13

Elaine

- Bądź cicho, laleczko. Sprawię ci przyjemność. 

Rocco szybko i skutecznie mnie obezwładnił. Przycisnął mnie plecami do zimnych krat swojej celi. Jedną ręką zakrył mi usta, abym nie krzyczała, a drugą objął mnie w pasie. Nie wiedzieć kiedy, chwycił mnie oba nadgarstki i obezwładnił mnie, chwytając oba nadgarstki w jedną dłoń. Skrępował mi ręce sznurem, a ja mimo, że próbowałam wierzgać nogami i krzyczeć, nie dałam rady się uwolnić. 

- Cichutko, skarbie. Naprawdę będzie ci dobrze. Przecież nie skrzywdzę tak ślicznej laleczki, prawda?

Do oczu napłynęły mi łzy. Laurent krzyczał, gdyż zrozumiał, że coś się stało. Szarpał się z kajdankami, a ja wyobrażałam sobie, jak zdziera sobie skórę na nadgarstkach do krwi. Laurent wołał o pomoc, ale na korytarzu nie było strażników. Kamery wciąż nie działały po tym, co zdarzyło się kilka dni temu, gdyż dyrektor Perrington kazał kupić nowe kamery, które miały zostać zainstalowane jutro.

- Kurwa, strażnik! Potrzebny strażnik!

Donośny krzyk Laurenta sprawił, że jeszcze bardziej się przestraszyłam. Wiedziałam, że Rocco był seryjnym gwałcicielem. Dotyk jego dłoni na moim ciele sprawił, że zamarłam. Nie potrafiłam się ruszyć i mimo, że po moich policzkach spływały łzy, nie podziałało to na mężczyznę. 

- Bądź grzeczna, kotku. Zabawimy się.

Rocco miał możliwość dotykania mnie jedną ręką przez to, że nie musiał już trzymać moich rąk. Związał mi je za plecami tak, że nie mogłam wyrwać się do przodu, gdyż między moimi rękami była krata celi. Ręka mężczyzny ciążyła mi niemiłosiernie na ustach. Choć nawet gdybym miała możliwość krzyku, nie musiałabym krzyczeć. Robił to za mnie Laurent.

Rocco chwycił w dłoń moją pierś. Ścisnął ją boleśnie, po czym palcami zaczął rolować mój sutek. Dyszałam ciężko przez nos, modląc się o to, aby Jackson, Logan lub jakikolwiek inny strażnik jak najszybciej mnie znalazł. 

Mężczyzna nie tracił czasu. Po krótkiej zabawie z moimi piersiami, zsunął dłoń niżej. Przez cały czas dyszał mi do ucha i mimo, że oddzielała nas krata, czułam na plecach jego erekcję. 

- Mam nadzieję, że nie jesteś dziewicą, Elaine. Zamierzam wyruchać się palcami tak, że przez tydzień nie będziesz mogła chodzić. 

Gwałciciel wsunął dłoń w moje majtki. Laurent nieprzerwanie krzyczał, zdzierając sobie gardło. 

Dwa palce Rocco wsunęły się w moją cipkę. Starałam się zacisnąć nogi najmocniej, jak się dało, ale mężczyzna nie stracił ochoty na zabawę. Miałam wręcz wrażenie, że mój opór działał na niego jak płachta na byka i sprawiał, że więzień jeszcze bardziej chciał mnie zniszczyć. 

- Czujesz, jaki jestem twardy, malutka? Gdyby nie ta pieprzona krata, już dawno leżałabyś pode mną, a ja ruchałbym cię tak, że nie umiałabyś później wstać do łazienki. Nosiłbym cię na rękach jak księżniczkę, a gdybym miał ochotę cię pieprzyć, robiłbym to tak, żebyś nigdy nie zechciała ode mnie odejść.

Rocco wsuwał we mnie palce coraz mocniej i szybciej. W myślach modliłam się o jak najszybsze przyjście strażników. Przecież nie mogli zostawić mnie samej na korytarzu wypełnionym najbardziej niebezpiecznymi przestępcami samej. To zakrawało na absurd. 

Kiedy mężczyzna kciukiem zaczął pieścić moją łechtaczkę, nie byłam w stanie dłużej walczyć ze swoim ciałem. Byłam już coraz bliżej niechcianego orgazmu. Uważałam, że nie powinnam tak reagować na niepożądany dotyk, ale nigdy żaden mężczyzna nie pieścił mnie w taki sposób. 

