level 15; dream team

LEVEL FIFTEEN

group quest

(wybierz postać)

MICHAEL          LUKE

ASHTON          STELLA

CALUM

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

– No to jesteśmy w dupie – podsumował Ashton, kiedy Luke oznajmił wszystkim "dobrą nowinę." Najpierw zadzwonili po Caluma i Stellę, którzy w mieszkaniu Mike'a i Ashtona zobaczyli się po raz pierwszy od kłótni. Michael nie chciał im tego robić, ale Luke ewidentnie potrzebował wsparcia, a on jakoś nie był w stanie poradzić sobie z tym sam.

Wiadomość od Emily kompletnie wybiła ich z rytmu, ale chyba nikt nie spodziewałby się czegoś podobnego. Mike odczuwał tak wiele emocji, że nie umiał ich określić, Luke natomiast milczał. Jasne, Michael chciał się złościć, ale tak właściwie o co? O to, że Luke spał ze swoją dziewczyną? Musiałby być idiotą. Poza tym dopiero co się pogodzili, Mike naprawdę nie chciał tego psuć, ale średnio sobie to wszystko wyobrażał.

Natomiast Stella i Calum zachowali się wprost wzorowo. Słuchali Luke'a w ciszy, nawet nie zwracali na siebie uwagi, ponieważ przyszli tutaj, by pomóc przyjacielowi, a nie załatwiać swoje sprawy. Ci ludzie byli doprawdy wspaniali i Mike był im wdzięczny, chociaż nadal miał nadzieję, że oni również się pogodzą.

– Cóż, w dupie ktoś z pewnością był. W dupie i nie tylko, ale nie będę wskazywał palcem – rzucił Calum, wpatrując się w Luke'a, a Michael nie mógł powstrzymać śmiechu, za co z kolei on zarobił zirytowane spojrzenie od swojego chłopaka.

– Nawet nie wiem, czy to dziecko jest moje, dupki – warknął blondyn, po czym nerwowo przeczesał włosy dłonią.

Dla Luke'a to wszystko wciąż było surrealistyczne. Miał dwadzieścia trzy lata i miał zostać ojcem? Przecież on nie miał pojęcia o dzieciach, mógłby takiego malucha zabić, nieodpowiednio go trzymając. Nie był gotowy na taką odpowiedzialność, a dziewięć miesięcy to jednak mało, by się przygotować.

Drugą sprawą było oczywiście to, że Luke faktycznie nie wiedział, czy dziecko jest jego. Uprawiając seks z Emily zawsze starał się zabezpieczać, a raczej nie było zbyt wielu sytuacji, kiedy kochali się po pijaku. Możliwą opcją staje się więc to, że Emily nie otrzyma wsparcia od prawdziwego ojca dziecka i chce pieniędzy Luke'a.

– A mamy jakieś inne warianty? – zapytał Ash, pochylając się nieco do przodu i patrząc na Luke'a.

Michael niespokojnie wiercił się na kanapie między Calumem i Stellą, próbując oswoić się z nowym wyzwaniem. Emily zawsze mogła kłamać, ale po co? A jeśli Luke naprawdę był ojcem? Czy będzie chciał zatrzymać dziecko? Czy wróci do Emily? Michael wiedział, że Luke nie zostawiłby dziecka, takiej opcji nie było. A Michael nie chciał zostawiać Luke'a. Nie, gdy dopiero go odzyskał. Właśnie dlatego musieli coś wymyślić. Coś, co pozwoli im przez to przejść razem.

– Skąd niby mam to wiedzieć? – mruknął Luke, wstając i zaczynając przechadzać się po salonie. Oczy wszystkich obecnych skierowane były na niego. – Emily w zasadzie mogła pieprzyć się z kim chciała, a ja bym o tym nie wiedział.

Stella zastanowiła się przez moment, zakładając nogę na nogę i poprawiając spódniczkę. Nigdy nie lubiła Emily, chociaż spotkały się tylko kilka razy. Ta dziewczyna po prostu zrażała do siebie ludzi, pomimo tego, że Stella z natury starała się dawać szansę każdemu. Dziewczyna traktowała Luke'a jak swoją własność, jednocześnie w ogóle go nie szanując. Stella często zastanawiała się, jak Luke mógł spaść od Michaela do Emily, a teraz, gdy w końcu wszystko zaczynało wyglądać obiecująco, znów musiała namieszać.

– Przede wszystkim zrobisz testy na ojcostwo – powiedział po chwili Calum, odchylając się na oparcie kanapy.

– Poza tym możesz spróbować już teraz określić, jakie są szanse, że to ty jesteś ojcem – dodała Stella, zaś Luke spojrzał na nią z powątpiewaniem. Jednak Michael zrozumiał. 

– Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz ją przeleciałeś, potem spytaj jej, który to tydzień. Jesteś dobry z matematyki, powinieneś sobie poradzić z obliczeniem tego.

– Jakiś ty subtelny, Mike – westchnął Luke. Obawiał się reakcji Michaela, którą teraz nie do końca rozumiał. Mike się nie wściekał, ale nie wyglądał też na zadowolonego. Luke chciał porozmawiać z nim sam na sam, ale nie mógł wyprosić stąd innych.

– Subtelny, czy nie... Jednak ma rację – zauważył Ash. – Ale jeśli okaże się, że jesteś ojcem, to co masz zamiar zrobić z Emily?

Luke z powrotem opadł na fotel. Nie był w stanie myśleć logicznie, nic nie przychodziło mu do głowy. Wcześniej uważał się za w miarę inteligentną osobę, lecz teraz w to wątpił. Gdyby był inteligentny, nie dopuściłby do tego. Owszem, chciał mieć dzieci, ale nie teraz. I na pewno nie z Emily.

– Luke, nie musisz teraz o tym myśleć – wtrąciła łagodnie Stella, sięgając do Luke'a i łapiąc lekko jego dłoń. – Najpierw porozmawiaj z Emily, dowiedz się, co ona chciałaby zrobić. Jestem pewna, że wszystko jakoś się ułoży.

– Nie mam ochoty z nią rozmawiać – burknął blondyn tonem dwunastolatka.

– Nie masz wyjścia, stary – odparł Calum.

Michael widział, jak Hood patrzy na Stellę i uznał, że czas przeprowadzić dywersję, bo inaczej nic z tego nie będzie. 

– Luke, możemy chwilę porozmawiać sami? – spytał, powoli wstając. Luke spojrzał na niego z czystym przerażeniem malującym się na twarzy, zaś Mike miał ochotę po prostu go przytulić i już nie puszczać. – Ashton, mleko się skończyło, trzeba iść na zakupy – dodał, a wtedy Stella spojrzała na niego podejrzliwie.

– Ale przecież byłem... – zaczął Ash, jednak widząc minę Michaela urwał i bez słowa wyszedł z salonu. Wtedy fioletowowłosy chwycił Luke'a za rękę i pociągnął go za sobą w stronę kuchni.

Stella obserwowała ich wyjście, w myślach dziękując Michaelowi za bycie najsłodszą osobą na całym świecie. Nerwowo wyłamywała sobie palce, teraz będąc boleśnie świadomą tego, że Calum siedzi zaledwie na drugim końcu kanapy. Chciała wszystko mu powiedzieć, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.

Calum z kolei czuł się jak największa porażka, bo słowo przepraszam zawsze przychodziło mu zbyt ciężko. Kiedy po raz pierwszy uświadomił sobie, że kocha Stellę, był przerażony. Teraz po pięciu latach bał się już tylko tego, że ją straci, bo wiedział, że nie miałby dość siły, by ją zatrzymać, gdyż wszyscy mówili mu, że jest dla niego za dobra. On to wiedział, ale był cholernym egoistą.

– Calum, tak strasznie mi przykro – zaczęła Stella, kiedy cisza się przedłużała. – Nie chciałam się z tobą kłócić, ale czasem jesteś takim głupkiem...

– Stella, błagam, powiedz mi tylko, czy to naprawdę jest koniec – przerwał jej Hood, nie będąc w stanie się powstrzymać. Odwrócił się w jej stronę, patrząc na profil twarzy Stelli. Długie rzęsy rzucały cienie na policzki, zadarty nosek skierowany był ku drewnianej podłodze. Była przepiękna.

Blondynka przygryzła mocno dolną wargę i nareszcie odważyła się spojrzeć na Caluma. 

– Nie chcę, żeby to był koniec, ale nie mam innego wyjścia. Muszę wrócić do Sydney – wyrzuciła z siebie na jednym tchu, patrząc w jego czekoladowe oczy, całkowicie skupione na niej. Calum zmarszczył czoło, przetwarzając jej słowa.

– I dlatego chcesz mnie zostawić? Dziecino, co się stało? Masz kłopoty w pracy? Chodzi o twoją rodzinę? – pytał bezradnie brunet, słabo ukrywając desperację na myśl o tym, że dziewczyna poważnie myśli o odejściu. Była jedyną pewną rzeczą w jego życiu.

– Calum, nie utrudniaj tego...

– Nie, kurwa, nawet tak nie mów. Chcę wiedzieć, o co chodzi. Nie pytam o coś, na co nie możesz odpowiedzieć, Stella.

Dwudziestodwulatka westchnęła z frustracją, przecierając twarz dłońmi. 

– Moja mama jest chora, umiera. A gość, który nazywa się moim ojcem, będzie się starał o opiekę nad Tommym, rozumiesz? Nie było go przez osiem lat, a teraz nagle zgrywa wzorowego tatusia. Prędzej sama umrę, niż oddam mu mojego brata. Dlatego muszę tam wrócić.

