[ level bonusowy ]
[włączcie sobie pioseneczkę z góry, bo słuchałam jej, pisząc ten bonus]
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
odblokowałeś level bonusowy!
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Pamiętasz nasz ślub? – spytał Luke po jakichś piętnastu minutach ciszy.
Michael przekręcił głowę w jego stronę i uniósł brwi ku górze, obserwując profil twarzy swojego męża, który oświetlany był jedynie gwiazdami i księżycem. Noc była wyjątkowo piękna, więc Michael i Luke postanowili zrezygnować z rezerwacji na rocznicową kolację i przyjechać na plażę w Santa Cruz.
Byli małżeństwem od szesnastu lat, Michael wciąż nie mógł w to uwierzyć.
Ostatnio nie wiodło im się najlepiej, coraz częściej kłócili się o najdrobniejsze rzeczy, chociaż starali się nie robić tego przy Elizabeth i Calumie. Osiemnastolatkowie nie znosili tego dobrze, ponieważ nienawidzili, kiedy ich rodzice ze sobą walczyli.
Mike również nienawidził kłócić się z Lukiem, ale ten człowiek czasem był tak potwornie irytujący... Jednak to nic, czego Michael nie wiedział, kiedy prosił go o rękę, prawda? Dlatego uważał, że to tylko okres przejściowy, a dzisiejszy dzień miał naprawić ich relacje.
– Ten dzień, kiedy nie mogłeś wypowiedzieć przysięgi, bo się rozpłakałeś, ja nazwałem cię cipą, Calum krzyczał, że to jego kwestia, bo jest świadkiem, Ashtona trzeba było wyprowadzić z sali, bo nie mógł przestać chichotać jak sześciolatka, twój brat puścił pawia do doniczki z kwiatami, a urzędnik trzy razy chciał wyjść, ale powstrzymała go twoja mama? Tak, coś mi świta – stwierdził czarnowłosy mężczyzna.
Luke zaśmiał się wesoło i spojrzał na Michaela, łapiąc jego dłoń i splatając ich palce.
– Spieprzyliśmy to po całości, prawda?
– Cóż... Tak, jak tylko my umiemy. Ale przynajmniej mamy co opowiadać dzieciom.
– Ty już im lepiej niczego nie opowiadaj – mruknął Luke. Wciąż pamiętał jego opowieść o tym, jak Lizzie i Cal przyszli na świat. Michael po prostu nie mógł się powstrzymać i zostać przy zwykłym "w szpitalu." Musiał zobrazować dzieciom całą historię, łącznie z tym, jak Luke płakał (przy czym znów nazwał go cipą).
Na drugim miejscu niezręcznych opowieści była historia, którą Mike opowiedział Hanowi, gdy uczył go prowadzić samochód. Luke musiał mu przerwać, bo w przeciwnym razie Michael powiedziałby dosłownie wszystko, co on i Luke robili w tym samochodzie.
Ale taki już był Michael – nigdy nie potrafił się zamknąć. Luke nieraz wchodził do pokoju, gdy Michael mówił "kocham cię" i odkładał słuchawkę telefonu, a kiedy Luke spytał kto dzwonił, Mike odpowiadał, że tylko zamawiał pizzę. Nigdy nawet nie był świadom tego, że mówił kolesiowi od pizzy, że go kocha.
– Kochasz moje historie, tak samo jak moje żarty. – Mike roześmiał się na widok miny blondyna. Fakt, może papiery rozwodowe zostawione na stoliku to nie najlepszy pomysł na Prima Aprilisowy żart, ale na pewno były lepsze, niż fałszywy pozytywny test ciążowy, który dała im Elizabeth w wieku piętnastu lat.
Te dzieci zdecydowanie były zbyt bezczelne.
– Nawet nie zaczynaj – poprosił Luke. Zastanowił się chwilę i postanowił zmienić temat. – Okej, więc kiedy uświadomiłeś sobie, że beze mnie nie wyobrażasz sobie swojego marnego życia i chcesz być ze mną aż do śmierci?
