[2]

­ ­ ­ ­ ­ ­Zrobiło mi się całkiem przykro. Cóż... wiedziałam, ze reszta mieszkańców nie będzie zadowolona z wizyty jakiegoś noname'a. W ogóle, z tego, że znalazłam się tam tak nagle. Nawet nie wiedziałam, kim byli. Czułam przybicie, ale jednocześnie starałam się myśleć logicznie. Nie byłam pozytywna, a tylko czułam coraz większe wypalenie. Nie byłam w stanie utrzymać równowagi. Nie w takim momencie.

­ ­ ­ ­ ­ ­Czułam to, kiedy szłam, do mieszkalnej części w herbaciarni. Tak wyczytałam z wyglądu korytarza. Nya została na kasie, żeby dokończyć jakieś tam rzeczy po zamknięciu sklepu, więc kroczyłam tuż obok tego Wu. A herbaty nie dokończyłam. Nie miałam nawet ochoty, a była dobra.

­ ­ ­ ­ ­ ­Niespodziewanie, z jakiegoś pokoju po naszej prawej stronie, wyszedł brązowowłosy, lekko rudawy chłopak. Na oko miał może z 18 lat. Był ubrany w niebieską bluzę z motywem błyskawic na prawym ramieniu i proste, czarne spodnie. Spojrzał w naszą stronę z zaciekawieniem. Szczególnie na mnie, przez co cofnęłam się o krok do tyłu, nie wiedząc, co tak naprawdę mam zrobić i jak się zachowywać. Co prawda, wszyscy byli tutaj życzliwi i mili, jak dobrze widziałam, ale niepewność bardzo się we mnie wzbierała.

"Mamy gościa?" Wnet ujrzałam jego intensywnie niebieskie, lazurytowe oczy, które miały delikatne iskierki, aż się zachwyciłam. Bardzo przypominały mi moje, współdzieliliśmy identyczny kolor tęczówek. Nawet wykrój był podobny. Ale cóż, w tym miejscu było chyba o wiele więcej przeróżnych, interesujących mnie rzeczy.

"Można tak powiedzieć." Mruknęłam, wciąż stojąc krok od siwowłosego staruszka. Powiedziałam to tak cicho, że i tak nikt nie zwrócił na to uwagi.

"Trafiła do nas z innego wymiaru." Tak, stwierdził to jakby nigdy nic, na co chłopak wybałuszył mocno oczy. Nie było to nic zwyczajnego, dlatego nie przejmowałam się jego reakcją. Pewnie tutaj też to się zdarzało bardzo rzadko. "Muszę ją przygarnąć, sądzę zatem, że wszyscy powinni się dowiedzieć o Haven. Znajdź resztę ninja i powiadom Nyę. Spotkajmy się za chwilę na placu."

­ ­ ­ ­ ­ ­Czekaj czekaj, że niby jak? Ninje? Co?

­ ­ ­ ­ ­ ­Chyba się dość mocno przesłyszałam...

­ ­ ­ ­ ­ ­Cóż, w każdym razie, ponownie ruszyłam za Senseiem. Chłopak poszedł szybko w innym kierunku. Zapewne, by wykonać misję, zwołania reszty mieszkańców tego miejsca. A to ciekawe. Znaczy, pałałam ciekawością, kim oni wszyscy są.

­ ­ ­ ­ ­ ­Kazał mi stanąć tuż przed strumykiem, gdy wyszliśmy z budynku na plac, o którym wcześniej mówił. Po chwili, która trwała dosłownie parę dłuższych sekund, zjawili się ci ninja.

­ ­ ­ ­ ­ ­Gdy zauważyli mnie, wydali z siebie zdziwione głosy. Nya patrzyła na mnie z uśmiechem, ten chłopak z niebieskimi oczyma stał obok niej, z drugiej strony Nyi ninja w brązowych, nażelowanych włosach przyglądał mi się z lekko niezadowolonym wyrazem twarzy, obok niego stał jeszcze jeden, ciut wyższy od niego, z czarnymi włosami i ciemną, widocznie opaloną cerą.

­ ­ ­ ­ ­ ­Po momencie doszedł jeszcze... robot? Na takiego przynajmniej wyglądał. Miał srebną "cerę" i niebieskie oczy. Lodowe. I blond włosy chłopak, najniższy prócz Nyi. Wysłał mi ciepły uśmiech. Wydawał się najmilszy. Albo był zupełnie wymuszony. Nie znałam ich.

