Księga Zapomnienia: 4
Starsza dziewczyna cały czas podążała za mną, gotowa rzucić się potencjalnemu przeciwnikowi prosto do gardła. Pod tym względem broniła mnie jak lwica. Być może ze względu na naszą przyjaźń lub troska o moje życie była spowodowana strachem przed NIM. Mimo wszystko trochę mnie to denerwowało. Każdy się go boi, chociaż jest wysokie prawdopodobieństwo tego iż już nie żyje. Nie widziałam go od sześciu lat. Najzwyczajniej mnie porzucił... Nie wiem dlaczego przez cały ten czas go szukałam. Najwidoczniej dalej mi na nim jakkolwiek zależy.
- Vakaer... - wymówiłam cicho nazwisko dziewczyny, próbując zwrócić jej uwagę. Po chwili skierowała swoje czarne oczyska na moją osobę - Myślisz, że jesteśmy w stanie opuścić tą fortecę? - zapytałam, wychylając się lekko przez okno, spoglądać prawie osiemdziesiąt metrów w dół. Po chwili poczułam czyjeś ręce na kołnierzu mojej koszuli, a zaraz potem ból pleców po solidnym spotkaniu ze ścianą.
- O nie, nie, nie koleżanko. Nigdzie się nie ruszam... i ty też nie - powiedziała szorstko w moją stronę, dalej mocno przyciskając mnie do zimnego muru.
- To nie było konieczne Miseria... - przechyliłam lekko głowę w bok patrząc dziewczynie prosto w oczy, po czym załapałam ją za dłonie i oderwałam od ubrania. Otrzepałam się i powoli, cały czas patrząc na postać przede mną, ruszyłam w stronę schodów.
- Harumi... - westchnęła czarnowłosa, jednak szybko zamilkła, gdy przez drzwi obok nas wpadła kolejna osoba.
Trzymając jakiegoś mężczyznę za włosy, poprawiła swój długi, zielony sweter i krótkie, jak zwykle idealnie ułożone blond włosy.
-Hej dziewczyny - uśmiechnęła się do nas promiennie Erica, po czym zwinnym i szybkim ruchem skręciła włamywaczowi kark. - Zawsze to samo. Nikt nie umie się bawić - złożyła usta w podkówkę i udała smutną - Co robicie? - jednak po chwili jej humor znowu się zmienił i w podskokach znalazła się obok mnie. Spoglądała to na mnie, to na Miserię, oczekując odpowiedzi na zadane pytanie. Jednak kiedy jej nie otrzymała, wywróciła oczami i zagwizdała. Po chwili koło jej nogi pojawił się biały szczur. - Tu jesteś Rocky... - dziewczyna schyliła się po zwierzątko i umieściła je na swojej głowie. - Nie martw się Haru. Nikomu nie powiem, że wyszłaś z wieży. - skierowała słowa do mnie i uśmiechnęła się krzywo. Jakoś jej nie uwierzyłam. - Idę do chłopaków. Fairy Tail nie jest takie głupie na jakie wygląda. - zrobiła ruch ręką, z której mignęło jasne światło. Niska dotąd dziewczyna zmieniła się w tym momencie w wysokiego, dość groźnie wyglądającego mężczyznę z ogromną maczetą - Sprawiają nam wiele problemów... - przemówiła niskim tonem po czym pobiegła przed siebie, po chwili znikając z zasięgu naszego wzroku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top