Rozdział 6
~ CHRISTIAN ~
Kończyłem się wycierać. Rodziców znów nie było w domu, więc nie przejmując się brakiem jakiegokolwiek ubrania na sobie wyszedłem z łazienki i skierowałem się w stronę swojego pokoju. Odruchowo zamknąłem za sobą drzwi. Nie lubiłem, gdy były otwarte, nawet, gdy w mieszkaniu byłem kompletnie sam. Wysiliłem się na wciągnięcie bokserek na tyłek.
Nienawidziłem szkoły. Na szczęście gorąca kąpiel potrafiła rozluźnić i odprężyć po ciężkim i stresującym dniu. Jeszcze tylko trochę i koniec. To ostatni rok. Nic tylko go przetrwać i pożegnać się z szkołą raz na zawsze.
Rozsiadłem się wygodnie na nieco skrzypiącym już krześle. Widząc mrugającą diodę telefonu sięgnąłem po niego. Nieodebrana wiadomość. Dobrze wiedziałem od kogo ona jest. Uśmiechnąłem się pod nosem.
BigbadBoss: Co tam mały gołodupcu?
Little_dinosaur: Nie prawda, mam na sobie majtki
Little_dinosaur: Tylko majtki
BigbadBoss: To i tak o wiele za dużo
Little_dinosaur: To przyjdź tu i je ściągnij
BigbadBoss: Dobrze wiesz malutki, że nie mogę. Poczekaj, aż się spotkamy. Nie będziesz miał niczego na sobie przez całe dwa dni
Little_dinosaur: Bardzo kusząca propozycja
BigbadBoss: Co tam słychać u...
Little_dinosaur: Dobrze. Pogodziliśmy się, chociaż nadal stoję przy swoim
BigbadBoss: To ty masz rację, ale nic z tym nie zrobisz. Będzie się trzymał swego dopóki się nie sparzy. Niedługo będziesz mu bardzo potrzebny, więc dobrze, że się pogodziliście.
Zmarszczyłem brwi. Oczami wyobraźni widziałem ten jego złowrogi uśmieszek i ciche zadowolenie bijące z ciemnozielonych oczu.
Little_dinosaur: ?? o czym mówisz
BigbadBoss: Będzie bardzo potrzebował twojego wsparcia
Little_dinosaur: Powiedz, że nie stanie mu się żadna krzywda
BigbadBoss: To koniecznie, malutki.
Little_dinosaur: Obiecaj!
BigbadBoss: To dla jego dobra. Ale obiecuje, że nie stanie się mu żadna fizyczna krzywda. Po prostu dowie się prawdy, którą przed nim ukrywał
Little_dinosaur: Tak czy inaczej nie podoba mi się to
BigbadBoss: Sam jesteś zdania, że dzieciak za bardzo się angażuje. Niedługo przekona się, że jednak miałeś rację
Little_dinosaur: Wierzę, że wiesz co robisz
BigbadBoss: Nie zależy mi na jego krzywdzie. To nie on jest moim celem
Little_dinosaur: Wiem. A co do tego chodzenia nago...
BigbadBoss: Przepraszam cię, muszę już kończyć. Zaraz mam zebranie.
Little_dinosaur: No weeeź! Ja tu właśnie się rozkręcam, a ty sobie idziesz
BigbadBoss: Rozkręcać to ty się będziesz za kilka dni przede mną malutki. Oszczędzaj tyłek złociutki
Little_dinosaur: On już jest gotowy
BigbadBoss: Dobra, dość. Bo zamiast skupić się marketingu i sprzedaży, będę myślał jedynie o tym jak się pozbyć problemu w spodniach
Little_dinosaur: Wiesz, ja mogę pomóc
BigbadBoss: Lecę, napiszę później.
Westchnąłem odkładając telefon z powrotem na biurko. Nie miałem pojęcia co on knuje. Nigdy o niczym mnie nie informuje wprost. Zdradza tylko niewielkie szczegóły kolejnych etapów swojego planu.
No cóż, tajemniczy i przebiegły. Taki właśnie jest. Ale właśnie te cechy sprawiają, że seks z nim i spędzanie z nim czasu jest niezwykle ciekawe. To oraz pragnienie dominowania oraz posiadania władzy i kontroli nad wszystkim. Tak, to wszystko dawało wspaniałego partnera łóżkowego.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz na samą myśl. A może to przez przeciąg, który tu panował?
~ DANIEL ~
Nic nie jest w stanie popsuć mojego dobrego humoru utrzymującego się od kilku dni. Wszystko zdawało się układać. W tygodniu szkoła, w weekendy wspaniały seks, czasem nawet w środku tygodnia. Ojciec miał wykupione leki, w domu pełna lodówka. Żyć nie umierać.
Poczułem wibrowanie telefonu, który leżał na moim brzuchu. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Łaskotało.
SugarDaddy: Pamiętasz, że piątek-sobota jesteś u mnie?
Dan05: Tak. Tylko w sobotę muszę być wcześnie w domu
SugarDaddy: Nie ma problemu. Jeśli uda ci się wstać. Kiedy człowiek położy się spać naprawdę wykończony to ciężko go obudzić. A ktoś tu chyba ma jeszcze twardy sen. Jeszcze to niewyspanie po małej ilości snu.
Dan05: Naprawdę? Kto?
Dan05: Chwila
Dan05: Wykończony. Mała ilość snu. Czyżby była to zapowiedź udanego weekendu?
SugarDaddy: Możliwe
Dan05: Obejrzymy coś?
SugarDaddy: A na co miałbyś ochotę?
Dan05: Wszystko byle nie komedia
SugarDaddy: Znajdzie się coś
Dan05: Twoja gosposia nie ma nic przeciwko moim wizytom u ciebie?
SugarDaddy: Nie. Poza tym byłeś u mnie tylko trzy razy. Zna cię dopiero ledwo ponad tydzień.
Dan05: Zna? Ja nawet nie wiem jak ona ma na imię! A nie chwila, słyszałem jak się do niej zwracałeś po imieniu. A-a-a... Amanda?
SugarDaddy: Tak
Dan05: Nie podejrzewa niczego? Ja miałbym tysiąc różnych myśli w głowie
SugarDaddy: Tych niegrzecznych?
Dan05: Bardzo niegrzecznych
Poczułem przyjemne ciepło w środku na samą myśl.
SugarDaddy: To pokarzesz mi niedługo jakie to są te niegrzeczne myśli. Wiesz co, chyba znam dobre miejsce na to byś mi je bardzo szczegółowo opowiedział.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Po prostu już nie mogłem się doczekać.