"Przedstawiam wam Haven Shelton. Trafiła do nas z innego wymiaru. Myślę, żeby się nią zająć, bo niestety, portal już się zamknął. A jak wiecie, nie możemy go sami otworzyć."

"Może przy okazji przedstawimy się, Sensei?" Nya zabrała głos. W sumie, tylko ją znałam. Imię też mieli dziwne... a to był dopiero początek.

"Jestem Lloyd Garmadon." Zaczął szybko ten blondyn, który doszedł ostatni. Jego słowa były energiczne, jakby chciał mieć to szybko za sobą. Był najniższy, ale tylko od chłopaków. Byli młodzi, ale i tak starsi ode mnie. Pewnie na oko mieli po 20 lat. On jednak, wydawał się być sporo młodszy. Jakby nagle wyrósł i się zestarzał w sekundę. Pewnie przez hormony. Miał intensywne, zielone oczy. Był przystojny, a jego twarz delikatna. Różnił się od reszty, może z wyjątkiem tego rudzielca. "Jestem mistrzem energii. I właściwie tutaj dowodzę."

"Cole Bucket." Uśmiechnął się ten ciemny z czarnymi włosami. Wydawał się być wyluzowany. I jakoś nie specjalnie przejęty tym przedstawianiem się. Pewnie dobry ziomek z niego. "Moim żywiołem jest ziemia."

"Witam, ja zaś jestem Jay Walker, Wielki Mistrz Piorunów!" Wykrzyczał radośnie ten niby-rudzielec. Jakbym wiedziała, co w ogóle oznaczają te żywioły... ja też umiem używać ziemi, jak trzeba pomóc w ogródku.

"A ten jak zwykle skromny... jestem Kai Smith, posiadam żywioł ognia, a to moja siostra Nya Smith, jej żywiołem jest woda." Puścił jej oczko, a dziewczyna zmarszczyła brwi. Pewnie nie chciała, by powiedział to za nią. Zwyczajne rodzeństwo. Ale widać, że każdy był zżyty.

"Jestem Zane Julien i władam lodem. Jestem nindroidem." Dodał, czego kompletnie nie zrozumiałam. Chyba droidem... Androidem? Nie wiem. Ale robotem na sto procent. Taki też miał głos.

"To wszyscy. Mieszkamy tutaj razem. Jest jeszcze Misako, ale ona właśnie wyszła do miasta. Później cię jej przedstawimy. Lloyd, pokaż jej pokój. Czuj się jak u siebie. Wiem, że to niecodzienna sytuacja, dlatego każdy musi się przyzwyczaić." Stwierdził spokojnym, takim typowym starczym tonem, z domieszką pogody ducha i każdy po prostu skinął głową. Wypuściłam powietrze z nosa. Wspaniale... nagle miałam gdzie mieszkać!

­ ­ ­ ­ ­ ­Wu chwile jeszcze z nami porozmawiał, po czym nas opuścił i sobie gdzieś poszedł. Zostałam z ninja. Chyba. Chyba tak. Za dużo na raz...

"To chodź Haven." Zielonooki złapał mnie lekko za ramię i nakierował w stronę pokojów. "Nie wiem właściwie, który pokój, to może od razu cię oprowadzę? Właściwie, żadne z nas nie było przygotowane, a ty nie znasz dobrze tego miejsca." Stwierdził, drapiąc się po karku. No tak. Bardzo niecodzienna.

"Tak... myślałam, że to będzie fajny dzień, ale cóż... zbyt dużo się zadziało." Bąknęłam, idąc tuż przy nim, byleby się nie zgubić. Czułam się dziwnie, gdy tak nagle mnie zagarnęli do siebie. Mogli kazać wyjść i już. Po co to zrobili?

­ ­ ­ ­ ­ ­I o co chodziło Wu z tym, że skądś mnie niby kojarzy?

"Nie martw się. Tutaj będziesz bezpieczna. Może tak miało być, może posiadasz jakąś szczególną moc? Nikt codziennie nie wpada między wymiary. Właściwie, pierwszy raz słyszę, żeby ktoś bez kryształu tak przechodził. Tylko Morro miał ten kryształ."

