Rozdział 4
~ DANIEL ~
Leżałem na łóżku, a Chris razem ze mną, tyle że w odwrotnej pozycji. W sumie obecna sytuacja była dosyć śmieszna. Nigdy nie rozumiałem gimbusów, które siedzą na telefonach zamiast spędzając czas z przyjaciółmi, z którymi siedzą ramię w ramię.
Aktualnie byłem takiej właśnie sytuacji. Tylko zamiast ramienia przyjaciela miałem obok siebie jego stopy, a on moje. On opierał głowę o poduszkę, a ja o ramę łóżka. Każdy z nas pisał w tym momencie z swoim „sponsorem".
- Czego?!- Warknąłem, kiedy jego stopa trąciła mój bark nieco mocniej niż to konieczne.
- Pokażesz mi zdjęcie tego swojego?
- No nie wiem.
- Weeź. Ja pokażę ci w zamian swojego. Zobaczymy, który jest ładniejszy.
Na mojej twarzy pojawił się grymas. Spojrzałem na telefon, który zawibrował mi w ręce.
SugarDaddy: Halo? Jesteś jeszcze tam?
Dan05: Tak jestem. Rozmawiałem z przyjacielem
SugarDaddy: O czymś ciekawym?
Dan05: Chce zobaczyć twoje zdjęcie
Dan05: Mogę mu je pokazać?
SugarDaddy: ... no dobra
Dan05: ;***
Cofnąłem się trochę w naszej rozmowie, by dotrzeć do zdjęcia, które mi przesłał. Podałem telefon Chrisowi, by mógł mu się przyjrzeć.
- Niezłe ciacho.- Stwierdził z uśmiechem.- Ale mój lepszy.
Po chwili trzymałem w dłoni jego telefon, na którym wyświetlone było zdjęcie. Był przystojny, jednak pomimo uśmiechu, który widniał na twarzy mężczyzny, wydawał mi się on być... nieprzyjemny. Może nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie, jednak on sprawiał wrażenie chłodnego i niemiłego. Jednak skoro Christian z nim sypia, to nie może być aż taki zły. Chyba...
- Mój lepszy- skomentowałem na koniec oddając mu telefon.
SugarDaddy: I jak?
Dan05: Uważa, że jesteś przystojny
SugarDaddy: Tak? Coś jeszcze mówił?
Dan05: Co ty się tak tym interesujesz?
SugarDaddy: Ładny ten twój przyjaciel?
Dan05: ...
Zacisnąłem zęby w lekkim grymasie.
SugarDaddy: To jak?
Miałem ochotę napisać, żeby się pierdolił i wyłączyć telefon. Ten ruch jednak byłby z mojej strony niezwykle dziecinny i nieodpowiedni. Przecież ja jedynie sypiałem z nim za kasę lub po prostu spędzałem czas, jeśli sobie tego życzył. Byłem dla niego dziwką na telefon.
Nic nie odpisywałem, starając się uspokoić.
SugarDaddy: Obraziłeś się?
Dan05: nie.
SugarDaddy: Oho, kropka nienawiści. Daj spokój, tylko się wygłupiałem
Dan05: mhm
SugarDaddy: Ktoś tu chyba jest lekko zazdrosny
Dan05: nie
Wcale nie jestem zazdrosny. Pff... O niego? W życiu!
SugarDaddy: Już nie bocz się tak. No kto jest moim maleństwem?
SugarDaddy: Oczywiście, że ty
Dan05: Rozumiem, że jutrzejszy wieczór aktualny
SugarDaddy: Oczywiście, że tak. Następnego dnia nigdzie mnie nie oczekują, więc możemy się trochę dłużej zabawić
Byłem w stanie sobie wyobrazić jego przebiegły uśmieszek w momencie, kiedy to pisał.
SugarDaddy: Muszę kończyć skarbie. Wieczorem mam zebranie, na które muszę się dobrze przygotować. Do jutra słoneczko
Dan05: Do jutra ;***
Westchnąłem odkładając telefon na bok. Leżałem wpatrując się w sufit. Był piątek południe. Co ja miałem teraz robić?
- Co jest? Już skończyliście pisać?
A no tak, on tu jeszcze jest.
- Tak. Jest w pracy, więc i tak dobrze, że poświęcił mi tyle czasu.
- To jakie plany na dziś? Wiesz, w domu mam jeszcze trochę alko z zeszłego tygodnia. Moim zdaniem on nie powinien tak długo leżeć. W dodatku rodziców nie ma, wracają dopiero jutro. Co ty na to?
- Zgoda.
Ruszyliśmy tyłki z kanapy i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Wychodzę!- Krzyknąłem informując tatę o swoich planach.
- Gdzie idziesz?- Spytał, wychylając się z kuchni
- Do mnie, proszę pana. Oddam go przed północą!
- Dobrze, miłej zabawy!- Pożegnał nas.