SugarDaddy: Dobra słońce, ja muszę kończyć. Mam zaraz zebranie, a podsumowanie strategii marketingowej i wyników sprzedaży samo się nie zrobi.
Dan05: Znowu jakieś zebranie? Mam wrażenie, że ty nic tam innego nie robisz, tylko chodzisz na te zebrania. Pewnie wcale nie są takie złe jak mówisz
SugarDaddy: Nie? Młody, ty nie wiesz w jakim błędzie jesteś
SugarDaddy: Dobra, już muszę kończyć
Dan05: Dobrze tat...
Specjalnie nie dokończyłem wiadomości, mając na twarzy przebiegły uśmieszek.
SugarDaddy: Będziesz to jęczał u mnie w domu.
SugarDaddy: Ale wcześniej mam coś dla ciebie
SugarDaddy przesyła plik
Wylogował się z chatu. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc, że grabię sobie powoli i po troszeczku. Jednak lubiłem jego kary. Były one męczące, jednak przyjemności jakiej doznawałem po nich nie da się porównać z niczym innym. Szkoda, że się wylogował, bo pomęczyłbym go jeszcze podczas zebrania.
Dobra. Zobaczmy co on mi takiego ciekawego przesłał. Pobrałem plik i zapisałem go. Było to jakieś wideo. Bez dłuższego zastanowienia włączyłem je.
Już od pierwszej sekundy znieruchomiałem. Wpatrywałem się szeroko otwartymi oczami w niewielki ekran telefonu. Co to ma być?! Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Przyglądałem się jak do chłopaka, a konkretnie do mnie, podchodzi mężczyzna, czyli Williama. Po chwili sadza mnie na blacie wyspy kuchennej jego domu. Wszystko obserwowałem z góry.
Nagarnie z kamery. Kamery w kuchni. Kto montuje kamerę w kuchni?! Rozumiem w sypialni, ale w kuchni? No ale jak widać na nagraniu, tu również można zdobyć ciekawy materiał. W tym wypadku film dokumentalny jak uprawia się seks w kuchni. Starszy osobnik zachęca młodszego swoim ciałem. Przeprowadza grę wstępną mającą na celu pobudzenie drugiego osobnika. Następnie przechodzi do konkretów, które jak widać na nagraniu muszą się bardzo podobać młodszemu osobnikowi.
Nie podoba mi się to. Dlaczego to nagrał? Dlaczego nie powiedział mi o kamerze? Przecież gdybym wiedział, nigdy w życiu bym się na to nie zgodził! Przecież on może z tym zrobić wszystko! A jeśli komuś to pokarze lub wstawi do internetu?!
Dan05: Co to ma być?!
Dan05: Dlaczego nie powiedziałeś mi o kamerze?!
Dan05: Jak mogłeś nagrać nasz seks bez mojej zgody?!
Dan05: Po co to zrobiłeś?! Co zamierzasz zrobić z tym nagraniem?!
Dan05: WILLIAM!!
Dan05: KURWA, PO CHOLERĘ NAGRAŁEŚ NASZ SEKS?!!
Nie odpisuje. Nie jest zalogowany. Niech on już skończy to cholerne zebranie i wyjaśni mi co to ma być?! Z każdą minutą oczekiwania mój stres i zdenerwowanie rosło. W głowie rodziły się różne czarne scenariusze. Chodziłem nerwowo po domu, czekając na jego odpowiedź.
SugarDaddy: Spokojnie, już jestem
Dan05: SPOKOJNIE ?! Dlaczego to zrobiłeś?! Co zamierzasz zrobić z tym nagraniem?! Dlaczego nagrałeś mnie bez mojej zgody?!
SugarDaddy: Spokojnie skarbie. Nic nie zamierzam robić z tym nagraniem. Nikt poza mną nie wie o kamerze w kuchni. Mogę ci obiecać, że to nagranie nigdzie nie wypłynie. Nikomu go nie pokażę ani nigdzie nie wstawię.
SugarDaddy: Myślisz, że to nagranie nie byłoby dla mnie problemem? Można powiedzieć, że udokumentowano tu moją zbrodnię, a konkretnie uprawiane seksu z nieletnim- pedofilię. Myślisz, że to nagranie może sprawić kłopot tylko tobie?
W sumie jest w tym nawet sporo racji, poza tym, że jestem za stary na pedofilię. Taki duży i tego nie wie.
Dan05: To po co to nagrałeś?
SugarDaddy: A nie podoba ci się to? Uważam, że wyszedłeś niezwykle podniecająco
Dan05: I co, dodasz to do swojej pornobiblioteczki w domu? Po cholerę ci to??
SugarDaddy: To jest jedynie na mój... nasz użytek. Nikt tego nie zobaczy poza naszą dwójką. Chyba, że sam to komuś pokażesz, bo ja nie zamierza. Poza tym naprawdę nie chcę, żeby to wyszło poza nasze wąskie grono.
Dan05: No dobrze
Starałem się uspokoić i spróbować podejść do tego na luzie, tak jak on.
SugarDaddy: Przyznaj, że wyszliśmy nie najgorzej ^^
Dan05: Masz jeszcze gdzieś kamery w domu?
SugarDaddy: W sypialni, ale jak dotąd jeszcze tam nie uprawialiśmy seksu
Dan05: Po co je zamontowałeś?
SugarDaddy: Właśnie na takie ewentualności jak ta w kuchni
SugarDaddy: Tak poza tym, ty nie w szkole?
Dan05: Kończyliśmy dzisiaj wcześniej
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy. Uspokoiłem się i byłem w stanie zostawić sprawę nagrania i przejść do normalnych, niewymagających tematów. Później musieliśmy już kończyć, ponieważ Will miał dużo pracy. W sumie ja również mam trochę zadane do domu, więc mógłbym wykorzystać ten wolny czas na odrobienie zadań.
Odrobiłem już lekcje, zjadłem obiad, ogarnąłem w domu, a nadal była wczesna godzina. Co ja mam ze sobą zrobić? Nie znając odpowiedzi na to pytanie położyłem się na łóżku z telefonem w ręce. Odpaliłem jedną z gier, w którą ostatnio się wciągnąłem. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko poleniuchować.
Jeszcze tylko trochę i będę miał nowy rekord! W domu panowała kompletna cisza. Patrzyłem skupiony w ekran monitora, starając się nie popełnić żadnego błędu. Na mojej twarzy malował się uśmiech, na myśl o nowym rekordzie i bonusach z nim związanym. Przygryzałem wargę z zdenerwowania.
