[2]
Po niedługim czasie, moje nogi powędrowały aż pod majestatyczną wieżę. Prezentowała się tak dobrze, że głupio byłoby się wycofać. Nie mogłam oderwać wzroku. Posiadałam dużą, a wręcz ogromną nadzieję na to, że uda mi się wygrać i zdobyć odznakę. Po to też tutaj zmierzałam przez te parę tygodni. Wręcz, nie myślałam o niczym innym, niż o tym.
Wkroczyłam do środka. Wnętrze było schludne. Widać było w ścianach duże zbiorniki z elektrycznością, co wyglądało ekscytująco. Przyszłam jednak do tego miejsca z dużymi i precyzyjnymi planami, dlatego podreptałam do monitora i z lekką tremą spojrzałam na ekran.
— Witamy w Sali Lumiose. Czy posiadasz odznaki?
— Nie mam odznak, to będzie moja pierwsza — mruknęłam nieco przytłoczona. Wcześniej czułam się wybornie, ale wtedy ten cały stres zaczął mnie zżerać od środka.
— Więc to pierwsza odznaka? Nie myśl, że pójdzie ci łatwo. — Drzwi otworzyły się, dając mi do myśli, że nie ma odwrotu.
Weszłam zatem na boisko do walk. A tam stał... Robot. Oh, nieźle się zapowiadało.
~*~
I mam odznakę! Cudem też z nim wygrałam. Mój Froakie spisał się na medal, również Fletching. I najlepsze, że... Wyeluował po wygranej walce w Fletchindera! Poprzedni trener mówił, że dużo razem przeszli, lecz nie sądziłam, że na tyle, aby wyewoluował po tak krótkim czasie. Ale byłam przeszczęśliwa, w końcu mój pierwszy Pokemon ewoluował. Także, umilało mi też to, że bardzo się polubiliśmy. Froakie zaczął się również przymilać. Ale bardziej na dystans.
Moją odznakę włożyłam do pudełka, w którym od tego czasu je trzymam. Czarne, zwykłe pudełeczko wreszcie otrzymało nowe życie. Pomyślałam, że pójdę na targ, by znaleźć jakiegoś porządnego Pokemona. Podobno można go kupić za dobrą kasę...
~*~
Nie musiałam długo szukać, odnalazłam wielki targ. W głębi stało dużo ludzi z Pokemonami, które szły od ręki, do ręki. Niezbyt mi się to podobało, ale ludzkość jest do tego zdolna. Było to nieciekawe doświadczenie.
Nagle zaczepił mnie jakiś chłopak, może w moim wieku. Spoglądał na mojego Fletchindera.
— Hej, jesteś tu, by coś kupić lub sprzedać? — zapytał uśmiechając się. Zauważyłam, że ma roztrzepane, prawie za kark brązowe włosy. I hipnotyzujące, zielone oczy. Podobne do mnie, ale bardziej szmaragdowe. Moje szły w stronę wyblakłego koloru.
— Taaa, chciałam się trochę rozejrzeć — odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Cóż, miejsce było oblegane.
— Lepiej zejdźmy, bo nas potrącą — zaśmiał się i złapał za rękę. Poczułam pieczenie policzków. Ten zaciągnął mnie na bok, pod mały namiocik. Nie miałam szczególnie dużego kontaktu z płcią przeciwną, przez co czułam się niezręcznie.
— Mój stary kazał mi tu siedzieć, bo dzisiaj jak zwykle gdzieś pojechał — zaczął znudzony. Intrygujące, naprawdę.
— I ratujesz dziewczyny przed potrąceniem przez ludzi? — uśmiechnęłam się rozbawiona.
— Ale tylko niektóre — mrugnął, a ja jeszcze bardziej się zaczerwieniłam. Co za kretyn... Chociaż przystojny kretyn. Nie ma to jak bajerować młode dziewczyny. Chociaż wcale nie byłam taka młoda... pewnie przesadzam.
— No więc... Masz coś do zaoferowania? — zapytałam z innej beczki. Nie mogłam tak tracić czasu, przyszłam tylko po jedno.
— O, mam — pokazał mi Greatball — prawdopodobnie najlepszy w całym Kalos. Jest strasznie wybredny wobec trenerów. Próbuję go sprzedać, ale i tak on nie chce być u innego trenera, nawet u mnie — zbladł widocznie zażenowany, gdy przyglądałam się jego dłoniom. — Mam nadzieję, że może ty okażesz się "Tą". On ma na tym punkcie bzika. Coś jednak czuję, że znalazłem tę osobę, co trzeba.
— Ale czemu ja? — zapytałam zaciekawiona, dziwiąc się szczerze jego wyznaniem. — Przecież to może być każdy.
— On mi powiedział — wskazał palcem na przedmiot, rzucając mi tajemnicze spojrzenie — Lucario.
Otworzyłam szerzej oczy. Ale jaja! Jak dostanę go w swoje ręce... Wtedy będę mogła spokojnie iść do następnej sali!
— Lucario? Nie spodziewałam się, że to będzie już wyewoluowany pokemon — wypowiedziałam to, co miałam aktualnie na myśli. Tak, Riolu mógłby być dobrą ofertą. Jednakże, kto ci sprzeda tak dobrego Pokemona? Zazwyczaj one nie idą na sprzedaż, a tylko te, które nie spodobały się trenerom. Okropna rzecz, jednak stała się już nielegalna. Aż dziwne, że nikt z policji się tym nie zainteresował w takim stopniu, by to w końcu zamknąć. Trochę wstyd tu przychodzić, ale nie miałam za bardzo wyboru.
— Może wpierw się przekonajmy, czy rzeczywiście jesteś "tą właściwą" — wypuścił stworka, który natychmiast się zjawił obok naszej dwójki. Lucario w czystej okazałości. Nawet miło się patrzy na tak silnego Pokemona.