– Dalej czekam na ten moment – powiedział Clifford ze śmiertelnie poważną miną, ale kiedy Luke mocno szturchnął go w ramię, nie mógł powstrzymać śmiechu. Przekręcił się tak, by po chwili usiąść okrakiem na blondynie. Oparł dłonie na jego klatce piersiowej i spojrzał na Luke'a z góry. – A tak poważnie, to wtedy, gdy tutaj pływaliśmy i znów zaczęliśmy być razem. Ty kiedy wiedziałeś?
Luke położył ręce na udach Michaela i zacisnął lekko palce, uśmiechając się do swojego męża.
– Wtedy, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się w mieszkaniu twoim i Ashtona.
– Kłamiesz – stwierdził Mike i poruszył się nieco, naciskając na ciało starszego mężczyzny. Luke wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby i wbił mocniej palce w materiał spodni Michaela.
– Wcale nie, zawsze chciałem tylko ciebie i dobrze o tym wiesz, po prostu jesteś zbyt uparty, żeby się ze mną zgodzić – uśmiechnął się Luke. Podniósł się i oparł łokcie na piasku, by znaleźć się nieco bliżej Mike'a. – Słuchaj, kochanie... Przepraszam za to, jak ostatnio wygląda nasze życie. Nie chcę się już dłużej kłócić. Wiesz, że kocham cię cholernie mocno, prawda? – spytał cicho, zaś Michael przyłożył swoje czoło do czoła Luke'a i zmrużył lekko oczy.
– Jasne, że wiem, idioto. A ja kocham ciebie jeszcze mocniej.
Po tych słowach Mike delikatnie pocałował Luke'a, który usiadł prosto i objął czarnowłosego, przyciągając go mocniej do siebie. Ich oddechy przyspieszyły, a ruchy stały się gwałtowniejsze. Kiedy usta blondyna zjechały na szyję Michaela, ten zaczął szybko rozpinać guziki granatowej koszuli Luke'a, by kilkanaście sekund później zsunąć ją na piasek. Odsunął się nieco, by spojrzeć w dół na ciało męża. Jego klatkę piersiową pokrywało kilka tatuaży, Michael przebiegł po nich palcami, wywołując dreszcze na skórze szczupłego mężczyzny.
Michael po prostu czuł, że właśnie w tym momencie zakochuje się od nowa.
– Cały mój – mruknął z uśmiechem i znów złączył ich usta. Popchnął Luke'a z powrotem na piasek i już chciał zdjąć swoją koszulę, ale wtedy usłyszał dzwonek komórki.
– Ugh, nie odbieraj – jęknął Luke, uderzając Mike'a w dłoń, gdy ten zaczął sięgać do kieszeni jeansów. – Michaaeeel.
– Luuukeee – przedrzeźniał go mężczyzna i odebrał, następnie przez chwilę słuchając i mrucząc "tak, aha, yhym, rozumiem, za chwilę będziemy, dziękuję."
– Co będziemy, gdzie będziemy? – spytał blondyn marudnie. Czterdzieści lat i wciąż zachowywał się jak dzieciak.
– Ubieraj się, twój cudowny potomek, niejaki Calum, wylądował w areszcie – poinformował go Michael, podrywając się do góry. Luke uderzył głową w piasek i zamknął oczy.
– Błagam, powiedz, że chodzi ci o Hooda.
– Nie wiedziałem, że Hood jest dumą twoich lędźwi.
– Boże, jak ja cię nienawidzę.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Panowie to...?
– Rodzice Caluma – powiedział Luke szybko. Wciąż nie powiedzieli im dlaczego ich syn się tutaj znalazł, ale to nie był pierwszy raz, więc mężczyźni wiedzieli, czego się spodziewać.
Policjantka uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową.
– W takim razie proszę za mną, syn znajduje się w areszcie.