Tata był zawsze spokojny o mnie, gdy przebywałem z Chrisem. Chyba nie zdawał sobie sprawy jaką bezmyślną i nieodpowiedzialną jest on osobą. Cóż, czasami lepiej żyć w błogiej nieświadomości. Ja na pewno nie zamierzałem psuć mu obrazu grzecznego i dobrze wychowanego Christiana Browna. Nie byłem na tyle okrutny.
Wyszliśmy, kierując się od razu w stronę jego domu. Po krótkim spacerze znaleźliśmy się przed budynkiem, w którym mieszkał. Gdy po wspinaczce pod schodach znaleźliśmy się na trzecim piętrze, na którym mieszkał byłem już całkiem zdyszany.
- Masz kiepską kondycję.- Usłyszałem od niego.
- Wcale nie, po prostu schody są w stanie pokonać każdego. I nie zaprzeczaj, bo dobrze wiesz, że to prawda.
- Masz rację.- Zaśmiał się.- Grawitacja na schodach działa całkiem inaczej. Zupełnie jak w przypadku łóżka z samego rana.
Skinąłem głową starając się wyrównać oddech. Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Od razu skierowałem się do jego pokoju. Znaliśmy się od małego, więc tak jak on u mnie, tak ja u niego czułem się jak u siebie.
- Chcesz coś do przekąszenia? Po co ja pytam, jasne że chcesz.
Czy on sugeruje, że ja dużo jem? Starając się nie zwracać uwagi na jego słowne zaczepki, wszedłem do jego pokoju. Był bardzo podobny do mojego, lecz bardziej zagracony. Przerzuciłem ubrania zalegające na łóżku na krzesło i położyłem się wygodnie. Po chwili zjawił się przyjaciel z zapasami niezdrowej żywności.
- Może oglądniemy coś na necie?- Zaproponował.
Zgodziłem się. To wcale nie jest głupi pomysł. Wzięliśmy się za przygotowania do małego seansu. Ustawiliśmy krzesło z laptopem na krześle przed łóżkiem, na którym siedzieliśmy. Każdy po swojej stronie miał jakieś przekąski i zapas alkoholu. Tak, do szczęścia w tej chwili więcej nam nie trzeba.
Oglądnęliśmy jeden film, a później kolejny. Czas mijał nam szybko i przyjemnie. Nie wiadomo kiedy wokół zaczęły walać się puste butelki po piwie i opróżnione opakowania po chipsach i orzeszkach. To był leniwie i miło spędzony czas.
Nie zdawałem sobie sprawy jak dużym problemem będzie wypity alkohol, dopóki nie musiałem wstać do toalety. Lekko zachwiałem się, gdy stanąłem na równe nogi.
- Stary, ty na serio masz słabą głowę- zaśmiał się Chris.
- Zamknij się.
Nie prawda. Po prostu się zasiedziałem i nogi mi zdrętwiały. Starając się wyglądać na jak najbardziej trzeźwego udałem się do łazienki. Tam skorzystałem z toalety, a następnie opłukałem twarz zimną wodą. Pokręciłem głową, mówiąc sobie, że wcale dużo nie wypiłem.
Wróciłem do pokoju przyjaciela. Leżał w nim rozwalony na łóżku wzdychając do telefonu.
- To ja może wyjdę i nie będę ci przeszkadzał.- Odezwałem się, uświadamiając go o moim powrocie.
- Ciekawe jakbyś ty reagował, gdybyś dostawał takie wiadomości.
Na pewno podobnie.
- Tak przy okazji zadzwoniłem już do twojego taty i powiedziałem, że będziesz u mnie nocował.
- Weź nie ruszaj mojego telefonu bez pytania.
- No już kluseczko, nie denerwuj się tak.- Wstał i podszedł do szafy.- Masz na przebranie- rzucił we mnie spodenkami i koszulką.- Ja idę wziąć długą gorącą kąpiel.
Wyszedł zostawiając mnie samego. Ściągnąłem z łóżka wszystko co nie potrzebne. Puste butelki ustawiłem w jednym miejscu, a wszystkie papierki i puste opakowania wsadziłem do jednej reklamówki. Dobra, teraz mam chwilę wolnego. Christian spędzał w łazience prawie tak samo dużo czasu jak ja, więc byłem pewien, że nie wyjdzie stamtąd wcześniej niż za pół godziny.
Co ja mam w tym czasie robić?
Właśnie rozbierałem się by przebrać w ciuchy Chrisa, kiedy mój wzrok padł na telefon. Wciągnąłem spodenki na tyłek, po czym zaległem na łóżku z urządzeniem w ręku. Chyba nic się nie stanie, jak teraz do niego napiszę.
Dan05: Co porabiasz?
SugarDaddy: Mówiłem ci, że wieczorem mam zebranie, nie mogę teraz pisać
A mi się wydaje, że właśnie możesz.
Dan05: Tęsknie za tobą, a konkretnie ktoś w moich spodniach
SugarDaddy: Słońce... Naprawdę nie mogę...
Mi się wydaje, że możesz.