Kiedy to z siebie wyrzuciła, zrobiło jej się jakoś lżej na sercu. Nienawidziła swojego ojca, kochała Tommy'ego i swoją mamę, dlatego czuła się kompletnie rozbita, ale nie miała w zwyczaju żalenia się innym. Wolała pomagać, bo ludzie i tak nie mogli rozwiązać jej problemów, więc po co o nich opowiadać?

Cała złość Caluma wyparowała w mniej niż dwie sekundy. Momentalnie przysunął się bliżej do Stelli. 

– Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież moglibyśmy razem pomyśleć nad rozwiązaniem tej sprawy. A twoja mama... Jak długo...

– Ma raka, zostały jej góra dwa miesiące – powiedziała cicho, zaciskając mocno powieki. – Błagała mnie, żebym nie zostawiała Tommy'ego. Kochanie, ja muszę wrócić, będę musiała zająć się bratem i nie mogę wciągać w to ciebie.

Blondynka ukryła twarz w dłoniach, nienawidząc się za taką słabość. Nigdy wcześniej nie płakała przy Calumie. Jednak chłopak po prostu przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej i głaskał po głowie, szepcząc "shh" w jej włosy, zaś ona już chyba nie mogła kochać go bardziej.

– Wszystko będzie dobrze, Laleczko. Nie zostawię cię z tym samej, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Poza tym Tommy mnie lubi. Chyba nie chcesz odbierać mu wujka Caluma, co? – mruczał cicho, opierając podbródek na czubku głowy Stelli. Dziewczyna zaśmiała się łkając i mocniej wcisnęła głowę między jego obojczyki.

– Przepraszam za bycie idiotką. Tak bardzo cię kocham, e aroha nei* – szepnęła, unosząc nieco głowę i dotykając ustami jego szyi.

Calum uwielbiał, gdy Stella zwracała się do niego w języku Maori, którego nauczyła się specjalnie dla niego. Calum miał nowozelandzkie korzenie i Maori był jakby jego ojczystym językiem, a teraz stał się również specjalną rzeczą jego i Stelli. Chłopak przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej.

– A ja kocham ciebie, ātaahua**.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Michael wskoczył na blat kuchenny i przesunął się do tyłu, chcąc usiąść wygodniej. Jego nogi zawisły nad ziemią, w którą patrzył przez dłuższy czas. Luke oparł się o framugę i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Wyglądał na tak zamyślonego i niedostępnego, że Mike bał się odezwać.

Wolał poczekać, aż ciszę przerwie Luke, który zrobił to jakieś dwie minuty później. 

– Boję się, Mike.

Głowa Clifforda poderwała się do góry. Luke patrzył na niego z zagubioną miną. Tak bardzo starał się spełniać oczekiwania, zgrywał dorosłego i udawał, że ma jakiś plan na życie, ale tak naprawdę wymyślał wszystko na poczekaniu, a teraz widział przed sobą tylko pustkę. Pustkę i Michaela.

– Chodź tutaj – mruknął Michael, rozkładając ramiona. Hemmings przeszedł przez kuchnię i po chwili stanął między nogami młodszego chłopaka, który objął jego szyję ramionami i oparł swoje czoło o czoło Luke'a. Luke z kolei owinął ręce wokół talii Mike'a, chcąc być jeszcze bliżej niego. – Nie masz absolutnie czego się bać, bo jestem z tobą i nigdzie się nie wybieram, tak? Fakt, mamy przesrane, ale najważniejsze, że mamy przesrane razem.

Luke zaśmiał się cicho, patrząc w zielone oczy Michaela, które zawsze zdradzały jego emocje. Luke uważał, że to przyjemne, iż znów jest w stanie czytać z niego, jak z otwartej księgi.

– Myślałem, że będziesz się na mnie złościł – przyznał blondyn. Kiedy Mike zaczął delikatnie przejeżdżać opuszkami palców po jego karku, Luke przymknął oczy i mimowolnie się uśmiechnął. Wiedział, że Michael robi wszystko, byle tylko go rozluźnić i... Cóż, wychodziło mu nie najgorzej.

– Miałem taki zamiar, ale potem doszedłem do wniosku, że przecież nie mam o co, bo moja złość nie zmieni tego, co się stało. Poza tym nie mogę być zły o to, że sobie zamaczałeś, kiedy mnie z tobą nie było – dodał, wzruszając ramionami.

Luke na moment odchylił się nieco do tyłu i spojrzał na swojego chłopaka z dezaprobatą wypisaną na twarzy. 

– Jesteś koszmarny, wiesz o tym?