Warknął i przeszył mnie takim strasznym spojrzeniem, że nogi mnie się ugięły. Nie lubię czegoś tak dosadnego.
W tym momencie zamknął oczy i poczułam się bardzo lekko, co mnie wybiło z tej całkiem zabawnej atmosfery. Jakaś niesamowita energia przepłynęła przeze mnie, przez co na moment myślałam, że to moja fantazja. Niebieski potworek warknął w odpowiedzi, a chłopak aż głośno jęknął. Nie wiedziałam, o co chodziło, w dodatku lekko mi się zakręciło w głowie.
— Naprawdę? — zapytał najwidoczniej zdziwiony i... Szczęśliwy? — Ty...
— Akira — poprawiłam go szybko. Zapomniałam, że się nie przedstawiłam.
— Akira, on powiedział, że to ty — zamurowało mnie. Nie wiedziałam za bardzo, jak mam zareagować.
— Żartujesz — mruknęłam zdziwiona, niezbyt wiedząc, co mogłabym w takiej sytuacji zrobić, czy też powiedzieć.
— Powierzam ci zatem mojego byłego już Lucario. Będziesz go dobrze trenować? — zagaił po dłuższym momencie, otrząśnięty z zadziwu. Jego wzrok był dosadny. Nie mógł żartować.
— Tak, jestem przecież trenerką — odparłam i uśmiechnęłam się dumnie — Lucario, mam nadzieję, że będziesz mi posłuszny — zwróciłam się do Pokemona. On warknął przyjaźnie, dał mi jego Greatballa i sam się złapał.
— Nie wierzę, mam go — rzekłam w myślach, przyglądając się temu chłopakowi.
— Jaki ja głupi, nie przedstawiłem się — westchnął, drapiąc się po karku zażenowany — jestem Ryu! Nie mogę powiedzieć, czy jestem trenerem, to skomplikowane. Przez trzy lata nim byłem, ale teraz znajduję się tu. Pomagam mojemu tacie, gdy go nie ma. Piekielnie go nie lubię, ale to rodzina... Mam jeszcze pięcioletnią siostrę, ale ona jest u ciotki. Moja mama zmarła rok po jej narodzinach. Ehh, do dziś nie wiem, co jej było. Ale przetrwałem jakoś. Teraz widzisz, muszę pomagać. A jak jest u Ciebie? Wybacz, rozgadałem się.
— Całkiem dobrze — przyznałam Ryu, który był nawet podobny do mnie, w kwestii posiadania dosyć nudnego życia. — Moi rodzice są "bardzo zapracowani", że od piątego roku życia opiekowałam się moją głupią, młodszą siostrą. Może wiesz, jak to jest, zawsze za wszystko obrywało się mnie. W końcu wyrwałam się stamtąd. Miałam zostać trenerką, gdy miałam dziesięć lat, lecz mama uznała, że "kto zajmie się naszą kochaną córeczką" i dopiero teraz zaczęłam przygodę — burknęłam, patrząc na swoje buty. — Jedynie u dziadków czułam się dobrze, ale mieszkają aż w Kanto, więc rzadko ich odwiedzam. A są nawet spoko, chociaż dużo bajdużą o swojej świetlanej przeszłości.
— Rozumiem — stwiedził Ryu, poprawiając koszulę. No fakt, wyglądał całkiem elegancko. — Czyli też miałaś "niefajnie", haha— zaśmiał się. Chociaż to był raczej smutny śmiech. Zresztą, nie dziwiło mnie to.
— No więc, chyba czas się pożegnać — mruknęłam i spojrzałam prosto w oczy Ryu. — Do kiedyś tam.
— Do kiedyś tam... — szepnął, a ja oddaliłam się, w stronę wyjścia. Miałam już dość patrzenia na to, co tam się działo. Kiedy to zamkną?
•••
Minął jeden dzień. Ja wraz z Fletchingerem, Lucario i Froakie nadal walczyliśmy z trenerami i dzikimi Pokemonami. Nasza sława wzrosła, bo często mówili moje imię i że chcą się ze mną zmierzyć. Bardzo mnie się to podobało, bo zawsze chciałam być w centrum uwagi. I udało mi się...
Był już wieczór, a do jakiegokolwiek miasta daleko. Jaka ja... no dobra, trzeba iść dalej. Wypuściłam Fletchingera i rozkazałam mu znaleźć jakiś teren zabudowany. Ten od razu wzbił się w powietrze. Usiadłam pod drzewem i czekałam na mojego Pokemona.
Po chwili usłyszałam skrzeczenie i ptak podleciał w moją stronę, a następnie zaprowadził mnie do jakiegoś miasta.
— Założę się, że to Santalune City — wyjęłam mini mapę i miałam rację. — Taaa, jesteśmy. Tu jest sala! Może zdobędziemy kolejną odznakę?
Lucario warknął zdeterminowany, a ja zaśmiałam się. Tutaj ta Liderka Sali posługuje się Pokemonami robakami. Jedynie Fletchinger ma nad nimi przewagę. I częściowo Lucario.
— Pójdziemy tam i zmierzymy się z nią. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie — spojrzałam na nich, a oni przytaknęli. — I ty Froakie. Nie masz niestety nad nimi przewagi, więc będziesz pierwszy. Zobaczymy, czy treningi nie poszły na marne.
__________________
No więc koniec :v
Następny już piszę, jest prawie 100 słów, wena chyba mnie kocha :D
No to do nexta ^^
PS: nie wiedziałam jakich pokemonów używał Clembot, bo jestem w XY&Z i no wiecie, zapomniałam już ;_;
Edit: Zaktualizowane v2
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top