Znieruchomiałem, gdy nagle zamiast widoku gry widziałem informację, że Christian próbuje się do mnie dodzwonić. Ale... Proszę powiedźcie, że gra sama się zatrzymała!
- Czego?!- Spytałem nieuprzejmie, odbierając połączenie.
- Jesteś w domu?
- Tak, a co?
- Dzwonię do drzwi i dzwonię. Może byś łaskawie ruszył dupę i mi otworzył.
Rozłączyłem się. Dzwonił? Kiedy? Na mojej twarzy pojawił się grymas. Wstałem z łóżka i udałem się do przedpokoju. Otworzyłem drzwi, przed którymi stał z założonymi na piersi rękami.
- Przepraszam, słuchałem głośno muzyki.
Dlaczego ja mu się tłumaczę?! Pokręciłem głową i wpuściłem go do środka. Przyjaciel od razu skierował się w stronę mojego pokoju.
- Jak tam głowa?
Głowa? Spojrzałem na niego z pytaniem.
- Już nie boli?
A no tak. Przecież nie mogłem mu powiedzieć, że tak naprawdę to ucho nadal męczyło mnie przez ten cały czas. Chris był czasem zbyt opiekuńczy i nie odpuściłby mi wtedy. Ból głowy wydawał mi się w miarę bezpiecznym rozwiązaniem.
- Nie, jest już okej.- Skłamałem.
Weszliśmy do mnie. Zamknąłem za nami drzwi.
- Kiedy się z nim widzisz?- Spytał wprost.
- Tak w sumie to dzisiaj wieczorem.
- W co się ubierzesz?- Spytał z ekscytacją niczym nastolatka.- Ubierz coś prowokującego i seksownego. Czekaj, gdzie się widzicie?
- Zabiera mnie do siebie.
- Czyli możemy zaszaleć.- Klasnął radośnie w dłonie.
~ WILLIAM ~
W sumie miał prawo się oburzyć. Sam byłbym zły, gdyby on wywinął mi taki numer i bez mojej wiedzy nagrał nasz seks. Jednak możliwość powracania do takich chwil była przydatna. Czułem przyjemne ciepło w podbrzuszu na wspomnienie jego jęków.
- Ej, skup się!- Philip sprowadził mnie na ziemię.- Sam nie będę odwalał całej roboty.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Ja też mam o wiele przyjemniejsze rzeczy, o które bym mógł myśleć, zamiast gnić w tych papierach.
Tak. Trzeba się skupić na pracy. Im szybciej to kończymy, tym szybciej będziemy mieli wolne. I będziemy mogli zająć się kolejną pracą, stwierdziłem niechętnie.
- Dobra, możemy zrobić sobie chwilę przerwy.- Powiedział opierając się o oparcie fotela.
Tak! Odetchnąłem ciężko.
- Jak tam, kiedy kończy ci się wolność?- Spytał z półuśmiechem.- Kiedy wraca Tessa?
- W przyszłym tygodniu. W środę odbieram ją z lotniska.
- Może jakaś miała imprezka?
- Do sobotniego popołudnia jestem zajęty podobnie jak dom. Chyba, że później.
Pomysł imprezy wcale nie był taki zły. Dawno nie byliśmy się nigdzie bawić, a tak to nawet nie będziemy musieli nigdzie wychodzić.
- Zajęty? Czyżby bzykanko jakiegoś młodego ciałka?
- Tak.
- Cały czas ten sam?- Dopytywał dalej.
- Tak. Odpowiada mi, to po co mam szukać innego.
- Wiesz, czasami warto sobie urozmaicić nawet przygodny seks. Ostatnio widziałem się z takim jednym, świetny w łóżku. Mógłbyś się z nim spotkać.
- W sumie... Ale to później. Na razie jestem już umówiony z Danielem.
Może jakaś odskocznia nie będzie głupim wyjściem? Nie lubię monotonii w łóżku. Może ten nowy zaskoczyłby mnie czymś miłym. Skoro Philip go poleca to musi być naprawdę dobry. On jest bardzo wybredny i wymagający w łóżku.
Czas mijał mi niezwykle wolno. Czekałem tylko do wieczora, by móc się w końcu urwać z roboty. Coraz bardziej miałem jej dość. Za szybko zarzucono mnie masą obowiązków. Zazdrościłem znajomym, który mając dwadzieścia parę lat imprezowali non stop, równocześnie zachowując dobry poziom socjalny. Ja musiałem zapierdzielać w firmie, bo tego wymagało ode mnie nazwisko.
Nie miałem ojcu za złe, że nagle powierzył mi bycie głową firmy. Jednak czasami żałuję, że ktoś nie mógł przejąć tego stanowiska za mnie. Wiele osób pewnie zazdrościłoby mi takiego sukcesu zawodowego w tak młodym wieku. Oni będą zazdrościć mi, a ja będę zazdrościć im.
- W końcu!- Odezwałem się zadowolony, gdy zegar wybił ósmą.
Schowałem papiery do teczki, a ją włożyłem do biurka. Chwyciłem drugą, leżącą na stoliku i zanosiłem ją mojej sekretarce.
- Wszystko powinno być w środku. W razie czego kontaktuj się z Philipem.
- Dobrze, do widzenia.
Skierowałem się od razu na parking. Rzuciłem teczkę na tylne siedzenia, samemu zajmując miejsce kierowcy. Dobra, teraz po młodego, a później do mnie. Ruszyłem w drogę do jednej z biedniejszych dzielnic miasta. Tak jak zawsze zatrzymałem się na chodniku na przeciwko jego kamienicy. Obserwowałem budynek, będąc ciekaw na którym piętrze może mieszkać chłopak.
Nagle światło w jednym z pokoi na parterze zgasło. Dalej obserwowałem budynek. Z kamienicy wyszedł Daniel. Czyżby to on tam mieszkał? Odwzajemniłem jego uśmiech, czekając na niego. Chłopak wszedł do mojego auta wyraźnie zadowolony.
Drogę przebyliśmy w ciszy. Chłopak siedział z głową opartą o szybę. Dyskretny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przez cały czas uważnie obserwował otoczenie za oknem. Wydawał się być w naprawdę dobrym humorze. To dobrze.
W końcu zatrzymaliśmy się przed moim domem. Od razu skierowaliśmy się do środka. Chłopak za każdym razem uważnie się rozglądał dookoła z niemym zachwytem. Gdy tylko znaleźliśmy się w wewnątrz domu, mogłem mu się uważnie przyjrzeć. Wyglądał dzisiaj wyjątkowo pociągająco. Koszulka opinała jego ciało, podkreślając jego wysportowaną figurę, spodnie kusząco opinały jego tyłek. Ciekawe co interesującego ma pod spodniami?
