level 18; muke
LEVEL EIGHTEEN
multiplayer
(wybierz postać)
MICHAEL LUKE
ASHTON STELLA
CALUM JACK
ostrzeżenia do poziomu: scena +16.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
Początkowo Luke myślał, że to część jego snu. Krzyk docierał do niego niezbyt wyraźnie, ale to zrozumiałe, ponieważ cechą rodzinną Hemmingsów było to, że nie obudziłby ich nawet przejeżdżający przez pokój czołg. Jednak następnie rozległ się huk, zaś Luke instynktownie skulił się pod kołdrą, po chwili się wybudzając.
Jego jedyną myślą było to, że coś jest nie tak.
Dopiero kiedy do pokoju wpadł Jack, pytając co się stało, Luke uświadomił sobie, że nikt nie krzyczał w jego śnie, ponieważ robił to Michael, który najwyraźniej spadł na podłogę tuż obok łóżka.
– Luke, co ty mu zrobiłeś? – spytał zaniepokojony Jack, zaś Luke tak szybko zerwał się w stronę Michaela, że zaplątał się w prześcieradło i wylądował na twarzy obok Mike'a. Młodszy chłopak wciskał głowę w poduszkę, którą ściągnął w dół za sobą i nie przestawał wrzeszczeć, zupełnie jakby ktoś dotykał go gorącym pogrzebaczem.
– Jack, on śpi. On dalej śpi. Co mam robić? Mama mówiła, że nie wolno dotykać lunatyków. Czy on lunatykuje? O mój Boże, co mam zrobić? – panikował Luke, kiedy Jack zapalał światło w pokoju. Zegar cyfrowy wskazywał trzecią nad ranem.
– Uspokój się, królowo dramatu. Musisz spróbować go obudzić. Nie lunatykuje, tylko ma koszmar. Bądź delikatny – poradził starszy z braci Hemmings, klękając przy Luke'u. Luke kiwnął głową i przełknął ślinę, następnie lekko próbując obrócić Michaela na plecy. Tamten jednak zaczął się wyrywać.
– Nie! Nie, proszę, nie! – krzyczał, jednocześnie płacząc. Jego twarz robiła się coraz bardziej czerwona, a Luke musiał przyznać, że jest przerażony. Po raz pierwszy był świadkiem czegoś takiego, Michael nigdy nie mówił mu, że ma problemy ze snem, w innym wypadku Luke może byłby na to przygotowany, ale widok tak namacalnego wręcz bólu... To było dla niego za dużo.
– Nie, nie, nie, nie... – głos Michaela zmienił się w szept, jakby zabrakło mu sił. Wtedy Luke mocniej pociągnął go w swoją stronę, dodatkowo nim potrząsając.
Jack przyglądał się Michaelowi z troską wypisaną na twarzy, po czym popatrzył na Luke'a, który nie odrywał wzroku od swojego chłopaka. Luke zdawał się być w szoku, a Jack nie mógł nie pomyśleć o tym, jak czasami miłość nas zaślepia. Doskonale pamiętał dzień, w którym poznał Michaela. Pamiętał jego kolorowe włosy, cienie pod oczami, blizny na nadgarstkach i zagubienie w oczach. Teraz widział niemal dokładnie to samo, nieważne jak bardzo Michael starał się to ukryć, by uszczęśliwić Luke'a. I to niepokoiło Jack'a.
– Michael, kochanie, obudź się. Proszę cię, nie strasz mnie – mówił spokojnie Luke, odgarniając włosy ze spoconego czoła Michaela. Powieki Mike'a zatrzepotały, po czym powoli zaczęły się podnosić. Zielone oczy chłopaka spojrzały najpierw na Luke'a, następnie prześlizgując się na jego brata.
– Coś się stało? Dlaczego leżę na podłodze? Luke, znów się rozpychałeś? – spytał Michael, przecierając zaspane oczy i tłumiąc ziewnięcie. Luke odetchnął z ulgą i pochylił się, by pocałować Mike'a w czoło. – Hej, co jest?
– Nic, Mikey, chyba po prostu miałeś koszmar – stwierdził Jack, podnosząc się i posyłając Cliffordowi uśmiech.