Dan05: Pragnę cię
Szybko zrobiłem sobie zdjęcie, a właściwie swojemu ciału, starając się aby zdjęcie wyszło dość kusząco i prowokująco. Wysłałem mu je.
SugarDaddy: Dan...
Dan05: Chciałbym cię teraz przy mnie, byś robił ze mną te wszystkie niegrzeczne rzeczy, które siedzą ci w głowie
SugarDaddy: Jestem teraz na zebraniu, nie pisz do mnie takich rzeczy
Dan05: Podnieca cię to? Podnieca cię myśl, że jutro zagłębisz się w moim ciasnym tyłeczku, a ja będę jęczał pod tobą z rozkoszy
Zrobiłem kolejne zdjęcie, tym razem nieco bardziej śmiałe i ponownie mu je wysłałem.
SugarDaddy: Przeginasz, nie drażnij się ze mną. Jeszcze trochę i zasłużysz na karę
Dan05: Coś czuje, że ta kara będzie mimo wszystko bardzo przyjemna.
Mój oddech przyspieszył, a w spodniach było już widać wybrzuszenie. Nie zamierzając przestać go drażnić, wysłałem mu kolejne zdjęcia, na którym widać, że ta rozmowa z nim mnie podnieciła. Wiedziałem, że nie tylko mnie.
Dan05: Ukarz mnie, byłem niegrzecznym chłopcem
Dan05: Pamiętasz jak ostatnio mnie związałeś, jak krzyczałem z przyjemności, jak dochodziłem z twoim imieniem na ustach
SugarDaddy: Dan, masz przechlapane. Poczekaj tylko aż się spotkamy
Dan05: Tak, tatusiu, ukarz niegrzecznego chłopca
SugarDaddy: Jeszcze tego pożałujesz
Wyobraziłem sobie różne rzeczy, jakie może ze mną zrobić i westchnąłem na samą myśl.
- I to ja wzdycham do telefonu?- Usłyszałem nagle głos Christiana.
Podniosłem się na łokciach, spoglądając na niego zaskoczony. Ułożyłem się tak by ukryć swój wzwód. Cholera, od jak dawna on tu stoi?! Milczałem. Jeśli zacznę zaprzeczać, to będzie to równoznaczne z przyznaniem się do winy. W tym momencie najlepszym rozwiązaniem było czekanie na dalszy rozwój wydarzeń.
- Wyniosę te śmieci, przy okazji te z kuchni. Wyłącz już laptopa i odłóż na miejsce.
Wyszedł, a ja zrobiłem to o co prosił, przy okazji nakładając na siebie koszulkę. Kurczę, tak drażniłem się z Willem, a teraz sam zostałem z problemem w spodniach. Przecież teraz sobie nie ulżę. Uh! Nie przemyślałem tego.
Zasłoniłem żaluzję, zgasiłem światło, zostawiając zapaloną jedynie lampkę przy łóżku. Położyłem się wygodnie zasłaniając oczy ręką. Starałem się uspokoić, lecz moje myśli cały czas uciekały w stronę Williama. To wcale nie pomagało! Jak ja mam się pozbyć tego ucisku w podbrzuszu, kiedy cały czas mam w głowie jego delikatne ręce na moim ciele.
Drgnąłem zaskoczony, gdy poczułem czyjąś rękę na moim kroczu. Kiedy on wrócił? Nie słyszałem go. Christ, kurwa, ty jebany ninjo!
- Aż tak się podnieciłeś pisząc z nim. Musi być naprawdę dobry w łóżku.
Powstrzymałem się od westchnięcia, kiedy jego ręka zacisnęła się na moim członku.
- Przestań.- Odezwałem się niepewnie.
- Oj przestań. Nie rób z siebie takiej cnotki. Pamiętaj kto miał ten zaszczyt odebrania ci dziewictwa kluseczko.
Po alkoholu byłem zbyt uległy, a on dobrze o tym wiedział. Znał mnie jak nikt inny.
- Lepiej nie marudź, tylko pomyśl o jego dłoniach błądzących po twoim ciele.- Mówiąc to jego dłoń znalazła się pod moją koszulką.- O tych wszystkich razach, kiedy wisiał nad tobą z pożądliwym wzrokiem wpatrzonym w ciebie.
Moja wyobraźnia nie umiała się obronić i pokazywała mi te wszystkie sceny, o których wspominał Chris. Z powrotem położyłem głowę na poduszkę i zamknąłem oczy. Przyjaciel dalej pobudzał moją wyobraźnię, nie zapominając przy tym o moim członku. Wzdychałem pod wpływem tych wszystkich obrazów w mojej głowie. W końcu jęknąłem krótko, dając upust tej przyjemności. Kurwa!
- Mam nadzieję tylko, że masz na sobie gacie i nie spuściłeś się w moje spodnie.
- Spierdalaj! Jasne, że mam.
- Dobra, spadaj pod prysznic i wracaj. Nie wiem jak ty, ale ja jestem padnięty.
