level 5; michael + luke
LEVEL FIVE
(wybierz postać)
MICHAEL LUKE
ASHTON STELLA
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Powinnam była ci powiedzieć. Ale ty nigdy nie chciałeś słuchać o niczym, co miało związek z Lukiem i pomyślałam, że to tylko złamałoby ci serce – mówiła Stella, ogrzewając dłonie kubkiem parującej kawy. – Poza tym uważam, że jego związek z Emily to totalna lipa. Ta dziewczyna jest największą zołzą na świecie i mówię ci to ja. Podejrzewam, że nawet rodzice Luke'a tak naprawdę jej nie lubią, ale chcą, żeby Luke z nią był, bo ma waginę, a nie fiuta.
– Stella – mruknął Michael, oglądając się na zmęczonego barmana, który przyglądał im się ciekawym wzrokiem. Dochodziła szósta rano, a w sobotni ranek nikt nie zrywał się aż tak wcześnie, więc w barze nie było nikogo poza ich dwójką. Spędzili tutaj już dwie godziny i Michael czuł się nieco lepiej. Stella opowiedziała mu więcej o związku Luke'a z Emily i nie wyglądało to tak, jakby byli szczęśliwi, chociaż Stella mogła wszystko ubarwić, żeby nie dołować Mike'a.
– Kiedy to prawda, Mikey. Życie Luke'a jest teraz jednym wielkim teatrem i czasem mam ochotę uderzyć go w twarz – przyznała blondynka, przyglądając się swojemu przyjacielowi. – Mógłbyś chociaż z nim porozmawiać? To znaczy... nie rozumiem, dlaczego nie chcesz, żeby Luke wiedział o tym, co zrobiłeś. To głupie.
– Bo gdy się dowie, to pomyśli, że dalej mi na nim zależy.
– A zależy?
– Absolutnie nie.
– Kłamiesz, dymi ci się z uszu.
– Zamknij się – mruknął Michael, odsuwając pusty kubek po herbacie. Był wykończony i jedyne o czym marzył, to tylko kilka godzin snu. Nawet jeśli faktycznie wciąż zależało mu na Luke'u, to co z tego? Blondyn miał dziewczynę, studia, rodzinę i to na nich musiał się skupić.
– Przyjechałam tutaj o czwartej nad ranem w sobotę, a ty każesz mi się zamknąć? – oburzyła się Stella, przeczesując dłonią rozczochrane włosy. – A tak poważnie, to będę się zbierać. Chciałabym złapać jeszcze chociaż kilka godzin snu, a wieczór moglibyśmy się znów spotkać. Co ty na to?
– Jasne. Przepraszam, że przeze mnie Calum cię obudził. Naprawdę potrzebowałem tej rozmowy.
– Naprawdę, to ty potrzebujesz rozmowy z Lukiem. Na razie, kociaku – rzuciła i szybko cmoknęła go w czoło, po czym opuściła lokal.
– Nie nazywaj mnie tak – burknął chłopak sam do siebie. Stwierdził, że skoro już jest na nogach, to akurat wpadnie do Shirley, żeby pożyczyć kilka książek, które musiał przeczytać do egzaminu. Wiedział, że mimo wczesnej pory dziewczyna nie będzie spała, bo ona chyba nigdy tego nie robiła.
Wyszedł z 27 i cieszył się w miarę spokojnym porankiem, o ile takie coś w ogóle było możliwe w San Francisco. Starał się również nie myśleć o tym, że może Stella miała rację i Michael powinien porozmawiać z Lukiem. Może nawet by to zrobił, gdyby nie Emily.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
LEVEL FAILED
(zmień postać)
MICHAEL LUKE
ASHTON STELLA
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Nie ma go, ale... powinien za niedługo wrócić. Przynajmniej taką mam nadzieję, bo trochę się pokłóciliśmy. Możesz wejść, jeśli chcesz – zaoferował Ashton, odsuwając się z przejścia. Wyglądał tak, jakby dopiero wstał z łóżka, chociaż dochodziła jedenasta. Luke uśmiechnął się i podziękował, przechodząc obok. – Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję. Nie chciałbym przeszkadzać, po prostu dowiedziałem się od Caluma, że tutaj mieszkacie i stwierdziłem, że wypadałoby się przywitać – wyjaśnił Luke, nie wspominając o fakcie, że tak naprawdę wyciągnął z Caluma informacje siłą, ale po co Ashton miał uważać go za dziwaka?