Musiałem przyznać, że odkąd zaczęliśmy się spotykać, chłopak zaczął się lepiej ubierać. Najwyraźniej wcześniej nie miał pieniędzy by sobie zafundować jakieś lepsze ciuchy.
- Chodź ze mną na górę.
Widziałem chwilę zastanowienia na jego twarzy, lecz posłusznie udał się ze mną na górę. Od razu zaprowadziłem go do łazienki, w której znajdowała się prysznic, na którym obecnie mi zależało. Zamknąłem za nami drzwi, po czym od razu przylgnąłem do ust chłopaka. On natychmiast oddał pocałunek.
- Co tu robimy?- Spytał, odsuwając się ode mnie.
- Muszę wziąć prysznic, a nie zamierzam brać go samego.
- To trzeba cię rozebrać. Chyba nie będziesz brał prysznica w ubraniu.
Po skończeniu zdania zaczął mnie rozbierać. Sprawnie rozpinał guziki mojej koszuli. Stałem, przyglądając mu się uważnie. Gdy przyszła pora na rozpięcie spodnie, klęknął przede mną. Przyjaciel w mojej bieliźnie drgnął na ten widok. Chłopak robił to powoli utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
W końcu zostałem pozbawiony całego odzienia. Daniel sam się rozebrał. Zaciągnąłem go pod prysznic. Był on na tyle duży, że nawet będąc w nim we dwójkę mieliśmy dużo swobody. Odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Po chwili przyjemnie gorąco krople zaczęły obmywać nasze ciała.
Nie zdążyłem niczego zrobić, bo Daniel już klęczał przede mną. Westchnąłem, kiedy mój członek znalazł się w jego ustach. Młody był coraz lepszy, wiedział co sprawia mi największą przyjemność. Zanurzyłem dłoń w jego mokrych włosach i zacząłem nadawać temu wszystkiemu własne tempo.
O tak, tego mi trzeba było po ciężkim dniu w pracy.
Czując wystarczająco dużą przyjemność, odciągnąłem go od siebie. Nie chciałem kończyć tego w ten sposób, a przede wszystkim nie tak szybko. Podciągnąłem go do góry. Jego jasnobrązowe oczy spoglądały na mnie z pożądaniem. Przygryzłem wargę, zadowolony na ten widok. Pewnym ruchem odwróciłem go tyłem do siebie i przyparłem do ściany kabiny. Zacząłem obdarowywać jego szyję i kark pocałunkami. Powoli schodziłem na ramię, przygryzając jego skórę od czasu do czasu. Czułem, że chłopak jest spragniony i chciałby bym przeszedł już do posuwania jego ciasnego tyłka. Ja jednak chciałem go trochę pomęczyć.
Napierałem swoim członkiem na jego pośladki, jednak jeszcze nie przechodziłem do rzeczy. Chciałem jedynie by czuł mój wzwód. Wolną dłonią chwyciłem jego członka i zacząłem go stymulować. Z ust chłopaka wyrwało się głośne sapnięcie. Palce drugiej dłoni zagłębiły się w jego wnętrzu, co wyraźnie go zaskoczyło. Jego jęki były muzyką dla moi uszu.
Po dość długim okresie drażnienia się z chłopakiem, stwierdziłem, że już dosyć. Dość gwałtownie wszedłem w chłopaka. Dan krzyknął krótko i zacisnął dłonie w pieści. Naparłem na niego, by oparł się o jedną z ścian prysznica. Dałem mu chwilę na przyzwyczajenie się. W końcu zacząłem go posuwać, nadając temu wszystkiemu swoje tempo. Dźwięki jakie wydawał z siebie chłopak były niezwykle podniecające.
Pieprzyłem go długo i porządnie. Kilkakrotnie, gdy czułem, że którekolwiek z nas zbliża się do granicy spełnienia, zwalniałem by opóźnić tę chwilę. Seks z nim był naprawdę niesamowity. Na pewno jedną z tego przyczyn był wiek. Jest jeszcze młody i niewyżyty. Mogę sobie pozwolić na więcej niż z kochankiem w swoim wieku, chociaż wcale nie jestem jeszcze stary. Po prostu ci młodzi chcą jeszcze próbować i poznawać swoje granice. Jest ciekawiej.
W końcu skończyliśmy. Wypuściłem go pierwszego z kabiny. Widziałem, że ledwo trzymał się na nogach. Czyżby tyłek bolał? Zaśmiałem się w duchu.
Podałem mu ręcznik. Zaczęliśmy się dokładnie wycierać. Moje palce wyglądały gorzej niż u siedemdziesięcioletniej staruszki. Po osuszeniu swoich ciał, ubraliśmy się w świeże ubrania. Pożyczyłem Danielowi swoją koszulkę i szorty, by nie musiał cały czas łazić w ciuchach, które będzie musiał ubrać jeszcze jutro.
- To co, oglądamy jakiś film?
Młody przytaknął energicznie. Wspólnie wyszliśmy z łazienki i skierowaliśmy się na dół.
- Idź do salonu, a w tym czasie przygotuje coś do jedzenia i picia.
Rozdzieliliśmy się w korytarzu. Udałem się do kuchni, by nie siedzieć tam na głodniaka. Co by ze sobą wziąć? Zacząłem przeglądać szafki w poszukiwaniu jakiś dobrych przekąsek.
- Jaki wolisz popcorn?! Solony, z karmelem czy masłem?!
Nasłuchiwałem oczekując odpowiedzi. Ona jednak nie nadchodziła.
- Daniel! Chcesz popcorn?!- Zawołałem ponownie.
Nie słyszy mnie? Przecież jestem praktycznie w pomieszczeniu obok. Nie ma możliwości, żeby mnie nie słyszał. Ile razy Tessa wołała mnie stąd bym ruszył dupę i pozmywał naczynia. Chociażbym chciał to nie mogłem udawać, że jej nie usłyszałem, bo było to niemożliwe. Co on tam robi?
Wyszedłem z kuchni. Zatrzymałem się w progu salonu. Daniel jak gdyby nigdy nic siedział na kanapie, czekając na mnie.
- Daniel.- Odezwałem się głośniej.
Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Pytałem cię o coś.
- Naprawdę?- Spytał szczerze zdziwiony.
Naprawdę mnie nie słyszał. Jakim cudem?