Okazało się, że Calum znów brał udział w nielegalnych wyścigach samochodowych i został złapany razem z kilkoma innymi kierowcami. Luke musiał wpłacić kaucję, by mogli zabrać go do domu, zaś Michael skierował się do celi.
Jego syn siedział na pryczy z głową ukrytą w dłoniach i palcami wplecionymi w jasne włosy. Miał na sobie czarne jeansy z dziurami na kolanach i koszulkę z napisem "YOU COMPLETE MEss," która należała do Luke'a.
– Znowu dałeś się złapać, frajerze – powiedział na powitanie, zaś osiemnastolatek spojrzał na niego z irytacją. – Tak to jest, jak się naczytasz opowiadań o Justinie Bieberze i ci się wydaje, że jesteś jak Danger, czy o kim tam mówiła Ellie. Twój ojciec znów urządzi mi wykład o tym, że w ogóle nie powinienem był uczyć cię jeździć. Nie możesz chociaż raz ze mną współpracować i uciekać przed glinami szybciej?
– Nie powinieneś raczej mnie od tego odciągać? – spytał Calum, podnosząc się z pryczy.
– A czy to coś da? – odpowiedział pytaniem, zaś wzrok Hana mówił sam za siebie. – No właśnie.
– Następnym razem będę ostrożniejszy – obiecał blondyn, dotykając lekko kolczyka w swojej brwi.
Michael podszedł do niego i poczochrał jego włosy.
– Lepiej, żeby tak było, Han, bo inaczej będziesz musiał wysrać sobie pieniądze na kaucję...
– Michael, w taki sposób go niczego nie nauczysz – wtrącił Luke, słysząc końcówkę rozmowy ojca z synem. – Ruszcie się, wracamy do domu. Och, Calum? Dziękuję bardzo za taki prezent na rocznicę ślubu twoich rodziców.
– Cholera, to dzisiaj? – Cal uderzył się otwartą dłonią w czoło, po czym wybiegł z celi za Lukiem. – Słuchaj, tato, naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. Przepraszam, jest mi naprawdę strasznie głupio.
– Nie, ty po prostu jesteś głupi – rzucił Mike, powoli idąc za swoją rodziną z rękami wsuniętymi w kieszenie spodni.
Luke naprawdę był zły. Może nie tyle zły, co poważnie zmartwiony. Wiedział o tym, że Calum się ściga i przerażało go to. Teraz odbierał telefony z komisariatu, ale nie chciał pewnej nocy usłyszeć głosu jakiejś pielęgniarki. Jednak Cal zdawał się tego nie pojmować. Luke chciał utrzymywać z dziećmi dobre kontakty, ale przecież nie mógł pozwalać im dosłownie na wszystko, niezależnie od tego, jak wściekli na niego będą. Nawet jeżeli Ellie i Han mieli już po osiemnaście lat.
– Nie pomagasz mi, stary – syknął młodszy blondyn, patrząc na jednego ze swoich ojców. Każdy normalny rodzic zapewne zirytowałby się taką odzywką, lecz Michael jedynie wybuchnął śmiechem, klepiąc syna po plecach.
– To twoja robota, Han. Niech moc będzie z tobą – skwitował czarnowłosy i nacisnął guzik przy kluczykach do samochodu. Żółty hummer* (Michael miał słabość do tego modelu) zamigotał światłami, a trzy czwarte rodziny Hemmings-Clifford mogło wsiąść do środka.
Mike zajął miejsce za kierownicą, Luke usiadł obok, a Calum za Michaelem, by móc widzieć Luke'a, bo to jego musiał przepraszać. Wolałby, żeby to Michael się na niego złościł, bo łatwiej było go przekonać do wybaczenia. I chociaż Cal wiedział, że Luke ma całkowite prawo być na niego wkurzonym, to nienawidził takich sytuacji.
– Tato, powiedz, co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?
