level 1; michael
LEVEL ONE
(wybierz postać)
MICHAEL LUKE
ASHTON STELLA
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Clifford, zamówienie numer trzy do stolika piątego, natychmiast!
Michael ledwie zdążył odłożyć brudne naczynia w odpowiednie miejsce, a już usłyszał naglący głos kucharza, uderzającego w niewielki dzwoneczek. Złapał krótki oddech i wziął tacę z czterema hamburgerami, by donieść je grupce roześmianych nastolatek.
– Smacznego – powiedział, siląc się na miły uśmiech, po czym ruszył z powrotem za ladę. Przetarł dłońmi zmęczone oczy i rozejrzał się. Na całe szczęście do końca jego zmiany zostało jakieś pięć minut, ponieważ chłopak był tak wykończony, że ledwie mógł stać na nogach.
Był piątkowy wieczór, a on wciąż musiał użerać się z niezadowolonymi klientami, jakby jego winą był fakt, że jedzenie czasem jest niedogotowane, za słone, bądź za słodkie. Nie był pieprzonym kucharzem, tylko zwykłym kelnerem. Przez sześć dni w tygodniu pracował w restauracji Hard Rock Cafe, próbując zarobić na czynsz i uczelnię, a nocami uczył się, żeby nie zawalić studiów. Gdyby wiedział, że w San Francisco wszystko jest takie drogie, może zostałby w Sydney, chociaż to mało prawdopodobne.
Właściwie to nawet nie wiedział, po co tutaj przyjechał. Minęło pięć lat i Michael wciąż dziwił się, że udało mu się przeżyć, ponieważ nie kontaktował się z Lukiem nawet raz. Chłopak próbował przez prawie dwa lata, ale Michael nie złamał swojego postanowienia. Z tego, co mówił mu Calum, Mike wnioskował, że postąpił właściwie, ponieważ Luke'owi szło świetnie na uczelni, pogodził się też z rodzicami i wszystko było w porządku. Więc nawet jeśli Michael nie mógł pozbyć się uczucia pustki i smutku, to czy była to zbyt wygórowana cena? Oczywiście, że nie. Poza tym Michael nabrał do wszystkiego dystansu i uczył się żyć na nowo. Miał nadzieję, że nie wygląda na zdesperowanego.
– Trzy, dwa, jeden... Wychodzę! – krzyknął i zrzucił swój idiotyczny fartuch, po czym zabrał spod lady swoje rzeczy i niemal wybiegł z lokalu. Z początku wydawało mu się, że praca tutaj to dobry pomysł, bo mieli muzykę na żywo, a on niczego nie kochał bardziej, ale ta muzyka była do kitu. Cóż, przynajmniej płacili znośnie, a Mike wątpił, że gdziekolwiek indziej chcieliby przyjąć studenta bez żadnych referencji. Powinien się cieszyć tym, co miał.
Na mieszkanie też nie mógł narzekać. Co prawda nie znajdowało się ono na najwyższym piętrze wieżowca i nie było widoku na miasto, o czym Michael marzył, ale nigdzie nie biegały karaluchy, miał ciepłą wodę i miejsce do spania, a po tym, przez co przechodził w swoim własnym domu w Sydney, Michael naprawdę nie miał dużych wymogów. Przekręcił klucz w drzwiach i popchnął mocno drzwi, które wiecznie się zacinały. Ashton najwyraźniej jeszcze nie wrócił z dodatkowych kursów, czy co tam aktualnie robił, więc Michael postanowił przygotować im coś do jedzenia i poczekać na przyjaciela.
W momencie, w którym przekraczał próg, usłyszał dźwięk ich wspólnego telefonu, zawieszonego na ścianie w holu. Zrzucił plecak z ramienia i podniósł słuchawkę, opierając głowę o ścianę i starając się nie zasnąć.
– Ha...
– Michael! – usłyszał radosny okrzyk i od razu humor nieco mu się poprawił. Stella dzwoniła co najmniej trzy razy dziennie, kiedy oczywiście nie wysyłała Michaelowi wiadomości. Blondynka przeniosła się do San Francisco cztery lata temu i do tej pory wciąż była z Calumem, co było chyba największym szokiem w życiu Mike'a. Po części też im zazdrościł, bo mimo wszystkich problemów przetrwali ten okres. Ale ich sytuacja była całkiem inna i Michael wolał się nie zadręczać. Stella przez cały czas, podczas którego Michael zwlekał z decyzją o wyjeździe, była na niego wściekła i prawie nie chciała z nim rozmawiać, a przy każdej okazji nazywała go idiotą i to nie tylko dlatego, że Mike nie chciał przyjechać do San Francisco. Warunkiem Michaela było bowiem to, że Luke się nie dowie i do tej pory blondyn nie miał pojęcia, że Michael tu jest, zaś ten odmawiał otrzymywania jakichkolwiek informacji o nim od Caluma lub Stelli. – Dlaczego w ogóle nie odbierasz telefonu? Zdajesz sobie sprawę z tego, do czego one służą?