Wstałem i udałem się do łazienki. Po wyczyszczeniu siebie wróciłem do przyjaciela w samych jego spodenkach. Trochę brakowało mi bielizny, ale cóż mogłem zrobić. Chris już leżał wygodnie w łóżku. Zatrzymując się przed nim, tyknąłem go bosą stopą.
- Suwaj dupę grubasie, bo się nie zmieszczę.
Chłopak przesunął się bliżej ściany, wpuszczając mnie pod kołdrę. Gdy byliśmy mali często nocowaliśmy u siebie. Spanie w jednym łóżku nie było dla nas czymś nowym czy odrzucającym. Spędziliśmy z sobą ładnych kilkanaście lat, dzięki którym wywiązała się między nami dość specyficzna więź. Był dla mnie prawie jak brat... Prawie, bo nie przeszkadzało nam między innymi dopuszczenie do rzeczy, o których Chris wspomniał dobierając się do mnie.
~ CHRISTIAN ~
Wyszedłem z pokoju z uśmiechem na ustach. No proszę, moja kluseczka jest bardziej przewidywalna niż można się spodziewać. Sam najpierw krytykuje mnie za wzdychanie do telefonu, a sam nie jest lepszy. Gdyby nie fakt, że jest u mnie, to na pewno zaczął by sobie dogadzać myśląc o tym kolesiu. Pokręciłem rozbawiony głową.
Chwyciłem w jedną rękę telefon, a w drugą śmieci do wyrzucenia.
Little_dinosaur: U mnie wszystko idzie zgodnie z planem. A jak u ciebie?
BigbadBoss: Przed chwilą wyszedł z zebrania z namiotem w spodniach. Pewnie teraz sobie wali konia w łazience. Dobrze się spisałeś skarbie. Ktoś chyba zasłużył na nagrodę.
Little_dinosaur: Już się nie mogę doczekać.
BigbadBoss: Poczekaj do jutra, przez tydzień nie usiądziesz na tyłku
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Little_dinosaur: Co teraz?
BigbadBoss: Czekamy na rozwój wydarzeń. Jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment przejdziemy do dalszej fazy planu, ale o tym cię poinformuję. Na razie trzeba dać im trochę czasu. W tej chwili pośpiech jest niewskazany.
Little_dinosaur: Dobrze
BigbadBoss: Do zobaczenia kochanie, szykuj tyłek
Już na samą myśl mi staje. Dobra, dość! Trzeba się ogarnąć i wracać do Daniela. On tam biedny siedzi z problemem w spodniach. Jako dobry przyjaciel nie mogę go tak zostawić, jestem wręcz zobowiązany do pomocy w ulżeniu mu.
~ DANIEL ~
Obudziłem się rano z obolałą głową i suchością w ustach. Chrisa już obok mnie nie było. Przeciągnąłem się leniwie, po czym wstałem z łóżka. Skierowałem się w stronę kuchni. Zastałem tam przyjaciela przysysającego się do butelki wody. Widzę nie tylko mnie suszy.
Stanąłem za nim i położyłem mu rękę na ramieniu. Podskoczył zaskoczony przy okazji oblewając się wodą. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Ktoś tu się moczy?
- Bardzo śmieszne.- Skwitował z grymasem.- Chcesz coś jeść?
- Nie za bardzo, ale jak będziesz robił sobie to mi również.
Zabrałem mu butelkę z wodą z ręki i udałem się z nią do salonu. Usiadłem na fotelu zaczynając pochłaniać całą pozostałą w butelce wodę. Czekałem na niego, zastanawiając się co mnie podkusiło by zgodzić się na chlanie we dwójkę. Nigdy więcej.
Oprzytomniałem, kiedy położono przede mną talerz z śniadaniem. Wyglądało ono zadziwiająco dobrze.
- Zatrułeś to?- Spytałem dla pewności.
- Nie dzisiaj.
Usiadł obok mnie i oboje wzięliśmy się za posiłek.
- Jakieś konkretne plany na dziś?- Spytał, chwytając już puste talerze.
- Tak.
Jednak po wczorajszej rozmowie z Williamem nie wiedziałem czego się spodziewać po dzisiejszym spotkaniu. Czułem pewnego rodzaju miłe podekscytowanie, a z drugiej strony lekką obawę. Jaka może być moja kara za wczorajsze drażnienie się z nim? Nie, nie zrobi mi krzywdy. Jednak na pewno coś przygotuje. Wydawał się być naprawdę rozdrażniony moim zachowaniem. Rozdrażniony tym jak bardzo go podniecałem w bardzo nieodpowiedniej chwili.
- Dan! Słyszysz ty mnie?!- Doszedł mnie głos przyjaciela.
- Czego?
- Rusz dupę i pomóż mi pozmywać.
Wywróciłem oczami. Nabrudziłeś to teraz zmywaj.
~ WILLIAM ~
Co chwila spoglądałem w stronę zegarka. Dzisiaj w nocy nie mogłem zasnąć, a dzień w pracy nie należał do najlepszych. Pragnąłem już wyjść z tego przeklętego biurowca, by spotkać się z moją małą zabaweczką. Nie mogłem się doczekać, aż dostanie karę za swoje wczorajsze zachowanie. Co prawda nie powinienem go za to karać. Był strasznie seksowny w rozmowie ze mną, jednak wybrał zły moment.