Luke westchnął ze zmęczeniem, patrząc w lusterko wsteczne. Chciał teraz być surowym ojcem, naprawdę chciał. Jednak patrząc na tego dzieciaka widział siebie z czasów liceum. Calum był identyczny do Luke'a, kapitana drużyny futbolowej. Pomijając fakt, że Cal był dobry z historii i nie sypiał z każdą dziewczyną. Miał jedną i to w zupełności mu wystarczyło (nawet jeśli nie zachwycało niektórych osób).
– Nie chodzi o mnie, Calum. Po prostu nie chcę, żeby coś ci się stało. I nawet mi nie mów, że uważasz. Nieważne jak bardzo ostrożny jesteś, wyścigi nigdy nie są bezpieczne, nawet te legalne. Mogę wyciągać cię z aresztu nawet w każdy weekend, wiesz, że zawsze bym to zrobił. Ale nie chcę odwiedzać cię w szpitalu, albo nawet nie mieć takiej szansy – odpowiedział blondyn. Michael złapał jego dłoń i zaczął kciukiem gładzić jej wierzch, a drugą wolną ręką powoli kręcił kierownicą. Luke wiedział, że Mike się z nim zgadza i właśnie dlatego nic nie mówi, w kwestii bezpieczeństwa dzieci zawsze byli jednomyślni.
– Wiem, tato. Ja po prostu... Naprawdę to lubię i zgaduję, że raczej nie myślałem o konsekwencjach. Wyścigi to nie jedyna rozrywka, mogę znaleźć coś innego. Jeszcze raz za wszystko przepraszam i obiecuję, że jeżeli kiedykolwiek będziecie musieli mnie wyciągać z aresztu, to znajdę się tam przez słuszną sprawę – mówił szczerze chłopak, odwracając wzrok na widok za oknem.
Michael zaśmiał się, skręcając w kolejną ulicę.
– Tak, to brzmi uspokajająco.
Kilkanaście minut później Calum zasnął na tylnym siedzeniu, a Luke zaczął bawić się palcami swojego męża i przejeżdżać po tatuażu, który znajdował się między kciukiem i palcem wskazującym. Była to niewielka data, zapisana cyframi rzymskimi – data urodzenia bliźniaków. Luke kochał ten tatuaż najbardziej ze wszystkich, które posiadał Mike.
– Odpuść mu trochę. Wiesz, że nie chciał źle – powiedział po chwili zielonooki, rzucając Luke'owi szybkie spojrzenie.
– Ja tylko się o niego martwię, Mike. Co w tym złego?
– Nic, skarbie. Ale Calum jest bardzo podobny do ciebie, sam musi zrozumieć pewne rzeczy i my nie mamy na to wpływu. Jedyne co możemy zrobić, to go wspierać. Ta metoda działa z Ellie – zauważył mężczyzna i podniósł dłoń Luke'a do swoich ust, składając na jej wierzchu lekki całus. Blondyn uśmiechnął się widząc, jak bezwiedny był ten gest. Michael może i nie był najlepszy w rozmowie o uczuciach, ale potrafił je pokazać.
– I przez to mamy w domu szaloną artystkę, która wszystko brudzi farbą – zironizował Luke. – Na szczęście na perkusji gra u Ashtona.
– Ta, Irwin chyba pozwala na to wszystkim dzieciakom z okolicy. Bryana w końcu rozwali mu bęben na głowie, o ile Noelle nie zrobi tego wcześniej – stwierdził Michael, następnie cicho włączając odtwarzacz. Do środka włożona była płyta Abby, a z głośników poleciały pierwsze takty Waterloo.
Michael zachowywał kamienną twarz, zaś Luke wsłuchał się w muzykę, próbując rozpoznać utwór. Zajęło mu to chwilę czasu, ale w końcu spojrzał na męża z wyrzutem.
– Ty cholerny dupku, nigdy nie pozwolisz mi zapomnieć o Napoleonie, prawda?
– Nope.
– Boże, jak ja cię nienawidzę...
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
LEVEL COMPLETE
SAVE THE GAME
*HEY PRETTY GIRL WHATS YOUR NAME, WHATS YOUR NUMBER
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top