~ DANIEL ~
Usiadłem wygodnie na kanapie. Siadając, poczułem pewien przyjemny dyskomfort. Uśmiechnąłem się na wspomnienie dzisiejszego seksu w łazience. Lubiłem tą jego stanowczość i dominację. Wiedział czego chce. Czułem satysfakcję widząc, że udaje mi się sprawiać mu coraz więcej przyjemności.
Czekałem na niego w salonie rozglądając się dookoła. Jak ja chciałbym mieszkać w takim domu. Nowoczesny wystrój, przestronne i świetnie zaprojektowane pomieszczenia. Nie ma mowy by zaistniał tu jakiś przeciąg czy wilgotność, przez którą pojawiłby się grzyb na ścianie. Było czego pozazdrościć.
I jeszcze ten widok. Cała ściana była przeszklona. Siedząc w salonie miało się widok na podwórko przed domem. Z zachwytem obserwowałem nocne niebo, na którym rozproszone były gwiazdy. Mógłbym tu siedzieć całymi godzinami.
- Daniel.- Usłyszałem nagle głos Williama.
Odwróciłem się w jego stronę. Patrzył na mnie w dziwny sposób.
- Pytałem cię o coś.
- Naprawdę?
Pytał? Nie słyszałem by wcześniej cokolwiek do mnie mówił. Na twarzy mężczyzny malowało się zdziwienie.
- Tak i to kilka razy.
Naprawdę?
- Przepraszam, nie słyszałem.
Naprawdę nie słyszałem by o cokolwiek pytał. Poczułem przyspieszone bicie swojego zaniepokojonego serca.
- Chcesz popcorn?- Skinąłem zgodnie głową.- Solony, z masłem czy z karmelem?
- Z karmelem.
- Dobry wybór- odparł z uśmiechem.
Ponownie zniknął zostawiając mnie samego. Will zjawił się z powrotem szybciej niż przypuszczałem. Niósł ze sobą dużą miskę popcornu oraz coś do picia. Wszystko zostawił na stoliku przede mną. Chwilę pokręcił się przed ogromnym plazmowym telewizorem, po czym zajął miejsce obok mnie. Oparłem głowę o jego ramię, wtulając się w niego. On objął mnie czule.
W takich chwilach jak ta, czułem, że moje uczucie do niego jest właściwie. Miałem ochotę powiedzieć mu, że go kocham, lecz bałem się jego reakcji. Mimo wszystko nosiłem w sobie obawę, że może on nie odwzajemniać moich uczuć. Ja jednak coraz bardziej byłem pewny swoich.
Film był naprawdę ciekawy. William wykazał się świetnym wyczuciem. Jednak ekranizacja okazała się być o wiele dłuższa niż przypuszczałem. Rzadko filmy trwają ponad trzy godziny, a ten do takich należał. Biorąc pod uwagę, że spotkaliśmy się wieczorem, dużo czasu spędziliśmy w łazience oraz dodając do tego długi film otrzymujemy naprawdę późną godzinę. Robiłem się senny.
- Zmęczony?- Spytał, gdy tylko pojawiły się napisy końcowe.
Kiwnąłem twierdząco głową. Ziewnięcie, które po chwili nastąpiło było tego potwierdzeniem.
- Chodźmy już spać.- Poczochrał moje włosy.- Jutro w końcu masz wcześnie być w domu.
Wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się wspólnie na górę do sypialni. Wcześniej jednak posprzątaliśmy po sobie w salonie.
Obudziłem się jako pierwszy. Spojrzałem w stronę okna. Na dworze panowała ciemność, jednak nie była ona spowodowana wczesną godziną. Całe niebo przesłaniały gęste chmury nie zwiastujące niczego dobrego.
Obok mnie leżał śpiący William. Wyglądał naprawdę uroczo. Podnosząc się poczułem pulsujący ból w uchu. Starałem się to zignorować, skupiając się na mężczyźnie śpiącym tuż obok mnie. Pochyliłem się nad nim i złożyłem krótkiego całusa na jego policzku. Mężczyzna mruknął coś przez sen pod nosem. Trochę się pokręcił, po chwili otwierając oczy. Zamrugał kilkakrotnie wyraźnie zaspany. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Znowu budzisz się pierwszy.
- Tak. A to ja tutaj podobno mam twardy sen.
William przeciągnął się, po czym potarł nadal zmęczoną twarz. Podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Przez ten cały czas przyglądałem mu się z przyjemnością.
- To co, trzeba się ubierać, skoro mam cię wcześniej odwieść.- Stwierdził, obracając się w moją stronę.- Która jest w ogóle godzina?
- Po siódmej- odparłem spoglądając na zegar.
- Co?! Tak wcześnie? No cóż, skoro już wstaliśmy to nie ma sensu się kłaść. Można ten dodatkowy czas jakoś wykorzystać.
Oblizałem usta, ciesząc się na tą propozycję. Przybliżyłem się do niego i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Jego dłoń znalazła się na moim karku, przytrzymując mnie przy sobie. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie telefon mężczyzny, który zaczął dzwonić. Początkowo starałem się to ignorować, jednak ktoś nie przestawał do niego dzwonić.
Odsunąłem się od Williama.
- Może odbierz.
- Nie, to pewnie nic ważnego.
Telefon na chwilę ucichł, by po chwili ponownie rozbrzmieć w sypialni.
- Może jednak to coś ważnego.
Mężczyzna jęknął niezadowolony. Chwycił z grymasem na twarzy telefon. Zmarszczył brwi spoglądając na wyświetlacz.
- Phil? Czego on może chcieć ode mnie tak wcześnie?
William odebrał połączenie wstając z łóżka. Zaczynając rozmowę z niejakim Philem, wyszedł z sypialni. Westchnąłem ciężko. Coś czułem, że nici z naszego porannego seksu. Trudno. Rozejrzałem się za swoimi ciuchami. Leżały na komodzie na przeciwko łóżka.
Zacząłem się ubierać. W kieszeni spodni znalazłem plik banknotów. Kiedy on mi je tam włożył?! Nie musiał... Już nie robiłem tego wyłącznie dla pieniędzy. Fakt, że były one bardzo potrzebne, jednak seks z nim sprawiał mi przyjemność. Cieszyłem się, kiedy mogłem go ujrzeć.
Wyszedłem z sypialni, do której William nie powrócił do tej pory. Zastałem go rozmawiającego na korytarzu. Gestem poinformowałem go, że schodzę na dół.
- Dobra, jak przyjadę to się tym zajmiemy. Cześć.- Słyszałem jak kończy połączenie.- Daniel!
- Tak?- Zatrzymałem się u dołu schodów.
