[bonus]
TA CZĘŚĆ NIE MA ŻADNEGO ZWIĄZKU Z
WCZEŚNIEJSZĄ/PÓŹNIEJSZĄ FABUŁĄ.
MAM NADZIEJĘ, ŻE TAKI MAŁY PREZENT
WAM SIĘ SPODOBA.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
odblokowałeś świąteczny level bonusowy!
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
1 GRUDNIA.
– Shake it up, shake up the happiness. Wake it up, wake up the happiness. Come on you all, it's Christmas time! – krzyczeli Michael i Calum od progu, trzaskając drzwiami i otrzepując buty ze śniegu.
Luke wypadł z kuchni i pobiegł do holu, by ujrzeć dwa bałwany. Cal i Mike oblepieni byli śniegiem, czapki nasunęli na oczy, szaliki podciągnęli do góry, a widoczna skóra między okryciami twarzy była zaczerwieniona od mrozu. Calum właśnie opierał zawinięte drzewko pod ścianą, a Michael próbował zdjąć rękawiczki. Luke poślizgnął się na wypolerowanych panelach i przejechał do przodu, wpadając prosto na Michaela, który poleciał do tyłu na drzwi, ale udało mu się podtrzymać wysokiego blondyna.
– Luke, co ty...
– Co mi kupiłeś? Co mi kupiłeś? – pytał Luke, ściągając czapkę Michaela i patrząc na niego wielkimi oczami.
Michael zaśmiał się i cmoknął Luke'a w nos.
– Dowiesz się, kiedy wszyscy będziemy otwierali prezenty – odparł, pomagając Luke'owi stanąć prosto. Zdjął rękawiczki i zaczął dmuchać na zmarznięte dłonie.
– Ale ja chcę teraz – mruknął naburmuszony chłopak, wysuwając dolną wargę do przodu. Michael wiedział, że jak tak dalej pójdzie, to się złamie, bo Luke wyglądał zbyt uroczo, by mu odmawiać.
– Nie zachowuj się jak dzieciak, kochanie – rzucił Mike, po czym wsunął dłonie pod koszulkę Luke'a, który momentalnie pisnął i odskoczył od swojego chłopaka. – Zimno mi, Luke, chociaż raz się na coś przydaj.
– A dasz mi wtedy otworzyć prezent wcześniej?
– Nie.
– Więc marznij – prychnął blondyn i odwrócił się, chcąc odejść. Jednak wtedy Michael podniósł go do góry, trzymając jedną rękę pod jego zgiętymi kolanami, a drugą pod plecami. Luke krzyknął, a potem zaczął chichotać, gdy Mike ruszył z nim do przodu.
– Michael, brudzisz podłogę! Zdejmij buty! – krzyczała Celeste, chodząc za dwójką mężczyzn. – Tacy dorośli, no patrzcie tylko.
Michael rzucił Luke'a na kanapę i uśmiechnął się na widok szczęścia malującego się na twarzy blondyna.
– Nie martw się, C, Luke posprząta jeśli tylko pozwolisz mu otworzyć prezent od ciebie wcześniej.
– Kupiłaś mi prezent? – ucieszył się Luke. Święta były jego ulubionym czasem w roku, a fakt, że pierwszy raz miał spędzić je z Michaelem, czynił wszystko jeszcze lepszym i Luke po prostu nie mógł powstrzymać ekscytacji. Czuł się jakby znów miał pięć lat.
– Oczywiście, że kupiłam ci prezent, ale nie otwieramy nic wcześniej. Michael, weźmiesz mop i posprzątasz po sobie – rzuciła stanowczo kobieta, opierając dłonie na biodrach. Mike poczuł się tak, jakby była jego matką i nim się opamiętał mruknął "tak jest."
Calum wszedł do kuchni, idąc za przyjemnym zapachem, a widząc Stellę, Bryanę i Ashtona, przygotowujących obiad, uśmiechnął się szeroko.
– Tylko nas nie potrujcie.
Blondynka odwróciła się w jego stronę i uniosła brwi ku górze.
– Ha ha, panie śmieszny. Przywieźliście choinkę? – spytała, podchodząc do niego, stając na palcach i całując go przelotnie.
– Największą jaką znaleźliśmy – odpowiedział, zatrzymując dziewczynę przy sobie na dłużej.
– Bo Calum ma kompleksy – dodał Michael, faktycznie jeżdżąc mopem po podłodze. – Luke, kurwa, przestań mnie nagrywać, bo przysięgam...
Luke spojrzał na niego nad ekranem komórki i uśmiechnął się niewinnie.
– Wyglądasz tak ślicznie jako pani domu, Mikey.
Chłopak o czerwono-zielonych ("Bo tak jest świątecznie!") włosach podniósł mopa do góry i wystawił go w stronę Luke'a jak włócznię, robiąc małe kroki w jego stronę.