Wyprostowałem się, kiedy drzwi mojego gabinetu otworzyły się. Do środka zajrzała moja sekretarka. Nie słyszałem, żeby pukała. Kobieta wyglądała jednak na tyle niepewnie, że założyłem iż zapukała i weszła, kiedy po dłuższej chwili nie usłyszała żadnej odpowiedzi ode mnie.
- Tak, słucham.
- Przyszedł pan Moore.
Kurwa, zapomniałem o spotkaniu z nim.
- Zaprowadź go do konferencyjnej. Zaraz się tam zjawię.
Kobieta wyszła zostawiając mnie samego. Jęknąłem niezadowolony. Coraz bardziej miałem dość tej prac. Jak tak dalej pójdzie to wypalę się w wieku trzydziestu pięciu lat. Za szybko spadło na mnie za dużo obowiązków.
Nie ma co się nad sobą rozczulać. Wziąłem wszystkie materiały potrzebne na spotkanie z potencjalnym partnerem biznesowym i udałem się do konferencyjnej. Wchodząc od razu skupiłem na sobie wzrok obecnego tam mężczyzny. Ubrany w szary garnitur, zdawał się być nieco po czterdziestce. Sprawiał miłe wrażenie, jednak wzrok był pewny i surowy. To nie będzie łatwa rozmowa.
Poczułem ulgę, kiedy nadszedł czas zakończenia rozmów z panem Moore. Uśmiechnąłem się do niego serdecznie ściskając dłoń. Pożegnałem się z nim, a po chwili jedna z moich sekretarek odprowadziła mężczyznę do wyjścia. W końcu! Odetchnąłem głęboko poluźniając nieco krawat. Zabrałem wszystkie papiery i skierowałem się w stronę swojego biura.
- Laura.- Zatrzymałem przechodzącą obok mnie pracownicę.- Skopiuj to w trzech egzemplarzach i dwie kopie zanieś do księgowości, a jedna do wysłania na podany adres.
Kobieta przejęła ode mnie odpowiednie dokumenty i zniknęła. Będąc u siebie, usiadłem na kanapie chwytając za butelkę z wodą. Miałem ochotę na coś mocniejszego, jednak ze względu, że będę niedługo prowadził, odpuściłem sobie.
Sięgnąłem po kalendarz leżący na stoliku przede mną. Zacząłem go przeglądać w poszukiwaniu spotkań, zebrań lub terminów, o których mogłem przypadkowo zapomnieć. Na szczęście wszystko co miałem zaplanowane na przyszły tydzień miałem w głowie.
Spojrzałem na zegar. Było już dość późno, a ja właściwie nie miałem już nic konkretnego do roboty na dzisiaj. Chyba mogę stwierdzić, że dzień pracy dla mnie się właśnie zakończył. Powiadomiłem główną sekretarkę, że wychodzę, po czym skierowałem się do windy. Zjechałem na podziemny parking, wsiadłem do swojego auta i ruszyłem w stronę domu.
Na ulicach panowały pustki, dzięki czemu udało mi się szybko i bezproblemowo dotrzeć do celu. Wysiadając z samochodu przywitał mnie lekki wiatr przesycony zapachem lasu. Wziąłem głęboki wdech, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. To całkiem inne powietrze od tego w centrum, chociaż nie mogłem powiedzieć, że było czyste. Mieszkałem jedynie na obrzeżach miasta, a nie poza nimi na odludziu.
Wszedłem do domu. Od progu przywitał mnie smakowity zapach. Czyżby skończyła już pracę? Kroczyłem w głąb domu, kierując się w stronę kuchni. Przez chwilę przyglądałem się blondynce krzątającej się przy blacie.
- O, już wróciłeś?
- Nie całkiem. Przyszedłem się odświeżyć i przebrać. Zaraz lecę na kolejne spotkanie.
- Zjesz coś teraz? Czy zjesz z klientem?- Spytała z miłym uśmiechem.
- Zjem coś.- Potwierdziłem.- Nałóż mi, ja w tym czasie wezmę szybki prysznic.
Jej uśmiech się poszerzył. Odwzajemniłem go i popędziłem na górę. Wszedłem do sypialni, a następnie do łazienki. Po krótkim prysznicu szybko zahaczyłem o garderobę, przebierając się w bardziej codzienne i luźne ubrania niż garnitur, w którym spędzam większość czasu. Od razu lepiej. Zszedłem na dół do jadalni, gdzie czekał na mnie talerz z parującym posiłkiem.
Po posiłku wyszedłem. Znowu wsiadłem do swojego auta. Teraz moim celem był hotel, w którym regularnie spotykałem się z młodym. Jak na razie nie miałem ochoty zmieniać miejsca naszych spotkań, jeśli cel był tylko jeden. Hotelowy apartament był chyba najbezpieczniejszą i dość wygodną opcją.