– Och, ja... cóż, ja sam chciałem do ciebie wpaść, ale Michael... chyba rozumiesz – mruknął Ashton niezręcznie, prowadząc Luke'a do niewielkiego i bardzo zagraconego salonu. Luke rozejrzał się dookoła, obejmując wzrokiem ubrania leżące na podłodze, opakowania po pizzy i chińszczyźnie na wynos. To tak bardzo pasowało do Michaela, że Luke nie mógł powstrzymać uśmiechu.
– Myślisz, że będzie chciał ze mną porozmawiać? Minęło pięć lat, ale ja dalej... To znaczy, chciałbym po prostu wiedzieć, co u niego – wybrnął szybko blondyn. To była chyba najbardziej niezręczna rozmowa w jego życiu, a przecież jeszcze nie spotkał Michaela.
Ashton usiadł i poklepał miejsce obok siebie. Luke uświadomił sobie, że nigdy tak naprawdę nie rozmawiał z przyjacielem Michaela, co było dość dziwne, zważywszy na to, że był z Michaelem przez kilka miesięcy. Jednak Ashton wydawał się być na wyższym poziomie, odkąd Luke dowiedział się, że chłopak chce studiować psychologię.
Na szczęście (a może nie), Luke nie musiał słuchać odpowiedzi Ashtona, ponieważ oboje usłyszeli skrzypienie, a następnie trzask drzwi wejściowych.
– Kupiłem dla ciebie śniadanie, gdybyś stwierdził, że w końcu chcesz przestać być dupkiem! – rzucił Michael z holu, a serce Luke'a na moment przestało bić. Jego głos wciąż był tak samo uroczy i przywodził Luke'owi na myśl małe kotki, ale jednocześnie zdawał się być głębszy. Po chwili w drzwiach salonu pojawił się Michael, a Luke momentalnie wstał z miejsca. Mike trzymał w ręce siatkę z francuskimi bułeczkami, która teraz spadła na podłogę.
– Um, cześć Mike... Michael – poprawił się Luke, posyłając chłopakowi lekko zawstydzony uśmiech. Tak, miał dwadzieścia trzy lata. Tak, miał własny dom. Tak, był dorosłym mężczyzną. I tak, Michael wciąż go onieśmielał, jako jedyna osoba na całym świecie. Poza tym miał niebieskie włosy i wyglądał genialnie, a na jego ramionach Luke dostrzegł tatuaże i całkiem zapomniał o wszystkim, co chciał powiedzieć.
– Zostawię was samych – zaproponował Ashton z lekkim uśmiechem i wyszedł do swojego pokoju.
– Mógłbyś... czy ja... dasz mi dosłownie dwie minuty? – spytał Michael nieco zachrypniętym głosem, nie mogąc oderwać oczu od Luke'a. Zdawał się nie wierzyć, że blondyn faktycznie znajduje się teraz w jego salonie.
– Oczywiście, tak, poczekam – zapewnił blondyn, zaś Mike momentalnie zniknął. Luke zrobił kilka kroków do przodu i podniósł siatkę, o której Michael zapomniał, po czym położył ją na małym stoliku do kawy.
Michael wyglądał trochę inaczej, pomijając kolor włosów, który pewnie wciąż zmieniał się co tydzień. Był trochę wyższy i nie był już tak przeraźliwie chudy, chociaż Luke'owi dalej nie podobała się jego waga. Uważał, że Mike powinien jeść więcej. Luke nie miał czasu dokładnie przyjrzeć się tatuażom, ale zobaczył dwa czarne pasy na prawej ręce. Dostrzegł też piercing w brwi chłopaka. Ale poza tym Michael wciąż miał cienie pod oczami, bladą cerę i był uroczy.
– Przepraszam, miałem na sobie wczorajsze ubrania i czułem się dziwnie – rzucił Michael po kilku minutach. Teraz był ubrany w czarne jeansy z dziurami na kolanach i białą bluzkę z nieco zbyt długimi rękawami. – Usiądź. Nie sądziłem, że kiedykolwiek cię tu zobaczę – przyznał chłopak, wskazując Luke'owi miejsce na kanapie, po czym sam usiadł po drugiej stronie.