– A ty wiesz, że istnieje coś takiego jak "wyjście przed wytryskiem"? – odciął się Michael, bo pewne rzeczy jednak się nie zmieniają.

– Ugh, jesteśmy kwita – mruknął Luke, przewracając oczami. Pochylił się do przodu tak, by móc wtulić głowę w szyję chłopaka o kolorowych włosach. – Co jeśli to naprawdę moje dziecko? Mike, wiesz, że nie jestem na to gotowy. Boże, chyba każdy kto mnie zna to wie. Nie mam zielonego pojęcia, co zrobić. Jak mam powiedzieć rodzicom?

Michael musiał pozwolić blondynowi się wygadać, dlatego tylko trzymał go w ramionach, nie przerywając mu. Luke wymyślał najgorsze scenariusze i Mike naprawdę rozumiał jego rozgoryczenie, ale to przecież nie był koniec świata. Po prostu musieli zastanowić się nad tym, co zrobić.

– Luke, posłuchaj mnie. Twoi rodzice są teraz najmniej ważnym aspektem. Musisz przede wszystkim ustalić, czy Emily cię nie okłamuje, bo nie pozwolę jej cię wykorzystywać. No i jeśli rzeczywiście okaże  się, że dziecko jest twoje, to co wtedy? Adopcja? – spytał Mike, chociaż w głębi duszy wiedział, jaka będzie odpowiedź. Musiałby nie znać Luke'a, by stwierdzić inaczej.

– Jeżeli jest moje... – zaczął Luke z westchnieniem. – To nie będę w stanie go zostawić. Ale nie chcę też, żebyś ty zostawił mnie – dodał nieśmiało. Michael kilkakrotnie zastanawiał się później, czy gdyby Luke nie miał problemu z oddaniem dziecka, to Mike kochałby go mniej.

Pewnie tak.

– Już raz popełniłem ten błąd i nie mam zamiaru go powtarzać – zapewnił Michael, zaciskając palce na materiale koszulki Luke'a na plecach. – Jesteśmy w tym razem.

Wisiały nad nimi czarne chmury, ale to nie było nic nowego. Mike powoli przyzwyczajał się do faktu, że coś wiecznie próbowało utrudniać im wspólne życie i nie miał zamiaru tak łatwo się poddać. Co prawda nie chciał wybiegać myślami aż tak daleko, ale nie mógł nie zastanawiać się, czy dwójka mężczyzn miałaby duży problem z wychowywaniem dziecka.

– Kocham cię. Boże, ja naprawdę cię kocham.

Luke brzmiał, jakby dopiero sobie to uświadomił i może faktycznie tak było, ponieważ każde kolejne "kocham cię" było jak to pierwsze i wzbudzało taką samą ekscytację. Blondyn wiedział, że nie mógłby znudzić się tym człowiekiem i miłością do niego.

Michael uśmiechnął się szeroko, po czym pocałował Luke'a w czubek głowy, czując zapach szamponu. Mając Luke'a tak blisko siebie i czując jego bicie serca, Michael uważał, że byli w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu, nawet jeśli mieliby stanąć sami przeciwko światu.

– Kocham cię, Luke. Cholernie.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

Kiedy Ash wrócił do mieszkania z zakupami, pomyślał, że coś musiało się stać, ponieważ było tu zdecydowanie zbyt cicho. Najpierw udał się do kuchni i wypakował wszystko z papierowych toreb, po czym przeszedł do salonu.

Okazało się, że wszyscy obecni spali w najlepsze. Wyjątkiem była Stella, która leżała na kanapie za Calumem, będącym "małą łyżeczką." Dziewczyna bawiła się jego włosami, uśmiechając się sennie.

Z kolei Luke siedział na większym fotelu z Michaelem na kolanach. Mike opierał głowę na ramieniu Luke'a, zaś Luke swoją na tej Michaela. Jedna ręka blondyna podtrzymywała Mike'a, drugą splecioną miał z dłonią fioletowowłosego.

Ashton poczuł ogromne przywiązanie do czwórki młodszych od siebie osób. Nie miał pojęcia gdzie by bez nich był, ale był pewien, że nie byłoby to przyjemne miejsce. Biorąc koce i przykrywając obie pary po kolei, zastanawiał się, co mógłby zrobić, żeby jakoś im pomóc.

Nie mógł pozbyć się wrażenia, że od pewnego czasu wszystko leciało w dół, waląc się. Jednak mając Michaela, Luke'a, Stellę i Caluma, Ash mógł mieć nadzieję, że któreś z nich w końcu wpadnie na genialne rozwiązanie.

Bo pod koniec dnia byli przecież drużyną, a w drużynie obowiązuje zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───

LEVEL COMPLETE

SAVE THE GAME

*e aroha nei - [Maori] kochanie.
*ātaahua - [Maori] piękna.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top