­ ­ ­ ­ ­ ­I tak rozpoczął swój długi monolog. Po prostu kiwałam głową, słuchając go i tych dziwnych nazw, stworów, potworów, bóg wie czego jeszcze. Szczerze mówiąc, w tym czasie zdążył mnie oprowadzić po całej strefie mieszkalnej. Reszta domowników szybko zajęła się swoimi sprawami, nie trudząc się na rozmowę z nami. Może to i lepiej. Przyjemnie mi się blondyna słuchało. Miał delikatny i płynny głos. Cały czas coś mówił, żeby tylko zająć moją uwagę. Pewnie robił to, bym nie odleciała myślami i zaczęła się bać. Tak właściwie było. Nie miałam nawet sekundy na przemyślenie tego, co się wydarzyło. Trochę mi to pomogło.

­ ­ ­ ­ ­Po niedługim czasie, dotarliśmy z powrotem do strefy pokoi i tam też podeszliśmy do drzwi. Otworzył mi je, po czym wkroczyłam do środka pokoju.

"Myślę, że tutaj możesz się rozgościć. Na wprost masz mój pokój. Wszystko jest już umeblowane, specjalnie dla gości. Zapytam Nyi, czy ma jakieś ubrania dla ciebie. Zaraz wrócę."

­ ­ ­ ­ ­Wyszedł bardzo szybko, nie zamykając za sobą drzwi. Nagle zrobiło się zupełnie cicho. Aż dudniło mi w głowie. Ale pokręciłam nią, by odzyskać znowu spokój. Nie teraz.

­ ­ ­ ­ ­Rozejrzałam się po pomieszczeniu w jasnej barwie. Po lewej stało solidne, ciemno brązowe łóżko z czarnym prześcieradłem i granatową pościelą, po prawej spora szafa, na wprost biurko na całą długość i kwiatek w prawym jego rogu, tuż przy szafie. I duży, jasny dywan dywan, który był bardzo miły. W łóżku były szuflady. Okna przejrzyste, pewnie myte niedawno. Było schludnie, ale niektóre rzeczy wyglądały, jakby każdy coś dodał od siebie. Pewnie tak było.

­ ­ ­ ­ ­Usiadłam powoli i ostrożnie na łóżku. Było twarde, czyli idealne. Pościel w kolorze ciemnego błękitu dodawała trochę tajemniczości, jednak lubiłam taki prosty, ciemny styl. Nie pasowało do jasnego pomieszczenia, ale i tak cieszyłam się, że mogę mieć miejsce do wypoczynku. Nadal nie krążyłam myślami. Patrzyłam twardo na szafę.

­ ­ ­ ­ ­Po chwili zawahania wstałam i spojrzałam przez okno. Położyłam ręce na blacie i wychyliłam się na tyle, na ile mogłam. Wyglądało to zjawiskowo. Duże pola, niedawno wyoryte i porośnięte rzepakiem, pszenicą i ziemniakami. Ktoś musiał tam ciężko pracować. Skąd to wiedziałam? Dziadkowie mieszkali na wsi. Często na wakacje tam przebywałam, żebym nie umarła przy książkach. Tak, w wakacje też się uczyłam. Dlatego rodzice mnie tam podrzucali. A moje rodzeństwo miało własne rozrywki. Nie lubili wsi. Ja tak. Nawet, jak czasami zmuszali mnie do wyjazdu.

­ ­ ­ ­ ­Nie czekając długo, drzwi otworzyły się na oścież i w nich stanęła Nya wraz z Lloydem, który trzymał dość pokaźny asortyment ubrań. Czarnowłosa miała widoczne iskierki w oczach. Pewnie to był jej trybik. Chyba znalazła żeńską kompanię. Ale ja miałam tylko 16 lat...

"Wybrałam ci najlepsze rzeczy. Połóż je na łóżku Lloyd, zaraz możesz przyjść." Machnęła na niego ręką, a on z lekkim grymasem wyszedł z pomieszczenia. Zrobił za pomoc. "Zobacz, mam dużo ubrań, to ci trochę wybrałam. Skoro i tak zostaniesz tu na dłużej, powinnaś mieć ich trochę na zapas. Spokojnie, bieliznę akurat kupiłam, więc mogę ci ją oddać. Nie chcę nic w zamian!" Trajkotała jak najęta. Trochę było mi wstyd to przyjmować od zaraz, ale nie dano mi dojść chociaż na moment do słowa.

"Mogę wejść?" Usłyszałam w połowie wywodu na temat rodzaju blach do konstrukcji jakiegoś pojazdu. Lloyd czaił się za drzwiami, chcąc wejść. Czekał tam specjalnie tyle czasu?

"A no tak, cóż, muszę już uciekać do mojego warsztatu. Jakby co, wiesz gdzie mnie szukać!" Uśmiechnęła się i ja wręcz usiadłam na bieliznę, która była centralnie wyeksponowana na łóżku. Jednak drzwi nie otworzyły się, więc prędko wpakowałam ją do szuflady w łóżku.