– Nie sądziłeś, ponieważ nie chciałeś mnie tu zobaczyć, prawda? Przepraszam, że cię nachodzę, ale chciałem ci podziękować za to, co dla mnie zrobiłeś. No wiesz, w nocy – odezwał się Luke po kilku chwilach ciszy, a widząc szok zmieniający się w zawstydzenie na twarzy Michaela, posłał mu lekki uśmiech, by pokazać, że nie ma mu za złe kłamstwa Caluma.
– Uznałem, że tak będzie lepiej. Nie mogłem zostawić cię tak na plaży. Kiedy cię tam zobaczyłem... byłem w kompletnym szoku. Naprawdę nie planowałem żadnej z tych rzeczy. Zachowałem się jak dziwak, prosząc Caluma o twój adres, a potem wchodząc do twojego domu.
– Żartujesz? Gdybyś tego nie zrobił, to pewnie bym się utopił. Po prostu... Michael, mieszkasz tu już od paru miesięcy i nawet się do mnie nie odezwałeś. Minęło pięć lat, a ja niemal każdego dnia zastanawiałem się, jakim dupkiem musiałem być, skoro kompletnie o mnie zapomniałeś. Gdybym nie przypomniał sobie, że widziałem cię na plaży, to dalej żyłbym w nieświadomości, bo uknułeś jakiś spisek z Calumem i Stellą. Co takiego zrobiłem, że nie chciałeś nawet ze mną porozmawiać? Po całych pięciu latach?
Fakt, Luke nie do końca tak to planował. Chciał głównie dowiedzieć się, co takiego robił w nocy i czy nie zrobił z siebie kompletnego idioty, próbując dobierać się do Michaela po pijaku. Ale teraz frustracja brała górę nad rozumem i Luke po prostu nie mógł nie wypomnieć tego Michaelowi, który przyglądał mu się z poczuciem winy. Nie chciał sprawiać, że Mike czuje się źle, bo chłopak nie miał żadnego obowiązku się z nim zadawać i informować go o szczegółach swojego życia, tak jak o przeprowadzce. Ale Luke uważał, że przez wzgląd na ich dawne stosunki, Michael powinien chociaż się przywitać, gdy przyleciał z Ashtonem do San Francisco.
– Luke, przestań. Wiesz, że niczego nie zrobiłeś. Po prostu chciałem dać ci czas...
– To miał być rok, Michael. Rok. Wiem, że byłeś kiepski z matematyki, ale rok to o wiele mniej niż pięć lat.
– Och, zamknij się, Hemmings – mruknął Michael, wywracając teatralnie oczami, jednak sposób w jaki wymówił jego nazwisko sprawił, że serce Luke'a przez moment biło szybciej. – Ten rok dla mnie też był trudny, ale nam wszystkim wyszło to na lepsze, prawda? Masz dziewczynę, a to coś, o czym marzyli twoi rodzice. W związku z tym jesteś pogodzony z rodziną, studiujesz na wymarzonej uczelni. Ja też jakoś sobie radzę. Myślałem, że tak jest po prostu lepiej, dlatego nie chciałem niczego psuć, odzywając się do ciebie. W ogóle bym tu nie przyjeżdżał, ale znasz Stellę.
Luke był zaskoczony. Michael mówił to wszystko lekkim tonem, jakby przeszłość nie miała już dla niego znaczenia. Może faktycznie tak było? Może Luke popełnił błąd, przychodząc tutaj? Mike miał rację, Luke miał wszystko, o czym normalny dwudziestotrzyletni mężczyzna może marzyć. Ale w takim razie dlaczego ciągle czuł, że czegoś mu brakuje?
– Więc gdyby nie Stella, już w ogóle bym cię nie spotkał? – Luke nie mógł powstrzymać tego pytania. Nie sądził, że spotkanie ze swoją pierwszą miłością będzie takie trudne. W tych wszystkich ckliwych filmach rzuciliby się sobie w ramiona i płakali, przepraszając nawzajem. Jedynym, czym Luke miał ochotę rzucić, był on sam. Najlepiej pod pociąg.