Podszedłem do recepcji i poprosiłem o ten sam pokój co zawsze. Po chwili już znajdowałem się w dobrze znanym sobie pomieszczeniu. Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze chwilę. Usiadłem wygodnie w skórzanym fotelu, zaczynając się zastanawiać nad karą dla mojego małego Daniela.
Kiedy drzwi pokoju otworzyły się, miałem już obmyślony cały plan. Spojrzałem na chłopaka z przebiegłym uśmieszkiem. Widziałem na jego twarzy cień zwątpienia, którzy szybko zamaskował uśmiechem.
Gestem ręki poprosiłem go by do mnie podszedł. Przez cały czas bardzo uważnie się mu przyglądałem. Gdy znalazł się tuż przy mnie przyciągnąłem go do siebie za koszulkę. Wpiłem się w jego słodkie usta. Natychmiast oddał pocałunek. Jedną ręką zacząłem odpinać guziki jego koszuli. Chłopak chciał postąpić podobnie, lecz nie pozwoliłem mu na to. Wyczułem zdziwienie w jego postawie.
Po chwili leniwych pocałunków zamieniłem nas miejscami. On siedział w fotelu, a ja stałem pochylony nad nim. Dłonią zacząłem błądzić po jego odsłoniętym torsie. Czułem pod palcami jego rozgrzaną skórę. Klatka piersiowa falowała w rytm jego przyspieszonego oddechu. Miła była świadomość jak bardzo działam na tego dzieciaka. Już dawno nikt się tak nie podniecał na mój widok i moje drobne gesty.
Oparłem kolano na fotelu tak, że napierałem nim również na krocze chłopaka. Z jego ust wydobyło się ciche westchnienie. Kontynuowałem moje pobudzanie go. Każdą jego próbę dotknięcia mnie zaraz karciłem lekkim klepnięciem jego dłoni. Czuł niezadowolenie z bycia biernym.
Czując jego rosnące podniecenie, odsunąłem się od niego. Usłyszałem jęk niezadowolenia. Na mojej twarz pojawił się przebiegły uśmiech. Zacząłem pozbywać się swojej koszulki. Gdy odrzuciłem ją na bok, Daniel zaczął wstawać z swojego miejsca.
- Nie. Siedź grzecznie i się nie ruszaj.
Chłopak posłusznie usiadł z powrotem w fotelu. Rozpiąłem rozporek spodni, patrząc mu prosto w oczy. Powoli pozbywałem się swoich ubrań. Dan siedział i patrzył na mnie wyczekująco. Zaśmiałem się w duchu.
Oblizałem usta w prowokujący sposób, na sam koniec przygryzając wargę. Daniel nie spuszczał ze mnie swojego pożądliwego wzroku. W spodniach miał już wyraźnie ciasno. Zbliżyłem palec wskazujący do ust. Possałem go krótko, po czym zacząłem nim tworzyć kręty szlak prowadzący w dół. Zahaczałem o miejsca najbardziej wrażliwe, starając się spoglądać na niego jak najbardziej ponętnym wzrokiem. Sapnąłem cicho chwytając się za członka.
Daniel wstał, kierując się w moją stronę.
- Siadaj z powrotem na miejsce.
- Ale...
- Powiedziałem wczoraj, że za swoje zachowanie dostaniesz karę.- Przypomniałem mu.- Podnieca cię to? Chciałbyś abym zajął się tobą?
- Tak- sapnął.
- To właśnie jest twoja kara. Dzisiaj będziesz tylko patrzył. Nie będziesz mógł dotknąć mnie ani siebie.
Widziałem jego niezadowolone spojrzenie. Wróciłem do przerwanego zajęcia. Stałem zaledwie półtora metra przed nim. Przesuwałem dłonią w górę i w dół po swoim członku. Jego mina była niezwykle satysfakcjonująca i podniecająca.
W pewnym momencie jego ręka zaczęła się kierować w jego krocza.
- Ręce na oparcie, słodziutki.
Sapnął niezadowolony, lecz posłuchał mnie. Jeszcze przez chwilę sobie dogadzałem, po czym postanowiłem zmienić taktykę. Klęknąłem przed nim. Chwyciłem jego spodnie i zacząłem je z niego zsuwać wraz z bokserkami. Oczywiście chłopak z nadzieją ułatwił mi to zadanie.
- Ręce- zwróciłem mu uwagę, gdy zaczęły się kierować w moją stronę.
Chwyciłem jego wzwód w dłoń i zacząłem dostarczać chłopakowi pieszczot. Dan niemal odrazu zaczął jęczeć. Muzyka dla moich uszu. Dogadzałem mu, cały czas mając się na baczności. Gdy poczułem, że zaczyna zbliżać się go granicy przyjemności, zaprzestałem czynności i odsunąłem się od niego. Widziałem jego zawiedziony wzrok skierowany w moją stronę.