Michael uniósł brwi ku górze, po czym usiadł i wzruszył lekko ramionami.
– Nawet jeśli, to go nie pamiętam. W każdym razie przepraszam, że was obudziłem – dodał z niezręcznym uśmiechem.
Jack pokiwał głową i powiedział, że wraca do spania. Niestety już nie udało mu się zasnąć. Jego głowę za bardzo zaprzątała myśl o Michaelu i tym, co się z nim działo.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Chcesz o tym porozmawiać? – spytał Luke, kiedy oboje znaleźli się z powrotem w łóżku.
– Porozmawiać o czym? – Michael spojrzał na niego kątem oka, poprawiając sobie poduszkę. To nie tak, że unikał tematu, po prostu było za późno, by zajmować się tym gównem. Albo za wcześnie, jak kto woli. Mike naprawdę nie chciał teraz zaczynać, chociaż czuł, że powinien pomówić z Lukiem.
– Co ci się śniło? – spróbował blondyn inaczej, kładąc się bokiem do Michaela i wsuwając dłoń pod policzek.
– Mówiłem, że nie pamiętam. Luke, jest po trzeciej, a mamy rano zajęcia. Powinieneś iść spać.
Luke zmarszczył czoło, wpatrując się w Michaela z konsternacją na twarzy.
– Kłamiesz – stwierdził po kilku minutach ciszy. Michael otworzył oczy i popatrzył na niego zaskoczony.
– O co ci chodzi?
– Kłamiesz, Michael. Umiem to rozpoznać. Możesz po prostu powiedzieć, że nie chcesz mi niczego mówić, nie musisz mnie okłamywać – mruknął Luke z urazą. Naprawdę nie chciał brzmieć jak dziecko, ale czasem nie mógł nic na to poradzić, szczególnie jeśli chodziło o Michaela.
– W porządku. Nie chcę ci niczego mówić. Tak jest okej? – ironia w jego głosie była wręcz obraźliwa. Michael wiedział, że gdyby powiedział coś takiego na samym początku, to Luke byłby na niego zły, więc nie rozumiał dlaczego blondyn w ogóle mówił takie rzeczy.
– Och.
Fioletowowłosy przewrócił teatralnie oczami i westchnął cicho, sięgając dłonią do policzka Luke'a i delikatnie go gładząc. Blondyn wtulił twarz w jego rękę i mimowolnie się uśmiechnął.
– Nie chcę się z tobą kłócić. Obiecuję, że o tym porozmawiamy, tylko nie teraz, dobrze?
– W porządku – powiedział Luke nieco niechętnie. – Ale właściwie to już nie chce mi się spać.
– Wiesz, że mi też nie? Jest tyle ciekawszych rzeczy do robienia niż spanie – stwierdził Mike i uśmiechnął się szeroko, przejeżdżając kciukiem po dolnej wardze Luke'a.
– O tak, możemy pofarbować twoje włosy! – Luke nie mógł opanować ekscytacji w głosie. Michael uniósł brwi ku górze i zaśmiał się cicho. – No co?
– Nic, nic. Po prostu jesteś uroczy, nienawidzę cię.
Luke zarumienił się, kiedy dotarło do niego o czym mówił Michael i w zasadzie teraz trochę żałował, że postanowił podsunąć pomysł o farbie akurat w takim momencie. Ale już nie mógł się doczekać, kiedy pomoże Michaelowi, bo nigdy nie farbował włosów i uważał, że to będzie fajna zabawa.
Michael w końcu się zgodził, więc piętnaście minut później oboje znajdowali się w łazience na dole, żeby nie obudzić śpiącego Jack'a. Kto wie jak ten mógłby się na nich zemścić. Może powkładałby ich bokserki do zamrażalnika. Woleli nie ryzykować.
– Luke, jeśli pofarbujesz mi brwi, to przysięgam, że jutro obudzisz się bez swoich – ostrzegł Michael, siedząc na krześle przed lustrem i patrząc, jak odbicie Luke'a nakłada maź na jego włosy tuż nad czołem.
– Bardziej boję się, że jeśli za mocno pociągnę, to wyrwę tę resztkę włosów, która ci została – odciął się Luke. Uważał, że jak na pierwszy raz szło mu całkiem nieźle, ale Michael jak zawsze przesadzał.