– Nie waż się, albo śpisz na kanapie – zagroził Luke, a gdy Mike się nie zatrzymał, blondyn zaczął piszczeć i się cofać, aż dotknął plecami ściany. Michael opuścił "broń" i zamknął usta Luke'a pocałunkiem, uważając by nie uderzyć go kijem od mopa. Blondyn wplótł dłoń we włosy Mike'a, po części dlatego, że po prostu lubił to robić, a po części przez to, że cholernie podobał mu się ich kolor.
– Muke – szepnął ktoś tuż obok nich, sprawiając, że para odskoczyła od siebie przestraszona. Jack wystawiał głowę zza framugi w salonie i uśmiechał się jak głupek.
– Ty cholerny idioto, to było dziwne – powiedział Luke z irytacją i popchnął swojego brata, który zanosił się śmiechem.
Celeste zbiegła schodami w dół i uważnie obejrzała podłogę, a kiedy stwierdziła, że jest zadowalająco czysta, przeszła do kuchni.
– Chciałby ktoś iść i obwiesić dom światełkami?
– Dlaczego robimy to wszystko tak wcześnie? – spytała Bryana, poprawiając fartuszek i odwracając się w stronę przyjaciół.
Ashton podszedł do niej i objął ją ramieniem, przyciągając do siebie.
– Ludzie w Australii zaczynają dekorowanie domów już we wrześniu, skarbie. Praktycznie wszyscy jesteśmy z Australii...
– Poza Calumem, który jest z Czarnobyla – wtrącił Michael, opierając się na mopie.
– Ktoś tu się chyba dawno w lustrze nie przeglądał, halo, policja – odciął się brunet. – Och, nie, czekaj. Zwracam honor. Ta ślicznotka nie chciałaby brzydala – powiedział po chwili, wskazując na trzymany przez Clifforda mop. Michael obronnym gestem przytulił do siebie drewniany kijek, sprawiając, że Stella prawie udławiła się sokiem.
– Więc obchodzimy australijskie święta – dokończył Ashton z rezygnacją. Bryana widząc jego minę zaśmiała się wesoło i mocno go przytuliła.
– No to co z tymi światełkami? – spytała Celeste.
– My z Michaelem pójdziemy – zaproponował Luke, następnie ciągnąc marudzącego Mike'a za sobą.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
– Luke, nie wierzę, że zmarnowaliście na to ponad godzinę – stwierdził Jack, krytycznym okiem patrząc na rozwieszone na domu światełka.
Michael uśmiechał się z dumą, trzymając dłoń Luke'a w swojej, chcąc ją trochę ogrzać. Nowojorska zima była okropna.
– Albo natychmiast to zmienicie, albo nie ma obiadu – ostrzegła Celeste i wróciła do domu, nie zważając na protesty dwójki mężczyzn.
Ostatecznie Luke i Michael musieli zdjąć wielki napis "FRAJER" z domu Jack'a i zastąpili go typowo australijskim Peace on earth and goodwill to all. Zajęło im to następne dwie godziny i kiedy wrócili do domu, czuli się tak, jakby ręce i nosy miały im odpaść.
– Potrzebuję porządnego przytulania, bo inaczej umrę – stwierdził Michael, rzucając kurtkę na ziemię i kierując się do salonu.
– Jestem za tobą – odpowiedział Luke, powłócząc nogami. Na kanapie siedziały Stella i Bryana, ale widząc zbliżających się chłopców obie poderwały się do góry. Gdyby tego nie zrobiły, Michael prawdopodobnie przewróciłby się na nie, a tak spadł na poduszki. Z kolei Luke po prostu położył się na nim, wsuwając dłonie pod jego brzuch i wtulając głowę w jego włosy.
– Chcecie coś zjeść? – spytał Ashton, szturchając ich lekko nogą, by sprawdzić, czy w ogóle żyją. Odpowiedziało mu głuche "mmphmhm," więc wziął to za nie. – To może ubierzemy choinkę?
– O tak! – krzyknął Luke, prawie się zabijając, kiedy poderwał się do góry i spadł na ziemię, o centymetry omijając głową kant stołu. Michael nerwowo wysunął rękę do przodu, jakby chciał zamortyzować upadek swojego chłopaka, ale zrobił to za późno. Widząc jednak, że blondyn nie zrobił sobie krzywdy, odetchnął z ulgą. Luke wstał i pobiegł do holu po drzewko, a Michael powoli podniósł się do pozycji siedzącej.
– Dostanę kiedyś przez niego zawału – mruknął, przeczesując włosy dłonią.
– Ashton, mieliśmy ubrać swetry do przystrajania drzewka – odezwała się Bry, trzymając w rękach zielone ubranie. Michael spojrzał na nią z przerażeniem.
