14

Laurent

Mało brakowało, a ten skurwysyn zgwałciłby moją Elaine.

Kiedy byłem przykuty do łóżka, słyszałem, że coś się dzieje. Obtarłem sobie nadgarstki i kostki u nóg, próbując uwolnić się z kajdan. Krzyczałem o pomoc dla Elaine, ale ci skurwieli strażnicy gdzieś sobie poszli. Zamiast zaopiekować się moją kobietą, kiedy ja nie mogłem tego zrobić, zostawili ją na pastwę losu. Elaine mogła zostać zgwałcona i choć nie wiedziałem, co dokładnie zaszło na korytarzu, obraz przede mną doskonale pokazywał, że cokolwiek to było, złamało to moją Elaine.

Logan, strażnik, na którego miałem ochotę napluć, a nawet i poćwiartować jego ciało, rozkuł mnie. Spojrzał mi porozumiewawczo w oczy, jakby mi mówił, że mam się zachowywać. Zacisnąłem wargi, aby nie powiedzieć mu czegoś, czego później bym żałował. 

Mężczyzna był na tyle litościwy, że metalowe kajdanki zamienił na skórzane. Zwykle były wykorzystywane do zabaw erotycznych i z nimi także mi się kojarzyły. Mimo to, byłem wdzięczny Loganowi, że założył mi inne kajdanki, które nie poraniłyby jeszcze bardziej moich rąk. Zanim założył mi kajdanki, opatrzył moje krwawiące nadgarstki, a ja, choć nie lubiłem być komuś wdzięczny, naprawdę czułem do niego sympatię za to, jak się mną zajął. Również za to, że pozwolił Elaine zobaczyć się ze mną po tym koszmarze, gdyż zapewne każdy inny strażnik kazałby jej jak najszybciej jechać do domu i nie wracać do tej zapchlonej nory.

- Kochanie?

Nie byłem w stanie patrzeć na trzęsącą się niemiłosiernie i łkającą Elaine. Dałbym wiele, aby móc ją choć na chwilę przytulić. Choć na kilka pieprzonych sekund.

- Tak się bałam, Laurencie.

- Wiem, moja Elaine. Jestem wkurwiony, że nie mogłem ci pomóc. 

- Wiesz, o czym sobie pomyślałam, gdy Rocco wsadzał mi rękę do majtek?

Kurwa, wiedziałem, że ten jebnięty skurwiel był pojebany, ale nie spodziewałem się, że postanowi zgwałcić Elaine ręką. 

- O czym sobie wtedy pomyślałaś, kochanie?

Gdyby nie było tu Elaine i gdybym miał wolne ręce i nogi, rozwaliłbym swoją celę. Zniszczyłbym swoje łóżko, rozdarł ubrania i sprawiłbym, że Rocco zawisnąłby na najbliższym drzewie, ale wpierw zabawiłbym się z nim. Podcinałbym mu po kolei żyły, a później, gdy traciłby przytomność na skutek zbyt szybkiego ubywania krwi, wstrzykiwałbym mu do żył morfinę, aby podtrzymać go przy życiu. Tortury trwałyby aż do wschodu słońca następnego dnia, czyli kurewsko długo.

Za to, co zrobił mojej własności, pewnego dnia spotka go kara. Byłem pewien, że gdy Elaine wróci dziś bezpiecznie do domu ze swoim przyjacielem, ja zacznę snuć plany na temat najbardziej bolesnych i najdłuższych tortur w moich dziejach. Następne więzienia, w których mnie zamkną, będą miały pożywkę z moich akt. Może pewnego dnia zostanę skazany na karę śmierci, ale przynajmniej będę wiedział, że zrobiłem wszystko, co chciałem, aby żyć zgodnie ze swoimi zasadami i wartościami. 

- Pomyślałam, że chciałabym, abyś tam był i mnie uratował.

Zacisnąłem dłonie w pięści. Wbiłem sobie paznokcie w skórę tak mocno, że poczułem delikatne ranki. 

Mój ból był jednak nieporównywalny z cierpieniem Elaine. Podczas, gdy mojej własności była robiona palcówka, ja leżałem przykuty do pierdolonego łóżka. Gdyby nie to, wyszedłbym z celi, choćby nie wiem co. Zrobiłbym wszystko, aby cofnąć czas i nie dopuścić do tego, co się stało.

- Kochanie, jestem tu z tobą. Nikt tu nie wejdzie, słyszysz? Jesteś ze mną bezpieczna.

- On ugniatał moją pierś, Laurencie. Robił to tak mocno, że bolało. Kiedy szczypał mój sutek, drżałam z bólu. Wsuwał we mnie palce tak głęboko, że...

Elaine znów zapłakała. Oparła twarz na blacie stołu. Rękami zakryła swoje opuchnięte od płaczu oczy.