"Przepraszam, że cię tak oblegam, ale Sensei Wu chciał, żebyś mi dzisiaj towarzyszyła w treningu." Na jego słowa uniosłam wysoko brwi, po czym parsknęłam śmiechem. Wszedł do pomieszczenia, stając blisko progu. Pewnie instynkt mu coś podpowiadał. Babskie rzeczy, nie tykać.

"A że ja mam ćwiczyć, czy tylko oglądać?" Zapytałam w miarę uprzejmie. Już same słowa mnie dobiły. Nie lubiłam ćwiczyć. Nie dali mi w ogóle wytchnąć!

"Sensei stwierdził, że powinnaś potrenować, może masz jakieś specjalne zdolności, które się nam przydadzą." Rzekł z ciepłym, naprawdę uroczym uśmiechem w moja stronę i jakoś zelżałam sobie, zakładając kciuka za spódnicę, przestawiając się na prawą nogę. Musiał mnie polubić. Ale i tak, jakoś nie czułam od niego takiej bezkresnej sympatii. Pewnie odgrywał rolę, by każdy był zadowolony. Lustrował mnie uważnie, zanim odpowiedziałam.

"Okej, a kiedy?"

"Już teraz, dlatego trochę się spieszę." Zauważył, na co lekko się zaczerwieniłam. Może nie przebierał nóżkami, ale widać było, że koniecznie chce już tam iść. Dlatego też specjalnie czekał. Wyjaśniło się.

"Jakbyś nie zauważył, nadal paraduję w stroju galowym, daj mi sekundkę, przebiorę się w coś luźnego." Blondyn pokiwał głową i zamknął za sobą szczelnie drzwi. Głupio było go znowu wyprosić, ale inaczej nie mogłam.

­ ­ ­ ­ ­Wzięłam z tej kupki czarne legginsy, za dużą, bordową bluzkę na długi rękaw i przebralam trampki w lekko znoszone buty sportowe. Używane, ale przecież nie mogłam absolutnie na to narzekać, szczerze cieszyłam się z tych rzeczy. Ze wszystkiego. Z całego ich zaangażowania.

­ ­ ­ ­ ­Zajęło mi to mało czasu, więc wyszłam, a Lloyd nagle uśmiechnął się, ponownie. Wcześniej miał dziwny wyraz twarzy. Jakby był smutny? Dlatego, że musiał na mnie czekać? Kto wie...

"Chodźmy zatem." Dotknął, a raczej lekko musnął moje plecy i poprowadził mnie w stronę wyjścia, które było po lewej. Pod moje buty wplątała się śliczna, żywa trawa i spojrzałam wokół siebie. Na wprost wpłynął sobie mały strumyk, a także oczko wodne, które nie było zbyt obszerne.

"Dobrze, że już przyszłaś, Haven. Zacznijmy więc od najprostszych ćwiczeń. Lloyd, ty zaś przypomnisz sobie podstawy. Wpierw, stań proszę na tym oto kamieniu." Siwowłosy mężczyzna wskazał dłonią na głaz stojący ciut dalej od brzegu strumyka, tudzież oczka wodnego.

­ ­ ­ ­ ­Stwierdziłam w myślach, że to nie może być zbyt trudne, więc weszłam na niego. Nic nowego, każdy umie stać na dwóch nogach. Akurat z grawitacją nie miałam żadnego problemu.

"Unieś jedną nogę i staraj się utrzymać równowagę. Również umysłową. Oczyść swój umysł i nie daj się sile grawitacji."

­ ­ ­ ­ ­Uniosłam prawą nogę i lekko rozłożyłam ręce. Zamknęłam oczy. Niestety, po dosłownie chwili chlupnęłam i poczułam zimną, bardzo chłodną wodę.

"Jak na pierwszy raz, całkiem nieźle." Rzekł rozbawiony Sensei, patrząc jednak na mnie uważnie. Lloyd chichotał, na co mocno się oburzyłam.

"Jestem zwykłą nastolatką, nie mam wcale potężnych umiejętności. Umiem tylko podstawowe rzeczy." Mruknęłam niezadowolona z tego wyniku i wyszłam przyspieszonym krokiem z wody, wyciskając ciecz z przemokniętej do suchej nitki bluzki. Nienawidziłam, jak miałam mokre ubrania... a Cedric uwielbiał mnie chlapać woda za każdym razem, jak coś robił przy umywalce... może to trauma?