– Musisz to tak utrudniać? – spytał cicho Michael, spuszczając wzrok na swoje dłonie, na które naciągnął rękawy bluzki. I to nieco skruszyło jego "twardą osobowość." Michael dojrzał, już nie był tym samym przestraszonym siedemnastolatkiem i Luke'a napawało to niewytłumaczalną dumą, bo wiedział, że Mike nauczył się walczyć o siebie. Ale w tej chwili wolałby, żeby znów był po prostu jego Michaelem.
– Muszę, ponieważ po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, chciałbym móc czasami chociaż do ciebie zadzwonić i spytać, jak się masz. Przez pięć cholernych lat zastanawiałem się, co z tobą, bo nikt nie chciał mi niczego powiedzieć. Teraz w końcu siedzisz obok i praktycznie mówisz, że nie powinno mnie tu być? To śmieszne, Michael. Skoro tego właśnie chcesz, to okej. Już mnie nie ma.
Luke faktycznie wstał i ze złością skierował się do holu.
– Pieprzona diva – usłyszał pomruk Michaela i zacisnął dłonie w pięści.
– Odpieprz się, Clifford – rzucił i odwrócił się gwałtownie, chcąc jeszcze coś dodać, jednak nie usłyszał kroków Michaela, który teraz znajdował się tylko kilka centymetrów od niego. Luke spojrzał w dół i na chwilę wstrzymał oddech, kiedy Michael popatrzył na niego zmęczonymi zielonymi oczami.
– Musisz odstawiać cholerną primadonnę, Luke? Zrobiłem to wszystko dla ciebie, a ty przychodzisz i rzucasz mi te pięć lat w twarz, jakbyś myślał, że dla mnie to był raj. Przekazać ci najnowsze wiadomości? Z ostatniej chwili! Nie, to nie był raj. To było cholerne piekło – mówił szybko Michael, najwyraźniej nie chcąc, by Luke mu teraz przerywał. Żaden z nich nie cofnął się nawet o krok. – Ale każdego dnia powtarzałem sobie, że ty idziesz do przodu. I proszę, oto jesteś. Znalazłeś nawet dziewczynę, która zmieniła twoją orientację – powiedział Mike, a Luke usłyszał w jego głosie nutę ironii.
– Wiesz, z Emily to trochę skomplikowana sprawa...
– Nie chcę wiedzieć, gdzie zamaczasz.
– Boże, ale ty się zrobiłeś wulgarny.
– Jak ty sobie wyobrażasz mnie w tym twoim idealnym obrazku? Masz wszystko, Luke. Niczego więcej nie potrzebujesz – zauważył niebieskowłosy, ignorując słowa Luke'a, jak to często robił w przeszłości.
– Wcale nie. Rozumiem, dlaczego tak myślisz, ale chciałbym dać nam kolejną szansę. Myślisz, że po pięciu latach w całkiem nowym otoczeniu, moglibyśmy spróbować od nowa? Całkowicie od nowa? – spytał Luke, z trudem panując nad odruchem, by odgarnąć z czoła Michaela kosmyk pofarbowanych włosów.
Michael zastanawiał się przez moment, patrząc na metalowy krzyżyk zawieszony na szyi Luke'a, po czym zrobił krok w tył i wyciągnął w stronę chłopaka dłoń.
– Jestem Michael – powiedział, biorąc następnie głęboki oddech. Ulga, którą poczuł Luke, była nie do opisania.
– A ja Luke – odparł i szybko uścisnął dłoń niższego mężczyzny, by następnie przyciągnąć go do siebie i zamknąć w niedźwiedzim uścisku. Michael na moment zesztywniał, ale po kilku sekundach się rozluźnił i objął Luke'a w pasie. Blondyn z całych sił starał się zapanować nad galopującym sercem, nie chcąc, by Michael je poczuł. To była jego nowa szansa i zamierzał ją wykorzystać.
W San Francisco Luke nigdy nie czuł się jak w domu, ale teraz, mając Michaela w ramionach wiedział, że jest bardzo blisko tego uczucia. I może nigdy mu tego nie powie, ale sam będzie wiedział. To wystarczyło.
– Śmierdzisz chińszczyzną – wymamrotał po chwili Luke, co skończyło się tym, że Michael go od siebie odepchnął i popatrzył na niego ze zirytowanym wyrazem twarzy.
– Boże, jak ja cię nienawidzę.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
LEVEL COMPLETE
SAVE THE GAME
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top