Nigdy nie czułem się tak bezbronny. Tę chwilę można było porównać z dniem, w którym ojciec wywiózł mnie do lasu, kazał mi się rozebrać i spętał mnie jak zwierzę. Nawet wtedy nie czułem jednak takiego cierpienia i niemocy. Tamtego dnia byłam zdany sam na siebie i nie byłem za nikogo odpowiedzialny. Dziś czułem się odpowiedzialny za Elaine. Byłem jej panem, a zachowałem się, jakbym był dla niej kimś obcym.

Jako jej pan, powinienem ją chronić. Elaine uklękła przecież przede mną i fakt, zrobiła to ze strachu, ale złożyła mi przysięgę. Traktowałem naszą relację na poważnie, a jeszcze poważniej traktowałem nasz związek na poziomie pan-uległa. Jako jej właściciel, miałem obowiązek ją chronić i sprawiać, żeby czuła się bezpieczna, a zawiodłem na całej linii.

- Kochanie, Rocco nigdy więcej nie wsunie w ciebie palców. Obiecuję, że pewnego dnia zobaczysz jego palce na swojej wycieraczce. Oczywiście odłączone od reszty ciała.

- Laurencie, proszę...

Kiedy Elaine podniosła wzrok i spojrzała na mnie tak zbolałym spojrzeniem, moje serce znów pękło.

- O co mnie prosisz, moja dziecinko?

- Nie rób nikomu więcej krzywdy.

- Kuźwa, on cię zgwałcił, Elaine. Co z tego, że palcami? Zrobił coś, czego nie chciałaś. Nie mogę mu tego popuścić. 

Siliłem się na łagodny ton, aby jej nie przestraszyć, ale kosztowało mnie to wiele. 

- Wiem, Laurencie - wyszeptała, wyciągając do mnie ręce. Dotknęła swoimi małymi palcami moich małych palców. To był jedyny dotyk, na jaki mogła sobie pozwolić z więźniem i choć było to stanowczo za mało jak dla mnie, musiało mi to wystarczyć. - Mogę cię tak dotykać?

- Pewnie, kochanie. Lepsze to niż nic.

Uśmiechnąłem się do niej, aby dać jej wsparcie choć w taki sposób. 

Elaine gładziła moje małe palce. Kątem oka widziałem Logana, który co jakiś czas zaglądał do celi, aby sprawdzić, dlaczego jest tu tak cicho. Byłem wdzięczny mężczyźnie, że pozwalał Elaine mnie dotykać. Pewnie kłóciło się to z jego etyką zawodową, jednak najwyraźniej gość wyczuł, że dziś Elaine w szczególności potrzebowała bliskości kogoś, komu choćby w najmniejszym stopniu ufała.

Siedzieliśmy w ciszy przez długi czas. Elaine wodziła wzrokiem po mojej nagiej piersi pokrytej bliznami z czasów życia jako kryminalista. Bycie mordercą miało zostać w mojej krwi na wieki, ale pewnych praktyk z pewnością bym już nie był w stanie powtarzać. Dojrzałem i mimo, że widok krwi oraz odciętych ludzkich kończyn sprawiał mi satysfakcję, dla Elaine byłem w stanie choć w części zrezygnować z dawnego życia. 

Jednak bądźmy realistami, jak już zabije się raz, drugi raz to pestka, a kolejne to czysta radość. 

- Chciałabyś posłuchać o tym, co stało się w moim życiu, gdy spotkałem Ricky'ego?

Oczy Elaine pojaśniały. Moja piękna dziewczynka skinęła głową i odważyła się położyć dłonie na moich rękach. Siłą woli musiałem powstrzymać się przed tym, aby nie chwycić jej za ręce i nie zacząć ich całować. Musiałem pamiętać złotą dywizę, że krok po kroku należało dojść do celu.

oczami jedenastolatka

Od roku byłem bezdomny.

Mieszkałem pod mostami, przy torach kolejowych, a także w zaułkach. Czasami kradłem ze sklepów jedzenie i ubrania. Raz niemal mnie przyłapano, ale opanowałem pewne techniki, dzięki którym łatwiej było mi kraść, aby mieć jedzenie, za które mógłbym przeżyć kolejny dzień. 

Włóczyłem się, nie mając pojęcia, gdzie zmierzam. Policja nie czepiała się bezdomnych dzieciaków w mieście, do którego zawędrowałem. Było tutaj całkiem sporo takich dzieci, jak ja. Wiele z nich nie miało domów, ale miało rodziców. Ja byłem zupełnie sam. Nie miałem przyjaciela. Nie miałem nikogo, kto mógłby być dla mnie wsparciem, gdy tak bardzo go potrzebowałem. 

Pewnego dnia, wędrując uliczkami miasta, którego nazwy nie znałem, natknąłem się na miejsce, na którego widok moje serce zabiło szybciej.