– Nie krzycz mi do ucha, jestem na nogach od prawie osiemnastu godzin – poprosił Michael, rozglądając się po zabałaganionym mieszkaniu. Wszędzie były ubrania i pudełka po pizzy, a powietrze wypełniał zapach fast foodów, co idealnie obrazowało obecne życie Michaela i Ashtona. Studenci nie mieli na nic czasu.
– Boże, wykończysz się – odparła, momentalnie łagodniejąc. – Jak się czujesz? Nic cię nie boli? Wszystko jest okej?
– Chodzi ci o ból fizyczny, czy egzystencjalny?
– Mike...
– Jest okej, po prostu jestem trochę zmęczony. Ale jutro nie mam niczego do roboty, więc sobie pośpię, nie martw się. Jak u ciebie, dziennikarko?
Stella zaśmiała się i zaczęła opowiadać o kolejnym dniu w redakcji, w której odbywała staż. Wyglądało na to, że każdy z jego przyjaciół miał już plan na życie i robił coś w konkretnym kierunku, a on znów czuł się, jak skończony idiota. Stella miała wszystko dokładnie zaplanowane, Calum został przyjęty do lokalnej drużyny futbolowej, Luke ponoć zrezygnował z tego na rzecz jakiegoś kierunku technologicznego, Ashton studiował psychologię, a Michael wybrał kierunek związany z historią, bo prawda była taka, że nie miał pojęcia, co innego mógłby robić. Próbował udawać, że jest dojrzałym dwudziestodwuletnim mężczyzną, ale czasem budził się i nie wiedział, gdzie właściwie się znajduje.
– Miałbyś ochotę wybrać się gdzieś jutro, kiedy już się wyśpisz? – spytała Stella, przerywając tok jego myśli. – Ty, ja, Calum, Ashton. Dawno się nie widzieliśmy – powiedziała ostrożnie. W rozmowie ze Stellą zawsze tak było, dziewczyna bardzo starała się unikać zakazanego tematu i Michael był jej za to wdzięczny.
– Jasne, bardzo chętnie. Słuchaj, Stell, muszę kończyć. Ashton za niedługo wróci, a my nie mamy nic do jedzenia. Odezwę się jutro, okej?
– Jesteś teraz jego kurą domową?
– Jakaś ty urocza.
– No już, primadonno, nie obrażaj się. Nie zapomnij zadzwonić. Kocham cię.
– Ja ciebie też, prześlij buziaki Calumowi.
Chwila ciszy, kilka głosów.
– Mówi, żebyś pocałował go w dupę.
– Nie omieszkam przy najbliższym spotkaniu – rzucił Mike i pokręcił głową z dezaprobatą, odwieszając słuchawkę. – Idioci – mruknął, kierując się do kuchni. Niestety w lodówce nie było zbyt dużego wyboru, więc Michael odgrzał zupki z puszek i kiedy Ash wrócił, wylał je na talerze. Razem usiedli przed telewizorem i wybrali pierwszy lepszy kanał.
– Jak było w pracy? – spytał Ashton, dmuchając do talerza i krytycznym okiem przyglądając się podejrzanie wyglądającej papce.
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – mruknął Michael, po czym wzruszył ramionami. – Zmieniałem koszulkę dwa razy, bo jakaś rozwydrzona nastolatka wylała na mnie kawę, raz mówiąc, że jest za słodka, drugim razem mówiąc, że jest za zimna. Potknąłem się z tacką pełną sałatki i miałem we włosach kurczaka, a jakiś gość zwymiotował na grającą kapelę...
– Michael, ty pracujesz w zoo, czy w jakieś kawiarni? – spytał Ashton, jakby chciał się upewnić, z trudem powstrzymując śmiech.
– ...A mój szef dalej jest fiutem – zakończył chłopak, przeczesując dłonią swoje jasnoniebieskie włosy.
– Nie myślałeś o tym, żeby zmienić pracę?
– Już widzę, jak przyjmują gdzieś dziwaka z kolorowymi włosami i tatuażami – burknął chłopak, próbując skupić się na serialu, bo nie podobał mu się tor, w którym zmierzała ta rozmowa.
– Wystarczy, żebyś trochę poszukał. Może znalazłbyś coś, gdzie płaciliby lepiej i również lepiej cię traktowali – podsunął delikatnie starszy chłopak, następnie zapychając sobie usta podgrzaną zupką i unikając spojrzenia Michaela.
– Znowu zaczynasz – wytknął mu Mike. – Dobrze wiesz, że się staram. Pracuję tam przez sześć dni w tygodniu, czasem biorę w sobotę dwie zmiany. Nie wiem, czego jeszcze ode mnie oczekujesz.
– Wiem, Mikey, po prostu... mieszkanie tutaj jest drogie...
