level 6; michael + luke

LEVEL SIX

multiplayer

(wybierz postać)

MICHAEL          LUKE

ASHTON          STELLA

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

– Spytałeś mnie, czy jestem twoją wróżką chrzestną, a potem zacząłeś nucić piosenkę z "Dory" - mówił dalej Michael, odrywając sobie kawałek pizzy i kładąc go na papierowym talerzyku. Luke był zbyt zaabsorbowany opowieścią, by chociaż tknąć swoją połowę.

– Boże, oglądałem tę bajkę, gdy miałem jakieś dziesięć lat – mruknął blondyn i pokręcił głową z dezaprobatą, próbując powstrzymać śmiech.

Michael opowiedział mu niemal wszystko, co działo się w nocy, pomijając oczywiście to, co Luke mówił o Michaelu. Nie widział powodu, by miał to powtarzać, chociaż sam nie mógł zapomnieć o tych słowach. Na początku wszystko wydawało się dość surrealistyczne, ale teraz Michael przyzwyczajał się do faktu, że Luke znów pojawił się w jego życiu i skłamałby mówiąc, że się z tego nie cieszył. Przynajmniej dopóki nie myślał o Emily, a zaczynał być dobry w niemyśleniu o niej.

– Michael, naprawdę strasznie cię przepraszam za ten kłopot. Pewnie myślisz teraz, że jestem jakimś alkoholikiem – zaczął Luke, przypominając sobie, jak rano powiedział Emily, że od alkoholizmu dzieli go tylko krok. – Ale to był pierwszy raz, gdy upiłem się tak, że niczego nie pamiętałem. Po prostu... potrzebowałem przerwy, wiesz?

Michael uświadomił sobie, że Luke od dawna z nikim szczerze nie rozmawiał. Ale czemu się tu dziwić? Stella i Calum to para idiotów. Kochanych, ale jednak. Luke na pewno nie mówił im o tym, co naprawdę działo się w jego głowie. Kiedyś Michael potrafił odgadnąć to bez słów, jednak teraz nie był taki pewien, czy w ogóle zna jeszcze blondwłosego chłopaka, siedzącego naprzeciwko. Jak bardzo mógł się zmienić przez pięć lat? Jak sam Michael się zmienił?

Niebieskowłosy nie do końca był pewien, czy ich przyjaźń jest jeszcze możliwa. Zaczynając od tego, że na słowo "przyjaźń" miał ochotę wskoczyć na stół i krzyczeć. To takie absurdalne, kiedyś przeszli od teoretycznych wrogów do kochanków, nigdy nie było czegoś ogólnie pojętego jako przyjaźń. Owszem, grali razem w gry wideo, jedli pizzę, śmiali się z siebie nawzajem i robili głupie rzeczy, ale się kochali i nigdy nie bali się tego okazywać. Teraz Michael jakoś nie wyobrażał sobie, że złapie Luke'a za rękę. To było nie w porządku.

Ale przynajmniej Luke tutaj był. Może Mike nie musiał już cierpieć bez niego, może to była ta jedna szansa. Był wystarczająco silny, żeby zostawić Luke'a, ale wciąż jest wystarczająco słaby, by go potrzebować. I nawet jeśli będzie to dla niego tortura, to postara się, by Luke po raz drugi nie zniknął. Przyjaźń była bowiem lepsza niż nic.

Luke czuł podobnie, chociaż nieco... bardziej intensywnie. Po prostu chciał być przy Michaelu i nic innego nie miało dla niego znaczenia, tak jak przez ostatnie pięć lat. Mógł oszukiwać sam siebie, mógł wmawiać sobie, że jest okej, ale dopiero teraz było, bo Michael był blisko. Problemem była Emily. Problemem byli rodzice Luke'a. Problemem był popieprzony świat. Luke nie czuł się źle, myśląc o tym, że bez mrugnięcia zostawiłby Emily, gdyby Michael okazał jakieś zainteresowanie, ponieważ nigdy jej nie kochał i był z nią po to, by zadowolić rodziców. Nie miał pojęcia, czy ona o tym wiedziała, ale jeśli jej "kobieca intuicja" działała tak świetnie, jak to oznajmiała, to prawdopodobnie wiedziała.

Rzecz w tym, że Michael chyba poważnie wziął sobie do serca słowa "zacząć od początku," bo nie zrobił absolutnie nic, co pokazałoby Luke'owi, że pamięta o ich wspólnie spędzonym czasie. Ale czemu się tu dziwić? Luke nigdy nie chciał kończyć tego związku, Michael zadecydował za nich, więc to oczywiste, że otrząśnięcie się przychodziło mu łatwiej.