Stałem przed budynkiem, na którym widniał napis informujący o tym, że jest to klub BDSM. Wspomnienia z pamiętnej nocy na przyjęciu przyjaciół moich rodziców powróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Przypomniałem sobie Crystal i jej śliczną koleżankę Meksykankę, z którą całowała się na moich oczach i dotykała jej piersi. Tamtej nocy po raz pierwszy zetknąłem się ze światem mrocznych przyjemności związanych z wiązaniem, chłostą, uległością i dominacją. Moja nadzieja w życie powróciła, gdy po roku bezdomności trafiłem do tego klubu.

Wszedłem do środka. Dopadł mnie zapach seksu, który tak dobrze znałem z własnego domu.

Ściany klubu BDSM pomalowane były na czarno, ale jedna była czerwona. Podszedłem niepewnie do recepcji, za którą stała skąpo ubrana kobieta. Miała na nogach rajstopy z siateczką, a na stopach wysokie czarne buty. Wędrując wzrokiem wyżej, zobaczyłem jej gorset, a na końcu piękną twarz. 

- Czego tu szukasz, cukiereczku? Zgubiłeś się? 

- Szukam pracy.

Kobieta zaśmiała się. Spojrzała na mnie, jakby myślała, że zaraz powiem, iż żartowałem. Nic takiego się nie stało.

- Naprawdę szukasz pracy w tym miejscu, dzieciaczku? Masz może dziesięć lat. Nie mogę zatrudnić tu takiego słodkiego chłopczyka.

- Proszę panią o pomoc - powiedziałem błagalnie, gdy ona przede mną ukucnęła i palcami zakończonymi czarnymi szponami przeczesała moje włosy. - Od roku żyję na ulicy. Moi rodzice wyrzucili mnie z domu. Gdy jeszcze z nimi mieszkałem, chodziłem na imprezy BDSM, więc wiem, co to jest. Jestem gotów zostać dominującym lub uległym, według uznania. Obiecuję nie robić pani problemów. Zdaję sobie sprawę, że to, o co proszę, jest nielegalne, ale rozpaczliwie potrzebuję dachu nad głową i jedzenia. Jestem gotów sprzedawać swoje ciało.

Kobieta patrzyła na mnie, jakbym urwał się z księżyca. Próbowała doszukać się na mojej twarzy oznak, że kłamałem.

- Jesteś pewien, o co mnie prosisz, cukiereczku? Jeśli wstąpisz do klubu, twoje życie nigdy nie będzie takie samo. Będziesz tu mieszkał i nie będziesz mógł stąd wyjść, dopóki nie skończysz szesnastu lat. Według prawa pozwolenie ci tu pracować to przestępstwo, ale jeśli na mnie nie doniesiesz, pozwolę ci tu zostać, dobrze?

Uśmiechnąłem się. Byłem gotów rzucić się tej kobiecie w ramiona z wdzięczności, ale zwisający z jej pasa bat ostrzegł mnie, abym tego nie robił. 

- Dobrze, proszę pani. Bardzo dziękuję. 

- Och, nie dziękuj mi, kochanie. Chodź, pokażę ci twój nowy pokój. Mam nadzieję, że rozumiesz, co cię czeka w tym miejscu?

Blondynka chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła w głąb budynku. 

- BDSM wiąże się z dominacją, uległością, a także zabawą partnerem. Wiem, że wielu mężczyzn lubi młodszych chłopców, a niektóre kobiety również. Pozwolę im zrobić ze sobą, cokolwiek zapragną. Naprawdę potrzebuję pieniędzy. Nie chcę dłużej kraść i mieszkać pod mostem, a także nie chcę się zabić. Życie jest cenne i mimo, że mi się nie powiodło, nie chcę umierać.

- Jesteś słodziutki, cukiereczku. I bardzo mądry. Klienci z pewnością się ucieszą z nowej zabaweczki.

Kobieta o imieniu Saffron zaprowadziła mnie do mojego nowego pokoju. Wiedziałem, że był to pokój, w którym odbywały się zabawy BDSM. 

Kiedy po przyjęciu u państwa Fitzerów wróciłem z rodzicami i braćmi do domu, przeszperałem cały internet w poszukiwaniu informacji o BDSM. Natrafiłem na najdziwniejsze portale i zdążyłem sporo się nauczyć. Nie miałem więc problemu ze zidentyfikowaniem nazw zabawek i narzędzi tortur, jakie dostrzegłem w moim nowym pokoju. 

Saffron umyła mnie, uczesała, nakarmiła i położyła spać. Owinęła mnie szczelnie kołdrą i pocałowała mnie w czoło. Mimo, że była dominą, czuć było od niej dobroć matki. Saffron nie miała dzieci, ale wyznała mi, że dwa lata temu poroniła. Byłem jej wdzięczny za pomoc i dobre serce, jakie mi okazała, jednak następnego dnia dotarło do mnie, w jakie bagno się wpakowałem. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top