– Przepraszam, że nie jestem tak wykształcony, jak ty – warknął Michael i wstał, wychodząc do kuchni, by wrzucić swój brudny talerz do zlewu. Następnie zniknął w swoim pokoju i wyszedł z niego w świeżych ciuchach.
– Michael, dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.
– Aktualnie mam w dupie to, o co ci chodziło, panie idealny. Wychodzę, biorę samochód, nie wiem kiedy wrócę – powiedział na jednym wdechu i nim Ashton mógł odpowiedzieć, opuścił mieszkanie, trzaskając drzwiami.
Ich samochodem był stary zielony hummer, którego udało im się kupić na jakiejś wyprzedaży trzy miesiące temu. Michael zdał na prawo jazdy trochę później niż Ash, ale mu się udało i teraz mógł sam jeździć po zakupy, o ile Ashton aktualnie nie używał samochodu.
Chłopak wsunął się za kierownicę i odpalił silnik, równocześnie włączając radio z włożoną do środka nową płytą All Time Low. Ostatnią pozycją, której słuchał, było "Kids in the dark," więc Michael podkręcił głośność i z piskiem opon odjechał spod budynku, kierując się nie wiadomo dokąd.
Jechał długo, niebo nad nim zmieniało kolor z niebieskiego w granatowy, w miarę jak wyjeżdżał z miasta ukazywało się również coraz więcej gwiazd. Jazda samochodem zawsze uspokajała Michaela. Głośna muzyka, otwarte okna, tylko on i droga przed nim. Wtedy uwalniał się od niechcianych myśli i mógł po prostu... trwać, ciesząc się chwilą. Jego życie nie było idealne, ale niczyje takie nie było i Michael musiał po prostu nauczyć się brać z niego to, co mu dają.
Na plaży w Santa Cruz znalazł się przypadkiem. Nawet nie wiedział, że już pokonał ponad dwadzieścia kilometrów. Nigdy tutaj nie był, więc z czystej ciekawości zaparkował i przekroczył bramę, odgradzającą parking od plaży. Zdjął buty i skarpetki, a kiedy poczuł pod stopami zimny piasek, na jego twarzy pojawił się spokojny uśmiech. Na plaży znajdowało się kilka budek z napojami, które dawały blady odblask światła, jednak to głównie gwiazdy i księżyc, które tutaj były niesamowicie widoczne, oświetlały przestrzeń, odbijając się od tafli niemal czarnej wody.
Michael spacerował, wciągając czyste powietrze i uspokajając swoje myśli. Ashton ostatnio często kłócił się z nim o pieniądze. Michael rozumiał, że są one potrzebne, szczególnie im i szczególnie teraz, ale naprawdę nie miał pojęcia, jak rozwiązać tę sytuację, bo wątpił, że znajdzie "odpowiednią," według mniemania Ashtona, pracę, która dawałaby zadowalające zyski. Poza tym skoro Michael czuł się taki wyssany z życia po kilku godzinach w kawiarni, to jak poradziłby sobie w cięższej pracy? Czy Ashton nie rozumiał, że Michael również chciał zaliczyć studia? Czy tylko jego kariera się liczyła?
Czasem Mike odbierał właśnie takie wrażenie, nawet jeśli Ash nie miał tego na myśli.
Chłopak przeszedł jeszcze kilka metrów i wtedy jego oczom ukazała się męska sylwetka. Ktoś leżał na piasku jakieś trzy metry przed nim i w ogóle się nie poruszał. W tej ciemności Mike nie mógł stwierdzić, czy obca osoba w ogóle oddycha, jednak zaniepokoiło go to. Odruchowo spojrzał na telefon i dostrzegł, że minęła pierwsza w nocy, więc tym bardziej było to dziwne. Podszedł jeszcze kilka kroków i zatrzymał się.
– Przepraszam! Wszystko w porządku? – zawołał, mając nadzieję zwrócić na siebie uwagę tajemniczego osobnika. Michael rozejrzał się, niepewnie przygryzając dolną wargę i zastanawiając się, co zrobić. Nie mógł tak zostawić tutaj tego człowieka, ale może lepiej po prostu zadzwonić po pomoc, zamiast robić cokolwiek innego?
Zanim niebieskowłosy się zdecydował, postać na piasku zaczęła siadać, jakby dopiero teraz dotarły do niej słowa Michaela. Ktoś obrócił się lekko w jego stronę, więc Mike podszedł i wtedy poczuł, jak jego serce spada wprost do żołądka, odbijając się i na dokładkę wykonując kilka salt. Po jego ciele momentalnie zlał się zimny pot, a dłonie zaczęły drżeć, chociaż później Michael nie umiał wytłumaczyć sobie swoich własnych reakcji. Minęło przecież pięć lat. Pięć lat to dość, żeby się z kogoś wyleczyć, prawda?
Michael wciągnął zimne powietrze w płuca i wydukał:
– L... L-Luke?
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
LEVEL COMPLETE
SAVE THE GAME
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top