Jedna z jego dłoni znów chciała się skierować w stronę jego krocza, lecz wystarczyło jedno moje spojrzenie by powróciła na swoje wcześniejsze miejsce.
Powtarzałem tą zabawę kilkakrotnie nie pozwalając chłopakowi dojść. Daniel był już zmęczony i miał tego wyraźnie dość. Wiedziałem, że to będzie dla niego odpowiednia kara. Żadna krzywda mu się nie dzieje, a odczuwa pewnego rodzaju cierpienie, spowodowane niemożnością zaznania przyjemności, która tyle razy była już blisko.
- Proszę...
- Podoba ci się kara? Warto być niegrzecznym chłopcem.
- Przepraszam tatusiu, już więcej nie będę.
Drgnąłem. Szczeniak dobrze wiedział, kiedy użyć tego magicznego zwrotu. Gdyby zaczął go nadużywać, straciłoby to swój urok. Chyba starczy mu na dzisiaj. Dostał swoją zasłużoną karę, a teraz pora na prawdziwą zabawę. Ten czas również i dla mnie był męczący. Jego widok w tym czasie był niezwykle podniecający. Teraz oboje będziemy mogli doznać spełnienia.
~ DANIEL ~
Leżałem na łóżku ciężko dysząc. W końcu! Miałem zamknięte oczy, czułem pod sobą przyjemny chłód pościeli. Nigdy więcej nie chcę dostać takiej kary. Gdybym wiedział, że to się tak skończy, zastanowiłbym się dwa razy nim zacząłem go drażnić. Jak można mi nie pozwolić dojść przez tak długi czas i to w dodatku, gdy sam doprowadzał mnie na granicę rozkoszy?! To było niezwykle frustrujące!
Otworzyłem delikatnie powieki przekręcając głowę w prawo. On również wyglądał na wykończonego, jednak na jego ustach widniał seksowny półuśmiech. Podniosłem się ciężko i przysunąłem bliżej niego. Oparłem głowę o jego ramię. Poczułem jak jego dłoń ląduje na moim boku.
Było mi dobrze przy nim. Nigdy nie sądziłem, że seks z starszym mężczyzną może być tak przyjemny. Nigdy nie przypuszczałem, że będę miał ochotę spędzać z kimś takim coraz więcej czasu.
- Will...
- Tak?
Nadal miał zamknięte oczy. Jego klatka miarowo unosiła się i opadała.
- Sypiasz jeszcze z innymi?- Odezwałem się niepewnie.
Spoglądałem na niego uważnie, jednak on nadal pozostawał w bezruchu.
- Nie. Zadowalasz mnie, jesteś na każde moje zawołanie. Ogólnie dajesz radę. Nie mam powodu szukać sobie kogoś jeszcze.
Ta odpowiedź wywołała u mnie różne emocje, których sam właściwie nie byłem pewien. Ulżyło mi na wiadomość, że nie sypia z innymi? Chyba tak. Jestem tylko ja.
- Masz ochotę w przyszłym tygodniu przejść się ze mną na kolację do jakiejś restauracji?
- Czemu by nie.
- Dobrze. Zarezerwuje nam miejsca. Później wyślę ci adres i dokładną godzinę.
Uśmiechnąłem się, po czym wtuliłem się w niego. Czułem jak jego palce robią niewidome szlaczki na mojej dłoni. Było to przyjemne i odprężające.
- Skąd to masz?- Spytał unosząc moją lewą dłoń do góry.
Zacisnąłem dłoń w pięść. Wyrwałem ją z jego uścisku kładąc ją przy sobie.
- Jak miałem siedem lat miałem wypadek samochodowy. Szkło z szyby wbiło mi się w rękę.
Oddychałem głęboko wpatrując się w przestrzeń przede mną niewidzącym wzrokiem. Za wszelką cenę starałem się powstrzymać pieczenie oczu zwiastujące łzy.
- A ty skąd masz to?- Zmieniłem temat, chcąc zaprzątnąć czym umysł.
Dłonią dotknąłem jego blizny z tyłu głowy. Znajdowała się nieco po lewej stronie i sięgała od połowy głowy aż do karku. Nie była zbyt widoczna. Dopiero po którymś naszym spotkaniu udało mi się ją dostrzec.
- Wypadek samochodowy- odparł.
Żaden z nas nie drążył tematu. Leżeliśmy w ciszy. Wsłuchiwałem się w jego przyspieszone bicie serca. Po chwili zauważyłem, że oczy zaczynają mi się kleić.
- Chodźmy już spać.- Odezwał się jakby wyczuwając mój stan.
Skinąłem głową. Wpełzliśmy pod kołdrę. Mój umysł myślami był już w krainie snów.
~ WILLIAM ~
Przyglądałem się ścianie naprzeciw nas. Czułem ciepło ciała chłopaka, który leżał wtulony we mnie. Był niczym mała małpka.
- A ty skąd masz to?- Spytał nagle przerywając ciszę.
Dotknął mojej blizny z tyłu głowy. Dostrzegł ją?
- Wypadek samochodowy- odpowiedziałem.