– Od czego potrzebowałeś przerwy, Luke? – spytał Michael łagodnie, uśmiechając się lekko. Luke był zafascynowany Michaelem. Mimo drobnych zmian w wyglądzie i charakterze, gdzieś tam w środku wciąż był jego bezinteresowny Mike. Po prostu się schował, bo tego wymagał od niego "dorosły świat."

– Od wszystkiego. Rodzice strasznie naciskają na to, żebym był najlepszy na moim roku i naprawdę się staram, chociaż szczerze mówiąc to nie wiem, dlaczego zmieniłem kierunek...

– Co studiujesz?

– Informatykę i ekonometrię – odparł Luke, a widząc niezrozumiały wyraz twarzy Michaela, zaśmiał się cicho. – Ogólnie rzecz biorąc, to nudzę się przy komputerze. A ty co wybrałeś? – spytał z autentycznym zaciekawieniem. Wydawało mu się, że Michael zniknął na całe wieki, a nie tylko na pięć lat. Luke nigdy nie rozmawiał z nim o przyszłości, przynajmniej nie o tej poważniejszej części, dotyczącej czegoś poza nimi.

– Pedagogika wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne – wyrecytował Michael, pamiętając, jak na początku próbował zapamiętać całą nazwę kierunku, co dla jego zblazowanego mózgu wydawało się wręcz niemożliwe. – Taa, to tylko tak mądrze brzmi. Tak naprawdę uczę się tego, czego potem będę uczył zaślinione dzieciaki, nie mające pojęcia o Napoleonie – stwierdził Mike, a Luke uśmiechnął się szeroko na wzmiankę o Napoleonie. Czyli Michael jednak pamiętał ich wspólną naukę. Niebieskowłosy zarumienił się lekko, odwracając wzrok.

– Michael, ja...

– Luke, ja...

Oboje spojrzeli na siebie i zaśmiali się nieco niezręcznie, równocześnie milknąc. Kiedy Luke upewnił się, że Michael nie będzie kontynuował, on postanowił się tym zająć. No bo jak wiele szans mógł jeszcze dostać?

– Myślałem wtedy o tobie – wyznał, a Michael popatrzył na niego zaskoczony. – Tak, wiesz... Mój związek z Emily, o ile w ogóle można to tak nazwać, składa się głównie z tego, że ona na mnie wrzeszczy, a ja wyliczam wszystko, co miałeś ty, a czego ona nie ma.

– Jak... penisa? – mruknął Mike, unosząc brwi ku górze z tym swoim figlarnym uśmieszkiem na ustach.

Mały dupek, pomyślał Luke i pokręcił głową z dezaprobatą.

– Chodzi mi o charakter, Michael.

– Ach tak, liczy się wnętrze.

– Jesteś idiotą.

– Tak mi mówiono.

– W każdym razie – powiedział Luke, mocno akcentując każde słowo – jestem z nią, bo mój ojciec to akceptuje.

– Tak, Stella coś wspominała – przyznał Michael, zabierając się za swój kawałek pizzy, który teraz był już zimny.

– Rozmawiałeś z nią o mnie?

– Nie ekscytuj się, to był jeden raz.

Michael zdziwił się tym, jak łatwo rozmawiało mu się z Lukiem, kiedy już rozkręcili jakiś temat. Tak było zawsze i widocznie pewne rzeczy się nie zmieniają. To miła odmiana.

– Jestem z nią, bo tak jest łatwiej – wyjaśnił Luke, wyrzucając z siebie to, do czego cały czas dążył. Oczywiście, Luke Hemmings teraz szukał w życiu tylko wygody i łatwych dróg. Po co się męczyć, skoro na końcu i tak nic z tego nie masz?

– Od kiedy idziesz na łatwiznę? Przejechałeś taki kawał drogi, by studiować w jednej z najlepszych uczelni, a nie potrafisz postawić się rodzicom w związku z dziewczyną? Nie lepiej być samemu, skoro i tak niczego do niej nie czujesz? – spytał Michael, nim zdążył się powstrzymać i od razu uświadomił sobie, jak nie na miejscu były jego słowa. Potwierdziła to zdenerwowana mina Luke'a.