– Ha ha ha, panie zabawny. Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni, śpiąc na kanapie.
Luke zrobił minę, a Mike uderzył go lekko łokciem w brzuch, przez co Luke'owi ześlizgnęła się ręka, zostawiając na skroni Michaela długi ślad od farby.
– Zmyj to, bo będę wyglądał jak pieprzony Grinch – marudził Mike, mając ochotę po prostu wytrzeć głowę w czarną koszulkę Luke'a.
– Trochę przypominasz Grincha. Nie masz żadnej historii, po prostu pojawiasz się w życiu innych i egzystujesz, będąc dupkiem – odparł Luke, starając się brzmieć jak najbardziej poważnie. Zmył farbę z miejsc, w których nie powinno jej być, po czym się odsunął, ponieważ wykorzystał już wszystko i pokrył całe włosy Mike'a ciemną mieszanką.
– Jakiś ty uroczy, już niemal pamiętam, czemu się w tobie zakochałem – ironizował Michael, odwracając się w stronę Luke'a. Dochodziła trzecia trzydzieści nad ranem, więc teraz musiał potrzymać farbę na głowie jakoś do czwartej, żeby kolor chwycił. Michael miał nadzieję, że wyjdzie mu nawet na fioletowych włosach, ponieważ nie miał czasu ani pieniędzy na fryzjera. – Jeśli kolor się uda, to skaczesz level wyżej, na moją fryzjerkę.
– A jeśli nie? – spytał Luke, opierając się o framugę i patrząc na Mike'a. Chłopak wyglądał komicznie i Luke żałował, że zostawił komórkę w sypialni, bo był zbyt leniwy, żeby po nią pójść.
– To spadasz level niżej, może na ogrodniczkę.
– Michael, gadasz bez sensu.
– Lubię kaktusy.
– Mike...
– Cholera, jest czwarta nad ranem, jeśli chcesz, żebym cytował Makbeta, to wpadnij później – przerwał mu Michael, kręcąc się na krześle. Kiedy pomyślał, że za jakieś trzy godziny będzie musiał wyjść na uczelnię, zaczęła boleć go głowa.
– Uderzcie w dzwony! Dmij, wichrze! Wrzej, toni! Mamli umierać, umrę z mieczem w dłoni – zaintonował Luke, po czym wybuchnął śmiechem, widząc minę Michaela.
– Poważnie umiesz to na pamięć, nerdzie?
Dokładnie o czwartej nad ranem Mike wsadził głowę pod prysznic, a Luke odkręcił wodę i próbował spłukać włosy Michaela, ale najpierw woda była za zimna, a później za gorąca, więc Michael po prostu odepchnął jego rękę i sam zaczął kręcić kurkami.
– Zaraz to zepsujesz – ostrzegł Luke, trzymając słuchawkę prysznica nad głową chłopaka.
– Zamknij się.
– Ale ja tylko...
– Zamknij się, Luke.
– Zmuś mnie – rzucił w końcu blondyn, zaś Michael wyprostował się i popatrzył na niego z wodą spływającą po twarzy.
– Słucham? – Michael wziął prysznic z dłoni Luke'a i odwiesił go na miejsce, jednak nie zakręcił wody. Jego wzrok utkwiony był w niebieskich oczach Luke'a.
Blondyn przełknął ślinę.
– Powiedziałem, żebyś mnie zmusił – powtórzył już mniej pewnie, kiedy Mike zrobił krok w jego stronę, zmuszając go, by wszedł pod prysznic. Niemal poślizgnął się na mokrych kafelkach, jednak Michael szybko znalazł się przy nim i przycisnął go do ściany, chroniąc tym samym przed upadkiem.
Michael zacisnął lekko dłoń na szyi Luke'a, następnie namiętnie go całując. Luke zachłysnął się powietrzem, ale po chwili odwzajemnił pocałunek, zamykając oczy i wsuwając kolano między nogi Michaela, który mocniej się o niego oparł. Młodszy chłopak zjechał ręką do bokserek Luke'a i nacisnął na jego twardego członka, wywołując u blondyna jęk.