- Jesteś już blisko, prawda? 

Załkałam z ulgi, gdy usłyszałam, jak drzwi windy się otwierają. Na korytarz wyszedł Logan wraz ze strażnikiem, którego imienia nie poznałam. Obaj mężczyźni spojrzeli na mnie z niedowierzaniem, po czym pospieszyli mi z pomocą. Facet, którego nie znałam, wszedł do celi Rocco i poraził go paralizatorem. Moje usta zostały uwolnione. Krzyknęłam z rozpaczą, kuląc się ze strachu. Logan prędko rozwiązał mi ręce, a gdy byłam wolna, opadłam na kolana. Schowałam twarz w dłoniach, zanosząc się szlochem.

- Kurwa, przepraszam. Elaine, nie wiedziałem, że byłaś na piętrze sama. Mogę ci jakoś pomóc?

Logan dyszał ciężko. Pokiwałam przecząco głową. Nie byłam w stanie stwierdzić, jak zareagowałabym, gdyby mnie dotknął.

Płakałam, drżąc niemiłosiernie. Wciąż czułam palce Rocco w swojej cipce. Wciąż słyszałam w głowie błagalny krzyk Laurenta o pomoc dla mnie. Wciąż płakałam, gdyż zrozumiałam, że stałam się ofiarą ataku gwałciciela, który gdyby nie oddzielające nas kraty, mógłby mnie zgwałcić. Choć kto wie, czy nie zrobiłby tego nawet w takiej chwili? Przecież byłam związana, a po palcówce Rocco mógłby chcieć zrobić coś więcej, co na szczęście się nie zdarzyło.

- Może zabiorę cię do kafeterii, Elaine? Wypijesz coś ciepłego, zjesz ciasto, a później porozmawiamy, jeśli oczywiście zechcesz.

- Chcę iść do Laurenta.

Logan zamilkł. Ja również nie byłam pewna, czy moja prośba o ponowne spotkanie z Laurentem była w tej chwili mądrym pomysłem. Nie kierowałam się jednak racjonalnością. Rozpaczliwie pragnęłam znaleźć się przy kimś, komu mogłam zaufać. Laurent był w tej chwili jedyną osobą w tym miejscu, której nie bałabym się powiedzieć o tym, co czułam.

- Elaine, twoje samopoczucie może źle wpłynąć na Laurenta. Rozumiem, że stał ci się bliski, ale nie możecie wchodzić w przyjacielskie relacje.

- Obiecuję, że nie będę u niego długo. Po prostu potrzebuję się z nim zobaczyć. 

Logan westchnął ciężko. Spojrzałam na niego. Jego twarz wyrażała zmartwienie i coś na kształt niezrozumienia, a może zazdrości.

- W porządku, Elaine. Pozwolisz jednak, że najpierw sprawdzimy, jak czuje się Laurent? 

Skinęłam głową. 

Odsunęłam się najdalej, jak to możliwe, od celi Rocco. Strażnik przesunął ciało mężczyzny pod ścianę, po czym z niemałym trudem wsunął je na łóżko. Rocco był nieprzytomny po porażeniu paralizatorem, ale wciąż miał niemały problem w spodniach. 

Oparłam się plecami o betonową ścianę. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i objęłam je rękami. Potrzebowałam czyjejś bliskości. Dziś Edgar mógł odwieźć mnie z więzienia dopiero o siedemnastej, gdyż pojechał do sąsiedniego miasta szukać pracy. Nie chciałam dzwonić do niego i prosić, aby przyjechał po mnie teraz. Jako dobra przyjaciółka, zależało mi na tym, aby Edgar znalazł sobie pracę. Miałam wrażenie, że niespodziewane morderstwo Cassiusa otworzyło mu oczy i Edgar zrozumiał, że życie może skończyć się niespodziewanie szybko i należy czerpać z niego pełnymi garściami, aby gdy przyjdzie decydujący moment, niczego nie żałować. 

Słyszałam, jak Laurent opierdala strażników. Dosłownie, opierdalał ich tak, że niektórym mogłyby odpaść uszy.

