kim naprawdę jestem, ale wolałem do końca zachować pozory. Przykro mi, że mi ufałaś, słonko. Starałem się być dla ciebie wsparciem, gdy mnie potrzebowałaś, ale musisz wiedzieć, że nigdy nie byłem wobec ciebie uczciwy. Zaraz zabiorę cię do Laurenta. Ostrzegę cię, gdyż wciąż mam do ciebie sentyment, skarbie. Nie próbuj uciekać od Laurenta. Nie walcz z nim. Tylko się zmęczysz, a poniesiesz klęskę.

Płakałam rzewnymi łzami. Miałam nadzieję, że Edgar powie, że to żart, ale on nigdy nie zachowywał się poważniej.

- Naprawdę mi przykro, słoneczko. Byłaś mi bliska, ale to czas, abym zakończył swoją działalność w Kansas i przeniósł się w inne miejsce. Mam nadzieję, że szybko przyzwyczaisz się do nowego życia, Elaine. Pamiętaj proszę, o czym ci mówiłem. Poddaj się Laurentowi i spróbuj go pokochać. Bo on ciebie kocha na zabój.

Edgar założył mi czarny worek na głowę. Nic nie widziałam, kiedy wziął mnie na ręce i wsadził do samochodu.

Leżałam zwinięta na podłodze pojazdu, nie mając pojęcia, gdzie wiezie mnie Edgar i co zamierza ze mną zrobić. Płakałam, dusząc się przez knebel.

Moje życie właśnie zmieniło się nieodwracalnie, a ja mimo wszystko naiwnie wierzyłam, że za moment się obudzę i wszystko to okaże się kłamstwem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top