– Michael... – mruknął Luke między pocałunkami, a Michael uśmiechnął się impertynencko, wkładając rękę pod materiał bokserek i zaczynając masować penisa Luke'a. Robił to boleśnie powoli, kciukiem drażniąc czubek, a pocałunkami przeszedł na szczękę swojego chłopaka, chcąc się z nim podroczyć, ale jednocześnie dać mu przyjemność swoimi ruchami.
– Hmm? – spytał Michael, ale nim Luke mógł odpowiedzieć, znów wpił się w jego usta, dotykając językiem kolczyka w jego dolnej wardze. Dłoń Michaela poruszała się coraz szybciej, by chwilę później zwolnić, doprowadzając Luke'a do szaleństwa. W tym momencie mógłby przysiąc, że nie było osoby, której nienawidziłby bardziej niż Michaela.
– Przestań się bawić, do cholery – warknął blondyn, zaciskając palce na plecach Mike'a. Wiedział, że zostawi mu ślady na ciele, ale w tej chwili jakoś mało go to obchodziło.
– Och, nie sądzisz, że powinieneś być dla mnie milszy, skoro to ode mnie zależy twój orgazm, kotku? – wymamrotał Michael z ustami tuż przy uchu swojego chłopaka. Po ciele Luke'a przeszedł silny dreszcz, niebieskooki wypchnął biodra do przodu, ale teraz Michael w ogóle przestał się poruszać.
– Kurwa, Clifford, jeśli zaraz czegoś nie zrobisz, to przysięgam...
Mimo groźby głos Luke'a brzmiał niemal desperacko, a Michaelowi podobało się to prawdopodobnie o wiele bardziej niż powinno.
– Jak dla mnie, to nie brzmisz zbyt miło – poinformował go Michael, odsuwając się na tyle, by móc spojrzeć w oczy wyższego mężczyzny, w których dostrzegł pożądanie i niemą prośbę. – Czego ode mnie chcesz, Luke?
– Gwiazdkę z nieba, do cholery – jęknął Hemmings, zaś Mike zacisnął dłoń na jego członku, unosząc jedną brew do góry i przechylając nieco głowę w bok. – Orgazm, Mike, pozwól mi dojść!
Michael zaśmiał się i kiwnął głową, mówiąc:
– Jak sobie życzysz, skarbie.
Wiedział, że Luke'owi niewiele brakuje, ale chciał to zrobić najlepiej jak potrafił, dlatego nie bardzo się spieszył. Jego dłoń powoli zjeżdżała w dół i wracała na górę, kciuk kręcił kółka wokół nabrzmiałego czubka, zaś cała długość pulsowała w dłoni Mike'a. Jednocześnie chłopak zrobił malinkę na szyi swojego partnera, następnie znów zajmując się jego opuchniętymi ustami i co jakiś czas przygryzając jego dolną wargę.
– Michael, już prawie. Proszę, szybciej – wymruczał Luke, nie mogąc powstrzymać poruszania biodrami w rytm ruchów dłoni Michaela. Ich ciała były do siebie zbyt dobrze dopasowane, by nie reagować na jakikolwiek kontakt fizyczny i Luke uwielbiał to uczucie, które opanowywało go w pobliżu Michaela.
– W porządku, Luke, zrób to dla mnie – odpowiedział Mike uspokajającym głosem i przyspieszył, zaciskając dłoń na szyi Luke'a nieco mocniej, gdy ten odchylił głowę do tyłu. Luke nie sądził, że to możliwe, ale działania Michaela w jakiś sposób zwiększyły doznania blondyna, przez co skończył szybciej niż zazwyczaj, ale zarazem czuł się tak dobrze, jak jeszcze nigdy. Może prysznic to po prostu lepsze miejsce do takich rzeczy?
Michael wyciągnął prawą rękę z bokserek Calvina Kleina, następnie płucząc ją pod zimną wodą i patrząc na zarumienionego Luke'a z uśmiechem błąkającym się na ustach.
– Kocham cię – oznajmił Luke, na moment obejmując Mike'a ramionami od tyłu i całując go w skroń.