– Mam nadzieję, że chodzi ci tylko o ciebie i Ashtona – powiedział Calum od razu, a Bryana uśmiechnęła się przebiegle.
Po krzykach, jękach i protestach, wszyscy mieli na sobie brzydkie dopasowane swetry. Miały one zielono-bordowy kolor z czerwonym Świętym Mikołajem na przodzie, wokół którego padały śnieżynki. Nad nim znajdowały się białe litery "HO HO HO" (które Michael niemal ekstremalnie zmienił na "HOE HOE HOE*" na swetrze Caluma), a poniżej małe "Wesołych Świąt."
– Zemszczę się za to – obiecał Mike, patrząc na zadowolonych Ashtona i Bryanę.
– Pasuje ci do włosów – stwierdził Jack, po czym spojrzał na swój sweter. – Kto to w ogóle wymyślił?
– Pani Hemmings – odparła Bryana z uśmiechem.
– Ha, i wszystko jasne – mruknął Calum, podwijając Stelli zbyt długie rękawy swetra.
Niska blondynka spojrzała na wszystkie zebrane w pokoju osoby i uśmiechnęła się szeroko. Czuła się tak, jakby jej serce urosło dziesięciokrotnie. Tak bardzo ich wszystkich kochała i nie wyobrażała sobie lepszych świąt.
– A ja uważam, że wyglądamy obrzydliwie uroczo.
– Z naciskiem na obrzydliwie – dodała Celeste i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Ashton i Jack rozłożyli choinkę, a dziewczyny przyniosły kartony z ozdobami, ostrożnie kładąc je na podłodze. Luke niemal podskakiwał w miejscu, a Michael przyglądał mu się z szerokim uśmiechem.
– Last Christmas I gave you my heart but... – zaczął Calum, wyjmując światełka z pudła.
– Nawet nie próbuj śpiewać dalej – przerwała mu Stella z irytacją.
– ...The very next day, you gave it away! – krzyknął Hood prosto do jej ucha, a ona odepchnęła go od siebie na tyle mocno, by Calum prawie wpadł na choinkę. Luke w ostatniej chwili złapał go za sweter i pociągnął do siebie. W efekcie przewrócili się w drugą stronę.
– Mówię, że on sobie w końcu krzywdę zrobi – stwierdził Michael i pomógł Calumowi wstać z Luke'a.
Szesnaście rozbitych bombek, trzy rozerwane łańcuchy i dwie pary zepsutych światełek później – choinka została niemal całkowicie przystrojona. Została jeszcze jedna rzecz.
– Clifford, przestań próbować położyć swoje zdjęcie na szczycie choinki – rzucił Calum, przyglądając się wchodzącemu na krzesło przyjacielowi.
– Ale ja jestem gwiazdą – zaprotestował Michael, w końcu ustawiając odpowiednio swoją podobiznę.
– Ej, ej, mam pomysł! – krzyknęła Stella z ekscytacją i wybiegła z pokoju, by po chwili wrócić z aparatem polaroidowym. – Ustawcie się wszyscy, zrobimy sobie zdjęcie.
Luke naciągnął sweter i popatrzył najpierw na niego, a potem na Stellę.
– Hm, nie ma opcji.
– Proszę, proszę, proszę!
– No dobrze, ale na pewno uchwycisz nas wszystkich polaroidem? – spytała Celeste, a Stella obrzuciła ich spojrzeniem.
– Będziemy musieli odpowiednio się ustawić – odparł Jack i zaczął popychać wszystkich w jednym kierunku. – Wymyślcie coś.
– Mike, wskocz mi na plecy – polecił Luke, odwracając się tyłem do Michaela. Tamten wzruszył ramionami i zrobił to, o co go poproszono. Objął szyję Luke'a ramionami, a blondyn położył dłonie na jego tyłku, podtrzymując go. – Ja też muszę mieć z tego korzyść – wyjaśnił, kiedy Michael uderzył go w ramię.
Calum i Stella przyjęli tę samą pozycję (po długiej kłótni kto ma wziąć kogo na plecy, Stelli udało się wygrać), stając z tyłu obok Michaela i Luke'a. Jack i Celeste stanęli po obu ich stronach, przysuwając się blisko. Ashton i Bryana pochylili się nieco przed nimi, a Stella oddała aparat Irwinowi.
Ash wyciągnął swoją długą rękę do przodu, mając nadzieję, że uchwyci wszystkich, po czym nacisnął przycisk, a aparat wypluł zdjęcie. Bryana chwyciła końcówkę w palce i zaczęła lekko poruszać zdjęciem, żeby obraz się wywołał.
– Michael, miziasz mnie w ucho – zaśmiał się Luke, stawiając chłopaka na ziemi.
– Twoje włosy ładnie pachną, mam ochotę je zjeść – stwierdził Mike. Chyba jeszcze nigdy nie miał tak dobrego humoru, a wszystko dlatego, że z Luke'a wręcz promieniowało szczęście.