- Zaraz się ubiorę i jedziemy. Jak chcesz, to możesz coś na szybko zjeść.
Czyli zaraz wracam do domu. Nie czułem się głodny, jednak nie pogardziłbym jakimiś tabletkami przeciwbólowymi. Nie musiałem już ich szukać. Od razu sięgnąłem do odpowiedniej szafki. Połknąłem dwie, bojąc się, że jedna może nie wystarczyć. Byłem dość odporny na tego typu leki.
Nie czekałem długo jak w progu kuchni ujrzałem Williama. Miał na sobie biały T-shirt oraz jasne jeansy. Świetnie wyglądał. Podobały mi się jego obie wersje: seksowny biznesmen oraz gorące ciacho na luzie. W wszystkim wyglądał świetnie.
Uśmiechnąłem się, gdy podszedł do mnie. Jego dłonie wylądowały na moich biodrach.
- Przepraszam, wiem że liczyłeś na lepszy poranek.
- Nic się nie stało.- Zapewniłem go.
Czułem jak bicie mojego serca przyspieszyło, gdy przycisnął mnie do swoich bioder. Niech on mnie nie zachęca jak zaraz mamy wychodzić!
Nagle jego głowa obróciła się w stronę wyjścia. Na jego twarzy pojawił się wyraz zdziwienia i zastanowienia. Dopiero po chwili doszedł mnie stukot butów na drewnianej podłodze. William odsunął się ode mnie.
- William, kochanie, jesteś?
Serce zamarło w mej piersi. Kto to do cholery jest?! Z ciężko bijącym sercem wyczekiwałem pojawienia się niezapowiedzianego gościa. Kątem oka obserwowałem Willa. Wyglądał na zdziwionego i spanikowanego.
Po chwili w progu pojawiła się wysoka kobieta. Długie nogi odziane były w czarne szpilki, miała na sobie czarną obcisłą sukienkę, która tylko podkreślała jej świetną figurę. Falowane blond włosy opadały swobodnie na jej ramiona. Patrzyła na nas z uśmiechem, trzymając w ręku walizkę.
Kto to, do cholery, jest?!
- Wróciłaś?- Spytał mężczyzna, przywdziewając na twarz uśmiech. Widziałem, że był spięty, mimo iż starał się to ukryć.- Przecież miałaś wrócić dopiero w środę.
- Wypadły mi dwa spotkania, więc jestem wcześniej.
- Skarbie, było powiedzieć, przyjechałbym po ciebie na lotnisko.
Skarbie?
- Chciałam ci zrobić niespodziankę.- Odparła wyszczerzając swoje białe ząbki.
I chyba jej się udało. W końcu jej brązowe oczy przeniosły się z Williama na mnie.
- Kto to?- Spytała uprzejmie.
Widziałem jak przez jego twarz przemknął cień paniki.
- Bratanek Philipa. Daniel.
- Cześć, jestem Teressa.- Przywitała się ze mną kobieta.
- Daniel.- Przedstawiłem się i uścisnąłem wyciągniętą w moją stronę wypielęgnowaną dłoń.
- Kochanie, zaniesiesz walizkę na górę?
- Oczywiście.- Podszedł do niej, przejmując bagaż.
Kobieta wykorzystała jego bliskość by złączyć swoje usta z jego. On od razu odwzajemnił pocałunek. Tego było za wiele.
- Ja muszę już iść. Do widzenia.- Pożegnałem się prędko zmierzając w stronę drzwi.
Wyminąłem dwójkę stojącą w progu, po czym skierowałem się w stronę wyjścia. Szybko wcisnąłem na stopy trampki, po czym nacisnąłem klamkę.
- Daniel, poczekaj.- Słyszałem za sobą jego głos.
Coś jeszcze powiedział do kobiety, lecz nie dosłyszałem tego. Zresztą, nie interesowało mnie to. Wychodząc na zewnątrz poczułem chłód wiatru na policzkach. Z zaciśniętymi zębami kierowałem się w stronę bramy.
- Daniel, zaczekaj.- Słyszałem jego głos wraz z dźwiękiem zamykających się drzwi frontowych.- O co ci chodzi?
- O co mi chodzi?!- Wziąłem głęboki wdech.- Kim ona jest?
- To moja narzeczona.
Narzeczona. On jest zaręczony. Echem w mojej piersi odbił się dźwięk mojego pękającego serca. Ma narzeczoną. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Poczekaj...
- Nie!- Chciałem iść dalej, jednak jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku, zatrzymując mnie i odwracając w swoją stronę.- Dlaczego nie powiedziałeś, że jesteś zaręczony?!- Naskoczyłem na niego.
- Nie pytałeś, poza tym jakie to ma znaczenie?!
-Jakie?!- Prychnąłem.- Ja... ja...- Nie umiałem się wysłowić. Moje zranione serce nie pozwalało powiedzieć tego, czego kilkanaście minut temu byłem pewien.
- Chyba się trochę zagalopowałeś.- Odparł z grymasem.- To jest jedynie układ i nic więcej.
- Ale ty byłeś...
- Miły? Czuły? Traktuje cię jak tylko mi się podoba. Chcę traktować cię jak kochanka, będę to robił, będę chcieć traktować cię jak zwykłą szmatę, również to zrobię. Grasz jak ci zagram, skarbie. Płacę i oczekuję.
Czułem pieczenie oczu. Przygryzłem dolną wargę, by ukryć jej drżenie. Odwróciłem się i szybkim krokiem skierowałem się w stronę bramy, której byłem już naprawdę blisko.
- Czekaj, podwiozę cię.
Dupek!
- Wal się!- Krzyknąłem wybiegając na zewnątrz.
Ruszyłem biegiem w stronę miasta. W tej chwili chciałem znaleźć się jak najdalej od tego kłamliwego sukinsyna. Do oczu wzbierały mi się łzy. Po kilkudziesięciu minutach dotarłem do swojej kryjówki w parku. Po drodze mijałem ludzi, który patrzeli na mnie, co najmniej jak na wariata.
Zatrzymałem się ciężko dysząc. Na policzkach poczułem wilgotne krople. Zaczął padać deszcz. Nie przejąłem się z nim. Ulżyło mi, że nie muszę już powstrzymywać łez. Zleją się one z deszczem powoli spadającym na mnie.