– Kocham cię – odparł od razu Michael, po czym wyswobodził się z uścisku i odwrócił przodem do niego. – A teraz mi stąd spadaj, bo muszę wypłukać włosy.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
Kiedy Luke wrócił na dół po tym, jak już się ubrał, ujrzał Jack'a siedzącego w kuchni razem z Ashtonem, Calumem i Stellą. Wszyscy mieli przed sobą miski płatków, a na twarzach nieco ponure miny.
– Która godzina? – spytał Luke, przysiadając się do nich. Michael właśnie był u siebie i suszył włosy. Musiał jeszcze się ubrać, zjeść coś i byliby gotowi do wyjścia. Luke obiecał mu, że odwiezie go na zajęcia, a potem do pracy.
– Po szóstej – poinformował go Ash. – Jack powiedział nam, że niedawno mieliście z Michaelem niezłą zabawę w łazience...
– Ashhh, shhhh – wydobył z siebie Jack, patrząc na Irwina tak, jakby ten zdradził jego największą tajemnicę. Stella się zaśmiała, a Luke przewrócił teatralnie oczami.
– Tak się składa, że to prawda, ale to nie wasza sprawa, gnojki. Co robicie tu tak wcześnie? Nie macie własnych mieszkań?
Michael zszedł na dół w momencie, w którym Luke nałożył sobie śniadanie. Blondyn spojrzał na młodszego mężczyznę i stanął nieruchomo. Mike jak zwykle miał na sobie czarne dopasowane spodnie, do tego ubrał koszulkę z logo State Champs, a zielone włosy zostawił lekko rozczochrane. Wyglądał jakby znów miał siedemnaście lat i Luke poczuł dziwny ucisk w sercu.
– Cześć, kolorowy świrze – rzucił, nie mogąc się powstrzymać. Michael udał oburzenie, jednak pod koniec i tak się uśmiechnął.
– Nazywałeś go tak w liceum – przypomniał sobie Jack, wymachując łyżką. Mike podszedł do Luke'a i cmoknął go w policzek, następnie patrząc na zgromadzenie w kuchni blondyna.
– Czemu tu jesteście? Stęskniliście się?
– Właściwie, to chcieliśmy wam coś powiedzieć – odparł Calum, wzruszając lekko ramionami. A ponieważ nie był typem gościa od niespodzianek i budowania napięcia, po chwili po prostu zrzucił na nich nowinę, co chyba było jeszcze gorsze. – Chcemy ze Stellą adoptować jej młodszego brata.
Ashton zakrztusił się płatkami, Luke wypuścił z dłoni miskę, która roztrzaskała się na podłodze, Jack wyglądał na kompletnie wybitego z rytmu, a Michael przez moment zastanawiał się, czy dobrze usłyszał.
– Za dwa miesiące mamy pierwszą rozprawę w Sydney – dodała Stella, na wypadek, gdyby ktoś im nie wierzył.
Michael już słyszał historię o ojcu Stelli i w zasadzie nie dziwił się ich decyzji, która była do przewidzenia. Stella nie zostawiłaby tak brata, a Calum nie zostawiłby Stelli. Więc o ile dwa plus dwa równa się cztery, to Stella i Calum musieli dojść do takiego rozwiązania.
– To wspaniale, ale nie uważacie, że to trochę... Pochopne? – zapytał delikatnie Ashton, odsuwając od siebie miskę i patrząc na młodą parę. – To znaczy... Ile ten chłopak ma lat? Osiem? Dziesięć?
– To nieważne, Ashton – stwierdził spokojnie Calum i chyba właśnie to ich wszystkich uciszyło.
Calum Hood, najbardziej nieodpowiedzialny i niedojrzały chłopak z nich wszystkich, jako pierwszy podjął najbardziej męską decyzję. Miał dwadzieścia trzy lata i podejmie się adopcji, ponieważ kocha Stellę i wie, że to z nią chce być możliwie jak najdłużej.
Michael chyba nigdy nie był tak zainspirowany drugim człowiekiem i nie czuł, że jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim.
Miał tylko nadzieję, że to uczucie nie minie zbyt szybko, bo potrzebował go bardziej niż kiedykolwiek.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
LEVEL COMPLETE
SAVE THE GAME
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top