Milczałem. Nie miałem ochoty o tym wspominać. Mimowolnie przypomniałem sobie o bliźnie, którą Dan miał na nadgarstku. Wyglądała jak mała pajęcza sieć. Postanowiłem go o to nie wypytywać. Możliwe, że wiążą się z tym jakieś niemiłe wspomnienia. Nie ma sensu zaczynać tematu.
Próbowałem zająć czymś umysł, jednak on zaczął wracać do scen z wypadku sprzed ośmiu lat. Nie! Starałem się myśleć o tym co muszę zrobić w firmie. Czekały mnie dwa spotkania z szefami partnerskich firm, zebranie mające na celu sprawdzenie poprawy sprzedaży oraz spotkanie z Philipem by omówić dalszy plan rozwoju firmy.
- Chodźmy już spać.- Zaproponowałem.
Chłopak przystał na propozycję.
Obudziłem się jako pierwszy. Spojrzałem na chłopaka leżącego obok mnie. Zdawał się mieć niespokojny sen, jednak nadal pozostawał niezwykle uroczy. Uśmiechnąłem się i odgarnąłem mu brązowe włosy opadające na czoło. Co się stało, że taki słodki i młody chłopak dorabia jako męska dziwka? Bo przecież tym właśnie jest. Sypia i spotyka się ze mną ze względu na pieniądze.
Spojrzałem na zegarek. Najwyższa pora wracać do domu. Podszedłem bliżej śpiącego Daniela. Potrząsnąłem nim delikatnie, chcąc przerwać jego sen. On jednak nadal twardo spał.
- Daniel, pobudka.
Spał dalej niewzruszony. Zacząłem nim dalej szturchać, lecz było to bezcelowe. Ma naprawdę mocny sen. Jak on się budzi do szkoły? No cóż. Chyba znów będę musiał go opuścić. Zostawiłem mu pieniądze na szafce, tym razem bez kartki. Jak już będę w domu, napiszę mu na chacie, że próbowałem go obudzić.
Ubrałem się, zabrałem wszystkie swoje rzeczy i wyszedłem. Na dworze panował przyjemny chłód. Niewielka ilość chmur zwiastowała naprawdę ciepły dzień. Szybko wsiadłem do auta zaparkowanego na strzeżonym hotelowym parkingu, po czym ruszyłem w stronę domu. Był niedzielny poranek, więc na ulicy nie kręciło się wiele samochodów. Szybko udało mi się dotrzeć do celu.
Przekręciłem klucz w wejściowych drzwiach, po czym wszedłem do środka.
- Wróciłeś?
Ona w domu? Cholera, co ja teraz jej powiem? Na pewno będzie dopytywała, dlaczego wracam dopiero nad ranem. Szedłem w stronę salonu, starając się obmyślić jakiś plan. Będąc w salonie spojrzałem na nią. Szczupła kobieta o blond włosach i mądrym spojrzeniu brązowych oczu. Zdawała się być w dobrym nastroju.
- Witaj kochanie- przywitałem się z nią.- Przepraszam, że dopiero teraz wracam, ale musiałem jeszcze zajechać do biura i...
- Phil dzwonił do mnie wczoraj i uprzedził, że może wam się przedłużyć.- Uspokoiła mnie.
Co? Boże, jak ja kocham tego człowieka! Będę mu musiał później podziękować.
- Nie powinieneś się tak przepracowywać.- Zwróciła mi troskliwie uwagę.
- Wiem skarbie.- Podszedłem do niej i ucałowałem ją w czoło.- Teraz mamy trochę zamieszania i roboty przez tą współpracę z SkyLine. Jak już to zamkniemy będzie więcej luzu.
- Zawsze tak mówisz.
Ruszyłem w stronę kuchni.
- W niedzielę wyjeżdżam do Amsterdamu.
- Co?- Zatrzymałem się.
- Mówiłam ci o tym ostatnio.
- Ale to już w tę niedzielę?- Skłamałem, że wiem o czym mówi.
Mówiła mi? Nie przypominam sobie niczego takiego. Przecież to nie tak, że jej nie słucham. Słucham, co ma mi do powiedzenia, właśnie po to by nie było takich wpadek. Jako architekt wnętrz często wyjeżdża za granicę w sprawach biznesowych.
- Odwiozę cię na lotnisko.- Zapewniłem ją.- Długo cię nie będzie?- Zadałem niepewnie pytanie.
Mówiła mi na ile wyjeżdża?
- Nie będzie mnie dwa tygodnie. Lot powrotny mam zaplanowany w nocy z soboty na niedzielę.
- Wiesz, że będę za tobą tęsknił.
Kobieta uśmiechnęła się wesoło.
- Ja za tobą również. Proszę cię, nie siedź przez ten cały czas w biurze.
- Dobrze.- Posłałem jej całusa, po czym udałem się na górę.
_________________________
No to jesteśmy po czterech rozdziałach. Już powoli wkraczamy w tą właściwą akcje. Jakieś przypuszczenia? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top