Osunąłem się na kolana, nie mogąc dłużej ustać o własnych siłach. Moje ciało zanosiło się szlochem. Dawno nikt mnie tak nie zranił. Czułem się oszukany i zdradzony. Jak on mógł mi nie powiedzieć o tym, że ma narzeczoną?! Jak mając narzeczoną, mógł umawiać się ze mną? Jak mógł korzystać z usług takiej dziwki jak ja?! Tak, męskiej dziwki, bo w tej chwili właśnie nią się czułem. Dałem mu się wyruchać dosłownie i w przenośni. Jestem beznadziejny!
Cieszyłem się, że padało. Deszcz maskował słone łzy płynące z moich oczu, jak również opustoszył park pozwalając mi być tu samemu.
Nie wiem jak długo tu siedziałem, straciłem poczucie czasu. Wiedziałem jednak, że byłem przemoknięty do suchej nitki. Nawet gacie miałem mokre. Kilka razy ktoś próbował się do mnie dodzwonić, jednak ja nie miałem siły i bałem się spojrzeć na wyświetlacz.
Płuca bolały mnie od ciągłego szlochu, a oczy nie miały już czym płakać. Chyba najwyższa pora wracać do domu. Nie mogę tu siedzieć w nieskończoność i użalać się nad sobą. Podniosłem się ciężko z ziemi. Nie otrzepywałem kolan z ziemi bo nie było sensu. Były to dwie brązowe plamy błota na spodniach.
Chodniki były puste. Tylko ulicą co jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód. Apatycznym krokiem szedłem w stronę domu. Za każdym razem, gdy zawiał wiatr, dreszcz przechodził całe moje ciało. Deszcz smagał ostro moją skórę, nie miał dla mnie litości.
W końcu dotarłem pod stare obdrapane drzwi swojej kamienicy. W środku panował mrok, który próbowała rozświetlić żarówka świecąca jakby chciała ale nie mogła. Ciężko stawiałem kroki na starych schodach. Cieszyłem się, że nie musiałem wchodzić na żadne z wyższych pięter.
Wygrzebałem z mokrej kieszeni wilgotne klucze. Wsadziłem je do starego zamka i przekręciłem. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. W środku panowała cisza i ciemność. Zamknąłem za sobą drzwi. Położyłem dłoń na włączniku światła, lecz nic się nie stało. Przełączałem go góra i dół, lecz żadnej reakcji. Nie ma prądu?
W ciemnościach ściągnąłem z siebie przemoczone buty i odłożyłem na półkę. Zauważyłem na niej brązowe buty taty, co oznaczało, że musiał być w domu. Tylko dlaczego tu jest tak cicho? Po moim ciele przebiegł dreszcz. W pierwszej kolejności udałem się do salonu. Jednak on okazał się być pusty. Znieruchomiałem, gdy dobiegł mnie czyjś cichy szloch. O nie. Szybko udałem się do pokoju taty. Siedział tam pochylony, chowając twarz w dłoniach. Przełknąłem ciężko ślinę.
- Tato, co się stało?
Mężczyzna pociągnął nosem, nieco się prostując. Nadal był zwrócony do mnie tyłem. Podszedłem do niego, siadając obok. Uspokajająco gładziłem jego ramię.
- Zmniejszyli mi ilość godzin.- Odezwał się drżącym głosem.- Były cięcia w firmie. Nie wyrzucili mnie tylko dlatego, że wiedzą jaką mam beznadzieją sytuację. Mam o ponad połowę mniej godzin.- Mówił roztrzęsionym głosem.- Jak my sobie teraz damy radę? Przecież przy mojej dotychczasowej wypłacie ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Teraz, gdy będzie o połowę mniejsza... Nie damy sobie rady.- Pociągnął nosem, wycierając przy tym mokre od łez policzki.- Muszę zaleźć sobie jeszcze jedną pracę przynajmniej na pół etatu. Tylko kto mnie przyjmie? Nikt nie będzie chciał takiego kaleki, który nie nadaje się do większości prac fizycznych.
Nie lubiłem, kiedy wspominał o swojej sprawności, która nie była doskonała. To nie jego wina. Gdyby w porę dostał odpowiednie leczenie, teraz byłby w stanie normalnie się poruszać. Nie borykałby się w połowie sprawną lewą nogą i częstymi bólami.
- Poradzimy sobie.- Zapewniłem go.- Będę dokładał się do rachunków. Poszukam sobie jeszcze jakieś pracy.
- Daniel, przestań. To co zarobisz, jest twoje. Poza tym jesteś jeszcze młody. Nie powinieneś się przejmować pracą, tylko nauką. Ona jest w tej chwili dla ciebie najważniejsza.
Jak on w ogóle mógł przypuszczać, że w takiej chwili jak ta będę przejmował się nauką.
- Poza tym, gdzie byłeś? Dzwoniłem do siebie. Jesteś cały mokry... i brudny.
- Na dworze pada i wywróciłem się na błocie. I przepraszam, że jestem tak późno.
Przywdziałem na twarz uśmiech, starając się go uspokoić. Przyglądał mi się uważnym wzrokiem swoich smutnych jasnobrązowych oczu.
- Płakałeś?- Odezwał się nagle nieco prostując.- Co się stało?- Spytał zmartwiony.
- Nic takiego.- Odparłem czując się coraz bardziej niepewnie.
Proszę cię, nie zaczynaj...
- Przecież widzę. Proszę cię, powiedz mi o co chodzi. Martwię się o ciebie.
Pokręciłem nerwowo głową. Zacisnąłem dłonie na kolanach.
- Nie zaprzeczaj. Znam cię za dobrze, by wiedzieć, że coś nie tak.
- Proszę odpuść, nie chcę o tym rozmawiać.- Mógł głos był jeszcze mniej pewny niż się spodziewałem.
Ponownie poczułem ucisk w klatce piersiowej. Zamrugałem kilkakrotnie czując pieczenie w oczach. Wstałem z miejsca i ruszyłem do swojego pokoju. Bałem się, że dłużej nie wytrzymam.
- Dan, czekaj!
Zignorowałem wołanie taty i zaszyłem się w swoim pokoju. Tama, którą udało mi się zbudować, nie wytrzymała i znowu łzy wylały się na moje policzki. Moim ciałem ponownie wstrząsnął szloch. Rzuciłem się na łóżku, chowając twarz w poduszce.
- Chcę zostać sam!- Krzyknąłem, gdy usłyszałem pukanie do moich drzwi.
Cały spokój, który wypracowałem przez te kilkanaście minut runął. Wszystkie spędzone z Williamem chwile, wróciły do mnie niczym bumerang. Dotychczas myślałem, że będę je wspominał z radością i rumieńcami na twarzy. Obecnie wywoływały u mnie żal i cierpienie. Chciałem zapomnieć o nim i o wszystkim co z nim związane.