"Nie wydaje mi się. Sam twój pobyt tutaj sprawia, że w to szczerze wątpię. Musisz po prostu więcej ćwiczyć. Lloyd, pokaż jej to ćwiczenie."

­ ­ ­ ­ ­Chłopak bez słowa wszedł i z żadnym problemem ustawił ciężar na lewej nodze. Zamknął oczy, lekko rozchylił ręce i... nic się nie wydarzyło. Po kilku minutach ciszy otworzył oczy i zszedł, nawet nie mocząc butów w wodzie.

"Widzisz, nie jest to takie trudne."

­ ­ ­ ­ ­No tak, przecież codziennie staję na głazie i robię takie ćwiczenia. Na wf-ie jedynie, co musiałam robić, to przynajmniej na tej lekcji być, żeby i tak mieć 6 na koniec roku. Nasz wuefista jakoś niespecjalnie nam przeszkadzał i zazwyczaj baby w większości siedziały albo grały w siatkówkę, a chłopcy w nogę. I w ten sposób, spędzałam wf na siedzeniu. Dlatego moja kondycja była mierna, o ile tak ładnie mogę o niej powiedzieć. A z równowaga to też nie przesadzajmy. Wiatr też istnieje!

­ ­ ­ ­ ­Później, po krótkiej rozmowie z Senseiem, zostawił on nas samych sobie. Pod pretekstem, że Lloyd musi w końcu tez zacząć kogoś uczyć. Z jakiegoś powodu. Ten jednak nie zmieszał się jak ja, po prostu wziął głęboki oddech i przygotował się do rozmowy ze mną. Byłam aż ciekawa, co mi takiego powie. Tak samo jak ich mistrz? Aktualnie Wu stał się też moim senseiem. Cóż, lepsze to, niż błąkać się po nieznanym mi świecie.

"Będę ostrożniejszy wobec ciebie. W końcu, nigdy nie ćwiczyłaś tak jak my. Chociaż, to i tak nic w porównaniu do innych rzeczy, ale na początek najważniejsze jest to. Daj mi rękę i wejdź na kamień." Podałam rękę zielonookiemu i stanęłam na głazie. Miał smukłe i bardzo subtelne dłonie, że nawet mnie to zaskoczyło. Nadal, wracając do poprzednich myśli, jak pierwszy raz go zobaczyłam, naprawdę wyglądał, jakby zbyt szybko się postarzał z wyglądu, ale z drugiej strony, wciąż widniał w moich oczach jako młodszy chłopak, chociaż może tylko sobie to ubzdurałam... Z pewnością lepiej mogłam się z nim dogadać niż z resztą. Coś musiało nas łączyć na płaszczyźnie wieku.

­ ­ ­ ­ ­Uniosłam lewą nogę i zamknęłam oczy. Chłopak lekko ścisnął moją dłoń, gdy starałam się oczyścić swój umysł. Wdech, wydech. Przynajmniej trzy razy. Zaczęłam spokojnie podchodzić do moich wspomnień, tego, co najbardziej mnie dręczyło, zmarszczyłam brwi na samą myśl rodziców.

­ ­ ­ ­ ­Momentalnie poczułam niepokojący dreszcz na całym moim ciele i stanęłam dęba. Po tym dziwnym zdarzeniu, nie czułam już ręki blondyna. Poczułam, jakby przeszedł po moim ciele prąd. Było to bardzo dziwne, ale nie bolało.

­ ­ ­ ­ ­Gdy otworzyłam oczy, patrzył na mnie zszokowany, z trochę dalszej odległości. Ale ma tyle blisko, że widziałam jego oczy, które wyrażały bardzo dobrze jego reakcję. Niedowierzanie. A może trochę inaczej, zaskoczenie. Miał oczy szeroko otwarte i szybkim ruchem przejechał oczyma po moim ciele. Jakby przed chwilą coś na nim było.

"Coś się stało?" Zapytałam z lekką dezorientacją, opuszczając nogę na kamień. No tak, nie widziałam siebie, więc niewiele mogłam wiedzieć na temat tego 'prądu w moim ciele'. Trochę popieprzone.

"Ty się zaświeciłaś." Wydusił z siebie szczerze zaskoczony zielonooki i poprawił palcami bandaże na rękach, które miał pewnie w celu ozdobnym. "Wyglądało to naprawdę dziwnie. Musimy iść z tym do Senseia."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top