– Nie, Mikey, niektórzy nie lubią być sami – Luke niemal wypluł te słowa, wpatrując się prosto w młodszego chłopaka, który momentalnie spuścił wzrok na kropki na obrusie. – Poza tym, jeśli nie zauważyłeś, to oni kawał drogi przejechali za mną. Boże, to tak, jakbym już nigdy miał się nie uwolnić.

– Och nie mów, że ci to nie pasuje, synku mamusi – mruknął Mike i uśmiechnął się na zgodę. Luke zaśmiał się, kręcąc głową. Nie potrafił się na niego złościć. Nie teraz.

W tym momencie zadzwonił telefon Michaela. Chłopak spojrzał na wyświetlacz i widząc, że to Stella, przeprosił Luke'a. Uznał, że jest jej coś winien za to, że przyjechała do niego w nocy i powinien chociaż odebrać, kiedy dzwoniła.

Mike, co z tym naszym wieczornym wyjściem? Calum jest za, ale on zawsze jest za, jeśli chodzi klub pełny półnagich spoconych dziewczyn, które będą się o siebie ocierały – gruchała Stella, zaś Michael w tle usłyszał głos Caluma, mówiący coś w stylu "zamknij się, bo zaraz otrę się o ciebie." Jednak chłopak wolał wmawiać sobie, że tylko się przesłyszał. Ich zboczenia erotyczne w ogóle go nie interesowały. – Możesz zabrać Ashtona i spotkamy się przy "Pandemonium"?

– Koniecznie? – jęknął Michael, patrząc przez okno pizzerii. Luke po drugiej stronie stolika wybijał palcami rytm na blacie, rozglądając się po wnętrzu lokalu.

Michael Gordon Clifford...  zaczęła blondynka, zaś Mike znów usłyszał w tle Caluma, tym razem bliżej i wyraźniej. Mówił, a raczej mruczał, że podoba mu się ton Stelli. – Odpieprz się, zboczeńcu.

– Żartuję, będziemy tam wieczór. Zajmij się swoim napalonym chłopakiem, na razie – rzucił do telefonu i rozłączył się, nie czekając na rozwinięcie sytuacji między Stellą i Calumem. Ta parka naprawdę potrzebowała jakiejś grupowej terapii odwykowej. – Przysięgam, Calum ma ochotę dwadzieścia cztery godziny na dobę.

– Taa, zdążyłem się przekonać – zaśmiał się Luke, a Michael zauważył, że chłopak uważnie mu się przyglądał. – Czego chciała Stella? O ile mogę wiedzieć?

– Nalega, żebym razem z nią, Calumem i Ashtonem poszedł dzisiaj wieczór do klubu – odpowiedział Michael i wzruszył ramionami, przez moment nad czymś się zastanawiając. – Może masz ochotę... no wiesz, pójść z nami?

Luke przechylił głowę w bok i uśmiechnął się szeroko na widok młodszego chłopaka przygryzającego wargę. Jak mógłbym powiedzieć nie?

– Z chęcią.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Michael denerwował się jak diabli. Przede wszystkim dlatego, że nie znosił tego klubu, ponieważ zawsze był tu cholerny tłum napalonych nastolatków pokroju Caluma, który oczywiście był w niebie. Ale również przez to, że miał słabą głowę, a tuż obok niego siedział Luke i Mike czuł, jak jego kolano napiera mu na udo, przez co nie mógł się skupić i jego dłoń drżała, gdy wychylał kieliszek wódki. Następnie nalał kolejkę i podał ją dalej do Stelli.

– Stary, kocham tę piosenkę! – krzyknął Calum, który przed sekundą wrócił z papierosa. On był najbardziej wstawiony, może właśnie dlatego zwrócił się do swojej dziewczyny per "stary" i porwał ją na parkiet, niemal wytrącając kieliszek z jej dłoni. Szybko podała go Ashtonowi i pobiegła za Hoodem na wysokich obcasach, w których i tak była niższa od nich wszystkich.

– No to zostało nas trzech! – rzucił głośno Luke, chcąc przekrzyczeć muzykę dudniącą z głośników.

– Właściwie to widziałem całkiem ładną dziewczynę przy barze – stwierdził Ashton i uśmiechnął się przepraszająco, klepiąc Michaela po ramieniu. Teraz chłopak autentycznie odczuwał pot spływający mu po skroniach. Na osiemdziesiąt procent był pewien, że żadnej dziewczyny nie było, a Ashton był po prostu pieprzonym dupkiem.