Przekręciłem się na łóżku. Poczułem coś w kieszeni. Wyciągnąłem nieco zmokły, lecz nadal cały, plik banknotów. Czułem obrzydzenie do siebie patrząc na nie. Miałem ochotę podrzeć je i wyrzucić. Niestety prawda była taka, że były one nam bardzo potrzebne.
Tata będzie o połowę mniej zarabiał. Wiedziałem, że to co zarobi będzie przeznaczał w pierwszej kolejności na życie, później na kredyt, następnie na opłaty, a na samym końcu na potrzebne dla niego leki. Nie podobał mi się jego system wartości.
Ręką sięgnąłem w stronę małej lampki przy łóżku. Chciałem ją włączyć, lecz nic się nie stało. No tak, nie ma prądu. Obawiałem się, że możemy zalegać z rachunkami za prąd. Na korytarzu przecież świeciła się żarówka.
Tata zawsze odbierał pocztę i zabierał ją do siebie. Później będę musiał się tym zająć. Może to co dzisiaj otrzymałem od tego dupka wystarczy na pokrycie zaległych opłat. Obawiałem się, że to nie będzie tylko prąd.
Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Dzisiaj mogłem doświadczyć jak bardzo to przysłowie jest prawdziwe. Złamane serce i kłopoty w domu. Wszystko musiało walić się za jednym razem. Co jeszcze złego mnie dzisiaj spotka?!
Szlochałem w poduszkę nie zważając na upływający czas. Było sobotnie popołudnie, więc mam jeszcze całe półtora dnia na wypłakiwanie swoich żalów i wytykanie sobie jakim to byłem idiotą, że pozwoliłem zaistnieć jakimkolwiek uczuciom wobec Williama.
Pociągnąłem nosem, gdy usłyszałem skrzypnięcie drzwi mojego pokoju. Ktoś pukał do nich wcześniej, czy może znów nie usłyszałem, skarciłem siebie z ironią. Ignorowałem obecność gościa w moim pokoju. Zwinąłem się w kłębek i zwróciłem w stronę ściany. Po chwili poczułem na swoim ramieniu delikatną dłoń. Nie należała ona do taty.
- To jego wina, mam rację?- Usłyszałem głos przyjaciela.
Był jedną z ostatnich osób, które miałem w tej chwili ochotę widzieć. Co, chcesz powiedzieć, że miałeś rację, tak? William okazał się być zwykłym dupkiem, a ja dałem się oszukać jak jakaś nastolatka! Nie miałem ochoty tego słuchać!
Czułem jak materac ugina się za mną.
- Chodź.
Szybkim ruchem odwróciłem się i wtuliłem w niego, chowając twarz przed jego wzrokiem. W pokoju i tak nadal panował półmrok, więc widoczność była ograniczona. Wypłakiwałem się teraz na ramieniu przyjaciela.
~ CHRISTIAN ~
Oddychałem powoli i spokojnie. Spojrzałem na chłopaka słabo wtulonego we mnie. Zasnął. W końcu. Odkąd do niego przyszedłem tylko płakał. Całe szczęście, że wieczorem udało mi się go nakłonić na zjedzenie kolacji. Obawiałem się, że jeszcze dzisiaj niczego nie jadł. Jednak przez cały ten czas on milczał, odpowiadając mi co najwyżej kiwnięciami głowy lub niezrozumiałymi mruknięciami.
Dobrze, że pan Bradley po mnie zadzwonił. Teraz jednak ja zamierzałem wykonać jeden telefon. Spojrzałem na drzwi, by upewnić się, że są one zamknięte. Następnie przeniosłem wzrok na chłopaka. Nadal spał. Dobra, mogę dzwonić.
Wybrałem numer, który jako pierwszy figurował w szybkim wybieraniu. Było już późno, lecz nie obchodziło mnie to czy go obudzę. Musiałem z nim natychmiast porozmawiać. Na szczęście odebrał po trzech sygnałach.
- Co on mu zrobił?!- Spytałem od razu półszeptem, zachowując jednak gniewny i stanowczy ton.
- Co?- Odparł zdziwiony.- Chris, o co ci chodzi?
- Jestem u Daniela. Przez pół dnia ryczał, bo ten skurwysyn musiał mu coś zrobić. Wierzę, że wiesz co miało miejsce.
- Możliwe, że wiem co nieco.
Lubiłem w nim tą tajemniczość, ale nie dzisiaj, nie teraz.
- Mów co się stało!
- Will w mało delikatny sposób powiedział dzieciakowi, że ma go jedynie za męską dziwkę. Wyszło to przy okazji, gdy do domu wróciła jego narzeczona z delegacji, którą kończyć miała dopiero w przyszłym tygodniu. Czyli wpadka i wyparcie się tego, że cokolwiek łączy go z nim. Z tego co od niego usłyszałem, Daniel chyba zagalopował się w swoich uczuciach.
- Co on mu dokładnie powiedział?
Mężczyzna zaczął mi bardziej szczegółowo nakreślać jak wyglądała rozmowa tego drania z Danielem. Z każdą chwilą stawałem się coraz bardziej wściekły.
- Może i Daniel za dużo sobie wyobrażał, co jednak nie daje prawa temu dupkowi go tak potraktować.
- Wiem.- Odparł beznamiętnym tonem.- Czuwasz tam nad wszystkim?
- Tak, nadal jestem u niego. Niedawno zasnął. Mam nadzieję, że Dan nie będzie ci już do niczego potrzebny.
- Skarbie, dobrze wiesz, że jeżeli będę potrzebował jego udziału w tym wszystkim, to ty nic z tym nie zrobisz.- Odezwał się zadowolonym i pewnym siebie tonem.
Westchnąłem ciężko.
- Nie chcę, żeby więcej cierpiał.
- No kto ma takie dobre serduszko? No kto?- Odezwał się przesłodzonym tonem niczym do małego dziecka.
- Przestań, wiesz, że tego nie lubię.
- Już nie bocz się. Widzimy się tak jak zawsze?
- Oczywiście.- Odparłem z uśmiechem.
- W takim razie do zobaczenia i daj mi już spać.
- Tobie? W życiu. Do zobaczenia- pożegnałem się z nim i rozłączyłem się.
Odetchnąłem ciężko. Spojrzałem jeszcze raz na chłopaka śpiącego tuż obok mnie.
- Przepraszam cię Dan- szepnąłem.
_______________________________
Dzisiaj troszeczkę dłuższy rozdział.
Jak myślicie, jaką rolę w tym wszystkim pełni Chris?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top