Bryana pokazała im zdjęcie, a Michael poczuł rumieńce na policzkach. Ashton zrobił je w momencie, w którym Mike całował Luke'a w policzek, a blondyn z uśmiechem mrużył oczy.
– Aww – mruknął Jack, biorąc zdjęcie od Bryany i oglądając je. – Byłoby idealne na kartki świąteczne.
Starszy Hemmings wszedł na krzesło i położył zdjęcie na choince, nie zdejmując jednak zdjęcia Michaela.
– Widzicie? – spytał Michael wesoło. – Ktoś mnie jednak kocha.
– Wesołych świąt, ludziki – powiedział Luke głośno.
– Wesołych świąt.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
Michael wyjął swoją paczkę dla Luke'a spod choinki i wrócił do chłopaka przed kominek. Usiadł za nim na podłodze, a Luke przesunął się tak, by usiąść między jego nogami i oprzeć plecy o jego klatkę piersiową. Michael położył prezent na kolanach blondyna.
– Zasłużyłeś – powiedział Mike, a podekscytowany Luke klasnął w dłonie. – Cholera, mam nadzieję, że ci się spodoba, bo inaczej poczuję się jak idiota.
– Na pewno mi się spodoba. O ile nie kupiłeś mi gigantycznego dildo – stwierdził Luke po chwili namysłu i zaczął rozpakowywać prezent.
– Żadne gigantyczne dildo nie przebije Cliffocondy.
Dłonie Luke'a zatrzymały się i blondyn przekręcił głowę tak, by móc spojrzeć na swojego chłopaka.
– Poważnie nazwałeś swojego kutasa? Chcesz zestarzeć się w samotności?
– To nie ja, to te wszystkie laski, które miałem – odpowiedział Michael i poruszył brwiami w zabawny sposób, wywołując u Luke'a śmiech.
– Laski, czy laski?
Michael objął Luke'a ramionami, przyciągając go mocniej do siebie.
– Po prostu otwórz ten prezent.
Luke cmoknął go w brodę i rozerwał zielony papier do pakowania, odsłaniając niewielkie pudełko. Otworzył je i najpierw wyjął książkę.
– O mój Boże, czy to jest... Ale jak... Przecież... – zacinał się, nie odrywając wzroku od pierwszego prezentu. Była to biografia Angusa Younga z autografem gitarzysty i trzema kostkami do gitary, których używał. Luke pamiętał, że kiedyś pokazywał ją Michaelowi, ale nie sądził, że ten mu ją kupi. – Mike, przecież mówiłem, że nie chcę, żebyś na mnie tyle wydawał...
– Nie możesz po prostu powiedzieć, że ci się podoba? – fuknął Michael. Doskonale wiedział ile wydał i owszem, sama książka była droga, ale wyraz twarzy Luke'a i tak był cenniejszy.
– Oczywiście, że mi się podoba, głupku. To najcudowniejszy prezent, jaki dostałem.
Michael sięgnął do przodu i wyjął z większego pudełka mniejsze pudełeczko. Luke wziął je od niego i otworzył, by ujrzeć srebrny krzyżyk na łańcuszku. Chwycił go do ręki i uważnie obejrzał. Rozpłakałby się, gdyby miał pewność, że Michael go nie wyśmieje. Był teraz najszczęśliwszą osobą na świecie, spędzając ulubione święta z ulubionym człowiekiem.
– Michael, to jest piękne. Dlaczego akurat krzyżyk?
– Bo potrzebujesz Jezusa – odpowiedział bez namysłu Mike, a Luke szturchnął go łokciem. –Kiedy to zobaczyłem, pomyślałem o tobie i postanowiłem ci go kupić.
Michael pomógł Luke'owi zapiąć naszyjnik, a blondyn odwrócił się i pocałował Mike'a, opierając dłoń na jego policzku. W oczach kolorowowłosego chłopaka odbijał się ogień z kominka i Luke nie mógł oderwać od niego wzroku. To był zdecydowanie jego ulubiony dzień.
Michael mógłby powiedzieć to samo. Kiedy dorastał, nie miał normalnej rodziny i myślał, że już tak zostanie, jednak dzięki przyjaciołom zrozumiał, że się mylił. Rodzina to nie więzy krwi, tylko ludzie, którzy cię kochają, wspierają i w ciebie wierzą. Michael wiedział, że ma szczęście i najwspanialszą rodzinę na świecie. Cieszył się z obrotu, jako przybrało jego życie za sprawą Luke'a.
Wszystko zawdzięczał właśnie jemu.
– Wesołych świąt, frajerze.
– Wesołych świąt, kolorowy świrze.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
LEVEL COMPLETE
SAVE THE GAME
(*hoe hoe hoe - hoe to "dziwka" po angielsku, haha.)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top