Mike czuł alkohol, buzujący w jego żyłach i wiedział, że po dwóch następnych kieliszkach prawdopodobnie urwie mu się film. Luke zdawał się trzymać lepiej, ponieważ pamiętał swoją nocą przygodę ("pamiętał" to może zbyt mocne słowo) i nie chciał zwalczać jednego kaca drugim. Po chwili Ash zniknął w tłumie ciał, a Michael niepewnie popatrzył na Luke'a, który uśmiechnął się ze wzruszeniem ramion i nalał mu następną kolejkę.

Dwudziestodwuletni mężczyzna wiedział, że na trzeźwo nie udźwignie sytuacji, więc bez protestów wypił wódkę, krzywiąc się, kiedy trunek przez moment palił jego przełyk. Jak przez mgłę widział otaczającą go ciemność, przerywaną laserami świateł i na początku ledwie zdawał sobie sprawę z dotyku dłoni Luke'a na udzie. Dopiero kiedy blondyn się pochylił i przejechał nosem wzdłuż jego szyi, zmysły Michaela nieco się wyostrzyły.

– Luke?

– Mhm?

– Co robisz?

– Miziam cię nosem – odparł dwudziestotrzylatek. Starszy. Tak bardzo dorosły i wygadany. Michael wybuchnął śmiechem, a Luke mu zawtórował. Wtedy Luke przesunął dłoń nieco wyżej i wyczuł materiał spodni, naciągnięty na twardym wybrzuszeniu. – Mm, nie mów, że ci się to nie podoba.

Michael nie mówił, bo nie był w stanie dobyć głosu. Jego członek zaczynał lekko pulsować, domagając się uwolnienia ze zbyt ciasnych spodni. Kiedy dłoń blondyna zwiększyła nacisk, Michael wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby i złapał starszego mężczyznę za nadgarstek, odciągając jego dłoń od swojego ciała.

– Taki jesteś pewny siebie? – mruknął Mike. W jakiś sposób alkohol dodawał mu odwagi i tak było zawsze, dlatego Michael nie lubił pić w towarzystwie, bo nigdy nie wiedział, co zrobi. Mógł złamać komuś nos, albo jak teraz; zmienić się w dominującego bezmózgiego faceta. Chłopak bez oporów przesunął dłonią po torsie Luke'a, przez brzuch aż do paska spodni, a potem pod spód; na materiał bokserek, które mocno się napięły. Michael przycisnął dłoń do twardego członka Luke'a, otrzymując w zamian gardłowy jęk chłopaka. – Taki. Pewny. Siebie? – pytał ostro Michael, nie zastanawiając się nad tym, co robi. Gdzieś w podświadomości pojawiała się myśl, że jutro będzie tego żałował, ale głośniejsza część mózgu mówiła, że nawet sobie o tym nie przypomni.

Michael przycisnął usta do odsłoniętej szyi Luke'a, mocno zasysając skórę tuż pod szczęką i przygryzając ją lekko. Po skórze blondyna przeszły dreszcze, które poczuł nawet Mike, kiedy przejechał językiem po zaczerwienionym miejscu, w którym niebawem miał pojawić się siny ślad.

– Michael... – szepnął Luke, a niebieskowłosy usłyszał go tylko dlatego, że znajdował się bardzo blisko, z dłonią wciąż wsuniętą pod czarne spodnie Luke'a.

– Powiedz mi, czego chcesz, Luke – odpowiedział Clifford. Luke miał rację, przez pięć lat Michael uczył się chować głęboko tego niewinnego chłopaka, którego Luke znał w Sydney. I udawało mu się. Nauczył się asertywności, nauczył się przejmowania kontroli. A w tym momencie chciał przejąć całą kontrolę.

– Ciebie, Mike. Twoich ust wokół mnie. Chociaż raz – mówił szybko blondyn. Michael uznał, że lubi słyszeć jego potrzebujący głos, podobało mu się to. W tej jednej chwili nie interesowało go to, czy rzeczywiście zapomni o tym do rana, a jeśli nie, to czy będzie żałował. Był pijany, Luke również. To ich jedyna wymówka.

– Na tyłach klubu jest łazienka – mruknął Mike wprost do ucha Luke'a, wysuwając dłoń z jego jeansów i łapiąc go za rękę, by następnie pociągnąć go przez tłum spoconych ciał.

Luke miał w głowie tylko jedną myśl. Zaraz zdradzę swoją dziewczynę.

Nie mógłby przejmować się mniej. 

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

LEVEL COMPLETE

SAVE THE GAME

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top