Płakałam cicho w kącie, czekając na możliwość zobaczenia się z nim. Wiedziałam, że mój widok w tym stanie mógł być dla Laurenta niezbyt przyjemny, ale wiedziałam też, że miał na tyle silną osobowość, aby poradzić sobie z tym, co się wydarzyło. Ogromnie potrzebowałam czyjegoś wsparcia i choć nie chciałam przywiązywać się do Laurenta, zdawałam sobie sprawę, że zaczęłam żywić do niego jakieś uczucia. Mogłam to zwalczyć, póki nie było za późno, lecz nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Najwyraźniej nie nadawałam się do pracy w więzieniu, gdyż sama nie byłam w stanie nawet sobie pomóc. 

- Elaine, jeżeli zechcesz, możesz już wejść do celi Laurenta.

Spojrzałam na Logana. Byłam wpółprzytomna, ale skinęłam głową. 

Strażnik pomógł mi się podnieść. Czułam na majtkach mokrą plamę, jednak wiedziałam, że nie dam rady sama iść do łazienki, aby się oporządzić. Najchętniej pojechałabym do domu, aby się przebrać i położywszy w ciepłym łóżku, wypłakać wszystkie łzy, ale żadnemu ze strażników nie ufałam na tyle, aby pozwolić im się odwieźć. Musiałam cierpliwie zaczekać do siedemnastej na przyjazd Edgara, mając nadzieję, że mojemu przyjacielowi udało się znaleźć dobrze płatną i satysfakcjonującą go pracę. 

- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, będziemy za kratami, dobrze?

- Logan, dlaczego zostawiliście mnie samą na korytarzu?

Mężczyzna przeczesał palcami włosy. To nie była jego wina, że zostałam tu sama, gdyż to Jackson wyszedł na schody, gdy dostał sygnał przez krótkofalówkę, ale w więzieniu nie pracowało przecież dwóch strażników. Było ich około dwudziestu, a ja ciągle obracałam się w tym samym towarzystwie.

- To się nigdy więcej nie powtórzy, Elaine. Porozmawiam z dyrektorem i z pozostałymi strażnikami. Od tej pory zawsze ktoś cię będzie pilnował. Jackson dostanie ode mnie solidny opieprz za to, że zostawił cię samą. 

- Rocco mógł mnie zgwałcić - wyznałam, z trudem wymawiając te słowa.

- Wiem, Elaine. Kurwa, wiem o tym. Nie rozumiem, co wstąpiło w Jacksona, że nie sprowadził cię na dół. Od teraz postaram się być przez cały czas obok ciebie, abyś czuła się bezpieczna. Rocco z pewnością trafi do izolatki po tym numerze. Sama możesz opowiedzieć Perringtonowi, co się stało, ale ja również będę miał w tym swój udział. Nie pozwolę, aby Jacksonowi uszło na sucho takie zachowanie, a tym bardziej nie zezwolę na to, aby Rocco wciąż siedział w swojej celi. Zasłużył na karę śmierci za to, jak wiele dziewczyn brutalnie zgwałcił. Pewnego dnia sprawiedliwość dopadnie także jego, Elaine.

Byłam wdzięczna Loganowi za słowa otuchy. Uśmiechnęłam się do niego, ocierając z policzków łzy, po czym dałam mu znak, że jestem gotowa wejść do celi mojego podopiecznego.

- Mam stać za kratami celi, czy odejść kawałek dalej? - spytał Logan, zamykając za mną celę. 

- Możesz stanąć trochę dalej, ale nie oddalaj się za bardzo.

- Oczywiście, Elaine. Będę cię pilnował.

Logan odszedł. Jego kroki ustały kilka metrów od celi Laurenta. Miałam nadzieję, że Rocco w najbliższym czasie się nie obudzi, gdyż nie byłam w stanie stwierdzić, jak zachowałabym się, musząc po raz kolejny dzisiejszego dnia się z nim zadawać. Szkoda, że cela Laurenta była położona tuż obok celi tego zwyrodnialca, ale pozostało mi mieć nadzieję, że Logan dotrzyma słowa i dopilnuje, aby Rocco trafił do izolatki, w której nikogo nie będzie w stanie skrzywdzić.

Podeszłam do Laurenta. Spojrzałam w jego zranione oczy i padłam na krzesło, zanosząc się płaczem. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top